ďťż

0018

Lemur zaprasza

ROZDZIAŁ XVII. 

POWRÓT DO TOBOLSKA



 



Mając tedy zapłacone
konie i inne zapasy, pożegnawszy się z niektórymi osobami, ruszyłem w dalszą podróż
do Tobolska. Jeden z tamecznych obywateli dał człowieka, abym go zawiózł do miasta
Moskwy. Z którym miałem wielki ambaras i nieszczęście. Był to pijak w najwyższym
stopniu, na kilku stacjach namawiał zwoszczyka, aby mnie mogli zabić. Ja będąc ostrzeżony a nie
mając innego sposobu pozbycia się tego hultaja, na jednej stacji upoiwszy go wódką,
gdy zasnął porzuciłem go i już byłem sam jeden bez sługi aż do Tobolska. Rzadko
gdzie na stacjach nocowałem, bo gdy do ciepłego domu z zimna wszedłem, spazmy moje
powiększały się. Miałem dość dużą swoją własną kibitkę, dwa wory wypchane mchem i
kołdry ciepłe jelenie.




Do trzech tysięcy wiorst
od Irkucka do Tobolska trzeba iść samymi lasami błotami. Mosty są wciąż kładzione z drzewa krągłego;
trzęsło nie do wytrzymania. Później wyjechałem na wielką płaszczyznę, co zowią
Barabińskim stepem. Pozycja i widoki są nieporównanej piękności; ziemia bardzo
żyzna, całkiem prawie okryte trawą czerwoną i solą białą, która występuje z
ziemi. Kolonie rzadkie, ale bardzo bogate, z ludzi na zsyłkę posłanych i tam
rozmnożonych; jeziora niezliczone i rzeki bardzo rybne; wkoło jezior topole jak gdyby
ręką ludzką zasadzone; kwiatów i traw bardzo wiele pachnących. Jeziora te są
napełnione różnego gatunku ptactwem: najwięcej jednak znajduje się pewien rodzaj z
wielkości podobien do naszych łabędzi: są to ptaki czarne, pstre z dużymi gardłami.
Pływają w jednej linii niezmiernymi stadami, a poczepiawszy swe nogi, pędzą ryby do
brzegu, poczym bijąc skrzydłami i wrzeszcząc, wypędzone ryby połykają. Czajek
białych także mnóstwo, że przelatując z dnia noc robią. Ich skrzydła są osobliwej
wielkości: zowią te czajki siedmiosążniowe, ale ja nie znalazłem nad dwa sążnie
długości.




Na tej pozycji widać wzgórki bardzo wyniosłe, drzewami
od natury przyozdobione. Gdzieniegdzie są groby, w których znachodzą wielkie kawały
kości słoniowej; posągi robione na podobieństwo człowieka i wiele bardzo wojennego
różnego żelastwa, ale nikt nie wie z tamecznych o żadnej tradycji.




Przybyłem do Tobolska,
gdzie mnie u rogatek zatrzymano, wzięto paszport i wpół godziny podług mej rangi
wyznaczono kwaterę. Dałem dwa piętaki żołnierzowi od policji, aby mi wyznaczył
kwaterę prywatna kapralską, gdyż zupełnie w mojej chorobie i więzieniu odwykłem od
tumultu ludzi. Był to dom szewca, na dole sam mieszkał, a na górze bardzo porządny
pokój cały w obrazach i przed obrazem Matki Boskiej dzień i noc paliła się lampa. Gdy
wszedłem z zimna do domu ciepłego, dostałem nadzwyczajnych spazmów odchodząc od
przytomności. W tym pomieszczeniu przychodzi mi na myśl, że tu dobrze umierać: wołam więc gospodarza, daję mu
pięć rubli asygnacyjnych, kładę się w oczach jego na wznak, złożyłem ręce powiadając: biegaj po
Popów, gdyż ja konam.




Gospodarz przestraszony i niezbyt rozumny, oznajmił Popom, że ma w domu nieboszczyka. W pół godziny
przyszło trzech Popów z asystencją, w kapach, z trybularzem i Ewangelią. Tymczasem,
nim Popi nadeszli, spazmy się umniejszyły, lecz pozostałem w mojej pozycji. Wchodząc
do kwatery, zaczęli śpiewać, pytając się gdzie jest nieboszczyk? Usłyszawszy to, wstaje i
mówię, że ja jestem. Prosiłem ich, aby mi prześpiewali Ewangelię, poczym zacząłem
płakać i polepszyło
mi się. Poczęstowałem Popów herbatą z arakiem i odeszli.




Znajdowało się w tym
mieście kilku Polaków posłanych przez Pawła: Kondratowicz, Grabowski, Pażdzierski z
Litwy i kilku z Wołynia. Odwiedzili mnie, bo im było wolno wszędzie chodzić, byleby na noc do swoich miejsc wracali. Był wówczas Gubernatorem Koszelow; człowiek osobliwszej dobroci i moralności.
Co dzień przez kilka dni bywałem na obiadach u niego, pożyczył mi rubli asygnacyjnych
300, bo już nie miałem żadnego zapasu, a które za przybyciem do ojczyzny z
największą wdzięcznością odesłałem. Pożegnawszy moich rodaków i dostawszy od nich
kozackiego chłopca, z którego miałem wielką pomoc w drodze, i który przez ośm lat mi
służył, udałem się w dalszą podróż.



