ďťż

468

Lemur zaprasza

/ Spis
Treści /
III. Nośniki i transformatory bioinformacji
Zdolności paranormalne według tradycyjnych, metapsychicznych i parapsychologicznych
teorii, są przejawem działania tajemniczych, nie znanych jeszcze nauce
sił psychicznych. W ostatnich latach na konferencjach i kongresach psychotronicznych
pojawiają się jednak coraz częściej doniesienia o zjawiskach nie bardzo
dających się objąć przymiotnikiem "psychiczny". O jakimż to bowiem oddziaływaniu
"duchowym" można mówić w przypadku wpływu rośliny na roślinę, wypreparowanej
tkanki żywej na inną tkankę, czy kolonii bakterii na inną kolonię? A może
jesteśmy świadkami renesansu teorii panpsychizmu, przypisującej własności
psychiczne wszelkiej materii? Niekoniecznie przecież musi to oznaczać
schodzenie na pozycje spirytualistyczne. Jednym z czołowych rzeczników
tej teorii był nie kto inny, tylko najbardziej zagorzały materialista
Oświecenia, twórca mechanistycznego modelu funkcjonowania organizmu i
psychiki ludzkiej – Julian Offray de la Mettrie (1709–17151).
Oczywiście przypisywanie roślinom czy bakteriom zdolności myślenia i
świadomości nie ma sensu. Nie o to współczesnym wyznawcom panpsychizmu
chodzi. Ich poglądy w tej kwestii są – wbrew pozorom nowoczesności – nawiązaniem,
do bardzo starych tradycji szukania istoty zjawiska życia w działaniu
ukrytej "siły witalnej". Czytamy więc dziś wielce zawiłe wywody na temat
"energii psychicznej" czy wręcz – w przypadku zjawisk paranormalnych –
o "energii psychotronicznej", która co prawda jest jeszcze hipotetyczna,
ale stanowi jakoby jedyne wytłumaczenie różnego rodzaju niezwykłych przejawów
zdalnych oddziaływań w przyrodzie.
Czy jednak rzeczywiście taka hipoteza "mnożąca byty" jest niezbędna?
Czy dróg wyjaśnienia co najmniej niektórych zjawisk paranormalnych nie
należy szukać przede wszystkim na gruncie fizyki i biofizyki, chemii i
biochemii? Czy nie jest to raczej – mówiąc językiem cybernetyki – problem
odkrycia właściwych nośników i transformatorów bioinformacji?

1. Zdalne oddziaływania
W ujęciu cybernetycznym zjawiska paranormalne można traktować jako rzadko
spotykaną (lub rzadko ujawniającą się w warunkach "normalnych") postać
przesyłania i przetwarzania informacji w układach biologicznych. Receptory
i efektory (organa odbierające i wysyłające informacje) oraz kanały łączności
są tu nietypowe czy wręcz nieznane, a i same układy, w których procesy
przetwarzania informacji przebiegają, stanowią w dużym stopniu klasyczne
"czarne skrzynki", czyli są to takie układy, o których strukturze wewnętrznej
nie wiemy nic lub prawie nic, zaś cała o niej wiedza opiera się tylko
na. obserwacji stanów wejść i wyjść. Jeśli takie układy i systemy łączności
są jeszcze do tego zawodne – a w ogromnej większości przypadków tak właśnie
się zachowują – ocena powiązań między określonymi stanami wejść i wyjść,
czyli bodźcem a reakcją, jest bardzo utrudniona i niejednokrotnie może
mieć tylko probabilistyczny (prawdopodobny, a nie pewny) charakter.
Stosunkowo łatwiejsze zadanie stoi przed badaczami zjawisk czysto psychosomatycznych,
których źródłem i obiektem jest określony organizm żywy – takich jak zmienione
stany świadomości i paranormalne reakcje na bodźce występujące w jodze,
treningu autogennym czy pewnych stanach patologicznych (np. schizofrenii).
Tu przedmiotem badań jest tylko wnętrze "czarnej skrzynki", a właściwie
już "szarej skrzynki", bowiem coś niecoś o tym wnętrzu dziś już wiemy.
Gorzej, gdy istota zjawiska polega (czy rzekomo polega) na przekazywaniu
i odbiorze informacji między organizmami lub między organizmem żywym a
przyrodą nieożywioną, gdy tymczasem nie tylko o "nadajnikach" i "odbiornikach"
informacji nic pewnego nie wiemy, ale również sam nośnik tych informacji
pozostaje zagadką i obracamy się w kręgu hipotez.
