ďťż
Lemur zaprasza
Toż śmierć pewna! prawie rura w rurę!" A ja w śmiech, bo mnie uczył mój przyjaciel Maro, Że skóra źwierza nie jest lada jaką miarą. Wszak wiecie Waćpanowie, jak królowa Dydo Przypłynęła do Libów i tam z wielką biédą Wytargowała sobie taki ziemi kawał, Który by się wołową skórą nakryć dawał; Na tym kawałku ziemi stanęła Kartago! Więc ja to sobie w nocy rozbieram z uwagą. "Ledwie dniało, już z jednej strony taradejką Jedzie Doweyko, z drugiej na koniu Domeyko. Patrzą, aż tu przez rzekę leży most kosmaty, Pas ze skóry niedźwiedziej porzniętej na szmaty. Postawiłem Doweykę na źwierza ogonie Z jednej strony, Domeykę zaś na drugiej stronie. Pukajcie teraz, rzekłem, choć przez całe życie, Lecz póty was nie spuszczę, aż się pogodzicie". Oni w złość; a tu szlachta kładnie się na ziemi Od śmiechu, a ja z księdzem słowy poważnemi Nuż im z Ewanieliji, z statutów dowodzić; Nie ma rady: - śmieli się i musieli zgodzić. "Spor ich potem w dozgonną przyjaźń się zamienił, I Doweyko się z siostrą Domeyki ożenił, Domeyko pojął siostrę szwagra, Doweykównę, Podzielili majątek na dwie części równe, A w miejscu, gdzie się zdarzył tak dziwny przypadek, Pobudowawszy karczmę, nazwali Niedźwiadek". |