Powrót do spisu KIPPIN
PRZEDRUK
STUDIUM NAD NIEBIAŃSKIM PROROCTWEM
I wtajemniczenie - Zbiegi zdarzeń
Przemiany zaczynają się wraz z pierwszym wtajemniczeniem, a ono najpierw
zawsze dokonuje się w podświadomości i przybiera postać głębokiego uczucia
niepokoju. Co nas tak niepokoi? Początkowo czujemy się niepewnie, zaczynamy
poszukiwać alternatywnych przeżyć, czyli takich chwil w życiu, w których
czujemy jakoś inaczej, bardzo intensywnie i twórczo. Nie wiemy, skąd one
się biorą ani jak przedłużyć ich trwanie, ale kiedy ustają, mamy poczucie
niedosytu i zaniepokojenia, bo życie znów staje się zwyczajne.
Wszyscy szukamy w życiu samorealizacji i nie chcemy pogodzić się z niczym,
co "ściąga nas na ziemię". To wieczne niespokojne poszukiwanie ma swoje
źródło w postawie egoistycznej, która w ostatnich dziesięcioleciach cechuje
wszystkich. W związkach wzajemnych potrafimy tylko stawiać żądania, co
uniemożliwia w końcu utrzymanie jakichkolwiek związków. Gdy partnerzy
są zbyt wymagający i żądają od siebie nawzajem podporządkowania się stylowi
życia drugiej strony, musi dojść do walki osobowości. Właśnie ta walka
o przewodnictwo sprawia, że trudno nam żyć przez dłuższy czas z jedną
osobą. Z tego ustawicznego niepokoju wywodzi się większość patologii społecznych.
Jest to zresztą problem przejściowy, który powoli już wygasa. Ostatecznie
uświadomimy sobie, do czego naprawdę dążymy, czym w istocie jest to inne,
bardziej satysfakcjonujące przeżycie. Kiedy w pełni to pojmiemy, osiągniemy
pierwszy stopień wtajemniczenia.
Pierwsze wtajemniczenie osiągamy wtedy, kiedy uświadamiamy sobie zbieżność
wielu zdarzeń w naszym życiu. Czy miałeś kiedyś przeczucie dotyczące twoich
zamiarów na przyszłość lub jakiegoś życiowego wyboru? A potem dziwiłeś
się, jak to możliwe? Jeszcze później, kiedy już prawie o tym zapomniałeś
i zająłeś się czym innym, nagle spotkałeś kogoś, przeczytałeś coś lub
znalazłeś się gdzieś i nadarzyła się sposobność zrealizowania tego, co
przewidziałeś? Kiedy takie "zbiegi okoliczności" zdarzają się coraz częściej,
przestajemy traktować je jak przypadek. Odbieramy je jako przeznaczenie,
jakby naszym życiem rządziła jakaś niewytłumaczalna siła. Takie doświadczenia
indukują aurę tajemnicy i podniecenia, która pomnaża naszą energię życiową.
Te doświadczenia najbardziej utrwalają się w naszej pamięci. Z każdym
dniem coraz więcej osób przekonuje się, że ta tajemnicza tendencja istnieje,
działa, niepostrzeżenie przewija się przez nasze życie codzienne. Świadomość
tego to właśnie pierwsze wtajemniczenie.
Tego rodzaju przeżycia były już udziałem innych i zostały opisane. Nie
jest to zjawisko nowe. W historii bywały jednostki tak wyczulone na niewytłumaczalne
zbieżności zdarzeń, że ich percepcja nie poddawała się żadnej interpretacji
filozoficznej ani religijnej. Różnica tkwi głównie w sferze ilościowej.
Przemiany mogą zachodzić wtedy, gdy wiele osób równocześnie doświadcza
tego samego. Liczba osób świadomych istnienia tych dziwnych zbieżności
miała w zawrotnym tempie zacząć wzrastać w szóstej dekadzie dwudziestego
wieku. Wzrost ten ma trwać aż do początku następnego stulecia, kiedy osiągnie
poziom maksymalny - taki, który można by nazwać stanem krytycznym. A kiedy
osiągniemy ten "stan krytyczny", cała społeczność ludzka zacznie traktować
owe "zbiegi okoliczności" z należytą uwagą. Wtedy wszyscy zaczniemy dociekać,
jakie tajemnicze procesy leżą u podstaw życia na naszej planecie. I to
pytanie, które zada sobie równocześnie wielka liczba ludzi, otworzy naszej
świadomości drogę do dalszych wtajemniczeń. Zgodnie z tym, co znajduje
się w Rękopisie, jeżeli odpowiednio duża liczba osób zacznie poważnie
zastanawiać się nad sensem życia, sens ten zostanie odkryty. Wtedy kolejno,
jedno po drugim, odsłonią się przed nami dalsze wtajemniczenia.
Osobiste doświadczenie uwiarygodnia tezy zawarte w Rękopisie. Jeżeli
naprawdę zastanowimy się nad tym, co czujemy i jak toczy się nasze życie
w danym momencie historycznym, myśli zawarte w Rękopisie ukażą nam swój
sens, przemówią prawdą.
II wtajemniczenie - Świadomość nałogu
W każdym okresie historycznym naprawdę ważny jest światopogląd, czyli
to, jak wtedy ludzie myśleli i czuli. Historia powinna dostarczać wiedzy
na temat głębszych uwarunkowań życia ludzkiego. Nie tyle ważna jest ewolucja
technologii, co ewolucja myśli. Jeżeli uzmysłowimy sobie, w jakiej rzeczywistości
żyli nasi przodkowie, to zrozumiemy także, dlaczego nasz światopogląd
jest taki jaki jest. Możemy określić, na jakim etapie się znajdujemy,
i to da nam orientację, do czego zmierzamy.
Drugie wtajemniczenie umieszcza naszą aktualną świadomość w szerszej
perspektywie historycznej. Przecież dekada lat dziewięćdziesiątych zamyka
nie tylko dwudziesty wiek, lecz i całe tysiąclecie. Zanim zrozumiemy,
na jakim etapie jesteśmy i co się jeszcze zdarzy, musimy zdać sobie sprawę
z tego, co działo się w ciągu tego tysiąclecia. Z treści Rękopisu wynika,
że pod koniec drugiego tysiąclecia, czyli teraz, będziemy w stanie ogarnąć
cały miniony okres historyczny i wyodrębnić w nim stan pewnego nałogu,
który owładnął ludźmi w drugiej połowie tego tysiąclecia, nazywanej czasami
nowożytnymi. Nasza dzisiejsza świadomość zbieżności jest rodzajem przebudzenia,
próbą strząśnięcia z siebie tego nałogu.
Aby zrozumieć historię, musimy prześledzić, jak z dnia na dzień rozwijały
się nasze poglądy na świat i na ile zostały one ukształtowane przez przodków.
Kształtowanie się nowoczesnego poglądu na świat trwało całe tysiąclecie.
Aby więc naprawdę uświadomić sobie, w jakim stadium obecnie się znajdujemy,
trzeba cofnąć się do roku tysięcznego i spróbować ponownie przeżyć całe
milenium.
A więc wyobraźmy sobie, że żyjemy w roku tysięcznym, czyli jak to nazywamy
- w Średniowieczu. Musimy uzmysłowić sobie, że rzeczywistość tamtych czasów
tworzyli potężni dostojnicy Kościoła. Wywierali oni silny wpływ na umysłowość
ludzi, a to, co przedstawiali, jako świat realny, było w głównej mierze
światem duchowym. W tej rzeczywistości osią życia była ich wizja boskich
planów wobec ludzkości.
Wyobraźmy sobie, że znajdujemy się w tej samej klasie społecznej co nasz
ojciec. Czy byłoby to chłopstwo, czy arystokracja, zdajemy sobie sprawę,
że jesteśmy na zawsze do tej klasy przypisani. Bez względu na to, do jakiej
warstwy społecznej należymy, a także jaką pracę wykonujemy. Wkrótce przekonamy
się, że pozycja społeczna jest czymś drugorzędnym wobec życia duchowego,
którego istotę określa Kościół. Odkrywamy, że życie to coś w rodzaju duchowego
egzaminu. Kościół naucza, że Bóg umieścił człowieka w centrum wszechświata
tylko w jednym celu: aby dostąpił bądź nie - zbawienia. Egzamin polega
na tym, aby zawsze dokonywać trafnego wyboru między dwiema zwalczającymi
się mocami: siłą Boga i pokusami szatana.
Oczywiście nie stajemy wobec tego wyzwania samotnie. W gruncie rzeczy,
jako istoty pospolite, nie mamy nawet prawa samodzielnie określać swojej
pozycji. Tym zajmują się ludzie Kościoła. Oni są powołani do interpretacji
Pisma Świętego i tłumaczą każdy nasz postępek jako zgodny z wolą boską
lub będący wynikiem opętania przez szatana. Postępując zgodnie z ich wskazaniami,
uzyskujemy zapewnienie, że czeka nas nagroda w życiu pozagrobowym. Ale
gdybyśmy zbłądzili, zboczyli z drogi - bylibyśmy wyklęci, skazani na wieczne
potępienie.
Rękopis podkreśla, jak ważne jest zrozumienie, że w Średniowieczu opisywano
świat w kategoriach nadprzyrodzonych. Wszystkie zjawiska życia - począwszy
od groźby burzy czy trzęsienia ziemi, aż po udane zbiory lub śmierć z
miłości - przedstawiano jako wolę Boga lub złośliwość szatana. Nie istniały
wtedy takie pojęcia jak pogoda, ruchy tektoniczne, wegetacja roślin czy
choroba. To przyszło później. Na razie wierzymy bez zastrzeżeń hierarchii
kościelnej, która świat zastany objaśnia wyłącznie za pomocą terminów
duchowych.
Teraz wyobraźmy sobie, że ta rzeczywistość zaczyna walić się w gruzy.
Światopogląd ludzi Średniowiecza, nasz światopogląd, zaczyna się załamywać
w czternastym, piętnastym wieku. Przede wszystkim zaczynamy dostrzegać
pewne niewłaściwości w postępowaniu samych dostojników kościelnych. Zdarza
się im na przykład nie dochowywać ślubów czystości lub interesownie przymykać
oczy na pogwałcenie prawa bożego przez rządzących... To nas niepokoi,
gdyż urzędnicy Kościoła nadali sobie status pośredników między nami a
Bogiem. Nie zapominajmy, że tylko oni mają prawo interpretować Pismo Święte
i wyrokować o naszym zbawieniu. Nagle znajdujemy się w samym sercu buntu.
Grupa pod przywództwem Marcina Lutra nawołuje do całkowitego oderwania
się od papieskiej wersji chrześcijaństwa. Głosi, że dostojnicy Kościoła
są skorumpowani, i chce położyć kres władzy Kościoła nad ludzkimi umysłami.
Tworzą się nowe kościoły, wyznające zasadę, iż każdy powinien mieć dostęp
do Pisma Świętego i interpretować je po swojemu, bez pośredników.
Ze zdumieniem stwierdzamy, że ten bunt osiąga sukces! Hierarchowie kościelni
czują się zagubieni. Przez całe wieki ci ludzie mieli monopol na definiowanie
rzeczywistości, aż tu nagle, na naszych oczach, tracą wiarygodność. Na
skutek tego zostaje zakwestionowana cała dotychczasowa interpretacja świata.
Prosta i jasna wizja wszechświata i miejsca, jakie zajmuje w nim człowiek,
dotychczas objaśniana zgodnie z nauką Kościoła, załamuje się - pozostawiając
nas i społeczność kultury zachodniej na jakże niepewnym gruncie.
Trzeba zważyć, że my i nam współcześni przywykli polegać w życiu na autorytetach,
które objaśniają świat. Teraz, bez tych zewnętrznych wskazówek, czują
się zagubieni. Zaczynamy zadawać sobie pytanie: Jeśli kościelny opis rzeczywistości
i wyjaśnienie sensu życia są fałszywe - to gdzie jest prawda?
Stary światopogląd został zakwestionowany na każdym polu. Doszło do tego,
że w szesnastym wieku astronomowie udowodnili bezspornie, iż słońce i
gwiazdy nie kręcą się wokół Ziemi, jak dotychczas utrzymywały autorytety
Kościoła. Okazało się, że Ziemia jest tylko jedną z wielu planet okrążających
jakieś małe słońce w galaktyce złożonej z bilionów takich gwiazd. Było
to niezwykle ważne odkrycie, gdyż tym samym gatunek ludzki utracił swoje
centralne miejsce we wszechświecie. Dziś informacje o pogodzie, wegetacji
roślin lub czyjejś nagłej śmierci krzyżują nasze plany lub przyprawiają
nas o smutek. W tamtych czasach obarczaliśmy za to odpowiedzialnością
Boga lub diabła. Wraz z upadkiem średniowiecznego światopoglądu nic nie
było już pewne. To, co kiedyś wydawało się naturalne, teraz domaga się
nowej definicji, zwłaszcza odnosi się to do istoty Boga i związków z Nim.
Ta świadomość zapoczątkowała czasy nowożytne. Zaczęły się szerzyć tendencje
demokratyczne, spadło zaufanie do takich autorytetów jak papieże czy królowie.
Obraz wszechświata oparty na hipotezach lub prawdach Pisma Świętego nie
był już przyjmowany bez zastrzeżeń. Jednak mimo że utraciliśmy pewny grunt
pod nogami, woleliśmy nie ryzykować oddania "rządu dusz" jakiejś innej
grupie ludzi, którzy zajęliby miejsce dostojników Kościoła. Gdybyśmy żyli
wtedy, uczestniczylibyśmy w kreowaniu nowej misji, która przypadła nauce.
Gdybyśmy spoglądali na olbrzymie przestrzenie nie nazwanego wszechświata,
pewnie sądzilibyśmy, tak samo jak ówcześni myśliciele, że należy stworzyć
jakąś nową metodę jego stopniowego odkrywania. Nazwalibyśmy ją metodą
naukową, podczas gdy nie jest to nic innego jak sprawdzanie z góry przyjętych
hipotez o funkcjonowaniu wszechświata, wyciąganie wniosków, przedstawianie
tych wniosków innym i obserwowanie, czy je zaakceptują. Przysposabialibyśmy
badaczy, aby uzbrojeni w narzędzia naukowe wyruszyli w ten nieznany wszechświat,
powierzylibyśmy im historyczną misję: Dowiedzcie się, jak funkcjonuje
ten świat i jak to się dzieje, że my na nim żyjemy.