W tej sytuacji większość przedstawicieli współczesnej nauki interesujących
się problematyką psychotroniczną stoi na stanowisku, że kluczowe znaczenie
dla wyjaśnienia sprawy: czy paranormalny przekaz informacji rzeczywiście
występuje i co jest tych informacji nośnikiem, mają przede wszystkim podstawowe
badania w zakresie biologii molekularnej, biofizyki i biochemii, a także
bioniki i neurofizjologii. Klasyczne zaś parapsychologiczne eksperymenty
z telepatią, jasnowidztwem czy telekinezą niewiele tu mogą wnieść w sensie
poznawczym.
Problem łączności pozazmysłowej w świecie żywym okazał się znacznie szerszy
i bardziej złożony niż przypuszczali pionierzy przyrodniczej interpretacji
fenomenów parapsychologicznych jeszcze na początku naszego stulecia. Obserwujemy
w przyrodzie wiele zjawisk przekazywania informacji, których – mimo prowadzonych
od dawna badań – nie potrafimy wytłumaczyć w sposób zadowalający. Jak
to się dzieje, że ptaki i ryby w gromadzie dokonują jednocześnie tych
samych manewrów? W jaki sposób ptaki odnajdują drogę do gniazd? Jakimi
kanałami łączności zwierzęta przekazują sobie informacje o niebezpieczeństwie
na dużą odległość? Jak koordynowana jest działalność społeczeństw owadzich?
Pytania takie można mnożyć. Okazuje się przy tym, że nie tylko w świecie
zwierząt ale i roślin, a także między roślinami i zwierzętami obserwuje
się zjawiska przekazywania informacji, które, rzecz jasna, nie mają tu
charakteru paranormalnego. Oczywiście droga do odkrycia właściwego nośnika
informacji wiedzie poprzez doświadczalną eliminację różnych czynników,
począwszy od najbardziej powszechnie występujących. W wielu przypadkach
jednak zjawiska łączności nie można wytłumaczyć ani sygnalizacją optyczną
czy dźwiękową, ani też chemiczną.
W roku 1968 pojawiło się sensacyjne doniesienie o eksperymentach przeprowadzanych
przez dyrektora komitetu badawczego nowojorskiej Akademii Kryminalistyki
Cleve Backstera dotyczących wpływu emocjonalnego stanu człowieka na zmiany
przewodnictwa elektrycznego liści roślin. Relacja z przebiegu pierwszych
doświadczeń brzmiała niewiarygodnie. Samo zapalenie zapałki z nie zrealizowanym
zamiarem przypalenia rośliny wywołało po 14 minutach wzrost elektrycznego
przewodnictwa liścia umieszczonego między elektrodami przyrządu służącego
do mierzenia oporności skóry ("wykrywacz kłamstwa" używany w kryminalistyce).
Czy nie był to jednak wpływ dymu i temperatury? Kolejne doświadczenie
Backstera polegało na uśmiercaniu krewetek, wrzucanych do wrzącej wody
w obecności tej rośliny. Według opublikowanych relacji, po zabiciu każdej
krewetki następowała podobna reakcja, nawet wówczas, gdy eksperyment zautomatyzowano
i odbywał się bez udziału ludzi, w sposób losowy. Wrzucenie martwej krewetki
nie powodowało reakcji.
Wkrótce jednak, po ogłoszeniu raportu, wysunięto szereg zarzutów dotyczących
głównie interpretacji wyników, oraz możliwości wpływu warunków i działania
Aparatury na przebieg doświadczeń. Zbyt długi odstęp czasu między "bodźcem"
a "reakcją" utrudniał też jednoznaczną ocenę wyników. W następnych latach
zmieniono metody badawcze, udoskonalając technikę pomiarową (m. in. mierząc
potencjały elektryczne, a nie tylko oporność) i kontrolę warunków laboratoryjifych.
