ďťż
Lemur zaprasza
/ Spis Treści / III. Nośniki i transformatory bioinformacji Zdolności paranormalne według tradycyjnych, metapsychicznych i parapsychologicznych teorii, są przejawem działania tajemniczych, nie znanych jeszcze nauce sił psychicznych. W ostatnich latach na konferencjach i kongresach psychotronicznych pojawiają się jednak coraz częściej doniesienia o zjawiskach nie bardzo dających się objąć przymiotnikiem "psychiczny". O jakimż to bowiem oddziaływaniu "duchowym" można mówić w przypadku wpływu rośliny na roślinę, wypreparowanej tkanki żywej na inną tkankę, czy kolonii bakterii na inną kolonię? A może jesteśmy świadkami renesansu teorii panpsychizmu, przypisującej własności psychiczne wszelkiej materii? Niekoniecznie przecież musi to oznaczać schodzenie na pozycje spirytualistyczne. Jednym z czołowych rzeczników tej teorii był nie kto inny, tylko najbardziej zagorzały materialista Oświecenia, twórca mechanistycznego modelu funkcjonowania organizmu i psychiki ludzkiej Julian Offray de la Mettrie (170917151). Oczywiście przypisywanie roślinom czy bakteriom zdolności myślenia i świadomości nie ma sensu. Nie o to współczesnym wyznawcom panpsychizmu chodzi. Ich poglądy w tej kwestii są wbrew pozorom nowoczesności nawiązaniem, do bardzo starych tradycji szukania istoty zjawiska życia w działaniu ukrytej "siły witalnej". Czytamy więc dziś wielce zawiłe wywody na temat "energii psychicznej" czy wręcz w przypadku zjawisk paranormalnych o "energii psychotronicznej", która co prawda jest jeszcze hipotetyczna, ale stanowi jakoby jedyne wytłumaczenie różnego rodzaju niezwykłych przejawów zdalnych oddziaływań w przyrodzie. Czy jednak rzeczywiście taka hipoteza "mnożąca byty" jest niezbędna? Czy dróg wyjaśnienia co najmniej niektórych zjawisk paranormalnych nie należy szukać przede wszystkim na gruncie fizyki i biofizyki, chemii i biochemii? Czy nie jest to raczej mówiąc językiem cybernetyki problem odkrycia właściwych nośników i transformatorów bioinformacji? 1. Zdalne oddziaływania W ujęciu cybernetycznym zjawiska paranormalne można traktować jako rzadko spotykaną (lub rzadko ujawniającą się w warunkach "normalnych") postać przesyłania i przetwarzania informacji w układach biologicznych. Receptory i efektory (organa odbierające i wysyłające informacje) oraz kanały łączności są tu nietypowe czy wręcz nieznane, a i same układy, w których procesy przetwarzania informacji przebiegają, stanowią w dużym stopniu klasyczne "czarne skrzynki", czyli są to takie układy, o których strukturze wewnętrznej nie wiemy nic lub prawie nic, zaś cała o niej wiedza opiera się tylko na. obserwacji stanów wejść i wyjść. Jeśli takie układy i systemy łączności są jeszcze do tego zawodne a w ogromnej większości przypadków tak właśnie się zachowują ocena powiązań między określonymi stanami wejść i wyjść, czyli bodźcem a reakcją, jest bardzo utrudniona i niejednokrotnie może mieć tylko probabilistyczny (prawdopodobny, a nie pewny) charakter. Stosunkowo łatwiejsze zadanie stoi przed badaczami zjawisk czysto psychosomatycznych, których źródłem i obiektem jest określony organizm żywy takich jak zmienione stany świadomości i paranormalne reakcje na bodźce występujące w jodze, treningu autogennym czy pewnych stanach patologicznych (np. schizofrenii). Tu przedmiotem badań jest tylko wnętrze "czarnej skrzynki", a właściwie już "szarej skrzynki", bowiem coś niecoś o tym wnętrzu dziś już wiemy. Gorzej, gdy istota zjawiska polega (czy rzekomo polega) na przekazywaniu i odbiorze informacji między organizmami lub między