ďťż

306

Lemur zaprasza

Wstecz / Spis treści / Dalej
* * *
W pewnym momencie rozmowy jeden z członków naszej grupy zapytał: – Gdzie się mieści piekło, i co to jest diabeł? Na co Jezus się odwrócił i powiedział: “Zarówno piekło, jak i diabeł nie mają miejsca swego stałego pobytu, jeśli nie liczyć śmiertelnej ludzkiej myśli. I jedno i drugie znajduje się mianowicie tam, gdzie umieszcza je człowiek. Przy waszym teraźniejszym stopniu świadomości, czy możecie określić umiejscowienie piekła z diabłem w jakimkolwiek geograficznym punkcie na Ziemi? Jeżeli wszystko otaczają niebiosa, gdzież tedy mogłoby być pomieszczone w eterze piekło, czy mógłby przebywać diabeł? A wreszcie, jeżeli Bóg rządzi wszystkim i sam jest absolutem – gdzież w Jego doskonałym planie mogłoby znaleźć miejsce piekło z diabłem?
Jeżeli zechcemy bliżej zbadać to zagadnienie, to się dowiemy, że istnieje teoria, według której światło, ciepło i wiele innych naturalnych sił, są po prostu w samej Ziemi. Słońce nie ma w sobie ani ciepła, ani światła. Posiada ono tylko zdolność wyciągania ciepła i światła z Ziemi. A gdy już owe cieplne i świetlne promienie zostaną wydobyte na zewnątrz, wówczas ciepło z powrotem odbija się na Ziemi za pośrednictwem eterycznej atmosfery. Podobnie też i promienie świetlne wyciągane są z Ziemi i odbijają się na niej przez eter.
Ponieważ powietrze rozpościera się tylko do stosunkowo niewielkiej odległości od Ziemi, to w miarę oddalania się od jej powierzchni i podnoszenia w kierunku zewnętrznej granicy atmosfery, działanie promieni świetlnych ulega ograniczeniu. W górnej atmosferze powietrze staje się mniej zgęszczone, co powoduje i słabsze odbicie (refrakcje), a zatem, jeżeli podnosicie się na wielkie wysokości, to wówczas ciepło zanika, a chłód się wzmaga. Każdy cieplny promień, gdy tylko został wydobyty – pobity, pada z powrotem na Ziemię, gdzie znów jest odnawiany. Kiedy przy wznoszeniu zostaje osiągnięta granica powietrza, to zarazem stanowi ona barierę ciepła.
To samo dotyczy promieni świetlnych, które są wydobywane z Ziemi i odbijają się na jej powierzchni za pomocą eteru. Biorąc jednak pod uwagę, że eter rozpościera się znacznie dalej od Ziemi niż powietrze, to i promienie świetlne przenikają również o wiele dalej, zanim dobiją do Ziemi. Kiedyście dosięgnęli granicy eteru, osiągnęliście jednocześnie granicę światła. A kiedy już dosięgnęliście granicy ciepła i światła – dotarliście do absolutnego chłodu. Chłód ten jest znacznie twardszy niż stal i wywierając ciśnienie na eter i atmosferę z prawie nieprzezwyciężoną siłą, utrzymuje je razem. Jeśli więc piekło– jak wiemy – bywa uważane za miejsce gorące, i jego szatańska mość nie znosi chłodu, to nie byłoby możliwe znalezienie dla niego gdziekolwiek indziej odpowiedniego miejsca.
