ďťż

pułapka

Lemur zaprasza

Andrzej BrodziakPułapka -jak się z niej wydostać?  

 

Książka
nosiła poprzednio tytuł "Osobisty
kosmos"



Fragmenty niniejszego
tekstu były wygłoszone na konferencji zorganizowanej z okazji
przyjazdu do Polski dr-a Carla Simontona- twórcy
tzw.psychoonkologii.
                 
                                                                                   Motto
I : Pogoda ducha, entuzjazm, chęć działania  "tu i teraz"
zależy od posiadania:
                           1)
atrakcyjnej wizji wikłającej nas samych  w sprawy ostateczne  (2)
własnego oszacowania wiarygodności tej wizji

 
I.
WSTĘP
  Tekst wykładu
wygłoszonego na konferencji zorganizowanej z okazji przyjazdu do Polski dr Carla
O. Simontona wraz z współpracownikami dr Mariuszem Wirgą oraz dr Jeanne
Achtenberg i dr Melindą Maxfield.
  Mój wykład
rozpoczyna opowieść o poważnej, dziwnej chorobie jaką przebyłem przed 20 laty.
Moje wyzdrowienie nastąpiło wtedy gdy zrozumiałem istotę swojego toksycznego
dylematu psychologicznego.
  Od tego czasu nikt
nie jest w stanie wybić mi z głowy takiej oto prawdy:
               Spokój
umysłu, pogoda ducha, radość i satysfakcja sprzyjają zdrowiu. Upokorzenie,
odebrana wolność,
         odebrana  nadzieja,
  brak akceptacji , ukrywana rozpacz, samotność, skrywany gniew i
nienawiść, poczucie          winy,
zniechęcenie,  stan rezygnacji, przewlekłe przygnębienie sprzyjają
chorobie.
  Gdyby chcieć to
uwzględniać jednak w praktyce lekarskiej to pojawi się natychmiast problem
a skąd tyle na świecie upokorzenia, odebranej wolności, odebranej
nadzieji, odebranej godności i w następstwie ukrywanej rozpaczy, samotności,
skrywanego gniewu i nienawiści, poczucia winy i
przygnębienia.
  Podam od razu
propozycje mojej odpowiedzi na to pytanie. Można to ująć krótko i
dosadnie:
                         dlatego,
że większość ludzi, stopniowo,
                            zwolna,
ale konsekwentnie
                                sama,
czasami korzystając z pomocy innych,
                                      umieściła
siebie w "klatce"
                                            albo
została spętana
                                                albo
pozwoliła się spętać
                                                     i
wsadzić do "klatki"
Jaka jest kontrukcja
"klatki" jest istotne !!!
  Aby uznać że tak
się często dzieje wystarczy uprzytomnić sobie jaki jest stan ducha
charakterystyczny dla małego dziecka wyrastającego w kochającej rodzinie.
Kochającej to oznacza takiej, która nie zastosowała trzech najbardziej
toksycznych błędów polegających na "omotaniu", "odrzuceniu", "braku dawania
przykładu".
  Przypomnijmy
dziecko takie ma: poczucie niewinności, poczucie wszechmocy, jest radosne,
wszystko go zadziwia, intryguje, przyszłość i świat wydaje mu się pełen
tajemnic. Za węgłem następnego dnia skrywa się intrygująca przygoda. Nie ma ono
wątpliwości co do swojej wartości, nabliżsi go kochają, a on czy ona potrafi się
przytulić do nich, potrafi też odparować śmiało na krytyczną uwagę, głośno mówić
co sobie akurat myśli.
  Przytulić się
"śmiało, stanowczo i bez lęku", odparować rodzicom i śmiało, bez zawstydzenia z
ufnością mówić to co akurat chcą powiedzieć, to oznacza mieć możność bycia w
relacji intymnej z innymi ludzmi.
Intymność to:

(1) Możność powiedzenia tego
co akurat chcemy powiedzieć, bez zawstydzenia, śmiało, stanowczo, bez lęku.

(2) Chęć i możność
"przytulenia się" (pełnego kontaktu fizycznego)   -"ilość
i jakość"
(3) Możność intymności
zależy także od partnera (bliskiej osoby).
(4) Intymność "dla
większości ludzi"
     (a) bądź z wewnętrznych,
endogennych, 'psychologicznych' przyczyn
     (b) bądź ze względu na
"charakter" partnera (rodzica)  -jest niedostępna (jest niemożliwa)
!
   Eric
Berne w swojej przełomowej dla psychologii książce pt. "W co grają ludzie",
ku zdumieniu całego świata prosto i brutalnie napisał: PONIEWAŻ DLA WIEKSZOŚCI
LUDZI INTYMNOŚĆ Z PRZYCZYN PSYCHOLOGICZNYCH JEST NIEDOSTĘPNA WIĘC nie ma innego
wyjścia: ... aby być w jakimś jednak kontakcie ze światem ludzie stosują gry,
gdyż lepszy jest "kopniak w goleń" niż brak jakichkolwiek bodźców.

Eric Berne jak wiadomo wśród
tzw. GIER ŻYCIOWYCH wymienił następujące sposoby na życie :
       1. Alkoholik

       2. Dłużnik

       3. Kopnij mnie

       4. Teraz cię mam ty
sukinsynu
      5. Patrz, co przez ciebie
zrobiłem
Wśród tzw. gier małżeńskich
Eric Berne wymienia np, takie sposoby układania pożycia z partnerem jak:

      1. Kozi Róg

      2. Sąd
      3. Oziębła kobieta

     4. Udręczona
     5. Gdyby nie Ty

     6. Patrz jak się
starałem.
    Wyznaczniki kondycji psychicznej
współczesnego człowieka da się zobrazować więc przy pomocy następującego
schematu (rysunek nr 1):
                                   
            
    Wiele
osób jest więc w sytuacji takiej iż:
  (1) doznały we
wczesnym dzieciństwie, w sposób niezamierzony
       (a) syndromu odrzucenia
lub
       (b) syndromu omotania,

       (c) bądź nie przekazano
im pewnego rodzaju "rozkładu jazdy" - schematu porząd-kującego - który w sposób
           "nieurazowy"
może być wdrożony tylko przez dawanie przykładu (aby nauczyć co to znaczy
miłość, co to znaczy
           kochać trzeba
pokazywać 'jak kochamy kogoś', aby nauczyć tolerancji, odwagi cywilnej,
niezależ-ności myślenia -
           także trzeba
to pokazać).
  (2) Większość z nas
była w rygorystycznej szkole, która nie umiała wzbudzić ciekawości i wpajała na
rozmaitych lekcjach         jedną z
dwóch 'przesolonych' wizji filozoficznych, tzn. przekazów o grzechu pierwotnym,
złej, gorszącej, ułomnej naturze
        człowieka, o zapowiedziach
surowego osądu, kary, ewentualnie także np. przez "potępienie wiekuiste".

  Owe pierwsze lata
szkoły kiedy to wykładane i wdrażane są na ogół obydwie 'przesolone' wizje
filozoficzne - to okres wszczepiania paralizującego wirusa mentalnego.

  Toteż większość
osób w późniejszym życiu pozostaje już zastraszona, skonfundowana,
sparalizowana, w stanie zwątpienia. Jest manipulowana przez różne obiegowe lęki.

  Warto więc dobrze
zapamiętać, jaka jest natura tego wirusa. Ten sam schemat powtórzę więc tutaj w
skrócie.
                     ad
(a) Dwa (1,2) najczęstsze zespoły 'przesolenia przeinterpretowania)
filozoficznego
               1.Duchowosci
nie
ma                                                          2.
Spraw "potężnego ducha"  lepiej nie tykać
                                            3.To
my jesteśmy odradzającą się świadomością Wszechświata
  W rezultacie wiele
osób myśli o sobie nienajlepiej. Jak mówiła to Sondra Ray, w umysłach tych osób
jest utrzymywane tzw. osobiste kłamstwo (pesymistyczne
czarnowidztwo).
  Możecie państwo
szybko sprawdzić zresztą na ile wasza własna legenda o sobie
tzw. mit osobisty jest pesymistyczny. Można to uczynić przy pomocy
prostej, a skutecznej techniki.
  Każdy z nas
zapamiętuje życiorys. Każdy z nas może wyczerpująco opowiedzieć o swoim życiu.
Nic dziwnego, że każdy z nas może też spisać tą opowieść. Opowieść ta będzie
krótszym lub dłuższym opowiadaniem, a nawet książką. Po spisaniu takiej książki
trzeba będzie nadać jej tytuł. Trzeba będzie także nadać
tytuły rozdziałom tej książki.
  Owe tytuły mogą
dowodzić, że legenda, mit osobisty jest tragiczny lub perfekcjonistyczno
-utopijny, lub buntowniczo-anarchistyczny.
  Wynik działania
mitu osobistego prowadzi w pobliże jednej z dwóch następujących sytuacji
mentalnych:



 
Nie
powiodło mi się w życiu.
Mój
partner, moja żona nie jest  taka jak
chcę.   
Mam żal,
doznałem krzywd. 
Jestem
nieszczęsliwy, jestem chory
Muszę
robić cały czas, to co wymaga
sytuacja,
to co mi każą.
Wszystko
jest bez sensu.
Odegram
się.
 
 
         Jest fajnie,swiat podoba
mi się
      Podobasz mi się, 
nie mam 
           
zastrzeżeń do siebie do swojego
partnera.
      Wiem po co to
wszystko
Wiem co
będę robił.
                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                      ,
  Jeśli mniemanie o
sobie będzie marne z podejrzliwością będziemy patrzeć na innych. Będziemy
dostrzegać w nich 'swoje' wady (rzutowanie, tzw. projekcje). Z partnerem może
się wtedy nie układać. Swiat wtedy jest postrzegany jako nieprzyjazny, groźny,
chaotyczny, bez sensu.
  Schemat
przedstawiony na rys. 1 może być traktowany więc jednocześnie jako:

1. Plan rozmowy z
terapeutą.
2. Mapę, umożliwiającą
odszukanie "swojego własnego najbardziej toksycznego" dylematu psychologicznego.

3. Plan terapii.

4. Plan, mapę wskazującą na
zakres i cel mojego referatu.
  Otóż na tej własnie
mapie określę teraz szybko, czym będę się zajmował w dalszej części referatu, a
co ominę, pozostawiając to raczej psychologom lub innym lekarzom i innym
terapeutom.
  Tak więc już S.
Freud i cała szkoła psychoanalizy (psychologii dynamicznej) intensywnie zajmuje
się 'fragmentami (2), (3) Ž :
             Matka

                                  --->                      Ja                   
--->
        Partner
            Ojciec     
                                 (2)                                                  (3)
  W największym
skrócie rozważania nad elementem (2) można, moim zdaniem, zreasumować przez
sformułowanie tzw. KOMUNIKATÓW DOBREJ MATKI i KOMUNIKATÓW DOBREGO OJCA. Takie
hasłowe ujęcie tych problemów zaproponował kiedyś Lee
Rosenberg.
                                                   KOMUNIKATY
DOBREJ MATKI
    1.
Chcę Ciebie.
    2.
Kocham Cię.
   3.
Zaopiekuję się Tobą.
   4. Możesz
mi ufać.
   5. Zawsze
będę przy Tobie, nawet po Twojej śmierci.
   6. Kocham
Cię za to kim jesteś, a nie za to co robisz.
   7. Jesteś
dla mnie kimś wyjątkowym.
   8. Kocham
Cię i pozwalam Ci być kimś różnym ode mnie.
   9. Czasem
powiem Ci "nie", ale to dlatego, że Cię kocham.
  10. Moja miłość
uleczy Cię.
  11. Dostrzegam i
słyszę Cię.
  12. Możesz
zaufać swemu głosowi wewnętrznemu.
  13. Nigdy już
nie musisz się bać.
                                                            KOMUNIKATY
DOBREGO OJCA
   1. Kocham
Cię.
   2. Wierzę
w Ciebie. jestem pewien, że dasz sobie radę.
   3. Będę
ustanawiał nakazy i zakazy, i egzekwował je
      ("Musisz chodzić do
szkoły").
   4. Jeśli
upadniesz, pomogę Ci się podnieść.
   5. Jesteś
dla mnie kimś wyjątkowym. Jestem z Ciebie dumny.
   6.
(Dotyczy szczególnie kobiet( jesteś piękna i daję Ci przyzwolenie byś

      realizowała się w życiu
seksualnym.
   7.(Dotyczy
szczególnie mężczyzn) Daję Ci przyzwolenie byś był taki jak ja,

      pozwolenie byś mnie
przerósł i pozwolenie byś do mnie nie dorastał.
  Jung, uczeń Freuda
(drugi najbardziej znany lekarz wszechczasów) wywinął kawał swoim kolegom,
neurologom po fachu i zajął się istotą jaźni (archetypem archetypów) czyli
neurofizjologicznym symbolem Boga.
  Jung, chcąc z jakiś
swoich 'wewnętrznych' powodów ożywić, wskrzesić niejako 'gnostycyzm', czyli:
"wsłuchiwanie się w naturę Boga w nas", mówił o łączności pojedynczego człowieka
ze 'strukturą nadrzędną', strukturą wywoławczą, a więc mówił o
elemencie.
                  Konstruktor
ludzi
           --->               Moja
matka
                                                        (1)
                   Mój
ojciec
  Ja, w swoim
wykładzie, chcę się skupić natomiast na zaznaczonej na rys. nr 1. pętli (4),
tzn. na przyczynach, a potem na środkach zaradczych rozpowszechnionego coraz
bardziej deficytu sensu, który wynika ze "słabego zasilania
spirytualnego" współczesnej epoki i który wiedzie --->do "wzoru
zachowania D".
Według formułowanej tu po raz
pierwszy, a więc "ad hoc" definicji: "DEFICYT SENSU" polega na tym, że:
-->"pewien człowiek (1) nie pojmuje (nie rozumie, nie dostrzega) sensu
swojego istnienia i wskutek tego (2) chłonie "ze świata", selektywnie, głównie
"informacje toksyczne", (3) co w rezultacie musi prowadzic do (a) niskiej
samooceny, (b) przygnębienia, depresji i własnie skrywanego gniewu, nienawiści,
agresji, wojny, a także, (4) quasi - samobójczego trybu życia, samoagresji i
czasami w następstwie tego (5) nowotworów i choroby wiencowej, czyli "prywatnych
sposobów na samounicestwienie się.
                                                           WZÓR
ZACHOWANIA ''D''
Pewien człowiek jeśli

(1) Nie pojmuje (nie
dostrzega, nie rozumie) sensu swojego istnienia
(2) Chłonie ze świata
'selektywnie' głównie informacje toksyczne
(3) Niska samoocena.
Przygnębienie
(4) Quasi-samobójszy tryb
życia
(5) Czasami choroby jako
sposób na samo-unicestwienie!
                  II.
LECZENIE POPRZEZ KOMPLETOWANIE SCENARIUSZA DZIAŁAŃ
WŁASNYCH
                        Motto
II :
                                (1)
Jesteś "dzieckiem kosmosu", potrzebnym aby ulepić nowy świat

                                (2)
Musisz znowu znaleźć swoje "lustro"
  W swoim wykładzie
chcę więc wykazać, że warunkiem wstępnym skutecznego leczenia chorób trapiących
wielu ludzi jest:
(1) Pogruchotanej klatki, murów
i bramy więzienia, w którym pacjent został uwięziony. Dowodem, iż ltoś
rzeczywiście "siedzi w klatce" jest to, że nie widać po nim tego co nazwałem
wyżej wzorcem zachowania dziecka.
(2) Ktoś kto wyszedł z
więzienia ( tak jak przedstawia to wiele filmów kryminalnych) na ogół nie wie co
robić dalej. Dlatego trzeba koniecznie powiedzieć: -->Jak w kroku następnym
utworzyć ową widoczną na rys. nr 1 pętlę sprzężenia zwrotnego (4) między 'samym
sobą' a 'przyjazną inteligencją nadrzędną', która nas wytworzyła i
która niezbędnie nas potrzebuje, aby się odrodzić. Jest to więc
istotą IIgo etapu leczenia.
DWA ETAPY I CELE LECZENIA
POPRZEZ KOMPLETOWANIE SCENARIUSZA DZIAŁAŃ WŁASNYCH
I. Najpierw trzeba
"pogruchotać klatkę", "rozwalić mury więzienia"
       (wskaźnik -->
powrót "wzoru dziecka")
II. Utworzyć wizję i
scenariusz działań --> sprzężenie zwrotne z przyjazną

       inteligencją
nadrzędną, która nas wytworzyła i która niezbędnie nas potrzebuje, aby się
odrodzić.
  Rozwalić owe
więzienie to innymi słowy przywrócić WZORZEC ZACHOWANIA DZIECKA.

  Dokładniej mówiąc
chodzi jednak o przywrócenie Wzorca Zachowania Dziecka:
  (1) ale nie
nieznośnego, rozbrykanego, teroryzującego wszystkich wokół,swą nieokiełznaną
swawolą,
  (2) ani takiego
dziecka, które zostało wytresowane musztrą i uporządkowane, tak aby było
'grzeczne' i przestrzegało rozległego zestawu zasad właściwych!, ale takiego,
które
  (3) zostało
ukierunkowane (ów rozkład jazdy) przez przykład, przez obserwowanie pewnego
specyficznego
        WZORCA  OSOBOWOŚCI.
     Twierdzę, że obydwa cele można
osiągnąć przez utworzenie pewnego scenariusza fantazmatu i przekazanie go
tak    skuteczne, aby zaczął on kierować dalszym
życiem.
     Najpierw spróbuję wysłowić na czym
ten scenariusz polega, a potem co ten scenariusz ma sprawić.