organizmem żywym a przyrodą nieożywioną, gdy tymczasem nie tylko o "nadajnikach" i "odbiornikach" informacji nic pewnego nie wiemy, ale również sam nośnik tych informacji pozostaje zagadką i obracamy się w kręgu hipotez. W tej sytuacji większość przedstawicieli współczesnej nauki interesujących się problematyką psychotroniczną stoi na stanowisku, że kluczowe znaczenie dla wyjaśnienia sprawy: czy paranormalny przekaz informacji rzeczywiście występuje i co jest tych informacji nośnikiem, mają przede wszystkim podstawowe badania w zakresie biologii molekularnej, biofizyki i biochemii, a także bioniki i neurofizjologii. Klasyczne zaś parapsychologiczne eksperymenty z telepatią, jasnowidztwem czy telekinezą niewiele tu mogą wnieść w sensie poznawczym. Problem łączności pozazmysłowej w świecie żywym okazał się znacznie szerszy i bardziej złożony niż przypuszczali pionierzy przyrodniczej interpretacji fenomenów parapsychologicznych jeszcze na początku naszego stulecia. Obserwujemy w przyrodzie wiele zjawisk przekazywania informacji, których mimo prowadzonych od dawna badań nie potrafimy wytłumaczyć w sposób zadowalający. Jak to się dzieje, że ptaki i ryby w gromadzie dokonują jednocześnie tych samych manewrów? W jaki sposób ptaki odnajdują drogę do gniazd? Jakimi kanałami łączności zwierzęta przekazują sobie informacje o niebezpieczeństwie na dużą odległość? Jak koordynowana jest działalność społeczeństw owadzich? Pytania takie można mnożyć. Okazuje się przy tym, że nie tylko w świecie zwierząt ale i roślin, a także między roślinami i zwierzętami obserwuje się zjawiska przekazywania informacji, które, rzecz jasna, nie mają tu charakteru paranormalnego. Oczywiście droga do odkrycia właściwego nośnika informacji wiedzie poprzez doświadczalną eliminację różnych czynników, począwszy od najbardziej powszechnie występujących. W wielu przypadkach jednak zjawiska łączności nie można wytłumaczyć ani sygnalizacją optyczną czy dźwiękową, ani też chemiczną. W roku 1968 pojawiło się sensacyjne doniesienie o eksperymentach przeprowadzanych przez dyrektora komitetu badawczego nowojorskiej Akademii Kryminalistyki Cleve Backstera dotyczących wpływu emocjonalnego stanu człowieka na zmiany przewodnictwa elektrycznego liści roślin. Relacja z przebiegu pierwszych doświadczeń brzmiała niewiarygodnie. Samo zapalenie zapałki z nie zrealizowanym zamiarem przypalenia rośliny wywołało po 14 minutach wzrost elektrycznego przewodnictwa liścia umieszczonego między elektrodami przyrządu służącego do mierzenia oporności skóry ("wykrywacz kłamstwa" używany w kryminalistyce). Czy nie był to jednak wpływ dymu i temperatury? Kolejne doświadczenie Backstera polegało na uśmiercaniu krewetek, wrzucanych do wrzącej wody w obecności tej rośliny. Według opublikowanych relacji, po zabiciu każdej krewetki następowała podobna reakcja, nawet wówczas, gdy eksperyment zautomatyzowano i odbywał się bez udziału ludzi, w sposób losowy. Wrzucenie martwej krewetki nie powodowało reakcji. Wkrótce jednak, po ogłoszeniu raportu, wysunięto szereg zarzutów dotyczących głównie interpretacji wyników, oraz możliwości wpływu warunków i działania Aparatury na przebieg doświadczeń. Zbyt długi odstęp czasu między "bodźcem" a "reakcją" utrudniał też jednoznaczną ocenę wyników. W następnych latach zmieniono metody badawcze, udoskonalając technikę pomiarową (m. in. mierząc potencjały elektryczne, a nie tylko oporność) i kontrolę warunków laboratoryjifych. Badania skoncentrowano już nie na kwestii wpływu człowieka na rośliny, lecz na sprawdzeniu hipotezy