ďťż
Lemur zaprasza
PROSTE ZŁOŻONE ZSZYWKA ? informacja o czasie dostępu Gazeta Wyborcza nr 120, wydanie waw (Warszawa) z dnia 1995/05/25, dział OPINIE, str. 12 Rys. [-] ERNEST SKALSKI Publicyści Gazety spierają się o to, czy w Polsce powinno powstać radio Wolny Kaukaz. SOLIDARNOŚĆ NARODÓW CZY RACJA STANU Lech Wałęsa mógł powiedzieć, że na pewno nie będzie w Polsce radiostacji Wolny Kaukaz, bo nigdy nie zezwolimy na krok, który byłby sprzeczny z interesami Rosji i zaszkodziłby naszym wzajemnym stosunkom. Mógł też stwierdzić, że kamieniem węgielnym polskiej niepodległości jest hasło: Za waszą i naszą wolność i poprzemy w każdy dostępny sposób walkę narodów Kaukazu, nie bacząc na konsekwencje. Lecz Wałęsa powiedział Kozyriewowi, że polskie prawo nie przewiduje możliwości powstania takiej radiostacji i sprawa jest bezprzedmiotowa. I to było najrozsądniejsze wyjście. Stanowisko serwilistyczne byłoby nie tylko obrzydliwe, lecz także niebezpieczne. Zachęciłoby Rosję do eskalacji żądań. Bezkompromisowość z kolei jest bardzo łatwa i efektowna, gdy się ją głosi albo gdy się ją realizuje na cudzy rachunek. Lecz kiedy odpowiada się za państwo, trzeba wybierać - i to nie między dobrem a złem, lecz między różnorakimi interesami państwa. A powaga państwa wymaga, aby był to wybór poważny. Kiedy nas wywołano do tablicy w Komisji Praw Człowieka w Genewie, podczas głosowania w sprawie naruszania praw człowieka w Chinach, trzeba było wybierać między wizerunkiem Polski w świecie jako państwa stojącego po stronie tych praw a istotnym zagrożeniem w interesach prowadzonych z Chinami. Jeśli w tejże komisji stanie sprawa łamania przez Rosję praw człowieka w Czeczenii, to prawdopodobnie Polska nie będzie miała innego wyjścia niż przyłączenie się do potępienia tych praktyk. Czym innym jednak jest radiostacja Wolny Kaukaz. Przy czym problem nie polega na uznaniu lub odrzuceniu zasad, lecz na rozstrzygnięciach praktycznych. Co to jest Kaukaz w ogóle? To kilkanaście krajów i jeszcze więcej narodów czy grup etnicznych. Przy wielu wspólnych cechach, posługują się one niepodobnymi do siebie językami, mają skomplikowane, nieraz wrogie, stosunki między sobą. Jedne ludy Kaukazu wspierają Czeczenię, inne są jej głęboko niechętne. Nie jest też jednolity ich stosunek do Rosji. Bynajmniej nie wszystkie chcą się wydostać z Federacji Rosyjskiej. Niektóre liczą na korzyści z pozostawania w ogromnym różnorodnym organizmie, który w wielu przypadkach toleruje daleko posuniętą autonomię wewnętrzną, na przykład w Tatarstanie czy w Jakucji. Osetia Północna, podmiot Federacji, liczy na poparcie Moskwy w sprawie zbliżenia czy może połączenia z Osetią Południową, buntującą się przeciw panowaniu Gruzji, niepodległej, lecz też zależnej od Kremla. Nie ma żadnej struktury politycznej, którą można by określić mianem reprezentacji ludów Kaukazu. Czy powstanie ona wokół krótkofalówki w Krakowie? Sama Czeczenia prowadzi bohaterską walkę, zasługującą bez wątpienia na uznanie. Czy jednak nie zasługują na uznanie wysiłki szefa sztabu Czeczenii pułkownika Maschadowa, który stara się na honorowych warunkach zakończyć wojnę będącą w skali tego małego kraju ludobójstwem? Widzimy, że naprzeciw tym wysiłkom wychodzi Duma i premier Czernomyrdin, a za wojną są prezydent Jelcyn i minister Graczow. Nie wiemy, jak jest po stronie czeczeńskiej - na ile generał Dudajew inspiruje pułkownika Maschadowa, czy ten działa mu na przekór. Sytuacja jest skomplikowana, niejasna, lecz