ďťż
Lemur zaprasza
Rozdział X Łatwy sposób na sny prorocze Przypadek 16 Uczenie się snów o przyszłości Uwagi wstępne: J.W. Dunne w swojej popularnej książce An Experiment with Time opisuje prostą i bardzo łatwą metodę czerpania wiadomości ze snów proroczych. Metoda ta wykorzystuje znany fakt, że większość z nas śni o przyszłych wydarzeniach, lecz nie pamięta ich po przebudzeniu. Eksperymentator zabiera ze sobą do łóżka ołówek i papier. Przed zaśnięciem podejmuje silne postanowienie, że ilekroć obudzi się w środku nocy, będzie zapisywał na kartce swoje sny i będzie umiał odtworzyć to, co mu się przed chwilą śniło. (Większość ludzi śni od pierwszej chwili zaśnięcia aż do przebudzenia, nawet jeśli rzadko pamiętają swoje sny, z czego wnioskują iż w ogóle nie śnią). Pan Dunne zbierał sporządzane nocami zapiski ze snów i stwierdził, że w kilku przypadkach śnił o pewnych wydarzeniach ze swojego życia już 15 lat wcześniej, zanim stały się rzeczywistością. Jedno z tych wydarzeń było na tyle ważne, że zostało skrystalizowane i ustalone na długo wcześniej. Był to sen o locie nad pastwiskiem w jednym z prymitywnych samolotów z pierwszych lat rozwoju lotnictwa. Pan Dunne, prowadząc dalej swój eksperyment, notował także wyniki otrzymane przez znajomych i stwierdził, iż prawie każdy człowiek może z powodzeniem stosować jego metodę. Przechodząc do dalszych rozważań, należy zaznaczyć, że w swoich badaniach pan Dunne napotkał jednak pewien problem. Otóż przyznał, iż nie jest możliwe bezpośrednie, świadome widzenie tego, co się dotychczas jeszcze nie zdarzyło. Mimo iż można stwierdzić, że przeszłość, teraźniejszość i przyszłość są ściśle z nami związane, nie potrafimy spoglądać poza czas teraźniejszy, w którym wydarzenia akurat się aktualizują. Podobnie jak Uspiański w Tertiam Organum, pan Dunne ratuje się pojęciem „czasoprzestrzeni”, przeskakuje do czwartego wymiaru i w swoich rozważaniach poprzestaje na bezowocnej zabawie w słowa. Opis przypadku: Pewnego niedzielnego popołudnia 1926 roku w Honolulu przeczytałem książkę An Fxperiment with Time. Tej nocy wziąłem ołówek i kartkę do łóżka, zdecydowany zapisywać wszystkie moje sny, by móc poznać ich odniesienie nie do przeszłości i czasu teraźniejszego, lecz do przyszłości. Była to pracowita noc. Rano wstałem z kilkoma snami i jednym prymitywnym rysunkiem na mojej kartce. Moje notatki (pomijam tu wszystkie te sny, które się nie spełniły) wyglądały tak: „Dziwaczny, wielki grubas. Przyszedł do mnie i spytał, czy mógłbym mu pomóc przy jakimś wynalazku, przy czymś związanym z optyką. Stanął przy biurku. Pokazał mi jakieś małe urządzenie o wymiarach dwie stopy sześć cali na cztery cale. Z tylnej części aparatu zwisały dwa przewody, biały i czarny. Przedmiot wyglądał jak czarna emaliowana pokrywka. Z boku pokrywki znajdował się kwadratowy otwór cztery cale na cztery cale. Na wierzchu widniała śruba dociskowa w kształcie klepsydry, wykonana z niebieskiej stali. (Tutaj zrobiłem prosty rysunek pokrywki)... Byłem w okratowanej, niskiej kuchni. Grubas też. Byli z nami obcy, wysoki, chudy blondyn około czterdziestki i niska Hawajka. Wyjąłem z pudełka papier światłoczuły i umieściłem go w małym otworze w maszynie. Chudy mężczyzna dotknął przełącznika i zapalił światło. Wyjąłem papier i wywołałem go w jednej z trzech dziwnych, białych kuwet fotograficznych. Zdjęcie przedstawiało podziałkę i wskazówkę pokazującą jakąś dużą liczbę. Spojrzałem na mężczyzn. Wybuchnęliśmy śmiechem. Zawołałem: »Świetnie! To działa!