ďťż

strieber

Lemur zaprasza

Wywiad z Whitleyem Strieberem.







Wywiad pochodzi z amerykańskiego dwumiesięcznika UFO z roku 1988, vol. 3, nr 1.

Whitley Strieber jest znanym amerykańskim pisarzem, który wielokrotnie w swoim życiu

był uprowadzany przez obce istoty i poddawany przez nie różnym eksperymentom.

Istnienie tych przeżyć uświadomił sobie i odkrył dzięki Buddowi Hopkinsowi, a następnie

opisał w książce Communion (Wspólnota), która stała się w Stanach Zjednoczonych

wielkim bestsellerem, przynosząc mu wielki rozgłos i pieniądze. Dalszy ciąg swoich

przeżyć opisał w następnej książce, wydanej już po tym wywiadzie, Transformation

(Transformacja). Jest ponadto autorem następujących powieści: The Wolfen, The Hunger

(w oparciu o nią został nakręcony film, który był wyświetlany na naszych ekranach pod

tytułem Zagadka nieśmiertelności), Catmagic, Wolf of the Shadows oraz Majestic

(fabularyzowany dokument poświęcony głośnej katastrofie NOLa, która miała miejsce

w roku 1947 w rejonie Roswell w Nowym Meksyku). Mieszka na stałe w Nowym Jorku.

UFO: Ludzie, którzy twierdzą, że zostali wzięci i poddani badaniu przez „przybyszy"

opisują zazwyczaj swoje przeżycie w kategoriach grozy, pan natomiast nadaje swoim

przeżyciom charakter transformacyjny. W jakim jest pan obecnie „stadium"?

WHITLEY STRIEBER: W takim, że staram się uczynić coś pożytecznego z tego

wyjątkowo trudnego przeżycia. To jest najbardziej złożona, niezwykle emocjonująca,

wyjątkowa rzecz, jaka może przytrafić się każdemu. I nie jestem osamotniony w tym

przeżyciu — zbyt wiele rzeczy przydarzyło się innym ludziom w związku z moimi

osobistymi przeżyciami, że nie mam żadnych wątpliwości, że następujące dwie rzeczy

muszą być prawdziwe: po pierwsze, każde wzięcie zawiera element pozafizyczny lub

inaczej mówiąc aspekt pozawymiarowy, po drugie zaś, jest całkowicie fizycznym,

zachodzącym realnie zjawiskiem.

UFO: Jaka część pańskiego przeżycia przekonuje pana o fizycznej realności wzięć?

WS: Fakt, że 26 września 1986 roku przebywałem w towarzystwie czterech istot

zachowując całkowitą świadomość! Pamiętam całe to przeżycie w najdrobniejszych

szczegółach. Nie łączy się z nim jakakolwiek amnezja, o której bym wiedział. Zapytali

mnie, co bym chciał od nich, na co odpowiedziałem: „Musicie mi pomóc, abym mniej

się was bał". „Spróbujemy", odrzekli, „ale to będzie bardzo trudne". Próbowali przez

cały następny rok i rzeczywiście było to trudne.

UFO: Co się stało?

WS: To, co robili, zmieniło całkowicie mój dotychczasowy stosunek do rzeczywisto-

ści. Nie traktuję już jej tak, jak przedtem. Nie wiem, czym ona jest. Ani tego, kim ja sam

jestem. Nie wiem także, kim są oni. Nie wiem, czym jest świat. Żyję w stanie całkowitej

niepewności.

UFO: Czy to panu nie przeszkadza?

WS: To jest, jak sądzę, najbardziej emocjonująca rzecz, jaka może się wydarzyć, ale

nie jest przyjemna. Jest emocjonująca, ponieważ uwolniła mnie z więzów oczekiwań

w stosunku do mnie samego, otaczającego świata i ludzi. Nie oczekuję już niczego od

nikogo... i nie wiem, co tu się dzieje. Nie wiem, czym jest to miejsce.

UFO: Czy pana zdaniem to było ich zamierzeniem?

WS: Jeśli to nie było ich zamierzeniem, to jest to w takim razie efekt uboczny tego,

co zrobili.

UFO: Czy kiedykolwiek zapytał ich pan, jaki jest ich cel?