istnieją w niej przesłanki pozwalające liczyć na zakończenie wojny. Jak się w niej będzie poruszać radiostacja, jeśli ją usłyszą na Kaukazie, a nie tylko w krakowskim konsulacie Rosji? Czy będzie wzywać do walki do ostatniego Czeczeńca? W tej chwili społeczeństwo Rosji jest w większości przeciw tej wojnie. Jeśli jednak po stronie Czeczeńców stanie radiostacja z Polski, to nastawienie opinii publicznej może się zmienić. Można, oczywiście, powiedzieć: co nas obchodzą Rosjanie? Niech żyje wolna Czeczenia... Wreszcie liczy się, kto w Polsce stoi za tą inicjatywą. Czy odpowiednio poważni ludzie z niekwestionowanym autorytetem, których nikt nie posądzi o awanturnictwo, prywatę i reklamiarstwo? Czy istnieje organizacja, która byłaby w stanie w odpowiedzialny sposób zorganizować to przedsięwzięcie? Wreszcie, czy są pieniądze, bo to też świadczy o powadze przedsięwzięcia. I jakie to są pieniądze, jeśli są, bo w końcu mafia czeczeńska to nie wymysł. I teraz trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy istnieją dostateczne przesłanki, aby władze prawdziwego, bądź co bądź, państwa wzięły na siebie odpowiedzialność za funkcjonowanie radia Wolny Kaukaz. Czy jest to wystarczający powód do psucia stosunków z Rosją, z którą mamy bardzo trudne i bardzo konkretne sprawy do załatwienia? Czy należałoby zmieniać nawet stan prawny, jeśli przepisy nie stwarzają możliwości funkcjonowania takiego radia? Nie zaglądajmy przez chwilę w biografie czeczeńskiego przywódcy Dudajewa, prezydenta Krakowa Józefa Lassoty czy rzecznika czeczeńskiego Komitetu Macieja Jachimczyka. Nie patrzmy też na literę międzynarodowego prawa, które nie pozwala mieszać się w sprawę interwencji (Czeczenia jest cześcią Rosji) i pozwala oskarżyć Moskwę tylko o łamanie praw człowieka. Przyjmijmy punkt widzenia małego narodu, który - mówiąc w skrócie - walczy z najazdem wojsk rosyjskich. Przyjmijmy też, że starania małego narodu o swoje prawa są zawsze niewygodne, nie tylko dla kraju zniewalającego ten mały naród, ale także dla stabilizacji, która jest wartością cenną dla większości rządów i znacznej części opinii publicznej. Każdy gest solidarności wobec małego narodu kosztuje. Pamiętamy to dobrze. Gdy do Polski przyjeżdżała w latach 80. delegacja niemieckiej socjaldemokracji, czyniono starania, by spotkała się z Lechem Wałęsą. To miało dla nas znaczenie, ktoś powie symboliczne, ale czasem naród może żyć tylko symbolami. Ostatecznie socjaldemokraci do Gdańska nie pojechali, choć byli w opozycji. Można się domyślać, jakie argumenty padały w niemieckich dyskusjach: nie drażnijmy ZSRR, niech sobie protestują ci, co nie graniczą z komunizmem. Pamiętam swoje zdumienie, gdy wiosną 1990 r. dyskutowałem na konferencji we Włoszech z sir Ralphem Dahrendorfem i ten wielki europejski intelektualista odmawiał prawa do uznania niezależności narodów bałtyckich, uznając ich dążenia za przejaw groźnego nacjonalizmu destabilizującego państwo - wtedy jeszcze radzieckie. Konflikt między solidarnością ze słabym i skrzywdzonym a obawą przed destabilizacją jest trudny do rozstrzygnięcia. Jak w każdym konflikcie, cenię sobie otwarte postawienie kwestii. W przypadku radia Wolny Kaukaz: zagrożenie dla Polski ze strony Rosji jest zbyt duże, by podejmowała ona ryzyko w szlachetnej sprawie wsparcia małego, zgnębionego narodu. Można do tego dodać, że za komunizmu nikt nie miał pretensji, że Finlandia albo Austria nie gościły Radia Wolna Europa, nikt nawet nie wpadłby na