międzykomórkowego zdalnego przekazu informacji, jako na podstawowym, wyjściowym problemie. Obiektem eksperymentów stały się przede wszystkim odseparowane od organiamu zespoły komórek roślinnych i zwierzęcych oraz kultury bakteryjne. Np. do umieszczone] w inkubatorze, wybranej losowo kultury bakteryjnej wstrzykuje się roztwór odżywczy, śledząc jednocześnie zjawiska zachodzące w drugim inkubatorze z kulturą bakteryjną, która nie otrzymała zastrzyku pożywki. Jednak jak przyznał Cleve Backster na praskim Kongresie Psychotroniki badania te muszą być dobrze zaprogramowane i całkowicie zautomatyzowane, aby mogły poważnie zainteresować świat naukowy44. Ostatnio pojawiło się kilka doniesień z innych ośrodków naukowych o eksperymentach, których wyniki zdają się w pewnej mierze potwierdzać hipotezę wzajemnych oddziaływań istot żywych. M. in. grupa nowosybirskich naukowców z Instytutu Biofizyki Akademii Nauk ZSRR pod kierownictwem drą nauk biologicznych W. Kaznaczejewa przeprowadziła w latach 197374 podobną serią eksperymentów, w których badano wzajemne oddziaływanie bliźniaczych kultur tkanek umieszczonych w kwarcowych kolbach. Gdy kultury zatruwano lub zakażano wirusami, .kultury bliźniacze wykazywały podobne objawy zatrucia czy zakażenia, występujące u nich bez udziału trucizn i wirusów. Identyczne wyniki otrzymano w doświadczeniach z koloniami bakterii. W przypadku użycia do eksperymentu kolb szklanych nie udało się jednak wywołać takiego "lustrzanego efektu". Zdaje się to wskazywać, iż nośnikiem przekazu jest tu promieniowanie ultrafioletowe, którego szkło nie przepuszcza. Jak wynika z opublikowanych informacji45, odkrycie zostało potwierdzone serią doświadczeń przeprowadzonych w nowosybirskim Instytucie Medycznym i na wniosek Komisji AŃ ZSRR wpisane do rejestru odkryć pod nr 122. Cleve Backster Według relacji badaczy tych zjawisk zdalne oddziaływanie obserwowano również między izolowanymi organami. Dwa serca (np. kurze) utrzymywane sztucznie przy życiu i pulsujące w jednym rytmie wpływały wzajemnie na siebie, chociaż nie łączył ich żaden wspólny system nerwowy czy krwionośny ani przewód elektryczny. Jeśli jakiś czynnik fizyczny lub chemiczny zakłócał częstotliwość skurczów jednego serca, powodowało to zmiany w pulsacji drugiego serca. Wystarczyło jednak przedzielić je szklanym ekranem, a ów wzajemny wpływ znikał. Podobne interakcje obserwowano i opisywano już blisko pół wieku temu, i to między zespołami komórek (narządami) różnego pochodzenia. Kierownik laboratorium do badania malarii w Palestynie, dr Rudolf Reutler, przeprowadził w 1922 r. wiele eksperymentów potwierdzających wpływ skurczów mięśni człowieka na skurcze perystaltyczne wewnętrznych narządów owadów, umieszczonych na szkiełku preparacyjnym. Spostrzeżenia jego potwierdziły później doświadczenia radzieckiego entomologa, W. Steblina, w leningradzkim Instytucie Mózgu49. Eksperymenty tego rodzaju przeprowadzał również w Polsce prof. Stefan Manczarski, otrzymując podobne wyniki. Trzeba zaznaczyć, iż o ile w przypadku zdalnych oddziaływań na poziomie komórkowym i wyodrębnionych tkanek występujących jakby w pierwotnej, elementarnej postaci łatwiej jest określić warunki eksperymentu i zapewnić powtarzalność zjawiska, a wyniki doświadczeń mogą być interpretowane dość jednoznacznie, o tyle w badaniach interakcji między organizmami choćby nawet tylko roślinnymi osiągnięcie powtarzalności i jednoznaczności jest bardzo trudne. Mnogość czynników warunkujących przebieg zjawiska, wśród nich wiele wymykających się obserwacji, stanowi nie