ďťż

183

Lemur zaprasza

/ Spis
Treści /
Przyszłe zastosowania wpatrywania się w zwierciadło
Podświadome życie ma okna
z perspektywy i drzwi wejściowe,
które nieskończenie rozszerzają obszar świata prawdy.

William James
Nasuwa się wiele potencjalnych zalet i zastosowań wpatrywania się w zwierciadło. Mogą one doprowadzić do lepszego zrozumienia zdolności i ograniczeń umysłu ludzkiego. Ale poza implikacjami psychologicznymi wpatrywanie się w zwierciadło może też prowadzić do głębszego zrozumienia historii i literatury.
Przeanalizujmy najpierw rolę wpatrywania się w zwierciadło w psychologii człowieka.
Zapewne dla badaczy umysłu najważniejsza jest możliwość otwarcia poprzez wpatrywanie się w zwierciadło drogi prowadzącej do odmiennych stanów świadomości. Jeśli wywoływane wizje zmarłych okażą się identyczne z wizjami spontanicznymi, wtedy to powszechnie występujące zjawisko, które od dawna liczne autorytety uważały za paranormalne, stałoby się przynajmniej dostępne badaczom w okolicznościach kontrolowanych.
Nie chodzi mi przy tym jedynie o zbieranie opowieści ludzi, którzy przeżyli coś takiego. Mam na myśli to. że wpatrywanie się w zwierciadło może w końcu dopomóc w poddaniu tych odmiennych stanów świadomości badaniom laboratoryjnym. Stanowiłoby to ogromny skok w rozwoju psychologii. Oznaczałoby, że uczestników seansu można by przesłuchać natychmiast po lub nawet w czasie przebywania w odmiennym stanie świadomości.
Można by w trakcie wizji stosować elektroencefalografy i tomografię komputerową, tak że nauka byłaby w stanie sporządzić wreszcie mapy metabolicznej aktywności mózgu w czasie podobnych przeżyć.
Ponieważ dotychczas niemożliwe było laboratoryjne badanie odmiennych stanów świadomości, wielu sceptyków twierdziło, że ci, którzy miewają przeżycia paranormalne, jak też osoby je badające, mają skłonność do "przesadzania" w opisach tego, co się dzieje, a nawet że same przeżycia są wymysłem ich uczestników. Rzecznicy takiej, wynikającej z niedoinformowania, opinii rzadko uwzględniają fakt, że istnieją całe rzesze ludzi, którzy widują duchy, maj ą doświadczenia ze stanu bliskiego śmierci lub nawet przeżywają doznania pozacielesne. Choć mówimy dosłownie o milionach ludzi zaliczających się do tych trzech kategorii, niektórzy cynicy nazywają ich kłamcami lub szaleńcami, przecząc temu, co dla zainteresowanych było realnym przeżyciem.
Zjawy "przywiązane do miejsca"

Dzięki wywoływaniu zjaw w psychomanteach być może będziemy w stanie wyjaśnić także występowanie zjaw "przywiązanych do miejsca". Są to zjawy, które nawiedzają określone miejsce. Czasami pojawiają się tam przez wieki, zwłaszcza jeśli okolica jest spokojna i nie dochodzi w niej do większych zmian. Najsłynniejsze miejsca nawiedzone znajdują się w europejskich zamkach, starych katedrach i kościołach oraz na odludnych terenach. Zjawy .,przywiązane do miejsca" często są ofiarami morderstwa lub innej nagłej, brutalnej śmierci.
Przytoczę relację o typowych zjawach "przywiązanych do miejsca"; pochodzi ona z zapisków Gardnera Murphy'ego i Herberta Klemme:

"3 października 1963 roku pani Coleen Buterbaugh, sekretarka Sama Dahla, dziekana Uniwersytetu Wesleya w Lincoln, w stanie Nebraska, została poproszona przez dziekana Dahla o zaniesienie pewnej wiadomości profesorowi Martinowi (pseudonim) do jego gabinetu w pobliskim budynku C.C. White Building. Około 8.50 rano pani Buterbaugh weszła do tego budynku i szybkim krokiem przemierzała długi korytarz, słysząc dochodzące z pomieszczeń glosy studentów zasiadających do ćwiczeń na różnych instrumentach, a zwłaszcza na marimbie. Wchodząc do pierwszego z pomieszczeń biurowych, po kilku krokach stanęła jak wryta pod wpływem bardzo intensywnego odoru – zatęchłego, wręcz nie do zniesienia. Uniosła oczy i zobaczyła postać czarnowłosej kobiety w bluzce koszulowej i sięgającej kostek spódnicy, unoszącej prawą rękę ku górnym półkom po prawej stronie starego regału z nutami. Przytaczamy relację, złożoną nam przez panią Buterbaugh:
"Kiedy weszłam do pokoju, wszystko było zupełnie normalne. Po jakichś czterech krokach nagle poczułam bardzo silny odór. Mówię o bardzo silnym odorze, mając na myśli coś takiego, co po prostu osadza na miejscu i niemal dusi. Patrzyłam na podłogę, tak jak to się często robi idąc przed siebie, ale gdy tylko ten smród mnie zatrzymał, poczułam, że w pokoju ktoś jest. W tym samym momencie uświadomiłam sobie, że nie słyszę dochodzącego z korytarza hałasu. Panowała martwa cisza. Uniosłam oczy i coś przyciągnęło mój wzrok w stronę regału przy ścianie w sąsiednim pokoju. Popatrzyłam tam i zobaczyłam ją. Stała tyłem do mnie, sięgając prawą ręką ku jednej z półek, przy czym wyglądała, jakby zamarła w bezruchu. Absolutnie nie zdawała sobie sprawy z mojej obecności. Przez cały czas, kiedy na nią patrzyłam, nie poruszyła się. Nie była przezroczysta, ale wiedziałam, że nie jest realną osobą. I kiedy tak patrzyłam, nagle znikła – nie tak fragmentami, po kolei, tylko całe jej ciało na raz.
Aż do momentu jej zniknięcia nie czułam niczyjej innej obecności w tym gabinecie, ale gdy tylko zaczęła niknąć, odniosłam znowu wrażenie, że nie jestem sama. Na lewo ode mnie stało biurko i wydało mi się, że siedział przy nim mężczyzna. Odwróciłam się w jego stronę, ale nie zobaczyłam nikogo, choć nadal wyczuwałam jego obecność. Nie mam pojęcia, kiedy uczucie, że jest obecny, znikło, ponieważ spojrzałam w okno za jego biurkiem i tak się przestraszyłam, że opuściłam pokój. Nie jestem pewna, czy wyszłam z niego, czy też wybiegłam. Kiedy spojrzałam za tamto okno, nie zobaczyłam niczego współczesnego. Ulicy, która znajduje się niedaleko stąd, w ogóle nie było ani nowego gmachu Willard House. I wtedy zdałam sobie sprawę, że ci ludzie byli nie z mojej epoki, że cofnęłam się w ich czasy"".

O co chodzi z tymi "przywiązanymi do miejsca" zjawami? Czemu te same duchy widziane są przez wielu różnych ludzi, nawet takich, którzy nie znają historii danego miejsca, ani nie wiedzą, że jest ono "nawiedzone"?
Stosowanie metod wizji wywoływanych umożliwia poddanie tych spraw badaniom i uzyskanie odpowiedzi, które od dawna wymykały się naukowcom.
Wizje zbiorowe

Udoskonalenie obecnie stosowanej metody powinno umożliwić wywoływanie zbiorowych widzeń jednocześnie u kilku uczestników usiłujących zobaczyć tę samą zmarłą osobę. Istnieją udokumentowane przypadki zbiorowych zwierciadlanych wizji zmarłych, a z relacji starożytnych Greków wynika, że zjawiska takie następowały w psychomanteach. Pozwala mi to mieć pewność, że prowadzone w tym kierunku badania okażą się w końcu owocne,
Pozostawię jednak ten kierunek badań innym. Tak się bowiem składa, że lepiej udają mi się kontakty "sam na sam". Dlatego nie będę prowadził badań nad zjawiskami zbiorowymi. Mam nadzieję, że koledzy, którzy osiągają lepsze wyniki w prowadzeniu sesji grupowych, zajmą się tą kwestią. Sukces tego przedsięwzięcia może pomóc nam w poznaniu dynamiki zjawisk wizji zbiorowych.
Przezwyciężanie bólu rozpaczy

Badania nad wywoływaniem zjaw mogą także rzucić pewne światło na psychologię żałoby. Wiadomo, że ludzi pogrążonych w otchłani rozpaczy absorbuje wizerunek zmarłej ukochanej osoby. Zdarza się, że noszą przy sobie jej fotografię i bardzo często się w nią wpatrują. Jeśli ktoś wyjaśnia ukazywanie się zjaw zmarłych jako aspekt zdolności umysłu ludzkiego, wtedy badania nad wpatrywaniem się w zwierciadło mogą pomóc nam lepiej zrozumieć proces żałoby – a także zmniejszyć ból rozpaczy.
U osób. które mają spontaniczne wizje zmarłych bliskich, powszechne jest odczucie osłabienia rozpaczy lub nawet całkowitego jej ustąpienia. To samo mówią o skutkach spotkania ze zjawami zmarłych uczestnicy sesji w psychomanteum. Wielu spośród nich uważa, że to wydarzenie pozwoliło im uzdrowić kontakty z utraconymi kochanymi osobami.
Psychologia historii