A teraz, gdyśmy się już z nimi rozprawili w górze, rozpatrzmy drugą naukową teorię, i zejdźmy w dół. Otóż zgodnie z tą teorią, na niewielkiej głębokości pod powierzchnią Ziemia stanowi roztopioną, ognistą masę, do tego stopnia gorącą, że się topi w niej każda substancja. Ognista ta masa w centrum Ziemi obraca się znacznie wolniej niż zewnętrzna skorupa ziemska, pas zaś stykania się obu tych mas – tj. zewnętrznej i wewnętrznej – jest miejscem, w którym tworzą się siły przyrody i gdzie znów ręka Boga kieruje wszystkim. A więc i tam nie ma żadnego miejsca dla jego szatańskiej wysokości ani dla jego domu. Gdyby bowiem próbował żyć w samym gorącym czy też chłodnym miejscu, to z pewnością uznałby je za bardzo niewygodne, gdyż zarówno chłód, jak i ogień jednakowo zżerałyby go. Zawsze szukaliśmy miejsca i nigdzie nie mogliśmy znaleźć dla niego odpowiedniego domu, dlatego musimy przyjąć, że przebywa po prostu tam, gdzie i człowiek, i posiada taką władzę, jaką go obdarza sam człowiek.
To, co wypędzałem niegdyś, było tylko osobistym wrogiem. Czyż możecie choćby na chwilę przypuścić, że wypędziłem biesa z jakiegoś człowieka i następnie pozwoliłbym mu wejść w stado świń, które z kolei same się rzuciły do morza? Nigdy nie widziałem diabła w żadnym człowieku, prócz wypadku, kiedy on sam sprowadził go do siebie. Jedyne znaczenie, jakie kiedykolwiek nadawałem diabłu, było to, które człowiek sam mu nadał".
Następnie rozmowa zeszła na temat Boga, i jeden z członków naszej grupy wtrącił:
– Chciałbym wiedzieć, kim jest – albo, co to jest Bóg?
A Jezus odpowiedział:
“Sądzę, że dobrze rozumiem cel pytania; wyraża ono pragnienie poszerzenia świadomości w waszym umyśle. Otóż o tym istnieje wiele przeczących sobie, wzajemnie się zwalczających myśli i pojęć, stawiających w trudne położenie i dezorientujących w obecnym czasie świat.
Pomijając genezę samego słowa, Bóg jest przyczyną wszystkiego, cokolwiek istnieje we wszechświecie. Przyczyną stojącą poza istotą jest Duch wszechmogący, wszechobecny i wszechwiedzący. Bóg jest jedynym rozumem, będącym zarazem rządzącą przyczyną każdego dobra, jakie dostrzegamy wokół siebie. Bóg jest źródłem wszelkiego istniejącego życia i całej prawdziwej miłości, która utrzymuje lub łączy wszelkie formy. Bóg jest bezosobową praprzyczyną. Bóg nigdy nie przejawia Siebie w postaci osobowej, z wyjątkiem wypadku, kiedy dla każdego człowieka staje się osobowym miłującym Ojcem-Matką. Jedynie dla pojedynczej osoby może On się stać osobowym, kochającym i obdarowującym Ojcem-Matką. Bóg nie jest żadną wielką osobistością, przebywającą gdzieś w obłokach, w miejscu zwanym niebem, gdzie miałby Swój tron i sądziłby ludzi po ich śmierci, albowiem jest On samym nigdy nieumierającym życiem. Pojmowanie Boga na tronie – to błąd rozpowszechniony przez niewiedzę, przez ograniczone ludzkie myślenie, podobnie jak rozpowszechnionych było wiele innych błędów, które widzicie w świecie na każdym kroku. Bóg nie jest sędzią ani królem mogącym narzucać wam Swą obecność lub stawiać przed sądem. Jest On kochającym, wszechdarzącym Ojcem-Matką, który, kiedy się zbliżacie wyciąga Swe ręce i obejmuje was bez różnicy, czym lub kim jesteście bądź byliście. A jeżeli jesteście marnotrawnym synem, który odwrócił oblicze swoje od ojcowskiego domu, żyjecie w poniżeniu i wraz z bydłem się karmicie życiowymi okruchami – wy znowu możecie zwrócić swą twarz ku domowi Ojca, i bądźcie pewni, że doznacie serdecznego przyjęcia. Uczta dla was jest zawsze przygotowana, stół nieustannie nakryty, a gdy powrócicie, nie usłyszycie wyrzutu ni potępienia od brata, który powrócił przed wami.
