Wygrał
czy przegrał życie. Mój sąd o Jimie.
I Bóg
świadkiem, był szczęśliwy, bardzo szczęśliwy; Bóg
świadkiem, był za wszystko wdzięczny. Było mu dobrze,
lepiej, niż mógł się spodziewać, lepiej, niż na to
zasługiwał. Tylko że, niezależnie od tego, jak mu
było, choćby mu było nie wiem jak dobrze, to już nie
było to, co dawniej. Tamto utracił i nigdy już nie
odzyska. Ale od czasu do czasu, nieczęsto, człowiek to
sobie przypomina i uświadamia, jak to było dawno, a
wtedy tak mocno to boli, że choćby trwało tylko sekundę - może złamać
serce.
James Agee -
A Death in
the Family
Jim - bohater powieści Josepha
Conrada nie
bierze udziału w grze, której stawką jest życie. Toteż teza
Wygrał czy przegrał życie jest nie na miejscu. Jim
bierze udział nie w rozgrywce, a w życiu. W życiu, w którym
często spotykamy się z trudnymi pytaniami, sytuacjami wyboru,
często wyboru tragicznego. On w swym miał dwa poważne pytania,
dwie niebagatelne sytuacje.
Pierwszą z nich był
incydent na Patnie. Problem dotyczył skoku. Skoku
w dół. Do morza czy morze w otchłań? Właśnie - to był
dość istotny fakt w życiu naszego bohatera. Skok z Patny
był początkiem nie tyle niepowodzeń, co wydarzeń dla niego
niefortunnych. Sądzę, iż wypadek ten na trwałe odcisnął
piętno na psychice Jima. Uciekł on ze statku, lecz na
tym nie skończyło się jego cofanie się przed
rzeczywistością. Na każde słowo
Patna Reaguje
tak samo - boi się go jak ognia. Oddala się, wyjeżdża z
miejsca pobytu, unika takich sytuacji, w których mógłby
zostać skojarzony z tamtym wypadkiem. Jednym słowem nie może
pogodzić się ze swoim błędem. Na statku czuł się
odpowiedzialny za pasażerów, lecz nie mógł zrobić nic, był
bezradny wobec braku możliwości działania. Chciał coś
zrobić, lecz w pojedynkę nie mógł. Zorientował się dość
szybko, że niestety powrót po skoku jest
niemożliwy. Skacząc, kierował się chęcią przeżycia - jak
każda istota myśląca w obliczu zagrożenia. Pamiętny skok z
dość dużej wysokości, w środku nocy nie był oznaką odwagi,
też nie brawury, było to zwykłe tchórzostwo. Tak właśnie
oceniał to światek, do którego należał Jim. Do którego należał przed
skokiem. Stanął przed sądem, ale nie po to, by się
usprawiedliwiać, chciał ponieść konsekwencje tego haniebnego
czynu, ponieść odpowiedzialność.
Drugim istotnym
zdarzeniem w życiu Conradowskiego bohatera są okoliczności
wizyty nijakiego Browna w Patusanie. Była to wizyta dość
niespodziewana i dość zaskakująca. Lecz wszystko szło ku
dobremu, z tym wyjątkiem, że pan Brown nie zapomniał o swojej podłej
naturze i zrobił coś nieoczekiwanego, co bardzo zaważyło na
losie Tuana Jima. Zaatakował on oddział Daina Warisa, zabijając samego przywódcę. Nie
byłoby w tym nic złego, gdyby wydarzenie miało miejsce podczas
walki, ale całość działa się po tym, jak Tuan
puścił bandę Browna wolno. Czyżby kolejny haniebny
czyn w życiu Jego Lordowskiej Mości? Tak. Patusanie uznają ten fakt za czyn przeciw nim
samym i ich, do niedawna jeszcze bohater, musi ponieść pełne
tego konsekwencje.
I ponosi. Wychodzi naprzeciw losowi, naprzeciw Doraminowi.
Ginie. We własnym
mniemaniu odkupuje swoje grzechy. We własnym mniemaniu...
Jim postrzega życie jako szereg
sposobności, sytuacji, w których można wykazać się honorem,
męstwem czy odwagą. Pierwsza taka sposobność nadarza się na
statku. Na jego nieszczęście okazuje się ona sposobnością
straconą. Druga - w Patusanie - jest już sposobnością,
którą bohater wykorzystuje. Czy aby dobrze?
Moim zdaniem, Jim grając - przegrywa. Przegrywa we
własnym życiu. Jest wierny swoim ideałom, więc sam sądzi,
iż wygrał... Sam tak sądzi.
I Bóg
świadkiem, był szczęśliwy, bardzo szczęśliwy; Bóg
świadkiem, był za wszystko wdzięczny. Było mu dobrze,
lepiej, niż mógł się spodziewać, lepiej, niż na to
zasługiwał. Tylko że, niezależnie od tego, jak mu
było, choćby mu było nie wiem jak dobrze, to już nie
było to, co dawniej. Tamto utracił i nigdy już nie
odzyska. Ale od czasu do czasu, nieczęsto, człowiek to
sobie przypomina i uświadamia, jak to było dawno, a
wtedy tak mocno to boli, że choćby trwało tylko
sekundę - może złamać serce.
James Agee -
A Death in
the Family
Z Twoimi sądami nie sposób
się spierać, coć życie - tak jak proces - można wygrać lub
przegrać.
Do zalet pracy zaliczam
warstwę językową - poza kilkoma błędami i nieścisłością
- ten sposób grania językiem jest ciekawy.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plteen-mushing.xlx.pl