Ja sam planuję kontynuować badania w trzech kierunkach. Jestem w trakcie wyszukiwania materiałów historycznych, które pomogą mi przeanalizować klasyczne wyrocznie zmarłych. Zamierzam odwiedzić te miejsca w nadziei, że dzięki temu lepiej zrozumiem otoczenie i metody stosowane przez starożytnych w celu przywoływania zmarłych.
Na przykład większość osób, które po raz pierwszy słyszą o szamanizmie, zakłada, że szamani to oszuści, chorzy psychicznie lub tacy, co posiadają jakieś wyjątkowe zdolności, których większość z nas nie ma. Czytaliśmy już, że szamani twierdzili, iż są w stanie za pomocą swoich magicznych zwierciadeł udawać się w podróże do świata duchów, gdzie widują się z duchami zmarłych. Jak już jednak wiadomo z tej książki, wewnętrzny świat tych dawnych praktyków plemiennych jest dostępny dla nas wszystkich,
Te dawne rytuały stają się łatwiejsze do zrozumienia, jeśli ktoś jest zaznajomiony z wpatrywaniem się w zwierciadło. Owa wiedza rzuca światło na życie wielu jednostek, które wywarty wpływ na historię, a także ułatwia poznanie niektórych centralnych instytucji starożytnej Grecji.
Pomaga nam to również zrozumieć, w jaki sposób stany wizjonerskie mogą sprzyjać twórczości. Obecnie jest zupełnie jasne, że Thomas Edison wykorzystywał stany hipnagogiczne do badania swojej podświadomości w poszukiwaniu licznych wynalazków, które wpłynęły na rozwój współczesnego człowieka. To samo można powiedzieć o innych wielkich uczonych, wynalazcach i myślicielach. Fakt, że takie dziwy podświadomego umysłu przytrafiły się wielkim postaciom historycznym, to wskazówka, że mogły się także przytrafić w innych przypadkach; jest również bardzo prawdopodobne, iż można będzie wywoływać je w przyszłości.
Smutna historia plemienia xhosa

Historia ukazuje nam również, jak to zjawisko może prowadzić do wydarzeń mrożących krew w żyłach, kiedy nieoczekiwanie wybucha w kulturze nie przygotowanej do zrozumienia go. Może się wydać niepojęte, że niektórych ludzi ogarnia lak silna obsesja na tle wizji zwierciadlanych, iż zaczynają one rządzić ich życiem. Przypadki takie zdarzały się jednak w historii, a jednym z ostatnich było zbiorowe samobójstwo plemienia Xhosa w Afryce Południowej.
Wiele dobrze udokumentowanych relacji z tej tragedii, która rozegrała się w XIX wieku, opisuje spontaniczne pojawienie się psychomanteum w prymitywnej kulturze plemienia. W efekcie doszło do powszechnej obsesji na punkcie wpatrywania się w zwierciadło, która doprowadziła do nierealistycznych oczekiwań i eskapizmu wśród najwyższej hierarchii plemienia.
Xhosa toczyli wojny z kolonistami europejskimi od 1778 roku, a w pierwszej połowie dziewiętnastego wieku walczyli z Brytyjczykami. Broń z epoki kamiennej, jaką się posługiwali, nie mogła uratować ich przed strzelbami Europejczyków, We wszystkich walkach ponosili więc klęski. Najbardziej upokarzającą porażką była wojna rozpoczęta w 1850 roku i trwająca trzy lata, w której zginęło szesnaście tysięcy ludzi Xhosa.
Brytyjczyków samo zwycięstwo jednak nie zadowoliło. Jeden z kolonialnych gubernatorów zmusił kilku wodzów Xhosa do ucałowania swojego buta, co miało być dowodem totalnej klęski tych wojowników.