     Po pierwsze, scenariusz wynika z
mojego spostrzeżenia że owe WIĘZIENIE bierze się z kierowania się w życiu
jednym z dwóch najczęstszych zespołów 'przesolenia', "przeinterpretowania
filozoficznego". Jeden z nich sprowadza się do konkluzji "DUCHOWOŚCI NIE
MA", drugi do konkuzji "SPRAW DYKTOWANYCH PRZEZ WIELKIEGO DUCHA"
lepiej nie tykać. W szczegółach przedstawia to tabela nr 1 (wyżej).

     Drugie moje ważne spostrzeżenie
dotyczy już raczej etapu II-go. Sprowadza się ono do stwierdzenia, że pogoda
ducha, entuzjazm, chęć działania tu i teraz zależy od posiadania

     (1) atrakcyjnej wizji, wikłający
nas samych w sprawy ostateczne,
     (2) własnego oszacowania
wiarygodności tej wizji i teorii (vide motto I.),
     Scenariusz fantazmatu uwzględnia te
spostrzeżenia. Aby jednak te spostrzeżenie wykorzystać
trzeba:
      *(a) ZMIENIĆ WYOBRAŻENIE,
POPRAWIĆ TEORIĘ O SWOIM POCHODZENIU, SPOSOBIE POJAWIENIA
             SIĘ
TU, konkretnie, powiedzmy na tej planecie, powiedzmy w auli UW na Krakowskim
Przedmieściu, "Hasłowo",
             mnemotechnicznie
ową poprawkę, można wyrazić słowami: "JESTEŚ ZLEPKIEM (DZIECKIEM) KOSMICZNYM"
             
(różne fragmenty Twojego ciała i ducha pochodzą z różnych punktów
czasoprzestrzeni) POTRZEBNYM, ABY
             
ULEPIĆ NOWY ŚWIAT.
     Zasadność tej nowej, poprawionej
treorii wyjaśnia rozdział mojej książki pt. "Gwiazdy i Ty" pt. "NARODZINY
CZŁOWIEKA JAKO ZAKOŃCZENIE TELETRANSMISJI W PAŚMIE (POZA) ELEKTROMAGNETYCZNYM".
--> Dzisiaj powiedziałbym raczej, zogniskowanej teletransmisji, z
kilku różnych odległych punktów czasoprzestrzeni.
     W
wyniku tej poprawionej teorii można, jak sądzę:
* (1) WYJAŚNIĆ SOBIE - KIM
JESTEŚ
* (2) SPRAWIć ABY TO - KIM
JESTEŚ BYŁO DLA CIEBIE NIEZWYKLE WAŻNE
* (3) ABY TO CO ROBISZ MIAŁO
DLA ŚWIATA, W TWOICH OCZACH - DUŻE ZNACZENIE
     Z
owej poprawionej teorii o swoim pochodzeniu wynika mówiąc teraz w największym
skrócie, że KAŻDY Z NAS POCHODZI Z INNYCH STRON ŚWIATA. To akurat nie jest żadna
fantazja, lecz po prostu fakt. Przekonywujnącym argumentem jest
niezwykle skuteczna typologia charakterów zwana Enneagramem (vide tysunek nr 2).
(Owa niezwykła skuteczność nie jest uznawana przez wszystkich psychologów o czym
wiem, ale w moim otoczeniu osobistym, oraz w praktyce mojego gabinetu system się
sprawdza). O systemie Enneagram trzeba by mówić godzinami, ale tutaj teraz
powiem w sposób prowokujący i mnemotechniczny: --> tu na Ziemi można spotkać
9 rodzaji ludzi (ras mentalnych) i 3 rodzaje kultur. Historia i sytuacja
społeczno-polityczna wykazuje, że tu na naszej Planecie zachodzi stale dysputa,
a czasami i walka między przedstawicielami trzech różnych 'kultur
mentalnych':
     (1)
Tragiczno-romantyczno-perfekcjonistyczna wymagająca wielu dawców.

     (2)
Sokratejsko-epikurejsko-dyktatorska (władcza) w stylu antycznym, dość zbliżonym
do różnych reżimów w
             stylu
materialistyczno-dyktatorskim.
     (3) Trójkąt sceptyków,
adwokatów diabła i manipulujących, oszukujących ludzi czynu, działających w
stylu             
masońskim.
                                     
                      
     A
więc rzeczywiście jesteś zlepkiem kosmicznym potrzebnym po to, aby zlepić nowy
świat. Jeśli uznamy poprawioną teorię o swoim pochodzeniu za pomocną to możemy
utworzyć SCENARIUSZ WYDARZEŃ WŁASNYCH, taki że bez trudu, na zawołanie
będziemy:
     *
(4) ODNOSIĆ WRAŻENIE ŻE - DZISIAJ ZNOWU MAMY ŚWIĘTO
             (Uwaga!
Możność ta zależy od umiejętności pozostawania w relacj intymnej.)

      *(5) NIEMAL STALE (TAKŻE U
SIEBIE W DOMU) CZUĆ SIĘ TAK JAK
             W
TRAKCIE EKSPEDYCJI ( WYCIECZCE ZAGRANICZNEJ, ESKAPADY)
      Etap
I.
      Główna siła potrzebna dla
"pogruchotania klatki"
      * Zmiana wyobrażenia,
poprawienie teorii o swoim pochodzeniu (sposobie pojawienia się  tu
 na Ziemi)
        -->
Zogniskowana teletransmisja z kilku różnych punktów czasoprzestrzeni
!
 
           W
wyniku 'poprawionej teorii o pochodzeniu' można jak sądzę:

           *
(1) WYJAŚNIĆ SOBIE KIM JESTEŚ
           *
(2) SPRAWIĆ ABY TO - KIM JESTEŚ BYŁO DLA CIEBIE NIEZWYKLE WAŻNE

           *
(3) ABY TO CO ROBISZ MIAŁO DLA ŚWIATA, W TWOICH OCZACH DUŻE
ZNACZENIE
          Poprawiona
teoria umożliwia:
            SCENARIUSZ
WYDARZEŃ WŁASNYCH
         
       taki aby bez trudu, na zawołanie

         * (4)
ODNOSIĆ WRAŻENIE ŻE - DZISIAJ ZNOWU MAMY ŚWIĘTO
                  (!
Konieczna jest relacja intymna! )
         * (5)
NIEMAL STALE CZUĆ SIĘ JAK W TRAKCIE EKSPEDYCJI (WYCIECZKI ZAGRANICZNEJ,
                  
ESKAPADY)
                
(! Tylko we współdziałaniu)
       III. SCENARIUSZ
DZIAŁAŃ "TU I TERAZ" ('NA ŻYWO') DLA UCZESTNIKÓW
KONFERENCJI
      Część I. scenariusza
wydarzeń "tu i teraz"!
     Część II-ga scenariusza wydarzeń
"tu i teraz"
    
Wobec upływu czasu scenariusz proponowany dla pewnej realnej konferencji musi
podlegać aktualizacji.
    
Nowy scenariusz udostępnimy wkrótce.
   ...  (1) Pewna osoba może żyć z
partnerem, bądź 'być' obok innej bliskiej osoby, która jest niezwykle podatna na
wpływy geomagnetyczne. Osoby takie przejawiają często poronny lub pełny zespół
częściowy, złożony padaczki skroniowej. Mają one niestety tendencję do napadów
złości, awantur i stałego umniejszania wszystkich osób pozostających pod jej
wpływem. Czynią to zwłaszcza w pewnych 'szczególnych dniach'. Szczegóły fenomenu
przedstawiłem w mojej książce pt.: "Nadchodzi sztorm słoneczny", która jest
dostępna w taki sam sposób i na takich samych prawach, które określono w "części
I - fantazmatu działające na bieżąco"!.
     (2) Dla innych osób wydolność
intelektualna, możność realizacji pewnych wyjątkowych dokonań twórczych, bądź
powiedzmy hasłowo doznania iluminacji zależy od sytuacji geomagnetycznej danego
dnia, tzn. jest 'łatwiejsza' w pewnych 'szczególnych dniach'. Zilustruję to
następującym rysunkiem nr 3, który jest zawarty także w w/w książce pt.:
"Nadchodzi sztorm słoneczny".  
     (c) Dla samopoczucia przydatne są
także:

elementy amatorskiej
astronomii - poznawanej okiem nieuzbrojonym - czyli, mówiąc w skrócie,
wyuczenia się nazw około 22 gwiazdozbiorów, widocznych na naszym północnym
niebie, co wymaga jednak całego roku wysiłku, pracy mentalnej i treningu. Te
właśnie działania przyczynią się do 'znacznej poprawy samopoczucia'.

uznania wpływu "zmian
światła dziennego" i "światła o zmroku i o świcie", czyli zmian kolorytu
światła wraz z tzw. oddziaływaniem 'linii horyzontu' na nastrój i
samopoczucie, a także zdrowie człowieka.
uznania wpływu radioźródeł
gwiezdnych nocnych na samopoczucie człowieka.
     Umiejętności te są opisane z kolei
we wstępie, posłowiu i specjalnym dodatku mojej książki "Gwiazdy i Ty" także
     dostępnej przez polecenie ftp.
     (Uwaga! Krótko mówiąc, osoba, która
czuje się źle, po prostu może żyć w pobliżu człowieka, który stale
umniejsza. Fakt taki wymaga rozważenia na nowo w/w punktów (a), (b) -
(a), (b), ale tym razem względem owej bliskiej osoby, która jest w
pobliżu.
     Aby prócz wytycznych teoretycznych
przytoczyć teraz szczegóły użyteczne praktycznie, musimy się wgłębić teraz w
szczegóły:
                IV.
CZYNNIKI DZIAŁAJACE FANTAZMATOW KTÓRE LECZĄ
     (a) Mózg, szyszynka, podwzgórze,
przysadka jako "fabryka leków"
     Dlaczego fantazmaty, a więc
pewien rodzaj marzenia może leczyć! Odpowiedź na to pytanie można
sformułować także na poziomie biologicznym lub endokrynologicznym. Mózg, a
zwłaszcza podwzgórze wraz z przysadką mózgową jest "fabryką leków", "aptecznym
laboratorium". Gdy oglądamy scenę "mrożącą krew w żyłach", to produkowana jest
adrenalina. Sceny okrutne, gwałtowne powodują wydzielanie mieszaniny
katecholamin i kortykoidów, które mobilizują nasz organizm, który być może jest
tak stymulowany od miesięcy, od lat, wiele razy dziennie w ten sam sposób.

     Każdy z nas potrafi obmyśleć typy
fantazmatów, które spowodują inne jeszcze wzorce, profile czasowe wydzielania
neurohormonów i hormonów. Udowodniono, że fantazje erotyczne zwiększają
wydzielanie estrogenów i testosteronu, a silny stres, poprzez prolaktynę może
zablokować wiele naturalnych funkcji kobiety i mężczyzny.
     Autorka artykułu pt.: "Chemia
miłości - skok w bok, zgodnie z DNA" wydrukowanego w miesięczniku "Medyk" (nr
565/93) stwierdza:
     "... Kochankowie często twierdzą,
że czują się jak porażeni. Nie mylą się. Zgodnie z wynikami badań są oni
rzeczywiście niemal zalani neurohormonami. Skrzyżowanie spojrzeń, dotyk rąk,
zapach wywołuje "powódź", wzbierającą w mózgu i rozszerzającą się wzdłuż nerwów
i naczyń krwionośnych. Wynik jest znany: zaczerwieniona skóra, spocone dłonie,
pogłębiony oddech. Przede wszystkim występuje niezwykła euforia zakochanych ...
wiele wydzielających się wówczas substancji to chemiczni krewniacy amfetaminy.
Należy do nich: dopamina, norepinefryna i szczególnie fenyloetyloamina (PEA).
Cole Porter wiedział w czym rzecz pisząc: 'dostałem od ciebie kopa'..."

     "... Ale podwyższenie poziomu PEA
nie trwa wiecznie. Jest to dodatkowe potwierdzenie krótkiego trwania miłosnej
pasji. Ponadto, tak jak w przypadku amfetaminy narasta przyzwyczajenie organizmu
do PEA. Trzeba więc coraz więcej tej substancji do osiągnięcia szczególnego
stanu euforii miłosnej. Po dwóch latach ciało po prostu nie jest w stanie
wytworzyć potrzebnej ilości PEA. I wbrew zakorzenionej wierze nie pomaga nawet
jedzenie czekoladek..."
     "Wiele romansów trwa jednak dłużej
niż kilka lat. Jaka jest tego przyczyna? Oczywiście ... inny zestaw chemikaliów.
Stała obecność partnera stopniowo nasila w mózgu produkcję endorfin. W
odróżnieniu od piorunujących amfetamin są to łagodzące substancje. Te naturalne
analgetyki dają kochankom poczucie bezpieczeństwa, spokój i ciszę
wewnętrzną...!"
     "... Innym związkiem mającym wpływ
na miłość jest produkowana w przysadce mózgowej oksytocyna ... Oksytocyna
prawdopodobnie nasila również orgazm ..."
     "... gdy jesteśmy porzuceni lub
kochanek umiera - zauważa Helen Fisher, autorka książki pt. "Anatomia miłości",
nie dostajemy naszej dziennej dawki narkotyków ..."
     "... Badacze zauważają kontrast
pomiędzy "gorącą namiętnością" typu amfetaminowego, a bardziej "intymnym
przywiązaniem" wzbudzonym i przedłużanym przez endorfiny ..."

     Estrogeny i testosteron działają
anabolicznie, aktywizująco, a więc korzystnie. No tak! korzystnie, o ile
... nie pomieszać ich z adrenaliną i dużą ilością kortyzolu!

     Właśnie skład, profil produkcji
owej wewnątrzustrojowej fabryki hormonów i leków jest ważny. W mieszaninie tej
mogą dominować niejako "neuropeptydy relaksu i satysfakcji". Osoba spokojna
wewnętrznie, patrząc na majestatyczne, skrzące się w słońcu szczyty Tatr, albo
patrząc w nocy w gwiazdy, stojąc o brzasku na brzegu bezkresnego oceanu, lub
patrząc na słońce zachodzące za lasami jest zapewne na ogół w korzystnej
sytuacji metabolicznej. Zalecenie, aby często wyobrażać sobie takie
krajobrazy, nie jest złe, ale nie jest wystarczające!

       (b) Satysfakcja ze
spełnienia jako ważny mechanizm psycho-neuro-hormonalny
     Człowiek odczuwa satysfakcję gdy
uzyskuje spełnienie w zakresie oczekiwań, które były dla niego ważne!
Wcześniej musi być więc rozziew, niezaspokojona potrzeba!
Satysfakcję odczuwamy nie tylko wtedy gdy zaspakajamy głód,
pragnienie, ale i także gdy łamiemy pewną tajemnicę, uzyskujemy
wolność, zyskujemy autonomię, lub gdy ktoś ważny dla nas zaczyna nas
akceptować, mówi że kocha! Sukces zawodowy, finansowy nie byłby
sukcesem gdyby nikt na to nie patrzył. W istocie chodzi więc o wywarcie wrażenia
na tych ludziach na których nam zależy, tzn. obchodzi nas.

     1. Pomyślność osób najbliższych.

     2. Potwierdzenie własnych
przewidywań przez nadchodzącą przyszłość.
     3. Udział w działaniach
akceptowanej przez nas grupy ludzi.
     4. Satysfakcji może dostarczyć
także zmniejszenie absurdalności i dostrzeżenie sensu.
     Ukryte lub jawne satysfakcje
negatywne, radość z czyjegoś nieszczęścia, z realizacji podświadomych lub
świadomych rozgrywek, zemsty, odegrania się nie są natomiast tym o co nam tutaj
chodzi, gdyż profil neurohormonalny, a nawet odczucia i emocje, nie są wtedy
proste, jasne i korzystne.
     Podsumowując, aby doznawać
satysfakcji, tak aby mogła być mowa o fenomenie szczęścia to: (1) w umyśle muszą
być skonstruowane i zapamiętane wyobrażenia o tym kim chciałoby się być, (2)
musi być ustalony plan działań zmierzających do tego, aby sytuacja mogła się
ziścić, (3) działania z owym planem muszą być podjęte, (4) działania te muszą
być na tyle skuteczne, aby stale zachodził proces "ziszczania się".

     Oglądane lub wyobrażane wschody i
zachody słońca, łąki, lasy, skrzące gwieździste niebo nie będą oddziaływały więc
kojąco i relaksująco, jeśli nie doznajemy jednocześnie satysfakcji, która jak
starałem się to wykazać, zależy od działań własnych lub jeśli
percepcję zamazuje ciążący na nas nierozwiązany dylemat życiowy.

