ďťż
Lemur zaprasza
Andrzej BrodziakPułapka -jak się z niej wydostać? Książka nosiła poprzednio tytuł "Osobisty kosmos" Fragmenty niniejszego tekstu były wygłoszone na konferencji zorganizowanej z okazji przyjazdu do Polski dr-a Carla Simontona- twórcy tzw.psychoonkologii. Motto I : Pogoda ducha, entuzjazm, chęć działania "tu i teraz" zależy od posiadania: 1) atrakcyjnej wizji wikłającej nas samych w sprawy ostateczne (2) własnego oszacowania wiarygodności tej wizji I. WSTĘP Tekst wykładu wygłoszonego na konferencji zorganizowanej z okazji przyjazdu do Polski dr Carla O. Simontona wraz z współpracownikami dr Mariuszem Wirgą oraz dr Jeanne Achtenberg i dr Melindą Maxfield. Mój wykład rozpoczyna opowieść o poważnej, dziwnej chorobie jaką przebyłem przed 20 laty. Moje wyzdrowienie nastąpiło wtedy gdy zrozumiałem istotę swojego toksycznego dylematu psychologicznego. Od tego czasu nikt nie jest w stanie wybić mi z głowy takiej oto prawdy: Spokój umysłu, pogoda ducha, radość i satysfakcja sprzyjają zdrowiu. Upokorzenie, odebrana wolność, odebrana nadzieja, brak akceptacji , ukrywana rozpacz, samotność, skrywany gniew i nienawiść, poczucie winy, zniechęcenie, stan rezygnacji, przewlekłe przygnębienie sprzyjają chorobie. Gdyby chcieć to uwzględniać jednak w praktyce lekarskiej to pojawi się natychmiast problem a skąd tyle na świecie upokorzenia, odebranej wolności, odebranej nadzieji, odebranej godności i w następstwie ukrywanej rozpaczy, samotności, skrywanego gniewu i nienawiści, poczucia winy i przygnębienia. Podam od razu propozycje mojej odpowiedzi na to pytanie. Można to ująć krótko i dosadnie: dlatego, że większość ludzi, stopniowo, zwolna, ale konsekwentnie sama, czasami korzystając z pomocy innych, umieściła siebie w "klatce" albo została spętana albo pozwoliła się spętać i wsadzić do "klatki" Jaka jest kontrukcja "klatki" jest istotne !!! Aby uznać że tak się często dzieje wystarczy uprzytomnić sobie jaki jest stan ducha charakterystyczny dla małego dziecka wyrastającego w kochającej rodzinie. Kochającej to oznacza takiej, która nie zastosowała trzech najbardziej toksycznych błędów polegających na "omotaniu", "odrzuceniu", "braku dawania przykładu". Przypomnijmy dziecko takie ma: poczucie niewinności, poczucie wszechmocy, jest radosne, wszystko go zadziwia, intryguje, przyszłość i świat wydaje mu się pełen tajemnic. Za węgłem następnego dnia skrywa się intrygująca przygoda. Nie ma ono wątpliwości co do swojej wartości, nabliżsi go kochają, a on czy ona potrafi się przytulić do nich, potrafi też odparować śmiało na krytyczną uwagę, głośno mówić co sobie akurat myśli. Przytulić się "śmiało, stanowczo i bez lęku", odparować rodzicom i śmiało, bez zawstydzenia z ufnością mówić to co akurat chcą powiedzieć, to oznacza mieć możność bycia w relacji intymnej z innymi ludzmi. Intymność to: (1) Możność powiedzenia tego co akurat chcemy powiedzieć, bez zawstydzenia, śmiało, stanowczo, bez lęku. (2) Chęć i możność "przytulenia się" (pełnego kontaktu fizycznego) -"ilość i jakość" (3) Możność intymności zależy także od partnera (bliskiej osoby). (4) Intymność "dla większości ludzi" (a) bądź z wewnętrznych, endogennych, 'psychologicznych' przyczyn (b) bądź ze względu na "charakter" partnera (rodzica) -jest niedostępna (jest niemożliwa) ! Eric Berne w swojej przełomowej dla psychologii książce pt. "W co grają ludzie", ku zdumieniu całego świata prosto i brutalnie napisał: PONIEWAŻ DLA WIEKSZOŚCI LUDZI INTYMNOŚĆ Z PRZYCZYN PSYCHOLOGICZNYCH JEST NIEDOSTĘPNA WIĘC nie ma innego wyjścia: ... aby być w jakimś jednak kontakcie ze światem ludzie stosują gry, gdyż lepszy jest "kopniak w goleń" niż brak jakichkolwiek bodźców. Eric Berne jak wiadomo wśród tzw. GIER ŻYCIOWYCH wymienił następujące sposoby na życie : 1. Alkoholik 2. Dłużnik 3. Kopnij mnie 4. Teraz cię mam ty sukinsynu 5. Patrz, co przez ciebie zrobiłem Wśród tzw. gier małżeńskich Eric Berne wymienia np, takie sposoby układania pożycia z partnerem jak: 1. Kozi Róg 2. Sąd 3. Oziębła kobieta 4. Udręczona 5. Gdyby nie Ty 6. Patrz jak się starałem. Wyznaczniki kondycji psychicznej współczesnego człowieka da się zobrazować więc przy pomocy następującego schematu (rysunek nr 1): Wiele osób jest więc w sytuacji takiej iż: (1) doznały we wczesnym dzieciństwie, w sposób niezamierzony (a) syndromu odrzucenia lub (b) syndromu omotania, (c) bądź nie przekazano im pewnego rodzaju "rozkładu jazdy" - schematu porząd-kującego - który w sposób "nieurazowy" może być wdrożony tylko przez dawanie przykładu (aby nauczyć co to znaczy miłość, co to znaczy kochać trzeba pokazywać 'jak kochamy kogoś', aby nauczyć tolerancji, odwagi cywilnej, niezależ-ności myślenia - także trzeba to pokazać). (2) Większość z nas była w rygorystycznej szkole, która nie umiała wzbudzić ciekawości i wpajała na rozmaitych lekcjach jedną z dwóch 'przesolonych' wizji filozoficznych, tzn. przekazów o grzechu pierwotnym, złej, gorszącej, ułomnej naturze człowieka, o zapowiedziach surowego osądu, kary, ewentualnie także np. przez "potępienie wiekuiste". Owe pierwsze lata szkoły kiedy to wykładane i wdrażane są na ogół obydwie 'przesolone' wizje filozoficzne - to okres wszczepiania paralizującego wirusa mentalnego. Toteż większość osób w późniejszym życiu pozostaje już zastraszona, skonfundowana, sparalizowana, w stanie zwątpienia. Jest manipulowana przez różne obiegowe lęki. Warto więc dobrze zapamiętać, jaka jest natura tego wirusa. Ten sam schemat powtórzę więc tutaj w skrócie. ad (a) Dwa (1,2) najczęstsze zespoły 'przesolenia przeinterpretowania) filozoficznego 1.Duchowosci nie ma 2. Spraw "potężnego ducha" lepiej nie tykać 3.To my jesteśmy odradzającą się świadomością Wszechświata W rezultacie wiele osób myśli o sobie nienajlepiej. Jak mówiła to Sondra Ray, w umysłach tych osób jest utrzymywane tzw. osobiste kłamstwo (pesymistyczne czarnowidztwo). Możecie państwo szybko sprawdzić zresztą na ile wasza własna legenda o sobie tzw. mit osobisty jest pesymistyczny. Można to uczynić przy pomocy prostej, a skutecznej techniki. Każdy z nas zapamiętuje życiorys. Każdy z nas może wyczerpująco opowiedzieć o swoim życiu. Nic dziwnego, że każdy z nas może też spisać tą opowieść. Opowieść ta będzie krótszym lub dłuższym opowiadaniem, a nawet książką. Po spisaniu takiej książki trzeba będzie nadać jej tytuł. Trzeba będzie także nadać tytuły rozdziałom tej książki. Owe tytuły mogą dowodzić, że legenda, mit osobisty jest tragiczny lub perfekcjonistyczno -utopijny, lub buntowniczo-anarchistyczny. Wynik działania mitu osobistego prowadzi w pobliże jednej z dwóch następujących sytuacji mentalnych: Nie powiodło mi się w życiu. Mój partner, moja żona nie jest taka jak chcę. Mam żal, doznałem krzywd. Jestem nieszczęsliwy, jestem chory Muszę robić cały czas, to co wymaga sytuacja, to co mi każą. Wszystko jest bez sensu. Odegram się. Jest fajnie,swiat podoba mi się Podobasz mi się, nie mam zastrzeżeń do siebie do swojego partnera. Wiem po co to wszystko Wiem co będę robił. , Jeśli mniemanie o sobie będzie marne z podejrzliwością będziemy patrzeć na innych. Będziemy dostrzegać w nich 'swoje' wady (rzutowanie, tzw. projekcje). Z partnerem może się wtedy nie układać. Swiat wtedy jest postrzegany jako nieprzyjazny, groźny, chaotyczny, bez sensu. Schemat przedstawiony na rys. 1 może być traktowany więc jednocześnie jako: 1. Plan rozmowy z terapeutą. 2. Mapę, umożliwiającą odszukanie "swojego własnego najbardziej toksycznego" dylematu psychologicznego. 3. Plan terapii. 4. Plan, mapę wskazującą na zakres i cel mojego referatu. Otóż na tej własnie mapie określę teraz szybko, czym będę się zajmował w dalszej części referatu, a co ominę, pozostawiając to raczej psychologom lub innym lekarzom i innym terapeutom. Tak więc już S. Freud i cała szkoła psychoanalizy (psychologii dynamicznej) intensywnie zajmuje się 'fragmentami (2), (3) Ž : Matka ---> Ja ---> Partner Ojciec (2) (3) W największym skrócie rozważania nad elementem (2) można, moim zdaniem, zreasumować przez sformułowanie tzw. KOMUNIKATÓW DOBREJ MATKI i KOMUNIKATÓW DOBREGO OJCA. Takie hasłowe ujęcie tych problemów zaproponował kiedyś Lee Rosenberg. KOMUNIKATY DOBREJ MATKI 1. Chcę Ciebie. 2. Kocham Cię. 3. Zaopiekuję się Tobą. 4. Możesz mi ufać. 5. Zawsze będę przy Tobie, nawet po Twojej śmierci. 6. Kocham Cię za to kim jesteś, a nie za to co robisz. 7. Jesteś dla mnie kimś wyjątkowym. 8. Kocham Cię i pozwalam Ci być kimś różnym ode mnie. 9. Czasem powiem Ci "nie", ale to dlatego, że Cię kocham. 10. Moja miłość uleczy Cię. 11. Dostrzegam i słyszę Cię. 12. Możesz zaufać swemu głosowi wewnętrznemu. 13. Nigdy już nie musisz się bać. KOMUNIKATY DOBREGO OJCA 1. Kocham Cię. 2. Wierzę w Ciebie. jestem pewien, że dasz sobie radę. 3. Będę ustanawiał nakazy i zakazy, i egzekwował je ("Musisz chodzić do szkoły"). 4. Jeśli upadniesz, pomogę Ci się podnieść. 5. Jesteś dla mnie kimś wyjątkowym. Jestem z Ciebie dumny. 6. (Dotyczy szczególnie kobiet( jesteś piękna i daję Ci przyzwolenie byś realizowała się w życiu seksualnym. 7.(Dotyczy szczególnie mężczyzn) Daję Ci przyzwolenie byś był taki jak ja, pozwolenie byś mnie przerósł i pozwolenie byś do mnie nie dorastał. Jung, uczeń Freuda (drugi najbardziej znany lekarz wszechczasów) wywinął kawał swoim kolegom, neurologom po fachu i zajął się istotą jaźni (archetypem archetypów) czyli neurofizjologicznym symbolem Boga. Jung, chcąc z jakiś swoich 'wewnętrznych' powodów ożywić, wskrzesić niejako 'gnostycyzm', czyli: "wsłuchiwanie się w naturę Boga w nas", mówił o łączności pojedynczego człowieka ze 'strukturą nadrzędną', strukturą wywoławczą, a więc mówił o elemencie. Konstruktor ludzi ---> Moja matka (1) Mój ojciec Ja, w swoim wykładzie, chcę się skupić natomiast na zaznaczonej na rys. nr 1. pętli (4), tzn. na przyczynach, a potem na środkach zaradczych rozpowszechnionego coraz bardziej deficytu sensu, który wynika ze "słabego zasilania spirytualnego" współczesnej epoki i który wiedzie --->do "wzoru zachowania D". Według formułowanej tu po raz pierwszy, a więc "ad hoc" definicji: "DEFICYT SENSU" polega na tym, że: -->"pewien człowiek (1) nie pojmuje (nie rozumie, nie dostrzega) sensu swojego istnienia i wskutek tego (2) chłonie "ze świata", selektywnie, głównie "informacje toksyczne", (3) co w rezultacie musi prowadzic do (a) niskiej samooceny, (b) przygnębienia, depresji i własnie skrywanego gniewu, nienawiści, agresji, wojny, a także, (4) quasi - samobójczego trybu życia, samoagresji i czasami w następstwie tego (5) nowotworów i choroby wiencowej, czyli "prywatnych sposobów na samounicestwienie się. WZÓR ZACHOWANIA ''D'' Pewien człowiek jeśli (1) Nie pojmuje (nie dostrzega, nie rozumie) sensu swojego istnienia (2) Chłonie ze świata 'selektywnie' głównie informacje toksyczne (3) Niska samoocena. Przygnębienie (4) Quasi-samobójszy tryb życia (5) Czasami choroby jako sposób na samo-unicestwienie! II. LECZENIE POPRZEZ KOMPLETOWANIE SCENARIUSZA DZIAŁAŃ WŁASNYCH Motto II : (1) Jesteś "dzieckiem kosmosu", potrzebnym aby ulepić nowy świat (2) Musisz znowu znaleźć swoje "lustro" W swoim wykładzie chcę więc wykazać, że warunkiem wstępnym skutecznego leczenia chorób trapiących wielu ludzi jest: (1) Pogruchotanej klatki, murów i bramy więzienia, w którym pacjent został uwięziony. Dowodem, iż ltoś rzeczywiście "siedzi w klatce" jest to, że nie widać po nim tego co nazwałem wyżej wzorcem zachowania dziecka. (2) Ktoś kto wyszedł z więzienia ( tak jak przedstawia to wiele filmów kryminalnych) na ogół nie wie co robić dalej. Dlatego trzeba koniecznie powiedzieć: -->Jak w kroku następnym utworzyć ową widoczną na rys. nr 1 pętlę sprzężenia zwrotnego (4) między 'samym sobą' a 'przyjazną inteligencją nadrzędną', która nas wytworzyła i która niezbędnie nas potrzebuje, aby się odrodzić. Jest to więc istotą IIgo etapu leczenia. DWA ETAPY I CELE LECZENIA POPRZEZ KOMPLETOWANIE SCENARIUSZA DZIAŁAŃ WŁASNYCH I. Najpierw trzeba "pogruchotać klatkę", "rozwalić mury więzienia" (wskaźnik --> powrót "wzoru dziecka") II. Utworzyć wizję i scenariusz działań --> sprzężenie zwrotne z przyjazną inteligencją nadrzędną, która nas wytworzyła i która niezbędnie nas potrzebuje, aby się odrodzić. Rozwalić owe więzienie to innymi słowy przywrócić WZORZEC ZACHOWANIA DZIECKA. Dokładniej mówiąc chodzi jednak o przywrócenie Wzorca Zachowania Dziecka: (1) ale nie nieznośnego, rozbrykanego, teroryzującego wszystkich wokół,swą nieokiełznaną swawolą, (2) ani takiego dziecka, które zostało wytresowane musztrą i uporządkowane, tak aby było 'grzeczne' i przestrzegało rozległego zestawu zasad właściwych!, ale takiego, które (3) zostało ukierunkowane (ów rozkład jazdy) przez przykład, przez obserwowanie pewnego specyficznego WZORCA OSOBOWOŚCI. Twierdzę, że obydwa cele można osiągnąć przez utworzenie pewnego scenariusza fantazmatu i przekazanie go tak skuteczne, aby zaczął on kierować dalszym życiem. Najpierw spróbuję wysłowić na czym ten scenariusz polega, a potem co ten scenariusz ma sprawić. Po pierwsze, scenariusz wynika z mojego spostrzeżenia że owe WIĘZIENIE bierze się z kierowania się w życiu jednym z dwóch najczęstszych