ďťż

k_wallenrod3_objasnienia_mickiewicz

Lemur zaprasza

Objaśnienia [Poety]


 


I


 


w. 1:


Z Maryjenburskiej wieży zadzwoniono.


 


Marienburg, po polsku Malborg, miasto obronne, niegdyś
stołeczne Krzyżaków, za Kazimierza Jagiellona przyłączone do
Rzeczypospolitej Polskiej, później oddane w zastaw margrabiom brandenburskim,
przeszło na koniec w posiadłość królów pruskich. W sklepach a zamku były
groby wielkich mistrzów; niektóre dotąd ocalały. Voigt, profesor królewiecki,
wydał przed kilku laty historią Marienburga, dzieło ważne dla historii Prus
i Litwy.


 


w. 7-8:


Wielki krzyż... i wielki miecz.


 


Insygnia wielkich mistrzów.


 


w. 16:


Domy.


 


Tak nazywały się klasztory, albo raczej zamki, po różnych
krajach Europy rozrzucone.


 


w. 23:


Gonić na ostre.


 


Dawne wyrażenie polskie; cambattre á outrance.


 


w. 132-133:


Tym nieśmiertelnej talizmanem duszy


Moc bezrozumną na uwięzi trzyma.


 


Wzrok człowieka - powiada Cooper - jeśli jaśnieje wyrazem
odwagi i rozumu, sprawia mocne wrażenie nawet na dzikich zwierzętach.
Przytaczamy z tej okoliczności prawdziwe zdarzenie amerykańskiego strzelca, który
skradając się do kaczek usłyszał szelest, podniósł się i ujrzał z
przestrachem ogromnego, tuż leżącego lwa. Zwierz zdawał się być równie
zdziwiony nagłym widokiem człowieka atletycznej postawy. Strzelec nie śmiał
dać ognia, mając strzelbę śrutem nabitą. Stał więc nieruchomy, oczyma
tylko grożąc nieprzyjacielowi. Lew ze swojej strony, siedząc spokojnie; nie
spuszczał oczu ze strzelca: po kilku sekundach odwrócił głowę i oddalił
się: powoli, ale zaledwie uszedł kilka naście kroków, zatrzymał się i
znowu powrócił. Znalazł na miejscu nieruchomego strzelca, spotkał się znowu
z nim oko w oko i na koniec, jak gdyby uznawał wyższość człowieka,
spuścił oczy i odszedł: Bibliothéque Universelle, 1827 février: Voyage du
capitaine Head.


 


II


 


w. 29:


Arcykomtur.


 


Grosskomthur, najpierwszy urzędnik po wielkim mistrzu.


 


w. 62:


Jakaś nieznana, pobożna niewiasta.


 


Kroniki owych czasów piszą o wiejskiej dziewicy, która
przybywszy do Maryjenburga żądała, aby ją zamurowano w osobnej celi, i tam
życia dokonała. Grób jej słynął cudami.


 


w. 123 i nast.:


Ufajmy wieszczym pustelnicy głosom...


Konrad dzielnego imię Wallenroda...


On mistrzem naszym.


 


W czasie obioru, jeśli zdania były podzielone lub niepewne
zdarzenia podobne, brane za wieszczbę, wpływały, na obrady, kapituły: I tak
Winrych Kniprode pozyskał, wszystkie ˇgłosy, ponieważ kilku braci słyszało
jakoby w grobach mistrzów wołanie trzykrotne: <<Vinrice! Ordo
laborat!>> <<Winrychu! Zakon w niebezpieczeństwie!>>.


 


III


 


w. 73:


Zamek Swentoroga.


 


Zamek wileński, gdzie był niegdyś utrzymywany znicz, to
jest ogień Wieczny.


 


w. 14:


<<Cieszmy się w Panu!>>


 


Hasło uczt zakonnych owego wieku.


 


przed w. 151:


Pieśń Wajdeloty.


 


Obacz Grażyna, przyp.[is] l9, gdzie opisane jest podobne
zdarzenie za mistrzostwa Dusener von Arfberg.


 


w. 155:


 


Staje widomie morowa dziewica.