Badania skoncentrowano już nie na kwestii wpływu człowieka na rośliny,
lecz na sprawdzeniu hipotezy międzykomórkowego zdalnego przekazu informacji,
jako na podstawowym, wyjściowym problemie. Obiektem eksperymentów stały
się przede wszystkim odseparowane od organiamu zespoły komórek roślinnych
i zwierzęcych oraz kultury bakteryjne. Np. do umieszczone] w inkubatorze,
wybranej losowo kultury bakteryjnej wstrzykuje się roztwór odżywczy, śledząc
jednocześnie zjawiska zachodzące w drugim inkubatorze z kulturą bakteryjną,
która nie otrzymała zastrzyku pożywki. Jednak – jak przyznał Cleve Backster
na praskim Kongresie Psychotroniki – badania te muszą być dobrze zaprogramowane
i całkowicie zautomatyzowane, aby mogły poważnie zainteresować świat naukowy44.
Ostatnio pojawiło się kilka doniesień z innych ośrodków naukowych o eksperymentach,
których wyniki zdają się w pewnej mierze potwierdzać hipotezę wzajemnych
oddziaływań istot żywych. M. in. grupa nowosybirskich naukowców z Instytutu
Biofizyki Akademii Nauk ZSRR pod kierownictwem drą nauk biologicznych
W. Kaznaczejewa przeprowadziła w latach 1973–74 podobną serią eksperymentów,
w których badano wzajemne oddziaływanie bliźniaczych kultur tkanek umieszczonych
w kwarcowych kolbach. Gdy kultury zatruwano lub zakażano wirusami, .kultury
bliźniacze wykazywały podobne objawy zatrucia czy zakażenia, występujące
u nich bez udziału trucizn i wirusów. Identyczne wyniki otrzymano w doświadczeniach
z koloniami bakterii. W przypadku użycia do eksperymentu kolb szklanych
nie udało się jednak wywołać takiego "lustrzanego efektu". Zdaje się to
wskazywać, iż nośnikiem przekazu jest tu promieniowanie ultrafioletowe,
którego szkło nie przepuszcza. Jak wynika z opublikowanych informacji45,
odkrycie zostało potwierdzone serią doświadczeń przeprowadzonych w nowosybirskim
Instytucie Medycznym i na wniosek Komisji AŃ ZSRR wpisane do rejestru
odkryć pod nr 122.

Cleve Backster
Według relacji badaczy tych zjawisk zdalne oddziaływanie obserwowano
również między izolowanymi organami. Dwa serca (np. kurze) utrzymywane
sztucznie przy życiu i pulsujące w jednym rytmie wpływały wzajemnie na
siebie, chociaż nie łączył ich żaden wspólny system nerwowy czy krwionośny
ani przewód elektryczny. Jeśli jakiś czynnik fizyczny lub chemiczny zakłócał
częstotliwość skurczów jednego serca, powodowało to zmiany w pulsacji
drugiego serca. Wystarczyło jednak przedzielić je szklanym ekranem, a
ów wzajemny wpływ znikał.
Podobne interakcje obserwowano i opisywano już blisko pół wieku temu,
i to między zespołami komórek (narządami) różnego pochodzenia. Kierownik
laboratorium do badania malarii w Palestynie, dr Rudolf Reutler, przeprowadził
w 1922 r. wiele eksperymentów potwierdzających wpływ skurczów mięśni człowieka
na skurcze perystaltyczne wewnętrznych narządów owadów, umieszczonych
na szkiełku preparacyjnym. Spostrzeżenia jego potwierdziły później doświadczenia
radzieckiego entomologa, W. Steblina, w leningradzkim Instytucie Mózgu49.
Eksperymenty tego rodzaju przeprowadzał również w Polsce prof. Stefan
Manczarski, otrzymując podobne wyniki.
Trzeba zaznaczyć, iż o ile w przypadku zdalnych oddziaływań na poziomie
komórkowym i wyodrębnionych tkanek – występujących jakby w pierwotnej,
elementarnej postaci – łatwiej jest określić warunki eksperymentu i zapewnić
powtarzalność zjawiska, a wyniki doświadczeń mogą być interpretowane dość
jednoznacznie, o tyle w badaniach interakcji między organizmami – choćby
nawet tylko roślinnymi – osiągnięcie powtarzalności i jednoznaczności
jest bardzo trudne. Mnogość czynników warunkujących przebieg zjawiska,
wśród nich wiele wymykających się obserwacji, stanowi nie tylko zasadniczą
przeszkodę na drodze poznania podłoża procesów tu zachodzących, ale również
główną przyczynę niepowodzeń, traktowanych przez sceptyków może zbyt pochopnie
jako dowód podważający realność takich oddziaływań.
