ďťż

51

Lemur zaprasza



PROSTE
ZŁOŻONE
ZSZYWKA
?







informacja o czasie
dostępu


Gazeta Wyborcza
nr 247, wydanie waw (Warszawa) z
dnia 1999/10/21, dział
ŚWIAT, str. 9
WALERY TISZKOW *; (PP)
„Czeczeni to tacy sami rosyjscy
obywatele jak wszyscy inni” - twierdzi rosyjski naukowiec
Jak pogodzić Rosję z Czeczenią
Zbuntowanym republikom b. ZSRR - Górnemu Karabachowi, Abchazji, Naddniestrzu
i Czeczenii - WNP powinno zagwarantować dużą
autonomię w ramach Azerbejdżanu, Gruzji, Mołdawii i Rosji. Może to być status
Katalonii w Hiszpanii lub Irlandii Północnej w Wielkiej Brytanii.
Działania wojenne w Dagestanie, akty terrorystyczne w rosyjskich miastach,
bombardowania Czeczenii - oto nowy cykl przemocy w
naszym kraju... Może to nie jest wojna domowa jak z podręcznika - ale też nie
jest to konflikt międzypaństwowy. O agresji wobec Rosji można mówić tylko w tym
sensie, że kontrolująca Czeczenię zbrojna sekta
korzysta z zewnętrznego wsparcia, a ściślej - jest wykonawcą planu oderwania
części terytorium istniejącego państwa i utworzenia na nim nowego. Plan ten ma
wielu autorów, jeszcze więcej jest zwolenników procesu przekształcenia Rosji w
>>szeregową Brazylię<< - bez światowego statusu i bez znacznej
części bogactw naturalnych.
Ostatni kryzys pomaga uświadomić sobie, że druga fala dezintegracji na
terytorium b. ZSRR nie jest możliwa i nowe państwa nie powinny do niej dopuścić.

Najwyższy czas przerwać niebezpieczną grę w separatyzm i wspólnie zająć jedną
postawę wobec wszystkich regionów zbrojnego separatyzmu: najmniejszego poparcia
dla tych, którzy chcą zostać nowymi prezydentami z własnymi armiami i być
>>międzynarodowo uznanymi<<. Ta sama zasada i wobec Górnego
Karabachu, Abchazji, Naddniestrza i Czeczenii:
wysoki stopień autonomii w ramach Azerbejdżanu, Gruzji, Mołdawii i Rosji.
Współczesne rozumienie pojęcia samookreślenia umożliwia - unikając
dezintegracji wspólnego państwa - realizację celów stawianych sobie przez
separatystów: kontrola zasobów naturalnych i zarządzanie swoim terytorium,
zabezpieczenie warunków dla zachowania kulturalnej odrębności i prawa do
koniecznych związków z resztą świata.
Dziś wszystkie separatystyczne regiony przekształciły się w wyizolowane
garnizony wojskowe bez społeczeństwa i bez państwa. Rządzą w nich autorytarni
przywódcy, którzy zaczęli realizację separatystycznego projektu i którzy z
różnych powodów nie mogą już się wycofać. Ludność jest tam ciężko doświadczana
przez wojny, silnie zindoktrynowana i zmuszona do uległości przez zbrojne kliki.