Miłość Boga jest podobna do wiecznie bijącego źródła zlewającego z góry swe wody. Przy wypływie są one czyste, lecz w miarę spływu obarczają się błotem i różnymi odpadkami, a kiedy woda wpada do oceanu, jest już tak brudna, że wcale nie przypomina tej, jaką była na początku. Lecz gdy tylko się połączy z oceanem, zaczyna osadzać na dnie, nagromadzone po drodze brudy i błoto, a na powierzchnię podnosi się już jako część radosnego, wolnego oceanu, z którego znowu może być wzięta dla odświeżenia źródła.
Możecie widzieć Boga i z Nim rozmawiać w każdym czasie, tak jak z ojcem, matką, bratem czy przyjacielem. W istocie znajduje się On wiele bliżej was niż każdy śmiertelny. Bóg jest znacznie droższy, bliższy i wierniejszy od każdego przyjaciela. On nigdy nie bywa zdenerwowany, podniecony, rozgniewany lub przygnębiony. Bóg nigdy nie burzy, nie niszczy, nie szkodzi, nie przeszkadza komukolwiek ze Swych przyjaciół, stworzeń czy tworów. Gdyby Bóg czynił podobne rzeczy, to nie byłby Bogiem. Bóg, który sądzi, karze, burzy lub utrudnia cokolwiek dobrego, czynionego przez Swoje dzieci, stworzenia lub twory – jest Bogiem stworzonym przez ludzkie prostackie myślenie, i nie potrzebujecie się obawiać takiego boga, jeśli sami tego nie zechcecie, albowiem prawdziwy Bóg wyciąga rękę Swoją i powiada: ťWszystko, co posiadam – jest wasze!Ť.
Kiedy jeden z waszych poetów powiedział, że: ťBóg jest bliżej niż oddech, i bliżej niż ręce i nogi...Ť – był właśnie natchniony przez Boga. Wszyscy mogą być natchnieni przez Niego w każdym czasie, kiedy inspiracja jest skierowana ku dobremu czy prawdzie – wystarczy tylko zapragnąć.
Kiedy powiedziałem: ťJam jest Chrystusem jednorodnym z BogiemŤ – obwieściłem to nie dla samego siebie, albowiem gdybym postąpił inaczej, nie mógłbym się stać Chrystusem. Pojąłem, że aby wyjawić Chrystusa, ja, tak samo jak i wszyscy pozostali winienem zapowiedzieć Go, tudzież wieść stosowne życie, a wówczas Chrystus z pewnością się przejawi. Wy również możecie zapowiadać Chrystusa, ile razy wam się podoba, lecz jeżeli nie żyjecie tak, jak powinniście postępować, Chrystus nigdy się nie przejawi. Pomyślcie tylko, drodzy przyjaciele, co by było, gdyby wszyscy obwieścili Chrystusa, a następnie zaczęli wieść stosowne życie przez rok lub pięć lat – cóż za wspaniałe przebudzenie byłoby wówczas! Możliwości wynikających z tego nie można sobie nawet wyobrazić. Widzenie to było moim smutnym marzeniem.
Drodzy moi, postarajcie się postawić siebie na moim miejscu, a dostrzeżecie to, co zobaczyłem ja! Dlaczego otaczacie mnie błotem i mrokiem zabobonu? Dlaczego nie podniesiecie oczu, umysłów i myśli swych ponad to i nie spostrzeżecie czystego pragnienia? Stwierdzilibyście, że nie ma cudów, nie ma tajemnic, nie ma cierpień, niedoskonałości, dysharmonii, i nie ma śmierci prócz tej, jaką stworzył człowiek. Kiedy powiedziałem: ťZwyciężyłem śmierć!Ť – wiedziałem, co mówię, lecz potrzebne było ukrzyżowanie, by dowieść tego moim bliskim.