«„. To śniło mi się z niedzieli na poniedziałek. W czwartek po południu sny zaczęły się sprawdzać. Gruby mężczyzna, którego widziałem we śnie, wszedł do mojego sklepu fotograficznego. Potrzebował porady, jak rozszczepić promienie światła, by otrzymać równocześnie obraz podziałki wagowej na szklanym ekranie i pasek papieru fotograficznego z wydrukiem. Opisał mi górną część mechanizmu podziałki. Opis ten zgadzał się z wyglądem „pokrywki” z mojego snu. Zgodziłem się pomóc mu. Następna część snu nie sprawdziła się. Nikt mi nigdy nie przyniósł pokrywki ani też nigdy nie leżała przede mną na biurku. Zobaczyłem ją dopiero wówczas, gdy mechanizm, nad którym pracowałem i który został wykonany w miejscowym zakładzie mechanicznym, był gotów. Ujrzałem ją później w okratowanej kuchni z mojego snu. Wysoki blondyn był mechanikiem i to była jego kuchnia. Niska Hawajka, którą tam spotkałem, była jego żoną. Maszyny używano do ważenia syropu w rafineriach cukru. Kiedy problem został rozwiązany i mechanik dokonał zmian w maszynie według moich instrukcji, po raz ostatni poszedłem do okratowanej kuchni, by przetestować urządzenie papierem światłoczułym. Akurat dzień wcześniej nabyłem w sklepie nieduże, oryginalne kuwety fotograficzne o białej barwie. Były one produkcji japońskiej. Nigdy przedtem nie widziałem kuwet z takiego tworzywa i w takim kształcie. Wynik testu był dokładnie taki sam jak we śnie, z tym wyjątkiem, że wszyscy jednocześnie wykrzyknęliśmy ze śmiechem: „Świetnie! To działa!”; już przedtem bowiem opowiedziałem im o swoim śnie i pokazałem notatki. Podczas owego długiego eksperymentu miałem też sny o innych przyszłych wydarzeniach, lecz żaden z nich nie był już tak wypełniony ludźmi, urządzeniami i miejscami tak dziwnymi i obcymi, że nawet trudno byłoby mi je sobie przedtem wyobrazić. Komentarz: Trzeba tu zaznaczyć, że sny o przyszłości nie są głównie ostrzeżeniami o wypadkach, śmierci bądź innych kłopotach. Większa ich część dotyczy zwykłego życia z jego codziennymi, prozaicznymi sprawami. Z tego względu przeciętny człowiek, stosując metodę Dunne'a, czerpie z niej tylko chwilową korzyść. Po jakimś czasie dochodzi do wniosku, że nieprzerwany sen w nocy jest o wiele cenniejszy niż szkodliwe dla zdrowia oglądanie przyszłości. Chociaż przez cały czas moje zainteresowanie było żywe i głębokie, wkrótce, tak jak większość ludzi, poczułem się zmęczony eksperymentem. Wówczas popełniałem błąd, utyskując i narzekając sam na siebie, gdy walcząc ze snem, zmuszałem się do zapisywania obrazów sennych. Zapalone światło (bo przecież musiałem widzieć, co piszę) raziło mnie w oczy. Niebawem moje niższe Ja doszło do wniosku, że cała ta sprawa niewarta jest poświęceń. Podświadomość uformowała więc zawiłą opinię o eksperymencie i wkrótce zdawała się odmawiać przekazywania mi jakichkolwiek obrazów przyszłości, które do niej trafiały. Patrząc zatem obiektywnie na swój eksperyment, usilnie radzę początkującym, aby korzystali z małej nocnej lampki, której słabe światło nie będzie drażnić niewyspanych oczu. Przede wszystkim trzeba powiedzieć swojemu śpiącemu Ja, iż wielką przyjemnością jest budzenie się i zapisywanie snów. Oczywiście idealnym rozwiązaniem byłoby zainstalowanie magnetofonu z mikrofonem. Po naciśnięciu guzika można byłoby dyktować opis snów. Chciałbym też