ďťż
Lemur zaprasza
Spis treści / Dalej WSTĘP Od ponad trzydziestu lat zajmuję się tymi sferami ludzkiego umysłu, którym psycholodzy nie zawsze byli skłonni poświęcić zainteresowanie. Należą do nich odmienne stany świadomości, takie jak hipnoza, marzenia senne, medytacja, stany wywołane narkotykami oraz zjawiska parapsychologiczne, na przykład telepatia, jasnowidzenie, relacje z życia po śmierci". Moje studia przekonały mnie, że tak zwane zwyczajne" lub normalne" doświadczenie stanowi tylko wierzchołek góry lodowej i że posiadamy możliwości, które są nie tylko ekscytujące, ale nadają głębszy sens ludzkiemu istnieniu niż zwykła wiedza. Co wydaje się oczywiste, w trakcie mojej pracy poznałem, czasami badałem, a nawet przyjaźniłem się z wieloma interesującymi ludźmi: mediami, uzdrowicielami, spirytystami, mistrzami sztuk walki czy też laureatami Nagrody Nobla by wymienić jedynie ich część. Jedni z nich byli mądrzy, inni szaleni, a większość łączyła obie te cechy. Joe McMoneagle należy do typu bardzo interesujących ludzi, którzy mogą nas wiele nauczyć. Nie pasuje do naszego kulturowego stereotypu spirytysty" lub medium". Właściwie, byłby zażenowany, gdyby ktoś zaszufladkował go w ten sposób. Joe jest życzliwy, szczery i otwarty, a jednocześnie silny, pewny siebie i twardy. Jeśli namówisz go, by opowiedział o swojej służbie w Wietnamie, to po zakończeniu opowieści o wojennych wyczynach odetchniesz z ulgą, że Joe jest ci przyjazny. Nie wyobrażam go sobie w powłóczystych szatach czy turbanie, siedzącego niewygodnie podczas medytacji, powołującego się na tajemne siły" lub głoszącego kazania. A jednak w roku 1970 Joe McMoneagle zmarł", połączył się z Bogiem" i odtąd uczył się, jak systematycznie i praktycznie używać tego, co wielu ludzi nazywa magią. Jak wielu innych współczesnych mieszkańców Świata Zachodniego, doświadczył nie tylko niewypowiedzianego szczęścia, ale i bezgranicznego wstydu; uczucia popadania w obłęd, odseparowania od innych oraz wstrząśnięcia fundamentami życia; ostatecznie zaś radości i poczucia celu istnienia pełniej niż większość z nas kiedykolwiek dozna. Po tym przeżyciu Joe jest zdecydowanie bystrzejszy i twardszy. Jakie wnioski możemy z tego wyciągnąć? Podczas psychologicznych i parapsychologicznych studiów nad ludzkim umysłem odkryłem, że my, ludzie, nade wszystko odczuwamy silną potrzebę określenia znaczenia naszego istnienia. Tak samo jak potrzebujemy witamin, by zachować zdrowie, niezbędne są nam doświadczenie i przekonanie, że wszechświat posiada sens, a my osobiście mamy w nim wyznaczone miejsce. Jeżeli nie umiemy w wystarczającej mierze odnaleźć lub określić znaczenia wszechświata, zapadamy na choroby psychologicznego niedoboru, takie jak choćby nieposkromiona żądza zdobywania przedmiotów materialnych. Łudzimy się (bezsensownie), że zaspokajanie tego typu potrzeb zaabsorbuje nas na tyle, że nie będziemy odczuwali bólu egzystencji w świecie pozbawionym wartości. Dla większości ludzi na przestrzeni dziejów sprecyzowanie istoty życia zawierało się w religii. Wiara tłumaczyła to, co wykraczało poza ograniczone horyzonty jednostki przyczyny istnienia wszechświata (takie jak Bóg, bogowie albo Uniwersalna Miłość, które stworzyły i broniły go); wyjaśniała sedno życiowych problemów (na przykład walka dobra ze złem lub utrata kontaktu z naszą wyższą naturą przez ignorancję i pożądanie) oraz podawała zasady prowadzenia sensownego życia (moralność, obowiązek i różnorodne praktyki dla rozwoju ducha). Podstawa religijno-znaczeniowa mogłaby, do pewnego stopnia, wynieść nas poza wyizolowaną jednostkowość i indywidualne zmagania i sprawić, że poczujemy się częścią czegoś większego, wartego starań. Mam na myśli oczywiście religię idealną, gdyż religia niemal zawsze zostaje skorumpowana (w różnym stopniu) przez politykę i inne rozliczne czynniki, stwarzając w rezultacie więcej psychologicznych i społecznych problemów, niż może rozwiązać. Wszelkie instytucje tworzone przez człowieka (religia nie ma tutaj monopolu) powstają przy udziale pewnej wiedzy, ale przede wszystkim ignorancji i uprzedzeń. Z upływem czasu, żywa wiedza kostnieje, zamienia się w dogmat i przesąd. Czym jest żywa wiedza"? Jeśli spojrzy się na historię wielkich religii, odkrywamy