ďťż
Lemur zaprasza
Zbigniew Nienacki Raz w roku w Skiroławkach . 30 . O tym, że tylko z pozoru łatwo odróżnić kobietę od mężczyzny Wielki strach towarzyszył Porwaszowi w drodze do Novotelu, gdzie umówił się na spotkanie z doktorem Niegłowiczem. Ale zaledwie ujrzał rozjarzone majowym słońcem białe pudło hotelowe, z rozległym parkingiem, basenem, szerokimi oknami restauracji i czerwonym napisem Grill, natychmiast wyobraził sobie cudowną miękkość hotelowego tapczanu, smak dobrze wysmażonego befsztyku, piękne dziewczęta przy barze - i strach minął bezpowrotnie, a nawet poczuł radosne podniecenie. Przy sobie miał Porwasz sześć tysięcy złotych, które otrzymał od doktora za obraz z Kłobukiem (sześć jest liczbą doskonałą), w hotelu zamierzał z doktorem spędzić dzień lub dwa i to nie na pracy, rozmyślaniach czy dysputach o życiu i świecie, lecz na przyjemnościach, odniósł więc wrażenie, że strach i niepokój, które były jego udziałem w Skiroławkach, teraz pierzchły jak zły sen. Zaprawdę, miał rację Niegłowicz, wykrywając u niego depresję wiejską, gdyż wystarczyło wyjechać z owianej mgłami wioski, wychylić nosa z przepastnych lasów, a wracała radość i chęć do życia. Novotel znajdował się o trzy kilometry od miasta, między jeziorem i wysokim nasypem linii kolejowej. Obok przebiegała ruchliwa szosa. Nie zamierzał Porwasz czynić żadnych zakupów w mieście ani kręcić się po ulicach, skoro i tutaj - ze względu na dużą ilość przejeżdżających pociągów i samochodów, obecność licznych gości hotelowych - mógł poddać się zbawiennej terapii. Z zadowoleniem stwierdził, że gazik Niegłowicza stoi już na parkingu przed hotelem - doktor bowiem wyjechał nieco wcześniej, aby zrobić w mieście zakupy. "A może już flirtuje z jakąś dziewczyną" - pomyślał Porwasz z zazdrością, a także i odrobiną niechęci, gdyż jak każdy mężczyzna ze Skiroławek, nawet jeśli rozstał się z wielkimi ambicjami, nie bez zawiści odnosił się do legendy, która otaczała doktora w związku z jego łatwością obcowania z kobietami. Było już po południu. Doba pobytu w hotelu kosztowała drogo, czas tu spędzony kapał pieniędzmi jak źle dokręcony kran. Tedy szybko zaparkował Porwasz swój wóz obok samochodu doktora i z malutkim neseserkiem w ręku pośpieszył do szklanych drzwi, które usłużnie otworzył przed nim portier w brązowej liberii. Bogumił Porwasz umiał się zachować w takich sytuacjach, dlatego ledwie raczył musnąć wzrokiem portiera, baczniej natomiast zerknął w stronę baru i kawiarni, stwierdzając, że nie widać tam pięknych kobiet. Nie objawił jednak swego rozczarowania, śmiałym gestem położył neseser na kantorku recepcji i poprosił o pokój. - Czy życzy pan sobie z widokiem na jezioro, czy też na nasyp kolejowy? - zapytała ufarbowana młoda kobieta w brązowym uniformie. Sezon turystyczny jeszcze się nie rozpoczął, w hotelu było dużo wolnych pokoi, i sprawiało jej przyjemność, że może być uprzejmą. - Z widokiem na jezioro? Nigdy! W żadnym razie! - Porwasz nie potrafił opanować rozdrażnienia. - Widok jest naprawdę bardzo piękny. Przy brzegu kołyszą się trzciny zachęcała. - Nigdy! Słyszy pani?! - coraz bardziej irytował się Porwasz. - Żadnych jezior, żadnych trzcin. Chcę widzieć przejeżdżające pociągi. Dużo pociągów. Jak najwięcej. Niech łomoczą kołami, gwiżdżą, brzęczą, turkoczą. Chcę widzieć szosę z setkami samochodów. Muszę wdychać spaliny. Urwał i opanował swoje zdenerwowanie. Mogła wziąć go za wariata i w ogóle nie dać pokoju. Nonszalancko oparł się łokciem o kantorek i wyjaśnił, obracając w żart swoje poprzednie słowa: - W Paryżu mieszkałem na strychu i przez trzy miesiące widziałem z okna tylko ślepą ścianę sąsiedniego domu z zaciekami wilgoci. Widok ten przeniosłem potem na płótno, bo jestem artystą malarzem. Za to płótno dostałem mnóstwo pieniędzy. Teraz, niestety, mieszkam na wsi. Proszę mi wybaczyć, że się tak uniosłem, ale ludzie na wsi są znerwicowani. Cisza, samotność, odosobnienie, widok jeziora i