zapewnić, o ile mój eksperyment jest autorytatywnym sprawdzianem, że w ciągu miesiąca można nauczyć się rozpoznawać jakimś wewnętrznym zmysłem, czy sen należy do przyszłości i wart jest zapisywania, czy też jest to zwykły sen o niewielkim lub zgoła żadnym znaczeniu. Stan uśpienia daje duże możliwości dla różnego rodzaju doświadczeń. Nie ma, zdaje się, lepszej okazji”by podana sugestia wniknęła do niższego Ja, niż podczas zwyczajnego snu. Ten rodzaj sugestii nie wymaga siły hipnotycznej, która łączy się z pojęciem hipnotycznej sugestii. Wystarcza tu tylko wypowiadane słowo. Słowo to może również płynąć z magnetofonu lub adapteru, ze starannie nagranej płyty lub taśmy. Nagranie można puścić w nocy za pomocą autoinatycznego zegara. Wbudowany w odtwarzacz mechanizm, może je powtarzać, przygrywać i wyłączać. Można też użyć głośnika umieszczonego pod poduszką. W każdym wypadku słowa muszą być wypowiadane cicho; po kilku nocach nie będą już budzić śpiącego. Niższe Ja, wrażliwe na dźwięk podczas snu, zdaje się słyszeć sugestię słowa i w sposób automatyczny tworzy z tych słów ukształtowane myśli. Owe kształty myślowe przebywają w widmowym ciele niższego Ja i nie podlegają zwykłemu procesowi racjonalizacji, jakiemu zostałyby poddane na jawie. Proces racjonalizacji przeprowadzany przez średnie Ja polega na wiązaniu słów i pojęć występujących w sugestii ze sznurem przeciwnych ukształtowanych myśli mówiących, iż sugestia jest niewykonalna. Dlatego też, posługując się w czasie snu nagranymi sugestiami, dobrze będzie przedtem upewnić się, czy treść sugestii wybrana do odtworzenia w nocy jest możliwa do zaakceptowania i czy niższe Ja będzie mogło na nią odpowiedzieć i spełnić rozkaz. Średnie Ja, przyjmując taką postawę ufnego oczekiwania, pozostawia niższemu Ja swobodę otwarcia na nocne sugestie i możliwość coraz dokładniejszego reagowania na nie w miarę conocnego powtarzania tych samych poleceń. Większość z nas przytłaczają przyjęte obyczaje i własne nawyki. Jesteśmy duszeni zakazami i nakazami. Od dzieciństwa błędy i niepowodzenia stopniowo wytwarzają w nas kompleksy i niewiarę w siebie. Cierpimy, dręczeni strachem i niepokojem. Boimy się ludzi, a nawet Boga. Lista obaw jest długa. Większość chorób to rezultat manii prześladowczej. Z tego względu nagrane sugestie podawane we śnie wymagają dokładnego, wnikliwego rozważenia. Kiedy przyjdzie nam uczyć się, jak należy skłaniać niższe Ja, aby zanosiło do Wyższego Ja nasze telepatyczne modlitwy o cudowne uzdrowienie, nagrania będą odgrywać wielce znaczącą rolę na wyższym poziomie magii. Należy wspomnieć o tym, że chociaż media w transie hipnotycznym często mówią o wydarzeniach, które jeszcze nie zaistniały, to jednak owe wizje rzadko się sprawdzają. To nie dzięki dającemu sugestię hipnotyzerowi niższe Ja ma możliwość oglądania przyszłości. Ową przyszłość musi pokazać mu istota dysponująca najwyższym poziomem umysłowości, którą kahuni zwali Aumakua, czyli Wyższe Ja. Studentom pragnącym zapoznać się z opisem zdolności przewidywania, którą czasami hipnotyzerzy odkrywają u swoich pacjentów, polecam książkę Richeta Thirty Years of Psychic Research, dostępną w większości dobrych bibliotek. Przypadek 17 Poznawanie przyszłości w zwyczajnych snach Uwagi wstępne: Istnieje kilka rodzajów snów pokazujących przyszłość. Najbardziej znane są sny, w których występują symbole. Po przebudzeniu tłumaczy się owe symbole