założycieli, którzy doświadczyli czegoś niezwykłego. Współczesna perspektywa psychologiczna pozwala nam stwierdzić, że to coś" jest charakterystyczne dla odmiennych stanów świadomości. Owe mistyczne" doznania dały twórcom systemów religijnych głęboką intuicję i pewność siebie, a także drastycznie zmieniły ich życie. Chociaż odkryte znaczenia często mogły być w pełni zrozumiałe tylko w konkretnym stanie odmienionej świadomości, to jednak mistycy starali się wyrazić je w sposób zrozumiały dla jak największej liczby ludzi. Upraszczając, dla religii funkcjonujących mimo śmierci ich twórców, istniały dwie drogi rozwoju. Najczęściej uczniowie założyciela nie doznawali żadnych, nawet częściowych, mistycznych przeżyć swego mistrza, tak więc skupiali się bardziej na doktrynie" na całkowicie nieadekwatnych werbalnych opisach głębokiej wiedzy doświadczonej przez założyciela. Mijały pokolenia, a dana religia stawała się coraz bardziej skostniałą doktryną, pozbawioną autentycznego doznania. Kładziono nacisk na konieczność wiary. Ten rodzaj religii można przekazywać ustnie; daje możliwość indoktrynacji manipulacji tak silnymi uczuciami, jak nadzieja i strach. Religia taka stwarza konkretną bazę znaczeniową, ale jest płytka, bardziej przypomina wpajanie odruchów niż prawdziwe kształcenie. Ponadto, nie wytrzymuje kryzysów duchowych swych wyznawców. Druga, szeroka droga rozwoju kładła nacisk na doświadczenie, a nie wiarę. Mistyk nie spodziewał się, że ludzie po prostu uwierzą, ale nauczał metod, które sam praktykował, na przykład medytacji. Wierzył, że ludzie ostatecznie poznają prawdę przez podobne, głębokie doznania. Moglibyśmy tę drogę nazwać duchowością", w przeciwieństwie do religii", jako że termin religia" zazwyczaj implikuje instytucje, hierarchie, doktryny i dogmaty. W naszej kulturze sporo wie się o religii, a mało o duchowości. Wiele wiemy także o korupcji, obłędzie, arogancji, ignorancji, związanymi z rozmaitymi systemami religijnymi. W połączeniu z ogromnym sukcesem nauki, nie dziwi nas, że zinstytucjonalizowana religia nie stanowi zasadniczej siły w życiu wielu współczesnych ludzi oraz że traktujemy doznania religijne" z podejrzliwością. A jednak... Zbyt pospiesznie wylewamy dziecko z kąpielą". Automatycznie uznajemy niezwykłe doznania za szaleństwo i odsuwamy je od siebie. Niektóre rzeczywiście są szalone", ale nie wszystkie. Praktykujemy rodzaj dogmatycznej, fundamentalistycznej religii", którą socjologia nazywa scjentyzmem. To system oparty na wierze i ukrywający się pod maską nauki, która twierdzi, że tylko materialne jest prawdziwe, że wszystkie duchowe i religijne idee oraz doznania są w swej istocie niemożliwe i szalone. Co więcej muszą one zostać całkowicie usunięte, jeżeli ludzkość ma iść naprzód. Jednak system znaczeniowy" oparty na twierdzeniu, że życie jest tylko bezznaczeniowym i przypadkowym zderzaniem się molekuł przez nieskończone eony, że świadomość (w tym jej aspekty najwyższej miary) to tylko uboczny produkt mózgu, że wszystko umiera i zapada się w nicość, nie jest systemem inspirującym. Przeciwnie myślę, że powoduje wiele cierpienia we współczesnym świecie, cierpienia, którego można uniknąć. Jednakże nauka dała i daje nam przeogromną ilość pożytecznych informacji o świecie i o nas samych, nie możemy więc jej zignorować tylko dlatego, że jej manifestacja w postaci scjentyzmu jest przygnębiająca. Książka Joe McMoneagle'a wydaje się pozycją unikatową. O jej wyjątkowości stanowi sposób, w jaki autor łączy naukę, z duchowością, W lipcu roku 1970 Joe McMoneagle zmarł. Przewieziono go do niemieckiego szpitala, bez wyczuwalnego tętna i oddechu. Kiedy ożył, opowiedział niewiarygodne i wstrząsające doświadczenie to, co teraz nazywamy życiem po śmierci" (NDE near-death experience). Oczywiście, tak naprawdę nie umarł, gdyż określenie to ma w sobie aspekt nieodwracalności, a Joe powrócił do życia, ale nikt przy zdrowych zmysłach nie pragnie znaleźć się tak blisko śmierci, jak to często bywa w przypadkach NDE; najczęściej ludzie, którzy tego doświadczyli, nie mają okazji snucia ciekawych historii zostają bowiem pochowani. Istnieje inny sposób opisania przypadku McMoneagle'a. Przypomnijcie sobie różnicę między dwiema drogami, którymi wędruje religia: ścieżkę