Wprawdzie utraciliśmy przekonanie o wszechświecie rządzonym boskimi prawami,
a co za tym idzie - pewność co do roli samego Boga, ale zyskaliśmy przeświadczenie,
że znaleźliśmy drogę do budowy nowego ładu, dzięki której uda się zdefiniować
wszystko, łącznie z Bogiem i sensem życia ludzkiego na Ziemi. Upoważniliśmy
więc naukowców, by odnaleźli prawdziwą naturę rzeczy, określili nasze
położenie i poinformowali o wynikach poszukiwań.
W tym punkcie, mówi Rękopis, bierze swój początek nałóg, od którego mamy
się teraz wyzwolić. Wysłaliśmy zwiadowców, aby przynieśli nam odpowiedź
na nasze pytania o sens życia, jednakże wszechświat okazał się zbyt skomplikowany,
by zdołali tak szybko wrócić.
Jak należy rozumieć ów nałóg? Proszę spróbować przenieść się myślami
w tamtą epokę. Kiedy okazało się, że metody naukowe także nie mogą dostarczyć
nowego obrazu Boga ani wyjaśnić celu życia ludzkiego na Ziemi, kulturę
Zachodu poraził brak poczucia bezpieczeństwa. Potrzebowaliśmy jakiegoś
zajęcia, któremu moglibyśmy się oddać, zanim otrzymamy odpowiedzi na nasze
pytania. W końcu znaleźliśmy coś, i to wydawało się logicznym rozwiązaniem.
Spoglądając na siebie powiedzieliśmy sobie: No tak, ponieważ nasi badacze
nie wrócili jeszcze, by objawić nam prawdę o naszej kondycji duchowej,
dlaczego tymczasem, czekając, nie rozgościć się w tym nowym świecie? Nauczyliśmy
się już dostatecznie dużo, aby móc wykorzystać go dla naszego dobra. Dlaczego
więc nie zająć się podnoszeniem naszego poziomu życia i umacnianiem poczucia
bezpieczeństwa doczesnego? Tak też zrobiliśmy czterysta lat temu! Otrząsnęliśmy
się z poczucia zagubienia i wzięliśmy sprawy w swoje ręce. Skupiliśmy
się na podboju Ziemi i wykorzystaniu jej zasobów dla poprawy naszej sytuacji
i dopiero teraz, przy końcu tysiąclecia, zorientowaliśmy się, co się właściwie
stało. Okazało się, że koncentracja na tym jednym celu z czasem przerodziła
się w nałóg. Zatraciliśmy się w zapewnianiu sobie bezpieczeństwa doczesnego,
zwłaszcza bezpieczeństwa ekonomicznego, które miało zastąpić utracone
bezpieczeństwo duchowe. Pytania o sens i cel naszego życia i o to, co
dzieje się w sferze ducha, zostały stopniowo odsunięte na bok i wyciszone.
Praca nad zapewnieniem sobie wygodniejszego stylu życia stała się celem
samym w sobie. Stopniowo, metodycznie odsuwaliśmy w niepamięć pierwotne
pytanie. Zapomnieliśmy, że wciąż nie wiemy, po co właściwie żyjemy!
To spojrzenie wiele wyjaśnia. Na pewno znamy mnóstwo ludzi obsesyjnie
oddających się pracy, ludzi o typie osobowości A, którzy żyją w ciągłym
stresie i nie potrafią zwolnić tempa. A dlaczego nie mogą przyhamować?
Bo ten codzienny kierat sprowadza ich życie do jego strony praktycznej
i pozwala im zapomnieć o wątpliwościach co do jego sensu.
Drugie wtajemniczenie poszerza naszą świadomość historyczną. Uczy nas
postrzegać procesy kulturowe nie z perspektywy naszego życia, ale całego
tysiąclecia. Uwalnia nas od naszego nałogu i każe nam wznieść się ponad
jego ograniczenia. Przed chwilą uczestniczyliśmy w "wydłużonej historii".
Teraz żyjemy w "wydłużonej teraźniejszości". I kiedy spojrzymy na urządzony
przez ludzi świat innym okiem, bez trudu zauważymy jego obsesyjność, szaleństwo
rozwoju ekonomicznego.
Czy jest w tym coś złego? Dzięki temu cywilizacja zachodnia osiągnęła
tak wysoki poziom. Rękopis nie mówi, że to coś złego! Rękopis stwierdza
wręcz, że był to nieodzowny etap w rozwoju ludzkości. Jednakże dość już
czasu poświęciliśmy, by wygodnie usadowić się na tym świecie. Najwyższy
czas otrząsnąć się i od nowa rozważyć dawne pytania: Co leży u podstaw
życia na tej planecie. Dlaczego właściwie tu jesteśmy?
III wtajemniczenie - Świat materialny jako czysta energia
Przedstawia ono nową wykładnię pojmowania świata fizycznego. Zgodnie
z nią ludzie nauczą się odbierać pewien dotąd nieuchwytny rodzaj energii.
Po upadku średniowiecznego światopoglądu ludzie Zachodu nagle zdali sobie
sprawę, że wszechświat, w którym żyją, nie jest poznany. Wiedzieli, że
starając się zrozumieć jego istotę, muszą oddzielać fakty od przesądów.
Wypracowali więc specjalne podejście znane jako sceptycyzm naukowy. Wymagało
ono, aby każde nowe twierdzenie dotyczące mechanizmów rządzących wszechświatem
zostało gruntownie udowodnione; zanim uwierzono w cokolwiek, żądano widocznych
i namacalnych dowodów. Odrzucano każdą myśl, której nie dało się potwierdzić
doświadczeniem fizycznym.
Metoda ta okazała się skuteczna, ale tylko w stosunku do zjawisk tak
oczywistych, jak skały, drzewa i ludzie, które dostrzegał nawet największy
sceptyk. Szybko zabraliśmy się do dzieła i ponazywaliśmy wszystko, co
należało do świata materialnego, usiłując rozgryźć, dlaczego funkcjonuje
on tak jak funkcjonuje. W końcu doszliśmy do wniosku, że zjawiska występujące
w przyrodzie rządzą się "prawami naturalnymi", a każde zdarzenie ma bezpośrednią
i zrozumiałą przyczynę.
Ówcześni naukowcy nie różnili się zbytnio od obecnych. Skoro postanowiliśmy
zawładnąć każdym miejscem, na którym żył człowiek, trzeba było wypracować
taką wizję wszechświata, aby wydawał się on bezpieczny i łatwy do opanowania.
Dzięki sceptycznemu stosunkowi do wszystkiego mogliśmy skupić się na konkretnych
problemach, co zwiększało nasze poczucie bezpieczeństwa. Dzięki temu nauka
systematycznie eliminowała z naszego pola widzenia zjawiska niepewne i
tajemnicze. Według teorii Izaaka Newtona wszechświat zawsze funkcjonował
w sposób przewidywalny, jak jakaś olbrzymia maszyna. Przez długie lata
było to bowiem jedyne, co dało się udowodnić. Zdarzenia zachodzące równocześnie
z innymi, ale nie mające z nimi związku przyczynowo-skutkowego uznawano
za przypadkowe.
Później powstały jednak dwa kierunki badawcze, które ponownie zwróciły
naszą uwagę na tajemnice wszechświata. W ciągu kilku ostatnich dziesięcioleci
wiele pisano na temat rewolucji w fizyce, ale tak naprawdę te rewolucyjne
zmiany wzięły początek w odkryciu mechaniki kwantowej i w badaniach Alberta
Einsteina. Einstein pracował całe życie, aby wykazać, że to, co traktujemy
jako materię, składa się głównie z pustej przestrzeni, przez którą przebiega
moduł energii. Dotyczy to także ludzi. Natomiast fizyka kwantowa dowiodła,
że obserwacja tych modułów energii na coraz niższych poziomach daje zaskakujące
efekty. Doświadczenia pokazały, że gdy rozbijamy drobne cząstki takiej
energii, tak zwane cząstki elementarne, i obserwujemy je, to na wyniki
ma wpływ sam akt obserwacji, jakby cząstki elementarne zachowywały się
zgodnie z oczekiwaniami obserwatora. Dzieje się tak także wtedy, kiedy
cząstki te pojawiają się w miejscach, gdzie by nie występowały, gdyby
wszechświatem rządziły znane nam prawa: to samo zjawisko nie może zaistnieć
w tym samym czasie w dwóch różnych miejscach.
Inaczej mówiąc podstawowy budulec wszechświata w swym rdzeniu składa
się z czystej energii podatnej na działania i oczekiwania człowieka. Nie
zgadza się to ze starym, mechanistycznym modelem wszechświata. To tak,
jakby same nasze oczekiwania sprawiały, że nasza energia ucieka gdzieś
w świat i stymuluje inne systemy energetyczne. O tym właśnie przekonuje
nas trzecie wtajemniczenie.
Przy końcu drugiego tysiąclecia ludzkość odkryje nowy rodzaj energii,
która promieniuje z wszystkich ciał fizycznych nie wyłączając człowieka.
Właściwy odbiór tej nowej energii rozpoczyna się od podwyższonej wrażliwości
człowieka na piękno.
Wrażliwość na piękno to rodzaj barometru, który wskazuje, jak daleko
nam jeszcze do właściwego odbioru energii. Po prostu, gdy raz uda nam
się zaobserwować ten rodzaj energii, zorientujemy się, że odbieramy ją
na tej samej częstotliwości co piękno.
Przedmioty, które uważamy za piękne, mogą być różne, ale cechy, które
im przypisujemy, są zwykle podobne. Coś, co uderza nas swoim pięknem,
zazwyczaj w jakiś sposób wyróżnia się z otoczenia, ma wyraźniejszy kształt,
żywsze kolory, jest pod każdym względem wyjątkowe. Na tle mniej atrakcyjnych
przedmiotów dosłownie błyszczy.
Rośliny:
Starajmy się traktować każdą roślinę jak odrębny układ energetyczny.
Dostarczajmy im wszystkiego, co jest im potrzebne do rozwoju, a więc składników
mineralnych, wilgoci i światła. Ekosystem każdej rośliny stanowi odrębny
żywy organizm i kondycja każdej jego części składowej ma wpływ na kondycję
całości. Kiedy zaczniemy zwracać uwagę na stosunki energetyczne wokół
roślin, otrzymamy zaskakujące rezultaty. Nasze rośliny nie będą różniły
się od innych pod względem wielkości, ale z punktu widzenia kryteriów
odżywczych będą dużo wartościowsze. Będą zawierać więcej białka, węglowodanów,
witamin i składników mineralnych. Ale najciekawsze jest to, że największą
wartość odżywczą wykażą te rośliny, które ludzie będą otaczać bezpośrednią
opieką. Chodzi o to, żeby ciągle poruszać ziemię wokół nich, codziennie
kontrolować ich rozwój i tak dalej. Po prostu mieć je na oku. Poświęcanie
uwagi tym roślinom daje im coś, co potem oddają człowiekowi w postaci
zwiększonej wartości energetycznej.
Biopole: pole energetyczne wytworzone wokół naszego ciała.
Ludzie, którzy łatwo dostrzegają biopola, jadają głównie warzywa. I to
przeważnie te wysokowartościowe warzywa, które sami wyhodowali.
Widzenie biopola: Biopole między palcami:
Stań twarzą zwróconą w kierunku błękitnego nieba. Odchyl się do tyłu
i zetknij ze sobą opuszki wskazujących palców na tle nieba. Potem rozłącz
palce na odległość około centymetra i spójrz w przestrzeń między nimi.
Daj oczom trochę odpocząć i złącz palce jeszcze mocniej, a potem znów
rozłącz. Powinieneś zobaczyć coś w rodzaju mgły, a między palcami jakby
smugi dymu.
Teraz zetknij razem cztery palce, potem dłonie, wreszcie ramiona. Staraj
się dostrzec przepływające między rękami pasma energii.
Biopole między dwiema osobami:
Dwie osoby stają tyłem do siebie, stykając się plecami. Powinno dzielić
cię od nich niewiele więcej niż metr. Ich sylwetki niech odcinają się
na tle nieba. Obserwuj przestrzeń między nimi.
Następnie te dwie osoby powinny złapać się za ramię i oboje odsunąć się
dalej od ciebie, na jakieś trzy metry. Ponownie obserwuj ich biopole.
Podziwianie piękna:
Skup się na otaczających cię kształtach. Skup wzrok na każdym z kształtów
(np. drzew) jako na odrębnej całości, nie na poszczególnych ich częściach.
Wkrótce kształt i układ każdej gałęzi powinien wydać ci się niepowtarzalny.
Przenieś wzrok z jednej na drugą, obracając się na wszystkie strony. Patrz
na te drzewa, jakbyś widział je po raz pierwszy w życiu, a przynajmniej
po raz pierwszy w pełni zachwycał się nimi.
Biopole roślin:
Do obserwacji wybierz np. jakiś piękny kwiat. Postaraj się skoncentrować
swój wzrok na różnych częściach rośliny i odpręż się. Zogniskuj spojrzenie
na jakiejś powierzchni kwiatu. Stopniowo powinieneś zacząć zauważać błyski
światła, a po pewnym przyzwyczajeniu oczu dostrzegać jakby bańkę białego
światła wokół rośliny.
Następnie rozejrzyj się wokół. Z każdej rośliny w twoim polu widzenia
powinna emanować taka sama aureola białego światła, widzialnego, lecz
całkiem przezroczystego, tak że nie zaciera kształtów ani barwy rośliny.
Powinieneś postrzegać to jak przedłużenie niezwykłego piękna każdego egzemplarza.
Powinieneś mieć wrażenie, że najpierw widzisz same rośliny, zachwycasz
się ich pięknem, a potem dostrzegasz ekspresję tego piękna w postaci wypromieniowanej
energii.