tylko zasadniczą przeszkodę na drodze poznania podłoża procesów tu zachodzących, ale również główną przyczynę niepowodzeń, traktowanych przez sceptyków może zbyt pochopnie jako dowód podważający realność takich oddziaływań. Niemniej w ostatnich latach nie brak doniesień świadczących, że i w tym zakresie poczynione zostały pewne postępy, dzięki zastosowaniu nowoczesnych narzędzi badawczych. W doświadczeniach tego rodzaju obiektem są najczęściej ludzie lub zwierzęta o bliskim pokrewieństwie, wydaje się bowiem uzasadniony pogląd, iż podobieństwo struktury biologicznej wynikające z więzi genetycznej powinno sprzyjać międzyosobniczemu przekazowi sygnałów. Szczególnie żywe zainteresowanie wywołały przed kilku laty doniesienia prasowe o tego rodzaju eksperymentach amerykańskich i radzieckich. Czytamy w nich, iż amerykańscy badacze umieścili w dwóch oddalonych pomieszczeniach dwoje ludzi: matkę, której mierzono ciśnienie krwi za pomocą czułego pletysmografu, oraz syna, którego bioelektryczną czynność mózgu rejestrował elektroencefalograf. Syn otrzymał początkowo polecenie pełnego odprężenia i nieskupiania na niczym uwagi, tak, aby w zapisie EEG dominowały fale alfa. Po pewnym czasie, gdy chłopiec osiągnął już w pełni stan alfa, otrzymał nagle kartkę papieru z zadaniem, którego rozwiązanie wymagało dużego skupienia uwagi i wysiłku umysłowego. I oto w tym samym momencie, gdy u syna fale alfa ustąpiły miejsca falom beta u matki w zapisie ciśnienia krwi nastąpił raptowny skok w górę. Według relacji matki temu wzrostowi ciśnienia nie towarzyszyły jednak żadne dostrzegalne świadomie doznania w rodzaju np. "przeczuć". Analogiczne doświadczenia przeprowadzono w ZSRR na zwierzętach, zaś w filadelfijskiej uczelni medycznej badano korelację między zapisami EEG u bliźniąt. Czy wyniki tego rodzaju eksperymentów, jeśli oczywiście znajdą potwierdzenie w dalszych doświadczeniach, można potraktować jako argument na rzecz zakorzenionego w szerokich kręgach społecznych przekonania o "psychicznych" więzach pokrewieństwa? Nie brak również doniesień o eksperymentach zdających się świadczyć, że pokrewieństwo nie jest koniecznym warunkiem zdalnego międzyosobniczego oddziaływania, a tylko może je ułatwić, podobnie jak więź przyjaźni i odpowiednie predyspozycje psychiczne. Interesujące doświadczenia przeprowadzili tu członkowie Sekcji Bioinformatyki Towarzystwa im. Popowa w Moskwie. Poprzedziła je słynna próba przekazu telepatycznego między Moskwą a Nowosybirskiem w kwietniu 1966 r. "Nadawcą" był biofizyk Jurij Kamieński, zaś "odbiorcą" jego przyjaciel, nowosybirski aktor Karol Nikołajew. Kamieński otrzymywał kolejno, wybrane losowo przez komisję, przedmioty, Nikołajew zaś próbował wyobrazić sobie, co w danej chwili ogląda przyjaciel. W szeregu przypadków opis cech przedmiotów (m. in. metalowego resoru i śrubokrętu o czarnej plastikowej rączce) był tak zadziwiająco trafny, że postanowiono sprawdzić, czy łączności między Kamieńskim i Nikołajewem nie da się stwierdzić również elektrofizjologicznymi metodami. Według opublikowanych relacji, w czasie przeprowadzanych w marcu 1967 r. doświadczeń stwierdzono, iż wprowadzenie się przez Kamieńskiego w stan alfa powoduje po 3 sekundach wystąpienie takiego stanu u Nikołajewa nawet wówczas, gdy pierwszy znajdował się w Moskwie, drugi zaś w Leningradzie. Aby zbadać, czy zbieżności takie nie są przypadkowe lub związane z działaniem jakichś czynników zewnętrznych (np. atmosferycznych) 'Sięgnięto do techniki wodzenia rytmów EEG. Działając błyskami i sygnałami dźwiękowymi określonej