kołyszących się trzcin, bardzo źle działają na system nerwowy. Zresztą mój przyjaciel, doktor Niegłowicz, lepiej to pani wyjaśni. Zdaje się, że się tu zatrzymał. W którym pokoju? - Ach, pan doktor Niegłowicz - uśmiechnęła się filuternie. - Znam go. Często n nas bywa w sezonie zimowym. Ale on nie jest nerwowy, chociaż mieszka na wsi. - Nie wiem jak to robi, że nie jest nerwowy - wzruszył ramionami malarz Porwasz. Dała mu klucz do pokoju 223, i poinformowała, że doktor zajmuje pokój 319. W niedużym pomieszczeniu z białymi meblami Porwasz niedbale rzucił na obszerny tapczan swój neseserek i zbliżywszy się do okna stwierdził z zadowoleniem, że widzi wysoki, pokryty murawą nasyp kolejowy, po którym przejeżdżała właśnie lokomotywa spalinowa z kilkunastoma wagonami towarowymi. Łoskot kół przyjemnie zabrzmiał w uszach Porwasza, a widok przesuwających się wagonów skupił całą jego uwagę. Zapragnął, aby lokomotywa zagwizdała donośnie albo chociaż zatrąbiła basem, lecz nic takiego nie nastąpiło. Z prawdziwym żalem obserwował, jak brudne wagony nikną za ramą okna i nad nasypem widać już tylko puste niebo. Wszedł do łazienki i zatrzymał się przed ogromnym lustrem nad umywalką. Najpierw opłukał ręce, potem wilgotną dłonią przygładził swoje bujne czarne włosy. Zmierzył się ostrym spojrzeniem i uznał, że prezentuje się okazale. Był jak zwykle ubrany w czarną obcisłą koszulę stebnowaną białymi nitkami, na biodrach miał szeroki pas z błyszczącą klamrą. Czarne sztruksowe spodnie dokładnie opinały mu uda, nawet mało spostrzegawcza kobieta musiała zauważyć, w której nogawce trzyma swą męskość. Jeszcze tylko rozpiął trzy górne guziki koszuli, aby światło ujrzały czarne pukle jego włosów na piersiach i tak przysposobiony udał się o piętro wyżej, do pokoju doktora. Lecz na półpiętrze, gdzie stała niklowana popielniczka na wysokiej nóżce i z półki na ścianie zwisał z doniczki wiecznie zielony bluszcz, przystanął, zaskoczony nagłym powrotem uczucia strachu. Raptem wyobraził sobie, że za godzinę lub dwie pozna jakąś dziewczynę i dojdzie do owych gestów, które będzie musiał wykonywać, aby osiągnąć rozkosz. Niemal czuł na swych ustach wargi tej dziewczyny. Nie wiadomo dlaczego wydały mu się wstrętne, jak wspomnienie dotknięcia wielkiego, nagiego ślimaka. Zarazem jednak wyobrażenie. tej chwili powodowało bolesne pulsowanie w nogawce spodni, bo przecież już chyba miesiąc minął od dnia, gdy pożegnał Aldonę i nie miał od tego czasu żadnej kobiety. Strach więc minął równie nagle jak się pojawił. Doktor siedział w fotelu i czytał gazetę. - Pan także wynajął pokój z widokiem na nasyp kolejowy - stwierdził z zadowoleniem Bogumił Porwasz, podchodząc do okna. - Jest tańszy od pokoju z widokiem na jezioro - wyjaśnił doktor. W naszej wiosce krążą legendy o moim bogactwie, ale nie muszę chyba przed panem ukrywać, że jestem prawie tak samo ubogi jak pisarz Lubiński. - Ach, tak? - zmartwił się Porwasz. - W takim razie niewiele tu zdziałamy. Hotel jest diabelnie drogi. I wszystko tu zapewne drogo kosztuje. Nawet dziewczyny. - Chyba nie sądzi pan, że interesuje mnie miłość za pieniądze? - zdumiał się doktor. - To się tak tylko mówi - machnął ręką Porwasz i rozpoczął nerwową wędrówkę po pokoju. - Miałem w życiu wiele kobiet, doktorze. W Londynie żyłem nawet z Mulatką. Dlatego niech pan wierzy mojemu doświadczeniu: ze wszystkich rodzajów kobiet te są najlepsze, które biorą pieniądze. Cieszę się, że posłuchałem pana rady i przyjechałem tutaj. Czuję w sobie przypływ sił witalnych i ogarnęła mnie radość życia. Jaka szkoda, że mamy tak mało pieniędzy! Doktor złożył gazetę i wstał z fotela, stwierdzając z żartobliwą powagą: - Odnoszę wrażenie, że w ostatnim czasie pracował pan za dużo, a jadł za mało - powiedział. - Czy nie nęci pana talerz dobrej zupy, smażony sznycelek, odrobina pieczarek? Muszę panu również przypomnieć, że nie tylko zachęcałem pana do wyjazdu z wioski, ale nade wszystko zalecałem