Postrzeganie energii, czyli nowa forma reagowania na świat zewnętrzny
jest zaraźliwe. Nie znamy dokładnie tego mechanizmu, ale zazwyczaj kto
przebywa w towarzystwie osób mających tę zdolność, sam także jej nabywa.
A więc przekaż to innym.
Trzecie wtajemniczenie traktuje o istocie piękna, ukazując postrzeganie
go jako drogę, która wiedzie człowieka do odkrywania pól energetycznych.
Jeśli raz nam się to uda, nasze rozumienie świata materialnego zmienia
się radykalnie.
Zaczniemy na przykład spożywać więcej pokarmów bogatych w ten rodzaj
energii, nabierzemy też pewności, że pewne środowiska wypromieniowują
więcej energii niż inne, że najsilniej promieniują energią stare zbiorowiska
roślinne, szczególnie lasy.
W końcu ludzie zrozumieją, że wszechświat składa się z energii kinetycznej,
która stanowi o nas, ale także odpowiada na nasze oczekiwania. Zrozumiemy
też, że odłączenie się od bogatego źródła tej energii przyprawia nas o
uczucie słabości, zagrożenia i niedosytu.
W obliczu tego niedoboru ludzie będą dążyć do pomnożenia własnych zasobów
energii i będą to czynić w jedyny znany im sposób - przez duchową kradzież
energii innym. Ta podświadoma rywalizacja leży u podstaw wszelkich konfliktów
międzyludzkich.
IV wtajemniczenie - Rywalizacja o energię
Psychologia określa źródło konfliktów i przemocy w stosunkach międzyludzkich.
Od dawna wiadomo, że u podstaw przemocy leży potrzeba dominacji jednych
istot ludzkich nad drugimi, ale dopiero ostatnio zjawisko to zostało zbadane
od strony psychiki osobniczej. Postawiliśmy pytanie: co dzieje się we
wnętrzu człowieka, że pragnie on rządzić innymi? Odkryliśmy, że kiedy
człowiek nawiązuje z kimś kontakt i wdaje się w rozmowę - co zdarza się
co dzień niezliczenie często - może zaistnieć jedna z dwóch sytuacji:
człowiek ten może się poczuć silniejszy lub słabszy, w zależności od układu
sił. Dlatego też my, ludzie, zawsze wykazujemy tendencję do manipulowania
innymi. Bez względu na okoliczności i na materię rzeczy staramy się mówić,
ile się tylko da, aby uzyskać przewagę w rozmowie. Każdy szuka sposobu,
by jego było na wierzchu. Jeżeli nam się to uda, zamiast czuć się słabi,
czujemy się psychicznie podbudowani.
Inaczej mówiąc, próbujemy wciąż przechytrzać i kontrolować innych nie
dla jakiejś konkretnej materialnej korzyści, lecz dlatego że otrzymujemy
do tego podnietę psychiczną. W tym też leży przyczyna wielu irracjonalnych
konfliktów, zarówno na szczeblu jednostek jak narodów...
Wśród psychologów panuje zgodność co do tego, że problem ten zaistniał
już w zbiorowej świadomości. Zaczynamy powoli zdawać sobie sprawę z naszych
skłonności do manipulacji i próbujemy przewartościować motywy naszego
postępowania. Musimy wypracować inny model stosunków wzajemnych.
Co dzieje się kiedy dwoje ludzi polemizuje ze sobą? Kiedy któreś z nich
osiąga przewagę w dyskusji, przegrywający traci energię na rzecz zwycięzcy,
wskutek czego czuje się osłabiony, wypompowany i zdezorientowany. Często
ten, który wygrywa prawdopodobnie nie zdaje sobie sprawy z tego co robi.
Uważa, iż ma prawo panować nad sytuacją i na pewno już dawno nauczył się
osiągać w tym sukcesy, jeśli zastosuje określoną strategię. Najpierw próbuje
się zaprzyjaźnić, potem wynajduje u danej osoby jakiś słaby punkt, np.
poczucie zagrożenia. Później stopniowo podważa wiarę tej osoby w siebie,
aż zacznie się z nim identyfikować. No a wtedy już ma ją w ręku. Jest
to tylko jedna z wielu metod, jakich ludzie używają, aby pozbawić innych
energii.
Ten, który wygrywa nie robi tego świadomie. Postępuje jak inni ludzie.
Po prostu robi to, dzięki czemu czuje się silniejszy. Większość z nas
nie zdaje sobie z tego sprawy. Wiemy tylko, że jesteśmy słabi, lecz kiedy
udaje się nam podporządkować sobie innych, czujemy się lepiej. Nie rozumiemy,
że poprawa samopoczucia dokonuje się kosztem kogoś innego, że przywłaszczamy
sobie jego energię. Większość ludzi żyje w stałej pogoni za czyjąś energią.
Czasem odbywa się to inaczej. Zdarza się, że spotkamy kogoś, kto choćby
przez chwilę dobrowolnie przesyła nam część swojej energii. Potrafimy
wtedy logicznie myśleć i klarownie się wypowiadać. Czasem zdarza się,
że ktoś chciałby, abyśmy pomogli mu określić swoją sytuację, i dzieli
się z nami swoją energią. Podbudowuje nas to psychicznie, ale jest to
ulotny dar. Większość ludzi, nie jest na tyle silna, aby stale dzielić
się swoją energią. Dlatego związki partnerskie zamieniają się w końcu
w walkę o władzę. Ludzie potrafią też łączyć swoją energię i razem walczyć
przeciw temu, kto chciałby ich sobie podporządkować. A płaci zawsze przegrywający!
Osoba dominująca czuje się silniejsza i mądrzejsza, gdy wysysa z osoby
podporządkowanej jej energię życiową. I nie ma znaczenia nasze przekonanie,
że sprawujemy nad kimś władzę dla jego dobra, czy też dlatego, że jest
to nasze dziecko, więc musimy nim kierować. Tak czy owak, wyrządzamy mu
krzywdę.
W momencie, gdy jesteśmy przez kogoś zdominowani psychicznie, to tak,
jakby ten ktoś odebrał nam zdolność myślenia. I nie chodzi tylko o to,
że przegrywamy w intelektualnym starciu. Z reguły nie starcza nam również
energii i jasności umysłu, aby się w ogóle z nim ścierać. Cała nasza siła
duchowa przechodzi do oponenta. Niestety, w naszej kulturze ten rodzaj
przemocy psychicznej zdarza się często, a jej sprawcami bywają ludzie
działający w dobrej wierze.
Czwarte wtajemniczenie kieruje naszą uwagę na fakt, że ludzie bezwiednie
od dawna walczą o dostępną im część energii, która między nimi przepływa.
I to zawsze było źródłem konfliktów na każdym szczeblu, począwszy od drobnych
kłótni w rodzinie czy w miejscu pracy aż do wojen między narodami. Wszystkie
one biorą się stąd, że czujemy się słabi i niepewni, a do poprawy samopoczucia
potrzebujemy czyjejś energii. I nie ma znaczenia czy wojna była słuszna,
czy nie. Przyczyną, dla której konfliktu nie da się zażegnać w zarodku
jest uporczywe obstawanie jednej ze stron przy nieracjonalnym stanowisku.
A chodzi tu oczywiście o energię.
Istotą czwartego wtajemniczenia jest postrzeganie świata jako nieustającej
rywalizacji o energię, a co za tym idzie, o władzę. Gdy ludzie zrozumieją,
o co w istocie toczą walkę, będą mogli wznieść się ponad ten konflikt.
Zaczną uwalniać się od przymusu rywalizacji o energię, bo będą mogli pozyskiwać
ją z innego źródła.
V wtajemniczenie - Czerpanie energii
Piąte wtajemniczenie zawiera nową interpretację tego, co zwykło się nazywać
świadomością mistyczną. Zgodnie z nim, w ostatnich dekadach dwudziestego
wieku ten rodzaj świadomości zostanie uznany za osiągalną formę bytu.
Dotychczas doznawali jej tylko najbardziej wtajemniczeni wyznawcy wielu
religii. Dla większości ta forma świadomości pozostawała tylko koncepcją
intelektualną i tematem do dyskusji. Lecz wiele jednostek doświadczy w
życiu doczesnym olśnienia duchowego, tak że ta forma świadomości stanie
się osiągalna dla coraz większej liczby ludzi. Zgodnie z tym co mówi Rękopis,
w tym doświadczeniu tkwi klucz, dzięki któremu uda się położyć kres wszystkim
konfliktom, jakie zna świat. Podczas tego przeżycia pozyskujemy bowiem
energię z innego źródła - ze źródła, z którego w końcu nauczymy się korzystać
zgodnie z naszymi potrzebami.
Jedzenie to pierwsza droga pozyskania energii. Ale żeby uzyskać całą
energię, którą jedzenie może nam dać, trzeba je smakować! Smak to klucz.
Musimy przyswajać sobie smak. Dobrze jest uczynić z aktu jedzenia mistyczne
przeżycie. Wtedy zawarta w pokarmie energia przejdzie do twojego ciała...
Pobieranie pokarmu to tylko pierwsze stadium. Kiedy tym sposobem zwiększymy
ilość własnej energii, zwiększa się też nasza zdolność dostrzegania energii
wokół nas. Uczymy się wtedy pobierać tę energię nie tylko z jedzenia.
Wszystko wokół nas ma swoją energię. Ale istnieją różne jej rodzaje. Dlatego
pewne miejsca wzbogacają naszą energię bardziej niż inne. Zależy to od
tego, czy energia, którą emanują, odpowiada naszej energii.
Podnosząc poziom swojej energii, trzeba się otworzyć, nawiązać kontakt
duchowy, uaktywnić poczucie własnej wartości, jak wtedy kiedy się widzi
pola energetyczne. Jeśli uda nam się wykonać jeszcze jeden krok w tym
kierunku, doznajemy nasycenia.
Pobierając energię od jakiegoś obiektu (np. drzewa) należy poczuć do
niego miłość. Nie o to chodzi, aby przymuszać się do miłości, ale żeby
pozwolić miłości wstąpić w sobie. Aby to się stało, musimy przypomnieć
sobie to uczucie i spróbować wzbudzić je w sobie. Zawsze, kiedy podziwiamy
piękno czy oryginalność jakiegokolwiek obiektu, otrzymujemy energię. Kiedy
natomiast osiągamy już taki poziom, że czujemy w sobie miłość do wszystkiego,
możemy siłą woli przesłać tę energię tam, skąd ją wzięliśmy.
Przez długi czas mylnie interpretowano rolę miłości. Miłość nie jest
narzędziem dobra w nas ani środkiem ulepszenia świata z powodu jakiejś
abstrakcyjnej odpowiedzialności moralnej, ani sposobem na wyzbycie się
hedonizmu. Połączenie ze źródłem energii wywołuje najpierw uczucie podniecenia,
potem zachwytu, a wreszcie miłości. Pobranie dostatecznej ilości energii
dla utrzymania stanu miłości z pewnością służy światu, ale przede wszystkim
służy nam samym. Czyż nie jest to hedonizm w najczystszej postaci?
Pierwsze wtajemniczenie osiągamy, gdy zaczynamy wyciągać wnioski z tego,
co nazywamy zbiegami zdarzeń. Dają nam one poznać, że za wszystkim, co
robimy, kryje się jakieś drugie dno, jakiś czynnik duchowy.
Drugie wtajemniczenie osadza tę świadomość w realiach. Dzięki niemu jesteśmy
zdolni dostrzec nasze nałogowe oddanie sprawom bytowym, naszą obsesyjną
potrzebę zapewnienia sobie bezpiecznego miejsca we wszechświecie. Przekonujemy
się też, że nasze otwarcie na to, co dzieje się wokół nas, stanowi rodzaj
przebudzenia...
W trzecim wtajemniczeniu bierze swój początek nowy pogląd na istotę życia.
Określa ono świat materialny jako czystą energię, energię, która w jakiś
sposób reaguje na kierunek naszych myśli.
Czwarte wtajemniczenie wydobywa na światło dzienne skłonność człowieka
do ograbiania z energii innych ludzi przez kierowanie nimi, podporządkowanie
sobie ich umysłów - zbrodniczy proceder, w którym uczestniczymy, gdyż
tak często czujemy się słabi i wyzuci z energii. Niedobory te możemy rzecz
jasna uzupełnić, jeżeli zdołamy podłączyć się do źródła energii. To, czego
potrzebujemy, może nam dostarczyć wszechświat, jeżeli potrafimy się na
niego otworzyć. To są odkrycia piątego wtajemniczenia.
Mistyczne uniesienie ukazuje jakby w błysku oka nieprzebrane złoża energii,
z których może czerpać każdy. Ale takiego stanu nie da się utrzymać na
dłuższą metę. Wystarczy, abyśmy porozmawiali z kimś, kto porusza się jeszcze
w sferze normalnej świadomości, czy też zanurzyli się w świecie pełnym
konfliktów, a zostaniemy brutalnie zawróceni do poprzedniego etapu. Wówczas
musimy powoli, stopniowo dochodzić do tego, czego już doświadczyliśmy
jako mgnienia przyszłości. Ale aby do tego dojść, musimy nauczyć się świadomie
pobierać energię, bo to ona stymuluje zbiegi zdarzeń. One zaś z kolei
pomagają nam osadzić tę nową wartość na trwałych podstawach.
Jeżeli przyjmiemy, że coś, co zdarza się nam w życiu, nie jest przypadkowe
i ma prowadzić do pozytywnych zmian, możemy lepiej się samozrealizować.
Czujemy wtedy, jakbyśmy otrzymywali to, co jest nam przeznaczone. Energia,
która jest siłą sprawczą zbiegów okoliczności, ma swój początek w nas.
Kiedy boimy się czegoś - tracimy energię, ale raz osiągnięty poziom łatwo
później odzyskać. Stajemy się nowymi ludźmi. Żyjemy na wyższym poziomie
energii, na poziomie energii wyżej uorganizowanej.