 


Lud prosty w Litwie wyobraża morowe powietrze w postaci
dziewicy, której zjawienie się, opisane tu według powieści gminnej,
poprzedza straszliwą chorobę Przytoczę, w treści przynajmniej, słyszaną
niegdyś w Litwie balladę: <<We wsi zjawiła się morowa dziewica i
według zwyczaju przeze drzwi lub okno wsuwając rękę i powiewając czerwoną
chustką, rozsiewała śmierć po domach. Mieszkańcy zamykali się warownie,
ale głód i inne potrzeby wkrótce zmusiły do zaniedbania takowych środków
ostrożności, wszyscy więc czekali śmierci. Pewny szlachcic, lubo
dostatecznie opatrzony w żywność i mogący najdłużej wytrzymać to dziwne
oblężenie, postanowił jednak poświęcić się dla dobra bliźnich; wziął
szablę zygmuntówkę, na której było imię Jezus, imię Maryja, i tak
uzbrojony otworzył okno domu. Szlachcic jednym zamachem uciął straszydłu
rękę i chustkę zdobył. Umarł wprawdzie i cała jego rodzina wymarła, ale
odtąd nigdy we wsi nie znano morowego powietrza>>. Chustka owa miała
być zachowaną w kościele, nie pomnę jakiego miasteczka. Na Wschodzie przed
zjawieniem się dżumy ma się pokazywać widmo na skrzydłach nietoperza i
palcami wytykać wskazanych na śmierć. Zdaje się, że imaginacja gminna w
podobnych obrazach przedstawić chciała to przeczucie tajemne tę dziwną
trwogę, która zwykła poprzedzać wielkie nieszczęścia lub zgon, a którą
nie tylko pojedyncze osoby, ale całe narody częstokroć podzielają. Tak w
Grecji przeczuwano długie trwanie i okropne skutki wojny peloponeskiej, w
państwie rzymskim upadek monarchii, w Ameryce przybycie Hiszpanów itd.


 


w. 129:


Miałem imię Waltera.


 


Walter von Stadion, rycerz niemiecki, wzięty w niewolą od
Litwinów, zaślubił córkę Kiejstuta i z nią potajemnie ujechał z Litwy.
Często się zdarzało, że Prusacy i Litwini, dziećmi porwani i wychowani w
Niemczech, powracali do ojczyzny i stawali się najsroższymi Niemców
nieprzyjaciółmi. Takim był pamiętny w dziejach Zakonu Prusak Herkus Monte.


 


[Pieśń V, tytuł:]


Wojna.


 


Obraz tej wojny skreślony podług historii.


 


w. 129:


Trybunał tajemny


 


W wiekach średnich, kiedy możni dukowie i baroni
dopuszczali się częstokroć wszelkich zbrodni, kiedy powaga zwyczajnych
trybunałów była za słaba na ich poskromienie, zawiązało się bractwo
tajemne, którego członkowie, nie znając się między sobą, obowiązywali
się przysięgą karać winnych, nie przepuszczając własnym przyjaciołom lub
krewnym. Skoro sędziowie tajemni wydali wyrok śmierci, uwiadamiano
potępionego, wołając nań pod oknami lub gdziekolwiek w jego obecności:
<<Weh!>> <<Biada!>> To trzykroć powtórzone słowo
było ostrzeżeniem; kto je usłyszał, gotował się na śmierć, którą
niechybnie a niespodziewanie miał z ręki niewiadomej odebrać Sąd tajemny
nazywał się jeszcze trybunałem femicznym (Vemgericht) albo westfalskim.
Trudno oznaczyć, kiedy wziął początek; podług niektórych miał być
ustanowiony przez Karola Wielkiego. Zrazu potrzebny, dał następnie powód do
różnych nadużyć, i rządy zmuszone były srożyć się nieraz przeciwko
samymże sędziom, nim tę instytucją całkiem obalono.


 


 


 


Nazwaliśmy powieść naszę historyczną, bo charaktery
działających osób i wszystkie ważniejsze wspomnione w niej zdarzenia
skreślone są podług historii. Ówczesne kroniki, w cząstkowych rozerwanych
spisach, nieraz odgadywane tylko i domysłami dopełniane być muszą, by z nich
jaką całość historyczną utworzyć.


Lubo w dziejach Wallenroda pozwoliłem sobie domysłów, mam
nadzieję usprawiedliwić je podobieństwem da prawdy. Podług kronik Konrad
Wallenrod nie pochodził ze sławnej w Niemczech rodziny Wallenrodów, chociaż
udawał się za jej członka. Miał być czyimś synem z nieprawego łoża.
Kronika królewiecka (biblioteki Wallenroda), powiada: <<Er war ein
Pfaffen kind>>. O charakterze tego dziwnego człowieka różne i sprzeczne
czytamy podania. Większa część kronikarzy wyrzuca mu dumę, okrucieństwo,
pijaństwo, srogość dla podwładnych, małą gorliwość o wiarę i nawet
nienawiść ku duchownym: <<Er war ein rechter Leuteschinder>>
(Kronika biblioteki Wallenroda). <<Nach Krig, Zank und Hader hat sein Herz
immer gestanden; und ob er gleich ein Gott ergebener Mensch yon wegen seines
Ordens seyn sollte, doch is er allen frommen geistlichen Menschen Gräuel
gewesen>> (Dawid Lucas). <<Er regierte nicht lang, denn Gott plagte
ihn inwendig mit dem laufenden Feuer>>. Z drugiej strony przyznają mu
ówcześni pisarze wielkość umysłu, męstwo, szlachetność i moc charakteru;
jakoż bez rzadkich przymiotów nie mógłby władzy swojej utrzymać śród
powszechnej nienawiści i klęsk, które na Zakon sprowadził.