 




Opisanie Tobolska



 



Miasto w którem liczą do
czterech tysięcy domów, kilka cerkwi murowanych i zamek opasany wałami na wyniosłem
miejscu, ale to wszystko rudera, zniszczone przez Puhaczowa. Rządcą jest Gubernator i
wszelkie magistratury, jakie są w Rosji, tu znajdują się. Biskup na czele
Duchowieństwa; kupców bardzo wiele, lecz towary ordynaryjne którymi handlują: mydło,
żelastwa, różne galanteryje, płócienka, łoje i ubiory dla tamecznych różnych
mieszkańców. Najwięcej przebywa tam narodów tatarskich, Moskali i wielu poosadzanych
na zsyłkę.




Wszystkie ulice mają
mosty, a domy drewniane stoją na bardzo wysokich palach, dla tego, że dwie rzeki ogromne
Toboła i Irtysz koło samego miasta płyną. Za wezbraniem wody wszystkie ulice
zalewają, i domy najbliższe znoszą. W okolicach Tobolska zamieszkały narody różnych
Tatarów, którzy uprawiają ziemię, żyta mało sieją, najwięcej jarzyny. Frukta tu
żadne nie rodzą się dla zimna wielkiego. W tym mieście mieszka także wiele osób
dystyngowanych z familiami, którzy wygnani są raz na zawsze. Nie zostają atoli pod
żadną strażą: niektórzy są obróceni do robót, inni zaś siedzą zamknięci pod
sekretem, o których tylko wie Gubernator i komendant.




Ci tedy są
najnieszczęśliwsi, bo nie widzą światłą dziennego, ani towarzystwa ludzi. Im dalej w
głąb Syberii, tym większa subordynacja i kary dla występców. Komendanci tam są
bożkami, bo w ich ręku życie bez dalsze apelacji. Obywateli zaś żadnych nie ma, tylko
sama horda, ciemni Moskale i niewolnicy.




Przez wiele bardzo koloni jechałem do Kazania: zaludnione są niewolnikami posłanymi na zsyłkę. Dotąd
jeszcze zostają ślady Puhaczewa; na każdym albowiem miejscu widać
stosy armat żelaznych i różnego rynsztunku
wojennego. Wszystek lud tameczny był za nim. Gdyby się był potrafił dostać do Moskwy, Państwo Rosyjskie
byłoby zachwiane; ale zdradzony w końcu od swoich faworytów, został wydany Jenerałowi
Michelsonowi. Wiele on bardzo szlachty i Panów okrutną śmiercią pomordował. Przeszło
trzykroć sto tysięcy
miał ze sobą różnego tłumu, i to za nim jak obłok sunęło się, a miasta i zamki
poddawały się wnosząc mu wszystkie skarby. Księża z monstrancjami wszędzie go
witali, przyznając go za Piotra II, chociaż był tylko Kozakiem.




Blisko Kazanu znajdują
się fabryki miedziane i żelazne, z których naczynia najwyborniejsze żelazo najlepsze
po całej Rosji rozchodzi się.




Najznaczniejsza kolonia ponad rzeką Wołgą jest Wasilow Ostrow, którędy przejeżdżałem i dwa dni bawiłem.
Składa się ona z kilku set domów bardzo porządnych. Mieszkańcy tameczni są dość bogaci. Kolonia ta należała do
Carewicza Gruzinów, który sam w tym miejscu mieszkał, mając najpyszniejsze pałace i
najgustowniejsze ogrody. Było to niegdyś państwo oddzielne, ale Moskwa je podbiła i
familię znaczną wytępiła.




Ten ostatni szczątek
siedzi w domu; nie był w służbie wojskowej, bo trochę ułomny. Żyje prawie po
królewsku, ludzi trzyma mnóstwo koło siebie i poddani jego bardzo są szczęśliwi.




Gdy nocowałem w tej
koloni, nazajutrz przyszedł Marszałek dworu prosząc mnie na obiad. Poszedłem w porze
zwyczajnej, gdzie zastałem gospodarza bardzo grzecznego i uprzejmego dla mnie; kobiet
bardzo wiele pięknych i w najpierwszym guście ubranych; stół bardzo pyszny w
dekoracjach; fruktów najprzedniejszych mnóstwo; wina najwyborniejsze i co tylko w
najpierwszym domu znaleźć się może. Przepędziłem u niego prawie dzień cały opowiadając mu o moim
wojażu i mapę moją prezentowałem, o którą prosił aby u niego dla przepatrzenia
została do dnia następnego. Pożegnawszy się z nim, odszedłem. Nazajutrz odesłał mi
mapę i przysłał wielką krabę różnych żywności i wina. Tak zaopatrzony, ruszyłem
w dalszą podróż do Moskwy. Książe ten Gruzinów na przejazd Pawła kazał zrobić most kosztowny na dwie mile, którym Paweł nie chciał jechać nie będąc kontent z osoby.



 

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • teen-mushing.xlx.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Lemur zaprasza