i określa ogólny zarys wydarzenia. Jednemu z moich znajomych często śniło się, że widzi pięknego, czerwonego byka. Dla niego był to symbol mającego wkrótce nadejść szczęśliwego wydarzenia. Rzadko się zdarzało, aby po takim śnie nie przychodziły do niego pomyślne chwile. W innego rodzaju snach mieszają się ze sobą symbole i obrazy zdarzeń, i to zarówno minionych jak i przyszłych. Nieraz taka plątanina zniekształca i fałszuje wydarzenia jawiące się w marzeniu sennym. Kiedyś przyśniła mi się witryna sklepowa, wypełniona skaczącymi małpami. Wymachiwały piórami wiecznymi i na zwojach papieru pisały bardzo długie zdania. Po kilku dniach poznałem na ulicy okno z moich snów i ujrzałem małpkę-zabawkę tańczącą na obrotowym stołeczku. W oknie po przeciwnej stronie ulicy na wyświetlaczu pokazane było małe urządzenie, w którym obracał się zwój papieru. Wieczne pióro rysowało na papierze kilometrowe linie, by pokazać klientom dużą wydajność prezentowanego atramentu. I wreszcie są sny dotyczące tylko zdarzeń przyszłych i ukazujące je w sposób czytelny i jasny. Obrazy mogą być związane z różnymi okresami przyszłości. Ten rodzaj snu zasługuje na szczególną uwagę i zainteresowanie. Kiedy byłem jeszcze dzieckiem, mój ojciec miewał takie sny. Opowiadał je szczegółowo przy śniadaniu, prosił, byśmy je zapamiętywali i później pomogli mu sprawdzić, do jakiego stopnia były zgodne z rzeczywistością. Sny owe rozpoznawał za pomocą jakiegoś wewnętrznego zmysłu jako należące do przyszłości. Opis przypadku: Mojemu ojcu śniła się dolina w stanie Wyoming, gdzie wśród traw pasły się owce. Stopniowo cywilizacja rozwijała się i oto w tej samej dolinie zaczęto kłaść tory kolejowe. Jeszcze jeden rzut oka w przyszłość i ojciec zobaczył, jak po jednej stronie torów wyrosło miasto. Z drugiej strony otworzono kopalnię węgla. Za miastem stanęła wieża szybu. Ostatni krok w przyszłość znowu pokazał mojemu ojcu tę samą dolinę. Wszystko zniknęło z wyjątkiem samotnej linii kolejowej i fundamentów po zniszczonych już budynkach. Ten sen, który pojawił się jednej nocy, objął wydarzenia, jakie następowały w ciągu piętnastu lat. Później ojciec poznał tę dolinę i zobaczył nową linię kolejową, która przez nią przebiegała. Niebawem powstało miasto Spring Valley. Otworzono kopalnię węgla. Za miastem zrobiono odwierty naftowe. Wkrótce szyby się zatkały. Okazało się także, że z powodu wycieku gazu praca w kopalni jest zbyt niebezpieczna. Union Pacific, właściciel wszystkich inwestycji, kazał usunąć wszelkie konstrukcje i budowle, pozostawiając dolinę w stanie, jaki mój ojciec widział w końcowej fazie snu. (Osobiście widziałem tę dolinę we wszystkich wspomnianych wyżej okresach). Komentarz: W czasie kiedy ojciec miał ów sen, nie odkryto jeszcze pokładów węgla w Spring Valley. Dopiero po zbudowaniu linii kolejowej przeprowadzono poszukiwania i otworzono kopalnię. Z całą więc pewnością można stwierdzić, że ów sen nie pochodził z czytania cudzych myśli. Był to bezpośredni, klarowny i szczegółowy przegląd wydarzeń, o których żaden żyjący wówczas człowiek nie mógł mieć pojęcia. Wobec tego zmuszeni jesteśmy przyjąć następujące wnioski: (1) Jakaś inteligentna istota lub też pewnego rodzaju świadomość była zdolna z góry przewidzieć przyszłość doliny, a zatem wykazała moc intelektualną o wiele wyższą niż ta, którą posługują się świadome i podświadome Ja. (To nasuwa myśl o Wyższym Ja z systemu