ďťż

b

Lemur zaprasza

Ona umykała przed nim powtarzając: -Otóż nie pójdę! Niech mnie zamróz chyci! Nie pójdę! nie pójdę!... - Na koniec dostrzegłszy już przy domu słup ze szczeblami, a na nim drabinę, skoczyła na nią jak wiewiórka i oparła się dopiero na skraju dachu. Tam siadłszy zwróciła się ku panu Zagłobie i na wpół już ze śmiechem zawołała:
- Dobrze, pójdę, jeśli waćpan wleziesz tu po mnie!
- A cóż to ja koczur jestem, hajduczku, żebym za tobą po dachach łaził? Tak to mi płacisz za to, że cię kocham?
- I ja waćpana kocham, ale z dachu!
- Dziad swoje - baba swoje! Złaź mi tu zaraz!
- Nie zlazę!
- Śmiech, jak mi Bóg miły, żeby do serca tak brać konfuzję! Nie tobie, łasico utrapiona, ale Kmicicowi, któren za mistrza nad mistrze uchodził, Wołodyjowski to samo uczynił - i nie na żarty, lecz w pojedynku. Jemu najznamienitsi szermierze włoscy, niemieccy i szwedzcy nie dłużej jak przez jeden pacierz mogli dać opór, a tu jeden bąk taki do serca bierze przeprawę. Fe! wstydź się! Złaź, złaź! Przecie ty się dopiero uczysz!
- Ale pana Michała nie cierpię!
- Bogać tam! Za to, że exquisitissimus w tym, co sama chcesz umieć? Powinnaś go tym bardziej kochać!
Pan Zagłoba nie mylił się. Uwielbienie Basi dla małego rycerza wzrosło pomimo jej konfuzji, ale odrzekła:
- Niech go Krzysia kocha!
- Złaź, złaź!
- Nie zlazę!
- Dobrze, to siedź; powiem ci jeno, że to nawet i niepolitycznie pannie na drabinie siedzieć, bo ucieszny może dać światu prospekt!
- A nieprawda! - rzekła Basia ogarniając rękoma jubkę.
- Ja tam stary, oczu nie wypatrzę, ale zaraz tu wszystkich zawołam, niech się dziwują!
- Już zlazę! - wołała Basia.
Wtem Zagłoba zwrócił się w bok domu.
- Dalibóg, ktoś idzie! - rzekł.
Jakoż zza węgła ukazał się młody pan Nowowiejski, który przyjechawszy konno, przywiązał konia przy bocznej furcie, sam zaś obchodził dom pragnąc wejść przez główne drzwi.
Basia ujrzawszy go znalazła się w dwóch skokach na ziemi, lecz niestety było już za późno. Pan Nowowiejski widział ją zeskakującą z drabiny, więc stanął zmieszany,
zdumiony, oblany rumieńcami jak panna; Basia stała przed nim tak samo. Aż nagle zakrzyknęła:
- Druga konfuzja!
Pan Zagłoba, rozbawiony wielce, mrugał czas jakiś swym zdrowym okiem, na koniec rzekł:
- Pan Nowowiejski, naszego Michała przyjaciel i podkomendny, a to jest panna Drabinowska... tfu!... chciałem powiedzieć: Jeziorkowska!
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • teen-mushing.xlx.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Lemur zaprasza