WS: Z tego, co wiem, nie wydaje mi się, aby w obecnym czasie było możliwe

dowiedzenie się tego z uwagi na charakter związku istniejącego między ludźmi i tymi

istotami.

UFO: Ale próbował pan?

WS: Oczywiście.

UFO: I co powiedzieli?

WS: Och, nie chcę teraz poruszać tej sprawy. Nie chcę tego robić, ponieważ nie

rozumiem tego. Naprawdę nie wiem, co powiedzieć. To nie jest sprawa, w której mogę

coś pomóc. Ich motywy nie są mi nieznane biorąc pod uwagę moje własne życie...

Wiem, co mi zrobili, i wiem, co mi pozostawili. Nie wiem tylko, czy to był ich zamiar,

czy nie. Jesteśmy bardzo, bardzo ślepi.

UFO: Rozumiem, że nadawanie temu w tej chwili kryterium wartości jest z pana strony

działaniem nie zamierzonym?

WS: Całkowicie nie zamierzonym. Nie mówię tu o ostatecznym kształcie rzeczywis-

tości, ale o percepcji. Dzięki nim dowiedziałem się, że zdanie sobie z tego sprawy jest

absolutnie najważniejsze, że to, co wiemy, jest jedynie percepcją naszego doświadczenia

i otaczającego nas świata. Obecnie interesuje mnie przede wszystkim dokonywanie

oceny i próba zrozumienia mojej percepcji tego, co mi się przydarza, a także ludziom

z mojego otoczenia, aby można było następnie przetworzyć to na coś, co by było dla

nas użyteczne... bez wnikania w motywy kierujące tymi istotami, ponieważ są mi one

nieznane.

UFO: Czy nie uważa pan, że poznanie ich jest konieczne?

WS: Pewnie, że chciałbym je poznać, tylko niestety nie wiem, jak tego dokonać!

UFO: Jak pan sądzi, czy pański proces transformacji osobowości może być wzorcem

dla innych wziętych?

WS: Nie wiem, być może. To zależy od danej osoby. W przypadku niektórych osób,

z którymi współpracuję, jest on wykorzystywany. W przypadku innych wątpię. Jeżeli

jest pan osobą, którą często one odwiedzają, a także której rodzina jest w to wplątana,

nie zaprząta pan sobie głowy ich motywami. Interesuje pana przede wszystkich pański

własny odbiór tego wszystkiego, odpowiedź na pytanie, jak z tym postępować, co pan

czuje, jakie są pańskie reakcje i jak się pan zachowuje... dopiero potem zadaje pan sobie

pytanie, jak można wykorzystać to, co się robi, w przypadku innych ludzi. Te rzeczy się

ze sobą łączą. Ale jeżeli jest pan osobą, którą interesuje przede wszystkim, kim są te

istoty, skąd przybywają i co tu robią, a także czy są przyjazne, czy złowrogie, to niestety

nie mogę panu pomóc, ponieważ nie znam odpowiedzi na te pytania.

UFO: Czy wielu wziętych, których pan zna, wychodzi z tego samego punktu widzenia?

WS: To zależy od presji, pod jaką się znajdują. Jeżeli jest ona wystarczająca, to nie

mają wyboru, ponieważ alternatywą jest życie w ciągłym strachu... a ludzie znosić to

mogą tylko do pewnego czasu.

UFO: Czy badał pan bądź rozważał te aspekty wzięć, którymi zajmuje się Budd

Hopkins...

WS: Cały czas żyję z nimi.

UFO: ...to znaczy eksperymenty genetyczne i całe to...

WS: To jest część tego, poprzez co widziałem mój przypadek i odczuwałem go,

a także najbliżsi z mojej rodziny. Nie mam pojęcia, co kryje się na końcu tego

wszystkiego. Wiem, że pobieranie materiału, który określiłbym jako seksualny lub

posiadający genetyczny potencjał, jest w tego typu zdarzeniach zjawiskiem powszech-

nym. Z całą pewnością odciska to na naszym życiu bolesne i tragiczne piętno.

UFO: To skoncentrowanie się na analizie swojej percepcji na poziomie jednostki

wydaje się być pytaniem o pańskie obecne rozumienie tego wszystkiego.