Jedynym źródłem dumy, jakie im jeszcze pozostało, było ich bydło. Plemię to stanowili urodzeni pasterze, którzy szanowali i cenili swoje stada. Zdarzało się nawet, że czczono je w czasie specjalnych ceremonii. Bydłu nadawano imiona i stanowiło ono popularny temat poezji i pieśni plemienia. Xhosa identyfikowali się ze swoimi ulubionymi zwierzętami, podobnie jak Amerykanie identyfikują się ze swoimi samochodami. Różnica polegała jednak na tym, że życie plemienia było zależne od stada. Bez krów ludowi Xhosa groziła śmierć.
Pewnego jesiennego wieczoru w 1856 roku młoda dziewczyna o imieniu Nongquase wbiegła bez tchu do obozu i o powiedziała, że zobaczyła dziesięciu obcych czarnoskórych ludzi w stawie koło rzeki. Ponieważ wuj dziewczyny był najważniejszym szamanem i prorokiem plemienia, przypisano tej wizji szczególne znaczenie.
Wuj udał się natychmiast nad rzekę i zobaczył w stawie tych mężczyzn. Ze zdumieniem rozpoznał wśród nich swojego zmarłego brata. Rzecznik tej grupy powiedział, że przybywają w roli posłańców z innego świata, mając mu coś do przekazania. A potem zniknęli.
W ciągu następnych kilku tygodni wielokrotnie wysyłano Nongquase nad staw, gdzie prowadziła rozmowy z istotami zwierciadlanymi, stojąc po pas w wodzie. Wieść o cudzie rozniosła się po okolicy i wkrótce młoda wróżka wraz ze swoim wujem uczyli innych wodzów plemienia Xhosa, jak osiągnąć to doznanie. Niektórzy zaczęli sami mieć wizje.
W końcu nad staw przyszedł Kreli, król Xhosa, żeby osobiście przekonać się, co się tam dzieje. Także i on wkrótce przeżył spotkanie ze swoim zmarłym synem. Jak później mówił, było to tak realistyczne, jakby jego syn zmartwychwstał.
Przeżycie to bardzo głęboko poruszyło króla Kreli. Został zwolennikiem wróżenia ze stawu, nawet kiedy ogłoszono proroctwo, że trzeba zabić bydło, aby przodkowie mogli zmartwychwstać.
Nie wszyscy zgadzali się z tym proroctwem, zwłaszcza mieszkańcy odleglejszych części krainy Xhosa, którzy poczuli się zlekceważeni tym, że przodkowie pojawiają się w miejscu tak odległym od ich wiosek. Dali do zrozumienia, że chcą zobaczyć swoich zmarłych krewnych w pobliżu swych siedzib.
I zdarzyło się to dziewięć miesięcy później. Jedenastoletnia córka miejscowego szamana zaczęła widywać byty zwierciadlane w stawie w pobliżu rodzinnej wioski. Twierdziła, że spotyka się z duchem zmarłego Xhosa, który był wielbiony przez swój lud. Duch przemówił do niej. Powiedział, że przodkowie zmartwychwstaną, jeśli bydło zostanie zabite.
W takiej atmosferze rozpoczęło się masowe wybijanie stad. Wkrótce szczątki zabitych zwierząt leżały porozrzucane w całej okolicy. Brytyjscy urzędnicy kolonialni usiłowali powstrzymać to szaleństwo aresztując wizjonerów, ale było już za późno. Głód, jaki nastąpił wskutek rzezi, zdziesiątkował plemię Xhosa, a przepowiednia, że powrócą zmarli, nie sprawdziła się.
Władze brytyjskie nie zrozumiały psychologicznych motywów zjawiska, które doprowadziło do wybicia bydła. Ale my wiemy, że kombinacja wywoływania zjaw i niskiej samooceny sprowadziła klęskę na ten dawny lud.
Tarapaty, w jakie wpadło plemię Xhosa, powinny przypominać nam, że wpatrywanie się w zwierciadło nie może stać się kultem. Głęboko przemyślana analiza tego procesu pozwoli utrzymać doświadczenia wizjonerskie na właściwym miejscu, traktować je jako sposób udzielania ludziom pomocy i nie dopuszczać, aby stały się sensem życia.
Odmienne stany świadomości i historia