Nas, zjednoczonych do niesienia pomocy całemu światu, jest wielu – i w tym tkwi nasze życiowe zadanie. Były czasy, kiedy potrzebowaliśmy wszystkich naszych zespolonych wysiłków, by odeprzeć fale złych myśli, zwątpienia, niewiary i zabobonu, które niemal pochłonęły ludzkość. Możecie też nazywać je złymi siłami, jeśli zechcecie; my zaś wiemy, że są one złe o tyle, o ile sam człowiek czyni je takimi. Lecz teraz już widzimy coraz bardziej rozjaśniające się światło, ponieważ bliscy nam zrzucają swe okowy Wprawdzie zrzucenie tych więzów może jednak czasowo pogrążyć ludzkość w materializmie, lecz nawet ten stan jest o jeden krok bliższy celu, ponieważ materializm nie opanowuje człowieka tak silnie, jak zabobon, mit i wszelkie tajemnice. Kiedy wstąpiłem pamiętnego dnia na wodę, czy sądzicie, że opuściłem oczy w dół, w głębie jeziora – w materialną substancję? Nie, z wiarą i niezłomnością skierowałem swój wzrok na boską moc, która przerasta wszelką siłę głębin złego. W chwili, gdy to uczyniłem, woda stała się twarda jak skała i mogłem po niej stąpać zupełnie bezpiecznie".
Jezus przerwał na chwilę, a członek naszej grupy zapytał:
– Czy nasze rozmowy nie naruszają ustalonego toku waszej normalnej pracy?
W odpowiedzi Jezus rzekł:
– Wy nie możecie przeszkodzić w niczym żadnemu z naszych tu przyjaciół, a wierzę, że ja również zaliczany jestem do nich.
Na to ktoś z naszych powiedział:
– Ty jesteś naszym bratem!
Twarz Jezusa rozpromienił uśmiech.
– Dziękuje. Ja zawsze nazywałem was braćmi – rzekł.
Wtedy jeden z naszych towarzyszy zapytał Jezusa:
– Czy wszyscy mogą wyjawić Chrystusa?
Jezus odpowiedział:
ťTak. Istnieje tylko jeden sposób wypełnienia tego: człowiek wyszedł od Boga i powinien do Boga powrócić. To, co zeszło z nieba, musi się znowu podnieść do nieba. Historia Chrystusa nie zaczęła się z moim narodzeniem; tak samo też nie skończyła się z chwilą mego ukrzyżowania. Chrystus był, kiedy Bóg stworzył pierwszego człowieka na obraz i podobieństwo Swoje. Chrystus i ten człowiek – to jedno; wszyscy ludzie i ten człowiek – to jedno. Ponieważ Bóg był jego Ojcem, jest zatem Ojcem wszystkich ludzi, wszyscy zaś są dziećmi bożymi. Ponieważ dziecko posiada właściwości rodzica, to Chrystus jest w każdym dziecięciu – długie lata żyło dziecię i urzeczywistniało swoje chrystusostwo, swoje jednanie z Bogiem przez Chrystusa w nim. Wtedy zaczęła się historia Chrystusa, i możecie ją przejrzeć wstecz, aż do początku pojawienia się na Ziemi człowieka.
Chrystus znaczy więcej niż człowiek Jezus, to nie podlega dyskusji. Gdybym tego nie zgłębił i nie osiągnął, nie mógłbym wyjawić Chrystusa. Dla mnie jest to bezcenna perła – stare wino w nowych miechach – prawda, jaką już wielu innych przejawiło i wypełniło swoje ideały, a które tym sposobem wypełniłem i umocniłem także ja.
Z górą pięćdziesiąt lat po ukrzyżowaniu nauczałem i żyłem z moimi uczniami oraz z wieloma z tych, których głęboko kochałem. W dniach tych zbieraliśmy się w cichym i spokojnym miejscu poza Judea. Byliśmy tam wolni od ciekawych oczu zabobonu. Tam też wielu zdobyło wielkie dary i wypełniło ogromną pracę.