częstotliwości na wzrok i słuch, można bowiem powodować dostrojenie się wahań biopotencjałów w korze do tej częstotliwości. Otóż we wspomnianym eksperymencie Kamieński, po wprowadzeniu się w stan alfa, poddany był działaniu takiego "wodzika", zaś Nikołajew, znajdujący się w innym budynku, dostosowywał ponoć natychmiast częstotliwość swych fal alfa do zmian w częstotliwości rytmów EEG u Kamieńskiego, "wodzonych" przez eksperymentatorów. Badania te zdają się prowadzić do jeszcze jednego, nader istotnego z punktu widzenia psychotromiki stwierdzenia: stan alfa jest prawdopodobnie niezbędnym warunkiem wstępnym zjawiska określonego jako "postrzeganie pozazmysłowe". Rzecz jasna, byłoby ryzykowne wyciąganie stąd od razu wniosku, że niepowodzenia mediów w eksperymentach przeprowadzanych pod nadzorem sceptycznie nastrojonych komisji wynikały z faktu, iż atmosfera takich doświadczeń nie sprzyjała wprowadzeniu się medium rw stan alfa, i tu chyba jednak można metodami elektrofizjologicznymi wyjaśnić sporo nieporozumień. Coraz więcej faktów przemawia za tym, iż zasięg oddziaływań bioinformacyjnych w przyrodzie jest znacznie szerszy od tego, jaki wyznacza czułość zbadanych dotąd organów zmysłowych i energia emitowana przez narządy generujące sygnały. Zasadniczą przeszkodę w wykrywaniu i badaniu tych oddziaływań stanowi brak lub niestosowanie odpowiednich przyrządów badawczych oraz złożoność i niejednoznaczność relacji między przyczyną a skutkiem. Działanie tego rodzaju bodźców bioinformacyjnych nie wywołuje jakiegoś specyficznego wrażenia zmysłowego. Proces percepcji przebiega tu poza świadomością, ujawniając się i to nie zawsze dopiero w postaci "wtórnego produktu kojarzenia", który może być bardzo różnej treści. Prawdopodobnie u zwierząt, zwłaszcza prymitywnych, bodźce te są łatwiej rozpoznawane i reakcje mają prostszą formę. Sygnalizacja tego rodzaju, zarówno między osobnikami tego samego gatunku, jak i w szerszym biocenotycznym zakresie, może odgrywać bardzo ważną rolę życiową. Szybkie ostrzeżenie przed niebezpieczeństwem, zasygnalizowanie możliwości zaspokojenia głodu czy popędu płciowego, wreszcie koordynacja działań grupowych wszystkim tym potrzebom może służyć tego rodzaju system łączności. Zasób informacji przekazywanych drogą takich oddziaływań jest jednak znacznie uboższy niż dostarczany nam przez zmysły. Stąd wraz z postępem ewolucji ten pierwszy ustępuje stopniowo miejsca drugiemu, spełniając coraz częściej rolę pomocniczą. U człowieka zaś, na skutek rozwoju kory i związanych z nią funkcji myślenia i mowy, tego rodzaju sygnalizacja została prawdopodobnie już niemal całkowicie zdominowana przez doznania zmysłowe i jakkolwiek działa nadal nie dociera bezpośrednio do świadomości. W tym aspekcie zdolność "postrzegania pozazmysłowego" byłaby co prawda przejawem działania atawistycznych mechanizmów percepcji, jednak bynajmniej nie zanikających, lecz tylko zmajoryzowanych przez inne, sprawniej działające i mniej zawodne mechanizmy psychofizjologiczne. Za powyższymi przypuszczeniami zdaje się przemawiać szeroko rozpowszechnione przekonanie, że zdolnościami telepatycznymi, a nawet jasnowidczymi, obdarzone są zwierzęta, i to w stopniu większym niż ludzie. Ileż to razy słyszało się o psach wyczuwających śmierć czy zbliżające się niebezpieczeństwo albo, po prostu, przechwytujących myśli swego pana. Wiele tego rodzaju zdarzeń psychologowie tłumaczą niepomiernie szerszym zakresem odbioru sygnałów płynących z otoczenia przez niektóre zmysły zwierzęcia, a więc wyczuwaniem zmian, których człowiek