To oczywiste, że odmienne stany świadomości mogą prowadzić do rozbudzenia zainteresowania historią, zainspirować nowe jej rozumienie lub nawet, jak w przypadku Arnolda Toynbee, skłonić kogoś do napisania studium na ten temat.
W dziesiątym tomie swojej monumentalnej pracy A Study of History Toynbee poświęca rozdział wydarzeniom inspirującym historyków do pisania swoich najlepszych prac. Większość historyków, którymi się Toynbee zajmuje, zainteresowała się historią pod wpływem wielkich wojen. Jednakże on sam i Edward Gibbon należą do chlubnych wyjątków, zainspirowały ich bowiem przeżycia wizjonerskie. Dla Gibbona, który napisał Zmierzch cesarstwa rzymskiego, mistyczny moment nastąpił, kiedy siedział na stopniach Świątyni Jowisza, wsłuchując się w litanie odmawiane monotonnym głosem przez bosonogich zakonników. Nagle nowoczesne miasto przemieniło się w starożytne ruiny, po czym ponownie wróciło do stanu obecnego. Wizja fizycznego rozkładu skłoniła Gibbona do prześledzenia upadku państwa, które było zapewne największym imperium w całej historii. Podsumowując przeżycie tego historyka, Toynbee pięknie opisuje istotę takich doznań:
"To rozbudzające wyobraźnię przeżycie było jedynym błyskiem inspiracji, jaki kiedykolwiek przytrafił się Gibbonowi. Bez niego ten cudowny geniusz mógłby nigdy nie rozkwitnąć, a to sławne nazwisko być może nie znalazłoby swojego miejsca w zapisie intelektualnej historii ludzkości. W kategoriach chronologicznych samo to fizyczne wydarzenie, które pociągnęło za sobą tak doniosłe konsekwencje, mogło trwać nie dłużej niż ułamek sekundy w skali mniej więcej trzydziestu sześciu lat dojrzałego życia intelektualnego tego historyka; jednakże jego uważna muza nie przeoczyła tej ulotnej szansy zyskania dostępu do umysłu, który normalnie okazywał się nieprzenikniony dla jej podszeptów dzięki pancerzowi wrodzonego sceptycyzmu, który dodatkowo wzmacniał aż nadmiernie dopasowany klimat intelektualny, panujący na Zachodzie w dziewiętnastym wieku".
Następnie Toynbee opisuje własne doznanie wizjonerskie, które miało miejsce o zmierzchu, kiedy siedział na zboczu wzgórza nad Spartą, po wyczerpującym dniu spędzonym na wędrówce. W trakcie rozmyślań o mieście na rozciągającym się przed nim wzgórzu zaczął się w pewnym momencie zastanawiać, czy było tu kiedykolwiek przedtem jakieś inne miasto. Przyszły mu do głowy cytaty z Biblii mówiące, że "miasto postawione na wzgórzu nie może zostać ukryte" i "uniosę swe oczy na wzgórza, z których nadejdzie moja pomoc".
Nagle, jak podaje Toynbee, opisując siebie w trzeciej osobie
– "przyglądający się ujrzał tuż przed swoimi oczami na koronie urwiska, które zwisało nad odległym brzegiem Eurotasu, tuż naprzeciw przypadkowo wytyczonych miejsc Sparty Pierwszej i Sparty Drugiej, monument sygnalizujący mu położenie prehelleńskiego odpowiednika frankońskiej czy ottomańskiej cytadeli, z której blanki murów obronnych wyglądał".
Wydaje się, że Toynbee zajrzał – a nawet przeniósł się na moment – do przeszłości. Pielęgnował w pamięci tę wizję, a nawet twierdzi, że być może nigdy nie stworzyłby swoich monumentalnych Studiów nad historią, gdyby nie to przeżycie. Jak napisał, mógł nie stworzyć tych tomów historii – "gdyby 23 maja 1912 roku przed jego oczami nie rozciągnął się fizycznie synoptyczny widok ze szczytu Mistry, co stało się przeżyciem bardzo osobistym dla przyglądającego się temu widokowi".
Niewykluczone, że dałoby się zastosować wizje zwierciadlane do wyjaśnienia tego, jak historycy badają i opisują historię. Wielu autorów zaabsorbowanych szczegółami dotyczącymi postaci historycznych twierdzi, że prześladuje ich nieustanna obecność opisywanych przez nich postaci.
Fakty takie podsuwają mi myśl, że biografowie mogliby składać wizyty historycznym osobistościom w warunkach kontrolowanych, czyli w psychomanteum. Możliwe, że współdziałanie czynników świadomości i podświadomości pozwoliłoby wzbogacić rozumienie historii.
Na pierwszy rzut oka może się to wydawać dziwaczne, ale relacja Toynbeego świadczy o wpływie podświadomości i odmiennych stanów świadomości na sposób badania historii.
Nawet Toynbee z tym się zgadza. Ujawnia wpływ pracy Carla Junga na jego własne studia nad historią, deklarując:
"C.G.Jung... otworzył przede mną nowy wymiar Królestwa Życia. Budząca podziw sumienność, z jaką Jung zbiera materiały o najróżniejszych sprawach do zilustrowania swoich tematów, umożliwiła mi odnalezienie własnej drogi do będącej terra incognita podświadomej otchłani psychiki, dzięki przechodzeniu od tego, co wiadome, ku temu, co nieznane... Pojawienie się, po podróży łodzią podwodną, przebłysku świadomego życia psychicznego, które było zanurzone w podświadomości, było równoważnikiem ponownego wyłonienia się..."
W ten sam sposób Toynbee wychwala Platona, twierdząc, że filozof ten instruował przyszłych historyków, aby brali to, o czym wiedzą, że jest prawdą, i wędrowali z tym przez świat wyobraźni. Jak niezwykle wymownie napisał:
"Platon nauczył mnie na przykład nie wstydzić się korzystania z wyobraźni na równi z intelektem. Nauczył mnie, że kiedy w mojej podróży myślowej dotrę do górnej granicy atmosfery dostępnej dla Rozsądku, mam nie wahać się przed tym, by moja wyobraźnia niosła mnie wyżej, ku stratosferze, na skrzydłach mitu. Przykład Platona... dał mi odwagę potrzebną do rozstania się z towarzystwem zachodnich "zeitgeistów" z początków dwudziestego wieku, dla których wyrocznią były miary i wagi, ponieważ w tych samooślepionych oczach jedyną rzeczywistością była ta, która dała się zmierzyć i zważyć".
Namawiam wszystkich historyków, zainteresowanych taką możliwością, do podjęcia próby ujrzenia wizji zwierciadlanej. Wyprawa ze świata znanego ku nieznanemu z pewnością przyniosłaby interesujące rezultaty. Mogłaby również okazać się pożyteczna przy łączeniu luźnych wątków wydarzeń, które nie dają się rozwikłać za pomocą tradycyjnych metod badawczych.
Podświadomość jest wspaniałym narzędziem, umożliwiającym zrozumienie. W tym tajemniczym regionie umysłu problemy są rozwiązywane i wydarzenia wyjaśniane na długo przedtem, zanim dotrą do świadomości. Po to, by móc zapukać do tych bogatych pokładów informacji w tak dramatyczny sposób, wpatrywanie się w zwierciadło z pewnością stanowi potencjalną możliwość dla tych. którzy pragną nawiązać kontakt z przeszłością.
Związki z literaturą