Niemniej w ostatnich latach nie brak doniesień świadczących, że i w tym
zakresie poczynione zostały pewne postępy, dzięki zastosowaniu nowoczesnych
narzędzi badawczych. W doświadczeniach tego rodzaju obiektem są najczęściej
ludzie lub zwierzęta o bliskim pokrewieństwie, wydaje się bowiem uzasadniony
pogląd, iż podobieństwo struktury biologicznej wynikające z więzi genetycznej
powinno sprzyjać międzyosobniczemu przekazowi sygnałów.
Szczególnie żywe zainteresowanie wywołały przed kilku laty doniesienia
prasowe o tego rodzaju eksperymentach amerykańskich i radzieckich. Czytamy
w nich, iż amerykańscy badacze umieścili w dwóch oddalonych pomieszczeniach
dwoje ludzi: matkę, której mierzono ciśnienie krwi za pomocą czułego pletysmografu,
oraz syna, którego bioelektryczną czynność mózgu rejestrował elektroencefalograf.
Syn otrzymał początkowo polecenie pełnego odprężenia i nieskupiania na
niczym uwagi, tak, aby w zapisie EEG dominowały fale alfa. Po pewnym czasie,
gdy chłopiec osiągnął już w pełni stan alfa, otrzymał nagle kartkę papieru
z zadaniem, którego rozwiązanie wymagało dużego skupienia uwagi i wysiłku
umysłowego. I oto w tym samym momencie, gdy u syna fale alfa ustąpiły
miejsca falom beta – u matki w zapisie ciśnienia krwi nastąpił raptowny
skok w górę. Według relacji matki temu wzrostowi ciśnienia nie towarzyszyły
jednak żadne dostrzegalne świadomie doznania w rodzaju np. "przeczuć".
Analogiczne doświadczenia przeprowadzono w ZSRR na zwierzętach, zaś w
filadelfijskiej uczelni medycznej badano korelację między zapisami EEG
u bliźniąt. Czy wyniki tego rodzaju eksperymentów, jeśli oczywiście znajdą
potwierdzenie w dalszych doświadczeniach, można potraktować jako argument
na rzecz zakorzenionego w szerokich kręgach społecznych przekonania o
"psychicznych" więzach pokrewieństwa?
Nie brak również doniesień o eksperymentach zdających się świadczyć,
że pokrewieństwo nie jest koniecznym warunkiem zdalnego międzyosobniczego
oddziaływania, a tylko może je ułatwić, podobnie jak więź przyjaźni i
odpowiednie predyspozycje psychiczne. Interesujące doświadczenia przeprowadzili
tu członkowie Sekcji Bioinformatyki Towarzystwa im. Popowa w Moskwie.
Poprzedziła je słynna próba przekazu telepatycznego między Moskwą a Nowosybirskiem
w kwietniu 1966 r. "Nadawcą" był biofizyk Jurij Kamieński, zaś "odbiorcą"
jego przyjaciel, nowosybirski aktor Karol Nikołajew. Kamieński otrzymywał
kolejno, wybrane losowo przez komisję, przedmioty, Nikołajew zaś próbował
wyobrazić sobie, co w danej chwili ogląda przyjaciel. W szeregu przypadków
opis cech przedmiotów (m. in. metalowego resoru i śrubokrętu o czarnej
plastikowej rączce) był tak zadziwiająco trafny, że postanowiono sprawdzić,
czy łączności między Kamieńskim i Nikołajewem nie da się stwierdzić również
elektrofizjologicznymi metodami. Według opublikowanych relacji, w czasie
przeprowadzanych w marcu 1967 r. doświadczeń stwierdzono, iż wprowadzenie
się przez Kamieńskiego w stan alfa powoduje po 3 sekundach wystąpienie
takiego stanu u Nikołajewa nawet wówczas, gdy pierwszy znajdował się w
Moskwie, drugi zaś w Leningradzie.
Aby zbadać, czy zbieżności takie nie są przypadkowe lub związane z działaniem
jakichś czynników zewnętrznych (np. atmosferycznych) 'Sięgnięto do techniki
wodzenia rytmów EEG. Działając błyskami i sygnałami dźwiękowymi określonej
częstotliwości na wzrok i słuch, można bowiem powodować dostrojenie się
wahań biopotencjałów w korze do tej częstotliwości. Otóż we wspomnianym
eksperymencie Kamieński, po wprowadzeniu się w stan alfa, poddany był
działaniu takiego "wodzika", zaś Nikołajew, znajdujący się w innym budynku,
dostosowywał ponoć natychmiast częstotliwość swych fal alfa do zmian w
częstotliwości rytmów EEG u Kamieńskiego, "wodzonych" przez eksperymentatorów.