postawę pokory wobec życia i świata. Cóż nam przyjdzie z sił witalnych i radości życia, jeśli będziemy je trwonić wraz z pieniędzmi? Wstrzemięźliwość bywa niekiedy lepszą od użycia, głodnemu lepiej obiad smakuje. Kto je zbyt łapczywie i niedokładnie gryzie pokarmy, ten po jakimś czasie zapada na chorobę wrzodową. Więcej pokory, przyjacielu. To mówiąc, nałożył doktor na siebie wycięty w serduszko sweter z moherowej wełny. Poprawił kołnierzyk białej koszuli. I tak zeszli obydwaj po miękkim chodniku aż do holu, minęli go i znaleźli się w części, gdzie był bar kawowy i Grill, a za szklaną ścianą widać było błękitną połać jeziora. Malarz niemal ze wstrętem odwrócił od niego spojrzenie i skierował je na bar, w którym z sufitu spływało żółtawe światło kulistych lamp i mieniły się barwne reklamy zagranicznych papierosów. W barze było pustawo. Tylko dwuosobowy stolik pod szklaną ścianą zajmowała dojrzała kobieta i młoda dziewczyna, odwrócona plecami do wejścia. - Tutaj usiądziemy - zdecydował Porwasz wskazując stolik, skąd można było widzieć obydwie kobiety. Po sekundzie pojawił się kelner w czarnym fraku, z czarną muszką pod szyją i podał im dwie karty. Porwasz zajrzał do swojej - i wtedy po raz pierwszy poczuł ukłucie w skroniach. Nie znalazł bowiem potrawy tańszej niż kilka tub dobrej farby. Doktor zamówił befsztyk z rusztu, dobrze wysmażony, z frytkami i surówką z porów, kapusty kiszonej - białej i czerwonej. Porwasz zaś zraziki po myśliwsku z kaszą gryczaną, gdyż okazały się trochę tańsze od befsztyku. Wciąż raził Porwasza widok pustych stolików i stołków barowych. Brakowało mu gardłowego śmiechu podnieconych dziewcząt, cisza jak młotem biła go w skronie. Miał złudzenie, że zza szklanej ściany dobiega go szelest trzcin rozkołysanych nad brzegiem jeziora. Jadł bez smaku, wlepiwszy oczy w owe dwie kobiety pod oknem, a potem, gdy zapłaciły rachunek i wstały z krzesełek, na chwilę niemal przykleił swój wzrok do ich pośladków. Były to najpewniej matka i córka, tak wyraźne było podobieństwo w ich rysach - u młodej wyrazistych, a u starszej jakby trochę rozmiękczonych przez tłuszcz policzków. Starsza miała niski wzrost i ogromny biust, uwydatniony przez obcisły sweterek-bluzeczkę, młodsza zaś, chyba siedemnastolatka, zdawała się swoją małą główką sięgać sufitu. Obszerny sweter fałdował się na niej, nie ukrywając jednak, że zawiera płaską klatkę piersiową. Nogi miała chude i długie, w wytartych dżinsach, które wrzynały się między malutkie pośladki. Ku radości Porwasza nie opuściły lokalu, ale przeniosły się na wysokie stoliki barowe, zamawiając kawę. - Ta młodsza jest naprawdę piękna - stwierdził malarz. Doktor jednak zdawał się być zajęty wyłącznie żuciem swojego befsztyka. "Żarłok" - pomyślał o nim z pogardą malarz Porwasz. Bo jemu przeszła już ochota na jedzenie. Wyobraził sobie, że ta młoda dziewczyna jest naga pod swetrem, oczami malarza widział jej żebra na wątłej klatce piersiowej, małe piersi z drobniutkimi malinkami sutek. Przedstawił swoim oczom nagie długie dziewczęce nogi, po których można by godzinami przeciągać dłonią od kostek aż do pachwiny. Niemal ogarnął go zapach potu młodego ciała. A gdy dziewczyna wsparła się łokciami o bar, wygięła plecy w pałąk i wysunęła zza krawędzi stołu maleńki tyłeczek, Porwasz westchnął: - Miałem w swoim życiu mnóstwo kobiet. Pamiętam w Londynie pewną Mulatkę, która odznaczała się bardzo niskim głosem i śpiewała w dość eleganckim lokalu na Picadilly Circus. Najbardziej podniecały mnie jej bujnie owłosione pośladki i intymne chwile, w których mi mówiła: "połóż się, mój mały, a zrobię ci przyjemność". - Tak, tak - pokiwał siwiejącą głową doktor Niegłowicz. - Medycyna zna różne przypadki. - Co pan ma na myśli? - Wielu mężczyzn opowiada, że miało mnóstwa kobiet, ale tak na dobrą sprawę tylko niewielu potrafi odróżnić kobietę od mężczyzny. - Co też pan wygaduje, doktorze? - oburzył się Porwasz. - Co do mnie, już na