Proces ten przebiega tak: człowiek wypełnia się energią, wznosi się na
wyższy poziom, potem znów się wypełnia i znowu się wznosi. W ten sposób
człowiek kontynuuje ewolucję wszechświata ku coraz wyżej zorganizowanym
formom.
Ta ewolucja niepostrzeżenie towarzyszy także historii gatunku ludzkiego.
Ona jest motorem rozwoju cywilizacji, ona wyjaśnia, dlaczego człowiek
żyje dłużej, jest silniejszy i tak dalej. Teraz jednak zaczynamy świadomie
sterować tym procesem. Temu służy światowy ruch krzewienia świadomości
duchowej.
VI wtajemniczenie - Gry kontroli
Zanim zdołamy utrwalić stały poziom pobierania energii, musimy pokonać
pewną przeszkodę. Musimy zmierzyć się z właściwym nam sposobem podporządkowywania
sobie innych. Jak mówiło czwarte wtajemniczenie, ludzie cierpią na niedobór
energii, więc próbują zdobyć ją od innych. Piąte natomiast ujawnia istnienie
nowego źródła energii. Nie będziemy mogli jednak stale z niego korzystać,
dopóki nie wyzbędziemy się naszych typowych metod osiągania przewagi nad
innymi i nie zaprzestaniemy tych praktyk. Jeśli wrócimy do starych nawyków,
zostaniemy odłączeni od źródła energii.
Oczywiście wyzbyć się tych złych nawyków nie jest łatwo, gdyż początkowo
nie zdajemy sobie sprawy z ich istnienia. Najpierw musimy więc je sobie
uświadomić. A droga do tego wiedzie przez zrozumienie, że nasz osobisty
styl uzyskiwania przewagi nad innymi ukształtowaliśmy w sobie jeszcze
w dzieciństwie, kiedy to posługiwaliśmy się nim, aby zwrócić na siebie
uwagę - co również jest formą pozyskiwania energii - i nadal w nim tkwimy.
Powielamy go wciąż od nowa. Nazywam to naszą nieświadomą grą kontroli.
Grą - ponieważ jest to wciąż ta sama scena, jak scena z filmu, do którego
scenariusz napisaliśmy jeszcze w młodości. Potem w życiu codziennym raz
po raz odgrywamy tę scenę, nie zdając sobie z tego sprawy. Wiemy tylko,
że ciągle spotyka nas to samo. Tymczasem powtarzając ciągle od nowa tę
samą scenę, sprawiamy, że cały nasz film zwany życiem - złożony z wielu
innych scen, wspaniałych przygód, które zwiastują nam zbiegi zdarzeń -
stoi w miejscu. My sami go zatrzymujemy, powtarzając swoją grę, której
celem jest zdobycie energii.
Przykładem działania gry kontroli, jest gra oparta na nieufności. Ten
sposób kontrolowania sytuacji i panowania nad ludźmi w celu uzyskania
energii polega na kreowaniu w sobie osobnika, który zawsze trzyma się
w cieniu, a na zewnątrz prezentuje się jako istota wielce zagadkowa i
tajemnicza. Taka osoba wmawia sobie, że jest po prostu ostrożna. Naprawdę
jednak liczy na to, że partner da się wciągnąć w jej grę i będzie próbował
ją rozszyfrować. No a kiedy ktoś rzeczywiście już da się w to wciągnąć,
osoba ta pozostaje nieprzenikniona, zmuszając innych do ciężkiego wysiłku
docierania do jej wnętrza i prawdziwych uczuć.
W ten sposób inni poświęcają tej osobie swoją uwagę, a przy tym przekazują
własną energię. Im dłużej zdoła ona podtrzymać zainteresowanie otoczenia
swoją osobą, tym więcej energii otrzymuje. Cóż jednak z tego, skoro kultywując
nawyk powściągliwości sprawia, że jej ewolucja postępuje bardzo powoli,
ponieważ stale powtarza tę samą scenę. Gdyby otworzyła się przed innymi,
może film jej życia potoczyłby się w nowym, interesującym kierunku.
Pierwszym krokiem w procesie wyzbywania się niepożądanych nawyków jest
pełne uświadomienie sobie własnej gry kontroli. Musimy wejrzeć głęboko
w siebie i obnażyć własną metodę manipulowania innymi w celu uzyskania
energii.
W następnym kroku musimy cofnąć się daleko w przeszłość, do domu rodzinnego,
gdzie rodziły się nasze nawyki. Najłatwiej rozpoznać je, sięgając do ich
korzeni. I tak, nie zapominajmy, że członkowie naszej rodziny prowadzili
własne gry, próbując podebrać nam, dzieciom, trochę energii. Dlatego też
każdy z nas musiał przede wszystkim wypracować sobie własną grę kontroli,
własną strategię odzyskiwania energii. Rozwijaliśmy zawsze nasze gry w
zależności od stosunków między poszczególnymi członkami naszych rodzin.
Gdy raz uda nam się rozpoznać przepływ energii w naszej rodzinie, będziemy
mogli przejść do porządku dziennego nad strategiami kontroli i wówczas
zobaczymy, co się w niej naprawdę działo.
Każdy musi od nowa zinterpretować swoje doświadczenia rodzinne z duchowego,
ewolucyjnego punktu widzenia, a wtedy odkryje, kim naprawdę jest. Kiedy
to się stanie, gra kontroli okaże się zbędna i nasze prawdziwe życie popłynie
właściwym nurtem. A zacząć należy od zrozumienia, jak tworzyła się nasza
gra.
Przykład tworzenia się gry kontroli:
Ojciec rodziny to porządny człowiek, odpowiedzialny i z poczuciem humoru,
ale ciągle krytykuje swojego syna, ciągle jest z niego niezadowolony.
Krytyka przybiera postać zadawania mnóstwa pytań synowi i w każdej jego
odpowiedzi odnajdywania jakiegoś błędu. Co wtedy dzieje się z energią
dziecka? Czuje się wypompowane, więc stara się jak najmniej mówić mu o
sobie, staje się skryty i niedostępny. Nauczył się takiego sposobu mówienia,
który przyciąga uwagę ojca, ale nie daje mu żadnego punktu zaczepienia.
On gra rolę śledczego, a syn wymyka mu się, otaczając się murem nieufności.
Rola śledczego natomiast, to też jest rodzaj gry. Ludzie, którzy obierają
sobie taką metodę pozyskiwania energii, stosując grę pytań wdzierają się
w intymny świat drugiego człowieka po to, by wykryć w nim coś niewłaściwego,
a kiedy im się to uda, poddają krytyce te niewłaściwości. Jeśli ta strategia
się powiedzie, krytykowana osoba zostaje wciągnięta w grę. Sama nie wiedząc
kiedy utożsamia się z krytykującym, z uwagą obserwuje jego poczynania
i stara się myśleć tak, aby nie dopuścić się niczego, co by zasługiwało
na krytyczną uwagę śledczego. W wyniku tego uzależnienia psychicznego
przekazuje śledczemu potrzebną mu energię.
Wyobraźmy sobie siebie w takiej roli. Gdybyśmy zostali wciągnięci w tę
grę, czy nie staralibyśmy się postępować w taki sposób, aby krytykujący
nie miał się do czego przyczepić? Porzucilibyśmy własny sposób myślenia
i zaczęlibyśmy oceniać siebie jego kategoriami, wyzbywając się w ten sposób
na jego rzecz swojej energii.
Energię można zawłaszczać czynnie - zmuszając ludzi, aby poświęcali nam
uwagę - lub biernie - odwołując się do ludzkiego współczucia lub ciekawości
i w ten sposób przyciągając ich uwagę. I tak na przykład jeśli ktoś ci
grozi fizycznie, słownie lub psychicznie, to choćby ze strachu musisz
zwrócić na niego uwagę i tym sposobem oddać mu część swojej energii. Osobnik,
który stosuje wobec ciebie przemoc, może cię wciągnąć do najostrzejszej
formy gry, którą szóste wtajemniczenie określa jako grę terrorysty.
Możemy też wyobrazić sobie kogoś, kto opowiada ci, jakie miał straszne
przejścia, sugerując, że to się stało przez ciebie, a jeśli odmówisz pomocy,
stanie mu się coś jeszcze gorszego. Taki człowiek próbuje podporządkować
cię sobie w sposób najbardziej bierny, który Rękopis określa jako grę
szantażysty uczuciowego. Czy nie miałeś nigdy do czynienia z osobą, która
potrafiła przyprawić cię o poczucie winy, chociaż nie było ku temu żadnych
powodów? Wszystko, co tacy ludzie mówią, i wszystko, co robią, spycha
nas na pozycję obrony przed zarzutem, że nie zrobiliśmy dla nich tego,
co powinniśmy. Nic dziwnego, że samo towarzystwo takiej osoby wywołuje
u nas poczucie winy.
Grę każdego człowieka można ocenić w zależności od tego, jakie miejsce
zajmuje między agresją a biernością. Jeśli ktoś artykułuje swoją agresję
stosunkowo łagodnie, stara się przejąć twoją energię wyszukując w tobie
wady i burząc twój świat wówczas mamy do czynienia ze śledczym. Postawą
trochę mniej bierną niż szantaż uczuciowy jest twoja nieufność, którą
można by nazwać grą niedowiarka. Tak więc możemy usystematyzować różne
rodzaje gier: od gry terrorysty, przez śledczego, niedowiarka, aż do szantażysty
uczuciowego.
Niektórzy ludzie w różnych okolicznościach posługują się różnymi systemami,
ale większość ma jedną właściwą sobie grę kontroli, którą stale powtarza,
tę, która wykazała największą skuteczność w układach rodzinnych.
Jeżeli w poprzednim przykładzie matka dziecka również była śledczym,
dziecko otrzymuje podwójną dawkę. Gdyby go jeszcze straszyli i musiałby
obawiać się o swoje bezpieczeństwo, wtedy zostałby uwikłany w grę szantażysty
uczuciowego. Przebiega to tak, że gdy ktoś w dzieciństwie pozbawiał nas
energii grożąc przemocą fizyczną, postawa nieufności już by nie wystarczyła.
Grając nieśmiałka i niedowiarka nie odzyskalibyśmy energii, bo naszych
partnerów nie obchodziłoby, co się dzieje w naszym wnętrzu. Posuwaliby
się coraz dalej. Bylibyśmy więc zmuszeni przyjąć postawę jeszcze bardziej
bierną, spróbować podejścia szantażysty uczuciowego, starać się wzbudzić
litość i wyrzuty sumienia z powodu krzywdy, jaką nam wyrządzają.
A gdyby to także nie skutkowało, to - będąc dzieckiem - musielibyśmy
znosić takie traktowanie, dopóki nie doroślibyśmy na tyle, aby móc odpowiedzieć
na przemoc, odpłacić agresją za agresję. Człowiek zrobi wszystko, co będzie
konieczne, aby zwrócić na siebie uwagę swojej rodziny, a tym samym pozyskać
od niej energię. Metoda, która wtedy okaże się skuteczna, stanie się dominującym
stylem postępowania danej osoby w dążeniu do zdobycia energii od innych,
grą, którą będzie stale powtarzać.
Jak natomiast człowiek staje się śledczym? Spróbujmy wyobrazić sobie,
jak zachowywalibyśmy się, będąc dzieckiem, gdyby członkowie naszej rodziny
byli albo wciąż nieobecni, albo nie zwracali na ciebie najmniejszej uwagi,
pochłonięci na przykład karierą zawodową. Skrytość i nieufność nie zdałyby
się na nic, po prostu by ich nie zauważyli. Czy nie stalibyśmy się wtedy
wścibscy, chcąc wywęszyć coś niewłaściwego w postępowaniu tych zamkniętych
przed nami ludzi, aby przyciągnąć ich uwagę i pozyskać energię? Tak rodzi
się przyszły śledczy.
Czyli ludzie nieufni, niedowiarki, wychowują śledczych. A śledczy produkują
niedowiarków. Terroryści - szantażystów uczuciowych lub - jeśli to nie
daje odpowiednich efektów - takich samych terrorystów. Tym sposobem gry
kontroli reprodukują się w nieskończoność. Często zauważamy te gry u innych,
o sobie zaś myślimy, że nas to nie dotyczy. Aby ruszyć naprzód, musimy
wyzbyć się tego złudzenia. Prawie wszyscy, przynajmniej czasami, bierzemy
udział w takiej grze. Nieraz trzeba cofnąć się daleko w przeszłość, aby
stwierdzić, jakie to ma podłoże.
Kiedy już przejrzymy naszą grę, to wtedy jesteśmy naprawdę wolni i możemy
stać się czymś więcej niż nieświadomym czynnikiem własnej gry. Możemy
spróbować nadać głębsze znaczenie naszemu życiu, poszukać duchowej przyczyny,
dla której przyszliśmy na świat w tej, a nie innej rodzinie. Możemy spróbować
wyjaśnić sobie, kim naprawdę jesteśmy.
Aby odnaleźć swoją prawdziwą tożsamość, każdy z nas musi się cofnąć do
swoich przeżyć w rodzinie, do czasów i miejsc dzieciństwa, i dokonać przeglądu
wydarzeń. Kiedy rozszyfrujemy naszą grę kontroli, będziemy mogli skupić
się na głębszej prawdzie swojej rodziny i odnaleźć także jej dobre strony,
leżące u podstaw konfliktu na tle energii. Odkrycie tej prawdy umocni
nas, pokaże nam, kim naprawdę jesteśmy, jaką drogą kroczymy i jaki jest
sens tego co robimy.
Teraz musimy sięgnąć wzrokiem dalej, poza walkę o energię w naszej rodzinie,
i szukać rzeczywistych powodów naszej w niej obecności. Aby odnaleźć swoją
prawdziwą duchową tożsamość, musimy spojrzeć na całe nasze życie jak na
jedną długą opowieść i szukać jej głębszego znaczenia. Najpierw musimy
postawić sobie pytanie: Dlaczego urodziłem się w tej właśnie rodzinie?
Jaki może być tego cel?
