ďťż

358

Lemur zaprasza

Kategoria:
Polski


Zakres:
Romantyzm


Tytuł:
"Kobieto puchu marny" - czyli jak kochał romantyk


Dodano:
2000.02.05









Zwykle mówiąc o kimś, że jest romantykiem, mamy na myśli to, że obdarowu-je nas kwiatami, uwielbia słuchać nastrojowych ballad, jada kolacje przy świecach i pisze dla nas wiersze. Mówiąc „miłość romantyczna”, mamy na myśli wielkie, prze-ogromne, idealne uczucie, przy czym połączone ono jest z jakąś niezwykłą (romantyczną właśnie) historią, przeciwnościami losu. Ta miłość często kończy się tragicznie, lub choćby wiąże się z jakimś ogromnym cierpieniem, i to głównie nadaje jej status „miłości romantycznej”.
W świadomości starszych, którzy słuchali Marka Grechuty - czyli pokolenie mojej mamy nieustannie puszczajacej jego kasety - obraz zakochanego romantyka u-trwaliła piosenka do wiersza Mickiewicza „Niepewność”. Otóż trafiony strzałą Amora młodzian dziwi się, że nie płacze, gdy nie widzi ukochanej, lecz jeśli długo się nie wi-dzą, „czegoś mi braknie, kogoś widzieć żądam”. Jej obraz ma zawsze przed oczami, a gdy przypadkiem dłonie zakochanych się zetkną, „luba mnie jakaś spokojność owio-nie”. Zakochany mężczyzna w latach 20. XIX wieku jest zdolny do poświęceń:
„Dla twego zdrowia, życia bym nie skąpił,
Po twą spokojność do piekieł bym zstąpił;
Choć śmiałej żadzy nie ma w sercu mojem,
Byłbym dla ciebie zdrowiem i pokojem.”
Poeta jednak wciąż zadaje sobie pytanie: „Czy to jest przyjaźń, czy to jest ko-chanie”. Jak na miłość naprawdę romantyczną, uczucie, którym darzy ową damę, jest zbyt zwyczajne, proste i nieskomplikowane. Stąd rozterka młodzieńca.
Opisana bowiem w literaturze prawdziwa romantyczna miłość, taka o jakiej pisze Lord Byron w „Giaurze”, Goethe w „Cierpieniach młodego Wertera” i Mickie-wicz w czwartej części „Dziadów”, jest inna: idealna (zwykle nie ma nic wspólnego z cielesnością), wielka, tragiczna. Odnoszę nawet wrażenie, że milość ta nie jest wcale sprawą przyjemną, skoro wiąże się z nią tyle cierpienia. Ale romantycy uważali miłość za najwyższą wartość życia, zaś kobieta była w ich oczach czymś więcej jak tylko ludzką istotą o odmiennej płci, którą trzeba stale adorować i obsypywać komplemen-tami.
W wierszu „Rozmowa” Mickiewicz nawet narzeka na swą umiłowaną, że chce ona tych komplementów i słów za dużo:
„Kocham, ach! kocham, po sto razy wołam,
A ty się smucisz i zaczynasz gniewać,
Że ja kochania mojego nie zdołam
Dosyć wymówić, wyrazić, wyśpiewać;”
Pretensje do niewiasty, która nie odpowiada uczuciem najpełniej jednak wyra-ża poeta w czwartej części „Dziadów”, gdzie mówi, iż kobieta ma postać anioła, a du-szę, gorszą niż... Należy się domyślać: gorszą niż diabeł. Oślepiło ją złoto i „honorów świecąca bańka wewnątrz pusta”. To puch marny! Gustaw zrobiłby dla niej wszystko, a ona? „Sercem oziębłym, obojętną twarzą, wyrzekłaś słowo mej zguby”. Gustaw przez tę nieodwzajemnioną miłość musi umrzeć z rozpaczy - zrobi to z honorem, bła-ga, by ksiądz, gdyby go spytała, powiedział, że Gustaw umierając nawet nie wspo-mniał ukochanej. Nieszczęsny, zakochany w tak nieczułej i przewrotnej kobiecie, wy-biera bowiem - jak to romantyk - śmierć.
Podobnie niedobra wydaje się też Lotta, której Goethe przeznaczył rolę kobie-ty fatalnej. Lotta po prostu flirtuje sobie z młodym człowiekiem, a wybiera innego, b z którym życie będzie wygodniejsze, pełne dostatku a za to pozbawione kłopotów. Na takowe niewątpliwie by się naraziła, gdyby wyszła za Wertera, dość niezrównowaźo-nego i mało praktycznego. Lotta to piękna, inteligentna młoda dama, która w porę wy-cofuje się z romantycznego związku. Z drugiej jednak strony można powiedzieć, że podszepnął jej to szatan, skoro idealne uczucie porzuca dla normalnego narzeczonego.
Jeśli więc przyjmiemy za romantykami, iż kobieta jest diabłem zdolnym tak zniewolić mężczyznę, co ich pociąga w niej aż tak bardzo? Dlaczego ta „nadludzka dziewica” ma taką moc? To jest właśnie tajemnica, której romantyk chyba wcale nie usiłuje zgłębić, wystarczy mu to, źe kobieta jest właśnie tajemnicza, Jest istotą niezro-zumiałą. Boską, piękną a przede wszystkim niedostępna. Jest duszą, z którą rozmawia druga dusza. Kochankom nie są potrzebne przy tym słowa:
„...Na co nam rozmowa?
Czemu, chcąc z tobą uczucia podzielać,
Nie mogę duszy, prosto w duszę przelać?” (Rozmowa)