WS: Zgadza się.

UFO: Czy to będzie podstawą pańskiej nowej książki?

WS: Wszystko, o czym mówię, ma z nią związek. Chciałbym jednak na chwilę

wrócić do tego aspektu genetycznego. Przez pewien okres czasu nie byłem w stanie

pogodzić się z tym, że to może być prawda, i nawet podczas kilku wcześniejszych

wywiadów powiedziałem, że nie wierzę w to. Ale w końcu musiałem uznać, że to

prawda. Całkowita prawda. Uważam, że Budd wydobył na światło dzienne bardzo

ważną sprawę... i jest mi ją bardzo trudno zaakceptować, ponieważ dotyczy ona mnie

samego i mojej rodziny w takim wymiarze, że nigdy tego, dopóki żyję, nikomu nie

powiem. Jest to prawda, której muszę stawić czoła.

UFO: Czy uważa pan, że istnieje jakiś zagrożenie dla naszej rasy?

WS: Być może istnieje jakieś zagrożenie dla nas, ale... sugerowałbym inną moż-

liwość. Kiedy pies zostaje zraniony, zabiera się go do weterynarza. Widząc weteryna-

rza, pies myśli, ze jest on wrogiem i stara się go ugryźć. Niewykluczone że jesteśmy

w sytuacji owego psa i wszystko, co jest czynione, ma na celu ostateczne dobro naszego

gatunku, my zaś nie rozumiemy tego i odbieramy jako coś przerażającego. I co

najgorsze nie jesteśmy w stanie tego stwierdzić. Lecz mimo to nie wolno nam tej

możliwości ignorować, ponieważ jeśli to prawda, może się to okazać dla nas bardzo

ważne i pozwolić wcześniej lub później poznać motywy tych istot. Uważam, że

poznanie ich w chwili obecnej jest niemożliwe i dlatego należy nauczyć się nie jak je

poznać, ale jak żyć i wykorzystać to, co robią z nami. Z biegiem lat lub pokoleń,

mniejsza o to, jak długo będzie to trwało, będziemy w końcu mogli przejść od życia

w symbiozie z tymi przeżyciami do ich rozumienia. Kiedy osiągniemy odpowiednie

stadium współżycia z nimi, będziemy w stanie wyciągać wnioski na temat tego, co się

dzieje.

UFO: Uważa pan, że coraz więcej ludzi będzie poddawanych wzięciom?

WS: Moim zdaniem przeżyło je już bardzo wielu ludzi... znacznie więcej, niż

przypuszczają ufolodzy. Otrzymałem już około 5.000 listów... często przychodzi ich do

mnie od 40 do 50 dziennie, nawet jeszcze teraz. Ludzie piszą w nich nieustannie: „mój

przyjaciel powiedział mi o panu i wreszcie mam komu napisać i opowiedzieć, co mi się

przytrafiło" — i tak dalej. Nie wiem, jak wielu ludzi doświadczyło tego, ale jestem

pewny, że są ich setki tysięcy.

UFO: Czy nie sądzi pan, że tą sprawą powinien zająć się rząd?

WS: Nie wierzę, aby rząd potrafił zająć się nią właściwie. Uważam, że dobro

jednostki niewiele go obchodzi. Nie widzę żadnej instytucji, która mogłaby się tym

zająć. Co więcej, uważam, że bardziej by zaszkodził niż pomógł. Sądzę, że społeczność

naukowa w znacznym stopniu przyczynia się do tworzenia pewnego rodzaju rządowej

zasłony dymnej, podtrzymywania negacji tych spraw przez rząd... wszyscy oni są tak

daleko od tego wszystkiego, że wręcz obojętni na to. Są całkowicie bezużyteczni.

Uważam, że ludzie połączą się ze sobą i utworzą coś w rodzaju nieformalnych sieci.

Psychoterapeuci i psychoanalitycy, którzy są otwarci na te sprawy, zaczną poddawać

ludzi odpowiednim terapiom opartym się na założeniu, że te zdarzenia są prawdziwe,

co w efekcie zaowocuje pomocą na szerszą skalę. Będzie do wynik działania samego

społeczeństwa, a nie instytucji, jak to dzieje się dotychczas. Myślę, że nie ma co liczyć

na świat nauki.