Przypomnijmy teraz postępowanie Wallenroda. Kiedy objął
rządy Zakonu, sposobna zdarzała się pora wojowania z Litwą; bo Witołd
przyrzekał sam Niemców na Wilno prowadzić i hojnie im posiłki wynagrodzić.
Wallenrod jednak zwlekał wojnę, co gorsza, zraził Witołda i tak mu
niebacznie zaufał, że ten książę, pogodziwszy się tajemnie z Jagiełłą,
nie tylko z Prus uszedł, ale po drodze wchodząc do zamków niemieckich jak
przyjaciel, palił je i załogi wycinał. W tak niepomyślnej zmianie
okoliczności należało wojnę zaniechać albo bardzo ostrożnie
przedsiębrać. Wielki mistrz ogłasza krucjatę, wysypuje skarby Zakonu na
przygotowania (5 000 000 Mark, około miliona złotych węgierskich, suma na owe
czasy niezmierna), ciągnie do Litwy. Mógłby Wilno zdobyć, gdyby czasu na
ucztach i oczekiwaniach posiłków nie zmarnował. Nadeszła jesień; Wallenrod,
zostawiwszy obóz bez żywności i w największym bezładzie, uchodzi do Prus.
Kronikarze i późniejsi historycy nie mogą zgadnąć przyczyny tak nagłego
odjazdu i nie znajdują w ówczesnych okolicznościach żadnego doń powodu.
Niektórzy przypisywali ucieczkę Wallenroda pomieszaniu rozumu. Wszystkie tu
wymienione sprzeczności w charakterze i następowaniu naszego bohatera dają
się pogodzić, jeśli przypuścimy, że był Litwinem i że wszedł do Zakonu,
aby się nad nim zemścił. Takoż panowanie jego zadało najsroższy cios
potędze Krzyżaków. Przypuszczamy, że Wallenrod był owym Walterem Stadionem,
skracając tylko o lat kilkanaście czas ubiegły między odjazdem Waltera z
Litwy i ukazaniem się Konrada w Maryjenburgu. Wallenrod umarł w r. 1394
śmiercią nagłą; dziwne wypadki miały towarzyszyć jego zgonowi. <<Er
starb - powiada Kronika - in Raserey, ohne letzte Öhlung, ohne Priestersegen.
Kurtz vor seinem Tode wütheten Stürme, Regengüsse, Wasserfluhten; die
Weichsel und die Nogat durchbrachen ihre Dämme... hingegen wühlten die
Gewässer sich eine neue Tiefe da, wo jetat Pillau steht>>.


Halban, czyli jak go zowią kronikarze: doktor Leander von
Albanus, mnich, jedyny i nieodstępny towarzysz Wallenroda, lubo udawał
pobożność, był podług kronikarzy heretykiem, poganinem, a może
czarownikiem. O zgonie Halbana nie ma pewnych wiadomości. Niektórzy piszą,
że utonął, inni, że uszedł tajemnie lub od szatana porwany został.


Kroniki przywodziliśmy po większej części z dzieła
Kotzebue: Preussens Geschichte, <<Belege und Erläuterungen>>.
Hartknoch, nazywając Wallenroda <<un sinnig>>, bardzo krótką daje
o nim wiadomość.


 


 


Lubo rodzaj wiersza użyty w Powieści Wajdeloty mało jest
znany, nie chcemy wykładać powodów, które nas do tej nowości skłoniły,
aby nie uprzedzać zdania czytelników. Za miarę zgłosek uważaliśmy akcent,
zachowujący się w wymawianiu; radziliśmy się też uwag zawartych w ważnym
dziele Królikowskiego. Wprawdzie w kilku miejscach odstąpiliśmy od podanych
przezeń prawideł, tłumaczyć się tu jednak z tego względu nie poczytujemy
za rzecz stosowną i potrzebną. Oto jest kilku wierszy skandowanie.


 


Skąd Li | twini wra | cają? | z nocnej wra | cają wy |
cieczki.


Wiozą | łupy bo | gate, | w zamkach i | cerkwiach zdo |
byte..


Sama nie | widzi, co | robi, | wszyscy mi | to powia | dają.


 


W budowie wiersza naśladowano heksametr grecki, z tą różnicą,
że w miejscu spondeów używano najczęściej trocheów. W dwóch lub trzech
miejscach daktyle zastąpione są przez antibacchius, którego średnia zgłoska
nie jest wyraźnie długą, np.:


 


krzyk mojej | matki.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • teen-mushing.xlx.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Lemur zaprasza