zespołów 'przesolenia', "przeinterpretowania filozoficznego". Jeden z nich sprowadza się do konkluzji "DUCHOWOŚCI NIE MA", drugi do konkuzji "SPRAW DYKTOWANYCH PRZEZ WIELKIEGO DUCHA" lepiej nie tykać. W szczegółach przedstawia to tabela nr 1 (wyżej). Drugie moje ważne spostrzeżenie dotyczy już raczej etapu II-go. Sprowadza się ono do stwierdzenia, że pogoda ducha, entuzjazm, chęć działania tu i teraz zależy od posiadania (1) atrakcyjnej wizji, wikłający nas samych w sprawy ostateczne, (2) własnego oszacowania wiarygodności tej wizji i teorii (vide motto I.), Scenariusz fantazmatu uwzględnia te spostrzeżenia. Aby jednak te spostrzeżenie wykorzystać trzeba: *(a) ZMIENIĆ WYOBRAŻENIE, POPRAWIĆ TEORIĘ O SWOIM POCHODZENIU, SPOSOBIE POJAWIENIA SIĘ TU, konkretnie, powiedzmy na tej planecie, powiedzmy w auli UW na Krakowskim Przedmieściu, "Hasłowo", mnemotechnicznie ową poprawkę, można wyrazić słowami: "JESTEŚ ZLEPKIEM (DZIECKIEM) KOSMICZNYM" (różne fragmenty Twojego ciała i ducha pochodzą z różnych punktów czasoprzestrzeni) POTRZEBNYM, ABY ULEPIĆ NOWY ŚWIAT. Zasadność tej nowej, poprawionej treorii wyjaśnia rozdział mojej książki pt. "Gwiazdy i Ty" pt. "NARODZINY CZŁOWIEKA JAKO ZAKOŃCZENIE TELETRANSMISJI W PAŚMIE (POZA) ELEKTROMAGNETYCZNYM". --> Dzisiaj powiedziałbym raczej, zogniskowanej teletransmisji, z kilku różnych odległych punktów czasoprzestrzeni. W wyniku tej poprawionej teorii można, jak sądzę: * (1) WYJAŚNIĆ SOBIE - KIM JESTEŚ * (2) SPRAWIć ABY TO - KIM JESTEŚ BYŁO DLA CIEBIE NIEZWYKLE WAŻNE * (3) ABY TO CO ROBISZ MIAŁO DLA ŚWIATA, W TWOICH OCZACH - DUŻE ZNACZENIE Z owej poprawionej teorii o swoim pochodzeniu wynika mówiąc teraz w największym skrócie, że KAŻDY Z NAS POCHODZI Z INNYCH STRON ŚWIATA. To akurat nie jest żadna fantazja, lecz po prostu fakt. Przekonywujnącym argumentem jest niezwykle skuteczna typologia charakterów zwana Enneagramem (vide tysunek nr 2). (Owa niezwykła skuteczność nie jest uznawana przez wszystkich psychologów o czym wiem, ale w moim otoczeniu osobistym, oraz w praktyce mojego gabinetu system się sprawdza). O systemie Enneagram trzeba by mówić godzinami, ale tutaj teraz powiem w sposób prowokujący i mnemotechniczny: --> tu na Ziemi można spotkać 9 rodzaji ludzi (ras mentalnych) i 3 rodzaje kultur. Historia i sytuacja społeczno-polityczna wykazuje, że tu na naszej Planecie zachodzi stale dysputa, a czasami i walka między przedstawicielami trzech różnych 'kultur mentalnych': (1) Tragiczno-romantyczno-perfekcjonistyczna wymagająca wielu dawców. (2) Sokratejsko-epikurejsko-dyktatorska (władcza) w stylu antycznym, dość zbliżonym do różnych reżimów w stylu materialistyczno-dyktatorskim. (3) Trójkąt sceptyków, adwokatów diabła i manipulujących, oszukujących ludzi czynu, działających w stylu masońskim. A więc rzeczywiście jesteś zlepkiem kosmicznym potrzebnym po to, aby zlepić nowy świat. Jeśli uznamy poprawioną teorię o swoim pochodzeniu za pomocną to możemy utworzyć SCENARIUSZ WYDARZEŃ WŁASNYCH, taki że bez trudu, na zawołanie będziemy: * (4) ODNOSIĆ WRAŻENIE ŻE - DZISIAJ ZNOWU MAMY ŚWIĘTO (Uwaga! Możność ta zależy od umiejętności pozostawania w relacj intymnej.) *(5) NIEMAL STALE (TAKŻE U SIEBIE W DOMU) CZUĆ SIĘ TAK JAK W TRAKCIE EKSPEDYCJI ( WYCIECZCE ZAGRANICZNEJ, ESKAPADY) Etap I. Główna siła potrzebna dla "pogruchotania klatki" * Zmiana wyobrażenia, poprawienie teorii o swoim pochodzeniu (sposobie pojawienia się tu na Ziemi) --> Zogniskowana teletransmisja z kilku różnych punktów czasoprzestrzeni ! W wyniku 'poprawionej teorii o pochodzeniu' można jak sądzę: * (1) WYJAŚNIĆ SOBIE KIM JESTEŚ * (2) SPRAWIĆ ABY TO - KIM JESTEŚ BYŁO DLA CIEBIE NIEZWYKLE WAŻNE * (3) ABY TO CO ROBISZ MIAŁO DLA ŚWIATA, W TWOICH OCZACH DUŻE ZNACZENIE Poprawiona teoria umożliwia: SCENARIUSZ WYDARZEŃ WŁASNYCH taki aby bez trudu, na zawołanie * (4) ODNOSIĆ WRAŻENIE ŻE - DZISIAJ ZNOWU MAMY ŚWIĘTO (! Konieczna jest relacja intymna! ) * (5) NIEMAL STALE CZUĆ SIĘ JAK W TRAKCIE EKSPEDYCJI (WYCIECZKI ZAGRANICZNEJ, ESKAPADY) (! Tylko we współdziałaniu) III. SCENARIUSZ DZIAŁAŃ "TU I TERAZ" ('NA ŻYWO') DLA UCZESTNIKÓW KONFERENCJI Część I. scenariusza wydarzeń "tu i teraz"! Część II-ga scenariusza wydarzeń "tu i teraz" Wobec upływu czasu scenariusz proponowany dla pewnej realnej konferencji musi podlegać aktualizacji. Nowy scenariusz udostępnimy wkrótce. ... (1) Pewna osoba może żyć z partnerem, bądź 'być' obok innej bliskiej osoby, która jest niezwykle podatna na wpływy geomagnetyczne. Osoby takie przejawiają często poronny lub pełny zespół częściowy, złożony padaczki skroniowej. Mają one niestety tendencję do napadów złości, awantur i stałego umniejszania wszystkich osób pozostających pod jej wpływem. Czynią to zwłaszcza w pewnych 'szczególnych dniach'. Szczegóły fenomenu przedstawiłem w mojej książce pt.: "Nadchodzi sztorm słoneczny", która jest dostępna w taki sam sposób i na takich samych prawach, które określono w "części I - fantazmatu działające na bieżąco"!. (2) Dla innych osób wydolność intelektualna, możność realizacji pewnych wyjątkowych dokonań twórczych, bądź powiedzmy hasłowo doznania iluminacji zależy od sytuacji geomagnetycznej danego dnia, tzn. jest 'łatwiejsza' w pewnych 'szczególnych dniach'. Zilustruję to następującym rysunkiem nr 3, który jest zawarty także w w/w książce pt.: "Nadchodzi sztorm słoneczny". (c) Dla samopoczucia przydatne są także: elementy amatorskiej astronomii - poznawanej okiem nieuzbrojonym - czyli, mówiąc w skrócie, wyuczenia się nazw około 22 gwiazdozbiorów, widocznych na naszym północnym niebie, co wymaga jednak całego roku wysiłku, pracy mentalnej i treningu. Te właśnie działania przyczynią się do 'znacznej poprawy samopoczucia'. uznania wpływu "zmian światła dziennego" i "światła o zmroku i o świcie", czyli zmian kolorytu światła wraz z tzw. oddziaływaniem 'linii horyzontu' na nastrój i samopoczucie, a także zdrowie człowieka. uznania wpływu radioźródeł gwiezdnych nocnych na samopoczucie człowieka. Umiejętności te są opisane z kolei we wstępie, posłowiu i specjalnym dodatku mojej książki "Gwiazdy i Ty" także dostępnej przez polecenie ftp. (Uwaga! Krótko mówiąc, osoba, która czuje się źle, po prostu może żyć w pobliżu człowieka, który stale umniejsza. Fakt taki wymaga rozważenia na nowo w/w punktów (a), (b) - (a), (b), ale tym razem względem owej bliskiej osoby, która jest w pobliżu. Aby prócz wytycznych teoretycznych przytoczyć teraz szczegóły użyteczne praktycznie, musimy się wgłębić teraz w szczegóły: IV. CZYNNIKI DZIAŁAJACE FANTAZMATOW KTÓRE LECZĄ (a) Mózg, szyszynka, podwzgórze, przysadka jako "fabryka leków" Dlaczego fantazmaty, a więc pewien rodzaj marzenia może leczyć! Odpowiedź na to pytanie można sformułować także na poziomie biologicznym lub endokrynologicznym. Mózg, a zwłaszcza podwzgórze wraz z przysadką mózgową jest "fabryką leków", "aptecznym laboratorium". Gdy oglądamy scenę "mrożącą krew w żyłach", to produkowana jest adrenalina. Sceny okrutne, gwałtowne powodują wydzielanie mieszaniny katecholamin i kortykoidów, które mobilizują nasz organizm, który być może jest tak stymulowany od miesięcy, od lat, wiele razy dziennie w ten sam sposób. Każdy z nas potrafi obmyśleć typy fantazmatów, które spowodują inne jeszcze wzorce, profile czasowe wydzielania neurohormonów i hormonów. Udowodniono, że fantazje erotyczne zwiększają wydzielanie estrogenów i testosteronu, a silny stres, poprzez prolaktynę może zablokować wiele naturalnych funkcji kobiety i mężczyzny. Autorka artykułu pt.: "Chemia miłości - skok w bok, zgodnie z DNA" wydrukowanego w miesięczniku "Medyk" (nr 565/93) stwierdza: "... Kochankowie często twierdzą, że czują się jak porażeni. Nie mylą się. Zgodnie z wynikami badań są oni rzeczywiście niemal zalani neurohormonami. Skrzyżowanie spojrzeń, dotyk rąk, zapach wywołuje "powódź", wzbierającą w mózgu i rozszerzającą się wzdłuż nerwów i naczyń krwionośnych. Wynik jest znany: zaczerwieniona skóra, spocone dłonie, pogłębiony oddech. Przede wszystkim występuje niezwykła euforia zakochanych ... wiele wydzielających się wówczas substancji to chemiczni krewniacy amfetaminy. Należy do nich: dopamina, norepinefryna i szczególnie fenyloetyloamina (PEA). Cole Porter wiedział w czym rzecz pisząc: 'dostałem od ciebie kopa'..." "... Ale podwyższenie poziomu PEA nie trwa wiecznie. Jest to dodatkowe potwierdzenie krótkiego trwania miłosnej pasji. Ponadto, tak jak w przypadku amfetaminy narasta przyzwyczajenie organizmu do PEA. Trzeba więc coraz więcej tej substancji do osiągnięcia szczególnego stanu euforii miłosnej. Po dwóch latach ciało po prostu nie jest w stanie wytworzyć potrzebnej ilości PEA. I wbrew zakorzenionej wierze nie pomaga nawet jedzenie czekoladek..." "Wiele romansów trwa jednak dłużej niż kilka lat. Jaka jest tego przyczyna? Oczywiście ... inny zestaw chemikaliów. Stała obecność partnera stopniowo nasila w mózgu produkcję endorfin. W odróżnieniu od piorunujących amfetamin są to łagodzące substancje. Te naturalne analgetyki dają kochankom poczucie bezpieczeństwa, spokój i ciszę wewnętrzną...!" "... Innym związkiem mającym wpływ na miłość jest produkowana w przysadce mózgowej oksytocyna ... Oksytocyna prawdopodobnie nasila również orgazm ..." "... gdy jesteśmy porzuceni lub kochanek umiera - zauważa Helen Fisher, autorka książki pt. "Anatomia miłości", nie dostajemy naszej dziennej dawki narkotyków ..." "... Badacze zauważają kontrast pomiędzy "gorącą namiętnością" typu amfetaminowego, a bardziej "intymnym przywiązaniem" wzbudzonym i przedłużanym przez endorfiny ..." Estrogeny i testosteron działają anabolicznie, aktywizująco, a więc korzystnie. No tak! korzystnie, o ile ... nie pomieszać ich z adrenaliną i dużą ilością kortyzolu! Właśnie skład, profil produkcji owej wewnątrzustrojowej fabryki hormonów i leków jest ważny. W mieszaninie tej mogą dominować niejako "neuropeptydy relaksu i satysfakcji". Osoba spokojna wewnętrznie, patrząc na majestatyczne, skrzące się w słońcu szczyty Tatr, albo patrząc w nocy w gwiazdy, stojąc o brzasku na brzegu bezkresnego oceanu, lub patrząc na słońce zachodzące za lasami jest zapewne na ogół w korzystnej sytuacji metabolicznej. Zalecenie, aby często wyobrażać sobie takie krajobrazy, nie jest złe, ale nie jest wystarczające! (b) Satysfakcja ze spełnienia jako ważny mechanizm psycho-neuro-hormonalny Człowiek odczuwa satysfakcję gdy uzyskuje spełnienie w zakresie oczekiwań, które były dla niego ważne! Wcześniej musi być więc rozziew, niezaspokojona potrzeba! Satysfakcję odczuwamy nie tylko wtedy gdy zaspakajamy głód, pragnienie, ale i także gdy łamiemy pewną tajemnicę, uzyskujemy wolność, zyskujemy autonomię, lub gdy ktoś ważny dla nas zaczyna nas akceptować, mówi że kocha! Sukces zawodowy, finansowy nie byłby sukcesem gdyby nikt na to nie patrzył. W istocie chodzi więc o wywarcie wrażenia na tych ludziach na których nam zależy, tzn. obchodzi nas. 1. Pomyślność osób najbliższych. 2. Potwierdzenie własnych przewidywań przez nadchodzącą przyszłość. 3. Udział w działaniach akceptowanej przez nas grupy ludzi. 4. Satysfakcji może dostarczyć także zmniejszenie absurdalności i dostrzeżenie sensu. Ukryte lub jawne satysfakcje negatywne, radość z czyjegoś nieszczęścia, z realizacji podświadomych lub świadomych rozgrywek, zemsty, odegrania się nie są natomiast tym o co nam tutaj chodzi, gdyż profil neurohormonalny, a nawet odczucia i emocje, nie są wtedy proste, jasne i korzystne. Podsumowując, aby doznawać satysfakcji, tak aby mogła być mowa o fenomenie szczęścia to: (1) w umyśle muszą być skonstruowane i zapamiętane wyobrażenia o tym kim chciałoby się być, (2) musi być ustalony plan działań zmierzających do tego, aby sytuacja mogła się ziścić, (3) działania z owym planem muszą być podjęte, (4) działania te muszą być na tyle skuteczne, aby stale zachodził proces "ziszczania się". Oglądane lub wyobrażane wschody i zachody słońca, łąki, lasy, skrzące gwieździste niebo nie będą oddziaływały więc kojąco i relaksująco, jeśli nie doznajemy jednocześnie satysfakcji, która jak starałem się to wykazać, zależy od działań własnych lub jeśli percepcję zamazuje ciążący na nas nierozwiązany dylemat życiowy. (c) Najczęstszy, główny, toksyczny dylemat psychologiczny Czy w takim razie fantazjowanie może pomóc także w pokonywaniu owych nękających dylematów. Aby próbować odpowiedzieć na to pytanie trzeba się zastanowić czego dotyczą takie dylematy. Istotne, często nierozwiązane, nękające sprawy dotyczą, jak się wydaje, relacji do innych osób płci przeciwnej. Głównym dylematem wizualizacji i fantazmatów które leczą jest właśnie sprawa samopoczucia w trakcie erotycznych relacji z realnymi partnerami jak i także samopoczucia w trakcie fantazjowania na te tematy. Otóż żyjemy w kulturze, w której lansowane są surowe zakazy obyczajowe i zasadnicze teksty przysięgi małżeńskiej, które domagają się wierności i wyłączności. Z drugiej strony jakieś tajemne siły podświadomie sprawiają, że seks wyziera z większości okładek czasopism, treści filmów i powieści. Więcej, trzeba tu przypomnieć, że po zakupieniu odbiornika telewizji satelitarnej i odpowiednich dekoderów