UFO: Jak pan sądzi, czy nastąpi wzrost ilości wzięć?

WS: Wiem, że coraz więcej ludzi zaczyna odkrywać, że to im się przydarza. Na

przykład ludzie, którzy doznawali w nocy gwałtownych ataków silnego strachu

związanego ze zbliżaniem się do ich domów świateł i mają luki czasowe w pamięci,

a' także przeżywali koszmary, w których uprowadzani byli przez obce istoty, po

przeczytaniu Communion zmieniają swój stosunek do tych silnych napadów lęku.

Ludzie ci zaczynają się zastanawiać, czy ten niepokój jest prawdziwy. I powinni,

ponieważ jest oczywiste, że ta rzecz, która przydarza się ludziom od czasu do czasu,

dzieje się naprawdę.

UFO: Czy nie istnieje niebezpieczeństwo, że książki takie, jak pańskie mogą stymulo-

wać imaginowanie sobie przez ludzi tego typu przeżyć bądź „skażanie" własnych?

WS: W żadnym wypadku. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Nie wy-

kluczam jednak możliwości istnienia zmyślonych przeżyć. Najbardziej interesujące jest

jednak to, że istnieje wręcz astronomiczna liczba przypadków, z którymi miałem okazję

się zapoznać, głównie z listów, których autorzy w przeważającej ilości nigdy nie zetknęli

się z hipnozą, a tym samym nie zostali poddani jej wpływowi. Ze sposobu, w jaki

opisują swoje przeżycia, wynika ponadto niezbicie, że ogromna liczba przypadków to

zdarzenia z udziałem wielu osób. W jakim stopniu ich relacje są skażone ich własną

wyobraźnią, niestety nie wiem.

UFO: Trudno jest ustalić, które przeżycie jest autentyczne, a które zmyślone...

WS: Myślę, że w obecnej chwili nie ma to większego znaczenia. Ma to znaczenie dla

osób gromadzących dane, ale ja do nich nie należę.

UFO: No, a co ze zbieraczami faktów — ufologami i badaczami, którzy starają się je

usystematyzować?

WS: Moim zdaniem ważne jest, aby ta sprawa była traktowana w każdy możliwy

sposób. Myślę jednak, że jest niedobrze, że społeczeństwo nie może traktować jej

całościowo. Z powodu choćby faktu, że mamy na przykład bardzo wyszukane techniki,

które pozwalają powiedzieć nam na podstawie dostępnych obecnie danych, jak wielu

ludzi to dotyczy. Posiadmy techniki ankietacyjne, które pozwalają określić, czy dana

osoba coś zmyśla, czy też przypomina sobie coś, co rzeczywiście przeżyła. Społeczność

ufologów odbieram jako grupę nieustępliwych odważnych ludzi, którzy nie zrezygnują

ze swoich badań, ponieważ wiedzą, że kryje się za tym prawda... nie ma obawy, że

przestaną się tym zajmować.

UFO: Ale przecież pańskie oświadczenia są traktowane w pewnych kręgach ufologów

jako wysoce kontrowersyjne, a niekiedy są wręcz całkowicie dyskredytowane.

WS: Nie obchodzi mnie to. Ani trochę.

UFO: Nigdy tak naprawdę nie podzielaliśmy ich punktu widzenia...

WS: Są kontrowersyjne w pewnych kręgach, ponieważ odniosłem ogromny sukces.

Są wśród nich ludzie, którzy zajmowali się tymi sprawami niekiedy 35-40 lat i czują się

urażeni, że oto nagle pojawił się ktoś znikąd i stał się centrum zainteresowania, że

zwrócił uwagę opinii publicznej na te sprawy w stopniu, w jakim nie udało im się tego

dokonać przez całe ich życie! Tę zazdrość nietrudno zrozumieć.

UFO: Pańska książka obfituje w szczegóły i opisy...

\VS: W tym właśnie jestem dobry.

UFO: Czy nie uważa pan, że pańskie zdolności kreowania żywych opisów mają wpływ

na stanowisko, jakie ludzie przyjmują wobec tego zjawiska?