Podobnie wybranka Gustawa, która tak źle go potraktowała, nie była dla niego zwykłą kobietą, ale drugą połową jego istoty:
„Jednakowa nam gwiazda świeciła w powiciu (...)
Też same w myślach składnie i w czuciach płomienie.”
Miłość jest wykroczeniem poza ziemską strefę bytu. Jest czymś więcej jak tyl-ko ludzkim uczuciem, którym mężczyzna darzy kobietę.
Przedstawiona w czwartej części Dziadów koncepcja miłości nawiązuje do i-dei Platona, który twierdził, że w początkach istnienia świata ludzie byli istotami an-drogynicznymi, w których pierwiastki męskie i żeńskie stanowiły jedność. Zeus, oba-wiając się, by tak doskonały człowiek nie zagroził bogom, podzielił każdą istotę na dwie połowy: mężczyznę i kobietę, którzy szukają się po całym świecie, by znów się połączyć.
Mickiewicz schrystianizował mit Platona. W jego rozumieniu dusze dwojga ludzi połączone zostały przez Boga w niebie, przed narodzinami człowieka. Miłość rozumiana w ten sposób zyskuje wymiar sakralny i staje się ponadczasową, niezależną od ludzkiej woli i silniejszą od śmierci.
W wierszu „Sen” Mickiewicz pisze o rozstaniu, które nie musi być smutne („Rzucając nawet, nie chciej mnie zasmucić”), jednak wiąże się nierozerwalnie ze śmiercią. Gdy oboje zmartwychwstaną:
„Wspomnisz o swoim sennym przyjacielu,
I zstąpisz z niebios, aby go ocucić.
Znowu mnie złożysz na twem łonie białem,
Znowu mię ramię kochane otoczy;
Zbudzę się myśląc, że chwilkę drzemałem,
Całując lica, patrząc w twoje oczy”
Gustaw, Werter i Giaur także tę wizję musieli brać pod uwagę, skoro tak o-choczo igrali ze śmiercią - swoją lub cudzą. Żaden z nich, kochając ponad wszystko, nie zdecydował się przecież na porwanie ukochanej i życie z nią w biedzie, poniewier-ce, nieepewności. Choć porwanie wydawałoby się z naszego punktu wiedzenia bar-dziej romantyczne, okazuje się, źe na to miano zasługuje śmierć.
Innym przykładem na potwierdzenie tezy o miłości silniejszej od śmierci, jest Karusia z ballady „Romantyczność”. Prostota i obłęd tej dziewczyny umożliwiają jej kontakty ze światem zmarłych. (To oczywiście łączy się z wiarą romantyków w nad-zwyczajne możliwości pozazmysłowego poznawania świata przez szaleńców, dzieci, prostych, nie uczonych ludzi i poetów). Karusia, cierpiąca z miłości po stracie Jasień-ka, jest wyobcowana z uczonego społeczeństwa, które jej nie rozumie. On wciąż „ufa szkiełku i oku”, a nie głosowi serca, którym kierują się romantycy.
„Żle mnie w złych ludzi tłumie.
Płaczę, a oni nie słyszą,
Mówię, nikt nie rozumie,
Widzę, oni nie widzą”
Romantyk - bohater dzieł romantycznych - kocha kobietę nie jako osobę, lecz jako jej ideę. Duszę, która jest wieczna, boska i święta, jest silniejsza od śmierci. Poeta romantyczny - ten, który bohatera kreuje - w praktyce jednak kochał nieco inaczej. Jak wiadomo Mickiewicz, będąc niezbyt szczęśliwym mężem Celiny Szymanowskiej zdradzał ją i ulegał urokom różnych dam. Przyjął do swego domu, jako opiekunkę żo-ny i dzieci, młodą i piękną śpiewaczkę Xawerę, z którą miał nieukrywany romans. Mieczysław Jastrun w zbeletryzowanej biografii Mickiewicza, w rozdziale „Księżniczka izraelska” winą za opętanie miłosne poety obarcza Mistrza Towiańskie-go, który jakoby nakazał Xawerze uwieść „brata Adama”. Sprawa jest niejasna i pełna mistyki, jak wszystko, co wiąże się z Towiańskim. W każdym razie autor „Dziadów” na pewno nie był wiernym mężem. A o kobietach generalnie miał nie najlepszą opinię. Jastrun cytuje jego list do niejakiej Margaretty Fuller, Amerykanki, która go zauroczy-ła. W tym liście poeta narzeka: „Jakie to by było szczęście, gdyby wszystkie kobiety poznały wartość szczerości i prawdy”. Czyżby więc tak naprawdę uważał, że wszyst-kie kobiety są albo zwodnicze i dwulicowe, jak choćby Telimena, albo głupie i nie-winne, jak Zosia? A mężczyzna może, jak Tadeusz, kochać ogromnie, choć duchowo Zosię, cieleśnie zaś zadowalać się zwiędłymi wdziekami jej podstarzałej ciotki?
George Byron w życiu również nie był podobny do swego romantycznego bo-hatera - Giaura i choć potrafił tak przekonująco pisać o miłosnych cierpieniach, znany był z mało cnotliwego trybu życia. Czyżby więc poeci nie kochali naprawdę roman-tycznie?







Autor: Helga








  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • teen-mushing.xlx.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Lemur zaprasza