wiary i ścieżkę doświadczenia. Choć wiele mówi się o własnych wysiłkach jednostki na ścieżce empirycznej, często pojawia się tradycja inicjacji, w której ktoś o wysokich dokonaniach duchowych lub ktoś", kto jest duchem (trudno znaleźć tutaj adekwatne słowa) może unieść ucznia ponad jego obecny etap rozwoju i umożliwić mu choćby przelotne spojrzenie na wyższe poziomy duchowe. Nazywamy to stanem łaski. Z dumą odnajdujemy ślady naszej racjonalnej, zachodniej cywilizacji w starożytnej Grecji, pośród takich ludzi jak Sokrates i Platon, budujących intelektualne zręby naszej kultury. Zazwyczaj zapominamy, że większość wielkich greckich filozofów należała do rozmaitych tajemnych organizacji, później wyrugowanych przez chrześcijaństwo. Podstawowym elementem niektórych z owych tajemnych religii była inicjacja. Niezwykły formalny rytuał, jak często wyobrażamy sobie inicjację, ale próby, wizje, poszukiwania, podejmowane jedynie przez najpoważniejszych, a wspomagane długimi okresami postu, oczyszczenia, odosobnienia i napięcia psychicznego. Najwyższy stopień wtajemniczenia polegał na doprowadzeniu do NDE. Poszukujący wiedział więc z własnego doświadczenia, iż ludzki umysł to więcej niż ciało i może przeżyć śmierć. Chociaż szczegóły owych procedur nie dotrwały naszych czasów, to zaistniało w tej sferze dziwne historyczne przekształcenie. Współczesna medycyna, ogólnie stroniąca od świata ducha, wypracowała technikę reanimacji, która efektywnie wprowadziła" wiele osób w świat Tajemnic! Możemy stwierdzić, że Joe McMoneagle otrzymał najwyższe wtajemniczenie rodem ze świata starożytnego! Bez jakiegokolwiek kulturowego przygotowania czy późniejszego wsparcia! Wielu ludzi doświadczyło już NDE. Kilku opisało swe przeżycia lub dawało wykłady na ten temat. Jednak większość osób milczy o swych NDE, chociaż ich życie uległo zmianie. Ich inicjacja" dała im nową, głęboką i zasadniczą podstawę znaczeniową. Większość, być może, zaprzeczyłaby swej wierze w życie po śmierci; będą mówić, iż wiedzą to z własnego doświadczenia. Wielu będzie mówić o tym, jak ważne jest nauczyć się cenić to, co tu i teraz" oraz jak należy kochać. Możemy przejąć od nich część wiedzy, bez względu na naszą opinię o ostatecznym znaczeniu lub wiarygodności NDE. Joe McMoneagle jest kimś niezwykłym pośród tych, którzy przeżyli NDE. Nie zignorował bowiem nauki i scjentyzmu jako bezznaczeniowych w świetle jego nowego systemu wartości; pracował ciężko nad odkryciem, jak ta droga poznania pasuje do prawdziwej nauki. To sprawiło, że wziął udział w doświadczeniach nad jednym z najbardziej interesujących fenomenów ludzkiego umysłu zdolnością telepatii i stał się ekspertem w tej dziedzinie. W klasycznym doświadczeniu telepatycznym, jeden z eksperymentatorów wychodzi z laboratorium i ukrywa się, to znaczy udaje się w miejsce znane tylko jemu. Tymczasem w laboratorium, telepata (podmiot) proszony jest, by przy użyciu swych psychicznych zdolności opisał miejsce ukrycia pierwszego eksperymentatora. Niniejsza książka przedstawia wyrafinowane techniki, które wypracowano, by obiektywnie zdecydować, czy rzeczywiście telepata odbiera psychiczne bodźce z odległego miejsca, czy są to jedynie przypadkowe zmyślenia. Dość często otrzymuje się całkiem zaskakujące rezultaty. Z punktu widzenia scjentyzmu przeprowadzanie eksperymentu telepatycznego jest nonsensem. Człowiek znajdujący się w zamkniętym pomieszczeniu nie może widzieć, w jakim miejscu (poza tym pomieszczeniem) ktoś przebywa. Fale świetlne nie przenikają bowiem przez ściany. Jedno NDE w życiu uświadamia, że materialistyczne i naukowe nastawienie do świata jest błędne. Któż jednak chce zbliżyć się aż tak do śmierci, by docenić punkt widzenia z perspektywy NDE. Zbyt ryzykowne jest zdobywanie pewności, że to doświadczenie z życia po śmierci"! Powtarzana telepatia, często przeprowadzana zgodnie ze standardami naukowymi, stwarza coś w rodzaju perspektywy NDE dla tych z nas, którzy doceniają wartość nauki, ale mają nadzieję odnaleźć sens życia poza scjentyzmem. Książka ta stanowi fascynującą lekturę i może przyczynić się do wypracowania nowego spojrzenia na życie. Charles T. Tart, Ph. D. University of California Davis, California i Institute of Noetic Sciences Sausalito, California |