nie dostrzega. Ale, jeśli przyjąć za wiarygodne takie relacje, jak np. o przeczuciu przez psa na odległość wielu kilometrów śmierci pana nie wystarczy już wytłumaczenie większą wrażliwością zmysłową. Sprawa zdolności telepatycznych u psów była zresztą przedmiotem badań naukowych już niejednokrotnie, a wyniki niektórych eksperymentów, m. in. przeprowadzanych w latach dwudziestych przez rosyjskiego neurologa i psychologa, Władimira Błechtieriewa (18571927), i fizjologa Aleksandra Leontowicza (18691943), zdają się świadczyć dość przekonywająco o możliwości myślowego przekazywania tym zwierzętom sugestii47. Znamienne jest też to, iż przejawy zdolności paranormalnych występują często u ludzi o przeciętnej powierzchowności, bardzo przeciętnej często niższej od przeciętnej umysłowości i inteligencji, nie wyróżniających się też jakimiś szczególnymi przymiotami charakteru. Zdarza się też nierzadko, iż zdolności te potęgują się pod wpływem środków obniżających sprawność intelektualną człowieka i dopuszczających do głosu pierwotne popędy. Byłoby więc ryzykowne traktowanie przejawów "postrzegania pozazmysłowego" jako wyrazu potęgi ducha ł wyższego, doskonalszego szczebla świadomości. Niektóre z eksperymentów przeprowadzanych w ZSRR na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych zdają się potwierdzać tezę, że zdalne oddziaływania bioinformacyjne pełniły kiedyś, a być może pełnią i dziś w świecie zwierząt i roślin, doniosłą rolę systemu alarmowego ostrzegającego przed niebezpieczeństwem, a zwłaszcza śmiertelnym zagrożeniem. Swego czasu obiegła prasę światową wiadomość o radzieckim doświadczeniu z królicą, w której elektroencefalogramie zaobserwowano gwałtowne skoki amplitudy i częstotliwości w kolejnych momentach śmierci jej potomstwa. Według tych doniesień królica znajdowała się w laboratorium na lądzie, zaś jej dzieci w zanurzonej łodzi podwodnej. Brak jednak jeszcze nie tylko bliższych danych dotyczących przebiegu eksperymentu, ale też oficjalnego potwierdzenia informacji. Niemniej sprawa "sygnału śmierci" zdaje się nabierać nowych interesujących aspektów w świetle badań dr. W. Kaznaczejewa (Nowosybirsk) i prof. G. Siergiejewa (Leningrad). Według doniesień Kaznaczejewa ginąca komórka bakterii wysyła cztery serie impulsów, zaś na chwilę przed śmiercią następuje nagła, bardzo wzmożona emisja promieniowania. Z kolei Siergiejew stwierdza, że dokonując pomiarów termodynamicznych zmian w powietrzu otaczającym głowę umierającego człowieka, zaobserwował również krótkotrwały wzrost emisji energii w chwili poprzedzającej śmierć kliniczną. Zdaje się nie ulegać wątpliwości, że zarówno w organizmach jednokomórkowych, jak i wielokomórkowych stan śmiertelnego zagrożenia powoduje gwałtowną mobilizację sił biologicznych, często niestety już bezskuteczną. W ostatnich latach wśród badaczy zdalnych oddziaływań bioenergetycznych wielkie nadzieje poczęto wiązać z przyrządem umożliwiającym wizualną obserwację stanów organizmu, stymulowanych jakoby tymi oddziaływaniami. Z uwagi na szerokie stosowanie owego przyrządu zwanego aparatem Kirliana w doświadczeniach psychotronicznych, jak też, niestety, częste nieporozumienia dotyczące tego, co za jego pomocą się obserwuje, przyjrzyjmy się nieco bliżej konstrukcji i działaniu. W 1939 roku radziecki elektrotechnik Siemion Kirlian, naprawiając aparat d'Arsonvala do leczniczego masażu prądami wysokiej częstotliwości, zainteresował się wyładowaniami występującymi między pokrytą szkłem elektrodą a skórą ręki. Chcąc sfotografować to zjawisko położył błonę fotograficzną