Aż do naszych czasów nikt nie potrafił do końca zrozumieć, jak to się stało, że w poszczególnych kulturach mogły powstać tak fantastyczne opowieści. Ale w świetle obecnie posiadanej wiedzy jest całkiem oczywiste, że w wielu mitach, legendach, baśniach, zabobonach, praktykach religijnych, wydarzeniach historycznych, a nawet podróżach poszczególnych ludzi ważną rolę odgrywały elementy wizji zwierciadlanych. Oto zestawienie tych elementów zawartych w wielu opowieściach:

Obecność powierzchni lub przedmiotów odbijających. Kocioł Lludda, miedziana butla rybaka, Odyseusza dół wypełniony krwią, obsydianowe zwierciadło doktora Dee – wszystkie mają lśniące powierzchnie, stwarzające możliwość wpatrywania się w zwierciadło.

Ta powierzchnia lub zwierciadło mogą być przedstawiane jako szczególne albo nawet magiczne. Na przykład Kenneth MacKenzie ze Szkocji przebudził się pewnego popołudnia z drzemki i znalazł kryształ leżący na jego piersi. Twierdził, że kamień został tam umieszczony przez anioły, i uważał go za swoje najcenniejsze zwierciadło.

Może okazać się potrzebny jakiś akt magiczny lub rytualny, aby nadać rangę i obudzić jego moc. Mitologie pełne są takich przykładów. Jednym z najszerzej znanych jest zaklęcie wypowiadane przez macochę królewny Śnieżki: "Zwierciadełko, zwierciadełko, powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie?" – po to, by magiczne zwierciadło wyjawiło swoją opinię. Także Ala ad-Din musiał potrzeć powierzchnię swojej lampy, aby z jej lśniącej, przejrzystej głębi wydostał się dżinn.
Rytuały zawsze odgrywały ważną rolę w wizjach zwierciadlanych. Nie ulega wątpliwości, że oczyszczenie powierzchni spowoduje, iż zwierciadło stanie się bardziej lśniące, a zatem lepsze, lecz celem rytuału w procesie wpatrywania się w zwierciadło jest także przygotowanie uczestnika do wizji. Postępując zgodnie z pradawnym rytuałem, uczestnik jest przekonany, że zasłużył sobie na wizję.

Ze zwierciadłem związany jest jakiegoś rodzaju byt. Niemal zawsze w zwierciadle jest obecny jakiś duch – zły lub dobry. Jest to uchwytne w mitach i literaturze, jak też w życiu. Miałem uczestników sesji, do których zjawy wychodziły ze zwierciadła.
W mitach najpopularniejszy jest byt w zwierciadłach złych wróżek, byt taki jak ten, który udzielił odpowiedzi, że najpiękniejsza jest Śnieżka. Byt ten został natychmiast roztrzaskany, rozbity na tysiące kawałeczków za wyznanie tej brutalnej prawdy. Także dżinn Ala ad-Dina wydobywa się z lampy, podobnie jak smoki w celtyckiej opowieści Lludda.

Ludzie mogą wkroczyć do królestwa wewnątrz zwierciadła. Jak już wiemy z moich eksperymentów, nie jest niczym niezwykłym, że istota ludzka wchodzi do królestwa zwierciadlanego.
Za pomocą tego zjawiska można wyjaśnić fantastyczną wyprawę Alicji w książce Lewisa Carrolla Co Alicja zobaczyła po drugiej stronie lustra. Pozwala to także wytłumaczyć przeżycie, jakiego doznał Odyseusz. kiedy wpatrywał się w świat duchów w rzucającym blaski zbiorniku krwi.
W literaturze przykłady takie wydają się udziwnieniem lub czymś niezrozumiałym. Jeśli jednak rozumiemy, że tego rodzaju przeniesienie jest elementem wpatrywania się w zwierciadło, staje się oczywiste, iż podobne doświadczenia odegrały znaczącą rolę w literaturze.
Wymiana między światem zwykłych ludzi a krainą zamieszkaną przez byty zwierciadlane może być niebezpieczna zarówno dla ludzi, jak i dla tych istot. Ponieważ po uwolnieniu z butli dżinn miał chęć popełnić morderstwo, rybak musiał uciec się do sztuczki, aby umieścić go ponownie w butli.
Z drugiej strony, smoki w celtyckiej opowieści upijają się miodem pitnym i zostają uwięzione na zewnątrz zwierciadła. Opowieść o nimfie Numy przedstawia coś pośredniego – nimfa zostaje przemieniona w tę samą fontannę, z której wyszła.
W życiu także zdarzało się, że osoby wpatrujące się w zwierciadło były narażone na niebezpieczeństwo. Nie pochodziło ono ze strony wnętrza lustra, ale od otaczających je ludzi, Johna Dee przez całe jego długie życie prześladowały oskarżenia o uprawianie czarów. Cagliostro był przez niektórych uważany za szarlatana (zresztą bardzo prawdopodobne, że nim był). A biedny Kenneth MacKenzie został wrzucony głową w dół do beczki z wrzącą smołą za wyznanie królowej prawdy ojej flirtującym mężu, którego zobaczył w swoim zwierciadle w towarzystwie innej kobiety.