Należy poszukasz sensu, jaki życie naszych rodziców miało dla nas, a
nasze dla nich. Dlaczego właśnie twoja matka cię urodziła, czego miało
cię to nauczyć? Każdy człowiek, czy sobie zdaje z tego sprawę, czy nie,
demonstruje na własnym przykładzie, jak według niego życie powinno wyglądać.
Musimy spróbować odnaleźć to, czego nauczyliśmy się od swojej matki, a
zarazem to, co w jej życiu mogłoby być lepsze. Ten właśnie obszar życia
naszej matki, to, co pragnąłbyś w niej zmienić, stał się częścią twojego
dziedzictwa. Drugą częścią jest to, co pragnęlibyśmy udoskonalić w życiu
naszego ojca.
Nie jesteśmy tylko fizycznym, lecz i duchowym tworem naszych rodziców.
To, że zostaliśmy poczęci przez tych dwoje ludzi, wywarło nieodwracalny
wpływ na to, kim jesteśmy. Aby odnaleźć swoją prawdziwą tożsamość, musimy
założyć, że jest ona czymś pośrednim między ich osobowościami. Zostaliśmy
zrodzeni przez tych konkretnych ludzi, aby nadać szerszy wymiar wartościom,
które oni oboje wyznawali. Dlatego nasza droga życiowa musi zmierzać do
prawdy, która jest udoskonaloną syntezą tych wartości.
Gdy w pełni utożsamimy się z oglądem swojego życia, osiągniemy to, co
Rękopis określa jako świadomość swojej drogi duchowej. Zgodnie z jego
wskazaniami musimy poświęcić tyle czasu, ile trzeba na proces objaśniania
przeszłości. Większość z nas prowadzi swoją grę kontroli, którą musimy
przezwyciężyć. Kiedy nam się to uda, zrozumiemy wyższe cele, dla których
zostaliśmy zrodzeni akurat przez tych rodziców i do których przygotowują
nas rozliczne zwroty i zakręty na naszej drodze życiowej. Przed każdym
z nas stoi jakiś cel duchowy, jakaś misja, do której zdąża nawet nie zdając
sobie z tego sprawy, a kiedy robimy to w pełni świadomie, wówczas rozpoczyna
się nasze prawdziwe życie.
Zanim osiągniemy w pełni ten szczególny stan umysłu, który nawiedza nas
czasami - kiedy to doświadczamy, że nasze życie posuwa się naprzód za
sprawą tajemniczych zbiegów okoliczności - musimy uświadomić sobie, kim
naprawdę jesteśmy.
Prawda, której poszukujemy, jest równie ważna jak ewolucja całego wszechświata,
bo umożliwia kontynuowanie tej ewolucji. Ewolucja człowieka dokonuje się
w następujący sposób: Ludzie rodzą się w konkretnej sytuacji historycznej
i znajdują w niej wartości, za którymi się opowiadają. Wchodzą w związki
z innymi ludźmi, którzy także znaleźli jakieś wartości. Dzieci zrodzone
w takich związkach jednoczą postawy swoich rodziców i za sprawą zbiegów
zdarzeń dokonują ich syntezy na wyższym poziomie wartości. Z piątego wtajemniczenia
wynika: Ilekroć, kiedy wypełnia nas energia a jakiś zbieg zdarzeń pchnie
nasze życie naprzód, utrwalamy w sobie ten poziom energii i zaczynamy
egzystować w postaci materii wyżej uorganizowanej. Nasze dzieci dziedziczą
ten poziom i podnoszą go jeszcze wyżej. Na tym polega trwająca obecnie
ewolucja gatunku ludzkiego...
Współczesne pokolenie różni się od poprzednich tym, że robi to świadomie
i stara się przyspieszyć ten proces. Choćbyśmy nie wiem jak się bali -
nie mamy wyboru. Jeśli już dowiedzieliśmy się, o co naprawdę chodzi w
życiu, nie możemy się od tej wiedzy uwolnić. Jeśli pójdziemy inną drogą,
zawsze będziemy mieć poczucie niedosytu.
VII wtajemniczenie - Świadomy proces rozwoju
Systematyczne odtwarzanie swoich zasobów energii:
Po pierwsze trzeba skupić się na otoczeniu. Potem należy przypomnieć
sobie, jak to wszystko wyglądało, kiedy byliśmy pełni energii. Można zrobić
to w ten sposób, że przywołujemy na myśl niepowtarzalną urodę i kształt
wszystkich elementów środowiska, szczególnie roślin, zwłaszcza to, jak
ich barwy stawały się jaskrawsze i wyraźniejsze. Potem trzeba spróbować
jeszcze raz przeżyć uczucie bliskości i łączności ze wszystkim, bez względu
na rzeczywistą odległość. Wreszcie staramy się to wszystko wdychać - wdychać
w siebie energię, z którą jesteśmy połączeni.
Należy wykonywać teraz głębokie, miarowe wdechy, za każdym razem zatrzymując
powietrze w płucach jakieś pięć sekund. Kiedy wyobrazimy sobie, że każdy
wdech napełnia nas energią, jak balon, od razu czujemy się lżejsi, a równocześnie
bardziej dynamiczni. Gdy wchłoniemy w siebie tę energię, sprawdzamy, czy
odczuwamy właściwe emocje. Jest to sprawdzian, czy osiągnęliśmy należyty
poziom energii. Chodzi oczywiście o miłość, uczucie wtórne, powstające
wtedy, kiedy uzyskujemy dostęp do energii obecnej we wszechświecie, która,
rzecz jasna, pochodzi od Boga.
Kiedy jesteśmy połączeni ze źródłem energii, proces myślenia postrzegamy
inaczej. Kiedy zrywamy ze swoją grą kontroli, słowa, w które zwykle ubieramy
logiczne myśli, nie mają już zastosowania. Gdy jesteśmy nasyceni energią,
nasze myśli przybierają formę intuicji i odbieramy je inaczej. Pojawiają
się w podświadomości, czasem w marzeniach lub czymś w rodzaju wizji, kierują
naszym postępowaniem obywając się bez pośrednictwa słów.
Kiedy osiągamy właściwy poziom energii, jesteśmy gotowi świadomie włączyć
się w nurt ewolucji. Bierzemy udział w ewolucji na swój sposób. Po pierwsze,
gromadzimy odpowiednią ilość energii. Następnie uświadamiamy sobie swój
podstawowy problem życiowy, który przejęliśmy od rodziców - on umiejscawia
naszą ewolucję w ogólnym nurcie. Potem wkraczamy na własną drogę, odkrywamy
mniejsze, doraźne problemy, które na bieżąco konfrontują nas z życiem.
Te sprawy zawsze są częścią składową głównego problemu i określają, w
jakim punkcie swoich życiowych poszukiwań w danej chwili jesteśmy.
Kiedy już uświadomimy sobie owe problemy, zawsze intuicja w jakiś sposób
wskaże nam, co zrobić lub w jakim kierunku się udać. Po prostu przeczucie
da znak, jaki ma być następny nasz krok. To działa zawsze, chyba że postawimy
sobie niewłaściwe pytanie. Życie polega nie tyle na tym, by otrzymywać
właściwe odpowiedzi, ale na tym, by zadawać właściwe pytania. Jeśli pytania
będą prawidłowe - odpowiedzi przyjdą same.
Tak więc otrzymujemy wskazówkę, co może się teraz wydarzyć. Następny
etap wymaga czujności i pilnej obserwacji. Prędzej czy później wydarzy
się coś, co popchnie nas w kierunku wskazanym przez intuicję.
Pamiętajmy, żebyśmy możliwie jak najczęściej zatrzymywali się dla uzupełnienia
zapasu energii. Starajmy się utrzymywać stan nasycenia energią, stan miłości.
Kiedy osiągniemy stan miłości, nikt i nic nie odbierze nam więcej energii,
niż my będziemy w stanie uzupełnić. Powstaje jakby obieg zamknięty energii.
Toteż jej zapas nigdy się nie wyczerpie. Musimy jednak świadomie sterować
tym procesem. Jest to szczególnie ważne w kontaktach z ludźmi.
Jeżeli dobrze wchłaniamy wszystko, nie potrzebujemy dużo jedzenia. Bez
względu na sytuację i okoliczności powinniśmy starać się wzbudzić w sobie
strumień miłości. Nasze ciała potrzebują określonego nasycenia energią.
Jeśli jej poziom spadnie poniżej granicy naszej potrzeby, organizm może
na tym ucierpieć. Na tym polega zależność miedzy stresem a chorobą. Miłość
podnosi poziom naszej energii. Pomaga nam zachować zdrowie. To jest bardzo
ważne.
Siódme wtajemniczenie poświęcone jest procesowi świadomego rozwoju człowieka,
jego uwrażliwieniu na zbiegi okoliczności, przez które wszechświat udziela
odpowiedzi na nasze pytania. Mówi o tym, w jaki sposób na naszej drodze
pojawiają się różne znaki orientacyjne, a myśli stają się naszym przewodnikiem.
Ósme wtajemniczenie wyjaśnia, jak możemy dopomóc innym, aby sami podsuwali
odpowiedzi na nasze pytania. Przedstawia też nowy rodzaj etyki, która
powinna zapanować między ludźmi, abyśmy ułatwiali sobie nawzajem naszą
ewolucję.
W swojej podróży kierujmy się wrażliwością na piękno. Miejsca i ludzie,
od których możemy uzyskać jakieś odpowiedzi, wydadzą się nam barwniejsze
i ładniejsze niż wszystko inne.
Złe sny przekazują nam najważniejsze informacje. Siódme wtajemniczenie
mówi jak objaśniać sny. Trzeba porównać to, co się przytrafiło we śnie,
z tym co ci się przytrafia w życiu. Należy odnieść treść snu do naszej
aktualnej rzeczywistej sytuacji życiowej. Sny pojawiają się, aby przekazać
nam te informacje o naszym życiu, których nam brakuje. Okazuje się, że
nie tylko sny dają nam wskazówki, ale także myśli i marzenia. Widzimy
w wyobraźni jakiś obraz lub wydarzenie. To jest dla nas wskazówka, co
może się stać. Jeżeli zwrócimy na to uwagę, będziemy przygotowani, gdy
nastąpi. Siódme wtajemniczenie mówi, że mamy takich wizji więcej, niż
nam się wydaje. Aby je rozpoznać, musimy przyjąć postawę obserwatora.
Kiedy taka wizja nas nawiedzi, musimy zadać sobie pytanie: Dlaczego myślę
o tym właśnie teraz? Jaki to ma związek z moimi aktualnymi problemami
życiowymi? Postawa obserwatora pomaga nam uwolnić się od obsesji kontroli.
Umiejscawia nas w nurcie ewolucji.
Jak traktować myśli negatywne, przeczucia, że stanie się coś złego, ukochaną
osobę spotka nieszczęście lub nie otrzymamy czegoś, czego bardzo pragniemy?
To proste, takie obrazy powinniśmy tłumić w zarodku, gdy tylko się pojawią.
Siłą woli można wywołać inne wizje, o pozytywnym wydźwięku. Po pewnym
czasie złe myśli staną się coraz rzadsze, aż przestaną się pojawiać. Nasza
intuicja będzie nastawiona na przeżycia pozytywne. Jeśli wówczas mimo
to nawiedzą nas jakieś negatywne wizje, należy potraktować je bardzo poważnie
i starać się zapobiec ich spełnieniu. Na przykład, jeśli mamy przeczucie,
że ulegniemy wypadkowi samochodowemu, a wkrótce potem ktoś zaproponuje
nam podwiezienie samochodem, nie należy się na to zgadzać.
Aby opanować siódme wtajemniczenie i włączyć się w nurt ewolucji, należy
wyciągnąć wnioski z wszystkich wtajemniczeń i na podstawie tego, co nam
one dały, wypracować sobie nową filozofię życia. Należy podsumować zmiany,
jakie zaszły w naszym postrzeganiu świata dzięki naukom wtajemniczeń.
Bardzo ogólnie może to się przedstawiać następująco:
Wydaje nam się, jakbyśmy obudzili się ze snu. Świat nagle wydaje się
nam cudownym miejscem, w którym możemy mieć wszystko, czego potrzebujemy,
jeśli tylko mamy świadomość naszej misji życiowej. A wtedy jesteśmy gotowi
do włączenia się w nurt ewolucji. Mamy stale w pamięci nasze bieżące problemy
i zadania życiowe i pilnie wypatrujemy wskazówek, jak je rozwiązać. Mogą
one pojawić się we śnie, może nam je podpowiedzieć intuicja lub poznamy
je po szczególnych kształtach i barwach, jakie przybiorą przedmioty w
naszym otoczeniu. Jeżeli w konkretnych sytuacjach, w obliczu konkretnych
problemów potrafimy się skupić i zgromadzić zapas energii, wówczas intuicja
podpowie nam, do czego mamy dążyć. A wtedy pojawią się zbiegi zdarzeń
i one wskażą nam, jaki krok mamy wykonać, aby zmierzać we właściwym kierunku.
I zawsze, kiedy zbieg zdarzeń naprowadzi nas na coś nowego, nasza osobowość
wzbogaca się i zaczynamy funkcjonować na wyższym stopniu ewolucji.
Musimy się nauczyć, że wszystkie odpowiedzi, które tajemniczym sposobem
oświecają nas, zawsze pochodzą od innych ludzi. Właściwe odpowiedzi poznajemy
przez działania ludzi, których spotykamy w różnych okolicznościach. Oczywiście
nie wszyscy napotkani przez nas ludzie mają dość energii lub dostateczną
świadomość, aby przekazać nam informację, którą dla nas mają. Czasem musimy
im pomóc oddając im trochę własnej energii. Tak samo jak można przekazywać
energię roślinie, tak też można zrobić w stosunku do człowieka. Ktoś,
komu przekazujemy energię, uświadamia sobie swoją prawdziwą rolę i przekazuje
nam swoją prawdę. Jeśli ktoś ma dla nas ważne przesłanie, ale my nie pomożemy
mu go wyjawić, np. zadając mu pytania i żądając odpowiedzi, to może wprowadzić
to między nas element rywalizacji o energię. Wtedy może dojść do głosu
jego gra kontroli z okresu dzieciństwa i zdominować naszą rozmowę.