Badania te zdają się prowadzić do jeszcze jednego, nader istotnego z
punktu widzenia psychotromiki stwierdzenia: stan alfa jest prawdopodobnie
niezbędnym warunkiem wstępnym zjawiska określonego jako "postrzeganie
pozazmysłowe". Rzecz jasna, byłoby ryzykowne wyciąganie stąd od razu wniosku,
że niepowodzenia mediów w eksperymentach przeprowadzanych pod nadzorem
sceptycznie nastrojonych komisji wynikały z faktu, iż atmosfera takich
doświadczeń nie sprzyjała wprowadzeniu się medium rw stan alfa, i tu chyba
jednak można metodami elektrofizjologicznymi wyjaśnić sporo nieporozumień.
Coraz więcej faktów przemawia za tym, iż zasięg oddziaływań bioinformacyjnych
w przyrodzie jest znacznie szerszy od tego, jaki wyznacza czułość zbadanych
dotąd organów zmysłowych i energia emitowana przez narządy generujące
sygnały. Zasadniczą przeszkodę w wykrywaniu i badaniu tych oddziaływań
stanowi brak lub niestosowanie odpowiednich przyrządów badawczych oraz
złożoność i niejednoznaczność relacji między przyczyną a skutkiem.
Działanie tego rodzaju bodźców bioinformacyjnych nie wywołuje jakiegoś
specyficznego wrażenia zmysłowego. Proces percepcji przebiega tu poza
świadomością, ujawniając się – i to nie zawsze – dopiero w postaci "wtórnego
produktu kojarzenia", który może być bardzo różnej treści. Prawdopodobnie
u zwierząt, zwłaszcza prymitywnych, bodźce te są łatwiej rozpoznawane
i reakcje mają prostszą formę. Sygnalizacja tego rodzaju, zarówno między
osobnikami tego samego gatunku, jak i w szerszym biocenotycznym zakresie,
może odgrywać bardzo ważną rolę życiową. Szybkie ostrzeżenie przed niebezpieczeństwem,
zasygnalizowanie możliwości zaspokojenia głodu czy popędu płciowego, wreszcie
koordynacja działań grupowych – wszystkim tym potrzebom może służyć tego
rodzaju system łączności. Zasób informacji przekazywanych drogą takich
oddziaływań jest jednak znacznie uboższy niż dostarczany nam przez zmysły.
Stąd – wraz z postępem ewolucji – ten pierwszy ustępuje stopniowo miejsca
drugiemu, spełniając coraz częściej rolę pomocniczą. U człowieka zaś,
na skutek rozwoju kory i związanych z nią funkcji myślenia i mowy, tego
rodzaju sygnalizacja została prawdopodobnie już niemal całkowicie zdominowana
przez doznania zmysłowe i jakkolwiek działa nadal – nie dociera bezpośrednio
do świadomości. W tym aspekcie zdolność "postrzegania pozazmysłowego"
byłaby co prawda przejawem działania atawistycznych mechanizmów percepcji,
jednak bynajmniej nie zanikających, lecz tylko zmajoryzowanych przez inne,
sprawniej działające i mniej zawodne mechanizmy psychofizjologiczne.
Za powyższymi przypuszczeniami zdaje się przemawiać szeroko rozpowszechnione
przekonanie, że zdolnościami telepatycznymi, a nawet jasnowidczymi, obdarzone
są zwierzęta, i to w stopniu większym niż ludzie. Ileż to razy słyszało
się o psach wyczuwających śmierć czy zbliżające się niebezpieczeństwo
albo, po prostu, przechwytujących myśli swego pana. Wiele tego rodzaju
zdarzeń psychologowie tłumaczą niepomiernie szerszym zakresem odbioru
sygnałów płynących z otoczenia przez niektóre zmysły zwierzęcia, a więc
wyczuwaniem zmian, których człowiek nie dostrzega. Ale, jeśli przyjąć
za wiarygodne takie relacje, jak np. o przeczuciu przez psa na odległość
wielu kilometrów śmierci pana – nie wystarczy już wytłumaczenie większą
wrażliwością zmysłową.