     (c)  Najczęstszy, główny,
toksyczny dylemat psychologiczny
     Czy w takim razie fantazjowanie
może pomóc także w pokonywaniu owych nękających dylematów. Aby próbować
odpowiedzieć na to pytanie trzeba się zastanowić czego dotyczą takie dylematy.

     Istotne, często nierozwiązane,
nękające sprawy dotyczą, jak się wydaje, relacji do innych osób płci przeciwnej.

     Głównym dylematem wizualizacji i
fantazmatów które leczą jest właśnie sprawa samopoczucia w trakcie erotycznych
relacji z realnymi partnerami jak i także samopoczucia w trakcie fantazjowania
na te tematy.
     Otóż żyjemy w kulturze, w której
lansowane są surowe zakazy obyczajowe i zasadnicze teksty przysięgi małżeńskiej,
które domagają się wierności i wyłączności. Z drugiej strony jakieś tajemne siły
podświadomie sprawiają, że seks wyziera z większości okładek czasopism, treści
filmów i powieści. Więcej, trzeba tu przypomnieć, że po zakupieniu odbiornika
telewizji satelitarnej i odpowiednich dekoderów dostępne są stale tzw. filmy
erotyczne nadawane przez wiele konkurujących ze sobą stacji. Te same treści są
dostępne także poprzez wiele adresów Internetowych.
     Cywilizacja nasza w sferze erotyzmu
jest więc schizoidalna. Sprawia to, że bardzo często fizyczne relacje pomiędzy
partnerami toczą się w atmosferze duchowej poważnego "przestępstwa etycznego",
bądź przynajmniej przekroczenia "obowiązujących norm", tego co powinno się robić
i myśleć. Większość fantazji erotycznych ma więc tym bardziej charakter
"zgrzeszenia myślą".
     Jeśli rozpatrzeć stan
neurofizjologiczny osób w takim stanie ducha, to da się uzasadnić, że profil
neurohormonalny jest u nich zły, od strony zdrowotnej jest wręcz szkodliwy.

     Międzykulturowe analizy, które
starają się oszacować nasilenie tej sprzeczności w poglądach na erotyzm i
zestawić nasilenie tego rozziewu z tzw. przeciętnym trwaniem życia, wydają się
wskazywać na to, iż nieskuteczność tej 'kwadratury koła' prowadzi do
upośledzenia zdrowia i skrócenia przeciętnego trwania życia.

     Proponowanie możliwych rozwiązań
egzystencjalnych i filozoficznych tej sprzeczności jest więc tak ważne jak
rozmyślania nad możnością zapobiegania wojnom pomiędzy innowiercami,
zapobiegania wojnie nuklearnej, chorobie AIDS, czy też zatruciu środowiska.
Wbrew pozorom wmontowana w kulturę sprzeczność w zapatrywaniach na erotyzm jest
problemem tej samej rangi, a więc problemem "żyć albo nie żyć".

     Sądzę więc, że trzeba poszukiwać
opcji filozoficznych, które zdejmowały by odium przestępstwa z większości
naszych fantazji i wielu, wielu działań. Jest to związane z koniecznością
porównania realnego, przeciętnego znaczenia słowa kocham, wypowiadanego przez
kobietę i przez mężczyznę, co więcej przez kobiety i mężczyzn spod różnych
znaków Enneagramicznych, które jak wiadomo da się po części utożsamić z
typologią charakterów wg znaków Zodiakalnych.
     Trzeba zdawać sobie również
sprawę,że każda propozycja rozwiązania poważnego dylematu, a więc również tego
dylematu, będzie sformułowana zawsze z pozycji autora konceptu, tzn. z pozycji
mężczyzny lub kobiety, co więcej z pozycji kobiety "PERFEKCJONISTY", kobiety o
nastawieniu TRAGICZNO-ROMANTYCZNYM, lub "DAWCY", albo np. mężczyzny "PERFORMERA"
(CZŁOWIEKA CZYNU, "BOSS'A), lub jeszcze innego znaku Enneagramicznego lub
Zodiakalnego.
     O
ile odmienności charakterów wg Enneagramu są jeszcze mało znane (jakkolwiek
zawierają wielowiekowe mądrości o naturze ludzkiej) to typy charakterów wg
znaków Zodiaku, dzieki działającemu przez wieko, przedchrześcijańskiemu
potężnemu kultowi Bogini Matki Artemidy (vide: Efez), zna niemal każdy.

     Wielu czytelników przyzna więc, że
sposób widzenia ważnych problemów tego świata jest inny w oczach osób spod znaku
Strzelca, Panny, Lwa czy też Barana lub Skorpiona.
     Innej drogi niż negocjacje pomiędzy
osobami "spod różnych gwiazd" po prostu nie ma.
      (d) Czy powieści, filmy
mogą posłużyć jako scenariusze fantazmatów leczących?
     Nasuwa się pytanie: Czy tysiące
powieści, poematów, filmów może posłużyć nam jako scenariusze fantazmatów
leczących?
     Oddziaływanie czytanej powieści na
stan ducha i sytuację metaboliczną zazwyczaj nie jest znaczne, gdyż większość
czytelników "nie bierze jej niejako do siebie". Tylko nieliczne osoby potrafią
utożsamiać się wyobrażeniowo z którymś z bohaterów i roztaczane wizje przeżywać
tak intensywnie, aby spocić się, mieć przyspieszony puls lub trząść się ze
strachu. Część osób ma uprzedzenia do tzw. historyjek nieprawdziwych,
nierzeczywistych. Jeśli akcja toczy się "za górami za lasami" to oznacza, że
"nie ma mnie tam". Stąd zapewne uprzedzenie tak wielu osób do literatury
science-fiction, która wydaje się opowiadać o świecie nie naszym. Wielu z nas
nie uwzględnia, że literaturę s-f, lepszą czy gorszą, pisał pewien konkretny
człowiek, a on zawsze do naszego świata należy i jest ciekawe co nim kierowało,
aby snuć taką a nie inną wizję. Wielu przeciwników s-f czyta jednak czasami
neognostyckie pisma, takie jak "Nie z Tej Ziemi", "Nieznany Świat", czy też
podobne do nich duchowo książki Roberta Charroux, Ericha von Dänikena lub
Roberta Temple, czy też Johannes'a Fiebaga.
     Zwolennicy
paleoastronautyki nie zdołali swoich hipotez udowodnić. Ich tezy są
często ośmieszane. Najogólniej mówiąc nie są one traktowane poważnie. Sądzę
jednak, że z trzech powodów hipotezom tym warto się przypatrzeć!
Po pierwsze, proszę zauważyć że hipoteza Danikena wciąga nas
samych w akcję, stwierdza ona bowiem, że ok. 10 tysięcy lat temu na Ziemię
przybyli, zapewne nie po raz pierwszy, przedstawiciele "wysoko rozwiniętej
cywilizacji", po to aby na "wybranej" grupie istot zamieszkujących Ziemię
dokonać "poprawki genetycznej", takiej aby ich potomkowie posiedli cechy
właściwe współczesnym ludziom. Według Danikena owi przybysze byli znacznego
wzrostu (patrz Stary Testament, księga Genesis, wiersz 6,4). Czasami kłócili się
między sobą, mieli rozbieżne interesy, nową generację osoboników trzymali
początkowo w odosobnieniu, zakazując im krzyżowania się z "neandertalczykami".
Sami wchodzili jednak w koligacje z nową generacją ludzi, mieli z nimi dzieci,
które zostały na Ziemi, sami zaś wkrótce odlecieli".
     Jeśli hipotezę potraktować poważnie
i uznać za uzasadnioną, to wtedy spojrzymy na siebie inaczej. Można postrzegać
wtedy siebie jako potomka przybyszy z gwiazd, jako "dzieci
bogów".
     To jest właśnie dobry przykład na
podnoszący na duchu fantazmat!! Zmienia on bowiem sposób i perspektywę, punkt
patrzenia na siebie. Däniken przyczynił się więc do poprawy aktualnego stanu
ducha na tej planecie.
     Drugi powód
rozpatrzenia oddziaływania hipotezy paleoastronautycznej to konieczność
zestawienia jej nie tylko z opowieściami Starego Testamentu, do których one się
odwołują, ale i także z pozornie odrębnymi tezami neognostycznymi, które były
lansowane przez C.G. Junga.
Jeśli porównać "poczynania"
Ericha von Danikena, albo przynajmniej rezultaty jego pisarstwa, które
sprowadzają się do tezy:
                                     "wszyscy
jesteśmy dziećmi bogów"
z przesłaniem dzieł Carla
Gustawa Junga o jaźni to okazuje się, że mówili oni mniej więcej to
samo. Carl Gustaw Jung upodobał bowiem sobie i cytował wiele razy zdanie
napisane przez Św. Jana (J 10.34)
     34. Czyż w zakonie waszym nie jest
napisane: Ja rzekłem: "BOGAMI JESTEŚCIE"
     Jak wiadomo zdanie to właśnie wg
Św. Jana wywodzi się ze Starego Testamentu gdzie jest napisane (Ps 82, 6) iż:

                                       "Rzekłem:
Wyście bogami
                                        I
wy wszyscy jesteście synami Najwyższego"
     (vide str 37 przedmowy Jerzego
Prokopiuka do dzieł C.G. Junga, wydanych w Polsce pt.: "Rebis, czyli kamień
filozofów", Warszawa, PWN, 1989).
     Tezy Ericha von Dänikena i Carla
Gustawa Junga są, jak twierdzę, przykładami na scenariusze które są
dyskusyjne i niesprawdzalne, ale niewątpliwie są podnoszące
na duchu.
     Trzeci powód
poważnego rozpatrywania tez paleoastronautycznych to postać Melchizedeka
(Rdz 14,17-20; Ps 110,4; Hr 7, 3-21). Aby wyjaśnić jednak związki pomiędzy
postacią a odwiecznymi źródłami życia, trzeba byłoby zagłębić się w szczegóły
omawiane niżej w rozdziale V - Krok 6 (P).
       (e) Działania
poprzez wytwarzanie atmosfery typu "Dzisiaj znowu mamy
święto"
     Fantazmat leczący powinien
sprawiać, że wszystko co się toczy dookoła nas ma odświętny, niezwykły,
wyjątkowy charakter. Osoby w takim "odświętnym stanie" prezentuje
Jonathan Carroll w jednej ze swoich powieści.
     "Najwyraźniej uważał się za diablo
szczęśliwego faceta, którego wrzucono w fascynujący, nielogiczny świat tylko po
to, by mógł się dobrze rozejrzeć dookoła, z rękami w kieszeniach i cichym
gwizdem zdziwienia ulatującym z warg. Lata temu, kiedy spotkałam go po raz
pierwszy, uznałam jego "postawę" za naiwność, ale nie miałam racji. To był
zdrowy, wspaniale niewinny zmysł cudowności. Życie dla niego było cudowne - albo
przynajmniej pełne cudów. Spoglądał na składowisko złomu i dreszczem przejmowało
go magiczne bogactwo kolorów. Kiedy szturchał mnie, żebym też spojrzała,
widziałam tylko składowisko złomu, ani ładne, ani brzydkie, po prostu
składowisko".
     Rozważmy bliżej powyższy tekst,
dlaczego bohater Jonathana jest "diablo szczęśliwy". Odpowiedź jest w tym samym
zdaniu. Otóż "wrzucono go ... tylko po to, by mógł się dobrze rozejrzeć", i
dalej "... z ... cichym gwizdem zdziwienia życie było ... pełne cudów".

     Otóż właśnie, aby mieć wrażenie, iż
"znowu mamy święto" trzeba wstrzymać swoje zwykłe zajęcia, zawiesić je, a na
świat patrzeć tak jak byśmy byli na wycieczce zagranicznej w egzotycznym kraju.
Recepta na święto jest więc prosta: wstrzymać czasowo mozolne działania i
wyjechać na wycieczkę. Jeśli jednak nie można akurat wyjechać to można poczuć
się "wrzuconym tylko po to, aby móc się dobrze rozejrzeć", a więc trzeba
założyć, że skąś przybyłem, "że ja nie pochodzę stąd", najlepiej założyć więc,
że pochodzę z "innej planety", albo lepiej jeszcze z "innej galaktyki", gdzie
obowiązują całkiem inne motywy działań, inne zasady towarzyskie.

     Oczywiście fantazmat jest skuteczny
jeśli oddziaływuje długotrwale, a działa tylko wtedy gdy skonstruowany jest
przekonywująco.
     Argumentację dobrze jest więc umieć
uzupełniać poprzez formy o większej sile artystycznego wyrazu, tzn. przez
zapoznanie się z kilkoma wybranymi filmami i powieściami (vide film wg powieści
"Kontakt" Carla Sagana lub filmy: "Amadeusz" Milosa Formana i "Milenium" w
reżyserii Johna Carpentera - Warner Bros, 1989).
     Celem scenariusza fantazmatu jest
jednak ułatwienie realizacji niejako "własnego filmu" co wymaga spojrzenia na
świat w sposób "osobisty" tak aby nie dać się wciągnąć w obce, cudze
scenariusze, a raczej aby budować własny scenariusz według ogólnej zasady:

     "Ja jestem z pod jasnej gwiazdy ...
przybyłem stamtąd, patrzę na was, ale wiem swoje i wiem co ja sam mam tu
zdziałać i właśnie zabieram się za ułożenie planu mojej
akcji".
     V. SZCZEGOŁOWY OPIS METODY
POLEGAJACEJ NA: "SKONSTRUO-WANIU SCENARIUSZA
          WYDARZEŃ, KTÓRY
ROZWIJA I LECZY"
     Metoda sprowadza się do
zaproponowania praktycznych, szczegółowych narzędzi - tworzących ową, wspomnianą
wyżej, pętlę łączącą "cel życia pewnej osoby, każdego z nas z
celami inteligencji nadrzędnej.
     Metoda wynika ze spostrzeżenia, że
samopoczucie i działania ludzi teraz zależą od obrazu (wyobrażenia)
Inteligencji, która go stworzyła (powołała) i oszacowania prawdopodobieństwa, że
ten własnie obraz jest prawdziwy.
     W
miarę przedstawiania owych "praktycznych, szczegółowych narzędzi" okaże się, że
konieczne jest przyjęcie pewnych konkretnych opcji filozoficznych.

     Pierwsze kroki "konstruowania owej
pętli", jak sądzę, będą przekonywujące bez tych, dość trudnych, rozważań
filozoficznych, które chwilowo odłożymy na później.
       Krok "1" (T)

     Wydaje się, że warto, że należy
rozważyć i ewentualnie poszerzyć rozmiary osobistego świata (kosmosu) naszego
pacjenta, klienta (każdego człowieka któremu udzielamy naszych rad).

     #** Proszę bowiem zauważyć, że
można ustanowić koncept tzw. "osobistego kosmosu pewnego
człowieka". Jest to ta część świata, którą pewien człowiek spostrzega,
doświadcza, którą niejako uwzględnia.
     Jak wspomniałem, w czasach
Babilonii, starożytnego Egiptu często, z reguły niemal, w skład owego
"osobistego kosmosu żyjących wówczas ludzi" wchodziły gwiazdy i inne "światła
nocne" a więc pewien element wspólny dla wielu ówczesnych ludzi.

     Obecnie w skład owych "osobistych
kosmosów" wchodzą głównie przedmioty wytworzone przez ludzi, tzn. domy,
samochody, wnętrza mieszkań, rozmaite meble i coraz więcej, coraz bardziej
czasochłonnych gadget'ów. W skład przeżywanych treści wchodzą rozliczne rozmowy
rytualne i analityczne oraz treść abstrakcyjnych "historyjek", przekazywanych na
piśmie lub przy pomocy obrazów, filmów, telewizji, środków multimedialnych.
Niemal nikt już nie patrzy w gwiazdy. Mimo posiadania samochodów, ilość ludzi
spacerujących po łąkach i lasach jest mała.
     "Kosmosy osobiste współczesnie
żyjących nam ludzi" zawierają głównie przedmioty wytworzone
sztucznie.
     Warto się zastanowić więc, czy dana
osoba posiada w swoim umyśle "neuronalny wzorzec DUCHA WSZECHŚWIATA, DUCHA
KOSMOSU".
     Cóż z tego? Otóż różnica jest
wielka! Odcięcie się od wielkiego świata, od wielkiego kosmosu uniemożliwia
odbiór płynącego stamtąd przesłania, dotyczącego owego Ducha Wszechświata, ducha
wzbudzającego opytmizm, podziw dla ogromu Wszechświata, jego mistycznej,
skomplikowanej i zbornej konstrukcji, co nadaje także sens każdemu z nas.

     Proszę zauważyć, że odebranie tego
przesłania jest możliwe dopiero późnym wieczorem, a więc w porze dnia
przeznaczonej w sposób naturalny na odpoczynek i kontemplację.