Huny). Równie dobrze możemy przyjąć, że: (2) podświadomość obdarzona jest możliwością widzenia przyszłości, ale byłoby to rozumowanie fałszywe. wziąwszy pod uwagę fakt, iż hipnotyczna sugestia w żaden sposób nie wyzwala w niższym Ja tej umiejętności. Przypadek 18 Widzenie przyszłości w kryształowej kuli Uwagi wstępne: Wpatrywanie się w kryształ wprowadza człowieka w stan spokoju i odprężenia. Niższe Ja może wówczas zyskać dla siebie warunki podobne do tych, jakie ma w czasie snu, z tą tylko różnicą, że średnie Ja może obserwować obrazy pojawiające się w krysztale i przypominające senne widziadła. Opis przypadku: (A) Wspomniałem już wcześniej o kobiecie mieszkającej w Lovelock w stanie Newada, która posiadała sztukę „wróżenia ze szklanej kuli”, jak nazywano to w starożytności. Nie tylko potrafiła odnajdywać na odległość moich przyjaciół i patrzeć, co robią, ale też umiała ustnie żądać wizji przyszłych wydarzeń i bardzo często otrzymywała je w swoim krysztale. Dwa wspólne posiedzenia poświęciliśmy próbom zajrzenia w przyszłość, żeby poznać, co jest mi przeznaczone. W owym czasie podróżowałem od miasta do miasta, robiąc wiele zdjęć, i zamierzałem też odwiedzić miejsca, w których nigdy nie byłem. W końcu nie zdecydowałem się, do jakich okolic mam pojechać. Podczas tych posiedzeń kobieta zobaczyła ze wszystkimi szczegółami dwa okresy z mojego przyszłego życia, z których każdy obejmował około tygodnia. Patrząc w kryształ, zobaczyła obraz, który właśnie kształtował się, nabierając koloru i ruchu. Opisywała mi zmieniające się kolejne sceny. Na początku było widać małe miasteczko o czystych ulicach, położone po obu stronach linii kolejowej. Była tam stacja, a ja właśnie wysiadałem z pociągu, z bagażem i aparatem fotograficznym. Obraz zmieniał się. Zobaczyła, jak wchodzę do nowoczesnego murowanego hotelu. W następnej scenie stałem na werandzie hotelowej, rozmawiając z rudą, młodą kobietą ubraną na biało i trzymającą na ręku rudowłose dziecko. Kolejny obraz przedstawiał Indian obozujących nie opodal hotelu, którzy mieli akurat coś w rodzaju wiecu. Ja właśnie fotografowałem obóz. Wizja sprawdziła się co do joty w przeciągu zaledwie miesiąca. Wsiadłem do pociągu jadącego w kierunku Mason wstanie Newada. Gdy przybyłem na miejsce, poznałem miasto i hotel, które opisała kobieta. Podczas mego pobytu spotkałem rudowłosą kobietę w białym ubraniu. Zrobiłem zdjęcie jej i jej rudemu dziecku. Dwa dni po moim przyjeździe zaczęli napływać do miasta Indianie na coroczny zjazd plemion z okręgu Carson Sink. Rozłożyli obozowisko blisko hotelu, a ja zrobiłem im wiele zdjęć. (B) Kolejnym miastem, które odwiedziłem po Mason, było Yerrington w stanie Newada. Wyglądało identycznie, jak w kryształowej kuli. Wysiadłem na stacji. Przebyłem jeszcze kilka mil w poszukiwaniu miasteczka, które mi opisano, położonego przy starej głównej ulicy i nie mającego ulic bocznych. Szukałem domu hotelowego z szyldem „Globe Rooming House” z namalowanym na dole wizerunkiem globu. Niebawem go zobaczyłem. Wiedziałem, że jest to miejsce, w którym mam się zatrzymać. Wysiadłem więc i zadzwoniłem do drzwi. Czekałem niecierpliwie, czy zjawi się kobieta „ciemnowłosa, z lekkim zezem”. Pojawiła się i później bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Pomogła mi znaleźć pracę i pożyczyła kilka cennych książek dotyczących okultyzmu. Komentarz: Przewaga wpatrywania się w kryształ nad