pierwszy rzut oka odróżniam kobietę od mężczyzny. I niechże mi pan wierzy, miałem ich w swoim życiu ogromne ilości. - Wierzę panu, panie Porwasz. Ale tak na dobrą sprawę nie ofiarowuje mi pan na to żadnych dowodów. Rzecz w tym, że, jeśli się nie mylę, celem pana przyjazdu tutaj była swoista terapia duchowa. Doradzałem panu więcej pokory wobec życia i świata. - Miałem w życiu mnóstwo kobiet - powtórzył z uporem malarz. - Były to kobiety białe, czarne, Mulatki. Jedna z nich, ta właśnie z owłosionymi pośladkami, mówiła do mnie: "połóż się mały, a zrobię ci przyjemność". - Rozumiem pana - zgodnie przytaknął doktor. - A jednak jako pański terapeuta muszę zwrócić uwagę, że mężczyzna jest jak spragniony wędrowiec na pustyni. Dookoła fatamorgany i miraże, nigdzie zaś nie widać źródła, z którego napiłby się wody. A jakże łatwo trafić na źródło zatrute albo zgoła wyschnięte? Zaprawdę powiadam panu, że tysiące niebezpieczeństw czyha na mężczyznę i niekiedy tylko jego głupota, niewiedza lub brak wykształcenia powodują, że jakoś brnie przez ową pustynię zwaną życiem. Przypomina ślepca, który nieświadom niebezpieczeństwa beztrosko wędruje tui nad przepaścią, i o dziwo, czasem potrafi dojść do celu. Częściej jednak spada w dół i ginie. Świat usłany jest szkieletami mężczyzn, którzy szli za wezwaniem swego pożądania. - Miałem w swym życiu mnóstwo kobiet... - powtórzył Porwasz, ale doktor przerwał mu lekceważącym machnięciem ręki. - Tylko z pozoru kobietę łatwo odróżnić od mężczyzny. W istocie rzeczy, jak się wgłębić w zagadnienie, to niekiedy odróżnić ją od mężczyzny jest niezwykle trudno, a nawet zaryzykowałbym twierdzenie, dokonać tego nie sposób. - Chce mi pan wmówić, że to nie były kobiety? - Ach nie. Proszę mnie nie chwytać za słowa. Powiadam jeno, że tylko z pozoru kobietę łatwo odróżnić od mężczyzny, stąd tylu mężczyzn przechwala się, że posiadali takie mnóstwo kobiet. Dla większości ludzi, panie Porwasz a są to ludzie nie byle jacy, ale przeróżni literaci piszący książki, filozofowie, profesorowie uniwersytetów, a także prawnicy - ważne jest to, co dany osobnik ludzki ma zapisane w metryce albo w swoim dowodzie osobistym. W istocie rzeczy kierując się takimi wskazówkami popełniamy fatalny błąd. Bo jak powstaje ów zapis metrykalny? Oto rodzi się nowa istota ludzka i położna informuje rodziców: "urodziła się dziewczynka". Zachwycony tatuś podnosi pieluszkę swojej nowo narodzonej dzieciny, widzi rozkoszną szpareczkę między nogami i ile ma sił w nogach biegnie do Urzędu Stanu Cywilnego, aby zapisać, że oto urodziła się dziecina płci żeńskiej. - Tak się dzieje - przytaknął malarz. - I to jest fatalne, panie kolego. Bo przecież każda istota ludzka ma chromosomy. Słyszał pan o nich? - Uczyłem się w szkole. - A właśnie. I oto owe chromosomy, gdy urzędnik stanu cywilnego zapisuje, że urodził się osobnik płci żeńskiej, aż się ze śmiechu za brzuchy trzymają, jeśli takie chromosomy, panie Porwasz, w ogóle mają brzuchy. Mało tego, panie Porwasz. One nie tylko nie mają brzuchów, ale nawet nie posiadają sumienia. I bywa tak, że po dwóch, trzech albo czterech latkach u owej istoty określonej jako "płci żeńskiej", niania lub babunia dostrzega mały penis, kiełkujący z owej rozkosznej szparki. Albowiem owe chromosomy, panie Porwasz, przestały chichotać i zabrały się do swojej wrednej roboty. Pół biedy, jeśli w porę zauważy się coś takiego i pobiegnie do lekarza, gorzej jest, gdy niania albo babunia nikomu o tym nie piśnie ani słowa. A jeszcze gorzej, panie Porwasz, gdy owe wstrętne chromosomy czynią swoją krecią robotę w sposób dla oka niewidoczny. Lekarza, panie Porwasz, niewiele interesuje płeć metrykalna ludzkiego osobnika. Dla lekarza, panie Porwasz, ważna jest "płeć chromosomalna". A cóż może pan powiedzieć o płci chromosomalnej owej Mulatki z owłosionymi pośladkami? Albo co może mi pan powiedzieć o chromosomach owych dwóch pań, które siedzą w barze? Jaką mają płeć