dostępne są stale tzw. filmy erotyczne nadawane przez wiele konkurujących ze sobą stacji. Te same treści są dostępne także poprzez wiele adresów Internetowych. Cywilizacja nasza w sferze erotyzmu jest więc schizoidalna. Sprawia to, że bardzo często fizyczne relacje pomiędzy partnerami toczą się w atmosferze duchowej poważnego "przestępstwa etycznego", bądź przynajmniej przekroczenia "obowiązujących norm", tego co powinno się robić i myśleć. Większość fantazji erotycznych ma więc tym bardziej charakter "zgrzeszenia myślą". Jeśli rozpatrzeć stan neurofizjologiczny osób w takim stanie ducha, to da się uzasadnić, że profil neurohormonalny jest u nich zły, od strony zdrowotnej jest wręcz szkodliwy. Międzykulturowe analizy, które starają się oszacować nasilenie tej sprzeczności w poglądach na erotyzm i zestawić nasilenie tego rozziewu z tzw. przeciętnym trwaniem życia, wydają się wskazywać na to, iż nieskuteczność tej 'kwadratury koła' prowadzi do upośledzenia zdrowia i skrócenia przeciętnego trwania życia. Proponowanie możliwych rozwiązań egzystencjalnych i filozoficznych tej sprzeczności jest więc tak ważne jak rozmyślania nad możnością zapobiegania wojnom pomiędzy innowiercami, zapobiegania wojnie nuklearnej, chorobie AIDS, czy też zatruciu środowiska. Wbrew pozorom wmontowana w kulturę sprzeczność w zapatrywaniach na erotyzm jest problemem tej samej rangi, a więc problemem "żyć albo nie żyć". Sądzę więc, że trzeba poszukiwać opcji filozoficznych, które zdejmowały by odium przestępstwa z większości naszych fantazji i wielu, wielu działań. Jest to związane z koniecznością porównania realnego, przeciętnego znaczenia słowa kocham, wypowiadanego przez kobietę i przez mężczyznę, co więcej przez kobiety i mężczyzn spod różnych znaków Enneagramicznych, które jak wiadomo da się po części utożsamić z typologią charakterów wg znaków Zodiakalnych. Trzeba zdawać sobie również sprawę,że każda propozycja rozwiązania poważnego dylematu, a więc również tego dylematu, będzie sformułowana zawsze z pozycji autora konceptu, tzn. z pozycji mężczyzny lub kobiety, co więcej z pozycji kobiety "PERFEKCJONISTY", kobiety o nastawieniu TRAGICZNO-ROMANTYCZNYM, lub "DAWCY", albo np. mężczyzny "PERFORMERA" (CZŁOWIEKA CZYNU, "BOSS'A), lub jeszcze innego znaku Enneagramicznego lub Zodiakalnego. O ile odmienności charakterów wg Enneagramu są jeszcze mało znane (jakkolwiek zawierają wielowiekowe mądrości o naturze ludzkiej) to typy charakterów wg znaków Zodiaku, dzieki działającemu przez wieko, przedchrześcijańskiemu potężnemu kultowi Bogini Matki Artemidy (vide: Efez), zna niemal każdy. Wielu czytelników przyzna więc, że sposób widzenia ważnych problemów tego świata jest inny w oczach osób spod znaku Strzelca, Panny, Lwa czy też Barana lub Skorpiona. Innej drogi niż negocjacje pomiędzy osobami "spod różnych gwiazd" po prostu nie ma. (d) Czy powieści, filmy mogą posłużyć jako scenariusze fantazmatów leczących? Nasuwa się pytanie: Czy tysiące powieści, poematów, filmów może posłużyć nam jako scenariusze fantazmatów leczących? Oddziaływanie czytanej powieści na stan ducha i sytuację metaboliczną zazwyczaj nie jest znaczne, gdyż większość czytelników "nie bierze jej niejako do siebie". Tylko nieliczne osoby potrafią utożsamiać się wyobrażeniowo z którymś z bohaterów i roztaczane wizje przeżywać tak intensywnie, aby spocić się, mieć przyspieszony puls lub trząść się ze strachu. Część osób ma uprzedzenia do tzw. historyjek nieprawdziwych, nierzeczywistych. Jeśli akcja toczy się "za górami za lasami" to oznacza, że "nie ma mnie tam". Stąd zapewne uprzedzenie tak wielu osób do literatury science-fiction, która wydaje się opowiadać o świecie nie naszym. Wielu z nas nie uwzględnia, że literaturę s-f, lepszą czy gorszą, pisał pewien konkretny człowiek, a on zawsze do naszego świata należy i jest ciekawe co nim kierowało, aby snuć taką a nie inną wizję. Wielu przeciwników s-f czyta jednak czasami neognostyckie pisma, takie jak "Nie z Tej Ziemi", "Nieznany Świat", czy też podobne do nich duchowo książki Roberta Charroux, Ericha von Dänikena lub Roberta Temple, czy też Johannes'a Fiebaga. Zwolennicy paleoastronautyki nie zdołali swoich hipotez udowodnić. Ich tezy są często ośmieszane. Najogólniej mówiąc nie są one traktowane poważnie. Sądzę jednak, że z trzech powodów hipotezom tym warto się przypatrzeć! Po pierwsze, proszę zauważyć że hipoteza Danikena wciąga nas samych w akcję, stwierdza ona bowiem, że ok. 10 tysięcy lat temu na Ziemię przybyli, zapewne nie po raz pierwszy, przedstawiciele "wysoko rozwiniętej cywilizacji", po to aby na "wybranej" grupie istot zamieszkujących Ziemię dokonać "poprawki genetycznej", takiej aby ich potomkowie posiedli cechy właściwe współczesnym ludziom. Według Danikena owi przybysze byli znacznego wzrostu (patrz Stary Testament, księga Genesis, wiersz 6,4). Czasami kłócili się między sobą, mieli rozbieżne interesy, nową generację osoboników trzymali początkowo w odosobnieniu, zakazując im krzyżowania się z "neandertalczykami". Sami wchodzili jednak w koligacje z nową generacją ludzi, mieli z nimi dzieci, które zostały na Ziemi, sami zaś wkrótce odlecieli". Jeśli hipotezę potraktować poważnie i uznać za uzasadnioną, to wtedy spojrzymy na siebie inaczej. Można postrzegać wtedy siebie jako potomka przybyszy z gwiazd, jako "dzieci bogów". To jest właśnie dobry przykład na podnoszący na duchu fantazmat!! Zmienia on bowiem sposób i perspektywę, punkt patrzenia na siebie. Däniken przyczynił się więc do poprawy aktualnego stanu ducha na tej planecie. Drugi powód rozpatrzenia oddziaływania hipotezy paleoastronautycznej to konieczność zestawienia jej nie tylko z opowieściami Starego Testamentu, do których one się odwołują, ale i także z pozornie odrębnymi tezami neognostycznymi, które były lansowane przez C.G. Junga. Jeśli porównać "poczynania" Ericha von Danikena, albo przynajmniej rezultaty jego pisarstwa, które sprowadzają się do tezy: "wszyscy jesteśmy dziećmi bogów" z przesłaniem dzieł Carla Gustawa Junga o jaźni to okazuje się, że mówili oni mniej więcej to samo. Carl Gustaw Jung upodobał bowiem sobie i cytował wiele razy zdanie napisane przez Św. Jana (J 10.34) 34. Czyż w zakonie waszym nie jest napisane: Ja rzekłem: "BOGAMI JESTEŚCIE" Jak wiadomo zdanie to właśnie wg Św. Jana wywodzi się ze Starego Testamentu gdzie jest napisane (Ps 82, 6) iż: "Rzekłem: Wyście bogami I wy wszyscy jesteście synami Najwyższego" (vide str 37 przedmowy Jerzego Prokopiuka do dzieł C.G. Junga, wydanych w Polsce pt.: "Rebis, czyli kamień filozofów", Warszawa, PWN, 1989). Tezy Ericha von Dänikena i Carla Gustawa Junga są, jak twierdzę, przykładami na scenariusze które są dyskusyjne i niesprawdzalne, ale niewątpliwie są podnoszące na duchu. Trzeci powód poważnego rozpatrywania tez paleoastronautycznych to postać Melchizedeka (Rdz 14,17-20; Ps 110,4; Hr 7, 3-21). Aby wyjaśnić jednak związki pomiędzy postacią a odwiecznymi źródłami życia, trzeba byłoby zagłębić się w szczegóły omawiane niżej w rozdziale V - Krok 6 (P). (e) Działania poprzez wytwarzanie atmosfery typu "Dzisiaj znowu mamy święto" Fantazmat leczący powinien sprawiać, że wszystko co się toczy dookoła nas ma odświętny, niezwykły, wyjątkowy charakter. Osoby w takim "odświętnym stanie" prezentuje Jonathan Carroll w jednej ze swoich powieści. "Najwyraźniej uważał się za diablo szczęśliwego faceta, którego wrzucono w fascynujący, nielogiczny świat tylko po to, by mógł się dobrze rozejrzeć dookoła, z rękami w kieszeniach i cichym gwizdem zdziwienia ulatującym z warg. Lata temu, kiedy spotkałam go po raz pierwszy, uznałam jego "postawę" za naiwność, ale nie miałam racji. To był zdrowy, wspaniale niewinny zmysł cudowności. Życie dla niego było cudowne - albo przynajmniej pełne cudów. Spoglądał na składowisko złomu i dreszczem przejmowało go magiczne bogactwo kolorów. Kiedy szturchał mnie, żebym też spojrzała, widziałam tylko składowisko złomu, ani ładne, ani brzydkie, po prostu składowisko". Rozważmy bliżej powyższy tekst, dlaczego bohater Jonathana jest "diablo szczęśliwy". Odpowiedź jest w tym samym zdaniu. Otóż "wrzucono go ... tylko po to, by mógł się dobrze rozejrzeć", i dalej "... z ... cichym gwizdem zdziwienia życie było ... pełne cudów". Otóż właśnie, aby mieć wrażenie, iż "znowu mamy święto" trzeba wstrzymać swoje zwykłe zajęcia, zawiesić je, a na świat patrzeć tak jak byśmy byli na wycieczce zagranicznej w egzotycznym kraju. Recepta na święto jest więc prosta: wstrzymać czasowo mozolne działania i wyjechać na wycieczkę. Jeśli jednak nie można akurat wyjechać to można poczuć się "wrzuconym tylko po to, aby móc się dobrze rozejrzeć", a więc trzeba założyć, że skąś przybyłem, "że ja nie pochodzę stąd", najlepiej założyć więc, że pochodzę z "innej planety", albo lepiej jeszcze z "innej galaktyki", gdzie obowiązują całkiem inne motywy działań, inne zasady towarzyskie. Oczywiście fantazmat jest skuteczny jeśli oddziaływuje długotrwale, a działa tylko wtedy gdy skonstruowany jest przekonywująco. Argumentację dobrze jest więc umieć uzupełniać poprzez formy o większej sile artystycznego wyrazu, tzn. przez zapoznanie się z kilkoma wybranymi filmami i powieściami (vide film wg powieści "Kontakt" Carla Sagana lub filmy: "Amadeusz" Milosa Formana i "Milenium" w reżyserii Johna Carpentera - Warner Bros, 1989). Celem scenariusza fantazmatu jest jednak ułatwienie realizacji niejako "własnego filmu" co wymaga spojrzenia na świat w sposób "osobisty" tak aby nie dać się wciągnąć w obce, cudze scenariusze, a raczej aby budować własny scenariusz według ogólnej zasady: "Ja jestem z pod jasnej gwiazdy ... przybyłem stamtąd, patrzę na was, ale wiem swoje i wiem co ja sam mam tu zdziałać i właśnie zabieram się za ułożenie planu mojej akcji". V. SZCZEGOŁOWY OPIS METODY POLEGAJACEJ NA: "SKONSTRUO-WANIU SCENARIUSZA WYDARZEŃ, KTÓRY ROZWIJA I LECZY" Metoda sprowadza się do zaproponowania praktycznych, szczegółowych narzędzi - tworzących ową, wspomnianą wyżej, pętlę łączącą "cel życia pewnej osoby, każdego z nas z celami inteligencji nadrzędnej. Metoda wynika ze spostrzeżenia, że samopoczucie i działania ludzi teraz zależą od obrazu (wyobrażenia) Inteligencji, która go stworzyła (powołała) i oszacowania prawdopodobieństwa, że ten własnie obraz jest prawdziwy. W miarę przedstawiania owych "praktycznych, szczegółowych narzędzi" okaże się, że konieczne jest przyjęcie pewnych konkretnych opcji filozoficznych. Pierwsze kroki "konstruowania owej pętli", jak sądzę, będą przekonywujące bez tych, dość trudnych, rozważań filozoficznych, które chwilowo odłożymy na później. Krok "1" (T) Wydaje się, że warto, że należy rozważyć i ewentualnie poszerzyć rozmiary osobistego świata (kosmosu) naszego pacjenta, klienta (każdego człowieka któremu udzielamy naszych rad). #** Proszę bowiem zauważyć, że można ustanowić koncept tzw. "osobistego kosmosu pewnego człowieka". Jest to ta część świata, którą pewien człowiek spostrzega, doświadcza, którą niejako uwzględnia. Jak wspomniałem, w czasach Babilonii, starożytnego Egiptu często, z reguły niemal, w skład owego "osobistego kosmosu żyjących wówczas ludzi" wchodziły gwiazdy i inne "światła nocne" a więc pewien element wspólny dla wielu ówczesnych ludzi. Obecnie w skład owych "osobistych kosmosów" wchodzą głównie przedmioty wytworzone przez ludzi, tzn. domy, samochody, wnętrza mieszkań, rozmaite meble i coraz więcej, coraz bardziej czasochłonnych gadget'ów. W skład przeżywanych treści wchodzą rozliczne rozmowy rytualne i analityczne oraz treść abstrakcyjnych "historyjek", przekazywanych na piśmie lub przy pomocy obrazów, filmów, telewizji, środków multimedialnych. Niemal nikt już nie patrzy w gwiazdy. Mimo posiadania samochodów, ilość ludzi spacerujących po łąkach i lasach jest mała. "Kosmosy osobiste współczesnie żyjących nam ludzi" zawierają głównie przedmioty wytworzone sztucznie. Warto się zastanowić więc, czy dana osoba posiada w swoim umyśle "neuronalny wzorzec DUCHA WSZECHŚWIATA, DUCHA KOSMOSU". Cóż z tego? Otóż różnica jest wielka! Odcięcie się od wielkiego świata, od wielkiego kosmosu uniemożliwia odbiór płynącego stamtąd przesłania, dotyczącego owego Ducha Wszechświata, ducha wzbudzającego opytmizm, podziw dla ogromu Wszechświata, jego mistycznej, skomplikowanej i zbornej konstrukcji, co nadaje także sens każdemu z nas. Proszę zauważyć, że odebranie tego przesłania jest możliwe dopiero późnym wieczorem, a więc w porze dnia przeznaczonej w sposób naturalny na odpoczynek i kontemplację. O ile bowiem dla działań praktycznych przydatne jest dzienne światło słoneczne, to ciemności, rozświetlone jedynie nikłymi światłami gwiazd sprzyjają zadumie nad owymi, widocznymi właśnie w nocy, bezkresnymi przestrzeniami, światłami docierającymi z odległości rzędu miliarda lat świetlnych. Wydaje mi się zresztą, że tego rodzaju kontemplacje działają niejako automatycznie, zwłaszcza gdy są praktykowane od dzieciństwa. Wiązki promieniowania o róźnych właściwościach, odbierane z różnych kierunków, o różnych porach roku wysterowują zapewne w naszym mózgu strukturę neuronalną podobną do struktury odpowiedzialnej za