zwykłymi snami jest oczywista. W pierwszym przypadku człowiek sam decyduje, co chciałby widzieć, natomiast w drugim bierze ze snów tylko to, co potrafi przechwycić, a więc jest to swego rodzaju hazard. Ciekawym, godnym uwagi zagadnieniem jest działanie mechanizmu dającego wizje w kryształach. Podczas gdy na niektórych seansach nie nadchodziły żadne wizje przyszłości w odpowiedzi na postawione żądania, to innym razem pojawiały się same, bez poleceń. Życzenia wypowiadano głośno, nie znając konkretnego adresata, dziwne więc, że w ogóle napływały jakieś odpowiedzi. Oglądanie przyszłych zdarzeń jest tak samo sprzeczne z naukowym pojmowaniem świata jak chodzenie po ogniu czy cudowne uzdrowienia. Nauka nie ma do zaoferowania żadnego wyjaśnienia tych zjawisk i w tym względzie stoi w martwym punkcie. Ale kahuni wskazują drogę tym, którzy mają otwarty umysł i gotowi są badać wszystkie zgromadzone do tej pory materiały dowodowe. Przypadek 19 Informacje o przyszłości pochodzące od duchów osób zmarłych Uwagi wstępne: Zgodnie z nauką kahunów, wszelkie kontakty z duchami zmarłych – jak również z Wyższym Ja – nawiązuje niższe Ja. Dotyczy to w szczególności duchów w ich stanie niewidzialnym, kiedy to ich obecność można wyczuć lub ujrzeć za pomocą zdolności zwanej „parapsychiczną”, która jest, ni mniej, ni więcej, tylko umiejętnością całkowitego otwarcia się na dochodzące wrażenia. Trzeba tylko pozwolić niższemu Ja na swobodną obserwację i przekazywanie informacji zaczerpniętych ze zwykłych snów. Trzeba mu umożliwić wgląd w przeszłość, czas teraźniejszy i w przyszłość. Uzasadnione jest przypuszczenie, że kiedy po śmierci stajemy się duchami, obdarzeni jesteśmy tylko tymi możliwościami intelektualnymi, jakie mieliśmy za życia. Sam fakt śmierci nie zamienia obu naszych niższych Ja w Nadświadomość zdolną do oglądania przyszłości. Mamy jednak wciąż tę samą możliwość kontaktowania się z Wyższym Ja i zwracania się do niego z prośbą o wizje przyszłości. Jeśli zdołamy dać znać o swojej obecności niższemu Ja jakiejś żyjącej osoby, będziemy wówczas mogli za jej pośrednictwem przekazywać informacje, które uzyskaliśmy po tamtej stronie życia i śmierci. Istnieje również inny, mniej rozpowszechniony sposób na to, by umożliwić duchowi osoby zmarłej wejście do naszego ciała i przemówienie naszymi ustami. Metodę tę, bardzo zresztą cenioną przez spirytystów, stosują zazwyczaj media. Roczniki „Badań Parapsychicznych” poświęcają jej wiele miejsca, a Kościół i tradycyjna nauka potępiają ją i ostro krytykują. W transie duchy mówiące ustami mediów potrafią czasem, jakby przez przypadek, prawidłowo przepowiedzieć przyszłość. Nie umieją tego jednak czynić na zawołanie, co zdaje się dowodzić, iż to Wyższe Ja daje takie informacje, zarówno duchom zmarłych, jak też niższym Ja ludzi żywych. Raporty z „Badań Parapsychicznych” pełne są przypadków prawidłowego przepowiadania przyszłych zdarzeń, a także przypadków, w których próby odczytania przyszłości kończyły się fiaskiem. Niepowodzenia notowano jednak na tyle często, iż na spirytyzm zaczęto patrzeć krytycznie. Na seansach spirytystycznych, czy przy innych tego typu posiedzeniach (np. kiedy używa się deski z wypisanymi na niej symbolami czy literami), niższe Ja zmarłego, które zostało kiedyś odcięte od swego średniego Ja, na przykład wskutek śmiertelnego wypadku, uwielbia kontaktować się z żywymi. Pozbawione możliwości rozumowania