chromosomalną? - Myślę, że właściwą - zachichotał malarz Porwasz. - Wskazują na to biuścik tej starszej i delikatne rysy twarzy u młodszej, choć przyznaję, że dupkę ma ona jak u mężczyzny. - Ech, panie Porwasz. Mężczyzna jest jak wędrowiec na pustyni, dookoła tylko miraże i fatamorgany. Wspomniałem panu, że owe chromosomy nie tylko nie mają brzuchów, ale i sumienia. Niestety, jeszcze gorsze pod tym względem bywają gonady, o których pan zapewne nawet i nigdy nie słyszał. - Jakoś rzeczywiście nie słyszałem - przyznał Porwasz. - Ale one o panu słyszały. Ba, one słyszały o każdym z nas. Powiem więcej, one żyją w każdym z nas. A są to niezwykle przewrotne bydlaki. Ktoś tam zapisuje w Urzędzie Stanu Cywilnego, że urodziło się dziecko płci żeńskiej, a owe gonady aż turlają się ze śmiechu, choć pan tego ich szatańskiego śmiechu nie słyszy, ba, nawet pan nie wie, że istnieją jakieś tam gonady. A są to ni mniej, ni więcej, tylko bardzo specyficzne komórki, a raczej gruczoły rozrodcze, które mają wpływ na produkcję jaj u kobiety i plemników u mężczyzny, i w ogóle decydują o tym, czy ktoś staje się kobietą czy mężczyzną. Otóż owe gonady, panie Porwasz, potrafią niekiedy popadać w tak zwaną "dysgenezję", po prostu dostają, jak się to u was malarzy mówi, swojego rodzaju fijoła. I wówczas istota ludzka zapisana w Urzędzie Stanu Cywilnego jako płci żeńskiej, nie ma miesiączki, brakuje jej drugo- i trzeciorzędowych cech płciowych. Dlatego my, lekarze, wyróżniamy także i "płeć gonadalną". Ale to jeszcze nie wszystko, kolego i przyjacielu. Czy słyszał pan o hormonach? No tak, to dobrze. To nawet bardzo dobrze. Hormony określają rozwój pierwszo-, drugo- i trzeciorzędowych cech płciowych człowieka. Ale bywają hormony męskie i bywają hormony żeńskie. Człowiek musi je produkować, aby stać się mężczyzną lub kobietą. I to produkować w odpowiednich proporcjach i w odpowiednim wieku. A czy pan myśli, że owe hormony posłuszne są stwierdzeniom, które poczynił urzędnik stanu cywilnego? One w ogóle nie mają pojęcia, że istnieje jakiś urzędnik stanu cywilnego i z potwierdzonej okrągłą państwową pieczęcią istoty płci żeńskiej umieją uczynić mężczyznę. Tak więc my, lekarze, wyróżniamy jeszcze płeć "hormonalną". Czy przyjrzał się pan dokładnie owej młodej panience w barze kawowym, tej, o której raczył pan wspomnieć, że ma małą dupkę? - Wspaniała dziewczyna. Wysoka, długonoga - cmoknął ustami malarz Porwasz, choć w skroniach znowu go zaczęło łupać, a także na moment doznał uczucia strachu. - Ach, znowu te miraże i fatamorgany - Niegłowicz smutnie pokiwał swoją siwiejącą głową. - Trzeba panu wiedzieć, panie Porwasz, że u kobiety przy braku estrogenów, czyli hormonów żeńskich, chrząstki nasadowe kości długich późno się zamykają, stąd też i następuje wysoki wzrost. Domyśla się więc pan, że ta dziewczyna niewiele wyprodukowała hormonów żeńskich, a więc pod względem płci hormonalnej nie jest to zapewne jeszcze kobieta, ale coś na pograniczu kobiety i mężczyzny, coś, co zapewne stanie się kobietą, ale nie jest nią jeszcze w pełnym tego słowa znaczeniu. Albowiem, jak już wspomniałem, kobietę od mężczyzny tylko z pozoru odróżnić łatwo, w istocie rzeczy jest to zagadnienie niezwykle skomplikowane. Trzeba także panu wiedzieć, że wyróżniamy również "płeć chromatynową", którą określa obecność lub brak ciałek Barra w jądrach komórkowych. Płeć chromosomalna i chromatynowa stanowią tak zwaną "płeć genetyczna". Czy z ręką na sercu mógłby mi pan powiedzieć: owe dwie damy, siedzące na stołkach w barze, posiadają ciałko Barra w swoich jądrach komórkowych? - Bzdury - warknął malarz Porwasz. - Niechby mi tak pozwolono zdjąć z tej starszej kobiety jej suknię i rajstopy, a z tej młodszej jej wytarte dżinsy; już ja bym wiedział, czy to kobiety, czy mężczyźni. - O, jakże pan pewny siebie, panie Porwasz! Dokonawszy owego czynu, potrafiłby pan co najwyżej określić "płeć genitalną" obu tych osób. A przecież o