ďťż

bohater

Lemur zaprasza

Wstęp do motywu BOHATER – 02


 


Gdy człowiek był jeszcze istotą bardzo młoda, która nie
oddaliła  się zbyt daleko od świata zwierzęcych przodków, czynnikiem 
decydującym o przetrwaniu była sprawność fizyczna. We  współczesnym
społeczeństwie tak już nie jest; jakże wielu z  tych, którzy korzystają z
dobrodziejstw cywilizacji (jak  chociażby winda, samochód... i ruchome schody)
miałoby  trudności z pokonaniem górskiego zbocza czy przejściem  określonego
dystansu w terenie. Sprawność fizyczna jest  modna, ale wcale nie znaczy to, że
wszyscy o nią dbają. Ale  niezależnie od własnych możliwości, większość ludzi 
zafascynowana jest odwagą i siła, o czym wiedzą doskonale  producenci filmowi i
twórcy gier komputerowych.


 


Opowieści o potężnych bogach i
dzielnych herosach, walecznych władcach i nieustraszonych wojownikach
odnajdziemy w każdej literaturze - już w najstarszych zapisanych utworach. Ludzi
dzielnych ukazywała literatura zawsze; stopniowo tylko zmieniał się sposób
widzenia tej sprawy. Bohater nie musi być już obdarzony nadludzką siła, jak
Herakles czy Samson; raczej zwróci się uwagę na jego postawę, cechy charakteru.
Pojawią się na kartach dzieł literackich postaci ludzi dzielnych, a jednocześnie
słabych fizycznie; doskonałą ilustracją takiej sytuacji jest para przyjaciół z
Gloria victis E. Orzeszkowej, herkulesowej budowy Jagmin i wątły, niepokaźny
przyrodnik Tarłowski.


 


Bohater musi reprezentować jakąś rację ideowa, bronić
sprawiedliwości, ojczyzny, walczyć o wolność. Często ginie. Temat bohaterskiej
śmierci podejmowała literatura wielokrotnie. Umierający bez lęku rycerz czy
spiskowiec stanowił wzór do naśladowania, szczególnie atrakcyjny w epoce
romantyzmu. Potem nadszedł czas dyskusji i przewartościowywania mitów; S.
Wyspiański rozważa zagadnienie sensu bohaterskiej śmierci w Warszawiance, S.
Żeromski bohatera swojego opowiadania, powstańca Winrycha, poddaje celowej
deheroizacji. Twórcy zaczynają zastanawiać się nad moralnym sensem poświęcenia
życia; według z. Herberta dla człowieka uczciwego czasem nie ma jednak innego
wyboru.


 


Bohater jako jednostka wyjątkowa
pełni w społeczności, w której żyje, ściśle określoną rolę. Dzięki niemu
kształtują się określone postawy, trwają pewne idee. C.K. Norwid uważał śmierć
wybitnej jednostki za moment, kiedy wpływ danej postaci staje się
intensywniejszy; reprezentowane przez nią idee nie zagina, przeciwnie, dotrą do
wielu ludzi. Pisał o tym w kilku swoich wierszach, między innymi w utworze Bema
pamięci żałobny rapsod. Ale - jak ukazał J. Szaniawski w Żeglarzu -
legendą bohatera można także manipulować. Fałszywy wizerunek kapitana Nuta to
dla wielu sprytnych jednostek wspaniały interes; jednak zwyczajne ujawnienie
prawdy nie rozwiązuje problemu, gdyż wielu ludziom taki właśnie wyidealizowany
bohater jest potrzebny jako moralny wzór.


 


Oprócz dzielnych i wspaniałych bohaterów można spotkać
ludzi, którzy mimo pozornie mężnej postawy już dawno bohaterstwa się wyrzekli.
Ukazany w Sachemie Indianin, ostatni z plemienia Czarnych Wężów, wojenne
atrybuty i pozory dzielności dawno już zamienił na elementy cyrkowego widowiska.
Jest on zaprzeczeniem heroizmu; reprezentuje wszystko to, co człowiek godny
powinien odrzucić.


 


Bohaterowie. Ludzie dzielni,
szlachetni, pełni poświęcenia i ofiarności, oddający często własne życie dla
sprawy, o która walczą. Zawsze będą nas fascynować swoją wielkością, nawet jeśli
przegrają, jak powstańcy z Gloria victis, którym tak piękny hołd złożyła w tym
utworze pisarka. Nawet jeśli zastanawiać się będziemy nad sensem umierania,
stwierdzimy, że śmierć dla potwierdzenia swego bohaterstwa jest absurdem, nie
możemy potępić takiej postawy i odebrać jej moralnego sensu. Jeśli trzeba
wybierać między szlachetnymi straceńcami i przystosowaniem sachemtów, wybierzmy
straceńców; oni odchodzą, ale w cieniu wielkości, nie tańczą dla uciechy
gawiedzi na grobach ojców.


 


Biblia – Postać Samsona

antyk


 


SAMSON był jednym z sędziów, przywódców, którzy po śmierci
Jozuego bronili Izraela przed nieprzyjaciółmi. Ten bohater o nadludzkiej sile
przypomina nieco greckiego Heraklesa. Narodził się w czasie, gdy jego kraj był
pod panowaniem Filistynów. Nie był zwykłym człowiekiem: jego powołaniem było
uwolnienie narodu izraelskiego spod obcego panowania. Samson to nazyrejczyk,
mężczyzna związany z Bogiem ślubem, który zabraniał mu picia wina i strzyżenia
włosów.


 


Samson wielokrotnie dał dowody nadludzkiej siły. Lwa, który
go zaatakował, pokonał gołymi rękami. Skłóciwszy się z Filistynami, spalił ich
zasiewy, wpuściwszy na pola i do winnic trzysta lisów z przymocowanymi do
powiązanych ogonów płonącymi


 


pochodniami. Potrafił zerwać
więzy i ośki szczęką zabić tysiąc ludzi czy wynieść bramę miejską na szczyt
góry.