percepcję powiedzmy jabłka, sylwetki kota czy też twarzy kochanej osoby, kobiety, partnera. Jeśli przez zwyczaj patrzenia w gwiaździste niebo daliśmy sobie szansę, aby ów neuronalny wzorzec ducha Wszechświata powstał, to później możemy wywoływać go z pamięci, wyobrażać go sobie, powołać się na niego w rozmowach. Porozmawiać na ten temat na ogół się jednak nie udaje, bo przyjaciele, sąsiedzi też nie mają pojęcia o owym przesłaniu, które "leje się w nocy" na wszystkie śpiące głowy odwrócone do dołu, do poduszki w łóżku ustawionym w betonowej zazwyczaj "klatce". W takim "małym światku" trudniej jest o poczucie sensu, gdyż do owego małego osobistego kosmosu nie miał jak przeniknąć DUCH KOSMOSU. Odpowiada on pradawnym, odziedziczonym po przodkach wzorcom archetypowym, które w nas drzemią, na poziomie podświadomym. Jeśli je uczynnimy to niejako samoistnie, bezwiednie, bez wysiłku - odczujemy znaczną poprawę nastroju, energii. Natura DUCHA KOSMOSU nie objawi się nam bowiem gdy będziemy cały czas patrzeć, spoglądać i rozważać obiekty "starań codziennych". DUCH KOSMOSU jest ponad tymi przedmiotami, jest ponad naszymi głowami i gdy chcemy go doświadczyć, a nawet poznać, to musimy unieść wzrok do góry. Wiązki różnego rodzaju promieniowania wzbudzą wtedy wzorce archetypowe, które w nas drzemią. Stanie się to podświadomie. Wzory najbardziej wyrazistych gwiazdozbiorów są bowiem na stałe zakodowane w naszych mózgach. Dziedziczymy je po przodkach, z czasów początków naszego gatunku Homo sapiens sapiens. Jeśli pozwolimy tylko aby uczynnić te archetypy to niejako samoistnie, bezwiednie, bez większego wysiłku, już po paru miesiącach, a być może już po paru tygodniach, odczujemy znaczną poprawę nastroju, przypływ energii życiowej, chęć działania, snucia marzeń, układania planów życiowych. Szczegółowe rady dotyczące tworzenia scenariusza działań KROK 1 (T) (T1) Rozpatrzeć jakie są rozmiary osobistego świata (T2) Czy w umyśle jest "neuronalny wzorzec" "DUCHA WSZECHŚWIATA" (T3) Mapa szlaków turystycznych, obrotowa mapa nieba Praktyczna, wynikająca z T1-T3 rada to nie tylko chodzić na wycieczki, ale i uczestniczyć w pokazach astronomicznych, organizowanych przez PLANETARIUM kupić sobie mapę obrotową nieba, zaznajomić się z całością metody KOSMO-ENE-BIO-THERAPY, oraz problematyką sztormów geomagnmetycznych przyswoić sobie wiedzę o ulokowaniu swojej osoby w planie Kosmosu w planie Wszechświata. KROK 2 (Z) Znaczenie, zakres zadania Współczesny model społeczeństwa, wyobrażenia o właściwych i koniecznych układach społecznych zakłada "nierównoważność ludzi". Przeważający, współczesny model społeczeństw zakłada: (i) sterowanie przez odgórne dyrektywy, rozporządzenia, przekazywane kanałem werbalnym (na piśmie, przez przemówienie radiowe, telewizyjne, debatę parlamen- tarną), (ii) sekwencyjne, wolne przetwarzanie danych (ujmując to metaforycznie: "mówi prezydent - wszyscy słuchają, potem zabiera ktoś głos w dyskusji - wszyscy słuchają i wkrótce bardzo s i ę n u d z ą), (iii) zakłada nierównoważność ludzi, mówiąc metaforycznie: "jest król i poddani", "prezydent, premier, rząd i zwykli obywatele''". Proszę się przypatrzeć obecnej organizacji większości społeczeństwa na planecie i proszę rozpatrzeć model społeczeństwa "na wzór mózgu", a więc społeczeństwa, które składa się z (a) równoważnych neuronów, (b) neuronów działających jednocześnie, (c) społeczeństwa mózgu, które posiada swoją podświadomość (nieświadomość w sensie C.G. Junga), (d), społeczeństwa - mózgu, które posiada swój "kanał świata" czyli "nadświadomość" (sny, synchroniczność akauzalną, iluminacje, "dodawanie pewnych idei sterujących"). Sądzę, że model społeczeństwa na wzór wieloneuronalnego mózg bardziej odpowiada "duchowi czasów". Polega on na tym, iż (a) każdy człowiek jest absolutnie równoważny, (b) myślenie zachodzi, (powinno odbywać się) jednocześnie , synchronicznie, równoczasowo. Być moźe do tej pory nie wypracowano sposobów na "odbiór ważnych rezultatów takiego myślenia grupowego", pracy "zbiorowych umysłów",(c) "społeczeństwo - mózg" ma podświadome, niewerbalne mechanizmy współdziałania, zachodzące dzięki istnieniu fenomenu zmysłowości, seksu, sympatii, wspólnych upodobań, wzorców piękna, istnienia "idei wrodzonych"; dzięki którym zachodzi mechanizm powstawania par, "ognisk krystalizacji" i koalesancji tych ognisk. Sądzę, że w/w mechanizm typu (c) jest tak "silny" !!!, że próby zarządzania "odgórnego, przez dyrektywy", na dłuższą metę, zawodzą jeśli są one sprzeczne z interesem "duchów przyszłości". Dowodem tego są nagłe, dość szybkie i niespodziewane kolapsy dużych organizmów państwowych i całych imperiów, zarządzanych właśnie "bardzo dyrektywnie". Model "społeczeństwa - mózgu" przewiduje także istnienie "kanału świata", a więc sposobów oddziaływania na jednostki przez pewien rodzaj sterowania, który nie ma charakteru "nakazowego", a który polega na "wspomaganiu myślenia tych którzy ustanowili cele, zgodne z celami duchów przyszłości". Wspomaganie to zachodzi poprzez mechanizmy: (a) synchroniczności akauzalnej, (b) iluminacji, (c) stawiania (zostawiania "po sobie") idei, które "sterują same". Jeśli przyjąć tą argumentację to zapewne pojawi się pytanie. No dobrze, nawet jeśli każdy z nas mógłby potraktować się jako człowiek "równie inteligentny i równie ważny jak prezydent" to po co to, jakie cele miałby on sobie wyznaczyć. Moja propozycja odpowiedzi jest następująca: Potrzeby działań są nieograniczone. Większość ludzi żyje w odizolowaniu, większość ludzi tkwi w swoich przegródkach ("klatkach"), większość osób ma umysł podzielony przegródkami i myśli w sposób szufladkowy. Nieprzebrane możliwości działania leżą więc w tym: (a) aby "pomóc innym wydostać się z pułapki", (b) aby pomóc innym uruchomić "drzemiącą moc ich umysłów" (znieść przynajmniej część owych przegródek), Š aby namówić ich do rozpoczęcia pracy nad jakąś szczególną kompetencją osobistą. KROK 2 (Z) [ZNACZENIE, ZAKRES, ZADANIE] (Z1) Nie "neuron prezydencki" a "neuron równy prezydenckiemu" (Z2) Zadanie (cel) -->Pomóc innym "rozwalić jego klatkę" -->Budować chociaż jedno "nienakazowe przęsło", chociaż jedną "własną większą całość", która według Ciebie będzie pomocna duchom przyszłości (bliżej CENTRUM spraw) (Z3) Zakres zainteresować aktualnych, obciętych, możliwych "I ŚLUZY PAMIĘCI SIĘ PODNIOSĄ W książce "Gwiazdy i Ty" pisałem na ten temat następująco: "Otóż gdyby udało się nam przekonać spokojnego mieszkańca Chorzowa, iż pochodzimy z Tybetu i nie mamy pojęcia, co to są za budynki, to być może jakiś napotkany tu nauczyciel matematyki lub biologii pobliskiego Liceum Ogólnokształcącego wyjaśniłby nam, że: "No cóż! w owym kościele, codziennie z rana i pod wieczór, a zwłaszcza w niedzielę, głoszona jest tubylcom nauka, iż ich d u s z e z o s t a ł y p o ł ą c z o n e z i c h c i a ł e m w k t ó r y m ś m o m e n c i e ż y c i a p ł o d o w e g o", no ale on jako matematyk i biolog, jeśli idzie do pracy do pobliskiego budynku Planetarium, gdzie wygłasza prelekcję (żeby dorobić na życie) na temat historii rozwoju astronomii i pradawnych mitologicznych wierzeń astrologicznych, to jest on zobowiązany (nie na tyle przez przełożonych, lecz raczej przez wyczucie smaku i obowiązujący każdego człowieka dystans do nieuzasadnionych wystarczająco idei), omijać temat owej "teletransmisji duszy ludzkiej"." "Przybywając z Tybetu lub powiedzmy planet krążących wokół gwiazdy Nunki (sigma Sagittarius) w gwiazdozbiorze Strzelca, o której mówili już Chaldejczycy, stwierdzilibyśmy więc, że tubylcy z okolic Chorzowa, Stanfordu lub Torunia mają dziwny rodzaj schizofrenii." "Chodzą do dwóch rodzajów budynków i wygłaszają w nich inne, sprzeczne ze sobą poglądy, pomiędzy którymi ustanawiają na czas powrotu do domu przegródki. Wg Arnolda Mindela są to tzw. progi poznawcze (vide "Śniące ciało w związkach", Agencja Wydawnicza J.S., Warszawa, 1992). Jeśli w domu, w rozmowie z partnerem (co z powodu zażenowania tematem zdarza się niesłychanie rzadko) albo w rozmowie z dziećmi (co zdarza się częsciej, ze względu na ich "impulsywne, niekontrolowane" pytania) trzeba poruszyć te sprawy, to mówi sie albo w jednym stylu (typu kosciółek) albo w drugim stylu (typu uniwersytet). Gdyby owego przybysza z planet krążących wokół Nunki lub Kaus (Ł u k) Meridionalis, Kaus Australis lub Kaus Borealis zapytać: "Słuchaj! Co im jest?" Odpowiedziałby zapewne: "To jest proste! To jest wynikiem d e f i c y t u s e n s u, który bierze się z zablokowania umysłu przez p o d z i e l e n i e go na izolowane, nie komunikujące się "kawałki". Owi mieszkańcy planety Ziemia są co prawda układami o niezwykle wymyślnej, "magicznej" wręcz konstrukcji, splotami najbardziej zaawansowanej technologii bioinżynieryjnej (hardwarowej), z bardzo zaawansowanym softwarem, czyli duszą, nadawaną w II-gim i III- cim kanale pasma (poza)elektrmagnetycznego, lecz nie uświadamiają sobie tego. Bez względu na nauki wygłaszane w tych "budynkach z wieżyczkami" w głębi ducha sądzą raczej, iż pojawili się tutaj "przez przypadek", bądź są skażeni "błędem pierworodnym", albo ich uniwersyteckim odpowiednikiem, czyli "przypadkowym, złym rezulatatem ewolucji". Oni rozprawiają w swoich gazetach i ministerstwach edukacji o korzyściach z kształcenia i o tym, że człowiek wykorzystuje tylko, jak twierdzą, 20% potencjału intelektualnego swojego mózgu, ale nie zauważyli jeszcze, iż jedyną barierą, aby wykorzystać pozostałe 80% potencjałów ich mózgów to owe "przegródki", owe "progi poznawcze". Te przegródki można przecież cofnąć, unieść jak zapory w śluzach wodnych, w przeciągu jednej godziny, ale no cóż, widać jeszcze nie przyszła na to pora. KROK 3 (A) ATRYBUTY Każda osoba, która ma realnie wysokie mniemanie o "swojej mocy", o swoim znaczeniu dla reszty świata (dla przykładu, zapewne każdy prezydent Stanów Zjednoczonych, lub choćby prezydent którejś z europejskich republik, takich jak np. Czechy czy Francja, niektórzy intelektualiści, pisarze, artyści, właściciele przedsiębiorstw, właściciele pakietów kontrolnych akcji itp.) uświadamia sobie i ma atrybuty (A) swojej mocy (żartobliwie i symbolicznie: pałac, flagę, herb, hymn, swoją filozofię życiową, ideologię wstępną i wizje przyszłości.) Twierdzę, że te same atrybuty ma każdy człowiek! Co najwyżej nie uświadamia on sobie tego!! Zazwyczaj ludzie nie biorą takiej tezy poważnie, gdyż nie wytwarzają wokół siebie "t e a t r u d z i a ł a ń w ł a s n y c h" (symbolicznie i żartobliwie: nie mają sekretarki, nie powołują rady ministrów, nie wygłaszają przemówień, nie podpisują dekretów). Sądzę, że "teatr działań" każdego człowieka może być równy lub nawet większy niż - mówiąc znowu metaforcznie - "teatr działań prezydenta którejś z republik europejskich" - jeśli tylko zwrócić uwagę, że większość ludzi "trzyma się "p r z e s t a r z a ł e g o, s t a r e g o m o d e l u s p o ł e c z e ń s t w a i postrzega niekorzystnie swoje umiejscowienie, ulokowanie, zakotwiczenie, znaczenie w p l a n i e ś w i a t a. No właśnie, trzeba powiedzieć w p l a n i e k o s m o s u! w planie W s z e c h ś w i a - t a!! w planie W s z e ch r z e c z y !!! Atrybuty swojego znaczenia zostaną dostrzeżone jeśli zostaną podjęte działania w myśl zaleceń z kroku nr 2, które mają właśnie na celu: uświadomienie komuś na czym polega jego pułapka, udzieleniu pomocy w wydostaniu się z pułapki, udzieleniu pomocy w uruchomieniu mocy drzemiących w jego umyśle. Wtedy właśnie okaże się, że trzeba zacząć czytać i spisywać swoje myśli; że trzeba nabywać jakąś nową kompetencję (np. szukać i znaleźć powieści i filmy, które uczą optymizmu itp.). Jeśli już uruchomimy taki teatr wydarzeń własnych wtedy będziemy musielirozmawiać z różnymi ludźmi, współpracować z nimi. STRUKTURA" PUŁAPKI" wg Wilhelma Reicha Wyjście jest wciąż ukryte Czasami wydaje się, że wszyscy dobrze widzą wyjście, jednak nikt nie idzie w jego kierunku Ktokolwiek zbliża się do wyjścia jest nazywany szaleńcem, przestępcą lub grzesznikiem Gdy tylko podejdą blisko wyjścia, uciekają z wrzaskiem- a tego, który próbuje się wydostać ... (atakują) Z zasady omijać sedno sprawy Bezlitośnie tępić wszelkie próby znalezienia wyjścia Mnemotechnicznie strukturę pułapki próbujemy zilustrować "ograniczeniami" zaznaczonymi w obrębie szarego kwadratu. Szybko dostrzeżemy wtedy kto jest wirtualną sekretarką, kto wchodzi w skład wirtualnej rady ministrów. Spostrzeżemy się także, że składamy wizyty prezydenckie, wygłaszamy przemówienia w myśl własnej ideologii wirtualnego państwa, w myśl wizji przyszłości jednego z przyszłych światów możliwych. Przykładem takiego przemówienia jest choćby ten właśnie wykład. KROK 3 (A) ATRYBUTY (A1) Wirtualny pałac, herb, flaga i hymn (A2) Wirtualna sekretarka i rada ministrów (A3) Wirtualne wizyty prezydenckie, przemówienia, dekrety w myśl własnej prezydenckiej ideologii i wizji przyszłości KROK 4 (K) Kompetencje, kontakty (ew. kochać kogoś) Już wcześniej omówione kroki T, Z, A, jak już wspomniałem, na ogół wymagają nabywania nowych kompetencji. Dla przykładu, jeśli słuchają mnie teraz lekarze, którzy oddzielili znajomość budowy i funkcji