WS: Z listów, które otrzymałem, to nie wynika. Nie sądzę, aby nie przeżywszy

czegoś takiego samemu, można było zrozumieć, jak bardzo wpływa to na psychikę jako

kombinacja czegoś, co jest z jednej strony ulotne — trudno uwierzyć, to mogło

wydarzyć się naprawdę — a z drugiej stanowi ciąg wspomnień, które są bardzo silne

i nie dają się wymazać z pamięci. Ich nie da się zmienić za pomocą książki, filmu ani

w inny sposób.

UFO: Jakie ma dla pana znaczenie ów efemeryczny charakter wzięcia... to, że tak

łatwo przechodzi ono ze stanów materialnych do niematerialnych?

WS: Oznacza to dla mnie, że istnieje poziom bytu, o którym obecnie niewiele wiemy.

Uważam, że to jest bardzo rzeczywisty poziom bytu, że inteligencja może w jakiś

sposób trwać w stanie plazmatycznym lub elektrycznym i że ta plazmatyczna inteligen-

cja jest tym, co tradycyjnie nazywamy duszą. Może po śmierci istnieć lub nie — dane

dotyczące reinkarnacji świadczą, że istnieje. Jeżeli istnieje, to również w pewnym sensie

istnieje w fizycznym świecie. To z kolei oznacza, że stwierdzenie jej istnienia jest

technologicznie możliwe, a w rezultacie zrozumienie i wzajemne oddziaływanie. To,

z czym mamy tu do czynienia, to istoty, które żyją na tym poziomie rzeczywistości

i których technologia sięga i oddziaływuje znacząco na nasz poziom.

UFO: Czy nie będzie przesadą, jeśli powiem, że z tego, co pan mówi, wynika, że

możliwe jest, abyśmy tu na Ziemi właściwie zrozumieli istotę energii duchowej, tę postać

rzeczywistości?

WS: Powiem to tak. Nie wierzę w zjawiska paranormalne. Uważam, że rzeczywis-

tość przejawia się w pewne sposoby, które rozumiemy, i pewne, których nie rozumie-

my. Nie ma żadnych zjawisk paranormalnych — wszystko jest w guncie rzeczy

normalne, fizyczne. Jeśli dusza istnieje, to jest czymś fizycznym, w tym znaczeniu, że

jest to plazma, która może być wykryta, a także mierzona, jak tylko zrozumiemy

środowisko, w którym istnieje. Czy jest to grupa zorganizowanych elektronów? Czy też

coś innego, czego jeszcze w ogóle nie rozumiemy? Czuję, że ona istnieje. To jest

rzeczywistość, poprzez którą najpierw przejawia się to zjawisko.

UFO: W którym momencie pańskiego przeżycia ten pogląd wydal się panu najbardziej

adekwatny?

WS: Kiedy wydobyli mnie rok temu w październiku z mojego ciała w taki sposó, że

zachowałem przy tym pełną świadomość. Pozostawałem w tej fizycznej rzeczywistości,

byłem w stanie się w niej poruszać i obserwować, w jaki zmienia się mój sposób jej

percepcji. Mogłem obserwować na przykład takie rzeczy, jak kable energetyczne, jak

zmienia się ich natura, dzięki czemu mogłem widzieć otaczające je pola elektryczne.

Mogłem to robić z taką uwagą i dokładnością, że nie wierzę, że to był sen. Ani przez

chwilę.

UFO: Ale gdzie jest dowód, że pan to przeżył?

WS: Nie ma żadnego.

UFO: Proszę powiedzieć coś więcej na ten temat.

WS: Moje przeżycie było obserwowane w różny sposób. Jedna z najważniejszych

obserwacji miała miejsce jeszcze przed publikacją Communion. zanim ktokolwiek o tym

słyszał. Innym razem miało to miejsce tuż po jej opublikowaniu, lecz dotyczyło

człowieka, który o niej nie słyszał. Moi sąsiedzi — dwie rodziny — widzieli niezależnie

od siebie jasno oświetlone obiekty lecące w kierunku mojego domu, a raz unoszące się

nad nim. Ci, którzy widzieli obiekt unoszący się nad moim domem, wiedzieli o książce,

ale jedynie w ogólnych zarysach, bez szczegółów. Pierwszą rzeczą, którą widziała ta