 


Samson był wielkim nieprzyjacielem Filistyndw, którzy się
go obawiali i darzyli go silną nienawiścią. Wielokrotnie próbowali pokonać go
zdradą. Przekupili ukochaną bohatera, Filistynkę Dalilę. Miała ona zapytać
Samsona o tajemnicę jego niezwykłej siły, by mogli go zwyciężyć. Różne pytania
zadawała sprytna kobieta, ale bohater nie udzielał jej prawdziwej odpowiedzi.
Wreszcie, zniecierpliwiony ciągłym nagabywaniem, powiedział jej prawdę: jeśli
obetnie się jego nigdy nie strzyżone włosy, odbierze mu się moc.?


 


Pokonanie
znienawidzonego wroga uradowało wielce Filistynów, którzy chełpili się tym
czynem. Dziękowali za zwycięstwo swoim bóstwom i składali im ofiary. Widok
pohańbionego bohatera miał uświetnić ucztę, którą wyprawiono w Gazie. Gdy
licznie


 


zgromadzeni wrogowie nacieszyli
się już dręczeniem ślepego Samsona, odprowadzono go na bok i postawiono obok
dwóch kolumn, na których wspierał się cały budynek.


 


Zadufani w sobie zwycięzcy nie
zauważyli, że Samsonowi zaczęły odrastać włosy. Nie docenili również mocy jego
wiary. Bóg wysłuchał modlitwy bohatera i pozwolił mu zemścić się na wrogach
własnego narodu.


 


Do motywu Samsona nawiązywali
malarze, kompozytorzy, poeci. Bohater III części Dziadów A. Mickiewicza,
Konrad, porównuje swoją duchową moc właśnie do siły Samsona, Samson uwięzionego
przez wrogów, marzącego o zemście.


 


K. Norwid „Bema pamięci
źałobny-rapsod"


ROMANTYZM


 


Człowiek, któremu C.K. Norwid poświęcił swój piękny wiersz,
niewątpliwie był bohaterem i kimś wielce zasłużonym. Świadczy tym całe jego
życie: generał Józef Bem, wybitny dowódca i strateg, teoretyk wojskowy, autor
pracy ilwagi o rakietach zapalających, brał udział w wielu wojnach.
 


 


Wyjątkowość tej postaci podkreślił
poeta przede wszystkim poprzez wybór formy wiersza: jest to rapsod, czyli
utrzymany w podniosłym stylu utwór poetycki poświęcony znanemu bohaterowi,
napisany heksametrem polskim, odpowiadającym rytmowi wierszy Iliady i
Odysei. Motto utworu przywołuje postać starożytnego bohatera, Hannibala, który
złożył przysięgę, że będzie walczył z potęgą Rzymu - i tej przysięgi dotrzymał.
Utwór powstał w rocznicę śmierci generała Bema, jesienią 1851 roku; poetycką
wizję pogrzebu generała wzbogacił poeta o realia pogrzebów dawnych wodzów i
bohaterów.


 


Uczestniczymy w pogrzebie niezwykłego bohatera. O jego
wyjątkowej odwadze i o tym, że nie przegrywać miał zwyczaj, ale zwyciężać,
świadczy przenośnia opisująca jego miecz jako wawrzynem zielony. Wszak
laur, wawrzyn, przysługiwał właśnie zwycięzcom. Odejście tak wielkiego wodza
budzi zrozumiały żal ­dlatego krople wosku kapiące ze świec, gromnic związanych
ściśle z ceremonią pogrzebowa, mają kształt łez. Chorągwie, na których
wyhaftowano wizerunki smoków, jaszczurów i ptaków, też przypominają o dzielności
śmiałego stratega, który umiał zrealizować swoje zamysły: stwory te wydają się
włóczniami przebite, pokonane. Bem był odważny; wykreowany tu został
obraz doświadczonego, mądrego, dzielnego dowódcy, który nie ma zwyczaju się
poddawać.


 


Wizja pogrzebu generała ma
charakter syntetyczny. Jest on jednocześnie wieloma osobami, na przykład
rycerzem - w pancerzu, z mieczem, w otoczeniu chorągwi, które zdobył; towarzyszą
mu w ostatniej drodze jego koń i sokół. Koń podrywa stopę jak tancerz,
kroczy powoli, dostojnie, w wyuczonym rytmie. za chwilę sceneria się zmieni,
znajdziemy się w kręgu kultury słowiańskiej: w orszaku pogrzebowym pojawiają się
lamentujące płaczki niosące pęki wonnych ziół, słychać ich żałobny lament i
odgłos tłuczonych glinianych naczyń. W części III uczestniczymy w pogrzebie
germańskiego wodza. Tu akcentuje się siłę, moc, słyszymy rytmiczny odgłos
uderzeń w topory i tarcze, spowija nas dym płonących pochodni...


 


z połączenia tych elementów rodzi się specyficzna aura
dzielności, odwagi, męstwa. Wrażenie to potęgują jeszcze podniosły, patetyczny
ton wiersza, jego dostojny rytm, liczne skojarzenia z epoką antyku - czasem
niezwykłych bohaterów.  Orszak pogrzebowy wędruje
nieprzerwanie. Nie jest to przecież opis prawdziwego pogrzebu, lecz nasycona
treściami symbolicznymi poetycka wizja.  


Nadchodzi wreszcie kres: stajemy nad grobem. To jest
ostateczny koniec dla każdego człowieka. I tu wydarzy się coś niezwykłego: koń
bohatera zostaje zmuszony do skoku - i znajdzie się po drugiej stronie grobowej
czeluści.