między elektrodą a ręką i dokonał w ten sposób "stykowego" zdjęcia świetlistej "korony" wyładowania elektrycznego. Zdjęcia dokonane przez Kirliana nie były jednak pierwszymi fotografiami w polu wysokiej częstotliwości już w roku 1896 podobne "elektrofotografie" demonstrował w Berlinie polski lekarz i elektryk dr Jakub Jodko-Narkiewicz (18481904), nie wzbudziły one jednak wówczas większego zainteresowania w świecie naukowym i zostały szybko zapomniane. Zdjęcia w polu wysokiej częstotliwości: liść pelargonii (fot. E. Lepak) oraz "korona" wokół opuszki palca przed i po zażyciu "leku" zawierającego sproszkowaną mumie. (fot. W. Adamienko). Wyniki kontynuowanych przez Kirliana, wraz z żoną Walentyną, eksperymentów były dla nich coraz bardziej zagadkowe. Różne obiekty położone na błonie fotograficznej, umieszczonej na elektrodzie, ukazywały się na wywoływanych zdjęciach w postaci cieni otoczonych jasną aureolą. Była ona zupełnie inna, jakby pulsująca, promienista, bogatsza w przypadku obiektów żywych (tiip. palców, dłoni, świeżych liści) niż nieożywionych ł martwych (np. przedmiotów metalowych, zaschniętych liści). Na powierzchni żywych liści lub skóry ukazywał się jakby rentgenowski obraz ich struktury i zagadkowe jasne plamy, sygnujące zda się obszary wzmożonej aktywności energetycznej. Kirlianowie udoskonalali coraz bardziej technikę eksperymentowania, korzystając z błon barwnych i konstruując różnego rodzaju urządzenia umożliwiające nie tylko dokonywanie zdjęć, ale również obserwacje zjawiska na luminescencyjnym ekranie, a także bezpośrednio, poprzez warstwę wody, służącej jako elektroda. Związek między obrazem promieniowania, wzbudzonego polem wysokiej częstotliwości, a procesami życiowymi zachodzącymi w badanych obiektach wydawał się coraz wyraźniejszy. Szczególnie pasjonującym problemem była zaobserwowana zależność kształtu i barw świetlistej korony od stanu emocjonalnego a także od zdrowia człowieka, będącego obiektem doświadczeń. "Efekt Kirlianów" (tak poczęto nazywać obserwowane zjawiska) wzbudził żywe zainteresowanie na całym świecie. W roku 1973 odbyła się w Nowym Jorku konferencja poświęcona temu zjawisku. Wzięło w niej udział ponad tysiąc uczestników, z których wielu referowało wyniki własnych badań w tym zakresie. Sporo światła ma podłoże fizyczne i biofizyczne zjawiska rzuciły zwłaszcza wyniki badań przeprowadzonych przez zespół biologów pod kierownictwem dr. W. M. Injuszyna z uniwersytetu w Ałma Ata oraz fizyka W. C. Adamienki z instytutu fizjologii Akademii Nauk Medycznych ZSRR w Moskwie. Czym jest w istocie "efekt Kirlianów"? Na pierwszy rzut oka może wydawać się przejawem słynnej metapsychicznej "aury". Ale takie przypuszczenie trzeba uznać za mylne. Nie ulega wątpliwości, że zjawisko nie polega na uwizualnieniu niewidzialnego promieniowania, lecz na emisji wymuszonej. Generatorem jest transformator Tesłi, który wytwarza prądy zmienne o bardzo wysokiej częstotliwości i napięciu. Prądy takie cechuje przepływ powierzchniowy nie wnikają one do wnętrza żywej tkanki, lecz powodują pobudzenie atomów zewnętrznej powłoki ciała, ujawniające się w postaci świecenia otaczającej je warstwy powietrza. Towarzyszy temu powolny proces wysuszania biosubstancji. Aparatura do zdjęć w polu wysokiej częstotliwości. U góry schemat