Rozstrzygnięcia wymagają przede wszystkim dwa problemy polityczne. Kraje WNP
powinny wspólnie udzielić istniejącym separatystycznym organizmom gwarancji
zachowania wysokiego poziomu samookreślenia w ramach uznanego już przez
społeczność międzynarodową państwa. Mieszkańcy Naddniestrza, Abchazji, Karabachu
i Czeczenii winni mieć pewność, że nie pozostaną
sam na sam z rządami centralnymi, które mogą w każdej chwili odebrać im
autonomię lub wznowić prześladowania.
Szerszych gwarancji międzynarodowych nie powinno się dawać, gdyż poza
granicami WNP jest zbyt wielu rozgrywających, zainteresowanych nowymi układami
geopolitycznymi, między innymi dlatego, by narzucić własną dominację polityczną
i gospodarczą lub przejąć kontrolę nad zasobami naturalnymi na terytorium byłego
ZSRR. Wspólna walka z separatyzmem, zwłaszcza terrorystycznym, to
najpoważniejsze wyzwanie dla WNP i zapewne ostatnia szansa, by ten
międzypaństwowy związek mógł przetrwać.
Przywódcy Azerbejdżanu błędnie sądzą, że opierając się na międzynarodowych
konsorcjach naftowych i Turcji, członku NATO, zapewnią sobie możliwość rozwoju i
bezpieczeństwo. Nie stanie się tak, dopóki głównym źródłem utrzymania dla ponad
półtora miliona obywateli pozostają zarobki w Rosji. Znaczy to, że zabawa w
>>konsulat generalny Czeczenii<< w
Baku i otwarcie korytarza dla separatystów czeczeńskich nie powinny być
kontynuowane. Przywódcy Gruzji są w błędzie, mniemając, że szachując Rosję
możliwością zbudowania połączenia drogowego z Czeczenią, zmuszą ją do zajęcia bardziej zdecydowanego
stanowiska w kwestii abchaskiej. Przywódcy Rosji robią błąd, uznając, że dla
Abchazji, Karabachu i Naddniestrza można znaleźć inne rozwiązanie, a inne dla
Czeczenii. Istnieje tylko jedno rozwiązanie -
status szerokiego wewnętrznego samookreślenia i wspólne międzypaństwowe
gwarancje dla korzystających z tego statusu.
Może to być status analogiczny do tego, z jakiego korzysta w Hiszpanii
Katalonia, a w Wielkiej Brytanii Irlandia Północna.
Katalonia ma prawo do nawiązywania bezpośrednich stosunków z zagranicą, zaś
Irlandia Północna ma prawo do emitowania funta szterlinga będącego w obiegu na
własnym terytorium. Dzisiejsza teoria i praktyka polityczna pozwalają na
wypracowanie najrozmaitszych wariantów autonomicznego funkcjonowania regionów
wewnątrz większych organizmów państwowych.
Nie mniej skomplikowana jest kwestia polityczna: co począć z przywódcami
separatystów i siłami zbrojnymi, którymi oni dysponują. W Czeczenii ugrupowania zbrojne w istocie rzeczy są
niezależne od rządu i tym samym tworzą separatystyczne enklawy wewnątrz
separatystycznego regionu. Najlepszy wariant to odsunięcie przywódców, którzy
byli u źródeł konfliktów, a którzy, nie osiągnąwszy swojego celu, znaleźli się w
politycznym ślepym zaułku. Dla niektórych rozmowy i kompromisy mogą oznaczać nie
tylko osobistą klęskę, ale i śmierć. Zatem należy zrobić coś, by umożliwić im
godne wyjście z sytuacji. Za swoje błędne wybory już dostatecznie wiele
wycierpieli i jeśli nie stali się zaślepionymi fanatykami nierealizowalnej idei
niepodległości, doświadczają ogromnych fizycznych i moralnych stresów. Mam na
myśli obecnych, na poły legalnych przywódców czterech separatystycznych regionów
na terytorium byłego ZSRR.
Kwestia najbardziej skomplikowana to sprawa uzbrojonej części mieszkańców w
regionach separatystycznych. W niektórych wypadkach są to w pełni zdolne do
działań bojowych armie; nie ma możliwości całkowitego rozbrojenia ich. Zgodnie z
niektórymi projektami, jakie opracowano między innymi w trakcie rokowań z Czeczenią, dopuszczalne byłoby istnienie ograniczonych
kontyngentów zbrojnych, pozostających pod wspólną kontrolą danego państwa i
danego autonomicznego organizmu państwowego. We wszystkich czterech wypadkach -
Abchazja, Karabach, Naddniestrze, Czeczenia -
takie rozwiązanie wydaje się możliwe do przyjęcia. Byłby to jeden z głównych
wyróżników statusu Czeczenii - w porównaniu z
innymi rosyjskimi autonomiami, statusu Naddniestrza - w porównaniu ze statusem
Gagauzji w Mołdawii, Abchazji - ze statusem Adżarii w Gruzji i Górnego Karabachu
- ze statusem autonomicznego okręgu Nachiczewań w Azerbejdżanie.
Niekontrolowane ugrupowania zbrojne lub też ugrupowania, które nie godzą się
na taką regulację, winny zostać rozbrojone siłą lub zlikwidowane. Miejscowej
ludności ani też rządom separatystycznym nie starczy sił, by tego dokonać. Jest
to zadanie sił zbrojnych państwa czy nawet sił zbrojnych całej Wspólnoty
Niepodległych Państw. Podobną strategię militarno-polityczną zaczęła stosować
Rosja wobec formacji zbrojnych w Czeczenii. Po
wydarzeniach w Dagestanie i aktach terrorystycznych w miastach rosyjskich
rządowi pozostało jedynie takie rozwiązanie. Jest to rozwiązanie trudne do