     O
ile bowiem dla działań praktycznych przydatne jest dzienne światło słoneczne, to
ciemności, rozświetlone jedynie nikłymi światłami gwiazd sprzyjają zadumie nad
owymi, widocznymi właśnie w nocy, bezkresnymi przestrzeniami, światłami
docierającymi z odległości rzędu miliarda lat świetlnych.
     Wydaje mi się zresztą, że tego
rodzaju kontemplacje działają niejako automatycznie, zwłaszcza gdy są
praktykowane od dzieciństwa. Wiązki promieniowania o róźnych właściwościach,
odbierane z różnych kierunków, o różnych porach roku wysterowują zapewne w
naszym mózgu strukturę neuronalną podobną do struktury odpowiedzialnej za
percepcję powiedzmy jabłka, sylwetki kota czy też twarzy kochanej osoby,
kobiety, partnera. Jeśli przez zwyczaj patrzenia w gwiaździste niebo daliśmy
sobie szansę, aby ów neuronalny wzorzec ducha Wszechświata powstał, to później
możemy wywoływać go z pamięci, wyobrażać go sobie, powołać się na niego w
rozmowach. Porozmawiać na ten temat na ogół się jednak nie udaje, bo
przyjaciele, sąsiedzi też nie mają pojęcia o owym przesłaniu, które "leje się w
nocy" na wszystkie śpiące głowy odwrócone do dołu, do poduszki w łóżku
ustawionym w betonowej zazwyczaj "klatce".
     W
takim "małym światku" trudniej jest o poczucie sensu, gdyż do owego małego
osobistego kosmosu nie miał jak przeniknąć DUCH KOSMOSU.
     Odpowiada on pradawnym,
odziedziczonym po przodkach wzorcom archetypowym, które w nas drzemią, na
poziomie podświadomym. Jeśli je uczynnimy to niejako samoistnie, bezwiednie, bez
wysiłku - odczujemy znaczną poprawę nastroju, energii.
     Natura DUCHA KOSMOSU nie objawi się
nam bowiem gdy będziemy cały czas patrzeć, spoglądać i rozważać obiekty "starań
codziennych". DUCH KOSMOSU jest ponad tymi przedmiotami, jest ponad naszymi
głowami i gdy chcemy go doświadczyć, a nawet poznać, to musimy unieść wzrok do
góry.
     Wiązki różnego rodzaju
promieniowania wzbudzą wtedy wzorce archetypowe, które w nas drzemią. Stanie się
to podświadomie. Wzory najbardziej wyrazistych gwiazdozbiorów są bowiem na stałe
zakodowane w naszych mózgach. Dziedziczymy je po przodkach, z czasów początków
naszego gatunku Homo sapiens sapiens.
     Jeśli pozwolimy tylko aby uczynnić
te archetypy to niejako samoistnie, bezwiednie, bez większego wysiłku, już po
paru miesiącach, a być może już po paru tygodniach, odczujemy znaczną poprawę
nastroju, przypływ energii życiowej, chęć działania, snucia marzeń, układania
planów życiowych.
                     Szczegółowe
rady dotyczące tworzenia scenariusza działań
          KROK
1 (T)
                      
    (T1) Rozpatrzeć jakie są rozmiary osobistego świata

                         
(T2) Czy w umyśle jest "neuronalny wzorzec" "DUCHA WSZECHŚWIATA"

                      
    (T3) Mapa szlaków turystycznych, obrotowa mapa nieba

     Praktyczna, wynikająca z T1-T3 rada
to nie tylko chodzić na wycieczki, ale i uczestniczyć w pokazach
astronomicznych, organizowanych przez PLANETARIUM kupić sobie mapę
obrotową nieba, zaznajomić się z całością metody KOSMO-ENE-BIO-THERAPY, oraz
problematyką sztormów geomagnmetycznych przyswoić sobie wiedzę o ulokowaniu
swojej osoby w planie Kosmosu w planie Wszechświata.
        KROK 2 (Z)
Znaczenie, zakres zadania
     Współczesny model społeczeństwa,
wyobrażenia o właściwych i koniecznych układach społecznych zakłada
"nierównoważność ludzi".
     Przeważający, współczesny
model społeczeństw zakłada: (i) sterowanie przez odgórne dyrektywy,
rozporządzenia, przekazywane kanałem werbalnym (na piśmie, przez przemówienie
radiowe, telewizyjne, debatę parlamen- tarną), (ii) sekwencyjne, wolne
przetwarzanie danych (ujmując to metaforycznie: "mówi prezydent - wszyscy
słuchają, potem zabiera ktoś głos w dyskusji - wszyscy słuchają i wkrótce bardzo
s i ę n u d z ą), (iii) zakłada nierównoważność ludzi, mówiąc metaforycznie:
"jest król i poddani", "prezydent, premier, rząd i zwykli obywatele''".

     Proszę się przypatrzeć obecnej
organizacji większości społeczeństwa na planecie i proszę rozpatrzeć model
społeczeństwa "na wzór mózgu", a więc społeczeństwa, które składa się z
(a) równoważnych neuronów, (b) neuronów działających jednocześnie,
(c) społeczeństwa mózgu, które posiada swoją podświadomość (nieświadomość w
sensie C.G. Junga), (d), społeczeństwa - mózgu, które posiada swój "kanał
świata" czyli "nadświadomość" (sny, synchroniczność akauzalną, iluminacje,
"dodawanie pewnych idei sterujących").
     Sądzę, że model społeczeństwa na
wzór wieloneuronalnego mózg bardziej odpowiada "duchowi czasów". Polega on na
tym, iż (a) każdy człowiek jest absolutnie równoważny, (b)
myślenie zachodzi, (powinno odbywać się) jednocześnie , synchronicznie,
równoczasowo. Być moźe do tej pory nie wypracowano sposobów na "odbiór
ważnych rezultatów takiego myślenia grupowego", pracy "zbiorowych
umysłów",(c) "społeczeństwo - mózg" ma podświadome, niewerbalne mechanizmy
współdziałania, zachodzące dzięki istnieniu fenomenu zmysłowości, seksu,
sympatii, wspólnych upodobań, wzorców piękna, istnienia "idei wrodzonych";
dzięki którym zachodzi mechanizm powstawania par, "ognisk krystalizacji" i
koalesancji tych ognisk.
     Sądzę, że w/w mechanizm typu (c)
jest tak "silny" !!!, że próby zarządzania "odgórnego, przez dyrektywy", na
dłuższą metę, zawodzą jeśli są one sprzeczne z interesem "duchów przyszłości".
Dowodem tego są nagłe, dość szybkie i niespodziewane kolapsy dużych organizmów
państwowych i całych imperiów, zarządzanych właśnie "bardzo dyrektywnie".

     Model "społeczeństwa - mózgu"
przewiduje także istnienie "kanału świata", a więc sposobów oddziaływania na
jednostki przez pewien rodzaj sterowania, który nie ma charakteru "nakazowego",
a który polega na "wspomaganiu myślenia tych którzy ustanowili cele,
zgodne z celami duchów przyszłości". Wspomaganie to zachodzi
poprzez mechanizmy: (a) synchroniczności akauzalnej, (b) iluminacji, (c)
stawiania (zostawiania "po sobie") idei, które "sterują same".

     Jeśli przyjąć tą argumentację to
zapewne pojawi się pytanie. No dobrze, nawet jeśli każdy z nas mógłby
potraktować się jako człowiek "równie inteligentny i równie ważny jak prezydent"
to po co to, jakie cele miałby on sobie wyznaczyć.
     Moja propozycja odpowiedzi jest
następująca: Potrzeby działań są nieograniczone. Większość ludzi żyje w
odizolowaniu, większość ludzi tkwi w swoich przegródkach ("klatkach"), większość
osób ma umysł podzielony przegródkami i myśli w sposób szufladkowy.

     Nieprzebrane możliwości działania
leżą więc w tym: (a) aby "pomóc innym wydostać się z pułapki", (b) aby pomóc
innym uruchomić "drzemiącą moc ich umysłów" (znieść przynajmniej część owych
przegródek), Š aby namówić ich do rozpoczęcia pracy nad jakąś szczególną
kompetencją osobistą.
            KROK
2 (Z) [ZNACZENIE, ZAKRES, ZADANIE]
          (Z1)
Nie "neuron prezydencki" a "neuron równy prezydenckiemu"

         (Z2)
Zadanie (cel)
         -->Pomóc
innym "rozwalić jego klatkę"
        -->Budować
chociaż jedno "nienakazowe przęsło",
            chociaż
jedną "własną większą całość", która
            według
Ciebie będzie pomocna duchom
            przyszłości
(bliżej CENTRUM spraw)
       (Z3) Zakres
zainteresować aktualnych, obciętych,
              możliwych

             "I
ŚLUZY PAMIĘCI SIĘ
PODNIOSĄ     
     W
książce "Gwiazdy i Ty" pisałem na ten temat następująco:
     "Otóż gdyby udało się nam przekonać
spokojnego mieszkańca Chorzowa, iż pochodzimy z Tybetu i nie mamy pojęcia, co to
są za budynki, to być może jakiś napotkany tu nauczyciel matematyki lub biologii
pobliskiego Liceum Ogólnokształcącego wyjaśniłby nam, że: "No cóż! w owym
kościele, codziennie z rana i pod wieczór, a zwłaszcza w niedzielę, głoszona
jest tubylcom nauka, iż ich d u s z e   z o s t a ł y   p o
ł ą c z o n e   z   i c h   c i a ł e
m   w    k t ó r y m ś   m o m e n c i
e   ż y c i a p ł o d o w e g o", no ale on jako matematyk i biolog,
jeśli idzie do pracy do pobliskiego budynku Planetarium, gdzie wygłasza
prelekcję (żeby dorobić na życie) na temat historii rozwoju astronomii i
pradawnych mitologicznych wierzeń astrologicznych, to jest on zobowiązany (nie
na tyle przez przełożonych, lecz raczej przez wyczucie smaku i obowiązujący
każdego człowieka dystans do nieuzasadnionych wystarczająco idei), omijać temat
owej "teletransmisji duszy ludzkiej"."
     "Przybywając z Tybetu lub powiedzmy
planet krążących wokół gwiazdy Nunki (sigma Sagittarius) w gwiazdozbiorze
Strzelca, o której mówili już Chaldejczycy, stwierdzilibyśmy więc, że tubylcy z
okolic Chorzowa, Stanfordu lub Torunia mają dziwny rodzaj schizofrenii."

     "Chodzą do dwóch rodzajów budynków
i wygłaszają w nich inne, sprzeczne ze sobą poglądy, pomiędzy którymi
ustanawiają na czas powrotu do domu przegródki. Wg Arnolda Mindela są to tzw.
progi poznawcze (vide "Śniące ciało w związkach", Agencja Wydawnicza J.S.,
Warszawa, 1992). Jeśli w domu, w rozmowie z partnerem (co z powodu zażenowania
tematem zdarza się niesłychanie rzadko) albo w rozmowie z dziećmi (co zdarza się
częsciej, ze względu na ich "impulsywne, niekontrolowane" pytania) trzeba
poruszyć te sprawy, to mówi sie albo w jednym stylu (typu kosciółek) albo w
drugim stylu (typu uniwersytet).
     “Gdyby owego przybysza z planet
krążących wokół Nunki lub Kaus (Ł u k) Meridionalis, Kaus Australis lub Kaus
Borealis zapytać: "Słuchaj! Co im jest?" Odpowiedziałby zapewne: "To jest
proste! To jest wynikiem d e f i c y t u s e n s u, który bierze się z
zablokowania umysłu przez p o d z i e l e n i e go na izolowane, nie
komunikujące się "kawałki". Owi mieszkańcy planety Ziemia są co prawda układami
o niezwykle wymyślnej, "magicznej" wręcz konstrukcji, splotami najbardziej
zaawansowanej technologii bioinżynieryjnej (hardwarowej), z bardzo zaawansowanym
softwarem, czyli duszą, nadawaną w II-gim i III- cim kanale pasma
(poza)elektrmagnetycznego, lecz nie uświadamiają sobie tego. Bez względu na
nauki wygłaszane w tych "budynkach z wieżyczkami" w głębi ducha sądzą raczej, iż
pojawili się tutaj "przez przypadek", bądź są skażeni "błędem pierworodnym",
albo ich uniwersyteckim odpowiednikiem, czyli "przypadkowym, złym rezulatatem
ewolucji". Oni rozprawiają w swoich gazetach i ministerstwach edukacji o
korzyściach z kształcenia i o tym, że człowiek wykorzystuje tylko, jak twierdzą,
20% potencjału intelektualnego swojego mózgu, ale nie zauważyli jeszcze, iż
jedyną barierą, aby wykorzystać pozostałe 80% potencjałów ich mózgów to owe
"przegródki", owe "progi poznawcze". Te przegródki można przecież cofnąć, unieść
jak zapory w śluzach wodnych, w przeciągu jednej godziny, ale no cóż, widać
jeszcze nie przyszła na to pora.”
     KROK 3 (A)
ATRYBUTY
     Każda osoba, która ma realnie
wysokie mniemanie o "swojej mocy", o swoim znaczeniu dla reszty świata (dla
przykładu, zapewne każdy prezydent Stanów Zjednoczonych, lub choćby prezydent
którejś z europejskich republik, takich jak np. Czechy czy Francja, niektórzy
intelektualiści, pisarze, artyści, właściciele przedsiębiorstw, właściciele
pakietów kontrolnych akcji itp.) uświadamia sobie i ma atrybuty (A) swojej
mocy (żartobliwie i symbolicznie: pałac, flagę, herb, hymn, swoją filozofię
życiową, ideologię wstępną i wizje przyszłości.)
     Twierdzę, że te same atrybuty ma
każdy człowiek! Co najwyżej nie uświadamia on sobie tego!! Zazwyczaj ludzie nie
biorą takiej tezy poważnie, gdyż nie wytwarzają wokół siebie "t e a t r
u   d z i a ł a ń   w ł a s n y c h" (symbolicznie i
żartobliwie: nie mają sekretarki, nie powołują rady ministrów, nie wygłaszają
przemówień, nie podpisują dekretów).
     Sądzę, że "teatr działań" każdego
człowieka może być równy lub nawet większy niż - mówiąc znowu metaforcznie -
"teatr działań prezydenta którejś z republik europejskich" - jeśli tylko zwrócić
uwagę, że większość ludzi "trzyma się "p r z e s t a r z a ł e g o, s t a r e g
o   m o d e l u     s p o ł e c z e ń s t w a i
postrzega niekorzystnie swoje umiejscowienie, ulokowanie, zakotwiczenie,
znaczenie w p l a n i e   ś w i a t a. No właśnie, trzeba powiedzieć w
p l a n i e   k o s m o s u! w planie W s z e c h ś w i a - t a!! w
planie W s z e ch r z e c z y !!!
     Atrybuty swojego znaczenia zostaną
dostrzeżone jeśli zostaną podjęte działania w myśl zaleceń z kroku nr 2,
które mają właśnie na celu: uświadomienie komuś na czym polega jego
pułapka, udzieleniu pomocy w wydostaniu się z pułapki, udzieleniu pomocy
w uruchomieniu mocy drzemiących w jego umyśle. Wtedy właśnie okaże się, że
trzeba zacząć czytać i spisywać swoje myśli; że trzeba nabywać jakąś nową
kompetencję (np. szukać i znaleźć powieści i filmy, które uczą optymizmu itp.).
Jeśli już uruchomimy taki teatr wydarzeń własnych wtedy będziemy
musielirozmawiać z różnymi ludźmi, współpracować z nimi.
                         STRUKTURA"
PUŁAPKI"  wg Wilhelma Reicha
     “Wyjście jest wciąż
ukryte”
     “Czasami wydaje się, że wszyscy
dobrze widzą wyjście, jednak nikt nie idzie w jego
kierunku”
     “Ktokolwiek zbliża się do
wyjścia jest nazywany  szaleńcem, przestępcą lub
grzesznikiem”
     “Gdy tylko podejdą blisko
wyjścia, uciekają z wrzaskiem- a tego, który próbuje się wydostać ...
(atakują)”
     “Z zasady omijać sedno
sprawy”
     “Bezlitośnie tępić wszelkie
próby znalezienia wyjścia”
                                  
Mnemotechnicznie strukturę
pułapki próbujemy zilustrować "ograniczeniami" zaznaczonymi w obrębie szarego
kwadratu.
     Szybko dostrzeżemy wtedy kto jest
“wirtualną sekretarką”, kto wchodzi w skład “wirtualnej rady ministrów”.
Spostrzeżemy się także, że składamy “wizyty prezydenckie”, wygłaszamy
“przemówienia” w myśl “własnej ideologii wirtualnego państwa”, w myśl wizji
przyszłości jednego z przyszłych światów możliwych.
Przykładem takiego przemówienia
jest choćby ten właśnie wykład.
 