pomysł, by akurat tym krajom to zaproponować. Trzeba pewnej klasy, by tak otwarcie opisać wybór, przed którym stoimy. Większość dyskutantów nie jest w stanie wytrzymać takiego postawienia sprawy. Ułatwiają więc sobie rzecz całą deprecjonując np. Dudajewa (tak jakby tylko on miał słuchać radia Wolny Kaukaz) albo prezydenta Krakowa (oświadczenia owszem dobre, ale co to za człowiek) albo rzecznika czeczeńskiego komitetu (popatrzcie, kogo popieracie). Najdalej chyba poszedł w tym kierunku minister obrony narodowej, który po prostu określił Wolny Kaukaz jako inicjatywę awanturniczą. Inny sposób zmniejszania niewygody trudnej decyzji to takie widzenie konfliktu, w którym zagrożenie własnego narodu jest przeceniane. Przerysowując: jeśli my zgodzimy się na Wolny Kaukaz, napięcia gwałtownie wzrosną, może dojść do zerwania traktatu polsko-rosyjskiego, albo i gorzej. Ocena ryzyka ma w sobie zawsze coś irracjonalnego i musi na nią rzutować wielka lub mniejsza skłonność do katastrofizmu, w polskiej mentalności niestety raczej większa, nie bez racji. Lubimy, łagodnie mówiąc, nadmierną ostrożność przypisywać innym, np. Czechom. Tymczasem to prezydent Havel wydał - jako jedyny uczestnik niedawnych moskiewskich uroczystości Dnia Zwycięstwa (Wałęsa odmówił uczestnictwa) - ostry protest przeciwko puszczeniu razem z weteranami II wojny obwieszonych medalami interwentów w Czeczenii, choć Czechy to nie światowe mocarstwo i nie tak oddalone od Rosji. Polityk Havel podjął jednak decyzję odwołującą się do wartości, których zawsze bronił jako intelektualista. Kto jest zresztą w stanie ocenić, czy bardziej naraża tym samym swój kraj, czy więcej zyskuje na budowaniu jego prestiżu? Nie wiem, co bym zrobił, gdybym był polskim politykiem. Prawdopodobnie unikanie zadrażnień z Rosją widziałbym jako swoje pierwszoplanowe zadanie. Prawdopodobnie przeceniałbym możliwość wpływania na reakcje Rosji, które - jak sądzę - w dużej mierze są wyznaczane przez szersze cele rosyjskiej polityki i wewnętrzną rozgrywkę w Rosji, a zdarzenia w Polsce wykorzystywane są raczej pretekstowo. Na szczęście jestem dziennikarzem. Mogę więc powiedzieć, że uważam, iż byłoby zaszczytem dla Polski, gdybyśmy gościli radio Wolny Kaukaz, o ile oczywiście sytuacja w Czeczenii nie zmieni się. Byłby to sygnał dla świata, że polskie władze w imię demokratycznych zasad nie blokują obywatelskich inicjatyw. Byłby to także sygnał dla naszego społeczeństwa, jakie wartości są ważne. Jest taki podział pracy: politycy są od ostrożniejszych kalkulacji, reprezentanci opinii publicznej od naciskania na akty solidarności ze słabymi. Byłoby niebezpiecznie, gdyby politycy postępowali jak dziennikarze, ale i źle by było, gdyby dziennikarze zaczęli myśleć jak politycy. Dzięki temu mądremu podziałowi pracy w demokratycznym świecie posuwamy się - jako społeczność międzynarodowa - do przodu, a przynajmniej próbujemy. Zadaniem mediów jest nie tylko naciskać polityków, także uwrażliwiać społeczeństwo na los gnębionych. Inaczej mogłoby dojść do powstania frontu ostrożnych politykow i narodów zapatrzonych w swój interes. Żeby rzecz wyostrzyć: polityk więcej myśli o Jelcynie. Dziennikarz ma w pamięci zatroskanego Siergieja Kowaliowa, w czarnym berecie, na tle ruin czeczeńskiej stolicy. [Hasła: Polska - Rosja; Polska - Czeczenia; Rosja - Czeczenia; Kraków; radio; radio ,Wolny Kaukaz'] (szukano: Czeczenia) © Archiwum GW, wersja 1998 (1) Uwagi dotyczące Archiwum GW: magda.ostrowska@gazeta.pl |