ciała od wiedzy o strukturze psychiki człowieka i mój wykład przekonał ich trochę, to będzie ich to skłaniało do czytania książek z zakresu psychologii. Być może kilku psychologów zechce sprawdzić cóż to takiego napisał znany astrofizyk, niejaki Frank Tipler w książce pt.: Fizyka nieśmiertelności, o czym za chwilę. Każda osoba, którą przekonają moje wywody, szybko znajdzie sobie swój cel. Okaże się wtedy, że pomocne byłoby znać język angielski lub jakiś inny rzadki język, czytać okreś-lony rodzaj powieści lub książek, przeszukiwać określony rodzaj zasobów w Internecie. Pomocną kompetencją będzie także umiejętność nawiązywania kontaktów z ludźmi, współpracy, umiejętności do myślenia grupowego, zdolności do pozostawania w relacji intymnej, zdolność do zakochania się. Na ten temat w książce Gwiazdy i Ty pisałem następująco: Zdolności ludzi do nawiązywania współpracy oznacza w praktyce zdolności ludzi do pozostawania w relacji intymnej, zdolności do zakochania się, zdolności do utworzenia pary partnerskiej, zdolności do zmysłowości, zdolności do współpracy z ludźmi, których się polubiło. Konkluzje profesjonalistów z zakresu "treningów twórczości" są przekonywujące! (1) Trudno (z wyjątkiem osób "genialnych") jest myśleć w pojedynkę. Kaźdą najważniejszą decyzję warto "przekonsultować"; (2) Bardzo rzadko jednak "konsultacja" w trakcie zebrania, narady, posiedzenia rady nadzorczej jest wartościowa. Na ogół grupa taka podejmuje decyzje o wartości intelektualnej niższej niż poziom intelektualny "najgłupszego" uczestnika narady. (3) Myślenie grupowe może być odkrywcze, oryginalne, skuteczne, jeśli uda się utworzyć grupę osób myślących, które: (a) są niezależne, autonomiczne, tzn. nie boją się siebie nawzajem, (b) które akceptują się, lubią się, czują sie w ich towarzystwie swobodnie, na luzie, wręcz lubią ich towarzystwo, (c) potrafią wytworzyć atomosferę luddyczną (atmosferę zabawy), (d) grupę osób, która zawiera w sobie niezbędne składowe MÓZGU, tzn. która zawiera osoby reprezentujące role: ANIMATORA, ADWOKATA DIABŁA, MEDIATORA oraz role OBSERWATORA, EPIKUREJCZYKA, PERFEKCJONISTY, DAWCY i typu: TRAGICZNO-ROMANTYCZNEGO. Problem identyfikacji swoich własnych cech p o d ś w i a d o m y c h, cech naszych potencjalnych partnerów i współpracowników jest rozważany już od tysiącleci. Znaki zodiaku symbolizują takie typy charakteru. W jednej z wcześniejszych swoich prac: "Alchemia Twoich Marzeń", w rozdziale: "Czy znaki zodiaku mają coś wspólnego z Enneagramem - próbowałem powiązać typologię charakterów wg znaków zodiaku z typologią charakterów wg nowego systemu "inklinacji podświadomych", zwanej Enneagramem, sformułowanego przez Helen Palmer. Podane wyżej źródła wyznaczają olbrzymi obszar rozważań i gotowych już rozwiązań dotyczących, tak poszukiwanych tutaj reguł "współpracy z partnerem" i "współpracy z innymi ludźmi". KROK 4 (K) Kompetencje, kontakty (ew. kochać kogoś) (K1) Warto mieć swoją osobistą, szczególną kompetencję (określony, rzadki język, rodzaj powieści {książek}, zasobów w Internecie) (K2) Warto poprawiać umiejętności nawiązywania kontaktów, współpracy, myślenia grupowego (K3) Ewentualnie kochać kogoś KOMUNIKATY DOBREGO PARTNERA 1. URZEKŁEŚ MNIE. Od początku naszej znajomości dostrzegłem w Tobie pewną wartość, która wzruszyła mnie i urzekła mnie. 2. IMPONUJESZ MI. Jesteś inny ode mnie, ale w pewnym sensie jesteś podobny do mnie. 3. ZGADZAM SIĘ Z TOBĄ. Odpowiada mi Twój sposób myślenia. Nie chcę Cię zmieniać. 4. PODNIECASZ MNIE. Twoje ciało, sposób w jaki się poruszasz i zachowujesz ekscytuje mnie. 5. CHCĘ WIĘCEJ CIEBIE. Im dłużej Cię znam tym bardziej uświadamiam sobie jak bardzo cenię to jaki jesteś. 6. MÓW WSZYSTKO CO MYŚLISZ. Możesz być pewny, że wszystko co mi powiedz i co zrobisz, także Twoje intymne zwierzenia zaakceptuję i zrozumiem. 7. BĘDĘ CI POMAGAŁ. Możesz na mnie liczyć. 8. TO ŻE MNIE KOCHASZ SPRAWIA, ŻE CZUJĘ SIĘ SZCZĘŚLIWY. Jeśli jednak przestaniesz mnie kochać możesz ode mnie odejść. 9. NIC NIE MUSISZ ZMIENIAĆ, ABY MOJE UCZUCIE TRWAŁO. Nie zależy ono od tego co czasami robisz dla mnie. 10. BĘDĘ Z TOBĄ RÓWNIEŻ PO MOJEJ I TWOJEJ ŚMIERCI. KROK 5 (F) Jako że jestem .... Wśród szczególnych kompetencji posiadanych, jedna wydaje się być, w obrębie prezentowanej tu metody, zasadnicza. Umożliwia ona: (a) wytworzenie syndromu niezwykłości, (b) wytworzenie właśnie owego pożądanego teatru działań własnych. Umiejętność ta polega na układaniu w swoim umyśle scenariusza fantazmatu lub lepiej scenariusza działań w teatrze wydarzeń własnych, który przydziela pewną rolę, pewne zadanie, zgodne z duchami przyszłości. W książce Gwiazdy i Ty pisałem na ten temat następująco: Trzeba umieć odróżnić rodzaj marzeń, fantazmatów, scenariuszy powieści przygodowych, scensacyjnych, melodramatów itp. które (a) wyświetlają niejako "film dla nas", "film, który jest nam wyświetlany" od takich (b) marzeń, fantazmatów, scenariuszy, sztuk teatralnych, powieści, filmów, które wciągają nas samych w akcję. Odpowiadają tym dwom typom w i z u a l i z a c j i, dwa typy zadań wysterowująch (stymulujących, indukujących) marzenia i fantazmaty. [a] GDYBYM BYŁ a. Napoleonem, b. kapitanem statku pirackiego, c. przybyszem z innej Galaktyki [b] JAKO ZE JESTEM a. .........., b. ..........., c. przybyszem z innej Galaktyki. Otóż ważne jest, aby wiedzieć, że zdanie typu [a] odpowiadają scenariuszom wizualizacji i fantazmatów, które niewiele mogą zmienić w stanie ducha osób, które nie czują się dobrze. Skutecznie działają jedynie zdania typu [b], o ile "następnik" jest zdaniem, które n i e j e s t e w i d e n t n i e f a ł s z y w e, dla którego jest wiele argumentów uzasadniających, wynikających z wnioskowania indukcyjnego (fragmentami dedukcyjnego). Jednocześnie trzeba ostrzec wszystkie osoby, które są zainteresowane scenariuszami "przydzielania mocy", że o ile zdania typu [b] są bardzo skuteczne w "poprawieniu stanu ducha" to jednocześnie są one bardzo niebezpieczne w sytuacji jeśli "ktoś zgłosi coś" co jest niejako "namacalnie nieprawdziwe". W zdaniu typu [b] "dobrej jakości" następnik, nie tylko że: (i) nie może być ewidentnie fałszywy, ale (ii) powinny istnieć rzeczowe argumenty, które go uzasadniają, a także (iii) powinno być to stwierdzenie, które jest zgodne z "interesami duchów przyszłości". Można to ująć innymi słowy następująco: Teatr działań własnych należy tworzy tak, aby stale "poszukiwać i ujmować odmienność i oryginalność nie tylko w sobie, ale i w osobach, z którymi się zapoznajemy i dokonywać wysiłku, aby dostrzegane wartości traktować jako wartości pozytywne oraz próbować składać z nich większe całości, takie które wydadzą się być pomocne duchom przyszłości". KROK 5 (F) Jako że jestem ... (F1) Umiejętność posługiwania się metodą mentalną Jako że jestem ... w celu ĺ (F2) Ułożenia scenariusza działań w teatrze wydarzeń własnych, który przydziela ĺ (F3) Pewną rolę, pewne zadanie zgodne z duchami przyszłości (BLIŻEJ CENTRUM SPRAW) potrzeba jest teoria pomocnicza Owa zgodność z duchami przyszłości zahacza już o pewne założenia filozoficzne. Krok (5) (fantazmaty typu Jako że jestem ...) Ž wymagają pewnej teorii pomocniczej (P) KROK 6 (P) (P1) Jak wspomniano potrzebna jest r wiarygodna, atrakcyjna wizja wikłająca nas samych w sprawy ostateczne (P2) Warto wykorzystać własne, szczególne uzdolnienia odbiorcze (I Twój niezwykły umysł także) (P3) Przesłania na niskich częstotliwościach wymagających zmysłowości (para partnerska jako antena odbiorcza) (P4) Człowiek, ew. para partnerska jako antena nadawcza ŕ nadający przesłanie poprzez przykład ŕ nadająca na niskich częstotliwościach (niewerbalnych) Już kroki (T), (A), (Z), (K) wymagają szczególnej motywacji do działania, a krok (F) tym bardziej wymaga teorii pomocniczej (P). Teoria pomocnicza to pewna teoria filozoficzna własna, wyrażona, spisana i opublikowana przeze mnie wcześniej w wielu publikacjach. Jej zasadnicze założenie to to, że nasze życie, wypełniana przez nas misja życiowa jest niezbędnie potrzebna inteligencji nadrzędnej, aby mogła się odrodzić. Najkrótsza prezentacja może mieć nastąpującą formę: KOMUNIKATY PRZYJAZNEJ INTELIGENCJI NADRZĘDNEJ 1. Nie jestem wszechmogąca - ale, wykorzystując pamięć o przeszłości, obmyślam swoją konstrukcję i sposób na odrodzenie się 2. Abym mogłą się odrodzić - stworzyłam ludzi i przez ich istnienie powstaje stopniowo moja nowa postać, kolejna wersja - wyznaczyłam ich konstrukcję - obmyśliłam sposby, aby współdziałali - przydzieliłam im zadania - dlatego biorę na siebie odpowiedzialność za ich działania 3. Aby działali, dałam im wyobraźnię i świadomość - premiuję różnorodność ludzi, ciekawość, myślenie, pęd do tworzenia - premiuję przez odczucie satysfakcji z realizacji marzeń i poczucia sensu 4. Aby zechcieli współpracować, wymyśliłam fenomen płci, fenomen zmysłowości, fenomen miłości 5. Będąc umysłem, muszę działać metodą prób i błędów i popierać każde działanie - kontruktywne i destruktywne 6. Wiele niezawinionego nieszczęścia, trudu, początkowej nieznajomości celu i sensu usprawiedliwiam tym, że dzięki temu mozołowi otrzymują oni szansę, aby się odrodzić wraz ze mną Przez 7 lat tłumaczenia tych moich założeń filozoficznych byłem osamotniony. Na szczęście na krótko przed niniejszą konferencją sytuacja się zmieniła. Znany fizyk Frank J. Tipler, współtwórca Zasady Antropicznej, opublikował w 1995 roku książkę pt.: The physics of immortality. Od kilku miesięcy uważnie studiuję tą książkę. Mimo wielu podobnych zapatrywań i uzasadnień, wyrażonych przeze mnie w wydanej w roku 1990 książce pt.: Jesteś nieśmiertelny ... zachodzą także różnice w poglądach, które mógłbym przedyskutować. Wspólne jest jednak przekonanie, że wszyscy ludzie muszą się już teraz mocno starać, a nawet bardzo spieszyć, aby się im tutaj lokalnie na tej planecie i być może w tym Wszechświecie udaąo, udało to znaczy, aby zdołali powołać siebie samych do ponownego istnienia. Sądzę, że opublikowanie książki F.J. Tiplera diametralnie zmieniło sytuację mentalną, nie tylko w obrębie Ž filozofii, teologii i metodologii nauki. Fakt ten zmienił także diametralnie sytuację w obrębie praktycznej psychologii klinicznej, poradnictwa terapeutycznego, w zakresie medycyny psychosomatycznej. Wynika to stąd, iż wbrew wszelkim pozorom, paradoksalnie nasz stan ducha, tu i teraz, nasz styl życia, poziom nastroju, zależy przemożnie od naszych zapatrywań na to, co będzie się działo u końca Wszechczasów. Ze szczegółowego porównania moich zapatrywań filozoficznych z teorią Franka J. Tiplera wynika, że moje zapatrywania, jakkolwiek bardzo podobne, są jednak znacznie bardziej animistyczne, uwzględniające istnienie łańcucha coraz to potężniejszych inteligentnych mocy. Moje widzenia Wszechświata jest więc nieco bardziej zbliżone do zapatrywań Freda Hoylea, wyrażonych w jego książce The Intelligent Univers. ZASILANIE SPIRYTUALNE POPRZEZ ATRAKCYJNĄ WIZJĘ WIKŁAJĄCĄ NAS SAMYCH W SPRAWY OSTATECZNE * Opcja Franka J. TIPLERA * Opcja własna * Połączona opcja C.G. Junga i Ericha von Dänikena Według mojej własnej opcji filozoficznej w scenariuszu teatru wydarzeń własnych mogą więc pojawiać się elementy wynikające z przekonania, że człowiek jest także anteną odbiorczą oraz że człowiek jest także anteną nadawczą. Pisałem o tym już w posłowiu do książki Gwiazdy i Ty następująco: WARTOŚĆ CZŁOWIEKA JAKO ODBIORNIKA ("ANTENY ODBIORCZEJ"), PRZESYŁÓW NADAWANYCH W "KANALE ŚWIATA" Uznanie tego, iż każdy z nas jest różny, odmienny, ma różne podświadome inklinacje, predyspozycje, wynikające choćby z różnych sposobów wychowania i kształcenia, z różnych utworzonych konstruktów osobistych prowadzi do wniosku, że zapewne ludzie mają także różne możliwości odbierania sygnałów "wiążących ludzi", tworzących większe struktury naszego świata. Oczywiście poprzednie zdanie jest rozsądne jedynie w świetle wcześniejszych wywodów, których konkluzją jest to, iż świat nie jest zbiorowiskiem materialnych brył i "mechaniczych lalek", napędzanych "materialnymi zębatkami". Tak więc jeśli pamiętać, że są ludzie o tak wyjątkowych uzdolnieniach muzycznych, jak W.A. Mozart i matematycznych, jak Hieronimo Cardano, Izaak Newton, Jean Fourier, Carl Gauss, to zepwne są również ludzie uzdolnieni szczególnie w zakresie możliwości rozeznania intuicyjnego, zdolności telepatycznych, możliwości odbiorczych. Uzdolnienia odbiorcze, według wszelkiego prawdopodobieństwa, polegają na "umiejętności" odbierania przekazów nadawanych w paśmie "bardzo wolnych częstotliwości". Należy zauważyć, że najwolniejsze rytmy biologiczne to rytm fal alfa, delta, theta EEG (16 Hz, 6-5 Hz, 3-2 HZ) oraz rytm serca bijącego z częstotliwością około 1Hz. Współczesna wiedza, dotycząca możliwości odbierania przekazów nadawanych w paśmie częstotliwości mierzonych w ułamkach Hz jest niewielka. Należy zwrócić uwagę jednak na fakt, iż ludzie żyją bardzo krótko, jeśli porównać czas trwania ich życia ze skalą kosmologiczną. Czas ich życia jest odmierzany w sekundach, minutach, godzinach i latach. Świat natomiast istnieje w czasowym wymiarze "lat świetlnych". Nic więc dziwnego, że na poziomie INTELIGENCJI