Źródłem tego promieniowania jak wykazał doświadczalnie W. Adamienko stosując różnego rodzaju ekranowania a także stwierdzając odchylenie rzekomej "aury" w polu magnetycznym jest "zimna" emisja elektronów48. Nasilenie tej emisji zależy od przewodnictwa w warstwie powierzchniowej badanego obiektu, a więc od różnych czynników fizycznych i chemicznych, w niemałej mierze od wilgotności i intensywności parowania, wywołanego działaniem pola wysokiej częstotliwości od energii jaką ono przekazuje obiektowi. Zależność wielkości i intensywności promieniowania od emocjonalnego stanu człowieka może tu być wywołana wzrostem przewodnictwa skóry, obserwowanego już w znanym efekcie psychogalwanicznym. Nadzieje, iż określony kształt, wielkość i barwa "korony" może stać się źródłem informacji o procesach metabolicznych przebiegających aktualnie w organizmie i ewentualnych zmianach patologicznych okazały się przedwczesne. Jedną z istotnych trudności stwarzają zmiany w komórkach żywych wywoływane działaniem pola wysokiej częstotliwości, zniekształcające wyniki doświadczeń. Aby ograniczyć te negatywne zjawiska stosuje się ostatnio elektronograficzną metodę krótkotrwałego wzbudzania emisji poprzez działanie pojedynczymi impulsami o dużej amplitudzie. Niemniej zastosowanie aparatu Kirliana do badania zdalnych oddziaływań między żywymi organizmami pozwoliło znacznie poszerzyć możliwości śledzenia przebiegu tych zjawisk. Eksperymenty przeprowadzane przez Injuszyna zdają się potwierdzać odkrycia Backstera, dotyczące wrażliwości roślin na niektóre stany silnego wzbudzenia emocjonalnego u ludzi i zwierząt. W odległości jednego metra od rośliny umieszczonej w polu wysokiej częstotliwości stawał człowiek wytrenowany w wywoływaniu u siebie bardzo plastycznych wyobrażeń. Gdy wzbudzał w sobie uczucie trwogi kirlianowska radiacja rośliny zmieniała niezwłocznie intensywność i kolor. Podobne efekty osiągano również gdy "nadawcą" był człowiek zahipnotyzowany, u którego odpowiednią sugestią wywoływano silne pobudzenie emocjonalne. Kilku badaczy "efektu Kirlianów" opisuje też zjawisko "ożywczego" wpływu dłoni ludzkiej, przesuwanej pod więdnącym liściem (dr Thelma Moss), a także spontanicznego "rozbłysku" w końcowej fazie procesu więdnięcia, któremu towarzyszy stopniowe przygasanie promieniowania. Trudno jednak traktować te zjawiska jako nieodparty dowód: w pierwszym przypadku przekazywania "siły witalnej", w drugim zaś przedśmiertnej mobilizacji ustroju. "Ożywcze" działanie ręki może być bowiem następstwem większej wilgotności powietrza, wywołanej parowaniem skóry człowieka, a także ciepła emitowanego przez dłoń, "rozbłysk" zaś może powodować lawinowe pękanie wyschniętych błon komórkowych pod wpływem tworzących się w nich par i gazów. Również nie można interpretować jednoznacznie jako dowodu przekazywania "energii psychicznej", zaobserwowanego przez badaczy radzieckich i potwierdzonego wielu doświadczeniami w różnych krajach zjawiska przenoszenia się wzmożonej emisji kirlianowskiej z rąk uzdrawiaczy-magnetyzerów na ich pacjentów. Może być ono wyjaśnione także działaniem sugestii powodującej wystąpienie w określonych miejscach na ciele uzdrawiacza i jego pacjenta zwiększonej wilgotności czy nawet zmian chemicznych skóry. Oczywiście nie znaczy to, że różnego rodzaju przejawy zdalnych oddziaływań w przyrodzie żywej można sprowadzić do paru prostych zjawisk fizycznych czy chemicznych. Mechanizm biofizyczny i biochemiczny wielu spośród obserwowanych fenomenów jest z pewnością bardzo skomplikowany i trzeba jeszcze długich lat eksperymentów, aby uchylić rąbka tajemnicy, jaką one kryją. Przytoczone tu przykłady prostszych interpretacji wskazują jednak, z jaką ostrożnością należy wyciągać wnioski z przeprowadzanych doświadczeń, aby nie schodzić na manowce pseudonaukowych hipotez. |