druga rodzina, była ognista kula, która przyleciała nad łąkę położoną między naszymi

domami, ale w owym czasie nikt z niej nie wiedział o tej książce. Pewien człowiek, który

przebywał w domu położonym w odległości około 1,5 kilometra od mojego w grudniu

1986 roku i styczniu następnego, kiedy to miałem częste wizyty owych istot, doznał,

o ile mi wiadomo, podobnego przeżycia. Pewna kobieta widziała w nocy, kiedy miałem

jedno z tego typu przeżyć, ogromnego NOLa unoszącego się nad drogą w odległości

około 3 kilometrów od mojego domu. Człowiek, który pracował w moim domu, zaczął

doznawać podobnych przeżyć, odkąd podjął u mnie pracę. On jednak wiedział

o Communion, kiedy zacząło mu się to przytrafiać. Pewna australijska rodzina miała

przeżycie związane z istotami, które wtargnęły do jej domu... było to dla nich bardzo

poruszające i szokujące przeżycie. Ich przeżycie było prawie na pewno spowodowane

przez związek, który łączył mnie z tymi istotami, z powodów, które stałyby się

oczywiste, gdybym szczegółowo opowiedział całą tę historię, czego niestety nie jestem

w chwili obecnej gotów uczynić. Te istoty wyglądały tak samo, jak te, z którymi ja

miałem do czynienia. Coś, co te istoty zrobiły tym ludziom, było ewidentną od-

powiedzią, na pytanie, które im zadałem. To była przerażająca rzecz, unaoczniająca

z ogromną siłą, co dzieje się w naszych umysłach, a także strukturę i związki istniejące

w naszym społeczeństwie. To było wstrząsające. Wszystkie te przeżycia będą szczegóło-

wo opisane w Transformation wraz z podaniem nazwisk i imion tych ludzi. Poza tym

sami będą o tym publicznie mówić.

UFO: Oczekuję na to z niecierpliwością. Czy zgadza się pan z opinią, że są ludzie,

których cechuje pewien stan umysłu lub jakiś poziom, który sprawia, że te istoty interesują

się nimi bardziej niż innymi?

WS: Nie wiem. Nie mógłbym tego powiedzieć, ponieważ nie dostrzegam nic,

co by łączyło tych ludzi. To bardzo zróżnicowana grupa. Jedyne, co mógłbym

o nich powiedzieć, to to, że jest to dość wyróżniająca się grupa ludzi. Wiele listów,

które otrzymuję, jest pisanych jasnym językiem i zawiera starannie przemyślane

opisy. Jeśli chodzi o mnie, nie potrafię powiedzieć, dlaczego zostałem wybrany.

Po prostu nie wiem.

UFO: Czy kieruje pan jakąś grupą wzajemnego wsparcia?

WS: Kiedy tylko mam możliwość wspólnie z żoną kontaktuję ze sobą ludzi

w obrębie ich własnych społeczności. Skontaktowaliśmy już ze sobą w ten sposób

700-800 ludzi. Czytam listy, segreguję je i wkładam do kartoteki. Pilnie ich strzegę,

ponieważ społeczna dezaprobata związana z tą sprawą jest zbyt silna.

UFO: Czy winne temu są mass-media?

WS: Nie. Dlaczego tak uważam? Otóż w numerze The New York Timesa z 28 lutego

1960 roku ukazał się artykuł, w którym cytowano Roscoe Hillenkoettera, który właśnie

co odszedł ze służby w CIA, którą kierował. Powiedział tam, że siły powietrzne

wytworzyły wokół zjawiska UFO zasłonę dymną i że kryje się za tym znacznie więcej.

niż pozwolono wiedzieć opinii publicznej. Powiedział, że — cytuję — „zasłona dymna

będzie realizowana przez dezinformację i ośmieszanie". W efekcie doprowadziło to do

tego, że najbłyskotliwsze i najlepiej wykształcone umysły trzymają się z dala od tych

spraw. Żadna instytucja nie stworzyła zorganizowanych sposobów udzielania pomocy

ludziom, którzy doznali tych przeżyć. Nasze społeczeństwo w żaden sposób nie

dopuszcza możliwości ich rzeczywistego istnienia. W rezultacie dana osoba, która

doznaje go w środku nocy, jest zdana wyłącznie na siebie. Ta skuteczna zasłona dymna

oddaje nas zupełnie bezbronnych i bezradnych na pastwę tych istot. Taki jest ich cel

i nie może być innego. Nie pozostaje mi nic innego jak pogodzić się z tym.