W legendach ważną rolę odgrywają śmierć i żałoba. Podobnie jak w przypadku wywoływania wizji w realnym życiu, śmierć, żałoba i uczucie osierocenia ciążą na wielu opowieściach. Ala ad-Din utracił ojca, a Śnieżka – matkę. Odyseusz popłynął do Efyry tuż po śmierci swojego towarzysza Elpenora. W trakcie wpatrywania się w zbiornik z krwią odkrył, że jego matka, Antiklea, zmarła pod jego nieobecność. Jeszcze raz mit i rzeczywistość splotły się, ponieważ żałoba to jeden z istotnych powodów, że ludzie pragną doznać wizji zwierciadlanych. I podobnie jak to jest w przypadku niektórych postaci mitycznych, ujrzenie zmarłych bliskich przynosi ulgę także ludziom.

Uwaga jest skupiona na rozłące małżeństwa, nieporozumieniach rodzinnych lub niepokojach społecznych. Odyseusz podróżuje do wyroczni zmarłych w Efyrze, aby ujrzeć, czy będzie mógł wrócić do domu, do swojej żony Penelopy. Macocha królewny Śnieżki zazdrościła młodej dziewczynie urody i usiłowała ją zamordować. A w rodzinie Ala ad-Dina z całą pewnością doszło do nieporozumień z powodu siedzącego w lampie dżinna.
Rozwiązanie tajemnicy puszki pandory

Dzięki wizjom zwierciadlanym można zapewne wyjaśnić jeden z najbardziej tajemniczych mitów, o puszce Pandory.
W tej wersji legendy o Pandorze, która jest nam najlepiej znana, pierwsza kobieta na Ziemi otwiera puszkę, z której wydostają się wszelkie możliwe plagi gnębiące ludzkość. Mówimy, że to była puszka, opierając się na wersji tej opowieści spisanej przez Erazma z Rotterdamu, uczonego z XIV wieku.
Jednakże we wcześniejszej wersji, autorstwa greckiego poety Hezjoda, Pandora nie posiadała puszki. Wszystkie duchy wydostały się raczej ze specjalnego rodzaju dzbana, zwanego pyxis. Było to duże naczynie, używane do różnych celów. A oto ta opowieść w wersji, w jakiej została przedstawiona w Mitologii Bulfincha:

"Pierwsza kobieta miała na imię Pandora. Została stworzona w niebiosach, a każdy bóg przyczynił się w jakiś sposób do udoskonalenia tego dzieła. Wenus dała jej urodę, Merkury dar przekonywania, Apollo muzykalność itd. Tak wyposażona, została przeniesiona na Ziemię i przedstawiona Epimeteuszowi, który przyjął ją z radością, choć jego brat ostrzegał go przed Jowiszem i prezentami od niego. Epimeteusz miał w domu dzban, w którym przechowywał pewne szkodliwe substancje, dla których nie znalazł zastosowania, gdy przystosowywał człowieka do jego nowej siedziby. Pandorę trawiła ciekawość, co też znajduje się w tym dzbanie; pewnego dnia zsunęła więc przykrywę i zajrzała. Z dzbana wydostało się wówczas mnóstwo plag na nieszczęsnego człowieka – takich jak dokuczające jego ciału podagra, reumatyzm i kolka, czy zawiść, złośliwość i mściwość dolegliwe dla jego umysłu. Wszystko to wydostało się i rozpełzło po świecie. Pandora pośpiesznie zakryła naczynie, ale niestety cała zawartość dzbana umknęła z wyjątkiem jednej rzeczy, która leżała na samym dnie. A była to nadzieja. Dzięki temu po dziś dzień, niezależnie od tego, jakie zło nas spotyka, nadzieja nas nie opuszcza; i póki jej nie braknie, żadne zło, żeby go było nie wiadomo jak dużo, nie jest w stanie do końca nas zniszczyć".

Myślę, że opowieść o Pandorze jest mocno związana z wizjami zwierciadlanymi. Najpierw Pandora uaktywniła dzban usuwając pokrywę, co jest wyraźnym nawiązaniem do rytualnego aktu nadania znaczenia zwierciadłu. Następnie występują tu byty, które wydostają się z pojemnika, kiedy został on otwarty i gdy kobieta do niego zajrzała. Grecki termin, jakim te byty określano, to keres, małe hałaśliwe i kłopotliwe duszki. Ich ucieczka przywodzi na myśl morderczo nastawionego dżin-na z butli i smoki, które zakłócają spokój w posiadłości Lludda.
Pandora cierpi z powodu dezaprobaty, jaką musieli znosić także ci, którzy wpatrywali się w zwierciadło, i najwyraźniej jest przedstawiana w micie jako czarny charakter. Nieporozumienia, jakie spowodowało uniesienie przez nią pokrywy, są głównym tematem tej opowieści. Jej nieposłuszeństwo prowadzi do poważnego zamieszania na świecie i staje się przyczyną wszelkiego zła oraz chorób, znanych ludzkości.
Jest również w tej historii ukryte powiązanie ze śmiercią., które zostałoby natychmiast wychwycone przez czytelników w starożytności. Tym ogniwem łączącym jest sam dzban pyxis, czyli bardzo duży pojemnik, często używany jako coś w rodzaju trumny, w której grzebano biedaków. Dzban należący do męża Pandory, Epimeteusza, był pod pewnym względem szczególny, ale pod jakim dokładnie, tego nie wiadomo.
Związek między opowieścią o Pandorze a wpatrywaniem się w zwierciadło nasuwa się jeszcze wyraźniej, jeśli wspomnieć rytuał praktykowany w starożytnym Rzymie setki lat po powstaniu legendy o Pandorze. Jest to tak podobne do wpatrywania się w dzban, iż nie potrafię powstrzymać się przed myślą, że istnieje związek pomiędzy greckim mitem a rzeczywistością.
Otóż starożytni Rzymianie mieli okrągły dół, zwany mundus. Zazwyczaj był on przykryty wielką pokrywą z cennego niebieskiego kamienia, znanego obecnie lazurytu. Dół ten był wypełniony cieczą, najprawdopodobniej wodą lub winem. Trzykrotnie w roku, 24 sierpnia, 5 października i 6 listopada, pokrywę zdejmowano w trakcie rytuału, który miał związek z duchami.
Rzymski historyk Yarro twierdzi, że "kiedy otwiera się mundus, otwiera się tym samym wrota dla smutnych bogów Podziemia".
Mam więc nadzieję, że na swój sposób "otworzyłem" dzban Pandory. Ale z tego współczesnego dzbana z pewnością wydostaną się rzeczy dobre, takie jak nadzieja i zrozumienie.