 


Orszak pogrzebowy wędruje dalej - bez końca. Musi podjąć
się bardzo ważnego zadania; idee, które reprezentował zmarły bohater, mają moc
kształtowania postaw potomnych, są przecież nadal żywe. Nie wolno ich
zaprzepaścić. Tych, którzy śpią i nie chcą myśleć o swobodzie, sprawiedliwości,
duchowej mocy człowieka, trzeba obudzić. Ta paraboliczna wizja odnosi się do
zmaterializowanego współczesnego społeczeństwa, biernego, nie chcącego podjąć
trudu duchowego rozwoju:


 


Biblijny motyw
zdobycia Jerycha, którego mury rozpadły się od hałasu, czynionego przez
oblegających, został tu wykorzystany do zobrazowania zwycięstwa idei; martwe
duchowo


 


społeczeństwo ocknie się, zgarnie pleśń z długo zamkniętych
oczu, poczuje siłę do wewnętrznego odrodzenia. Naród pozbawiony idei przypomina
martwą bryłę, omszały posąg. Można weń tchnąć życie; dlatego korowód wędruje
dalej - dalej - - , by spełnić swe posłannictwo. Otwartość kompozycji wiersza
sugeruje wyraźnie, że wędrówka ta nie skończy się nigdy.


 


Wiersz Bema pamięci
żałobny-rapsod
należy do grupy utworów podejmujących podobny temat: relacji
między wybitną jednostką a społeczeństwem, wpływu idei na to społeczeństwo,


 


nieśmiertelności myśli ludzkiej, sensu cierpienia i ofiary.
Dokonania ludzi takich jak Bem, są nieśmiertelne i mają moc kształtowania
następnych pokoleń. Wybitny człowiek bowiem obdarzony jest możliwością
oddziaływania na innych nie tylko za życia. Jego myśl pozostaje twórcza i żywa,
kształtuje przyszłość, nie poddaje się władzy śmierci, wręcz przeciwnie ­często
właśnie ona nadaje jej dopiero głębszy sens. Pytanie: Czemu, Cieniu, odjeżdżasz?
jest pytaniem przewrotnym: duch wybitnej postaci pozostaje z nami na zawsze.


 


Eliza Orzeszkowa „Gloria
victis”
"


Pozmwizm


 


E. Orzeszkowa należała do pokolenia, które skazane zostało
na trudne i bolesne wybory. Gdy upadło powstanie styczniowe, okazało się, że
prawdy, w które dotychczas wierzono, prawdy najświętsze dla Polaków, mówiące o
konieczności poświęcenia siebie, własnego życia dla ukochanej matki - ojczyzny -
dla dobra tej właśnie ojczyzny trzeba natychmiast odrzucić. Naród nie mógł po
raz kolejny podjąć wysiłku, jakim było zbrojne przeciwstawienie się zaborcy, nie
miał też dość sił i wiary, by zmierzyć się z kolejną klęską. Należało zapomnieć
o walce, znaleźć inną koncepcję obywatelskiej służby. Trzeba było podjąć
dyskusję na temat sensu narodowych powstań i dokonać oceny ideologii
romantycznej, odpowiedzieć na niełatwe pytania - i nieraz zapomnieć o tym, co
przedtem się kochało.


 


 


  Opowiadanie tytułowe,
utrzymane w tonie podniosłym, wykorzystujące bardzo interesującą konwencję
narracyjna, poświęcone zostało nie tylko walce i bohaterskiej śmierci
powstańców. Podejmuje ono również kwestię sensu ich ofiary wobec oczywistego
faktu, że - przegrali. Już od starożytnych czasów ludzie gardzili
przegrywającymi, tymi, którzy okazali słabość: vae victis! biada zwyciężonym!
Zwyciężeni wleczeni są za rydwanem zwycięzcy, by większa była jego chwała.
Pisarka uczy nas nowej prawdy. Gloria victis ­chwała zwyciężonym - to hołd
złożony bohaterom. Ludziom, którzy nie zawahali się stanąć do walki, choć znali
potęgę wroga.


 


Historii powstańczego oddziału nie
opowiada ani uczestnik walk, ani jej ludzki świadek. Wszyscy powstańcy z tej
partii zginęli; osaczeni przez obławę, nie mieli szansy wymknąć się ani tym
bardziej przebić. Wróg był zbyt silny i zbyt okrutny, nie miał litości nawet dla
rannych umieszczonych w polowym szpitalu:


 


Na leśnej polanie pozostała
mogiła. Jej dzieje opowiadają drzewa - stare świerki, dęby, brzozy rozłożyste
- wiatrowi, który po wielu latach odwiedził tę okolicę.
 


 


Zapomniana mogiła na leśnej
polanie, świadectwo poświęcenia jednych i okrucieństwa drugich, wydaje się
zakłócać harmonię natury. A jednak jedynie drzewa i kwiaty potrafią oddać hołd
tym, których ludzie pamiętać nie chcą. Gdy ta, która mogła i chciała pamiętać,
siostra jednego z poległych bohaterów, a ukochana drugiego, postawiwszy skromny
krzyżyk na mogile, odeszła, nie pozostał już nikt, kto odwiedziłby to miejsce.
Nieubłagany czas zacierał wspomnienie o tych, którzy tu polegli:


 


Wiatr, który wysłuchał opowieści o
dzielnych bohaterach, nie uznał ich klęski za winę. Poświęcenie, ofiarność,
heroizm walczących zasługują bowiem na szacunek i podziw. Bezimiennym bohaterom
pochowanym na leśnej polanie nie zabrakło przecież woli zwycięstwa. Nie byli
tchórzami. Wręcz przeciwnie - walczyli do końca, gdyż dla nich poddanie się
byłoby hańbą.