Zdając sobie wówczas sprawę, że odsunąwszy się na czas pewien byłbym w stanie dosięgnąć wszystkich i tak samo pomagać im – odszedłem. Poza tym, miast polegać na sobie samych, oni się opierali całkowicie na mnie. Toteż, by uczynić ich bardziej pewnymi siebie i polegającymi na sobie, niezbędne było, abym ich opuścił. Gdyby żyli ze mną w ścisłej jedności, z pewnością potrafiliby znowu odnaleźć mnie, gdyby tego zapragnęli.
Krzyż był początkowo symbolem największej radości, jaką świat kiedykolwiek znał, a założony został w tym miejscu, gdzie człowiek po raz pierwszy zstąpił na Ziemię, i dlatego znak ten symbolizuje na Ziemi brzask niebieskiego dnia. Jeżeli zechcecie się cofnąć i prześledzić historię krzyża, to się przekonacie, że w pewnym okresie on zupełnie znika, a później się znów pojawia w postaci człowieka stojącego w przestrzeni, w postawie nabożności, z rękami podniesionymi, jakby do błogosławieństwa, a z wolnej nieprzymuszonej woli wysyłającego dary swoje ludzkości i zlewającego łaski na wszystkie strony.
Kiedy poznacie, że Chrystus, to życie ożywiające formę, to energia zmartwychwstająca, którą przypuszcza uczony, choć nie wie, skąd ona spływa..., kiedy będziecie wieść życie w Chrystusie, poświęcając je całkiem szczerze i dobrowolnie..., kiedy poznacie, że człowiek sam się zmusza do życia nieustanną zmianą form oraz że Chrystus żył, by zwyciężyć namiętności cielesnych zmysłów, żyjąc jedynie dla dobra, którym nie mógł się rozkoszować – wówczas sami staniecie się Chrystusem.
Kiedy uznacie się częścią bardziej rozległego życia, pragnącymi jednakże się poświęcić ogólnemu dobru..., kiedy się nauczycie działać szczerze, bez osobistych pobudek..., kiedy zdołacie dobrowolnie się wyrzekać fizycznego życia i wszystkiego, co świat jest w stanie dać (nie jest to jednak samowyrzeczenie czy ubóstwo, albowiem jeśli dajecie to, co boskie, to sami uznacie, że powinniście dawać więcej, choć niekiedy się może okazać, że dom potrzebuje wszystkiego, co życie jest w stanie dać) – wy także poznacie, że ten, kto chce zbawić swą duszę, utraci ją; stwierdzicie wówczas, że czyste złoto znajduje się w najgłębszej części pieca, gdzie ogień oczyścił je całkowicie. Doświadczycie wielkiej radości, wiedząc, że życie dane innym jest życiem, któreście zwyciężyli. Poznacie, że otrzymywać – to znaczy dobrowolnie dawać, i że jeśli rzucicie za siebie śmiertelną formę, wtedy zapanuje dla was o wiele wyższe życie. Odczujecie przyjemną pewność, że w ten sposób osiągane życie zdobywane jest dla wszystkich.
Musicie wiedzieć, że wielka dusza Chrystusa może zejść ku rzece, i wstąpienie do wody wyraża tylko sympatię żywioną dla wielkiego światowego ubóstwa. Jesteście wówczas zdolni pomóc waszym współbraciom i nie chełpić się cnotą; jesteście w stanie rozdawać chleb życia głodnym duszom, które do was przyszły, i bądźcie pewni, że chleb ten nigdy się nie wyczerpie i nie zabraknie go wam przy rozdawaniu. Musicie postąpić naprzód i wiedzieć na pewno, że jesteście w stanie uzdrowić wszystkich chorych, którzy do was przychodzą, nieść ulgę udręczonym czy obciążonym – uzdrawiającym duszę słowem. Możecie przywracać wzrok ślepym, zarówno nieświadomie, jak i według swobodnej woli (bez różnicy, jak nisko mogłaby być zamroczona dusza – ona musi czuć, że dusza Chrystusa stoi obok niej, i rozumieć, że stąpacie ludzką nogą po tej samej ziemi, co i ona). Wówczas sobie uświadomicie, że powinniście być spokojni, kiedy Bóg, będący poza wami, opuszcza was, a tylko Bóg wewnątrz pozostaje. Musicie umieć powstrzymać krzyk miłości i bojaźni, kiedy zadźwięczą słowa: ťBoże mój, Boże – czemuś mnie opuścił?Ť. Nawet w tej godzinie nie powinniście się czuć osamotnieni, albowiem musicie wiedzieć, że jesteście z Bogiem, że jesteście bliżej serca kochającego Ojca, niż byliście kiedykolwiek dotąd. Powinniście wiedzieć, że godzina największej przykrości i dojmującego bólu jest godziną, w której się zaczyna największy triumf. Z tego wszystkiego winniście zrozumieć, że żadne przykrości ani cierpienia nie mogą was dotknąć.