Sprawa zdolności telepatycznych u psów była zresztą przedmiotem badań
naukowych już niejednokrotnie, a wyniki niektórych eksperymentów, m. in.
przeprowadzanych w latach dwudziestych przez rosyjskiego neurologa i psychologa,
Władimira Błechtieriewa (1857–1927), i fizjologa Aleksandra Leontowicza
(1869–1943), zdają się świadczyć dość przekonywająco o możliwości myślowego
przekazywania tym zwierzętom sugestii47.
Znamienne jest też to, iż przejawy zdolności paranormalnych występują
często u ludzi o przeciętnej powierzchowności, bardzo przeciętnej – często
niższej od przeciętnej – umysłowości i inteligencji, nie wyróżniających
się też jakimiś szczególnymi przymiotami charakteru. Zdarza się też nierzadko,
iż zdolności te potęgują się pod wpływem środków obniżających sprawność
intelektualną człowieka i dopuszczających do głosu pierwotne popędy. Byłoby
więc ryzykowne traktowanie przejawów "postrzegania pozazmysłowego" jako
wyrazu potęgi ducha ł wyższego, doskonalszego szczebla świadomości.
Niektóre z eksperymentów przeprowadzanych w ZSRR na przełomie lat sześćdziesiątych
i siedemdziesiątych zdają się potwierdzać tezę, że zdalne oddziaływania
bioinformacyjne pełniły kiedyś, a być może pełnią i dziś w świecie zwierząt
i roślin, doniosłą rolę systemu alarmowego ostrzegającego przed niebezpieczeństwem,
a zwłaszcza śmiertelnym zagrożeniem. Swego czasu obiegła prasę światową
wiadomość o radzieckim doświadczeniu z królicą, w której elektroencefalogramie
zaobserwowano gwałtowne skoki amplitudy i częstotliwości w kolejnych momentach
śmierci jej potomstwa. Według tych doniesień królica znajdowała się w
laboratorium na lądzie, zaś jej dzieci w zanurzonej łodzi podwodnej. Brak
jednak jeszcze nie tylko bliższych danych dotyczących przebiegu eksperymentu,
ale też oficjalnego potwierdzenia informacji. Niemniej sprawa "sygnału
śmierci" zdaje się nabierać nowych interesujących aspektów w świetle badań
dr. W. Kaznaczejewa (Nowosybirsk) i prof. G. Siergiejewa (Leningrad).
Według doniesień Kaznaczejewa ginąca komórka bakterii wysyła cztery serie
impulsów, zaś na chwilę przed śmiercią następuje nagła, bardzo wzmożona
emisja promieniowania. Z kolei Siergiejew stwierdza, że dokonując pomiarów
termodynamicznych zmian w powietrzu otaczającym głowę umierającego człowieka,
zaobserwował również krótkotrwały wzrost emisji energii w chwili poprzedzającej
śmierć kliniczną. Zdaje się nie ulegać wątpliwości, że zarówno w organizmach
jednokomórkowych, jak i wielokomórkowych stan śmiertelnego zagrożenia
powoduje gwałtowną mobilizację sił biologicznych, często niestety już
bezskuteczną.
W ostatnich latach wśród badaczy zdalnych oddziaływań bioenergetycznych
wielkie nadzieje poczęto wiązać z przyrządem umożliwiającym wizualną obserwację
stanów organizmu, stymulowanych jakoby tymi oddziaływaniami. Z uwagi na
szerokie stosowanie owego przyrządu – zwanego aparatem Kirliana – w doświadczeniach
psychotronicznych, jak też, niestety, częste nieporozumienia dotyczące
tego, co za jego pomocą się obserwuje, przyjrzyjmy się nieco bliżej konstrukcji
i działaniu.
W 1939 roku radziecki elektrotechnik Siemion Kirlian, naprawiając aparat
d'Arsonvala do leczniczego masażu prądami wysokiej częstotliwości, zainteresował
się wyładowaniami występującymi między pokrytą szkłem elektrodą a skórą
ręki. Chcąc sfotografować to zjawisko położył błonę fotograficzną między
elektrodą a ręką i dokonał w ten sposób "stykowego" zdjęcia świetlistej
"korony" wyładowania elektrycznego. Zdjęcia dokonane przez Kirliana nie
były jednak pierwszymi fotografiami w polu wysokiej częstotliwości – już
w roku 1896 podobne "elektrofotografie" demonstrował w Berlinie polski
lekarz i elektryk dr Jakub Jodko-Narkiewicz (1848–1904), nie wzbudziły
one jednak wówczas większego zainteresowania w świecie naukowym i zostały
szybko zapomniane.