           
KROK 3 (A) ATRYBUTY
                           (A1)
Wirtualny pałac, herb, flaga i hymn
                           (A2)
Wirtualna sekretarka i “rada ministrów”
                           (A3)
Wirtualne “wizyty prezydenckie”,
                                  “przemówienia”,
“dekrety” w myśl “własnej prezydenckiej ideologii” i wizji
                                    przyszłości
                      KROK
4 (K) Kompetencje, kontakty (ew. kochać kogoś)
     Już wcześniej omówione kroki T,
Z, A, jak już wspomniałem, na ogół wymagają nabywania nowych kompetencji. Dla
przykładu, jeśli słuchają mnie teraz lekarze, którzy oddzielili znajomość budowy
i funkcji ciała od wiedzy o strukturze psychiki człowieka i mój wykład przekonał
ich trochę, to będzie ich to skłaniało do czytania książek z zakresu
psychologii. Być może kilku psychologów zechce sprawdzić cóż to takiego napisał
znany astrofizyk, niejaki Frank Tipler w książce pt.: “Fizyka
nieśmiertelności”, o czym za chwilę.
     Każda osoba, którą przekonają moje
wywody, szybko znajdzie sobie swój cel. Okaże się wtedy, że pomocne byłoby znać
język angielski lub jakiś inny rzadki język, czytać okreś-lony rodzaj powieści
lub książek, przeszukiwać określony rodzaj zasobów w
Internecie.
     Pomocną kompetencją będzie także
umiejętność nawiązywania kontaktów z ludźmi, współpracy, umiejętności do
“myślenia grupowego”, zdolności do pozostawania w relacji intymnej, zdolność do
zakochania się.
     Na ten temat w książce “Gwiazdy i
Ty” pisałem następująco:
     “Zdolności ludzi do nawiązywania
współpracy oznacza w praktyce zdolności ludzi do pozostawania w relacji
intymnej, zdolności do zakochania się, zdolności do utworzenia pary
partnerskiej, zdolności do zmysłowości, zdolności do współpracy z ludźmi,
których się polubiło.”
     Konkluzje profesjonalistów z
zakresu "treningów twórczości" są przekonywujące!

(1) Trudno (z wyjątkiem osób
"genialnych") jest myśleć w pojedynkę. Kaźdą najważniejszą decyzję warto
"przekonsultować";
(2) Bardzo rzadko jednak
"konsultacja" w trakcie zebrania, narady, posiedzenia rady nadzorczej jest
wartościowa. Na ogół grupa taka podejmuje decyzje o wartości intelektualnej
niższej niż poziom intelektualny "najgłupszego" uczestnika
narady.
(3) Myślenie grupowe może być
odkrywcze, oryginalne, skuteczne, jeśli uda się utworzyć grupę osób myślących,
które: (a) są niezależne, autonomiczne, tzn. nie boją się siebie nawzajem, (b)
które akceptują się, lubią się, czują sie w ich towarzystwie swobodnie, na
luzie, wręcz lubią ich towarzystwo, (c) potrafią wytworzyć atomosferę luddyczną
(atmosferę zabawy), (d) grupę osób, która zawiera w sobie niezbędne składowe
MÓZGU, tzn. która zawiera osoby reprezentujące role: ANIMATORA, ADWOKATA DIABŁA,
MEDIATORA oraz role OBSERWATORA, EPIKUREJCZYKA, PERFEKCJONISTY, DAWCY i typu:
TRAGICZNO-ROMANTYCZNEGO.
     Problem identyfikacji swoich
własnych cech p o d ś w i a d o m y c h, cech naszych potencjalnych partnerów i
współpracowników jest rozważany już od tysiącleci. Znaki zodiaku symbolizują
takie typy charakteru.
     W
jednej z wcześniejszych swoich prac: "Alchemia Twoich Marzeń", w rozdziale: "Czy
znaki zodiaku mają coś wspólnego z Enneagramem - próbowałem powiązać typologię
charakterów wg znaków zodiaku z typologią charakterów wg nowego systemu
"inklinacji podświadomych", zwanej Enneagramem, sformułowanego przez Helen
Palmer.
     Podane wyżej źródła wyznaczają
olbrzymi obszar rozważań i gotowych już rozwiązań dotyczących, tak poszukiwanych
tutaj reguł "współpracy z partnerem" i "współpracy z innymi
ludźmi".
          KROK
4 (K) Kompetencje, kontakty (ew. kochać kogoś)
   (K1) Warto mieć swoją osobistą,
szczególną kompetencję (określony,
           rzadki
język, rodzaj powieści {książek}, zasobów w Internecie)
   (K2) Warto poprawiać umiejętności
nawiązywania kontaktów,
           współpracy,
myślenia grupowego
   (K3) Ewentualnie kochać
kogoś
                                 KOMUNIKATY
DOBREGO PARTNERA

1. URZEKŁEŚ MNIE. Od
początku naszej znajomości dostrzegłem w Tobie pewną wartość, która wzruszyła
mnie i urzekła mnie.
2. IMPONUJESZ MI. Jesteś
inny ode mnie, ale w pewnym sensie jesteś podobny do
mnie.
3. ZGADZAM SIĘ Z TOBĄ.
Odpowiada mi Twój sposób myślenia. Nie chcę Cię
zmieniać.
4. PODNIECASZ MNIE. Twoje
ciało, sposób w jaki się poruszasz i zachowujesz ekscytuje
mnie.
5. CHCĘ WIĘCEJ CIEBIE. Im
dłużej Cię znam tym bardziej uświadamiam sobie jak bardzo cenię to jaki
    jesteś.
6. MÓW WSZYSTKO CO MYŚLISZ.
Możesz być pewny, że wszystko co mi powiedz i co zrobisz, także
    Twoje intymne zwierzenia zaakceptuję i
zrozumiem.
7. BĘDĘ CI POMAGAŁ. Możesz
na mnie liczyć.
8. TO ŻE MNIE KOCHASZ
SPRAWIA, ŻE CZUJĘ SIĘ SZCZĘŚLIWY. Jeśli jednak przestaniesz mnie
    kochać możesz ode mnie odejść.
9. NIC NIE MUSISZ ZMIENIAĆ,
ABY MOJE UCZUCIE TRWAŁO. Nie zależy ono od tego co czasami
    robisz dla mnie.
10. BĘDĘ Z TOBĄ RÓWNIEŻ PO
MOJEJ I TWOJEJ ŚMIERCI.
 
          KROK
5 (F) “Jako że jestem ....”
          Wśród
szczególnych kompetencji posiadanych, jedna wydaje się być, w obrębie
prezentowanej tu metody, zasadnicza. Umożliwia ona:
         (a)
wytworzenie “syndromu niezwykłości”,
         (b)
wytworzenie właśnie owego pożądanego “teatru działań
własnych”.
     Umiejętność ta polega na układaniu
w swoim umyśle “scenariusza fantazmatu” lub lepiej “scenariusza działań w
teatrze wydarzeń własnych”, który przydziela pewną rolę, pewne zadanie,
zgodne z “duchami przyszłości”.
     W
książce “Gwiazdy i Ty” pisałem na ten temat następująco:
     “Trzeba umieć odróżnić rodzaj
marzeń, fantazmatów, scenariuszy powieści przygodowych, scensacyjnych,
melodramatów itp. które (a) wyświetlają niejako "film dla nas", "film, który
jest nam wyświetlany" od takich (b) marzeń, fantazmatów, scenariuszy, sztuk
teatralnych, powieści, filmów, które wciągają nas samych w
akcję.”
     Odpowiadają tym dwom typom w i z u
a l i z a c j i, dwa typy zadań wysterowująch (stymulujących, indukujących)
marzenia i fantazmaty.

[a] GDYBYM BYŁ a. Napoleonem,
b. kapitanem statku pirackiego, c. przybyszem z innej
Galaktyki
          [b]
JAKO ZE JESTEM a. .........., b. ..........., c. przybyszem z innej Galaktyki.

     Otóż ważne jest, aby wiedzieć, że
zdanie typu [a] odpowiadają scenariuszom wizualizacji i fantazmatów, które
niewiele mogą zmienić w stanie ducha osób, które nie czują się
dobrze.
     Skutecznie działają jedynie zdania
typu [b], o ile "następnik" jest zdaniem, które n i e j e s t e w i d e n t n i
e   f a ł s z y w e, dla którego jest wiele argumentów
uzasadniających, wynikających z wnioskowania indukcyjnego (fragmentami
dedukcyjnego).
     Jednocześnie trzeba ostrzec
wszystkie osoby, które są zainteresowane scenariuszami "przydzielania mocy", że
o ile zdania typu [b] są bardzo skuteczne w "poprawieniu stanu ducha" to
jednocześnie są one bardzo niebezpieczne w sytuacji jeśli "ktoś zgłosi coś" co
jest niejako "namacalnie nieprawdziwe".
     W
zdaniu typu [b] "dobrej jakości" następnik, nie tylko że: (i) nie może być
ewidentnie fałszywy, ale (ii) powinny istnieć rzeczowe argumenty, które go
uzasadniają, a także (iii) powinno być to stwierdzenie, które jest zgodne z
"interesami duchów przyszłości".
     Można to ująć innymi słowy
następująco: Teatr działań własnych należy tworzy tak, aby stale "poszukiwać
i ujmować odmienność i oryginalność nie tylko w sobie, ale i w osobach, z
którymi się zapoznajemy i dokonywać wysiłku, aby dostrzegane wartości traktować
jako wartości pozytywne oraz próbować składać z nich większe całości, takie
które wydadzą się być pomocne duchom przyszłości".
                KROK
5 (F) “Jako że jestem ...”
                           (F1)
Umiejętność posługiwania się metodą
                                  mentalną
“Jako że jestem ...” w celu
              ĺ

                          (F2)
Ułożenia “scenariusza działań” w ‘teatrze
                                 wydarzeń
własnych’, który przydziela
              ĺ

                         (F3)
Pewną rolę, pewne zadanie zgodne z “duchami
                                przyszłości”
(BLIŻEJ CENTRUM SPRAW)
                                        potrzeba
jest “teoria pomocnicza”
 
       Owa zgodność z duchami
przyszłości zahacza już o pewne założenia filozoficzne. Krok (5)
(fantazmaty typu “Jako że jestem ...”) Ž wymagają pewnej teorii pomocniczej
(P)
 
                       KROK
6 (P)
                                (P1)
Jak wspomniano potrzebna jest r “wiarygodna,
                                       atrakcyjna
wizja wikłająca nas samych
                                       w
sprawy ostateczne”
                               (P2)
Warto wykorzystać własne, szczególne
                                       uzdolnienia
odbiorcze
                                       (“I
Twój niezwykły umysł także”)
                               (P3)
Przesłania na “niskich częstotliwościach”
                                       wymagających
zmysłowości
                                       (para
partnerska jako antena odbiorcza)
                               (P4)
Człowiek, ew. para partnerska jako “antena nadawcza”
          ŕ
nadający przesłanie poprzez przykład
          ŕ
nadająca na niskich częstotliwościach
                                          (niewerbalnych)
     Już kroki (T), (A), (Z), (K)
wymagają szczególnej motywacji do działania, a krok (F) tym
bardziej wymaga teorii pomocniczej (P). Teoria pomocnicza to pewna teoria
filozoficzna własna, wyrażona, spisana i opublikowana przeze mnie wcześniej w
wielu publikacjach. Jej zasadnicze założenie to to, że nasze życie,
wypełniana przez nas misja życiowa jest niezbędnie potrzebna
inteligencji nadrzędnej, aby mogła się odrodzić.
     Najkrótsza prezentacja może mieć
nastąpującą formę:
                 KOMUNIKATY
PRZYJAZNEJ INTELIGENCJI NADRZĘDNEJ
     1. Nie jestem
wszechmogąca
       - ale, wykorzystując
pamięć o przeszłości, obmyślam swoją konstrukcję
       i sposób na
odrodzenie się
     2. Abym mogłą się
odrodzić
      - stworzyłam ludzi i przez
ich istnienie powstaje stopniowo moja nowa postać,
        kolejna
wersja
       - wyznaczyłam ich
konstrukcję
       - obmyśliłam sposby,
aby współdziałali
       - przydzieliłam im
zadania
       - dlatego biorę na
siebie odpowiedzialność za ich działania
     3. Aby działali, dałam im
wyobraźnię i świadomość
       - premiuję
różnorodność ludzi, ciekawość, myślenie, pęd do
tworzenia
       - premiuję przez
odczucie satysfakcji z realizacji marzeń i poczucia
sensu
     4. Aby zechcieli współpracować,
wymyśliłam fenomen płci, fenomen zmysłowości,
        fenomen
miłości
     5. Będąc umysłem, muszę działać
metodą prób i błędów i popierać każde działanie
       - kontruktywne i
destruktywne
     6. Wiele niezawinionego
nieszczęścia, trudu, początkowej nieznajomości celu i
sensu
        usprawiedliwiam
tym, że dzięki temu mozołowi otrzymują oni szansę, aby się odrodzić wraz ze mną

     Przez 7 lat tłumaczenia tych moich
założeń filozoficznych byłem osamotniony. Na szczęście na krótko przed
niniejszą konferencją sytuacja się zmieniła.
     Znany fizyk Frank J. Tipler,
współtwórca Zasady Antropicznej, opublikował w 1995 roku książkę pt.: “The
physics of immortality”.
     Od kilku miesięcy uważnie studiuję
tą książkę.
     Mimo wielu podobnych zapatrywań i
uzasadnień, wyrażonych przeze mnie w wydanej w roku 1990 książce pt.: “Jesteś
nieśmiertelny ...” zachodzą także różnice w poglądach, które mógłbym
przedyskutować. Wspólne jest jednak przekonanie, że wszyscy ludzie muszą się
już teraz mocno starać, a nawet bardzo spieszyć, aby się im tutaj lokalnie na
tej planecie i być może w tym Wszechświecie udaąo, udało to znaczy, aby zdołali
powołać siebie samych do ponownego istnienia.
     Sądzę, że opublikowanie książki
F.J. Tiplera diametralnie zmieniło sytuację mentalną, nie tylko “w obrębie” Ž
filozofii, teologii i metodologii nauki.
     Fakt ten zmienił także
diametralnie sytuację w obrębie praktycznej psychologii klinicznej,
poradnictwa terapeutycznego, w zakresie medycyny
psychosomatycznej.
     Wynika to stąd, iż wbrew wszelkim
pozorom, paradoksalnie nasz stan ducha, tu i teraz, nasz styl życia, poziom
nastroju, zależy przemożnie od naszych zapatrywań na to, co będzie się działo
u końca Wszechczasów.
     Ze szczegółowego porównania moich
zapatrywań filozoficznych z teorią Franka J. Tiplera wynika, że moje
zapatrywania, jakkolwiek bardzo podobne, są jednak znacznie bardziej
“animistyczne”, uwzględniające istnienie łańcucha coraz to potężniejszych
inteligentnych mocy. Moje widzenia Wszechświata jest więc nieco bardziej
zbliżone do zapatrywań Freda Hoyle’a, wyrażonych w jego książce “The Intelligent
Univers”.
 
          ZASILANIE
SPIRYTUALNE POPRZEZ
          ATRAKCYJNĄ
WIZJĘ WIKŁAJĄCĄ
          NAS
SAMYCH W “SPRAWY OSTATECZNE”
          *
Opcja Franka J. TIPLERA
          *
Opcja własna
          *
Połączona opcja C.G. Junga i Ericha von Dänikena
 
     Według mojej własnej opcji
filozoficznej w scenariuszu teatru wydarzeń własnych mogą więc pojawiać się
elementy wynikające z przekonania, że “człowiek jest także anteną
odbiorczą” oraz że człowiek jest także “anteną nadawczą”. Pisałem o
tym już w posłowiu do książki “Gwiazdy i Ty” następująco:

WARTOŚĆ CZŁOWIEKA JAKO
ODBIORNIKA ("ANTENY ODBIORCZEJ"),
PRZESYŁÓW NADAWANYCH W
"KANALE ŚWIATA"
      Uznanie tego, iż każdy z nas
jest różny, odmienny, ma różne podświadome inklinacje, predyspozycje, wynikające
choćby z różnych sposobów wychowania i kształcenia, z różnych utworzonych
konstruktów osobistych prowadzi do wniosku, że zapewne ludzie mają także różne
możliwości odbierania sygnałów "wiążących ludzi", tworzących większe struktury
naszego świata. Oczywiście poprzednie zdanie jest rozsądne jedynie w świetle
wcześniejszych wywodów, których konkluzją jest to, iż świat nie jest
zbiorowiskiem materialnych brył i "mechaniczych lalek", napędzanych
"materialnymi zębatkami". Tak więc jeśli pamiętać, że są ludzie o tak
wyjątkowych uzdolnieniach muzycznych, jak W.A. Mozart i matematycznych, jak
Hieronimo Cardano, Izaak Newton, Jean Fourier, Carl Gauss, to zepwne są również
ludzie uzdolnieni szczególnie w zakresie możliwości rozeznania intuicyjnego,
zdolności telepatycznych, możliwości odbiorczych.
     Uzdolnienia odbiorcze, według
wszelkiego prawdopodobieństwa, polegają na "umiejętności" odbierania przekazów
nadawanych w paśmie "bardzo wolnych częstotliwości". Należy zauważyć, że
najwolniejsze rytmy biologiczne to rytm fal alfa, delta, theta EEG (16 Hz, 6-5
Hz, 3-2 HZ) oraz rytm serca bijącego z częstotliwością około
1Hz.
     Współczesna wiedza, dotycząca
możliwości odbierania przekazów nadawanych w paśmie częstotliwości mierzonych w
ułamkach Hz jest niewielka.
     Należy zwrócić uwagę jednak na
fakt, iż ludzie żyją bardzo krótko, jeśli porównać czas trwania ich życia ze
skalą kosmologiczną. Czas ich życia jest odmierzany w sekundach, minutach,
godzinach i latach. Świat natomiast istnieje w czasowym wymiarze "lat
świetlnych". Nic więc dziwnego, że na poziomie INTELIGENCJI NADRZĘDNEJ potrzebny
jest inny, wolniejszy rytm nadawania "wiadomości".
     Ma to związek z akceptowaniem lub
nieakceptowaniem zmysłowości.
     Ktoś kto nienawidzi, ktoś kto chce
ugodzić, zadać ból, zabić od strony fizjologicznej cechuje się pobudzeniem
wegetatywnego UN, hyperadrenalinemią oraz spadkiem inklinacji do przyjaznego
zbliżenia się, zmysłowości, seksu.
     Ktoś kto kocha cechuje się
natomiast: chęcią zbliżenia się, chęcią wywołania (indukowania) w "drugiej"
osobie akceptacji, satysfakcji, zadowolenia, przyjemności.
     Należy jednak zwrócić uwagę, że na
to, aby uderzyć lub zabić potrzeba tylko sekund. Natomiast na to aby sprawić,
aby ktoś odczuwał satysfakcję, zadowolenie, przyjemność -> wymaga czasu.
Przesyły pochodzące od PRZYJAZNEJ INTELIGENCJI NADRZĘDNEJ muszą więc być
nadawane w paśmie bardzo niskich częstotliwości: takich jak: 2-3 / min., 1-2
razy dziennie, 1-2 razy na tydzień, 1-2 razy na miesiąc, 1-2 razy na rok
!!!
     Wynika z tego, że aby odebrać
przekaz pochodzący ze źródła, które zapewne jest: "nadrzędne", "przyjazne", to
wymaga to ... uważnego, spokojnego przypatrywania się, koncentracji uwagi,
"nastawienia na rytmy w paśmie rzędu ułamka Hz". Piszę o tym szeroko w swojej
książce pt.: “Nadchodzi sztorm słoneczny.
             CZŁOWIEK
JAKO "ANTENA NADAWCZA"
     W
niniejszym tekście starałem się podkreślić, że nie jest potrzebne aby oczekiwać
MOCY od czegoś "bardzo bajkowego", czegoś co "nie potrafimy pojąć". Wystarczy
założyć, że kieruje nami INTELIGENCJA NADRZĘDNA, która jest naszą {wsześniejszą/
późniejszą} formą.
     W
tymświetle wydaje się, iż racjonalnie da się powiedzieć, że "skoro coś
odbieramy, to widać ktoś nadaje".
     W
klasycznym modelu świata - pojmowanego jako zbiorowisko brył materialnych i
ludzi pojmowanych jako mechniczne lalki napędzane przez "materialne zębatki"
albo inaczej jako: "bio-roboty" (aparaty gadające, komputerowe bio-roboty), nie
wiadomo "kto nadaje".
     W
świetle tego, co powiedziano wyżej, odpowiedź jest prosta: "to my nadajemy, ale
każdy swoje".
     Ktoś kto nienawidzi nadaje
przesłania w paśmie bardzo szybkich częstotliwości. Ktoś przyjazny zapewne
nadaje w paśmie wolnych częstotliwości.
     W
każdym razie wydaje się, że nie jest obojętne, co każdy z nas NADAJE, gdyż to
ktoś z kolei odbiera.
     Jeśli pamiętać podkreślone wyżej
zapatrywanie, że Wszechświat to łańcuch coraz potężniejszych inteligentnych
mocy, to trzeba rozpatrzeć tezy dotyczące “audycji” nadawanych właśnie w rytmie
3.5 dniowym, 7-mio dniowym, miesięcznym, rocznym i 11-to rocznym. Omawiam to
szeroko w książce “Nadchodzi sztorm słoneczny”.
 
 
DODATEK
     Ponieważ w treści wykładu
wielokrotnie wspominam swoją najnowszą, jeszcze nie wydaną książkę pt.:
“Nadchodzi sztorm słoneczny” oraz książkę kanadyjskiego pisarza pt.:
“Technologia zmartwychwstania”, przytaczam tutaj fragmenty tych dwóch książek,
które, jak wspomniałem, są dostępne w całości w sieci
Internet.
 
       W takim razie, co
należałoby zrobić teraz?
         (Fragment
rozdziału książki pt.: “Nadchodzi sztorm słoneczny”)
     Gdy zazniemy się zastanawiać nad
tym “co robić?”, nieuchronnie przyjdzie nam na myśl “A co ja
właściwie chcę?”. Już John Steinbeck w swojej powieści “Na wschód od Edenu”
wyliczył w punktach, że ludzie pragną: (1) miłości, (2) podziwu, (3) luksusu.
Można by więc sądzić, mówiąc krótko, że szczęścia. Rzadko kiedy ludzie pragną
mieć po prostu pieniądze. Steinbeck wykazał w swojej powieści właśnie, że te
osoby stają się bogate, które nie mylą chęci posiadania pieniędzy z chęcią
życia w luksusie, bądź chźciąpozyskania sławy. Są to różne cele
życiowe, które nie idą na ogół w parze. Z kolei Ariane Barth w swoim wspaniałym
artykule “Wszystko o szczęściu” (*1), który starałem się omówić w książce
“Gwiazdy i Ty”, uprzytamnia, że “pieniądze szczęścia nie dają”. Z jej rozważań
wynika, mówiąc tutaj w skrócie, że dla poczucia szczęścia bardziej istotne jest
życie z właściwym człowiekiem (że ważny jest pewien drugi człowiek) oraz że
ważne jest posiadanie intensywnej pasji (osobowości autotelicznej) w ramach
której “nadążamy na celem” (realizujemy się). Nie jest ważne przy tym
osiągnięcie jakiegoś celu, lecz właśnie raczej stałe osiąganie
(przybliżanie się) do takich wytyczonych (wyobrażanych sobie) “sytuacji
pożądanych”.
     Pominę tutaj inne także ważne,
ale tym nie mniej poboczne, uwarunkowania poczucia szczęścia, które wynikają z
predyspozycji genetycznych i osobowościowych (*2).
     Aby odpowiedzieć więc na pytanie
“co robić?”, trzeba więc koniecznie uświadomić sobie z kim i co chcemy osiągnąć.
Dopiero później powstanie problem, czy to się akurat da zrealizować teraz, tzn.
czy istnieją aktualne okoliczności sprzyjające.
     Kiedy jednak okoliczności
sprzyjają nam nawet, mimo wszystko, na ogół, idziemy pod prąd i doznajemy
ogromnych przeciwności losu, przemożnego oporu sprzeciwiającej się
rzeczywistości. Wielu takich upartych ludzi zostaje co prawda docenionych
(“wynagrodzonych”), ale dopiero w przyszłości, co można zauważyć studiując
życiorysy wielu artystów malarzy, czasami muzyków, a nawet niektórych naukowców
(*3).
     Wiele pozornych sukcesów
początkowych “idzie natomiast zupełnie w niwecz”, gdy nadchodzące czasy są
przeciwne takim poczynaniom. Dotyczy to także nawet potężnych ruchów społecznych
(vide nazizm, komunizm). Wydaje się, że nasze działania mają sens, jeśli dobrze
trafiają w “zapotrzebowanie duchów przyszłości”.
     Chcąc uwzględnić przy tym ów ważny
tu “fenomen”, że “najważniejszy jest drugi człowiek”,, sformułowałem więc
kiedyś, przed laty, taką radę, receptę dotyczącą tego “co robić?”. Brzmi ona
następująco:
     “Poszukuj i ujawniaj odmienności
i oryginalność nie tylko w sobie, ale i w osobach, z którymi się zapoznajesz i
dokonuj wysiłku, aby dostrzegane wartości traktować jako wartości pozytywne oraz
próbuj składać z nich większe całości, takie które wydają Ci się pomocne duchom
przyszłości.”
     Napisałem to na początku cyklu
22-giego. Od tego czasu, teraz gdzie jesteśmy, tzn. “w dołku poprzedzającym cykl
23-ci” oraz w czasach, gdy uświadomiliśmy sobie, “iż stał się Internet”,
jak ujął to pewien publicysta, możliwości “poszukiwania i ujawniania
odmienności i oryginalności” w innych ludziach (do których zawsze można
przecież posłać coś e-mail’em) stały się przeogromne.
     W
zasobach pamięci “planety Matki” niejednokrotnie znajdować będziemy rzeczy
denerwujące. Planeta-Matka ma w swojej pamięci już dość sporą i różnoraką
“podświadomość erotyczną”. Ważne jest, aby nie wyciągać pochopnych wniosków i
nie mylić rzeczy wrednych, tych których “duchy przyszłości” poprą z tymi, które
są tylko po prostu odmienne do Twojego sposobu widzenia.
     Tym bardziej aktualna jest więc
rada, aby “dostrzegane wartości traktować jako wartości
pozytywne”.
     Powstaje jednak kolejne pytanie!
Czy “słusznie” recepta nakłania nas do wysiłku, zalecając aby “próbować składać
większe całości”.
     Otóż recepta była weryfikowana
przez doświadczenia egzystencjalne kilku osób, które ją znały przynajmniej przez
okres całego cyklu aktywności Słońca. Wydaje się, że recepta jest skuteczna! Owa
konieczność wysiłku, aby składać większe całości wynika, jak sądzę, z
zamierzonej konstrukcji człowieka. Ma on wmontowaną potrzebę
wyobrażania sobie przyszłości i realizowania pewnych sensownych celi,
wynikających z tej wizji (*5). Działanie sensowne zaś to tworzenie takich
obiektów, które nadają się do złożenia większej całości, która także jest
sensowna (*6). Internet ułatwia zresztą składanie większych całości. Można
uczestniczyć w grupach dyskusyjnych, można montować wielonarodowe,
interdyscyplinarne zespoły badawcze itp. itp.
     Przed 11-tu laty ostatnia faza
recepty, zalecająca aby owe całości “były pomocne duchom przyszłości” była
jednak niejasna! Nie mogłem wtedy mówić zresztą bardziej konkretnie, bo próby
odgadywania długofalowych “zamiarów planety” w latach 1984-1987 nie dawały
jasnej przekonywującej wizji.
     Na szczycie cyklu 22-go
sformułowałem jednak następujący dziwny “wierszy graficzny”:
                            SŁABA(Y) 
I   SZARA(Y) JESTEŚ
(1)         , LECZ
                                NIEZWYKŁĄ(2)
   SIĘ    
STANIESZ              
, JEŚLI
                                   UŚWIADOMISZ
KOMUś JEGO WIECZNE IMIę (3)
                                       SILNIEJSZYM
(4) SIĘ  
STANIE            , A
MOCNY (5)         
POKOCHA
                              POKOCHA
MOŻE NAWET (6)      CIEBIE
                        GDY
  TĘCZA (7) CI SIĘ PRZYŚNI        ,
ŚLUZY  PAMIĘCI  SIĘ  POD-
                                NIOSĄ
(8)     I TWÓJ ŚLAD(9)      I
ŁUK(10)       ZOBACZYSZ
                        UWOLNIONA
(11) ZOSTANIESZ
         I  JUŻ   SOBĄ(12)          
TYLKO
                                BĘDZIESZ