tym, czy ktoś jest mężczyzną, czy kobietą wcale nie decyduje wygląd narządów płciowych, ale to, co nazywamy "płcią wewnętrznych narządów płciowych". Nie opakowanie jest ważne, ale wnętrze paczki. Nie karoseria samochodu ma najistotniejsze znaczenie, ale silnik ukryty pod maską. Bo a nuż okaże się, że owa kobieta ma ślepy zachyłek pochwy. I co pan wtedy pocznie? Kobieta może mieć ładny, okrąglutki tyłeczek, biuścik i wszystko, jak to się mówi, we właściwym miejscu, czyli używając lekarskiego języka, tworzy fenotyp żeński, ale na litość Boską, któż może panu zaręczyć, czy nie kryje się w niej "zespół feminizujących jąder". W istocie rzeczy choć wygląda jak kobieta, to przecież kobietą nie jest. Doktor Niegłowicz ukroił sobie starannie kawałek befsztyka, żuł go przez chwilę w milczeniu, potem połknął i stwierdził: - Zapomnieliśmy jednak o najważniejszym, panie Porwasz. O tym, że ktoś jest kobietą czy mężczyzną decyduje w dużym stopniu "płeć psychiczna", a więc psychiczne poczucie własnej płci. To poczucie pozwala osobnikowi na jego orientację psychoseksualną. Innymi słowy, jeśli będzie pan miał kiedykolwiek ochotę dopełnić się z jakąś kobietą, nie należy sugerować się ani jej wyglądem, ani zachowaniem, ale po prostu podejść, ukłonić się grzecznie i zapytać: czy pani czuje się kobietą, bo co do mnie, to ja czuję się mężczyzną. W ten sposób uniknie pan wielu przykrych rozczarowań. Malarza Porwasza coraz mocniej łupało w skroniach, a do tego jeszcze zaczął mieć lekkie mdłości. Wiedział, gdzie leży ich źródło - wszelka fizjologia, a w szczególności fizjologia kobiety, napawała go wstrętem. W dzieciństwie jego siostry dość bezceremonialnie obchodziły się ze swoją bielizną w okresie menstruacji, poplamione majtki walały się po wszystkich kątach. W~ takich chwilach mały Porwasz czuł obrzydzenie, tracił apetyt, bolała go głowa. Potem, gdy był dorosły, wystarczyło, że jakaś bliska mu dziewczyna informowała go, że akurat ma miesiączkę, a natychmiast odsuwał się od niej, nie mogąc opanować wstrętu. Miał zbyt bujną malarską wyobraźnię, aby nie narzucała mu się elastyczna i barwna wizja owych chromosomów, gonad, ciałek komórkowych Barra, jakowychś chromatyn, które jawiły mu się na podobieństwo poplamionych majtek rozrzuconych po różnych kątach mieszkania. - Miałem w życiu wiele kobiet... - nie wiadomo dlaczego z uporem powracał do tego samego. - To nie jest wcale takie pewne - odparł z powagą doktor. - Jak wspomniałem, kobietę dość trudno odróżnić od mężczyzny. Dla przykładu przypomnę panu ową Mulatkę, która miała niski głos, śpiewała w lokalu na Picadilly Circus, pośladki bujnie porastał jej włos i mówiła do pana: "Połóż się, mój mały, a zrobię ci przyjemność". Owe owłosione pośladki nasuwają zaraz lekarzowi myśl, czy nie mamy w tym przypadku do czynienia ze zjawiskiem, które określa się mianem "hirsutyzmu". Niechże pan sobie dokładnie przypomni, może również miała ona bardzo bujnie owłosione łono, zarost sięgał aż do pępka, włosy pokrywały jej rowek między piersiami, goliła się od czasu do czasu, a do pana mówiła męskim głosem: "Połóż się, moja mała, a zrobię ci przyjemność"? - Nie - zaprzeczył stanowczo malarz. - Jestem pewien, że mówiła do mnie "połóż się mój mały". - W jakim języku tak do pana mówiła? - spytał Niegłowicz. - Oczywiście po angielsku - obruszył się Porwasz. - Przecież wspomniałem, że to było w Londynie. - Nie zna pan angielskiego. - Nie znam - przytaknął Porwasz. - Ale do diabła, nawet nie znając języka potrafię odróżnić, czy ktoś do mnie mówi "mój mały", czy "moja mała". - No cóż - westchnął doktor. - Może ma pan rację. Ostrzegam jednak, aby nie sugerował się pan wyłącznie płcią metrykalną oraz zewnętrznym wyglądem jakiejś istoty ludzkiej. Ileż to kobiet tylko z pozoru jest kobietami, cierpią bowiem na brak pochwy i brak macicy albo zgoła mają niedorozwój macicy. Bywają też i takie, u których istnieje przegroda między macicą i pochwą, narządy