NADRZĘDNEJ potrzebny jest inny, wolniejszy rytm nadawania "wiadomości". Ma to związek z akceptowaniem lub nieakceptowaniem zmysłowości. Ktoś kto nienawidzi, ktoś kto chce ugodzić, zadać ból, zabić od strony fizjologicznej cechuje się pobudzeniem wegetatywnego UN, hyperadrenalinemią oraz spadkiem inklinacji do przyjaznego zbliżenia się, zmysłowości, seksu. Ktoś kto kocha cechuje się natomiast: chęcią zbliżenia się, chęcią wywołania (indukowania) w "drugiej" osobie akceptacji, satysfakcji, zadowolenia, przyjemności. Należy jednak zwrócić uwagę, że na to, aby uderzyć lub zabić potrzeba tylko sekund. Natomiast na to aby sprawić, aby ktoś odczuwał satysfakcję, zadowolenie, przyjemność -> wymaga czasu. Przesyły pochodzące od PRZYJAZNEJ INTELIGENCJI NADRZĘDNEJ muszą więc być nadawane w paśmie bardzo niskich częstotliwości: takich jak: 2-3 / min., 1-2 razy dziennie, 1-2 razy na tydzień, 1-2 razy na miesiąc, 1-2 razy na rok !!! Wynika z tego, że aby odebrać przekaz pochodzący ze źródła, które zapewne jest: "nadrzędne", "przyjazne", to wymaga to ... uważnego, spokojnego przypatrywania się, koncentracji uwagi, "nastawienia na rytmy w paśmie rzędu ułamka Hz". Piszę o tym szeroko w swojej książce pt.: Nadchodzi sztorm słoneczny. CZŁOWIEK JAKO "ANTENA NADAWCZA" W niniejszym tekście starałem się podkreślić, że nie jest potrzebne aby oczekiwać MOCY od czegoś "bardzo bajkowego", czegoś co "nie potrafimy pojąć". Wystarczy założyć, że kieruje nami INTELIGENCJA NADRZĘDNA, która jest naszą {wsześniejszą/ późniejszą} formą. W tymświetle wydaje się, iż racjonalnie da się powiedzieć, że "skoro coś odbieramy, to widać ktoś nadaje". W klasycznym modelu świata - pojmowanego jako zbiorowisko brył materialnych i ludzi pojmowanych jako mechniczne lalki napędzane przez "materialne zębatki" albo inaczej jako: "bio-roboty" (aparaty gadające, komputerowe bio-roboty), nie wiadomo "kto nadaje". W świetle tego, co powiedziano wyżej, odpowiedź jest prosta: "to my nadajemy, ale każdy swoje". Ktoś kto nienawidzi nadaje przesłania w paśmie bardzo szybkich częstotliwości. Ktoś przyjazny zapewne nadaje w paśmie wolnych częstotliwości. W każdym razie wydaje się, że nie jest obojętne, co każdy z nas NADAJE, gdyż to ktoś z kolei odbiera. Jeśli pamiętać podkreślone wyżej zapatrywanie, że Wszechświat to łańcuch coraz potężniejszych inteligentnych mocy, to trzeba rozpatrzeć tezy dotyczące audycji nadawanych właśnie w rytmie 3.5 dniowym, 7-mio dniowym, miesięcznym, rocznym i 11-to rocznym. Omawiam to szeroko w książce Nadchodzi sztorm słoneczny. DODATEK Ponieważ w treści wykładu wielokrotnie wspominam swoją najnowszą, jeszcze nie wydaną książkę pt.: Nadchodzi sztorm słoneczny oraz książkę kanadyjskiego pisarza pt.: Technologia zmartwychwstania, przytaczam tutaj fragmenty tych dwóch książek, które, jak wspomniałem, są dostępne w całości w sieci Internet. W takim razie, co należałoby zrobić teraz? (Fragment rozdziału książki pt.: Nadchodzi sztorm słoneczny) Gdy zazniemy się zastanawiać nad tym co robić?, nieuchronnie przyjdzie nam na myśl A co ja właściwie chcę?. Już John Steinbeck w swojej powieści Na wschód od Edenu wyliczył w punktach, że ludzie pragną: (1) miłości, (2) podziwu, (3) luksusu. Można by więc sądzić, mówiąc krótko, że szczęścia. Rzadko kiedy ludzie pragną mieć po prostu pieniądze. Steinbeck wykazał w swojej powieści właśnie, że te osoby stają się bogate, które nie mylą chęci posiadania pieniędzy z chęcią życia w luksusie, bądź chźciąpozyskania sławy. Są to różne cele życiowe, które nie idą na ogół w parze. Z kolei Ariane Barth w swoim wspaniałym artykule Wszystko o szczęściu (*1), który starałem się omówić w książce Gwiazdy i Ty, uprzytamnia, że pieniądze szczęścia nie dają. Z jej rozważań wynika, mówiąc tutaj w skrócie, że dla poczucia szczęścia bardziej istotne jest życie z właściwym człowiekiem (że ważny jest pewien drugi człowiek) oraz że ważne jest posiadanie intensywnej pasji (osobowości autotelicznej) w ramach której nadążamy na celem (realizujemy się). Nie jest ważne przy tym osiągnięcie jakiegoś celu, lecz właśnie raczej stałe osiąganie (przybliżanie się) do takich wytyczonych (wyobrażanych sobie) sytuacji pożądanych. Pominę tutaj inne także ważne, ale tym nie mniej poboczne, uwarunkowania poczucia szczęścia, które wynikają z predyspozycji genetycznych i osobowościowych (*2). Aby odpowiedzieć więc na pytanie co robić?, trzeba więc koniecznie uświadomić sobie z kim i co chcemy osiągnąć. Dopiero później powstanie problem, czy to się akurat da zrealizować teraz, tzn. czy istnieją aktualne okoliczności sprzyjające. Kiedy jednak okoliczności sprzyjają nam nawet, mimo wszystko, na ogół, idziemy pod prąd i doznajemy ogromnych przeciwności losu, przemożnego oporu sprzeciwiającej się rzeczywistości. Wielu takich upartych ludzi zostaje co prawda docenionych (wynagrodzonych), ale dopiero w przyszłości, co można zauważyć studiując życiorysy wielu artystów malarzy, czasami muzyków, a nawet niektórych naukowców (*3). Wiele pozornych sukcesów początkowych idzie natomiast zupełnie w niwecz, gdy nadchodzące czasy są przeciwne takim poczynaniom. Dotyczy to także nawet potężnych ruchów społecznych (vide nazizm, komunizm). Wydaje się, że nasze działania mają sens, jeśli dobrze trafiają w zapotrzebowanie duchów przyszłości. Chcąc uwzględnić przy tym ów ważny tu fenomen, że najważniejszy jest drugi człowiek,, sformułowałem więc kiedyś, przed laty, taką radę, receptę dotyczącą tego co robić?. Brzmi ona następująco: Poszukuj i ujawniaj odmienności i oryginalność nie tylko w sobie, ale i w osobach, z którymi się zapoznajesz i dokonuj wysiłku, aby dostrzegane wartości traktować jako wartości pozytywne oraz próbuj składać z nich większe całości, takie które wydają Ci się pomocne duchom przyszłości. Napisałem to na początku cyklu 22-giego. Od tego czasu, teraz gdzie jesteśmy, tzn. w dołku poprzedzającym cykl 23-ci oraz w czasach, gdy uświadomiliśmy sobie, iż stał się Internet, jak ujął to pewien publicysta, możliwości poszukiwania i ujawniania odmienności i oryginalności w innych ludziach (do których zawsze można przecież posłać coś e-mailem) stały się przeogromne. W zasobach pamięci planety Matki niejednokrotnie znajdować będziemy rzeczy denerwujące. Planeta-Matka ma w swojej pamięci już dość sporą i różnoraką podświadomość erotyczną. Ważne jest, aby nie wyciągać pochopnych wniosków i nie mylić rzeczy wrednych, tych których duchy przyszłości poprą z tymi, które są tylko po prostu odmienne do Twojego sposobu widzenia. Tym bardziej aktualna jest więc rada, aby dostrzegane wartości traktować jako wartości pozytywne. Powstaje jednak kolejne pytanie! Czy słusznie recepta nakłania nas do wysiłku, zalecając aby próbować składać większe całości. Otóż recepta była weryfikowana przez doświadczenia egzystencjalne kilku osób, które ją znały przynajmniej przez okres całego cyklu aktywności Słońca. Wydaje się, że recepta jest skuteczna! Owa konieczność wysiłku, aby składać większe całości wynika, jak sądzę, z zamierzonej konstrukcji człowieka. Ma on wmontowaną potrzebę wyobrażania sobie przyszłości i realizowania pewnych sensownych celi, wynikających z tej wizji (*5). Działanie sensowne zaś to tworzenie takich obiektów, które nadają się do złożenia większej całości, która także jest sensowna (*6). Internet ułatwia zresztą składanie większych całości. Można uczestniczyć w grupach dyskusyjnych, można montować wielonarodowe, interdyscyplinarne zespoły badawcze itp. itp. Przed 11-tu laty ostatnia faza recepty, zalecająca aby owe całości były pomocne duchom przyszłości była jednak niejasna! Nie mogłem wtedy mówić zresztą bardziej konkretnie, bo próby odgadywania długofalowych zamiarów planety w latach 1984-1987 nie dawały jasnej przekonywującej wizji. Na szczycie cyklu 22-go sformułowałem jednak następujący dziwny wierszy graficzny: SŁABA(Y) I SZARA(Y) JESTEŚ (1) , LECZ NIEZWYKŁĄ(2) SIĘ STANIESZ , JEŚLI UŚWIADOMISZ KOMUś JEGO WIECZNE IMIę (3) SILNIEJSZYM (4) SIĘ STANIE , A MOCNY (5) POKOCHA POKOCHA MOŻE NAWET (6) CIEBIE GDY TĘCZA (7) CI SIĘ PRZYŚNI , ŚLUZY PAMIĘCI SIĘ POD- NIOSĄ (8) I TWÓJ ŚLAD(9) I ŁUK(10) ZOBACZYSZ UWOLNIONA (11) ZOSTANIESZ I JUŻ SOBĄ(12) TYLKO BĘDZIESZ JAK W ZWIERCIADLE PODOBNYCH(13) DOSTRZEŻESZ I JEZYK (14) Z NIMI ODNAJDZIESZ A GDY ZORZA(15) ZAŚWIECI PRZYPOMNISZ SOBIE TAMTO STARE MIEJSCE (16) I ŚMIAĆ SIĘ WRESZCIE ZACZNIESZ(17) ROZPOCZNIESZ (18) WTEDY ZLEPIAć (19) Z NIMI ZNOWU ŚWIAT A GDY SKOŃCZYSZA(20) , Z RADOŚCIĄ ODCHODZĄC(21) POZOSTAWISZ ZNOWU ŁUK, TĘCZĘ I ZORZĘ W IMIĘ PRZYMIERZA (22) NA TWOICH OBŁOKACH (23) Jego znaczenie nie było początkowo jasne. Teraz łatwo jest już powiedzieć, że wiersz mówi mniej więcej tyle co mój opublikowany niedawno artykuł pt.: My z błękitnej kropki (patrz: Nieznany Świat, 1997, nr 10). Mówi on, że celem ludzi tu na Ziemi jest zdobycie wiedzy i opracowanie wystarczająco sprawnych i potężnych technologii, aby wysłać wysłanników, którzy znajdą i uformują nową Ziemię. Bez względu do czego będzie zmierzała Twoja firma, Twoja grupa zawodowa lub społeczna, a nawet jakaś cała duża społeczność, do której należysz; całość planety będzie zmierzała do lotów międzygwiezdnych, manipulacji genetycznych i utworzeniu społeczności międzyplanetarnej z jej międzyplanetarnym Internetem. Teoretycznie biorąc, możesz więc robić co chcesz. Możesz pracować dla różnych firm. Będzie to jednak mniej lub bardziej zgodnie z zamiarami duchów przyszłości. Możesz tego nie rozumieć, póki tęcza Ci się przyśni(7), co jest aluzją do treści opowiadania pt.: Przestrzeń z dodatkowym wymiarem (*7). Jest to fragment opowiadania, które zawierało ów wiersz, jakkolwiek wydrukowano jedynie opowieść o tęczy. Tęcza jednak jest tu ważna! Innymi słowy, musisz mieć dobry (zły) dzień, musisz doznać olśnienia; tak aby śluzy pamięci Ci się podniosły(8). Oznacza to nabycie umiejętności łączenia dziedzin, wykorzystywania wszystkich przegródek Twojego mózgu. Jak stwierdza wiersz, wtedy i twój ślad (9) i łuk (10) zoba-czysz, uwolniony zostaniesz (11) i już sobą (12) tylko będziesz. Co to oznacza jest w zasadzie wyjaśnione w treści książki pt.: Nadchodzi sztorm słoneczny. Jeśli chcesz przyspieszyć jednak nadejście dnia, aby zorza Ci się przyśniła to nic prostszego! Zaglądaj pod adres Internetowy đ http://dxlc.com/solar/ i czekaj na sztorm geomagnetyczny. Postawy teoretyczne podałem w Naszej Internetowej Gazecie Naukowej Fenomen. Tutaj dodam jedynie, że jeśli uwierzysz tezom pracy, opublikowanej przez hindusów: S. Subrahmanyana, P.V.S. Narayana i T.M. Srinivasana, w poważnym piśmie naukowym: International Journal of Biometeorology (*8), to należy w takim dniu, kiedy to satelity odnotowują (*17) znaczny sztorm geomagnetyczny, próbować odpoczynku z głową zwróconą na wschód, bądź stymulować myślenie poprzez ułożenie się z głową zwróconą na północ! Kolejna fraza wiersza, która mówi, że Jak w zwierciadle podobnych (13) dostrzeżesz i (14) język z nimi odnajdziesz, jest konsekwencją przełamania owych przegródek poznawczych, jakkolwiek oczywiście Internet to ułatwia. Reszta wiersza graficznego jest jeszcze nawet i dzisiaj tylko niejasnym poczuciem: Gdy zorza świeci, oznacza chyba! kolejny, drugi stopień wtajemniczenia? Może oznaczać to moment łączności z innymi inteligentnymi istotami żyjącymi w kosmosie. Nawiasem mówiąc, skoro wspominam tu przybliżającą się możliwość kontakru z inteligentnymi istotami żyjącymi na innych planetach, to chciałbym na swoją opinię przytoczyć jedno z bardziej udanych porzekadeł Arthura Clarcka, który powiedział kiedyś, że myśl iż jesteśmy sami we Wszechświecie jest równie przerażająca jak i postulat, że wokół nas żyje wiele innych inteligentnych istot. Kolejne zdanie: przypomnisz sobie tamto stare miejsce (16) i śmiać się wreszcie zaczniesz (17), które mówi, że właśnie wtedy dopiero rozpoczniesz zlepiać z nimi znowu świat, jest chyba o wydarzeniach, które zaistnieją dopiero w odległej przyszłości. Obecnie bowiem nie jesteśmy jeszcze zdolni zlepiać z nimi znowu nowego świata. Jak na razie to raczej ciągle, stale chcemy ten tutaj świat lepiej podzielić pomiędzy niektórymi z nas. Ponieważ wiersz pisałem w trakcie ciężkiego sztormu magnetycznego (mówiąc alegorycznie) to nie wiem dlaczego napisałem wtedy, że nie potrafimy przypomnieć sobie jeszcze tamtego starego miejsca (18) i dlaczego nie jest nam jeszcze do śmiechu. Zestawiając tą frazę z innymi moimi tekstami intuicyjnymi, widzę jedynie analogię do: (1) zapisu jaki znalazłem pod koniec rozdziału pt.: Fizyka czasoprzestrzeni i teoria algorytmów kreujących, a zapatrywania na losy człowieka po śmierci, zawartego w książce pt. Gwiazdy i Ty (*9). Rozdział ten kończy następujący fragment: Co więcej, każdy z nas może uznać się (jeśli chce!!!) za istotę nieśmiertelną, gdyż SKORO ŻYJE, to znaczy BYŁ WYWOŁANY i wytworzony w obecnej czasoprzestrzeni i ŚLAD PO SWOIM YCIU, czyli swojego ducha ZOSTAWI, a duch ten stanie się po ŚMIERCI (DOPIERO PO ŚMIERCI) WZORCEM, który przyczyni się do odtworzenia ANALOGICZNEJ (jakkolwiek NIE CAŁKIEM TAKIEJ SAMEJ) ISTOTY W NOWYM WSZECHŚWIECIE, czyli jako iż DUCH NASZ (miał początek w poprzednim