indukcyjnego, stara się odpowiedzieć na każde zadane pytanie, najczęściej odgadując (lub też czytając w myślach), co siedzący przy stole chcieliby usłyszeć. W ten sposób powstaje niezliczona ilość kłamstw i bezsensownych odpowiedzi, a na spirytyzm patrzy się niechętnie i kpiąco. Kiedy nauczymy się rozróżniać owe błądzące duchy, odwiedzające seanse spirytystyczne, od zwykłych duchów, które mają zarówno niższe, jak i średnie Ja, nie będziemy tak często oszukiwani. Opis przypadku: (A) Gdy byłem małym chłopcem, pewnego ranka matka powiedziała do rodziny, że obudziła się w nocy i zobaczyła swą siostrę May zamieszkałą w San Francisco. (My mieszkaliśmy wówczas w Wyoming). Pojawiła się ona w mglistej postaci i oświadczyła, że umarła, a jej życzeniem jest, aby matka wzięła do siebie na wychowanie jej dwoje dzieci. Następnego dnia nadszedł do nas telegram zawiadamiający o nagłej śmierci May. Nasza rodzina przygarnęła jej dzieci, spełniając tym samym prośbę ducha ich matki. (B) Duch przemawiający ustami znanego medium z Australii, pani Foster Turner, na seansie odbywającym się w lutym 1914 roku w towarzystwie sir Conan Doyle'a, podał następującą przepowiednię (która później okazała się prawd: Chociaż obecnie nie wspomina się ani słowem o bliskim nadejściu wielkiej wojny europejskiej, chcę was ostrzec, że zanim nasz rok 1914 dobiegnie końca, Europa będzie unurzana we krwi. Wielka Brytania, nasz ukochany kraj, zostanie wciągnięta w najstraszliwszą z wojen, jakie oglądał świat. Niemcy będą owym wielkim przeciwnikiem. To one pociągną za sobą inne narody. Austria zachwieje się i runie. Upadną królowie i królestwa. Miliony drogocennych istnień ludzkich zostaną unicestwione. Lecz w końcu Wielka Brytania zatriumfuje i odniesie zwycięstwo. Seans ten odbywał się w sali wykładowej, a świadkiem przepowiedni było dwa tysiące słuchaczy. Komentarz: Wiedząc, że przyszłość można przewidywać, nie musimy specjalnie wysilać naszej wyobraźni, żeby zrozumieć istniejące u kahunów pojęcie Wyższego Ja, obdarzonego zdolnościami intelektualnymi, które pozwalają mu przewidywać to, co nastąpi. O wiele trudniej jednak wyobrazić sobie działania owej mocy, kiedy przechodzi ona od ogólnych przepowiedni (jakich i my moglibyśmy udzielić, odgadując rezultaty obecnych wydarzeń i relacji) do szczegółowych informacji o przyszłości. Jeżeli Wyższe Ja posługiwałoby się tylko takim typem rozumowania, z jakiego korzysta nasze średnie Ja, to mogłoby tylko zgadywać i przypuszczać, a więc oferować znikomą ilość szczegółów. A skoro mówimy o otrzymywaniu wizji bogatych w szczegóły i konkrety, musimy uznać, że albo działa tutaj jakaś umysłowość dysponująca niezwykle wysokim poziomem intelektu, albo też – w co wierzyli kahuni – przyszłe wydarzenia, stosunki i okoliczności są już pewną rzeczywistością, ukształtowaną i istniejącą, chociaż utworzoną z niewidzialnej substancji ciała widmowego (aka lub mea) podobnej do materii komponującej kształty myślowe. Jeżeli jest tak, że wszystkie Wyższe Ja, działające wspólnie lub też samotnie poza naszą zdolnością pojmowania, biorą z ludzkiego świata średnich i niższych Ja nasze pragnienia, myśli i uczynki i – po ich uśrednieniu, uprzeciętnieniu – tworzą wzorzec przyszłości, to taki wzorzec widniej e na planie świadomości Wyższego Ja, a wszystkie j ego szczegóły są skrystalizowane i ustalone tak dalece, jak sam plan w ogólności. Ten stan rzeczy uświadamia