płciowe są zarośnięte, mamy do czynienia z tak zwanym "wierzchniactwem" albo "spodziectwem", i tak dalej, i tym podobne. Godzi się też wspomnieć o takich, u których macica bywa dwurożna lub podwójna, jako też zdarza się podwójna pochwa, ale niech pan sobie nie wyobraża panie Porwasz, że z taką kobietą będzie pan miał podwójną przyjemność. Mówiłem kilkakrotnie, że mężczyzna jest jak samotny wędrowiec na pustyni, widzi miraże i fatamorgany, a nigdzie źródła, gdzie mógłby się czystej wody napić. Pamiętam, kiedyś zapałałem żądzą do pewnej niewiasty, która, jak mi się zdawało, była w istocie rzeczy kobietą. Zaprosiłem ją na zabawę, a kiedy przyszło nam tańczyć skocznego oberka, niewiasta owa zatrzymała się raptownie i oświadczyła mi, że gubi owe rzeczy, które stanowiły przedmiot mego pożądania. Niech pan sobie nie wyobraża, panie Porwasz, żs kobieta może zgubić te rzeczy tak, jak ktoś gubi dwudziestozłotówkę przez dziurawą kieszeń, choć, pewne podobieństwo oczywiście istnieje. Tym niemniej była to dla mnie przykra niespodzianka. Winę za to ponoszą źli położnicy, którzy podczas porodu idą na łatwiznę... Czoło malarza Porwasza zrosił pot. Mdłości podchodziły mu aż do krtani, a ból w skroniach pulsował coraz mocniej i szybciej. - Poproszę o trochę wody mineralnej - rozkazał doktor kelnerowi, dostrzegając bladość twarzy Porwasza i pot na jego czole. - Miałem w życiu dużo kobiet... - zaczął znowu Porwasz. Doktor mu przerwał: - Niezwykle fascynującym zjawiskiem, panie kolego, bywa sprawa interseksualizmu. Dopóki kobieta nosi sukienkę i ma na sobie rajtuzy, wszystko wydaje się w najlepszym porządku. Jeszcze jest lepiej, kiedy nosi spodnie i ma krótko ucięte włosy, bo wówczas i rozczarowanie u mężczyzny bywa mniejsze. Ale przecież zawsze należy brać pod uwagę możliwość spotkania damy z anomaliami chromosomów płciowych oraz nabytymi zaburzeniami płciowymi osoby, u której nastąpiło odwrócenie płci psychicznej albo takiej, o której pod wpływem heteroseksualnej czynności gonad lub nadnerczy wystąpiły już po urodzeniu wtórne cechy płciowe, właściwe dla płci przeciwnej. Cóż można wiedzieć o damach siedzących w barze kawowym na wysokich stołkach, jeśli tylko zerka się na nie dyskretnie i z ukosa? Może któraś z nich kryje w sobie zarówno pewną ilość tkanki jajnikowej jak i tkanki jądrowej? Zawsze bowiem w takich przypadkach, to jest w obojnactwie rzekomym, płeć gonadalna nie jest zgodna z płcią genitalną. Tak więc, jeśli zechce pan na chwilę podejść do którejś z tych dam, niech pan ma na uwadze owe przewrotne' gonady, drogi przyjacielu. Kelner przyniósł butelkę wody mineralnej i malarz Porwasz chciwie wypił jedną szklankę, a potem nalał sobie drugą. Uczucie mdłości minęło na chwilę, ale ból w skroniach nie ustępował. Doktor zaś ciągnął dalej: - Nie chcę panu obrzydzać życia, wspominając o zjawisku, które zwie się "wirylizmem", bo jak sama nazwa wskazuje, określenie to pochodzi od słowa "vir", czyli mąż, mężczyzna, małżonek. Lecz wirylizm dotyczy kobiet. Nie każda kobieta, panie Porwasz, która chlubi się wspaniałym owłosieniem, jak już o tym mówiliśmy, budzi entuzjazm i radość lekarza. Znamy bowiem zjawisko zwane "hypertrichiosis", które świadczy o niewłaściwych procesach gruczołów wydzielania wewnętrznego. Nie każdy też mężczyzna, panie Porwasz, który chlubi się wspaniałym owłosieniem na piersiach, plecach i na wielu innych częściach ciała jest zaraz nadmężczyzną. Ba, może okazać się, że w ogóle mężczyzną nie jest albo bywa nim rzadko. Spostrzegł malarz Porwasz, że wzrok doktora kieruje się ku jego piersiom i czarnej koszuli, gdzie w miejscu, w którym malarz nie zapiął guzików, dumnie puszyły się pukle jego męskiego owłosienia. I pośpiesznie, jak gdyby wstydliwie, zapiął Porwasz guziki u swej koszuli. - O, niech się pan nie martwi swymi włosami na piersiach, panie kolego stwierdził pojednawczo doktor. - Wprawdzie nadmierne owłosienie, jak już zaznaczyłem, związane jest