Badacze mogą odkryć, że wizje zwierciadlane są źródłem wielu naszych wspaniałych mitów i legend. Śmiem twierdzić, że takiej możliwości nic brali pod uwagę ci, którzy badają pochodzenie tych opowieści. Ale kiedy czytam literaturę starożytną., znajduję w niej coraz więcej wskazówek świadczących o tym, że wizje zwierciadlane wywarły wpływ na opowieści, które wniosły wkład w rozwój cywilizacji.
Choć możliwe są liczne kierunki badań, interesują mnie głównie badania w warunkach klinicznych, kiedy mogę blisko współpracować z ludźmi pragnącymi nawiązać kontakt z bliskimi im zmarłymi osobami. To tu dochodzi do wymagających odwagi i zaskakujących przeżyć.
Kobieta, która przyszła na spotkanie z wizją swojego syna, podsumowała to lepiej, niż ja mógłbym to uczynić. Jej syn zmarł dwa lata przedtem, zanim kobieta przyszła do mojego psychomanteum. Umarł na raka, z którym walczył przez kilka lat. Jego walka z chorobą była typowa: rak cofał się i kiedy przypuszczano, że został pokonany, następowało gwałtowne pogorszenie. W końcu po kilku nawrotach chłopak się poddał.
Kobieta ogromnie tęskniła za synem. Przyszła do psychomanteum w nadziei, że zobaczy go jeszcze raz i dowie się, czy już nie cierpi.
Przez cały dzień przygotowywaliśmy się do tego spotkania, a potem zaprowadziłem ją do izby zjaw. Wizja, jakiej doznała, była zadowalająca. Zobaczyła wiele "wizji wspomnień", żywych migawek z jego dzieciństwa. Mówiła też o silnym wrażeniu, że syn był obecny razem z nią w izbie.
– Siedział tam ze mną- powiedziała, kiedy wyszła. – Siedzieliśmy razem i razem oglądaliśmy wspomnienia z naszego życia.
Po kilku dniach otrzymałem od niej niesamowity telefon. Otóż w kilka dni po wizycie w mojej klinice, obudziła się z głębokiego snu. Nie tak po prostu się obudziła, została "gwałtownie rozbudzona. Znacznie przytomniejsza niż normalnie".
W pokoju zobaczyła syna. Kiedy usiadła w łóżku, aby mu się przyjrzeć, dostrzegła, że ślady spustoszeń spowodowanych przez raka znikły. Robił wrażenie pełnego energii i szczęśliwego, zupełnie tak jak przed chorobą.
Kobieta nie posiadała się z radości. Podniosła się z łóżka, stanęła przed synem i zaczęli rozmawiać. Według jej oceny rozmawiali przez kilka minut, wystarczająco długo, aby mogła dowiedzieć się, że już nie cierpi i jest szczęśliwy.
Rozmawiali o różnych rzeczach, także o przemeblowaniu domu,, jakie zrobiła po śmierci syna. Oprowadziła go nawet po kilku pokojach, w których wprowadziła zmiany, żeby pokazać mu, co zostało zrobione.
W końcu uświadomiła sobie, co się dzieje. Rozmawiała ze zjawą swojego zmarłego syna.
– Nie mogłam uwierzyć, że to on – powiedziała mi. – Zapytałam więc, czy mogłabym go dotknąć.
Bez chwili wahania zjawa jej syna podeszła do niej i przytuliła ją. A potem, jak stwierdziła kobieta, uniosła ją do góry, aż nad swój ą głowę.
– Było to wszystko tak niezwykle realne, jakby naprawdę tu stał – powiedziała. – I czuję się tak, jakbym mogła zapomnieć o śmierci syna i zacząć od nowa żyć przyszłością,
Zachęcony podobnymi wizjami, ja także zmierzam naprzód.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • teen-mushing.xlx.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Lemur zaprasza