Jeżeli stale mamy w pamięci nasze pytania, wchodzimy w nurt ewolucji.
Ludzie, którzy nie są ich świadomi, też mogą natknąć się na odpowiedzi,
lecz dostrzegają w nich zbieg zdarzeń dopiero z perspektywy czasu. Siódmy
stopień wtajemniczenia pozwala nam odczytywać odpowiedzi, gdy tylko się
pojawią. Zwiększa to znaczenie codziennych doświadczeń. Musimy założyć,
że każde wydarzenie coś znaczy i zawiera w sobie informację, która odnosi
się do naszych pytań. Dotyczy to zwłaszcza doświadczeń, które uważamy
za negatywne. Siódme wtajemniczenie uczy, że należy szukać dobrych stron
w każdym zdarzeniu, nawet pozornie negatywnym.
VIII wtajemniczenie - Etyka w stosunkach między ludźmi
Ósme wtajemniczenie dotyczy etyki w stosunkach między ludźmi, czyli takiego
postępowania, aby mogli przekazywać sobie jak najwięcej informacji. Przestrzega
także, że nasz rozwój może się zatrzymać, jeśli za bardzo uzależnimy się
od innej osoby.
Ósme wtajemniczenie traktuje między innymi o nowym zastosowaniu energii
w postępowaniu z innymi ludźmi, ale zacząć należy od samego początku,
czyli od dzieci. Powinniśmy traktować je jak to, czym są naprawdę, czyli
jak docelowe stadia naszej ewolucji. Z tym że dla swojego rozwoju potrzebują
one stałego i bezwarunkowego dopływu naszej energii. Najgorszą krzywdą,
jaką można wyrządzić dzieciom, jest pozbawianie ich energii pod pozorem
eliminowania ich wad. Stąd biorą się gry kontroli. Możemy uniknąć powstawania
u dzieci tych niepożądanych stereotypów zachowań, jeżeli dostarczymy im
tyle energii, ile potrzebują, bez względu na okoliczności. Dlatego zawsze
powinny brać udział w rozmowach, szczególnie jeśli te rozmowy ich dotyczą.
Każdy powinien brać odpowiedzialność za tyle dzieci, iloma naprawdę jest
w stanie się zająć. Na sprawę liczby dzieci położony jest szczególny nacisk
w Rękopisie. Dlaczego to takie ważne? Ponieważ jeden dorosły człowiek
może w tym samym czasie skupić się i poświęcić uwagę tylko jednemu dziecku.
Jeżeli na określoną liczbę dorosłych przypada zbyt duża liczba dzieci,
dorośli są przemęczeni i nie potrafią zapewnić im odpowiedniej ilości
energii. Wtedy dzieci zaczynają rywalizować między sobą o czas opiekunów.
I tzw. normalna rywalizacja rodzeństwa jest to poważniejszy problem, niż
nam się wydaje. Ludzie często idealizują rodziny wielodzietne, uważając,
że dzieci najlepiej wychowują się w grupie. Tymczasem dzieci powinny uczyć
się życia od dorosłych, nie od innych dzieci. W przeciwnym wypadku zaczynają
tworzyć własne subkultury. Według Rękopisu ludzie z czasem dojdą do wniosku,
że nie powinni wydawać na świat potomstwa, jeżeli nie są w stanie zapewnić
mu, by jeden dorosły zajmował się równocześnie tylko jednym dzieckiem.
W wielu przypadkach oboje rodzice muszą pracować, aby zarobić na życie.
Czy to pozbawia ich prawa do rodzicielstwa? Niekoniecznie. Zgodnie z Rękopisem
rodzinę mogą tworzyć także ludzie niespokrewnieni ze sobą. Dorośli to
niekoniecznie znaczy rodzice. Odpowiednią koncentrację uwagi, a więc i
energii, może także zapewnić ktoś obcy. Czasem nawet jest to lepsze. Ktokolwiek
zaopiekuje się dzieckiem, musi mu poświęcać bardzo dużo uwagi.
Należy starać się dostarczać dziecku energii i zawsze mówić prawdę o
tym, co się dzieje, w zrozumiałym dla niego języku. Kiedy zadaje nam pytania,
jakie zwykle zadaje każde dziecko, zawsze powinniśmy traktować je poważnie,
unikając zbywania bajeczkami, które mają służyć rozrywce dorosłych. Bajeczki
takie, jak ta, że bociany przynoszą dzieci, nie są jeszcze najgorsze.
Dzieci łatwo poznają się na nich, gdyż są one takie same od wieków. Dużo
gorsze są natomiast zniekształcenia faktów, wymyślane na poczekaniu przez
dorosłych, którzy chcą zabawiać się kosztem dziecka lub dlatego, że uważają
prawdę za zbyt trudną dla niego. Tymczasem wszystko zawsze można przekazać
w sposób zrozumiały i odpowiedni do wieku dziecka, trzeba się tylko trochę
potrudzić.
I nie ma obawy, że maluchy wychowywane w ten sposób dojrzewają przedwcześnie,
tracąc część radości dzieciństwa. Przeciwnie. Są pełne radości życia.
Nadal można wspólnie z nimi biegać, baraszkować i grać w zwykłe dziecięce
gry. Różnica polega na tym, że za każdym razem dziecko wie, kiedy przekraczamy
granice fantazji. Dziecko czuje się pewnie, bo wie, że jesteśmy tu dla
nich. Poświęcamy im uwagę, gdy tylko tego potrzebują. A jeśli nie ma nas
w domu, powinien zastąpić nas inny dorosły, który np. mieszka po sąsiedzku.
Stale w pobliżu powinien być ktoś dorosły, kto może szczerze odpowiadać
na pytania dziecka i chętnie się nim zajmuje. Wtedy dziecko nigdy nie
czuje potrzeby udawania czegokolwiek dla zwrócenia na siebie uwagi. Zawsze
otrzymuje wystarczającą ilość energii i może mieć pewność, że tak będzie
nadal. Dlatego łatwiej przyjdzie mu zamienić pobieranie energii od dorosłych
na pobieranie jej ze wszechświata.
Zdarza się, że ktoś już nauczył się interpretować swoją przeszłość i
włączył się w nurt ewolucji, ale to wszystko może zostać zahamowane przez
uzależnienie od innej osoby. Koncepcja uzależnienia - jak określa to Rękopis
- wyjaśnia, jak w romantycznych związkach uczuciowych dochodzi do walki
o władzę. Zawsze zastanawialiśmy się, dlaczego euforia ślepej miłości
nagle przeradza się w konflikt. Teraz już wiemy. Wynika to z przepływu
energii między dwiema zaangażowanymi osobami.
Kiedy przychodzi miłość, partnerzy nieświadomie obdarzają się energią,
czując się przy tym lekko i radośnie. Ten stan nazywamy "zakochaniem się".
Gdy jednak człowiek zaczyna oczekiwać uczucia tylko od innego człowieka,
odcina się od energii wszechświata. Wtedy może oprzeć się jedynie na tym
źródle energii, jakim jest partner, a to wkrótce przestaje wystarczać.
Wówczas obie strony przestają obdarzać się nawzajem energią i powracają
do swoich starych gier kontroli. Chcą podporządkować sobie partnera i
tym samym zdobyć jego energię. Teraz związek ich przeradza się już w zwykłą
walkę o władzę.
Podatność na ten rodzaj uzależnienia ma podłoże psychologiczne. Problem
zaczyna się już we wczesnym dzieciństwie. Wskutek trwającej w naszym środowisku
rodzinnym walki o władzę nie udaje się nam doprowadzić do końca pewnego
doniosłego procesu psychologicznego, procesu integracji pierwiastków płci
przeciwnej. Kobieta może nie zdołać w dzieciństwie dopełnić swojej osobowości
pierwiastkiem męskim, a mężczyzna żeńskim. Możemy popaść w uzależnienie
od osobnika płci przeciwnej, ponieważ ciągle jeszcze potrzebujemy jego
energii. Musimy wiedzieć, że mistyczna energia, do której wewnętrznego
źródła możemy się "podłączyć", ma postać męską lub żeńską. Jeśli wstąpimy
na drogę ewolucji, zanim się do niej podłączymy, musimy być bardzo ostrożni.
Proces integracji trwa bardzo długo. Jeśli zbyt wcześnie podłączymy się
do męskiego lub żeńskiego źródła zewnętrznej energii, możemy zamknąć sobie
dostęp do energii wszechświata.
Spróbujmy wyobrazić sobie, jak przebiega proces integracji w idealnej
rodzinie. Na początku dziecko musi otrzymywać energię od rodziców. Zwykle
identyfikacja, połączona z integracją energii rodzica tej samej płci,
przychodzi mu łatwo, natomiast pobieranie energii od drugiego z rodziców
jest trudniejsze właśnie z powodu różnicy płci.
Weźmy na przykład małą dziewczynkę. Jej pierwsze próby integracji pierwiastków
męskich przejawiają się jako zauroczenie ojcem. Dziewczynka stale chce
z nim przebywać. Rękopis wyjaśnia, że w ten sposób dziewczynka poszukuje
męskiej energii, która uzupełnia żeńską stronę jej osobowości. Pierwiastek
męski daje jej poczucie pełni i szczęścia. Na tym etapie dziewczynce błędnie
wydaje się, że może zdobyć męską energię tylko przez fizyczny kontakt
z ojcem. Nadaje to jej uczuciu zabarwienie seksualne.
Zachodzi tu ciekawe zjawisko. Dziewczynka czuje intuicyjnie, że męska
energia jakby należy do niej i może nią dowolnie rozporządzać, chce rządzić
ojcem, jakby był częścią niej samej. Przypisuje mu doskonałość i cechy
magiczne, dzięki którym może on spełnić każdą jej zachciankę. Jeśli rodzina
nie jest idealna, między córką a ojcem powstaje konflikt władzy. Wytwarza
się gra kontroli, ponieważ dziewczynka uczy się kształtować swoją osobowość
w taki sposób, aby móc manipulować ojcem dla pozyskania jego energii.
Natomiast w idealnej rodzinie ojciec nie pozostaje niedościgłym wzorem
doskonałości. Stara się zawsze postępować uczciwie i dostarcza córce tyle
energii, ile jej potrzebuje, choćby nie był w stanie zaspokoić wszystkich
jej oczekiwań. W naszym idealnym przykładzie zakładamy, że ojciec jest
przez cały czas otwarty i komunikatywny. Córka może początkowo przypisywać
mu cechy idealne i magiczne, ale jeżeli ojciec uczciwie pokazuje, kim
naprawdę jest, co i dlaczego robi, to w końcu zaakceptuje ona jego autentyczne
cechy i możliwości. Taka dziewczynka odrzuci nierealistyczny obraz ojca
i przyjmie go jako normalnego człowieka, z jego wadami i zaletami. Tak
wygląda właściwa rywalizacja pierwiastków płci. Takie dziecko nie ma trudności
z przejściem od pobierania energii płci przeciwnej od ojca do pozyskiwania
jej jako części energii wszechświata.
Niestety, jak dotąd większość rodziców rywalizuje o energię z własnymi
dziećmi. Odbija się to na nas wszystkich, bo wskutek tego nikt z nas nie
potrafi rozwiązać kwestii integracji pierwiastka płci przeciwnej we własnej
osobowości. Zatrzymaliśmy się na etapie poszukiwania energii płci przeciwnej
w świecie zewnętrznym, czyli w osobniku płci przeciwnej, któremu przypisujemy
cechy idealne i magiczne i którego pragniemy posiąść.
Z punktu widzenia możliwości naszego świadomego uczestnictwa w ewolucji
jest to sytuacja niezwykle trudna. Jak już było powiedziane wcześniej,
kiedy włączymy się w proces ewolucyjny, zaczynamy pobierać energię płci
przeciwnej niejako automatycznie. Stanowi ona naturalną część składową
energii wszechświata. Musimy być bardzo ostrożni, bo jeżeli na naszej
drodze stanie osoba, która zaoferuje nam taką energię wprost, wówczas
możemy odłączyć się od prawdziwego jej źródła.
Można tu użyć obrazowego porównania. Dopóki nie nauczymy się unikać takich
sytuacji, funkcjonujemy jako półokrąg, w kształcie litery C. Jesteśmy
wówczas nastawieni na poszukiwanie osoby płci odmiennej, która stanowiłaby
drugi półokrąg. Kiedy się do nas przyłączy, stworzymy razem pełne koło.
Da nam to pewien przypływ energii i złudzenie, że osiągnęliśmy już pełnię
łączności ze wszechświatem. Tymczasem dołączyliśmy tylko do osoby poszukującej
swojej "drugiej połowy" w tym samym celu. Taka sytuacja, to klasyczna
relacja współuzależnienia, która natychmiast rodzi nowe problemy.
Problem polega na tym, że każda z tych osób sądzi, iż osiągnęła już pełny
krąg. Tymczasem dopiero oboje razem tworzą jedną kompletną osobę, w której
jedna strona zaopatruje drugą w energię płci przeciwnej. Ale ta jedna
osoba ma dwie głowy, dwa ego, z których każde chce rządzić drugim, gdyż
uważa je za część siebie. Tym sposobem złudzenie kompletności pryska,
a pojawia się normalna walka o władzę. Każdy z partnerów chciałby sam
kierować tym wspólnym organizmem, tak jakby drugiego nie było. Co się
oczywiście nie udaje. Już się nie udaje. Dawniej często zdarzało się,
że jeden z partnerów zgadzał się na całkowite podporządkowanie drugiemu
i przeważnie była to kobieta, rzadko kiedy mężczyzna. Ale teraz właśnie
przebudziliśmy się. Nikt nie chce dłużej być niczyim poddanym!
Nie przekreśla to romantycznej miłości. Ale najlepiej najpierw samemu
uzupełnić własny okrąg i stworzyć sobie stałą łączność ze wszechświatem.
Wymaga to czasu, ale potem nie będą już nam zagrażały takie sytuacje i
według słów Rękopisu osiągniemy wyższą formę związku. Wtedy więź uczuciowa
z drugą osobą stworzy super-osobowość i nie będzie nikogo ściągać z drogi
jego rozwoju ewolucyjnego.