UFO: To zaskakujące, że nie obwinia pan bardziej rządu.

WS: Wydaje mi się, że rząd był bezradny od samego początku. Sądzę, że został

wmanipulowany w to poprzez pokazanie mu rzeczy, które wydały mu się tak straszne,

że postanowił trzymać to w tajemnicy za wszelką cenę. Albo też został wmanipulowany

w to poprzez otrzymanie technologii wystarczających do tego, aby chcieć utrzymywać

to wszystko w tajemnicy w nadziei wykorzystania ich przeciwko naszym wrogom.

UFO: Czy wie pan, w jaki sposób można by uzyskać wiarygodne informacje potwier-

dzające te możliwość?

WS: Nie wiem.

UFO: Czy niepokoi pana możliwość przyszłego kontaktu tych istot z pana lub kimś

z pańskiej rodziny?

WS: To, co zrobili dla mnie, było w efekcie bardzo pozytywne. Jestem daleki od

odczuwania z tego powodu strachu. To, co spotkało mnie ze strony tych istot w ciągu

ostatniego roku, jest niezwykle złożone i to nawet bardzo. Jednocześnie jestem na

etapie akceptacji tego. Nie jestem w stanie nic na to wszystko poradzić. Mam się może

uzbroić w strzelbę? Ten kontakt pozwolił mi wniknąć głęboko w siebie i odkryć, jak

funkcjonuję, a także kim jestem. W moim przypadku to jest niezwykle ewolucyjna

rzecz.

UFO: Ten wywiad stanowi w pewnym sensie podsumowanie naszego artykułu będące-

go wstępnym spojrzeniem na zjawisko wzięć.

WS: Na koniec chciałbym przekazać społeczności ufologów pewne przesłanie.

Czuję, że wielu jej członków odwraca się ode mnie, ponieważ boją się oni, że stanę się

typowym łącznikiem i zacznę gromadzić wokół siebie ludzi tworząc nową religie.

Wbrew temu, co sądzą, jestem trzeźwo myślącym sukinsynem. Nie zamierzam nigdy

obracać tego w jakąkolwiek religię, to po pierwsze. Po drugie, uważam, że społeczność

ufologów podąża nieco odmiennymi drogami. Mają rację co do zasłony dymnej.

Następna rzeczą, co do której mają rację, jest to, że [zjawisko UFO] reprezentuje

w naszym fizycznym świecie technologię. Tym, z czym mają moim zdaniem kłopot

— przede wszystkim dlatego że praktycznie nic nie wiemy o tym aspekcie w naszym

fizycznym świecie — jest .to, co dotyczy duszy, oraz fakt, że w tym zjawisku dochodzi

do czegoś w rodzaju międzywymiarowego przeżycia, które się z nią wiąże. Jesteśmy

ignorantami nie dostrzegającymi istnienia duszy. Jest przecież tak wiele udokumen-

towanych zdarzeń... istoty przenikające przez ściany, ludzie przenoszeni w jednej chwili

z miejsca na miejsce, pojazdy wykonujące niemożliwe manewry, podróże w czasie,

przeżycia z przebywania poza ciałem, prekognicje oraz lewitacje. Społeczność ufologów

ma tak dużo kłopotu z uznaniem, że to wszystko istnieje, dlatego, że jest to wbrew ich

oczekiwaniom mająca naukowe podstawy próbka oparta na obcej technologii. Nie

rozumiemy jeszcze, że ten poziom rzeczywistości może się również posługiwać techno-

logią, co oznacza, że jeżeli istnieją dusze i trwają po śmierci, to te istoty mogą

przebywać tam również. Uważam, że jeżeli dokonuje się inwazja, to zaczęła się ona

właśnie od tego poziomu.

UFO: Co nas zatem czeka?

WS: Widzę potrzebę zachowania siły.



  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • teen-mushing.xlx.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Lemur zaprasza