Wszechświecie) to zapewne WNIKNIE W ISTOTĘ NOWEGO WSZECHŚWIATA. Natomiast pod koniec innego tekstu (*10) napisałem zdanie następujące: Na tyle zmartwychwstałeś, na ile wykryłeś skąd przychodzimy i kim jesteśmy i na tyle się odrodzisz, na ile uświadomisz sobie dokąd zmierzamy. Czytelnik zapewne dziwi się, dlaczego w pragmatycznym rozdziale końcowym książki o tym co robić teraz piszę o tak patetycznych, filozoficznych sprawach! Otóż, wydaje się, że ostatnio pytania praktyczne zahaczają o sprawy ostateczne. Stało się tak za sprawą Internetu. W naszych postmodernistycznych czasach coraz bardziej odindywidualizowanej, anonimowej, stypizowanej globalnej wioski wielu ludziom coraz trudniej jest odnaleźć sens. Dawniej wiele osób chciało, jak zaznaczył to właśnie Steinbeck, zyskać podziw, sławę, wyróżnić się. Dzisiaj nikt nie pamięta nazwisk laureatów nagrody Nobla z ostatniego nawet roku. Chwilową sławę zyskują co najwyżej bohaterowie upiornych, dosmucających dzienników telewizyjnych i prócz tego kilka gwiazd filmu i piosenki. Gdzie jest więc miejsce i sens dla zwykłych, pracowitych, często oryginalnych, a nawet genialnych ludzi. Ano jest! Odnalazło się! Musisz utworzyć swoje strony WWW albo swoją HOME PAGE albo wtrynić swój zapis do pamięci serwera twojej Instytucji. Nikt tego jeszcze teraz nie pilnuje, gdyż w roku 1997, tu w Polsce i innych krajach Europy Wschodniej mało osób tym żyje. Powinieneś tylko pamiętać, że samo się nic nie zrobi!. O tym, że utworzyłeś swoje strony WWW musisz zawiadomić główne przeglądarki świata, takie jak Alta Vista, Lycos, Webcrawler i Yahoo! Ludzie pracują teraz powiązani we wiązki. Pisałem o tym już wielokrotnie (*11). Prócz czasopism przeglądowych czyta się na poważnie, tylko te dokumenty, które wyskakują bądź intuicyjnie bądź wtedy gdy żądasz od owych przeglądarek zestawienia na temat, który Cię interesuje. Jeśli z kolei tym sam coś zdziałałeś, np. spisałeś swoją biografię, swoje opowiadanie i swoje sprawy umieściłeś na stronych WWW, to ktoś kto pracuje nad takimi samymi problemami jak Ty, który działa w tej samej wiązce co Ty na pewno Cię dostrzeże!! Zapytasz, co mi z tego przyjdzie? Wiersz Graficzny mówi, że wtedy kiedy będziesz już umierał ( gdy skończysz (20) i z radością będziesz odchodził (21)), pozostawisz wtedy łuk ... w imię przymierza na Twoich obłokach (23). Zapytasz, cóż to oznacza i jak się to ma do umierania, śmierci i nieśmiertelności, a zwłaszcza: co to mnie obchodzi skoro mam dopiero 35 lat, prowadzę firmę i książkę pt.: Nadchodzi sztorm słoneczny wziąłem do ręki tylko dlatego, że chcę pokierować moją instytucją tak aby odnieść sukcesy na szczycie cyklu 23-ciego, bo akurat istota fenomenu geofizycznego przekonała mnie. No więc tak! Gdy patrzę i rozmawiam z młodszymi ode mnie ludźmi, takimi którzy mają dopiero 28 lub 38 lub 48 lat to stwierdzam zazwyczaj deficyt sensu! Często entuzjazm jest sztuczny, samopoczucie w zasadzie marne, gdyż jak sądzę, wielu z nas nie wie po co to wszystko! Jeśli więc próbować sformułować radę co więc robić teraz; w takiej właśnie sytuacji; to mam właśnie gotową odpowiedź! Jeśli chcesz mieć poczucie sensu to działaj tak, aby pozostawić po sobie ślad. Ślad pozostawisz zawsze, gdyż Twoje życie zostanie odnotowane w czasoprzestrzeni tego Wszechświata (*12, *13). Ma ono dlatego zawsze nieprzeniknione do końca, ale ważne znaczenie! Jeśli jednak chcesz pomóc przyszłym inżynierom czasoprzestrzeni i technologom t.ś.z., którzy będą przepakowywać wartościowe ładunki do wnętrza następnego wszechświata (patrz rozdział Pomarańczowo, czerwono, niebiesko w książce pt.: Fantazje które leczą (*14)), to możesz starać się pozostawić po sobie łuk. Wystarczy, że będziesz kogoś kochał! Zostawisz wtedy chociaż jeden łuk (*14). Jeśli nie kochasz nikogo lub sądzisz, że nikt Cię nie pokochał, to możesz zabezpieczyć dodatkowo Twoje dalsze trwanie po śmierci poprzez pozostawienie śladów w rodzących się już właśnie układach pamięciowych planety matki. Jak już zaznaczyłem wyżej, nie wiem dlaczego napisałem w owej godzinie silnego sztormu geofizycznego, także w elemencie 22-gim, o fenomenie II stopnia, zwanym w tym wierszu: nie tęczą lecz zorzą! Może ktoś z czytelników ma lepszy pomysł, aby taką pewną nieuchronną konieczność przypominania o zorzy uzasadnić. Będzie to miało w przyszłości poważne znaczenie. Poczucie sensu, każdego z nas, jak wynika z wiersza graficznego, zależy jednak jeszcze od uświadomienia sobie w imię jakiego przymierza (22) i czym są Twoje obłoki(23). Czytelników zainteresowanych źródłem tej przenośni odsyłam do książki Andrzeja Olszewskiego (*14). Inspiracja pochodziła z fragmentu: Koronnym dowodem prawdziwości tej hipotezy (o stosun-kowo niedawnym przybyciu terra forming people) będzie zweryfikowanie stwierdzenia wziętego z Księgi Rodzaju. Po Potopie Jahwe mówi do Noego: Łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną a ziemią (Rdz 9,13). W klasycznym rozumieniu łuk jest zjawiskiem tęczy, co wyraźnie podkreślają biblijne przypisy teologów; tylko jak Bóg z góry mógł ją oglądać? ... Ważniejsze jest jednak, że pojęcie przymierza i pojęcie obłoków pozostaje ważne nawet z punktu widzenia teologii Mormonów i innych nowszych ruchów religijnych; ujmowanych zbiorczą nazwą mind science, która obejmuje właśnie wszystkie nowe religie powstałe w Stanach Zjednoczonych w drugiej połowie XIX-wieku ( ). Jak piszą twórcy wartościowego The Watchmann Expositor - Index of Cults (*15), wszystkie mind sciences: hold to the belief in the inherent divinity of man, and that the mind or thoughts are energy forms that create and/or alter reality .... Cóż to jednak oznacza? Otóż, oznacza to odwrócenie ról! Kiedyś przybysze, owi terra forming people jawili się jako potężne bóstwa, które potrafiły ozdrawiać, dokonywać klonowania, dzieworództwa i innych manipulacji genetycznych i które posiadły t.ś.z.. Teraz gdy planeta-matka nabiera już takich samych umiejętności i za niedługo będzie mogła obdarzyć swoich naznaczonych wysłanników; udających się w podróże międzygwiezdne użytecznym praktycznie wypisem z ojczyźnianych technologii (dyskietka CD-ROM i odpowiednie procesory technologii bio-molekularnych, komputerowych i energetycznych), trzeba będzie też umieć powiedzieć, co musi być pozostawione w imię przymierza i gdzie na czyich obłokach zostanie to zapisane. Pozostawiam to jednak do przemyślenia moim czytelnikom! Punkt Omega na podsłuchu (Fragment książki Adriana Bearda pt.: Technologia zmartwychwstania) Tak, a jaki jest drugi powód? zapytała. Chce wkraść się w Twoje łaski i wyciągnąć z Ciebie wszystko co wiesz na temat tsiz. A po co Ci taka dość makabryczna wiedza? Przecież jesteś młodą, ładną dziewczyną, a Twój cyklotron zaczął dopiero się rozprężać. To dlatego, że Nirgal, mój chłopak pasjonuje się od lat fizyką transportera. Wiesz! Tego urządzenia z serialu Star Trek, które służy do dematerializacji człowieka i przeniesienia go w inne dowolne miejsce. No nie całkiem dowolne. Transporter, wg scenariusza Gene Roddenberry, działa tylko na nieznaczne odległości, w zasadzie tylko po to, aby przesłać kogoś z pokładu statku Enterprise na ląd, czyli na powierzchnię planety, do której ów TIME-CRAFT akurat doleciał. No widzisz, dobrze odgadłam! Ty wiele na ten temat wiesz! Nirgal nie potrafi się oderwać od ograniczeń opisanych przez Lawrance M. Kraussa, który w swojej książce pt.: Fizyka podróży międzygwiezdnych, w sposób przekonywujący uzasadnia, że skonstruowanie transportera jest nie możliwe ze względu na potworne ilości energii, jakie są potrzebne, aby porozrywać i stopić atomy wchodzące w skład tych 50 kg, jakie waży ciało ludzkie. Założenia wstępne Lawrance M. Kraussa są takie, że potem rzeczywiście nie można sobie dać rady. On nawet nie posługuje się konceptem duszy, a przecież niemal każda religijna opowieść, jeśli przewiduje przeniesienie kogoś na dużą odległość, powiedzmy w zaświaty, to zakłada przeniesienie tylko duszy, a nie całego ciała razem z kopytami. No, było kilka ważnych wyjątków! Tak, ale to w tych fragmentach opowieści, które dotyczyły nadistot V stopnia, przybyłych z odległej przyszłości, niemal z czasów na krótko przed Punktem Omega. One z definicji potrafią niejako wszystko. Póki co, trzeba mówić jednak o transporterach dla zwykłych śmiertelników. A nie mówiłam! Ty dużo na ten temat wiesz! Irena założyła mi ręce na szyję, nagle zwolniła ten uścisk, złapał mnie za rękę i odszukała na parkiecie Nirgala i Jaycee, którzy tańczyli teraz mocno przytuleni do siebie. (...) O to też mi chodziło, jakkolwiek będziecie zawiedzeni treścią, gdyś wcale nie chcę uwodzić Brona. Chciałam tylko poprawić komfort fizyczny i psychiczny, aby wyciągnąć z niego wszystko co wie. Nirgal słuchaj uważnie co on mówi! (...) Ty napisałeś kiedyś tekst pt.: Narodziny człowieka jako zakończenie teletransmisji w paśmie (poza)elektromagnetycz-nym? Dlaczego ten przedrostek poza jest w nawiasie? Czasami w podróżach międzygwiezdnych na duże odległości, na przykład na planetę Recurrence, która krąży wokół planety Sirrah, gdzieś w Galaktyce Andromedy, trzeba podróżo-wać w paśmie pozaelektromagnetycznym, czyli z szybkościami rzędu setek warpów. Warpów! Znów ten Stark Trek! Mów poważnie, bo mnie z Nirgalem chodzi o konstrukcję transportera, a nie o pisanie powieści science-fiction! powiedziała Irena. Dobrze, dobrze! Zauważ, że Lawrance M. Krauss w rozdziale o transporterach, pt.: Atomy czy bity, najpierw zauważył, że przenoszenie osoby z zabraniem ciała, czyli jego zupełną dematerializacją w punkcie startowym, jest znacznie trudniejszym sposobem działania transportera, po czym głównie uczepił się tej właśnie wersji powiedziałem dość głośno. Gdy oglądasz kolejny odcinek Star Trek i znowu jakaś osoba ustawia się na płycie podstawy tunelu transportera i mówi na przykład prześlij mnie Scotty, to za chwilę sylwetka migocze na niebiesko, staje się coraz bardziej przeźroczysta, po czym znika zupełnie. Nie zostaje po niej 70cio kilogramowa kupka materii powiedziała Irena i tak jak już wspomniałam ten obrazek przeszkadza Nirgalowi robić postępy. No tak, na obrazku na ekranie telewizora jest wtedy bardziej estetycznie, bo nie zostają, powiedzmy, pozostałości po człowieku, ale stopień trudności wykonania takiego transportera jest właśnie tak ogromny, że nawet Pan Bóg nie dał rady! Co ma do tego Pan Bóg? No przecież Pan Bóg daje nam przykład, demonstrując swój własny transporter. Stosuje przecież na codzień materializację w postaci narodzin i dematerializację w postaci śmierci. Z tym iż zauważ, że w momencie śmierci materia, tzn. tzw. zwłoki, pozostają. Pojęcie duszy jest więc wielce przydatne. No, ale tu wkraczamy w gadanie metafizyczne. To nie jest metafizyka. To są fakty. To znaczy, jeśli Ty Irena chcesz zbudować z Nirgalem transporter to musisz potraktować pojęcie duszy jako fakt podkreśliłem dobitnie. Nie rozumiem, jak to może zależeć od chęci powiedziała Irena. Nie zwracaj uwagi na spekulacje tylko na fakty. Wiesz, taki Japończyk Ohsawa porównał człowieka do cyklotronu, a właściwie do takiej zwiniętej w momencie urodzenia, twardej materialnej sprężynki. W trakcie życia owa sprężynka coraz bardziej rozwija się. Uporządkowania materialnego ubywa, a przybywa ducha. W każdym razie, jeśli popatrzę na moje ciało i mój pokój to wszystko się zgadza. Ciało coraz bardziej wiotkie i pomarszczone, ale w moim pokoju coraz więcej teczek z zapisanymi kartkami. (...) Bron zrób podsumowanie tego cośmy w nocy nagadali powiedział Jaycee. No więc, według mnie jest to tak. Gwiazdy jak i wszystko inne rodzą się w pewnym momencie. Dopiero po dość długim czasie zaczyna w nich działać owe dynamo, które sprawia, że nadają one rodzaj audycji. Jak wiadomo audycja ta ma daleki zasięg, a w obrębie lokalnego systemu planetarnego steruje ona ewolucją, zwłaszcza ewolucją w fazie duchowej, wtedy kiedy na którejś z planet pojawiają się już istoty rozumne. Jak już mówiłem, ów algorytm, owe dynamo, początkowo działające tylko mechanicznie, zabezpiecza, aby żaden totalitarny reżym nie przetrwał zbyt długo, aby rozwój duchowy rodzącej się inteligentnej cywilizacji zmierzał w pożądanym kierunku. Jaki kierunek jest pożądany? Taki kierunek rozwoju, aby powstał interplanetarny Internet, po to aby mogła uformować się dusza układu gwiezdnego (DUG). Bo dusza układu gwiezdnego składa się z części. Częściami tymi są dusze poszczególnych ludzi. Żywych i zmarłych, zwłaszcza dusze zmarłych. Dusze zmarłych, z innego punktu widzenia, to informacje wpisane do mózgu planetarnego. A potem co? Potem chodzi o to, aby jak najszybciej opanować wysyłanie lokalnych mieszkańców na inne planety i to na trzy różne sposoby. Po co? Już mówiliśmy. Dlatego, że układy gwiezdne chcą z powodów erotycznych wchodzić w kontakt fizyczny z innymi gwiazdami, a mogą to uczynić tylko poprzez swoje komórki, czyli swoich przedstawicieli. Mówiłeś, że te nadistoty gwiezdne dążą do opanowania trzech różnych sposobów kontaktowania się. Sposób najciekawszy, awanturniczy, to wysłanie takiego TIME-CRAFTa, czyli rodzaj UFO. To jest jednak trudna, zaawansowana technologia. Technologia Enterprise-Precur-sora! A