ďťż
Lemur zaprasza
SCENA V CELA KSIĘDZA PIOTRA
KS. PIOTR (modli się leżąc krzyżem) Panie! czymże ja jestem przed Twoim obliczem? - Prochem i niczem; Ale gdym Tobie moję nicość wyspowiadał, Ja, proch, będę z Panem gadał.
WIDZENIE Tyran wstał - Herod! - Panie, cała Polska młoda Wydana w ręce Heroda. Co widzę? - długie, białe, dróg krzyżowych biegi, Drogi długie - nie dojrzeć - przez puszcze, przez śniegi Wszystkie na północ! - tam, tam w kraj daleki, Płyną jak rzeki. Płyną: ta droga prosto do żelaznej bramy. Tamta jak strumień wpadła pod skałę, w te jamy, A tamtej ujście w morzu. - Patrz! po drogach leci Tłum wozów - jako chmury wiatrami pędzone, Wszystkie tam w jednę stronę. Ach, Panie! to nasze dzieci, Tam na północ - Panie, Panie! Takiż to los ich - wygnanie! I dasz ich wszystkich wygubić za młodu, I pokolenie nasze zatracisz do końca? - Patrz! - ha! - to dziecię uszło - rośnie - to obrońca! Wskrzesiciel narodu, Z matki obcej; krew jego dawne bohatery, A imię jego będzie czterdzieści i cztery.
Panie! czy przyjścia jego nie raczysz przyśpieszyć? Lud mój pocieszyć? - Nie! lud wycierpi. - Widzę ten motłoch - tyrany, Zbójce - biegą - porwali - mój Naród związany Cała Europa wlecze, nad nim się urąga - "Na trybunał!" - Tam zgraja niewinnego wciąga. Na trybunale gęby, bez serc, bez rąk; sędzie - To jego sędzie! Krzyczą: "Gal,Gal sądzić będzie!" Gal w nim winy nie znalazł i - umywa ręce, A króle krzyczą: "Potęp i wydaj go męce; Krew jego spadnie na nas i na syny nasze; Krzyżuj syna Maryi, wypuść Barabasze: Ukrzyżuj, - on cesarza koronę znieważa, Ukrzyżuj, - bo powiemy, żeś ty wróg cesarza". Gal wydał - już porwali - już niewinne skronie Zakrwawione, w szyderskiej, cierniowej koronie, Podnieśli przed świat cały - i ludy się zbiegły; Gal krzyczy:"Oto naród wolny, niepOdległy!"
Ach, Panie, już widzę krzyż - ach, jak długo, długo Musi go nosić - Panie, zlituj się nad sługą. Daj mu siły, bo w drodze upadnie i skona - Krzyż ma długie, na całą Europę ramiona, Z trzech wyschłych ludów, jak z trzech twardych drzew ukuty. - Już wleką; już mój Naród na tronie pokuty - Rzekł: "Pragnę" - Rakus octem, Borus żółcią poi, A matka Wolność u nóg zapłakana stoi. Patrz - oto żołdak Moskal z kopiją przyskoczył I krew niewinną mego narodu wytoczył. Cóżeś zrobił, najgłupszy, najsroższy z siepaczy! On jeden poprawi się, i Bóg mu przebaczy,
Mój kochanek! już głowę konającą spuścił, Wołając: "Panie, Panie, za coś mię opuścił!" On skonał!
(Słychać chóry aniolów - daleki śpiew wielkanocne pieśni - na końcu słychać; "Alleluja! Alleluja")
Ku niebu,on ku niebu, ku niebu ulata! I od stóp jego wionęła Biała jak śnieg szata - Spadła, - szeroko - cały świat się w nią obwinął. Mój kochanek na niebie, sprzed oczu nie zginął. Jako trzy słońca błyszczą jego trzy źrenice, I ludom pokazuje przebitą prawicę.
Ktoż ten mąż? - To namiestnik na ziemskim padole. Znałem go, - był dzieckiem - znałem, Jak urósł duszą i ciałem! On ślepy, lecz go wiedzie anioł pacholę. Mąż straszny - ma trzy oblicza, On ma trzy czoła. Jak baldakim rozpięta księga tajemnicza Nad jego głową, osłania lice. Podnożem jego są trzy stolice. Trzy końce świata drzą, gdy on woła; I słyszę z nieba głosy jak gromy: To namiestnik wolności na ziemi widomy! On to na sławie zbuduje ogromy Swego kościoła! Nad ludy i nad króle podniesiony; Na trzech stoi koronach, a sam bez korony; A życie jego - trud trudów, A tytuł jego - lud ludów; Z matki obcej, krew jego dawne bohatery, A imię jego czterdzieści i cztery. Sława! sława! sława!
(zasypia)
ANIOŁOWIE (schodzą widomie) Usnął - Wyjmijmy z ciała duszę, jak dziecinę Senną z kolebki złotej, i zmysłów sukienkę Lekko zwleczmy; ubierzmy w światło jak jutrzenkę I lećmy. Jasną duszę nieśmy w niebo trzecie, Ojcu naszemu złożyć na kolanach dziecię; Niech uświęci sennego ojcowską pieszczotą, A przed ranną modlitwą duszę wrócim życiu, I znowu w czystych zmysłów otulim powiciu, I znowu złożym w ciało, jak w kolebkę złotą.
|