Na razie trzeba się strzec "miłości od pierwszego spojrzenia" i nauczyć
się trwać w platonicznych związkach. I ciągle pamiętać o procesie integracji
pierwiastka płci przeciwnej. Należy wiązać się tylko z osobami, które
potrafią się w pełni odsłonić, wyjaśniają, dlaczego postępują właśnie
tak jak postępują - podobnie jak się to dzieje w idealnych układach z
rodzicem płci przeciwnej w dzieciństwie. Kiedy poznamy prawdziwe oblicze
naszego partnera, będziemy mogli odrzucić wszystkie fantastyczne wyobrażenia
na jego temat, co pozwoli nam znów nawiązać kontakt z wszechświatem.
Należy pamiętać też, że to nie jest łatwe, zwłaszcza gdy trzeba się wyrwać
z istniejącego już stanu współuzależnienia. Powoduje to utratę energii.
Przyprawia nas o cierpienie. Ale to konieczne. Współuzależnienie nie jest
jakąś nową przypadłością, która nęka tylko niektórych. Wszyscy jesteśmy
współuzależnieni, a teraz chcemy się z tego wyzwolić.
Najlepszym sposobem jest spróbować ponownie przeżyć to uczucie zadowolenia
i euforii, jakie odczuwa się na początku, kiedy jesteś jeszcze sam, a
więź wzajemna dopiero się rodzi. Kiedy to mogłeś jego czy ją jakby przejrzeć
na wylot. Po osiągnięciu takiego stanu twój rozwój postępuje o krok dalej
i wtedy możesz natrafić na taki związek uczuciowy, który najbardziej ci
odpowiada.
Kiedy stracimy już łączność ze wszechświatem, uzależnimy się od zastępczej
energii przekazywanej przez osobę, z którą aktualnie pozostajemy w związku,
droga powrotu wiedzie przez kogoś lub coś. Aby sobie z tym poradzić, trzeba
podwyższyć swój poziom energii i skoncentrować uwagę na tym, co tu naprawdę
robimy.
Nasz sposób odnoszenia się do ludzi określa tempo naszej ewolucji i czas
oczekiwania na odpowiedzi na nasze pytania.
Rękopis mówi, że ilekroć czyjeś drogi krzyżują się z naszymi, to jest
zawsze dla nas jakiś sygnał. Spotkania takie nigdy nie są przypadkowe.
Nasza reakcja na nie jest świadectwem naszej gotowości do przyjęcia przesłania,
jakie dla nas mają. Jeżeli nawiążemy rozmowę z kimś, czyja droga spotkała
się z naszą, i nie dostrzegamy w niej żadnej odpowiedzi na nasze aktualne
pytania, to nie znaczy to, że takiej informacji nie ma. To znaczy, że
z jakichś przyczyn nie zwróciliśmy na nią uwagi.
Czy nie zdarzyło ci się nigdy, niespodziewanie spotkać znajomego, porozmawiać
z nim przez chwilkę i rozstać się, a potem, w tym samym dniu czy najdalej
tygodniu, znów się na niego natknąć? Co wtedy mówiliście? Pewnie coś w
rodzaju: "To zabawne, że znów się spotykamy". Pośmialiście się i rozchodziliście
każdy w swoją stronę? Rękopis zaleca, aby w takiej sytuacji przerwać to,
co aktualnie robimy, obojętne, co to jest, i spróbować domyślić się, co
mamy do przekazania tej osobie, a ona nam. Gdy raz ludzie zrozumieją ten
mechanizm, ich wzajemne oddziaływanie będzie może wolniejsze, lecz bardziej
celowe i przemyślane.
Na pewno będzie to trudne, zwłaszcza w stosunku do kogoś, kto nie wie,
o co nam właściwie chodzi, ale Rękopis uczy nas zasad postępowania w takich
przypadkach. Trzecie wtajemniczenie mówi o tym, że człowiek jest wyjątkowym
zjawiskiem w świecie energii, gdyż potrafi przekazywać ją w sposób świadomy.
Jak to się robi? Trzeba zachwycać się urodą przedmiotu tak długo, aż zyskamy
wystarczającą ilość energii, by wzbudzić w sobie uczucie miłości. A wtedy
będziemy w stanie oddawać pobraną energię.
Ta sama zasada odnosi się do ludzi. Kiedy podziwiamy czyjś wygląd i sposób
bycia, koncentrując się na nim tak długo, aż zacznie wyróżniać się z tłumu,
wtedy zyskujemy tyle energii, że możemy obdarować nią innych. Właściwie
jest w tym sporo egoizmu ;-) . Im bardziej kogoś kochamy i podziwiamy,
tym więcej energii zyskujemy. Tym sposobem obdarzanie innych miłością
i energią jest działaniem na rzecz dobra własnego.
Jednostkowy efekt takiego przekazywania energii jest bardzo silny. Załóżmy
na przykład, że dostarczyliśmy właśnie komuś energii. Osoba ta czuje to
od razu. Ogarnia ją uczucie lekkości, jasność widzenia i formułowania
myśli. Jeżeli dostarczasz jej więcej energii, niż byłaby w stanie zdobyć
skądinąd, łatwiej może wyartykułować swoje przesłanie i w zrozumiałej
formie przekazać je nam. To, co mówi, stanowi dla nas odkrycie, wskutek
czego możemy pełniej postrzegać jej osobowość i koncentrować się na niej,
sięgając do coraz głębszych jej pokładów. To z kolei daje jej jeszcze
więcej energii i jeszcze szerszy wgląd w jej przesłanie. I cykl zaczyna
się od nowa. Osoby uczestniczące w tym procesie - dwie czy więcej - potrafią
wznieść się na niewiarygodnie wysoki poziom podbudowując energię partnera
i natychmiast otrzymując ją z powrotem. Jest to zupełnie co innego niż
relacja współuzależnienia. Ta relacja zaczyna się podobnie, lecz wkrótce
przeradza w walkę o dominację, ponieważ wzajemne uzależnienie odcina partnerów
od właściwego źródła energii. Tymczasem prawdziwe przekazywanie energii
nie wymaga trwałego związku o z góry określonym celu. Obie strony oczekują
tylko informacji.
Co mamy robić, jeśli nasz rozmówca prowadzi z nami grę kontroli i chce
nas do niej wciągnąć? Jak się przed tym bronić? Rękopis mówi, że jeżeli
nie podejmiemy współgry, to i tamtej osobie gra się nie powiedzie. Każdy
tworzy w dzieciństwie swoją grę kontroli w odpowiedzi na inną grę. Toteż
każda gra, aby mogła w pełni się rozwinąć, musi trafić na współgrę.
Terrorysta na przykład, aby zdobyć energię, potrzebuje szantażysty uczuciowego
albo drugiego terrorysty. Gdybyśmy próbowali też go zastraszyć, podjęlibyśmy
narzuconą przez niego grę, co pewnie skończyłoby się użyciem siły. Zamiast
tego możemy postąpić zgodnie ze wskazaniami Rękopisu i powiedzieć mu w
oczy, jaką grą się posługuje. Wszystkie gry są strategią pozyskiwania
energii. On chciał ją zdobyć grając rolę terrorysty. Kiedy zastosował
ją wobec nas, najlepiej powiedzieć mu otwarcie, co to jest to, co on robi.
Żadne skryte manipulacje dla zdobycia energii nie powiodą się, jeśli ujawnimy
ich istnienie. Wtedy przestaną być skryte. To bardzo prosty sposób: trzeba
nazwać po imieniu to, o co naprawdę chodzi naszemu rozmówcy. To go zmusi
do uczciwego zachowania.
Najważniejsze, aby jednocześnie za tą grą dostrzec żywego człowieka i
starać się przesłać mu jak najwięcej energii. Kiedy taki osobnik zorientuje
się, że tak czy owak otrzyma tę energię, porzuca wyszukane sposoby jej
zdobycia. W terroryście z powyższego przykładu można np. dostrzec biednego,
wystraszonego chłopinę rozpaczliwie potrzebującego energii.
Cały wszechświat jest energią, energią która odpowiada na nasze oczekiwania.
Z tej samej energii składają się ludzie, więc kiedy mamy jakieś pytanie,
dają nam poznać, kto ma na nie odpowiedź.
Każdy, kto pojawia się na naszej drodze, ma nam coś do przekazania. Gdyby
było inaczej, wybraliby inną drogę lub pojawili się wcześniej albo później.
Jeśli ci ludzie są tu akurat teraz, oznacza to, że jest ku temu powód.
Czynnikiem będącym wskazówką do nawiązania kontaktu jest np. nagły spontaniczny
kontakt wzrokowy. I chociaż taka wymiana spojrzeń zdarza się często, ale
większość ludzi natychmiast o tym zapomina i dalej robi swoje. Kolejną
wskazówką może być np. to, że jakaś osoba wydaje się nam dziwnie znajoma,
mimo że widzimy ją pierwszy raz w życiu.
Czy Rękopis wyjaśnia, dlaczego niektórzy ludzie wydają się nam znajomi?
Właściwie nie. Mówi tylko, że niektórzy są dla siebie nawzajem duszami
pokrewnymi. Takie duchowe pokrewieństwo rozwija się zwykle na bazie wspólnych
zainteresowań. A kto podobnie do nas myśli, stwarza zwykle podobne wrażenie
zewnętrzne. Pokrewne dusze rozpoznajemy zwykle intuicyjnie i często zdarza
się, że mają dla nas cenne informacje.
Ósme wtajemniczenie uczy również świadomego współdziałania w grupie.
Należy się odprężyć i spróbować opanować ten proces. Kiedy toczy się rozmowa
w grupie, zawsze tylko jeden jej uczestnik ma do powiedzenia coś, co jest
w danej chwili najważniejsze. Jeżeli pozostali są czujni, zwykle wiedzą,
kto to jest. i wtedy koncentrują się na nim przekazując mu energię, aby
mógł wyrazić swoją myśl możliwie najjaśniej.
W miarę jak konwersacja się rozwija, kolejna osoba będzie miała do powiedzenia
coś najważniejszego, potem następna i tak dalej. Jeśli pilnie śledzimy
tok rozmowy, poczujemy, kiedy jest nasza kolej. Myśl, którą mamy wypowiedzieć,
sama przyjdzie nam do głowy.
Istota tego procesu polega na tym, aby mówić wtedy, kiedy przyjdzie nasz
czas, a przekazywać energię, kiedy jest czas kogoś innego. Oczywiście
nie zawsze się wszystko udaje. Niektórzy ludzie popadają w samozadowolenie.
Myślą, że mówią coś bardzo ważnego, a ponieważ przypływ energii poprawia
ich samopoczucie, nie przestają mówić, nawet kiedy minął ich czas i powinni
przekazać energię komu innemu. Tacy ludzie usiłują zdominować grupę.
Inni znowu są zbyt nieśmiali i choć czują, że mają coś ważnego do powiedzenia,
boją się wyrazić to głośno. Dochodzi wtedy do rozbicia grupy i jej członkowie
nie mogą skorzystać ze wszystkich informacji. To samo dzieje się, gdy
niektórzy członkowie grupy nie są akceptowani przez innych. Nie otrzymują
oni energii, a grupa traci korzyści, które mogłyby przynieść ich myśli.
Ważne jest, w jaki sposób izoluje się niektórych członków grupy. Jeżeli
kogoś nie lubimy lub czujemy się przez kogoś zagrożeni, koncentrujemy
się zwykle na tych jego cechach, które nas rażą lub denerwują. W ten sposób,
zamiast dostrzegać ukryte piękno tego człowieka i przekazywać mu energię,
pozbawiamy go jej i szkodzimy mu. Taka osoba nie wie nawet, dlaczego raptem
czuje się gorzej i mniej pewnie.
Taka ostra rywalizacja powoduje, że ludzie dużo szybciej się starzeją.
W dobrze funkcjonującej grupie poziom energii każdego jej członka powinien
wzrastać dzięki energii otrzymanej od innych. Wtedy indywidualne biopola
łączą się tworząc jeden duży magazyn energii. Taka grupa jest jakby jednym
organizmem z wieloma głowami, gdzie co jakiś czas poszczególny jej element
może reprezentować całość. W tak zorganizowanej grupie każdy jej członek
wie, kiedy przyjdzie jego kolej i co ma do powiedzenia, gdyż ma jasną
i wyraźną wizję celu i sensu życia. Taka jest właśnie ta wzbogacona osobowość,
o której mówi ósme wtajemniczenie w kontekście związku uczuciowego między
mężczyzną a kobietą. Tym też sposobem kilka grup może wspólnie stworzyć
jedną.
IX wtajemniczenie - Ewolucyjne przeznaczenie
Dziewiąte wtajemniczenie opisuje zmiany, jakie zajdą w następnym tysiącleciu
na skutek świadomej ewolucji rodzaju ludzkiego. Styl życia będzie wówczas
całkiem inny. Ludzkość dobrowolnie ograniczy swoją reprodukcję, tak aby
każdy człowiek miał szansę mieszkać w najpiękniejszych i najbogatszych
w energię miejscach na Ziemi. W przyszłości będzie takich miejsc więcej,
bo świadomie pozostawimy nietknięte lasy, aby zgromadził się tam potencjał
energetyczny.
Dziewiąte wtajemniczenie przewiduje, że w połowie przyszłego tysiąclecia
ludzie przeważnie będą przebywać wśród starych drzew i pieczołowicie utrzymanych
ogrodów, ale w pobliżu mając ośrodki miejskie wyposażone we wszelkie cuda
techniki. Produkcja żywności, odzieży i środków transportu zostanie w
pełni zautomatyzowana i dostępna dla każdego. Potrzeby ludności będą całkowicie
zaspokajane bez wymiany pieniężnej.
Intuicja podpowie każdemu, co ma robić i kiedy. Wszelkie rodzaje działalności
będą harmonijnie się uzupełniać. Nie będzie nadmiernej konsumpcji, ponieważ
wyeliminuje się chęć posiadania i potrzebę kontroli bezpieczeństwa. W
następnym tysiącleciu życie zyska inny wymiar.