 


Powstańcy nie są straceńcami,
marzącymi o bohaterskiej śmierci i sławie. Walczą o zwycięstwo, ale wiedzą też,
że ci, którzy polega na, będą wzorem dla swoich następców. Pisarka wykorzystała
w celu wyrażenia tej prawdy symbolikę ziarna i siewu; zapomniana mogiła okazuje
się źródłem duchowej siły:


 


Powstańców styczniowych ukazuje E.
Orzeszkowa w konwencji heroicznej; przypominają oni wojowników spartańskich,
poległych w wąwozie termopilskim. Ożywiała ich duchowa moc, przez pisarkę
porównywana do ognistego słupa, przewodnika tych, których Mojżesz wywiódł z
niewoli egipskiej i prowadził ku ziemi obiecanej i wolności:


 


Romuald Traugutt, dowódca oddziału, ukazany tu został jako
człowiek dzielny i rozważny, który zdaje sobie sprawę ze złożoności sytuacji i
wie, że zwycięstwo nie jest oczywiste, równie możliwa jest - klęska. Ma jednak
świadomość obowiązku wobec ojczyzny i narodu, dlatego podejmuje walkę.
Charakteryzując Traugutta,   kreuje Orzeszkowa
postać prawdziwego bohatera, człowieka, który potraf pokonać lęk i wątpliwości,
dodawać wiary innym, nie poddawać się nawet w sytuacji w zasadzie beznadziejnej,
a jednocześnie wnikliwego, skłonnego do refleksji. Podobnie prezentuje też jego
żołnierzy; to, że trzeba walczyć o wolność ojczyzny, jest dla nich oczywiste,
ale nie do końca potrafią zaakceptować zło, które muszel czynić - gdyż zabijanie
jest złem:


 


Bohater, którego myśli poznajemy, Tarłowski, był
przyrodnikiem, człowiekiem skłonnym do refleksji i zadumy, zafascynowanym
pięknem natury, fizycznie wątłym, który do bojów tych stworzony
nie był. Do czego innego był stworzony:


 


A jednak człowiek ten mimo swej
wrażliwości i delikatności okazał się w bitwie bohaterem, który zasłużył na
pochwałę samego wodza:


 


Pisarka uświadamia nam, jak złożoną i trudną sprawą jest
dla wrażliwego Człowieka bycie bohaterem. Nie Chodzi tu bowiem jedynie o
pokonanie lęku i słabości, ale także o odrzucenie wątpliwości, moralnego
niepokoju, związanego z zabijaniem. Tarłowskiego nie cieszy pochwała dowódcy,
nie podziela radości kolegów. Czuje, że jest skalany złem.


 


Bohaterowie Gloria victis są ludźmi wrażliwymi, 0 bogatej
psychice. E. Orzeszkowa charakteryzuje postaci w sposób wnikliwy, ukazując różne
aspekty ich sytuacji, unikając prostych uogólnień i schematyzmu. Obok pięknych,
poetyckich fragmentów mówiących o dzielności, ofiarach i poświęceniu można
odnaleźć realistyczne opisy walki, cierpień i śmierci:


 


Bohaterom spoczywającym w mogile na leśnej polanie należy
cześć. Ich przegrana nie jest klęska; odnieśli zwycięstwo moralne. Pokonani
przez zło, okrucieństwo i lwią wściekłość wroga, nie zapomnieli, jakim złem jest
zabijanie, nie odrzucili wątpliwości, choć rozumieli, że nie mają wyboru
  Ojczyźnie ofiarowali wszystko.


Chwała zwyciężonym


 


 


Stanisław Wyspiański –
„Warszawianka”


Młoda Polska


 


Akcja dramatu S. Wyspiańskiego
Warszawianka. Pieśń z roku 1831 rozgrywa się 25 lutego 1831, w trzecim
dniu bitwy pod Grochowem, w małym dworku, gdzie mieści się sztab generała
Chłopickiego:


 


 


 


S. Wyspiański podjął w swoim
dramacie o bitwie pod Grochowem dyskusję na bardzo ważny dla narodu polskiego
temat. Postawił mianowicie pytanie, czy miłość ojczyzny mierzy się jedynie
ofiarnością dla niej? W Warszawiance ukazał absurdalność takiego nastawienia:
prowadzi ono do klęski, ponieważ młodzi bohaterowie chcą pięknie umierać,
wierząc, że to zapewni im sławę, nie umieją natomiast dla ojczyzny zwyciężać - i
żyć:


 


Chłopicki, stary żołnierz
napoleoński, nie rozumie romantycznej fascynacji śmiercią, a nawet wręcz nią
gardzi; według niego łatwiej jest ginąć niż z uporem walczyć o zwycięstwo.
Młodzi zwyciężać nie potrafią, gonią jedynie za sławą. Brakuje im tej wiary,
którą miało pokolenie ich ojców; wspominając brawurowy atak na pozycje
hiszpańskie w wąwozie Somosierra, mówi Chłopicki, że ich na szczyt zaprowadziła
wola zwycięstwa.


 


Młodzi oficerowie nie myślą jednak o zwycięstwie.
Ważniejsze są dla nich romantyczne gesty i pośmiertna sława. W pięknych
mundurach, z ukrytą na piersi wstążka, pamiątką od ukochanej, idą na pole bitwy,
by już stamtąd nie wrócić - tak jak narzeczony Marii, Józef Rudzki:


 


Maria domyśla się prawdy, ale boi
się w nią uwierzyć, nie przyznaje się sama przed sobą, że wstążka, którą widzi,
jest czerwona od krwi... Znajdzie ją wkrótce porzuconą na klawiaturze
klawikordu. Tu widać jeszcze jeden aspekt bohaterstwa i poświęcenia: ból tych,
którzy czekają - na próżno:


 