ťOd godziny tej twój głos będzie rozbrzmiewał wielką swobodną pieśnią, ponieważ w pełni wiesz, że jesteś Chrystusem – to światło, które powinno świecić pośród ludzi i dla ludzi. Poznasz wtedy mrok, będący w każdej duszy, która nie mogąc znaleźć ręki, by ją uścisnąć, brnie po wyboistej drodze, nim znajdzie Chrystusa wewnątrzŤ.
Musicie być przekonani, że rzeczywiście jesteście boscy i będziecie nimi, powinniście wiedzieć, że wszyscy ludzie są również tacy sami, jak i wy. Przekonacie się, że istnieją ciemne miejsca, przez które należy przejść ze światłem, niosąc je jak najwyżej, i dusza wasza przedźwięczy dziękczynnie za to, że możecie być pożyteczni wszystkim ludziom. Wówczas z radosnym, wolnym okrzykiem podniesiecie się do tego, co najwyższe w was – do zjednoczenia z Bogiem.
Teraz wiecie, że nie ma zamiany waszego życia na inne życie lub czystości waszej na grzechy innych, ponieważ wszyscy są jednakowo radosnymi wolnymi duchami sami w sobie i od Boga.
Wiecie, że możecie je osiągnąć, podczas gdy oni nie mogą się zrozumieć wzajemnie i uwierzyć, że możecie oddać swoje życie za życie każdej innej duszy, by nie zginęła. Powinniście się odnosić do tej duszy z największą troskliwością i nie wlewać w nią strumienia życia, jeżeli życie jej się nie otwiera jeszcze, by móc strumień ów przyjąć – natomiast będziecie swobodnie zlewać na nią strumień miłości, życia i światła; i kiedy człowiek taki otworzy okna swej duszy, światło boskie wleje się przez nie i go oświeci. Będziecie wiedzieć, że z każdym rodzącym się Chrystusem ludzkość podnosi się o stopień wyżej. A zatem powinniście również wiedzieć stanowczo, że macie wszystko, co posiada Ojciec, i wszystko to powinno służyć wszystkim.
Musicie wiedzieć, że kiedy się podnosicie i prawda jest w was, to podnosicie wraz ze sobą cały świat, ponieważ jeśli wydeptujecie ścieżkę, staje się ona gładsza i dla wszystkich braci.
Winniście mieć wiarę w siebie, zdając sobie sprawę, że wiara – to Bóg wewnątrz. Wreszcie, powinniście jeszcze być świadomymi, że jesteście świątynią Boga, domem stworzonym nie rękami – domem nieśmiertelnym, jako na Ziemi, tak i na niebie.
Wówczas to będą oni śpiewać o was: ťRadujcie się wszyscy, radujcie się, on przychodzi, on idzie, król! I oto On z wami na zawsze – wy w Bogu i On w wasŤ".
Jezus powstał, mówiąc, że musi nas opuścić, ponieważ wypada mu być w domu innego brata, w tej samej wsi, jeszcze tego wieczoru.
Wszyscyśmy się podnieśli. Jezus pobłogosławił nas i z dwoma innymi spośród zebranych wyszedł z pokoju.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • teen-mushing.xlx.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Lemur zaprasza