Zdjęcia w polu wysokiej częstotliwości: liść pelargonii (fot. E. Lepak)

oraz "korona" wokół opuszki palca przed i po zażyciu "leku"

zawierającego sproszkowaną mumie. (fot. W. Adamienko).
Wyniki kontynuowanych przez Kirliana, wraz z żoną Walentyną, eksperymentów
były dla nich coraz bardziej zagadkowe. Różne obiekty położone na błonie
fotograficznej, umieszczonej na elektrodzie, ukazywały się na wywoływanych
zdjęciach w postaci cieni otoczonych jasną aureolą. Była ona zupełnie
inna, jakby pulsująca, promienista, bogatsza w przypadku obiektów żywych
(tiip. palców, dłoni, świeżych liści) niż nieożywionych ł martwych (np.
przedmiotów metalowych, zaschniętych liści). Na powierzchni żywych liści
lub skóry ukazywał się jakby rentgenowski obraz ich struktury i zagadkowe
jasne plamy, sygnujące zda się obszary wzmożonej aktywności energetycznej.
Kirlianowie udoskonalali coraz bardziej technikę eksperymentowania, korzystając
z błon barwnych i konstruując różnego rodzaju urządzenia umożliwiające
nie tylko dokonywanie zdjęć, ale również obserwacje zjawiska na luminescencyjnym
ekranie, a także bezpośrednio, poprzez warstwę wody, służącej jako elektroda.
Związek między obrazem promieniowania, wzbudzonego polem wysokiej częstotliwości,
a procesami życiowymi zachodzącymi w badanych obiektach wydawał się coraz
wyraźniejszy. Szczególnie pasjonującym problemem była zaobserwowana zależność
kształtu i barw świetlistej korony od stanu emocjonalnego a także od zdrowia
człowieka, będącego obiektem doświadczeń.
"Efekt Kirlianów" (tak poczęto nazywać obserwowane zjawiska) wzbudził
żywe zainteresowanie na całym świecie. W roku 1973 odbyła się w Nowym
Jorku konferencja poświęcona temu zjawisku. Wzięło w niej udział ponad
tysiąc uczestników, z których wielu referowało wyniki własnych badań w
tym zakresie. Sporo światła ma podłoże fizyczne i biofizyczne zjawiska
rzuciły zwłaszcza wyniki badań przeprowadzonych przez zespół biologów
pod kierownictwem dr. W. M. Injuszyna z uniwersytetu w Ałma Ata oraz fizyka
W. C. Adamienki z instytutu fizjologii Akademii Nauk Medycznych ZSRR w
Moskwie.
Czym jest w istocie "efekt Kirlianów"? Na pierwszy rzut oka może wydawać
się przejawem słynnej metapsychicznej "aury". Ale takie przypuszczenie
trzeba uznać za mylne. Nie ulega wątpliwości, że zjawisko nie polega na
uwizualnieniu niewidzialnego promieniowania, lecz na emisji wymuszonej.
Generatorem jest transformator Tesłi, który wytwarza prądy zmienne o bardzo
wysokiej częstotliwości i napięciu. Prądy takie cechuje przepływ powierzchniowy
– nie wnikają one do wnętrza żywej tkanki, lecz powodują pobudzenie atomów
zewnętrznej powłoki ciała, ujawniające się w postaci świecenia otaczającej
je warstwy powietrza. Towarzyszy temu powolny proces wysuszania biosubstancji.



Aparatura do zdjęć w polu wysokiej częstotliwości. U góry – schemat
najprostszego elektromechanicznego urządzenia: W – wibrator (brzęczek),
T – transformator Tesli, E – elektroda. Niżej, po prawej – schemat podobnego
urządzenia elektronicznego, na lewo – schemat wykonywania zdjęć: 1 –
elektroda robocza, 2 – elektroda-ziemia, 3 – materiał światloczuły (błona,
papier fotograficzny), 4 – obiekt fotografowany, S – płyta izolacyjna,
6 – palec przyciskający błoną fotograficzną do elektrody (rolę "ziemi"
spełnia ciało ludzkie).



Źródłem tego promieniowania – jak wykazał doświadczalnie W. Adamienko
stosując różnego rodzaju ekranowania a także stwierdzając odchylenie rzekomej
"aury" w polu magnetycznym – jest "zimna" emisja elektronów48.