wprowadzenia w życie zarówno na płaszczyźnie wojskowej, jak i politycznej. Nie
ma wzorca takiej operacji, wzorem nie może być Turcja, która trzydzieści tysięcy
ofiar walk z kurdyjskimi separatystami zapisała na rachunku jednego człowieka,
skazanego na śmierć Öcalana. Doświadczenia lat 1995--96 w Czeczenii są jednoznacznie negatywne, wnioski jednak
wyciągać należy z każdej lekcji. Dziś obserwujemy naśladowanie doświadczeń
innych: od ostrzału artyleryjskiego szczytów górskich w stylu hinduskim po
bezpośrednie kalkowanie akcji NATO w Jugosławii.
Jednakże w tym przypadku istnieje istotna różnica. Rosyjska armia bombarduje
terytorium własnego kraju, zamieszkane przez własnych obywateli, a nie tylko
przez przeciwnika - uzbrojonych terrorystów, wspieranych przez bandytów z
zagranicy. Lotnicy NATO, bombardujący Jugosławię, nie będą żyć razem z Serbami i
Albańczykami: zrzucili bomby i odlecieli. Zaś Czeczenia - to Rosja, a Czeczeni - to Rosjanie i żyć musimy w jednym kraju.
Czeczeni napytali sobie biedy, dając się porwać
idei zbrojnej konfrontacji z władzami kraju, w którym mieszkają. Wielu spośród
nich do tej pory zachowuje się niewłaściwie, popierając wojnę >>przeciwko
Rosji<< i błogosławiąc młodych mężczyzn, a nawet własne dzieci,
wyruszające na dżihad. Nigdy jednak, wbrew twierdzeniom niektórych rosyjskich
polityków, 90 proc. Czeczenów nie stało po stronie
Dżochara Dudajewa. Większość ludności Czeczenii
zawsze była przeciwna wojnie i nie chce >>wychodzić<< z Rosji. Jeśli
obecnie ponad połowa Czeczenów mieszka poza Czeczenią, zaś wszyscy zachowują rosyjskie paszporty i
chcą być obywatelami Rosji nie tylko po to, by móc dostawać emerytury, to jakich
jeszcze trzeba dowodów ich lojalności? Protestować przeciwko Basajewowi, a tym
bardziej Maschadowowi, w samej Czeczenii
zwyczajnie nie są w stanie, mając ludzi z automatami wokół siebie. Nawet w
Moskwie niełatwo im to czynić z uwagi na krewnych w Czeczenii, których w każdej chwili spotkać może okrutna
kara.
Znaczy to, że musimy wspólnie zdać sobie sprawę z tej trudnej sytuacji, w
jakiej się znaleźliśmy i z której musimy razem znaleźć wyjście. A to znaczy, że
musimy ze wszystkich sił popierać prostych (to znaczy - nie uczestniczących w
walkach i z walczącymi nie sympatyzujących) Czeczenów mieszkających tuż obok nas w Moskwie, w
Stawropolu, Nalczyku i innych miejscowościach. W ostatnich latach z racji swoich
obowiązków służbowych poznałem Czeczenów lepiej
niż większość zwykłych obywateli i śmiem twierdzić, że twierdzenia o tym, że
Czeczeni to >>wrogowie<<,
>>dumny i niezwyciężony naród<< to czysty mit. Czeczeni to tacy sami rosyjscy obywatele jak wszyscy
inni. Podobnie jak my wszyscy troszczą się o to, jak urządzić sobie życie,
wychować dzieci, mieć pracę i mieszkanie. Nie bardzo rozumieją, dlaczego uważa
się ich za >>odmieńców<<, a nawet za wrogów, dlaczego traktuje jako
wyrzutków społeczeństwa, dlaczego prześladuje się ich dzieci w szkołach,
dlaczego oczernia się ich w gazetach i wzywa do tego, by zrzucić na ich głowy
bombę atomową.
Dlatego wszyscy spróbujmy zatroszczyć się o tych ludzi, którzy mieszkają z
nami w jednym domu, lub tych, których osobiście znamy. Jeśli istnieje możliwość
znalezienia dla nich pracy, materialnego lub moralnego wsparcia, trzeba to
zrobić - i to nie jutro, ale już dziś. Trzeba zatroszczyć się, żeby ani jeden
Czeczen nie wyjechał z Moskwy ani żadnego innego
rosyjskiego miasta, ażeby w Czeczenii stać się
mięsem armatnim dla tych, którzy tego mięsa dziś rozpaczliwie tam potrzebują. Co
więcej, jeśli z powodu nowych akcji militarnych przeciwko czeczeńskim
terrorystom obywatele Czeczenii znów uciekają ze
swoich domów i poszukują dla siebie schronienia gdzie indziej, to trzeba im
udzielić wszelkiej możliwej pomocy i wsparcia. Zarówno w Nazraniu, Nalczyku,
Piatigorsku, jak w Moskwie. Niechaj w Czeczenii
pozostaną sami nieprzejednani, wtedy szybciej rozstrzygnie się kwestia jej
>>niepodległości<<.
Jeśli Rosjanie istotnie zaniepokojeni są kwestią integralności swojego kraju,
to powinni starać się uczynić Czeczenów swoimi
przyjaciółmi, a nie wrogami. Innego wyjścia nie ma. W przeciwnym razie trwać
będzie dzika sytuacja, kiedy w Moskwie wielu ludzi boi się wchodzić do swych
domów, zaś Czeczeni boją się wyjść z domu.
* Walery Tiszkow jest dyrektorem Instytutu Etnologii i Antropologii
Rosyjskiej Akademii Nauk.
Tekst opublikowany przez „Moskowskije Nowosti” ukazuje się w dzisiejszym
wydaniu tygodnika „Forum”

(szukano: Czeczenia)
© Archiwum GW, wersja 1998 (1) Uwagi
dotyczące Archiwum GW: magda.ostrowska@gazeta.pl
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • teen-mushing.xlx.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Lemur zaprasza