nam, że Wyższe Ja ma możność rozumowania na tyle wyższą niż nasza, że nie potrafimy jej sobie wyobrazić, nie mówiąc już o zrozumieniu mechanizmu jej działania. Tak mało możemy wiedzieć, a tak często musimy przypuszczać i mniemać. Ale gdy chcemy uczynić praktyczny użytek z naszej półwiedzy, z pewnością musimy zrozumieć jedno: w jaki sposób postępować, by uzyskać pomoc Wyższego Ja w kierowaniu naszej przyszłości ku zdrowiu, sukcesom, pomyślnemu życiu i zadowalającej pracy. Kahuni twierdzili, że wielkie wydarzenia na świecie zostały już ustalone i można je przewidzieć setki, a nawet tysiące lat wcześniej. Natomiast przyszłość jednostek – ze względu na krótki okres ludzkiego żywota – można ujrzeć zaledwie kilka miesięcy lub lat wcześniej. Kahuni często demonstrowali swoje umiejętności widzenia przyszłych zdarzeń z życia poszczególnych ludzi oraz możliwość uzyskania pomocy Wyższego Ja, by zmienić ową przyszłość na lepszą i bardziej korzystną. Możemy stąd wnioskować, że przyszłość świata i poszczególnych narodów także można zobaczyć i zmienić dzięki zjednoczonemu, solidarnemu wysiłkowi ludzkości, gdy tylko będziemy tego dostatecznie świadomi. Dzisiaj, kiedy nad światem wisi groźba użycia bomby atomowej, bylibyśmy przecież zdolni do podjęcia takiego zgodnego, jednomyślnego działania. Jeśliby ludzkością nie kierowały chciwość i żądza władzy, moglibyśmy zmienić to, co dla każdego z nas jawi się jako nieuchronna i nieodwołalna klęska. Niestety, większością społeczeństw miotają raczej zachłanność i zwierzęce instynkty niższego Ja, obarczonego kompleksami, niezrozumiałą nienawiścią i strachem, aniżeli bezemocjonalna logika średniego Ja. Tylko nieliczni słuchają podpowiedzi Wyższego Ja, rządzącego się prawem miłości i służby bliźnim. Można by rzec, że światem władają nasze świadome średnie Ja. Ale, niestety, w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Niższe Ja opanowało świadomość poszczególnych ludzi, a jest ono zwierzęce, dzikie, nieopanowane i bezmyślne. Nam, ludziom, dano jako świadomym duchom wolną wolę, ale dopóki wspólne doświadczenie świata nie nauczy nas tego, co musimy wiedzieć, będziemy używać owego cennego daru wolnej woli w sposób wielce niebezpieczny i niewłaściwy, zarówno jako jednostki, jak i całe narody. Kahuni uczyli, że istnieje idealny stan szczęśliwości, do którego każdy z nas powinien dążyć. Jest to stan, w którym prosi się Wyższe Ja o pomoc i opiekę, otrzymuje się ją i działa przy wsparciu owego przyjaznego ducha. Jedyną zasadą, jakiej musimy w życiu przestrzegać, jest dbałość o to, by nie skrzywdzić i nie zranić bliźniego. Dla ludzi bardziej zaangażowanych, mądrych i wrażliwych zasada ta obejmowała także służbę miłości. Miłość bowiem jednoczy ludzi i umożliwia im tworzenie wielkich dzieł, ku wspólnemu dobru i korzyści. Nienawiść i strach łączą ich tylko do wojen i destrukcji. Kiedy kahuni przeżywali na wyspach Polinezji okres swego rozkwitu, nauczali ludzi miłości bliźniego. Tych, którzy krzywdzili innych, uznawano za godnych śmierci i często ich karano, stosując modlitwę śmierci. W ten sposób Polinezja stała się miejscem, gdzie żyli najbardziej serdeczni, przyjacielscy i łagodni ludzie. Dawni badacze owych kultur byli zachwyceni takim zjawiskiem i we wszystkich swoich pismach dawali temu wyraz. W dziejach ludzkości objętych przekazami historycznymi nie było postawy bliższej ideałom Złotego Wieku. / / |