Jak ocenić postawę narzeczonego Marii? Czy było to
bohaterstwo, czy bohaterszczyzna? Opinia generała jest jednoznaczna: ważniejsze
tu były owe szlify i pióropusze i żądza sławy niż rzetelny żołnierski trud. Nie
jest to jednak tak proste. Nieco inaczej widzi poświęcenie młodego Rudzkiego
jeden z oficerów:


 


Czy Rudzki gonił za sława, Czy
spełnił swój żołnierski obowiązek? Nie możemy go uznać jedynie za szalonego
romantyka, pragnącego Chwalebnej śmierci. ze słów oficera wynika przecież
wyraźnie, że ktoś na ten posterunek iść musiał, a żołnierze nie zdawali sobie
sprawy z tego, jak niebezpieczna była to pozycja. Przelana krew narzeczonego
Marii jest raczej świadectwem jego dzielności niż braku rozwagi. Żołnierze i
oficerowie muszel walczyć; czasem - ginu, ale nie mogę przecież wycofywać się,
gdy tylko pojawi się najmniejsze zagrożenie - takie jest okrutne prawo wojny.
Scena, w której Stary Wiarus w milczeniu przekazuje dowódcy raport, jest sceną
pełną ekspresji:


 


  Prawda, która z tej sceny
wynika, jest bolesna i okrutna: żołnierze spełnili swój obowiązek do końca. Nie
spełnili go jednak dowódcy; generał Chłopicki dla zaspokojenia własnej ambicji
nie przeciwstawił się rozkazom nieudolnego naczelnego wodza, co przyniosło
zagładę dywizji generała Żymirskiego...


 


Generał Chłopicki przejmie
dowodzenie, ale gdy ruszy na Czele swych oddziałów do boju, będą mu dźwięczeć w
uszach pełne rozpaczy słowa Marii, która - jak antyczna Kasandra -przepowiada
klęskę:


 


Pisząc
Warszawiankę, stanął S. Wyspiański po raz pierwszy do rozprawy z ideologią
romantyczną i sposobem jej odbioru przez współczesnych.
 


 


W Warszawiance ukazuje S.
Wyspiański fałszywość pewnych romantycznych gestów, drwi z próżności
zafascynowanych śmiercią szaleńców, ale jednocześnie składa hołd bohaterom. To
dowódcy są odpowiedzialni za wybór strategii, nie żołnierze. A żołnierze
spełnili pod Grochowem swój obowiązek.


 


S. Żeromski – „Rozdzóbią nas
kruki, wrony…”


Mloda Polska


 


Tytuł opowiadania zaczerpnął S. Żeromski ze starej pieśni
żołnierskiej. Fragment rozdzióbią nas kruki, wrony... zwraca nasze
myśli nie ku bohaterskiej walce, ale ku chwili, gdy się ona już skończyła, a na
pobojowisku zostają - polegli.  


Akcja
opowiadania toczy się jesienią. Powstanie styczniowe dogorywa. Szymon Winrych,
jeden z tych, którzy jeszcze nie zaprzestali walki, zmierza w kierunku Nasielska
z transportem broni:


 


Bohater opowiadania jest jednym z tych ludzi, którzy nawet
w beznadziejnej sytuacji nie tylko nie upadają na duchu, ale potrafią także
swoim przykładem wpłynąć na innych. Winrych nie myśli o poddaniu się,
rezygnacji. Byłoby to dla niego tchórzostwem. O odwadze i heroizmie powstańca
świadczy także fakt, że przyszło mu działać w skrajnie trudnych warunkach: jest
wyczerpany, brakuje mu ciepłej odzieży i żywności, konie ma osłabione i
zmęczone. Pogoda jest podła, deszcz, ziąb i rozmokłe błoto nie ułatwiają jazdy.
Nie ma go kto zmienić,  , ludzi brakowało - wielu
poraziło widmo klęski, wycofali się z walki. W dodatku cały czas może natknąć
się na patrol rosyjski.


 


Przed powstaniem człowiek o
pseudonimie „Szymon Winrych" wyglądał zupełnie inaczej. Andrzej Borycki nie
nosił podartych butów i przepoconej sukmany, jego pożywieniem zaś nie był
razowiec ze sperką popijany wódką.   był
wytwornym elegantem, któremu być może nie przyszło nawet do głowy, że mógłby być
brudny, obdarty i głodny. A jednak porzucił wygodne i bezpieczne życie, by wziąć
udział w powstaniu, i walczył do końca. Niewątpliwie więc możemy nazwać go
bohaterem.


 


Winrych, który sam nie ma zamiaru
się poddać, nie może spokojnie zaakceptować faktu, że czynią to inni. Budzi to
jego oburzenie i gniew. Zdecydowanie potępia tych, którzy w obliczu nieuchronnie
zbliżającej się klęski wybierają poddanie się i bierność, a nawet potępienie
powstańczego zrywu. Przyjdzie moment, gdy powstanie upadnie i nadejdzie czas
rozrachunków. Winrych z przerażeniem uświadamia sobie, że do głosu dojdą wtedy
tchórze, którzy wyszydzą poświęcenie takich jak on bohaterów w imię politycznego
rozsądku:


 


Dla Winrycha, który samotnie walCZy do końca, przyjmując
typowo romantyczną postawę, oportuniści, ugodowcy i tchórze to po prostu psy
parszywe.
Uświadamia on sobie jednak gorzką prawdę, że klęska potwierdza w
przekonaniu wielu ludzi słuszność racji tych, którzy twierdzili, iż powstanie
sensu nie ma i dostarcza argumentów wszystkim, którzy odżegnują się od
jakichkolwiek działań tego typu. Ci ludzie nie docenią bohaterstwa walczących,
którzy dla nich są szaleńcami. Szymon Winrych doskonale zdawał sobie sprawę, że
może zginąć. Gdy jednak nadeszła chwila, której obawiał się najbardziej -
natknął się na patrol ułanów rosyjskich - ogarnęła go fala porażającego lęku:


 


W literaturze wielokrotnie
ukazywano sceny bohaterskiej śmierci. Heroizm ludzi ginących za wiarę, wolność,
ojczyznę, króla opisywało wielu twórców. Umierający Rolad nie tylko pojednał się
z Bogiem; pamiętał także o uczczeniu swojego seniora, zadbał o miecz, by święte
relikwie zamknięte w jego rękojeści nie dostały się w pogańskie ręce,
zaakcentował swą rycerską dumę, zwracając twarz ku Hiszpanii, krainie zajętej
przez wrogów. Rycerz średniowieczny opanował bowiem sztukę godnego umierania.
Konwencję sceny bohaterskiej śmierci doskonaliła literatura następnych epok.
Kordian stojący przed plutonem egzekucyjnym nie pozwala zawiązać sobie oczu.
Ordon wysadza w powietrze szaniec, którego nie może obronić. Longinus Podbipięta
umiera jak średniowieczny męczennik za wiarę.


 


Sceny te ukazują niezwykłą
dzielność i pogardę śmierci. Nie pokazują jednak pełnej prawdy o tej sytuacji
ostatecznej, nie wspominają o lęku, cierpieniu, przerażeniu i samotności.
Bohater ma być dzielny i ginąć pięknie, w przeciwnym razie dostrzeżemy w nim nie
bohatera, ale - tchórza.


 


Jak zatem ginie Winrych? S. Żeromski nie przedstawił tej
sceny tak, jak mógłby tego oczekiwać odbiorca, którego poglądy ukształtowały
Pieśń o Rolandzie, Kordian, Reduta Ordona czy Trylogia. Pisarz poddaje
swojego bohatera deheroizacji, kształtuje scenę jego śmierci tak, by wydawała
się szczera i autentyczna. Odbiera jej patos i wzniosłość, ukazuje brutalne i
wręcz odstręczające aspekty umierania.


 


Winrych nie umiera z okrzykiem
„Niech żyje Polska!" na ustach, nienawidząc swoich wrogów, bez strachu.
Przeciwnie. Jego ostatnim chwilom towarzyszy przeraźliwy lęk, boi się śmierci,
błaga nieprzyjaciół o litość. I - co jest równie nietypowe ­potraf im wybaczyć,
o czym świadczy odmówiona w ostatnich chwilach życia modlitwa.


 


Umieranie Winrycha jest prawdziwe.
Jest w nim groza i ból, poniżenie i wybaczenie. Śmierć nie jest czymś, z czym
bohater łatwo się godzi, co byłoby naturalne. Czy w takim razie można nadal
uważać go za odważnego człowieka? A może jednak jest tchórzem - wszak wobec
śmierci wcale nie zachował się dzielnie? Otóż wydaje się, że Winrycha należy tym
bardziej uznać za bohatera. Człowiek, który nie bałby się śmierci i był w pełni
władz psychicznych, tak naprawdę nie istnieje. Instynkt zmusza nas do obrony
życia i nie potrafmy się od tego wyzwolić. Możemy w imię ważnych dla nas spraw
pokonać lęk przed śmiercią - nie potrafmy go jednak nie odczuwać. Odwaga to
umiejętność zapanowania nad własnym przerażeniem.


 


Winrych jest odważny. Jest,
ponieważ każdego dnia przełamywał swój strach przed chwila, kiedy wszystko się
dla niego skończy. Kiedy chwila ta nadeszła, ogarnął go zwyczajny, ludzki lęk.
Nie można z tego powodu zaprzeczyć jego dzielności. To nie on jest tchórzem,
lecz ci, którzy zrezygnowali z walki, uciekli i zaszyli się gdzieś bezpiecznie,
tłumacząc swoje zachowanie rozsądkiem i racją polityczną.


 


Tych właśnie ludzi symbolizują
kruki i wrony, dla których ciało powstańca jest tylko padliną. Zachowanie ptaków
jest szczególne, bowiem wrony z wielką rozwagą, taktem ,
cierpliwością i dyplomacją zbliżały się, przekrzywiając głowy i
uważnie badając stan rzeczy. Wymowa tej sceny jest nietrudna do
odczytania, wszak tak samo reagują ci, dla których powstanie jest tylko
szaleństwem i niebezpieczną głupotą. Tacy właśnie ludzie podważają sens
poświęcenia Winrycha, czyniąc jego pragnienie nieśmiertelności świętym
złudzeniem. Szyderczy ton wypowiedzi pisarza, ironia i sarkazm powodują
pojawienie się w opowiadaniu akcentów polemicznych, a jednocześnie wprowadzają
pewien dystans, dzięki któremu unika pisarz nadmiernej emocjonalności:


 


Brutalność i drastyczność opisu
podkreślają wymowę dramatu powstańca, który umierał samotnie, w strachu, bólu i
poniżeniu, a po jego śmierci nie uszanowano nawet jego zwłok:


 


sprofanowali je żołdacy, stały się łupem padlinożerców, by
w końcu doczekać się „pogrzebu" w dole po kartoflach; tak bowiem uczcił martwego
Winrycha zabiedzony chłop z sąsiedniej wioski, dla którego powstanie było sprawą
co najmniej obojętna, cieszył się natomiast z tego, że na swoim polu znalazł
tyle żelastwa i rzemienia...


 


Opowiadanie S.
Żeromskiego „Rozdzióbią nas kruki, wrony..." nie kończy się akcentem
optymistycznym. Nadziei bowiem nie ma:


 


Jerzy Szaniawski – „Żeglarz”


XX-LECIE MIĘDZYWOIENNE


 


Bohater sztuki, kapitan Nut, jest
postacią bardzo intrygująca, a zarazem kontrowersyjną. Jedni widzą w nim
nieustraszonego żeglarza, który zginął jak bohater; inni, szukając wiadomości o
dzielnym kapitanie, dowiedzieli się prawdy okrutnej: kapitan Nut nie był
bohaterem? Tymczasem zbliża się uroczystość odsłonięcia pomnika żeglarza. Czy
prawdę należy ujawnić? Czy lepiej pozwolić ludziom wierzyć w bohaterską legendę
pozbawioną podstaw? Którego kapitana Nuta potrzebują mieszkańcy miasta?