                        JAK W ZWIERCIADLE
PODOBNYCH(13)      DOSTRZEŻESZ
                          I
   JEZYK (14)
     Z NIMI  ODNAJDZIESZ
                        A  GDY  ZORZA(15)     ZAŚWIECI
                             PRZYPOMNISZ
SOBIE TAMTO STARE MIEJSCE (16)
                             I  ŚMIAĆ  SIĘ  WRESZCIE  ZACZNIESZ(17)
                      ROZPOCZNIESZ
(18)      WTEDY ZLEPIAć (19)
     Z NIMI
                           ZNOWU
ŚWIAT
                     A  GDY  SKOŃCZYSZA(20)        
, Z  RADOŚCIĄ  ODCHODZĄC(21)
                           POZOSTAWISZ  ZNOWU  ŁUK,   TĘCZĘ
I ZORZĘ W IMIĘ  PRZYMIERZA (22)
                           NA
TWOICH   OBŁOKACH (23)
     Jego znaczenie nie było początkowo
jasne. Teraz łatwo jest już powiedzieć, że wiersz mówi mniej więcej tyle co mój
opublikowany niedawno artykuł pt.: “My z błękitnej kropki” (patrz: “Nieznany
Świat, 1997, nr 10). Mówi on, że celem ludzi tu na Ziemi jest zdobycie wiedzy
i opracowanie wystarczająco sprawnych i potężnych technologii, aby wysłać
wysłanników, którzy znajdą i uformują nową Ziemię”.
     Bez względu do czego będzie
zmierzała Twoja firma, Twoja grupa zawodowa lub społeczna, a nawet jakaś cała
duża społeczność, do której należysz; całość planety będzie zmierzała do lotów
międzygwiezdnych, manipulacji genetycznych i utworzeniu “społeczności
międzyplanetarnej” z jej międzyplanetarnym Internetem. Teoretycznie
biorąc, możesz więc robić co chcesz. Możesz pracować dla różnych firm. Będzie to
jednak mniej lub bardziej zgodnie z zamiarami duchów
przyszłości.
     Możesz tego nie rozumieć, póki
“tęcza Ci się przyśni”(7), co jest aluzją do treści opowiadania pt.:
“Przestrzeń z dodatkowym wymiarem” (*7). Jest to fragment opowiadania, które
zawierało ów wiersz, jakkolwiek wydrukowano jedynie opowieść o “tęczy”. Tęcza
jednak jest tu ważna!
     Innymi słowy, musisz mieć “dobry
(zły) dzień”, musisz doznać olśnienia; tak aby “śluzy pamięci Ci się
podniosły”(8). Oznacza to nabycie umiejętności łączenia dziedzin,
wykorzystywania wszystkich przegródek Twojego mózgu.
     Jak stwierdza wiersz, wtedy i
twój ślad (9) i łuk (10) zoba-czysz,
uwolniony zostaniesz (11) i już sobą (12)
tylko będziesz”.
     Co to oznacza jest w
zasadzie wyjaśnione w treści książki pt.: “Nadchodzi sztorm słoneczny”.
Jeśli chcesz przyspieszyć jednak nadejście dnia, aby “zorza Ci się
przyśniła” to nic prostszego! Zaglądaj pod adres Internetowy đ
http://dxlc.com/solar/ i czekaj na “sztorm
geomagnetyczny”.
     Postawy teoretyczne podałem w
“Naszej Internetowej Gazecie Naukowej ‘Fenomen’”. Tutaj dodam jedynie, że jeśli
uwierzysz tezom pracy, opublikowanej przez hindusów: S. Subrahmanyan’a, P.V.S.
Narayan’a i T.M. Srinivasan’a, w poważnym piśmie naukowym: “International
Journal of Biometeorology” (*8), to należy w takim dniu, kiedy to satelity
odnotowują (*17) znaczny sztorm geomagnetyczny, próbować “odpoczynku”
z głową zwróconą na wschód, bądź “stymulować” myślenie poprzez ułożenie się z
głową zwróconą na północ!
     Kolejna fraza wiersza, która mówi,
że “Jak w zwierciadle podobnych (13) dostrzeżesz i
(14) język z nimi odnajdziesz”, jest konsekwencją przełamania
owych przegródek poznawczych, jakkolwiek oczywiście Internet to
ułatwia.
     Reszta “wiersza graficznego” jest
jeszcze nawet i dzisiaj tylko niejasnym poczuciem: “Gdy zorza świeci”,
oznacza chyba! kolejny, drugi stopień wtajemniczenia? Może oznaczać to moment
łączności z innymi inteligentnymi istotami żyjącymi w kosmosie. Nawiasem mówiąc,
skoro wspominam tu przybliżającą się możliwość kontakru z “inteligentnymi
istotami żyjącymi na innych planetach”, to chciałbym na swoją opinię przytoczyć
jedno z bardziej udanych porzekadeł Arthura Clarcka, który powiedział kiedyś, że
“myśl iż jesteśmy sami we Wszechświecie jest równie przerażająca jak i postulat,
że wokół nas żyje wiele innych inteligentnych istot”.
     Kolejne zdanie: “przypomnisz
sobie tamto stare miejsce (16) i śmiać się wreszcie
zaczniesz (17)”, które mówi, że właśnie wtedy dopiero
“rozpoczniesz zlepiać z nimi znowu świat”, jest chyba o wydarzeniach,
które zaistnieją dopiero w odległej przyszłości. Obecnie bowiem nie jesteśmy
jeszcze zdolni “zlepiać z nimi znowu nowego świata”. Jak na razie to
raczej ciągle, stale chcemy ten tutaj świat “lepiej” podzielić pomiędzy
niektórymi z nas.
     Ponieważ wiersz pisałem w trakcie
“ciężkiego sztormu magnetycznego” (mówiąc alegorycznie) to nie wiem dlaczego
napisałem wtedy, że nie potrafimy przypomnieć sobie jeszcze “tamtego starego
miejsca (18)” i dlaczego “nie jest nam jeszcze do śmiechu”.
Zestawiając tą frazę z innymi moimi tekstami intuicyjnymi, widzę jedynie
analogię do: (1) zapisu jaki znalazłem pod koniec rozdziału pt.: “Fizyka
czasoprzestrzeni i teoria algorytmów kreujących, a zapatrywania na losy
człowieka po śmierci”, zawartego w książce pt. “Gwiazdy i Ty” (*9). Rozdział ten
kończy następujący fragment:
     “Co więcej, każdy z nas może uznać
się (jeśli chce!!!) za istotę nieśmiertelną, gdyż “SKORO ŻYJE”, to znaczy “BYŁ
WYWOŁANY” i wytworzony w obecnej czasoprzestrzeni i “ŚLAD PO SWOIM ŽYCIU”, czyli
swojego ducha “ZOSTAWI”, a duch ten stanie się po ŚMIERCI (DOPIERO PO ŚMIERCI)
WZORCEM, który przyczyni się do odtworzenia “ANALOGICZNEJ” (jakkolwiek NIE
CAŁKIEM TAKIEJ SAMEJ) ISTOTY W NOWYM WSZECHŚWIECIE, czyli jako iż DUCH NASZ
(miał początek w poprzednim Wszechświecie) to zapewne WNIKNIE W ISTOTĘ NOWEGO
WSZECHŚWIATA”.
     Natomiast pod koniec innego tekstu
(*10) napisałem zdanie następujące:
     “Na tyle zmartwychwstałeś, na ile
wykryłeś ‘skąd przychodzimy’ i ‘kim jesteśmy’ i na tyle się odrodzisz, na ile
uświadomisz sobie dokąd zmierzamy”.
     Czytelnik zapewne dziwi się,
dlaczego w pragmatycznym rozdziale końcowym książki o tym co robić
teraz piszę o tak patetycznych, filozoficznych sprawach! Otóż, wydaje
się, że ostatnio pytania praktyczne zahaczają o sprawy ostateczne. Stało
się tak za sprawą Internetu. W naszych postmodernistycznych czasach coraz
bardziej odindywidualizowanej, anonimowej, stypizowanej globalnej wioski
wielu ludziom coraz trudniej jest odnaleźć sens.
     Dawniej wiele osób chciało, jak
zaznaczył to właśnie Steinbeck, zyskać podziw, sławę, wyróżnić się. Dzisiaj nikt
nie pamięta nazwisk laureatów nagrody Nobla z ostatniego nawet roku. Chwilową
sławę zyskują co najwyżej bohaterowie upiornych, dosmucających dzienników
telewizyjnych i prócz tego kilka “gwiazd” filmu i piosenki. Gdzie jest więc
miejsce i sens dla zwykłych, pracowitych, często oryginalnych, a nawet
genialnych ludzi.
     Ano jest! Odnalazło się! Musisz
utworzyć swoje strony WWW albo swoją “HOME PAGE” albo wtrynić swój zapis do
pamięci serwera twojej Instytucji. Nikt tego jeszcze teraz nie pilnuje, gdyż w
roku 1997, tu w Polsce i innych krajach Europy Wschodniej mało osób tym żyje.
Powinieneś tylko pamiętać, że “samo się nic nie zrobi”!. O tym, że utworzyłeś
swoje strony WWW musisz zawiadomić główne przeglądarki świata, takie jak Alta
Vista, Lycos, Webcrawler i Yahoo!
     Ludzie pracują teraz powiązani we
wiązki. Pisałem o tym już wielokrotnie (*11). Prócz czasopism “przeglądowych”
czyta się “na poważnie”, tylko te dokumenty, które “wyskakują” bądź intuicyjnie
bądź wtedy gdy żądasz od owych przeglądarek zestawienia na temat, który Cię
interesuje. Jeśli z kolei tym sam coś zdziałałeś, np. spisałeś swoją biografię,
swoje opowiadanie i swoje sprawy umieściłeś na stronych WWW, to ktoś kto pracuje
nad takimi samymi problemami jak Ty, który działa w “tej samej wiązce co Ty” na
pewno Cię dostrzeże!!
     Zapytasz, co mi z tego przyjdzie?
“Wiersz Graficzny” mówi, że wtedy kiedy będziesz już umierał ( gdy
skończysz (20) i z radością będziesz odchodził
(21)), pozostawisz wtedy “łuk ... w imię przymierza na Twoich
obłokach (23)”.
Zapytasz, cóż to oznacza i jak
się to ma do umierania, śmierci i nieśmiertelności, a zwłaszcza: co to mnie
obchodzi skoro mam dopiero 35 lat, prowadzę firmę i książkę pt.: “Nadchodzi
sztorm słoneczny” wziąłem do ręki tylko dlatego, że chcę pokierować moją
instytucją tak aby odnieść sukcesy na szczycie cyklu 23-ciego, bo akurat istota
fenomenu geofizycznego przekonała mnie.
     No więc tak! Gdy patrzę i rozmawiam
z młodszymi ode mnie ludźmi, takimi którzy mają dopiero 28 lub 38 lub 48 lat to
stwierdzam zazwyczaj “deficyt sensu”! Często entuzjazm jest sztuczny,
samopoczucie w zasadzie marne, gdyż jak sądzę, wielu z nas “nie wie po co to
wszystko”!
     Jeśli więc próbować sformułować
radę “co więc robić teraz”; w takiej właśnie sytuacji; to mam właśnie
gotową odpowiedź!
     “Jeśli chcesz mieć poczucie sensu
to działaj tak, aby pozostawić po sobie ślad”. Ślad pozostawisz zawsze, gdyż
Twoje życie zostanie odnotowane w czasoprzestrzeni tego Wszechświata (*12, *13).
Ma ono dlatego zawsze nieprzeniknione do końca, ale ważne znaczenie! Jeśli
jednak chcesz pomóc przyszłym “inżynierom czasoprzestrzeni” i “technologom
t.ś.z.”, którzy będą “przepakowywać wartościowe ładunki” do wnętrza następnego
wszechświata” (patrz rozdział “Pomarańczowo, czerwono, niebiesko” w książce pt.:
“Fantazje które leczą” (*14)), to możesz starać się pozostawić po sobie
“łuk”. Wystarczy, że będziesz kogoś kochał! Zostawisz wtedy chociaż jeden
łuk (*14). Jeśli nie kochasz nikogo lub sądzisz, że nikt Cię nie
pokochał, to możesz zabezpieczyć dodatkowo Twoje dalsze trwanie po śmierci
poprzez pozostawienie śladów w rodzących się już właśnie układach pamięciowych
“planety matki”.
     Jak już zaznaczyłem wyżej, nie wiem
dlaczego napisałem w “owej godzinie silnego sztormu geofizycznego”, także
w “elemencie 22-gim”, o fenomenie II stopnia, zwanym w tym wierszu: nie tęczą
lecz zorzą!
     Może ktoś z czytelników ma
lepszy pomysł, aby taką pewną nieuchronną konieczność przypominania o
“zorzy” uzasadnić. Będzie to miało w przyszłości poważne
znaczenie.
     Poczucie sensu, każdego z nas, jak
wynika z wiersza graficznego, zależy jednak jeszcze od uświadomienia sobie “w
imię jakiego przymierza (22)” i czym są “Twoje
obłoki(23)”. Czytelników zainteresowanych źródłem tej przenośni
odsyłam do książki Andrzeja Olszewskiego (*14). Inspiracja pochodziła z
fragmentu:
     “Koronnym dowodem prawdziwości tej
hipotezy (o stosun-kowo niedawnym przybyciu “terra forming people”) będzie
zweryfikowanie stwierdzenia wziętego z “Księgi Rodzaju”. Po Potopie Jahwe mówi
do Noego: “Łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną a
ziemią” (Rdz 9,13). W klasycznym rozumieniu “łuk” jest zjawiskiem tęczy, co
wyraźnie podkreślają biblijne przypisy teologów; tylko jak Bóg z góry mógł ją
oglądać? ...”
     Ważniejsze jest jednak, że pojęcie
“przymierza” i pojęcie “obłoków” pozostaje ważne nawet z punktu
widzenia teologii Mormonów i innych nowszych ruchów religijnych; ujmowanych
zbiorczą nazwą “mind science”, która obejmuje właśnie wszystkie nowe religie
powstałe w Stanach Zjednoczonych w drugiej połowie XIX-wieku (
).
     Jak piszą twórcy wartościowego “The
Watchmann Expositor - Index of Cults” (*15), wszystkie “mind sciences”: “hold to
the belief in the inherent divinity of man, and that the mind or thoughts are
energy forms that create and/or alter reality ...”.
     Cóż to jednak oznacza? Otóż,
oznacza to odwrócenie ról! Kiedyś przybysze, owi “terra forming people”
jawili się jako potężne bóstwa, które potrafiły “ozdrawiać”, “dokonywać
klonowania, dzieworództwa i innych manipulacji genetycznych” i które
posiadły “t.ś.z.”. Teraz gdy “planeta-matka” nabiera już takich samych
umiejętności i za niedługo będzie mogła obdarzyć swoich “naznaczonych”
wysłanników; udających się w podróże międzygwiezdne użytecznym
praktycznie wypisem” z “ojczyźnianych” technologii (dyskietka CD-ROM i
odpowiednie procesory technologii bio-molekularnych, komputerowych i
energetycznych), trzeba będzie też umieć powiedzieć, co musi być pozostawione “w
imię przymierza” i gdzie “na czyich obłokach zostanie to zapisane”. Pozostawiam
to jednak do przemyślenia moim czytelnikom!
 
               Punkt
Omega na podsłuchu
                   (Fragment
książki Adriana Bearda pt.: “Technologia
zmartwychwstania”)
– Tak, a jaki jest drugi
powód? – zapytała.
– Chce wkraść się w Twoje
łaski i wyciągnąć z Ciebie wszystko co wiesz na temat
“tsiz”.
– A po co Ci taka dość
makabryczna wiedza? Przecież jesteś młodą, ładną dziewczyną, a Twój “cyklotron”
zaczął dopiero się rozprężać.
– To dlatego, że Nirgal, mój
chłopak pasjonuje się od lat fizyką “transportera”. Wiesz! Tego urządzenia z
serialu “Star Trek”, które służy do dematerializacji człowieka i przeniesienia
go w inne dowolne miejsce.
– No nie całkiem dowolne.
Transporter, wg scenariusza Gene Roddenberry, działa tylko na nieznaczne
odległości, w zasadzie tylko po to, aby przesłać kogoś z pokładu statku
“Enterprise” na ląd, czyli na powierzchnię planety, do której ów TIME-CRAFT
akurat doleciał.
    No
widzisz, dobrze odgadłam! Ty wiele na ten temat wiesz! Nirgal nie potrafi się
oderwać od ograniczeń opisanych przez Lawrance M. Kraussa, który w swojej
książce pt.: “Fizyka podróży międzygwiezdnych”, w sposób przekonywujący
uzasadnia, że skonstruowanie transportera jest nie możliwe ze względu na
potworne ilości energii, jakie są potrzebne, aby porozrywać i stopić atomy
wchodzące w skład tych 50 kg, jakie waży ciało ludzkie.
– Założenia wstępne Lawrance
M. Kraussa są takie, że potem rzeczywiście nie można sobie dać rady. On nawet
nie posługuje się konceptem duszy, a przecież niemal każda religijna opowieść,
jeśli przewiduje przeniesienie kogoś “na dużą odległość”, powiedzmy w
“zaświaty”, to zakłada przeniesienie tylko duszy, a nie całego ciała razem z
kopytami.
– No, było kilka ważnych
wyjątków!
     Tak, ale to w tych fragmentach
opowieści, które dotyczyły nadistot V stopnia, przybyłych z odległej
przyszłości, niemal z czasów na krótko przed Punktem Omega. One z definicji
potrafią niejako wszystko. Póki co, trzeba mówić jednak o ‘transporterach’ dla
zwykłych śmiertelników.
– A nie mówiłam! Ty dużo na
ten temat wiesz!
     Irena założyła mi ręce na szyję,
nagle zwolniła ten uścisk, złapał mnie za rękę i odszukała na parkiecie Nirgala
i Jaycee, którzy tańczyli teraz mocno przytuleni do
siebie.
(...)
– O to też mi chodziło,
jakkolwiek będziecie zawiedzeni treścią, gdyś wcale nie chcę uwodzić Brona.
Chciałam tylko poprawić komfort fizyczny i psychiczny, aby wyciągnąć z niego
wszystko co wie. Nirgal słuchaj uważnie co on mówi!
(...)