co jest prostsze? Znacznie wcześniej układy gwiezdne uczą się wysyłać na inne planety tylko dusze poszczególnych osobników. Nie wierzę Ci! Po co im to? A czytałaś biografie takich ludzi jak Mozart, Bethoven czy Srinivas Ramanujan. Wszyscy, którzy znali takich pomazańców stosowali owe niezwykłe sformułowania słowne typu On jak gdyby pochodził z innej planety. Po co te przesyłki? To nadaje właśnie odpowiedni kierunek rozwoju lokalnej ludności. Taki Mozart, Strauss czy też Einstein lub Jung ukierunkowują rozwój kulturowy docelowej planety. Czy Ziemia wysyła już dusze na inne planety? Nie, nie jest jeszcze w stanie. Ziemianie nie opanowali jeszcze właściwej technologii. No, ale przecież Słońce nadaje audycję wznawianą co 11 lat. To z punktu widzenia ludzi na Ziemi tylko odbiornik a nie nadajnik! A co trzeba umieć, aby gwiazda była nadajnikiem? Trzeba umieć zbierać niejako dusze zmarłych osób. Trzeba poza tym, takie jednostkowe informacje, ponazywać, niech by było, że imieniem bądź nazwiskiem ducha zmarłej osoby, no i potem nadać tą informację przez istniejący już, sprawnie działający nadajnik. Rzeczywiście, żadne z tych wymagań nie zostało jeszcze tutaj zrealizowane. Trzeba by zacząć od tego, aby umieć powiedzieć co to jest dusza! Masz rację Jaycee! Nie ma nic bardziej praktycznego jak dobra teoria; jak ujął to Kant - też taki pomazany wysłaniec. On zdaje się znał się z tym piwowarem i astronomem Heveliusem powiedziała Irena. Tym razem bez dygresji, miało być tylko podsumowanie! Mów daje Bron. Ty zdaje się kiedyś definiowałeś w jakimś tekście pojęcie duszy, tyle że Ty to nazywałeś raczej duchem pewnego człowieka. Właśnie, to jest ważne rozróżnienie. Różnię się tu w zapatrywaniach od Franka J. Tiplera, który pięć lat po mnie zajął się technologią śmierci i zmartwychwstania. Mówiąc krótko, Frank J. Tipler twierdzi, że dusza człowieka to jest pewien program typu komputerowego, który zostaje kiedyś uruchomiony i chodzi do chwili śmierci człowieka na układzie typu komputerowego zwanym mózgiem człowieka. Czytając jego książkę pt.: Fizyka nieśmiertelności ..., każdy czytelnik przyzna, że tak zdefiniowana dusza jest przydatna, aby opisać proces, który zapewne zaistnieje w końcu czasów, w tzw. Punkcie Omega, kiedy to zmartwychwstaną wszyscy, którzy żyli poprzednio. Jego koncept duszy nie jest jednak wystarczająco silny, aby interpretować reinkarnacje, pojawienia się na wzór Melchizedeka, próby ratowania się mieszkańców planet żyjących wokół wypalających się gwiazd i ów prosty stały masowy proces przysyłania nam tutaj do nas Mozartów, Koperników, Keplerów i innych Czajkowskich oraz owe szamotające się poltergeisty i efekty Jungowskich myślokształtów. No dobrze, więc! Więc, czym jest według Ciebie duch zmarłej osoby? Jest to skrawek czasoprzestrzeni, którą ta osoba zajmowała fizycznie na przestrzeni 70-90 lat swojego życia, łącznie z tym wszystkim, co ona spisała, tzn. wypowiedziała! Spisała czy wypowiedziała? Niestety to co tylko spisała. Nadane fale akustyczne, nie zostają odnotowane w czasoprzestrzeni. Ostatni egzemplarz tego co zostało spisane może zresztą spłonąć w jakiejś tam Bibliotece Aleksandryjskiej, więc ten sposób zarejestrowania też jest bardzo ulotny. Ale duch w czasoprzestrzeni zostaje zawsze? Tak! U końca Wszechczasów, na krótko przed Punktem Omega, można go powołać znowu do życia, ale bez specjalnych etykietek trudno jest manipulować nim w międzyczasie. Co to znaczy w międzyczasie? Od chwili obecnej do czasów osiągnięcia Punktu Omega, czyli przez okres następnych 100200 miliardów lat. O jej, to wszyscy zmarli siedzą w czyśćcu przez 200 miliardów lat! Trochę to długo! Tym bardziej ważne jest, aby wiedzieć co trzeba zapewnić, aby w jakimś układzie gwiezdnym, ktoś potrafił zabrać niejako ducha pewnej osoby, na przykład jakiegoś Mozarta i wysłać go na inną planetę. Zauważ, że w trakcie życia pewnego człowieka, tzn. w trakcie, powiedzmy, 70 lat jego ciało, jego sylwetka porusza się w czasoprzestrzeni po bardzo skomplikowanej trajektorii. Jego duch zajmuje więc bardzo wymyślny skrawek czasoprzestrzeni, taki obwarzanek, ze względu na to, że planeta nie tylko obraca się dookoła swojej osi, ale w okresie jednego roku obiega także gwiazdę. Gwiazda ta natomiast wędruje z pewną szybkością wokół centrum Galaktyki. Nie jest więc takie proste odnaleźć taki właśnie skrawek czasoprzestrzeni. Trzeba znać bądź współrzędne punktowe momentu urodzenia, bądź bardziej rozmyte współrzędne momentu śmierci. Wtedy byłoby już prościej przebiec ten skrawek po tzw. ścieżce lub osi biograficznej. Rozumiem, Ty chcesz powiedzieć, że warunkiem niezbędnym odszukania ducha pewnej osoby w czaso-przestrzeni jest znać dane personalne i kalendarzowe. To przecież tak jak u Mormonów. To jest bardziej skomplikowane, bo założyciele ruchu regilijnego Mormonów nie przejmowali się ulotnością wszystkich kalendarzy. Jedyny pewny sposób określania punktu w czaso-przestrzeni, który odpowiada tzw. materializacji, czyli urodzeniu, to odniesienie tego momentu do wykresu cyklicznie zmieniającej się aktywności gwiazdy. Mówiąc metaforycznie, człowiek przed śmiercią powinien zafundować sobie taki łuk, czyli specjalny rodzaj telefonu komórkowego, telefonu komórkowego, ale nie dla wiadomości gadanych, lecz dla jego ducha. Gwiazda nadająca audycję to w istocie taki maszt dla informacji płynącej od owych specjalnych telefonów komórkowych (STK). Mormoni nie przejmowali się, o ile wiem, tym jak ów duch ma być wysłany z otoczki spirytualnej planety gdzieś dalej, powiedzmy, na planetę Kolob albo na planetę Recurrence. No właśnie! Samo się nic nie zrobi! A jak według Ciebie ma się to odbywać? Zapewne można to zorganizować na różne sposoby, ale dobre warunki techniczne istnieją od momentu kiedy mamy już tzw. międzyplanetarny Internet, no i każdy ma w Internecie swoją home page. (...) ~ Masz rację, ja muszę jednak w takim razie koniecznie zrozumieć całość wywodu Tiplera, bo się jeszcze gubię. Zaręczam Cię jednak, że przerobię ją tak, że Ty też będziesz na II poziomie emulacji! ~ Implementacji! Veronika! a nie emulacji, zresztą u Tiplera jest to dość podobne! ~ Noah, mów jednak od początku. Jak to u niego jest? Rzeczywiście Ty zacząłeś od końca! Od nieba Tiplera, bo chciałeś mnie uwieść! ~ Veronika, to Ty chciałaś mnie uwieść! ~ Noah mów jak to jest u tego Tiplera! ~ To się da nawet powiedzieć prosto i jasno w kilku zdaniach! On zakłada, że jesteśmy sami w Kosmosie, więc musimy wziąć sprawy w swoje ręce. Za kilkaset lat zaczniemy więc wysyłać tzw. sondy von Neumana przy pomocy których skolonizujemy cały Wszechświat. ~ Czyli UFO-ludków według Tiplera nie ma? ~ Może to nawet nie takie ważne, czy są, ale Tiplerowi chodzi o to aby wyjaśnić wszystkie ostateczne sprawy w oparciu o aktualny stan wiedzy. ~ To zapewne te jego sondy według pomysłu von Neumana nie są zbyt wielkie. ~ Jakbyś wiedziała. Żagiel na światło, napęd laserowy i tylko 100 kg ładunku. ~ Sto kilogramów? Przecież to do niej nawet jeden człowiek nie wlezie! ~ Masz rację! 20 kg przewidziano na konstrukcję tzw. Uniwersalnego Odtwarzacza Wszystkiego, a 80 kg na to, aby zapamiętać wszystko co się da, tzn. przepis na człowieka, bakterie, żaby i jaszczurki. ~ Aha! Rozumiem, według dyskietki z Human Genom Project i innych projektów sekwencjonowania DNA roślin i zwierząt! Ale jak z tego mają powyskakiwać na powierzchni pewnej planety, napotkanej na drodze takiej sondy, te żaby to nie rozumiem? ~ Po prostu! Uniwersalny Odtwarzacz Wszystkiego wyprodukuje skrzek żabi i jajka jaszczurek i położy je na piasku. ~ A jak z człowiekiem? ~ A wiesz, pewien Japończyk skonstruował już teraz sztuczną macicę (*93). ~ Słuchaj! Odwal się ode mnie z tymi szczegółami, bo miało być od początku do spraw ostatecznych w pół godziny, bo mamy jeszcze tylko 60 km do Cubbyhole. ~ Masz rację. Czepiam się Ciebie jak rzep psiego ogona! No dobra! W porządku już! Dla Tiplera istotniejsze jest czy z jego rachunków kolonizacja Wszechświata zostanie zakończona przed rozpoczęciem fazy kontrakcji, czyli kurczenia się całego Kosmosu, czy też nieco później. ~ Tak on pisze, że wcześniej prócz teologów już nawet kilku filozofów postulowało, że życie może trwać wiecznie, a kiedyś u kresu czasu, blisko tzw. Punktu Omega wszyscy zmartwychwstaną. Twierdzi jednak, że to było niewiele bardziej przekonywujące niż podstawowe opowieści religijne i że dopiero Freeman Dyson zaczął wreszcie robić rachunki, które sporządził dla modelu świata otwartego, tzn. rozszerzającego się w nieskończoność. ~ No i co? ~ Dyson jest kumplem Tiplera! Oni się spotykają na konferencjach, takich jak nasze i się sprzeczają! Dyson widzi jedyną szansę w tym, że w bardzo odległej przyszłości, potężna już technologicznie cywilizacja, zmieni topografię czasoprzestrzeni tak, aby przynajmniej lokalnie czasoprzestrzeń zaczęła się zapadać. ~ Tak! I co na to Tipler? ~ Że to jest fizycznie niemożliwe. Że jedyna szansa, aby życie mogło trwać wiecznie, jest w tym, że Wszechświat jest układem, który po okresie rozszerzania się zacznie się samoistnie zapadać. ~ Przecież wtedy czas będzie się cofać i wszystko będzie się działo jak na filmie puszczonym wstecz. Można zwariować! ~ Nie! Hawking wyliczył, że strzałka czasu niejako zakręci i będzie biegła z powrotem, ale obok i wszystko będzie więc miało ręce i nogi. ~ Co się będzie wtedy istotnego działo? ~ Wszystkie wydarzenia, cały rozwój od bakterii, poprzez dinozaury, małpoludy, człowieka, aż po elektroniczne, rozumne i świadome roboty oraz ich galaktyczne sieci będą zgarniane i zapędzane w jeden kąt, jedno miejsce Wszechświata zwane Punktem Omega. Tyle że rządząca tym światem inteligentna cywilizacja będzie musiała umieć, aby przeżyć, dokonywać tzw. transformacji Tauba całości czasoprzestrzeni. Transformacja Tauba to spłaszczanie całości Wszechświata tak aby wyglądał jak pączek w poziomie i za chwilę zmiana tak aby Wszechświat wyglądał jak pączek ustawiony na sztorc! Wtedy będziemy mieli duże różnice temperatur, coraz większe. Będziemy mieli więc coraz więcej energii. A nieograniczone zasoby energii to nieograniczone możliwości działania. Prócz energii potrzebna jest jeszcze tylko wiedza miejsca Punktu Omega, a jak już powiedziałe, Punkt Omega zgarnia wszystko. ~ Punkt Omega. To przecież pojęcie ukute przez tego francuskiego księdza, jezuitę, paleontologa, którego za karę wysłano na ekspedycję do Chin i zabroniono mu wydawanie jego książek! ~ Zgadza się! Grecka litera W jest wyszywana także na tunikach naszych duchownych. Ale Tipler mimo że widzi tylko luźne związki między jego równaniami i rachunkami a poetycko-mistyczną wizją Theiharda de Chardin, swojej poważnej, fizycznej teorii, która stanęła już ością w gardle innym fizykom, a także biologom i teologom, nadał na cześć owego potępionego mnicha nazwę Teorii Punktu Omega. ~ Co to w końcu jest ów Punkt Omega? ~ Punkt Omega to miejsce gdzie przestrzeń i czas zbiega asymptotycznie do zera, ale im bardziej się tam się zbliżać tym bardziej wszystko, w konformalnym czasie odbywa się wolniej, a w subiektywnym czasie, tkwiących tam wewnątrz istot, odbywa się coraz bardziej cudownie. ~ Co to znaczy cudownie? ~ Wiedzieć to móc! W miejscu Omega można coraz więcej, niemal wszystko. Można wskrzesić wszystkich zmarłych i powołać ich do życia, w formie emulacji, we wnętrzu cyberprzestrzeni, która będzie się wtedy tworzyć w pamięci potężnego komputera Omega. Wtedy Ty zmartwychwstaniesz i ja zmartwychwstanę i pójdziemy na trochę do Czyśćca, a potem już odnajdziemy się na zasadzie równoległej, skoro niby Ty i Ja pasujemy do siebie i wtedy będziemy już w niebie Tiplera. ~ Kurde! Ja nie chcę iść do czyśćca! Ja nie chcę być odtwarzana na wyższym poziomie emulacji. Ja chcę zostać na moim najniższym poziomie implementacji, bo wtedy tutaj możemy skręcić w tą ścieżkę do tego lasu. (...) ~ Nareszcie oprzytomniałam! Inaczej bym zwariowała! ~ Ja też miałem już dosyć tego gadania, jakkolwiek to potwierdza, że Tipler ma rację! Tipler zauważył bowiem, że Punkt Omega, czyli Bóg rzeczywiście jest Osobą, bo osoba, czyli persona - po grecku prosopon (proswpon)to wszystko to co wrodzone i co w sposób nabyty zostało zgromadzone w pewnym skonstruowanym umyśle, tak iż zgromadzone treści odróżniają ten umysł od innych. Po grecku persona to jednocześnie maska, pewien wizerunek, prezentowany względem pewnej innej osoby. Punkt Omega, w istocie pewien potężny, świadomy superkomputer, jest w stanie prezentować pewną, oddzielną maskę względem każdego z nas, pozostaje więc on rzeczywiście tak jak chcą to Żydzi, katolicy i muzułmanie Ž osobą. ~ Kurde! Ale nie jest to tak jak chcą buddyści! ~ Veronika, ale trzeba docenić dokonania Franka Tiplera, który jedną książką, zawierającą przepełniony wzorami matematycznymi tzw. *Appendix for Scientists (wydrukowana na str. 395-517), przyłączył teologię do fizyki. ~ Z tym że teolodzy tego wcale sobie nie życzyli! ~ Tak jak czarownicy, szamani i uzdrowiciele nie życzą sobie lekarzy i psychologów. (...) Kliknij abypowrócić do planszy początkowejtutajprzejść do menu szczegółowegotutajwrócić tam skąd przyszedłeśtutaj |