z pracą gruczołów wydzielania wewnętrznego, ale jak do tej pory, nie udało się lekarzom stwierdzić najistotniejszych przyczyn tego zjawiska. Czy zresztą jest pan rzeczywiście nadmiernie owłosiony? Prawdziwe powody do niepokoju mielibyśmy wówczas, gdyby w ogóle nie miał pan włosów. Znowu ogarnęły malarza mdłości. Nabrał w usta potężny haust powietrza, aby je powstrzymać. A doktor skończył jedzenie i zapalił papierosa. Uśmiechnął się pogodnie do Porwasza i przymrużywszy porozumiewawczo prawe oko, zapytał go: - No, niech pan mówi prawdę. Która z tych dam w barze kawowym bardziej się panu podoba? - Ta młodsza - wyszeptał Porwasz. - Tam, do licha - zdumiał się doktor. - Sądziłem, że jako artysta szuka pan w kobiecie przede wszystkim piękna. - Jest szczupła i wysoka. Ma długie nogi... - A pański zmysł estetyczny? - zapytał doktor. - Czy piękno kobiety nie wynika także ze wspaniałych i właściwych proporcji całego ciała? Ostatnimi czasy ciągle czytam w powieściach zachwyty autorów nad pięknem długonogich kobiet. Czy tym autorom nic nie wiadomo o tym, że u prawidłowo zbudowanej kobiety rozpiętość ramion powinna równać się wzrostowi ciała, a wymiar podłużny górnej części ciała powinien być taki sam, jak wymiar dolnej części ciała? Innymi słowy, jeśli kobieta ma bardzo długie nogi, a tym samym zazwyczaj nieco krótszy tułów, to jest po prostu źle zbudowana. Taka kobieta może cieszyć oko jakiegoś tam powieściopisarza, ale martwi lekarza i chyba także rzeźbiarza. - Ta dziewczyna nie jest piękna? - zaniepokoił się Porwasz. - Ona nie m o ż e być piękną, ponieważ jest źle zbudowana - stwierdził doktor. Zapomniał pan już o tym, czego uczono pana w Akademii Sztuk Pięknych, podobnie jak mnie uczono w Akademii Medycznej. U prawidłowo, czyli pięknie zbudowanej kobiety wymiar dwukrętarzowy bywa tylko 0 5 centymetrów mniejszy od wymiaru dwuramiennego, u mężczyzny jest on mniejszy o 10 centymetrów. Mówiąc po prostu: kobieta powinna mieć o 5 centymetrów mniej w biodrach niż w ramionach, mężczyzna zaś o 10 centymetrów . Jeśli kobieta wygląda podobnie jak ta oto dziewczyna, jest w biodrach węższa niż w ramionach, tak na oko przynajmniej o 11 centymetrów, to należy stwierdzić, że posiada męską budowę ciała. Wspominałem panu, że wzrost kobiety zależy od ilości produkowanych w organizmie estrogenów czyli żeńskich hormonów. Tedy pytam pana: czy naprawdę chciałby pan iść do łóżka z kobietą zbudowaną jak mężczyzna i do tego nie produkującą w odpowiednich ilościach hormonu żeńskiego. - Ależ, doktorze... - jęknął malarz. - Tu nie ma żadnego "ależ", panie kolego - oświadczył stanowczo Niegłowicz. - Proszę zwrócić uwagę, że dziewczyna, która panu wpadła w oko, ma, jak słusznie to pan dostrzegł, niezwykle długie nogi i stosunkowo krótki tułów. Nadmiernie długie są jej ręce. A trzeba pamiętać, że gdy dolny wymiar ciała kobiety większy bywa niż górny, a rozpiętość ramion, czyli ich zasięg, jest większy niż wzrost ciała, wtedy mówimy, że taka osoba ma budowę eunuchoidalną. Oczywiście, nie chcę przez to powiedzieć, że ta panienka jest jakimś kobiecym eunuchem, ale jeśli się weźmie pod uwagę, że tak mało produkowała hormonów żeńskich... - Dość! Dość! - wrzasnął Por:vasz. Ból w skroniach stał się nie do zniesienia. Porwasz, nawet nie zapłaciwszy rachunku, poderwał się od stolika i prawie słaniając się na nogach przebiegł bar, wspiął się po schodach, wcisnął klucz w zamek w drzwiach swego pokoju i jak nieżywy upadł na tapczan. Doktor Niegłowicz ze zdumieniem pokręcił głową. Potem przywołał kelnera, zapłacił rachunek za obiad swój i Porwasza, a następnie, wytarłszy starannie usta serwetką, powstał od stolika i posuwistym krokiem ruszył do obydwu kobiet. Zanim jednak zasiadł obok nich na wysokim stołku, szarmancko skłonił się starszej i młodszej - i rzekł: - Jestem doktor Jan Krystian Niegłowicz ze Skiroławek. Czy panie pozwolą, że w ich towarzystwie wypiję filiżankę czarnej kawy? następny |