– Ty napisałeś kiedyś tekst
pt.: “Narodziny człowieka jako zakończenie teletransmisji w paśmie
(poza)elektromagnetycz-nym”? Dlaczego ten przedrostek “poza” jest w
nawiasie?
– Czasami w podróżach
międzygwiezdnych na duże odległości, na przykład na planetę Recurrence, która
krąży wokół planety Sirrah, gdzieś w Galaktyce Andromedy, trzeba podróżo-wać w
paśmie pozaelektromagnetycznym, czyli z szybkościami rzędu setek
warpów.
– Warpów! Znów ten ‘Stark
Trek! Mów poważnie, bo mnie z Nirgalem chodzi o konstrukcję transportera, a nie
o pisanie powieści science-fiction! – powiedziała Irena.
– Dobrze, dobrze! Zauważ, że
Lawrance M. Krauss w rozdziale o transporterach, pt.: “Atomy czy bity”, najpierw
zauważył, że przenoszenie osoby z “zabraniem” ciała, czyli jego zupełną
dematerializacją w “punkcie startowym”, jest znacznie trudniejszym
sposobem działania transportera, po czym głównie uczepił się tej właśnie wersji
– powiedziałem dość głośno.
– Gdy oglądasz kolejny
odcinek ‘Star Trek’ i znowu jakaś osoba ustawia się na płycie podstawy tunelu
transportera i mówi na przykład “prześlij mnie Scotty”, to za chwilę sylwetka
migocze na niebiesko, staje się coraz bardziej przeźroczysta, po czym znika
zupełnie. Nie zostaje po niej 70–cio kilogramowa kupka materii – powiedziała
Irena – i tak jak już wspomniałam – ten obrazek przeszkadza Nirgalowi robić
postępy.
– No tak, na obrazku na
ekranie telewizora jest wtedy bardziej estetycznie, bo nie zostają, powiedzmy,
pozostałości po człowieku, ale stopień trudności wykonania takiego transportera
jest właśnie tak ogromny, że nawet Pan Bóg nie dał rady!
– Co ma do tego Pan
Bóg?
– No przecież Pan Bóg daje
nam przykład, demonstrując swój “własny transporter”. Stosuje przecież na
codzień materializację w postaci narodzin i dematerializację w postaci śmierci.
Z tym iż zauważ, że w momencie śmierci materia, tzn. tzw. zwłoki, pozostają.
Pojęcie duszy jest więc wielce przydatne.
– No, ale tu wkraczamy w
gadanie metafizyczne.
– To nie jest metafizyka. To
są fakty. To znaczy, jeśli Ty Irena chcesz zbudować z Nirgalem transporter to
musisz potraktować pojęcie duszy jako fakt – podkreśliłem
dobitnie.
– Nie rozumiem, jak to może
zależeć od chęci – powiedziała Irena.
– Nie zwracaj uwagi na
spekulacje tylko na fakty. Wiesz, taki Japończyk Ohsawa porównał człowieka do
“cyklotronu”, a właściwie do takiej zwiniętej w momencie urodzenia, twardej
materialnej sprężynki. W trakcie życia owa sprężynka coraz bardziej rozwija się.
Uporządkowania materialnego ubywa, a przybywa ducha. W każdym razie, jeśli
popatrzę na moje ciało i mój pokój to wszystko się zgadza. Ciało coraz bardziej
wiotkie i pomarszczone, ale w moim pokoju coraz więcej teczek z zapisanymi
kartkami.
(...)
– Bron zrób podsumowanie
tego cośmy w nocy nagadali – powiedział Jaycee.
– No więc, według mnie jest
to tak. Gwiazdy jak i wszystko inne rodzą się w pewnym momencie. Dopiero po dość
długim czasie zaczyna w nich działać owe dynamo, które sprawia, że nadają one
‘rodzaj audycji’. Jak wiadomo audycja ta ma daleki zasięg, a w obrębie lokalnego
systemu planetarnego steruje ona ewolucją, zwłaszcza ewolucją w fazie duchowej,
wtedy kiedy na którejś z planet pojawiają się już istoty rozumne. Jak już
mówiłem, ów algorytm, owe dynamo, początkowo działające tylko mechanicznie,
zabezpiecza, aby żaden totalitarny reżym nie przetrwał zbyt długo, aby rozwój
duchowy rodzącej się inteligentnej cywilizacji zmierzał w pożądanym
kierunku.
– Jaki kierunek jest
pożądany?
– Taki kierunek rozwoju, aby
powstał interplanetarny Internet, po to aby mogła uformować się “dusza układu
gwiezdnego (DUG)”. Bo “dusza układu gwiezdnego” składa się z części. Częściami
tymi są dusze poszczególnych ludzi. Żywych i zmarłych, zwłaszcza dusze zmarłych.
Dusze zmarłych, z innego punktu widzenia, to informacje wpisane do mózgu
planetarnego.
– A potem
co?
– Potem chodzi o to, aby jak
najszybciej opanować wysyłanie lokalnych mieszkańców na inne planety i to na
trzy różne sposoby.
– Po
co?
– Już mówiliśmy. Dlatego, że
układy gwiezdne chcą z powodów erotycznych wchodzić w kontakt fizyczny z innymi
gwiazdami, a mogą to uczynić tylko poprzez swoje komórki, czyli swoich
przedstawicieli.
– Mówiłeś, że te nadistoty
gwiezdne dążą do opanowania trzech różnych sposobów kontaktowania
się.
– Sposób najciekawszy,
awanturniczy, to wysłanie takiego TIME-CRAFT’a, czyli rodzaj UFO. To jest jednak
trudna, zaawansowana technologia. Technologia
“Enterprise-Precur-sora”!
– A co jest
prostsze?
– Znacznie wcześniej układy
gwiezdne uczą się wysyłać na inne planety tylko dusze poszczególnych
osobników.
– Nie wierzę Ci! Po co im
to?
– A czytałaś biografie
takich ludzi jak Mozart, Bethoven czy Srinivas Ramanujan. Wszyscy, którzy znali
takich “pomazańców” stosowali owe niezwykłe sformułowania słowne typu “On jak
gdyby pochodził z innej planety”.
– Po co te
przesyłki?
– To nadaje właśnie
odpowiedni kierunek rozwoju ‘lokalnej ludności’. Taki Mozart, Strauss czy też
Einstein lub Jung ukierunkowują rozwój kulturowy “docelowej”
planety.
– Czy Ziemia wysyła już
dusze na inne planety?
– Nie, nie jest jeszcze w
stanie. Ziemianie nie opanowali jeszcze właściwej
technologii.
– No, ale przecież Słońce
nadaje audycję wznawianą co 11 lat.
– To z punktu widzenia ludzi
na Ziemi tylko odbiornik a nie nadajnik!
– A co trzeba umieć, aby
gwiazda była nadajnikiem?
– Trzeba umieć “zbierać
niejako dusze” zmarłych osób. Trzeba poza tym, takie jednostkowe informacje,
ponazywać, niech by było, że imieniem bądź nazwiskiem ducha zmarłej osoby, no i
potem nadać tą informację przez istniejący już, sprawnie działający
nadajnik.
– Rzeczywiście, żadne z tych
wymagań nie zostało jeszcze tutaj zrealizowane. Trzeba by zacząć od tego, aby
umieć powiedzieć co to jest dusza!
– Masz rację Jaycee! Nie ma
nic bardziej praktycznego jak dobra teoria; jak ujął to Kant - też taki “
pomazany wysłaniec”.
– On zdaje się znał się z
tym piwowarem i astronomem Heveliusem – powiedziała
Irena.
– Tym razem bez dygresji,
miało być tylko podsumowanie! Mów daje Bron. Ty zdaje się kiedyś definiowałeś w
jakimś tekście pojęcie “duszy”, tyle że Ty to nazywałeś raczej “duchem pewnego
człowieka”.
– Właśnie, to jest ważne
rozróżnienie. Różnię się tu w zapatrywaniach od Franka J. Tiplera, który pięć
lat po mnie zajął się “technologią śmierci i zmartwychwstania”. Mówiąc krótko,
Frank J. Tipler twierdzi, że dusza człowieka to jest pewien “program typu
‘komputerowego’”, który zostaje kiedyś uruchomiony i “chodzi” do chwili śmierci
człowieka na “układzie typu komputerowego” zwanym mózgiem człowieka. Czytając
jego książkę pt.: “Fizyka nieśmiertelności ...”, każdy czytelnik przyzna, że tak
zdefiniowana dusza jest przydatna, aby opisać proces, który zapewne zaistnieje w
końcu czasów, w tzw. “Punkcie Omega”, kiedy to zmartwychwstaną wszyscy, którzy
żyli poprzednio. Jego koncept duszy nie jest jednak wystarczająco silny, aby
interpretować reinkarnacje, pojawienia się na wzór Melchizedeka, próby ratowania
się mieszkańców planet żyjących wokół wypalających się gwiazd i ów prosty stały
masowy proces przysyłania nam tutaj do nas Mozartów, Koperników, Keplerów i
innych Czajkowskich oraz owe szamotające się poltergeisty i efekty Jungowskich
myślokształtów.
– No dobrze, więc! Więc,
czym jest według Ciebie “duch zmarłej osoby”?
– Jest to skrawek
czasoprzestrzeni, którą ta osoba zajmowała fizycznie na przestrzeni 70-90 lat
swojego życia, łącznie z tym wszystkim, co ona spisała, tzn.
wypowiedziała!
– Spisała czy
wypowiedziała?
– Niestety to co tylko
spisała. Nadane fale akustyczne, nie zostają odnotowane w czasoprzestrzeni.
Ostatni egzemplarz tego co zostało ‘spisane’ może zresztą spłonąć w
jakiejś tam Bibliotece Aleksandryjskiej, więc ten sposób zarejestrowania też
jest bardzo ulotny.
– Ale “duch w
czasoprzestrzeni zostaje zawsze”?
– Tak! U końca Wszechczasów,
na krótko przed Punktem Omega, można go powołać znowu do życia, ale bez
‘specjalnych etykietek’ trudno jest manipulować nim w
międzyczasie.
– Co to znaczy w
międzyczasie?
– Od chwili obecnej do
czasów osiągnięcia Punktu Omega, czyli przez okres następnych 100–200 miliardów
lat.
– O jej, to wszyscy zmarli
siedzą w czyśćcu przez 200 miliardów lat! Trochę to
długo!
– Tym bardziej ważne jest,
aby wiedzieć co trzeba zapewnić, aby w jakimś układzie gwiezdnym, ktoś potrafił
zabrać niejako ducha pewnej osoby, na przykład jakiegoś Mozarta i wysłać go na
inną planetę.
– Zauważ, że w trakcie życia
pewnego człowieka, tzn. w trakcie, powiedzmy, 70 lat jego ciało, jego sylwetka
porusza się w czasoprzestrzeni po bardzo skomplikowanej trajektorii. Jego duch
zajmuje więc bardzo wymyślny skrawek czasoprzestrzeni, taki “obwarzanek”, ze
względu na to, że planeta nie tylko obraca się dookoła swojej osi, ale w okresie
jednego roku obiega także gwiazdę. Gwiazda ta natomiast wędruje z pewną
szybkością wokół centrum Galaktyki. Nie jest więc takie proste odnaleźć taki
właśnie skrawek czasoprzestrzeni. Trzeba znać bądź współrzędne punktowe
momentu urodzenia, bądź bardziej “rozmyte” współrzędne momentu
śmierci. Wtedy byłoby już prościej przebiec ten skrawek po tzw. “ścieżce lub
osi biograficznej”.
– Rozumiem, Ty chcesz
powiedzieć, że warunkiem niezbędnym odszukania “ducha pewnej osoby” w
czaso-przestrzeni jest znać dane personalne i kalendarzowe. To przecież tak jak
u Mormonów.
– To jest bardziej
skomplikowane, bo założyciele ruchu regilijnego Mormonów nie przejmowali się
ulotnością wszystkich kalendarzy. Jedyny pewny sposób określania punktu w
czaso-przestrzeni, który odpowiada tzw. “materializacji”, czyli urodzeniu, to
odniesienie tego momentu do wykresu cyklicznie zmieniającej się aktywności
gwiazdy. Mówiąc metaforycznie, człowiek przed śmiercią powinien zafundować sobie
taki “łuk”, czyli “specjalny rodzaj telefonu komórkowego”,
telefonu komórkowego, ale nie dla wiadomości gadanych, lecz dla jego ducha.
Gwiazda nadająca audycję to w istocie taki maszt dla informacji płynącej od
owych “specjalnych telefonów komórkowych (STK)”.
– Mormoni nie przejmowali
się, o ile wiem, tym jak ów duch ma być wysłany z “otoczki spirytualnej
planety” gdzieś dalej, powiedzmy, na planetę Kolob albo na planetę
Recurrence.
– No właśnie! Samo się nic
nie zrobi!
– A jak według Ciebie ma się
to odbywać?
– Zapewne można to
zorganizować na różne sposoby, ale dobre warunki techniczne istnieją od momentu
kiedy mamy już tzw. “międzyplanetarny Internet”, no i każdy ma w Internecie
swoją “home page”.
(...)
~ Masz rację, ja muszę
jednak w takim razie koniecznie zrozumieć całość wywodu Tiplera, bo się jeszcze
gubię. Zaręczam Cię jednak, że przerobię ją tak, że Ty też będziesz na II
poziomie emulacji!
~ Implementacji! Veronika! a
nie emulacji, zresztą u Tiplera jest to dość podobne!
~ Noah, mów jednak od
początku. Jak to u niego jest? Rzeczywiście Ty zacząłeś od końca! Od ‘nieba
Tiplera’, bo chciałeś mnie uwieść!
~ Veronika, to Ty chciałaś
mnie uwieść!
~ Noah mów jak to jest u
tego Tiplera!
~ To się da nawet powiedzieć
prosto i jasno w kilku zdaniach! On zakłada, że jesteśmy sami w Kosmosie, więc
musimy wziąć sprawy w swoje ręce. Za kilkaset lat zaczniemy więc wysyłać tzw.
“sondy von Neumana” przy pomocy których skolonizujemy cały
Wszechświat.
~ Czyli UFO-ludków według
Tiplera nie ma?
~ Może to nawet nie takie
ważne, czy są, ale Tiplerowi chodzi o to aby wyjaśnić wszystkie ostateczne
sprawy w oparciu o aktualny stan wiedzy.
~ To zapewne te jego sondy
według pomysłu von Neumana nie są zbyt wielkie.
~ Jakbyś wiedziała. Żagiel
na światło, napęd laserowy i tylko 100 kg ładunku.
~ Sto kilogramów? Przecież
to do niej nawet jeden człowiek nie wlezie!
~ Masz rację! 20 kg
przewidziano na konstrukcję tzw. “Uniwersalnego Odtwarzacza Wszystkiego”, a 80
kg na to, aby zapamiętać wszystko co się da, tzn. przepis na człowieka,
bakterie, żaby i jaszczurki.
~ Aha! Rozumiem, według
dyskietki z Human Genom Project i innych projektów sekwencjonowania DNA roślin i
zwierząt! Ale jak z tego mają powyskakiwać na powierzchni pewnej planety,
napotkanej na drodze takiej sondy, te żaby to nie
rozumiem?
~ Po prostu! “Uniwersalny
Odtwarzacz Wszystkiego” wyprodukuje skrzek żabi i jajka jaszczurek i położy je
na piasku.
~ A jak z
człowiekiem?
~ A wiesz, pewien Japończyk
skonstruował już teraz sztuczną macicę (*93).
~ Słuchaj! Odwal się ode
mnie z tymi szczegółami, bo miało być ‘od początku do spraw ostatecznych’ w pół
godziny, bo mamy jeszcze tylko 60 km do Cubbyhole.
~ Masz rację. Czepiam się
Ciebie jak rzep psiego ogona! No dobra! W porządku już! Dla Tiplera istotniejsze
jest czy z jego rachunków kolonizacja Wszechświata zostanie zakończona przed
rozpoczęciem fazy kontrakcji, czyli kurczenia się całego Kosmosu, czy też nieco
później.
~ Tak on pisze, że wcześniej
prócz teologów już nawet kilku filozofów postulowało, że życie może trwać
wiecznie, a kiedyś u kresu czasu, blisko tzw. Punktu Omega wszyscy
zmartwychwstaną. Twierdzi jednak, że to było niewiele bardziej przekonywujące
niż podstawowe opowieści religijne i że dopiero Freeman Dyson zaczął wreszcie
robić rachunki, które sporządził dla modelu świata otwartego, tzn.
rozszerzającego się w nieskończoność.
~ No i
co?
~ Dyson jest kumplem
Tiplera! Oni się spotykają na konferencjach, takich jak nasze i się sprzeczają!
Dyson widzi jedyną szansę w tym, że w bardzo odległej przyszłości, potężna już
technologicznie cywilizacja, zmieni topografię czasoprzestrzeni tak, aby
przynajmniej lokalnie czasoprzestrzeń zaczęła się
zapadać.
~ Tak! I co na to
Tipler?
~ Że to jest fizycznie
niemożliwe. Że jedyna szansa, aby życie mogło trwać wiecznie, jest w tym, że
Wszechświat jest układem, który po okresie rozszerzania się zacznie się
samoistnie zapadać.
~ Przecież wtedy czas będzie
się cofać i wszystko będzie się działo jak na filmie puszczonym wstecz. Można
zwariować!
~ Nie! Hawking wyliczył, że
strzałka czasu niejako “zakręci” i będzie biegła z powrotem, ale obok i wszystko
będzie więc miało ręce i nogi.
~ Co się będzie wtedy
istotnego działo?
~ Wszystkie wydarzenia, cały
rozwój od bakterii, poprzez dinozaury, małpoludy, człowieka, aż po
elektroniczne, rozumne i świadome roboty oraz ich galaktyczne sieci będą
“zgarniane” i zapędzane w jeden kąt, jedno miejsce Wszechświata zwane Punktem
Omega. Tyle że rządząca tym światem inteligentna cywilizacja będzie musiała
umieć, aby przeżyć, dokonywać tzw. transformacji Tauba całości czasoprzestrzeni.
Transformacja Tauba to spłaszczanie całości Wszechświata tak aby wyglądał jak
pączek w poziomie i za chwilę zmiana tak aby Wszechświat wyglądał jak pączek
ustawiony ‘na sztorc’! Wtedy będziemy mieli duże różnice temperatur, coraz
większe. Będziemy mieli więc coraz więcej energii. A nieograniczone zasoby
energii to nieograniczone możliwości działania. Prócz energii potrzebna jest
jeszcze tylko wiedza miejsca Punktu Omega, a jak już powiedziałe, Punkt Omega
zgarnia wszystko.
~ Punkt Omega. To przecież
pojęcie ukute przez tego francuskiego księdza, jezuitę, paleontologa, którego za
karę wysłano na ekspedycję do Chin i zabroniono mu wydawanie jego
książek!
~ Zgadza się! Grecka litera
W jest wyszywana także na tunikach naszych duchownych. Ale Tipler mimo że widzi
tylko luźne związki między jego równaniami i rachunkami a poetycko-mistyczną
wizją Theiharda de Chardin, swojej poważnej, fizycznej teorii, która stanęła już
ością w gardle innym fizykom, a także biologom i teologom, nadał na cześć owego
potępionego mnicha nazwę Teorii Punktu Omega.
~ Co to w końcu jest ów
Punkt Omega?
~ Punkt Omega to miejsce
gdzie przestrzeń i czas zbiega asymptotycznie do zera, ale im bardziej się “tam”
się zbliżać tym bardziej wszystko, w “konformalnym” czasie odbywa się wolniej, a
w subiektywnym czasie, tkwiących tam wewnątrz istot, odbywa się coraz bardziej
‘cudownie’.
~ Co to znaczy
‘cudownie’?
~ Wiedzieć to móc! W
‘miejscu Omega’ można coraz więcej, niemal wszystko. Można wskrzesić
wszystkich zmarłych i powołać ich do życia, w formie ‘emulacji’, we wnętrzu
cyberprzestrzeni, która będzie się wtedy tworzyć w pamięci potężnego “komputera
Omega”. Wtedy Ty zmartwychwstaniesz i ja zmartwychwstanę i pójdziemy na trochę
do ‘Czyśćca’, a potem już odnajdziemy się na zasadzie ‘równoległej’,
skoro niby Ty i Ja pasujemy do siebie i wtedy będziemy już w ‘niebie
Tiplera’.
~ Kurde! Ja nie chcę iść do
czyśćca! Ja nie chcę być odtwarzana na wyższym poziomie emulacji. Ja chcę zostać
na moim najniższym poziomie implementacji, bo wtedy tutaj możemy skręcić w tą
ścieżkę do tego lasu.
(...)
~ Nareszcie oprzytomniałam!
Inaczej bym zwariowała!
~ Ja też miałem już dosyć
tego gadania, jakkolwiek to potwierdza, że Tipler ma rację! Tipler zauważył
bowiem, że Punkt Omega, czyli Bóg rzeczywiście jest Osobą, bo osoba, czyli
“persona” - po grecku prosopon (proswpon)to wszystko to co wrodzone i co w
sposób ‘nabyty’ zostało zgromadzone w pewnym skonstruowanym umyśle, tak iż
zgromadzone treści odróżniają ten umysł od innych. Po grecku ‘persona’ to
jednocześnie ‘maska’, ‘pewien wizerunek’, prezentowany względem pewnej innej
osoby. Punkt Omega, w istocie pewien potężny, świadomy superkomputer, jest w
stanie prezentować pewną, oddzielną maskę względem każdego z nas, pozostaje więc
on rzeczywiście tak jak chcą to Żydzi, katolicy i muzułmanie Ž
osobą.
~ Kurde! Ale nie jest to tak
jak chcą buddyści!
~ Veronika, ale trzeba
docenić dokonania Franka Tiplera, który jedną książką, zawierającą przepełniony
wzorami matematycznymi tzw. *Appendix for Scientists” (wydrukowana na str.
395-517), przyłączył teologię do fizyki.
~ Z tym że teolodzy tego
wcale sobie nie życzyli!
~ Tak jak czarownicy,
szamani i uzdrowiciele nie życzą sobie lekarzy i psychologów.
(...)
 

 



Kliknij abypowrócić do planszy początkowejtutajprzejść do
menu szczegółowegotutajwrócić
tam skąd przyszedłeśtutaj
 
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • teen-mushing.xlx.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Lemur zaprasza