 


J. Szaniawski pisze nie tylko o
roli prawdy i kłamstwa w ludzkim życiu, o tym, że czasem przenikają się one i
nie sposób do końca ich od siebie oddzielić. Uświadamia nam także, jak trudno
ocenić postępowanie człowieka, ustalić fakty, które potrafią wymykać się
jednoznacznym ocenom. Jesteśmy świadkami narodzin legendy; widzimy, jak
powstaje, jak żywi się materią prawdy, by z czasem zupełnie się od niej oddalić.
Dowiadujemy się też, czemu i komu służy. A. Asnyk napisał kiedyś w wierszu
Fantazja ludów, że społeczeństwa potrzebują mitów: Fantazja ludów nieraz daje
życie l 1 stwarza mężów, którzy nie istnieli. Ujawnienie prawdy
nie niszczy tych zrodzonych ze świadomości zbiorowej bytów, ideałów
 


 


Co mówi o kapitanie Nucie legenda?
Pomnik przedstawia piękną, smukłą, „szlachetną" postać kapitana Nuta - żeglarza.
Przy postaci kapitana na wpół zanurzony w falach morskich tonący
żaglowiec. W wierszach poeci piszą, jak to „z włosem rozwianym, ze
wzrokiem w dal wpatrzonym, na płonącym okręcie zostaje kapitan...". Co
innego mówią jednak naoczni świadkowie. I oni jednak nie znają całej prawdy.
Kapitan Nut bowiem w ogóle nie zginął...


 


Jakim był człowiekiem?


 


Młody historyk Jan wybrał się w długą podróż, by się tego
dowiedzieć. Prawda okazała się zupełnie różna od legendy. Otóż kapitan Nut
był
to człowiek krępy z wydatnym brzuszkiem oraz nieco
krzywymi
nogami. Nie miał długich, rozwianych włosów, gdyż golibroda
kapitanowi własnoręcznie strzygł w zimie włosy maszynką numer
trzeci, a w lecie po prostu mu głowę golił. Dodajmy do tego niezgrabny
nos - i okaże się, że dzielny wilk morski zdecydowanie nie miał fizjonomii
bohatera. Poza tym sławny marynarz nie stronił od alkoholu:


 


Jan ujawnił również prawdę o słynnych listach miłosnych
kapitana, pisanych do lady Peppilton, w których kapitan mówił tkliwie, pięknie,
czule:


 


Najważniejsze odkrycie młodego
historyka dotyczy jednak okoliczności śmierci kapitana Nuta:


 


Nieznajomy, który tyle wie o
kapitanie Nucie, okazuje się nim być. Jan dowie się od niego jeszcze więcej.
Stary marynarz skądś zna pamiątki, które znajdują się w pokoju. To on przywiózł
je z dalekich podróży. Jan jest bowiem jego wnukiem, a prezenty przeznaczone
były dla ukochanej kapitana, babki młodego historyka.


 


Jan uświadomił sobie, że znał od
dzieciństwa dwa oblicza kapitana Nuta:


 


Tak właśnie tworzą się legendy. Dla małego dziecka Nut był
bohaterem, kimś, z kim można się utożsamić, wzorem. Zwykły znajomy nie mógł
spełnić tej roli. Ludzie potrzebują ideału, dlatego w swoich wyobrażeniach
uczynili kapitana kimś wyjątkowym. Chętnie zaakceptują każdą prawdę o nim - byle
nie niszczyła ich marzeń. W pomnikowym dziele pana rektora o kapitanie
przeczytamy na przykład, jakie zainteresowania przejawiał kapitan w
dzieciństwie: „Przyszły bohater od najwcześniejszego dzieciństwa
zdradzał
pociąg do malowania map.  . Dowiemy
się też, jak wyglądał bohater:   Poznamy
wspaniały charakter marynarza:  . Uświęcony
fałsz, który daje nadzieję i wiarę, pozwala zobaczyć coś więcej niż szarość
codziennego bytowania. Czyż nie dlatego powstaje pomnik dzielnego kapitana?
Nawet Jan, który dowiódł, że nie było takiego Nuta, jakiego chcieli widzieć
mieszkańcy miasta, od razu rozpoznał sylwetkę śmiałego żeglarza...
 


Jan wie, że w legendzie o
bohaterskim kapitanie, ginącym na płonącym okręcie, jest duchowa moc, która jest
ludziom potrzebna. Sam w dzieciństwie pływał w wyobraźni na statku kapitana
Nuta. Dlatego wcale nie był szczęśliwy, gdy usłyszał o przemycie alkoholu czy
narkotyków. I on, choć chciał zdemaskować legendę, potrzebował jej. Romantyka
postaci kapitana urzekła go. Szlachetność kapitana Nuta ukazanego w opowieściach
może ocalić czyjeś marzenia, uczynić kogoś lepszym:


 


Jakże wielu z tych, którzy
egzaltują się legenda, naginają fakty, by nie rzuciły cienia na idealną postać
bohatera, to zwykli spryciarze, dla których cała ta historia jest świetną
okazja, żeby coś zyskać. Są wśród nich wielcy i mali; Jan jednak na pewno do
tego grona nie należy. Nie sprzedał się za obiecaną docenturę, broni swojej
prawdy. Nie jest najistotniejsze, co powie o kapitanie Nucie, czy zdemaskuje
legendę, czy będzie milczał; istotne jest to, że ten człowiek postępuje godnie i
czyni to, co mu nakazuje sumienie. To dlatego w nim będzie żyć kapitan Nut, choć
on jako jedyny zna gorzką prawdę o kapitanie. Takich jak on może być więcej; im
potrzebna jest piękna legenda, oni nie będą na niej robić interesów. A mogę to
być interesy wszelakie:


 


 


Na przykładzie książki pana rektora widać, jak manipuluje
się faktami, tworzy wersje legendy potrzebne w danym momencie, dostosowane do
gustów i potrzeb odbiorcy. Chodzi o to, aby „ubogi duchem" wzbogacił
się widokiem piękna, będącego ze wspanialej postaci ~...]. Bohaterowi
przypisuje się słowa, których co prawda nie wypowiedział, ale które chcą
usłyszeć inni:


 


 


Dla Jana ważne było dotarcie do prawdy; przekonał się, że
jego prawda staje się przedmiotem handlu, tak jak wszystko, co dotyczy kapitana
Nuta. Czego nie oferuje pazernym i ambitnym ludziom ta legenda! Ileż możliwości
zdobycia pieniędzy i sławy! Jeden przygotowuje projekt pomnika lub książkę, inny
- piękną uroczystość czy plastyczny plan wystawy morskiej, a jeszcze inny
sprzedaje podrobioną pamiątkę czy miejsce na balkonie, z którego nie widać
pomnika... jest tu miejsce i dla artystów, i dla małych oszustów. Ale w tym
wszystkim nie ginie jednak wielkość legendy o kapitanie. Gdy pomnik Żeglarza
został odsłonięty, wszyscy odnaleźli w sobie część tej wielkości. Czy teraz Jan
może pójść, jak zamierzał, na trybunę i zdemaskować bohatera?


 


Zbigniew Herbert „Przesłanie
Pana Cogito"


współczesność



 


Motyw postawy wyprostowanej występuje w wierszu z.
Herberta Pan Cogito o postawie wyprostowanej, który posłuży nam jako
kontekst wyjaśniający sens Przesłania Pana Cogito. Otóż postawa wyprostowana
zostaje tu przeciwstawiona nastawieniu mieszkańców Utyki, miasta, które ma
bronić się przed atakiem wojsk Cezara, a w którym wybuchła epidemia /
instynktu samozachowawczego:


 


Pan Cogito nie
może się z tym pogodzić, Chce zachować godność:


 


W tych gorzkich, pełnych ironii
słowach poeta wyjaśnia, jaka jest cena za przyjęcie postawy godnej i odmowę
padania na kolana; ten, kto nie chce się poddać - ginie. Pana Cogito, który
chciałby do końca / stać na wysokości sytuacji, też spotka taki los:


 


W innym
wierszu, Potęga smaku, z. Herbert również napisał, co czeka tych, którzy nie
chcą zgłosić wiernopoddańczego akcesu; otóż stracą oni bezcenny kapitel ciała -
głowę.


 


Skoro więc nie jest łatwo być
człowiekiem godnym i uczciwym, jakie przesłanie przekazuje współczesnym Pan
Cogito?


 


Jest to przesłanie trudne. Nie ma wyboru - trzeba przyjąć
postawę wyprostowaną, wyraźnie mówią o tym kolejne wezwania: idź, bądź
odważny, bądź wierny,
czuwaj:


 



idź wyprostowany wśród tych co na kolanach wśród odwróconych
plecami i obalonych w proch


 


Jest to jedyna możliwość ocalenia
człowieczeństwa - w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy, to nadaje
egzystencji ludzkiej sens, umożliwia przejęcie dziedzictwa wielkich bohaterów
przeszłości, opiewanych w literaturze, Gilgamesza, Nektora, Rolanda. Człowiek,
który za wszelką cenę chce ocalić swoje biologiczne istnienie, ulegnie zagładzie
w wymiarze duchowym; lepiej zostać przyjętym do grona zimnych czaszek niż
żyć na kolanach. Trzeba jednak pamiętać, że to nie bohater zwycięży. Ci, którzy
zostali ukazani jako wzory, to obrońcy królestwa bez kresu i miasta
popiołów,
a nagrodą za pójście do ciemnego kresu jest złote runo nicości.
Trzeba bowiem wiedzieć, że zadaniem człowieka jest dać świadectwo, a nie jedynie
przeżyć.


 


Najgorsze nie jest to, że ceną za
przyjęcie godnej postawy jest zagłada. Wszak śmierć heroiczna jest piękna,
pozostaje sława... Tu jednak bohater jest kimś, komu nie stawia się pomnika:
nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką / chłostą śmiechu zabójstwem na
śmietniku. Pokonają go tchórze, którymi może jedynie gardzić, a wspomnienie o
nim zostanie zakłamane:


 


Pan Cogito przestrzega też przed
przyjęciem postawy zbyt dumnej; godność ma być celem samym w sobie, nie sposobem
osiągnięcia wielkości:


 


Trzeba również pamiętać, że
człowiekiem godnym się po prostu jest. Nie można żyć jedynie dumnym, wyniosłym
bohaterstwem:


 


Przesłanie Pana Cogito przekazuje także wyraźny nakaz
występowania w obronie tych, których skrzywdzono, poniżono zdradzono:


 


zabrania też wybaczać tym, którzy
są krzywdzicielami:


 


Przesłanie Pana Cogito nie
obiecuje nagrody. Nie ma bowiem nagrody za to, że postępuje się tak, jak
prawdziwy człowiek postąpić powinien. To, że bohatera spotyka poniżenie i
szyderstwo, nie jest winą bohatera. To świat jest zły i pełen nieprawości; nie
można pozwolić takiemu światu, by określał postawę moralną człowieka. Choć bunt
może wydawać się bezsensowny, jest konieczny.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • teen-mushing.xlx.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Lemur zaprasza