Nasilenie tej emisji zależy od przewodnictwa w warstwie powierzchniowej
badanego obiektu, a więc od różnych czynników fizycznych i chemicznych,
w niemałej mierze od wilgotności i intensywności parowania, wywołanego
działaniem pola wysokiej częstotliwości – od energii jaką ono przekazuje
obiektowi. Zależność wielkości i intensywności promieniowania od emocjonalnego
stanu człowieka może tu być wywołana wzrostem przewodnictwa skóry, obserwowanego
już w znanym efekcie psychogalwanicznym. Nadzieje, iż określony kształt,
wielkość i barwa "korony" może stać się źródłem informacji o procesach
metabolicznych przebiegających aktualnie w organizmie i ewentualnych zmianach
patologicznych okazały się przedwczesne. Jedną z istotnych trudności stwarzają
zmiany w komórkach żywych wywoływane działaniem pola wysokiej częstotliwości,
zniekształcające wyniki doświadczeń. Aby ograniczyć te negatywne zjawiska
stosuje się ostatnio elektronograficzną metodę krótkotrwałego wzbudzania
emisji poprzez działanie pojedynczymi impulsami o dużej amplitudzie. Niemniej
zastosowanie aparatu Kirliana do badania zdalnych oddziaływań między żywymi
organizmami pozwoliło znacznie poszerzyć możliwości śledzenia przebiegu
tych zjawisk. Eksperymenty przeprowadzane przez Injuszyna zdają się potwierdzać
odkrycia Backstera, dotyczące wrażliwości roślin na niektóre stany silnego
wzbudzenia emocjonalnego u ludzi i zwierząt. W odległości jednego metra
od rośliny umieszczonej w polu wysokiej częstotliwości stawał człowiek
wytrenowany w wywoływaniu u siebie bardzo plastycznych wyobrażeń. Gdy
wzbudzał w sobie uczucie trwogi – kirlianowska radiacja rośliny zmieniała
niezwłocznie intensywność i kolor. Podobne efekty osiągano również gdy
"nadawcą" był człowiek zahipnotyzowany, u którego odpowiednią sugestią
wywoływano silne pobudzenie emocjonalne.
Kilku badaczy "efektu Kirlianów" opisuje też zjawisko "ożywczego" wpływu
dłoni ludzkiej, przesuwanej pod więdnącym liściem (dr Thelma Moss), a
także spontanicznego "rozbłysku" w końcowej fazie procesu więdnięcia,
któremu towarzyszy stopniowe przygasanie promieniowania. Trudno jednak
traktować te zjawiska jako nieodparty dowód: w pierwszym przypadku – przekazywania
"siły witalnej", w drugim zaś – –przedśmiertnej mobilizacji ustroju. "Ożywcze"
działanie ręki może być bowiem następstwem większej wilgotności powietrza,
wywołanej parowaniem skóry człowieka, a także ciepła emitowanego przez
dłoń, "rozbłysk" zaś może powodować lawinowe pękanie wyschniętych błon
komórkowych pod wpływem tworzących się w nich par i gazów.
Również nie można interpretować jednoznacznie jako dowodu przekazywania
"energii psychicznej", zaobserwowanego przez badaczy radzieckich i potwierdzonego
wielu doświadczeniami w różnych krajach zjawiska przenoszenia się wzmożonej
emisji kirlianowskiej z rąk uzdrawiaczy-magnetyzerów na ich pacjentów.
Może być ono wyjaśnione także działaniem sugestii powodującej wystąpienie
w określonych miejscach na ciele uzdrawiacza i jego pacjenta zwiększonej
wilgotności czy nawet zmian chemicznych skóry.
Oczywiście nie znaczy to, że różnego rodzaju przejawy zdalnych oddziaływań
w przyrodzie żywej można sprowadzić do paru prostych zjawisk fizycznych
czy chemicznych. Mechanizm biofizyczny i biochemiczny wielu spośród obserwowanych
fenomenów jest z pewnością bardzo skomplikowany i trzeba jeszcze długich
lat eksperymentów, aby uchylić rąbka tajemnicy, jaką one kryją. Przytoczone
tu przykłady prostszych interpretacji wskazują jednak, z jaką ostrożnością
należy wyciągać wnioski z przeprowadzanych doświadczeń, aby nie schodzić
na manowce pseudonaukowych hipotez.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • teen-mushing.xlx.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Lemur zaprasza