Celem naszego bytu stanie się przeżywanie własnej ewolucji, radość z
otrzymywanych intuicyjnie przekazów i wypełniającego się na naszych oczach
przeznaczenia. Ludzkość zwolni tempo życia, uwrażliwi się natomiast na
nieoczekiwane tajemnicze zdarzenia, które mogą zaistnieć wszędzie: na
leśnej ścieżce, na moście przerzuconym nad przepaścią.
Wyobraźmy sobie takie pełne tajemniczych znaczeń spotkania istot ludzkich.
Pomyślmy, jak w takich warunkach zachowają się dwie osoby, które spotkają
się po raz pierwszy. Najpierw każde zajmie się obserwacją ujawniającego
wszystkie zamiary biopola drugiej. Kiedy zdobędą jasność, świadomie otworzą
się przed sobą, aż wreszcie przekażą sobie istotne informacje. Potem każda
pójdzie swoją drogą, lecz już jako inna istota. Ich osobowość zyska całkiem
nowy wymiar. Każda osoba będzie mogła oddziaływać na otoczenie w taki
sposób, jaki nie był możliwy przed tym spotkaniem.
Rękopis głosi, że doprowadzi nas do tego nasz naturalny instynkt poszukiwania
prawdy. Może jednak, by w pełni zrozumieć przebieg tego procesu, trzeba
będzie wyobrazić sobie następne tysiąclecie, tak jak zrobiliśmy to w stosunku
do bieżącego tysiąclecia (II wtajemniczenie).
Weźmy chociażby nasze tysiąclecie. W Średniowieczu żyliśmy w uproszczonym,
czarno-białym świecie, określonym zgodnie z wolą Kościoła. W okresie Odrodzenia
uwolniliśmy się od tego. Zorientowaliśmy się bowiem, że pozycja człowieka
we wszechświecie jest bardziej skomplikowana, niż przedstawiają to nam
ojcowie Kościoła. Zażądaliśmy więc pełnej prawdy.
Wydawało się, że dostarczy jej nam nauka. Kiedy i ona nie udzieliła natychmiastowych
odpowiedzi na nasze pytania, poniechaliśmy poszukiwań i przekształciliśmy
nowoczesny etos pracy w nałóg, wynosząc na ołtarze realność, a pozbawiając
nasz świat duchowości. Teraz widzimy już, co kryje się za tym nałogiem.
Zdaliśmy sobie sprawę, że pięć wieków naszej krzątaniny wokół spraw bytowych
stworzyło podwalinę dla nowego życia, które przywróci należytą rangę sprawom
ducha.
Dzięki metodom naukowym uzyskaliśmy informację, że ludzkość zamieszkującą
tę planetę czeka świadoma ewolucja. Kiedy już opanujemy zasady tej ewolucji
i każdy odnajdzie swoją właściwą drogę do prawdy, wtedy - jak przewiduje
dziewiąte wtajemniczenie - cała nasza cywilizacja ulegać będzie dalszym
przemianom.
Gdy osiągniemy stan krytyczny i umiejętność wglądu w siebie stanie się
zjawiskiem powszechnym, ludzkość wejdzie w okres wytężonej introspekcji.
Po raz pierwszy zdamy sobie sprawę, jak piękny i uduchowiony jest świat
przyrody. Innym wzrokiem spojrzymy na drzewa, rzeki i góry, które objawią
się nam jako przybytki potężnych sił, zasługujących na cześć i szacunek.
Zażądamy zaprzestania wszelkiej działalności gospodarczej, która mogłaby
zagrażać tym skarbom. Indywidualna ewolucja każdego z nas przyniesie alternatywne
rozwiązania problemu zanieczyszczenia środowiska - czyjaś intuicja odkryje
te możliwości w procesie ewolucji własnej.
Pierwszym wielkim przeobrażeniem, jakie nastąpi, będzie masowe zjawisko
zmiany zawodów. Kiedy bowiem intuicja podpowie każdemu, kim jest naprawdę
i czym powinien się zajmować, okaże się, że często niewłaściwi ludzie
pracują na niewłaściwych stanowiskach i muszą je zmienić, aby móc się
dalej rozwijać. W tym okresie ludzie będą kilkakrotnie w ciągu swojego
życia zmieniać pracę.
Następnym przeobrażeniem cywilizacyjnym stanie się pełna automatyzacja
produkcji dóbr konsumpcyjnych. Ludziom wprowadzającym tę automatyzację
może się wydawać, że wymaga tego zwiększenie efektywności gospodarki.
Dopiero gdy dojdzie do głosu intuicja, przekonają się, że właściwym zadaniem
automatyzacji jest zwiększenie ilości naszego wolnego czasu, abyśmy mogli
poświęcić go na inne formy aktywności.
Tymczasem ci, którzy za wskazaniami intuicji pozostaną przy dawniej wybranych
zawodach, też będą chcieli mieć więcej wolnego czasu. Okaże się bowiem,
że to, co mamy do powiedzenia i zrobienia poza pracą, jest zbyt ważne,
aby dało się pogodzić ze zwyczajowo ustalonymi godzinami pracy. Tak więc
w poszukiwaniu swego celu życiowego będziemy dążyć do skrócenia czasu
pracy. Dwie lub trzy osoby będą wykonywać to, co dawniej przypadało na
jeden etat. Dzięki temu ci, których automatyzacja pozbawiła zajęcia, będą
mogli znaleźć zatrudnienie, choćby w niepełnym wymiarze godzin.
A co z pieniędzmi? Nasze dochody pozostaną na niezmienionym poziomie,
gdyż ludzie będą się wynagradzać za usługi natury duchowej. Rękopis powiada,
że kiedy dowiemy się więcej o przepływie energii we wszechświecie, sami
zobaczymy, co się dzieje, gdy komuś coś dajemy. Na razie jedyną moralną
podbudową dawania jest wąskie pojęcie kościelnej dziesięciny...
Występujące w Piśmie Świętym pojęcie dziesięciny najczęściej interpretowane
jest jako nakaz oddawania Kościołowi dziesięciu procent swoich przychodów.
Podbudowę moralną tego nakazu miała stanowić idea, zgodnie z którą wszystko,
co oddamy, będzie nam wielokrotnie zwrócone. Dziewiąte wtajemniczenie
wyjaśnia, że dawanie jest w gruncie rzeczy powszechną formą wspierania,
nie tylko Kościoła, lecz każdego. Dając zarazem otrzymujemy coś z powrotem,
co wynika z przepływu energii we wszechświecie. Kiedy przekazujemy komuś
energię, powstaje w nas próżnia, która jeżeli jesteśmy podłączeni do energii
wszechświata, natychmiast się wypełnia. Podobnie z pieniędzmi. Dziewiąte
wtajemniczenie głosi, że gdy zaczniemy regularnie dawać, otrzymamy więcej,
niż będziemy w stanie z powrotem oddać.
Powinniśmy wynagradzać tych, którzy przekazują nam jakieś wartości duchowe.
Osoby, które pojawiają się w naszym życiu we właściwej chwili i przynoszą
nam odpowiedzi na aktualne pytania, powinny otrzymywać za to pieniądze.
W ten sposób będziemy mogli zacząć pomnażać nasze dochody i rezygnować
z zajęć, które nas ograniczają. Jeżeli taką "duchową gospodarkę" zacznie
prowadzić więcej osób, dokona się skok w cywilizację następnego tysiąclecia.
Tym sposobem osiągniemy najpierw stadium ewolucyjnego dochodzenia do odpowiednich
dla nas zajęć, aby przejść do następnego etapu, w którym będziemy otrzymywać
wynagrodzenie za sam swobodny rozwój i za przekazywanie innym swoich osobistych
dóbr duchowych.
Dziewiąte wtajemniczenie mówi, że w miarę postępu ewolucji ludzkość dobrowolnie
ograniczy swoją rozrodczość do takiej liczby ludności, jaką Ziemia może
wyżywić. Jesteśmy stworzeni do życia w obrębie naturalnych systemów energetycznych
naszej planety. Rolnictwo zostanie w pełni zautomatyzowane, z wyjątkiem
uprawy tych roślin, które - przeznaczone do konsumpcji - będą otrzymywać
od nas energię. Drzewa dla celów budowlanych będą sadzone na wyznaczonych
specjalnie terenach. Dzięki temu pozostałe drzewa będą mogły swobodnie
rosnąć, starzeć się i przekształcać w potężne lasy.
Wreszcie takie lasy staną się czymś powszechnym, a nie czymś wyjątkowym,
a ludzie będą żyć w bezpośredniej bliskości źródła ich siły.
Przyspieszy to tempo naszej indywidualnej ewolucji. Im lepiej będziemy
przygotowani na przyjęcie przypływu energii, tym szybciej zareaguje wszechświat,
nieoczekiwanie zsyłając na naszą drogę ludzi, którzy odpowiedzą nam na
pytania. A kiedy idziemy za głosem intuicji i jakieś nieoczekiwane spotkanie
posuwa nas naprzód, to zarazem wznosimy się na wyższy stopień rozwoju.
Czyli że naprzód oznacza zarazem w górę. A im dalej posuwa się historia,
my osiągamy coraz wyższy i wyższy poziom energii, a w konsekwencji wyższy
stopień rozwoju.
Rękopis ułatwi zrozumienie wielu wyznań religijnych i dopomoże religiom
osiągnąć ich cele. Każda religia opiera się na poszukiwaniu przez ludzkość
związku ze źródłem doskonałości. I wszystkie też mówią o przyjęciu przez
człowieka Boga do swojego wnętrza, co nas uszlachetni. Religie poszły
złą drogą, kiedy przywódcy zaczęli przypisywać sobie prawo do interpretacji
wobec wiernych woli Boga, zamiast demonstrować im, jak mogą znaleźć drogę
do Boga w swoim wnętrzu...
Rękopis przewiduje, że kiedyś w historii znajdzie się osoba, która w
pełni ogarnie drogę do Boga jako źródła energii i wyznacznika celu i własnym
przykładem wykaże, iż takie połączenie jest możliwe.
Dziewiąte wtajemniczenie jasno ukazuje nasze ostateczne przeznaczenie.
Przypomina nam, ludziom, że to my jesteśmy szczytowym ogniwem ewolucji.
Wraca do początków materii i opowiada o jej rozwoju i rozwoju gatunków
do coraz wyższych form organizacji. Ludzie pierwotni uczestniczyli w ewolucji
nieświadomie, zdobywając energię, gdy zwyciężali przeciwników, a tracąc
ją, kiedy zostawali pokonani. Konflikty trwały, dopóki nie wynaleziono
demokracji. Wtedy też nie ustały, ale przeniosły się z płaszczyzny fizycznej
na intelektualną...
Cały ten proces zakodował się w naszej świadomości. Teraz widzimy jasno,
że cała historia ludzkości przygotowywała nas do ewolucji świadomej. Potrafimy
już podnosić swój poziom energii i świadomie wykorzystywać biegi zdarzeń.
Przyspiesza to tempo naszej ewolucji, a zarazem podnosi nas na wyższy
poziom organizacji.
Przeznaczeniem człowieka jest stałe podnoszenie poziomu swojej energii.
Wzrost poziomu naszej energii spowoduje z kolei wzrost ruchu atomów w
naszym ciele. A wtedy staniemy się lżejsi, czyli bardziej uduchowieni.
Dziewiąte wtajemniczenie powiada, że kiedy ludziom uda się stale przyspieszać
ruch atomów, zaczną się dziać dziwne rzeczy. Całe zbiorowiska ludzi, które
osiągną określony poziom organizacji materii, mogą stawać się niewidzialne
dla tych, którzy jeszcze tego nie osiągnęli. Wtedy ludziom na niższym
etapie będzie się wydawało, że tamci zniknęli. A oni będą świadomi, że
nie zmienili miejsca, tylko po prostu czują się lżej...
Kiedy ludzie osiągną tak wysoki poziom organizacji materii, że dla niektórych
staną się niewidzialni będzie to znak, że przekroczyliśmy granicę między
tym a tamtym światem. I to świadome przejście jest właśnie drogą, którą
ukazał nam Chrystus. To On potrafił pobrać tyle energii, że stał się tak
lekki, aby móc chodzić po wodzie! To On, tu na Ziemi, stał się silniejszy
niż śmierć i jako pierwszy dokonał przejścia ze świata fizycznego do duchowego!
Swoim życiem dowiódł, że jeśli nawiążemy kontakt z tym samym źródłem energii,
to będziemy mogli powtórzyć tę samą drogę. W pewnym momencie każdy człowiek
osiągnie tak wysoki poziom organizacji materii, że będzie mógł w niezmienionej
postaci przekroczyć granicę nieba!
W trzecim tysiącleciu taki poziom organizacji osiągnie już większość
ludzi. Będzie to się odbywać grupowo, wśród ludzi najsilniej ze sobą złączonych
duchowo. W historii zdarzało się, że pewne społeczności osiągały ten poziom
równocześnie. Według dziewiątego wtajemniczenia na przykład Majowie przeszli
razem z jednego świata do drugiego.
Dziewiąte wtajemniczenie przewiduje, że poszczególne jednostki od czasu
do czasu mogą indywidualnie przekraczać barierę dwóch światów, ale na
większą skalę nie stanie się to, dopóki nie zlikwidujemy uczucia strachu
i nie nauczymy się utrzymywać właściwego stanu skupienia w każdej sytuacji.
* * *
Opracowane na podstawie: "Niebiańskie proroctwo" J. Redfielda ,to teoretycznie
tylko powieść, opowiadanie o poszukiwaniu tajemniczego Rękopisu odnalezionego
w ruinach świątyń Majów w Andach. Jednak nauki zawarte w fikcyjnym Rękopisie
są jak najbardziej realne i jakby skądś znane ...
W księgarniach pojawiała się druga część książki pt. Dziesiąte Wtajemniczenie
[autora opracowania proszę o kontakt celem umieszczenia
o nim informacji; brak danych w archiwum poczty]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plteen-mushing.xlx.pl