ďťż

k0043

Lemur zaprasza

O honorach powierszchownych i paradzie deputatów

Komendant garnizonu, asystującego trybunałowi, co wieczór od
marszałka odbierał parol, czyli hasło żołnierskie; to odebrane do ucha oddawał
prezydentowi, a nazajutrz rano o godzinie ósmej lub dziewiątej tenże sam parol w
liście zapieczętowanym odsyłał obiema jednym z oficjerów, do tej ceremonii
komenderowanym. Wiele razy który z deputatów szedł na ratusz lub z niego schodził,
albo też w innej potrzebie przechodził wedle obwachu, żołnierz stojący na warcie
wołał głosem jak najmocniejszym: "Raus!", za którym słowem oficjer i
żołnierze wybiegali śpieszno z kordygardy i uszykowani w rząd, czyli glejt, po
żołniersku prezentowali przed nim broń. Dla prezydenta zaś i marszałka przydawał
dobosz bicie w bęben po trzy razy, co się nazywało biciem werbla. Toż samo bicie i
parada żołnierska działa się dla krzyża prezydenckiego i laski marszałkowskiej,
wiele razy te insignia na ratusz niesione lub z niego znoszone były.




Prezydentowi i marszałkowi oprócz jego nadwornych asystentów i
służących ludzi, w których się podług możności dostatków na tę funkcją
opatrywali, zabierając z sobą na trybunat młodzież przyjacielską i krewniaków,
asystowała jeszcze liczna zgraja pacjentów majątku pomiernego, wszędzie, gdziekolwiek
się który z tych dwóch czołów trybunału obrócił, idąc przed nim z gołymi
głowami, choćby w najtęższe mrozy, a za nim ciągnął się znowu drugi orszak
lokajów, hajduków, pajuków, uzarów, węgrzynków i innej liberii tak jego własnych,
jako też tych, którzy przed nim paradowali, w czym byli w zimie szczęśliwsi od panów
swoich, bo mieli nakryte głowy, a tamci gołe, przykremu powietrzu wystawione. Z takąż
paradą, acz nie wszyscy tak liczną, postępowali inni deputaci.




Pierwszy Janusz Sanguszko, marszałek nadworny Wielkiego Księstwa
Litewskiego, będąc marszałkiem trybunału, a po nim w lat kilka prezydentem Michał
Lipski, pisarz wielki koronny, nie cierpieli tej mody, każąc asystującym przed sobą w
czasy zimne i dżdżyste nakrywać głowy. Tych jednak przykładów inni deputaci nie
naśladowali, radzi będąc, iż przed nimi czapkowano. Ta jednak uniżoność i aplikacja
dla deputatów, choć od nich mile przyjmowana, nie czyniła szczęśliwymi pacjentów;
przegrał niejeden sprawę, choć czapkę trzymał, kiedy większej za sobą nie miał
permowencji; atoli sądzić należy, że ten sposób musiał kiedyś pomagać do wygranej,
kiedy się go regularnie trzymano. W tym rodzaju usługi niektórzy pacjenci byli aż do
naprzykrzenia deputatom pilni. Byle się krokiem deputat wychylił z stancji, wnet pacjent
z kąta wysuwał się przed niego, asystując mu wszędzie, gdzie się tylko obrócił, od
rana aż do wieczora; wtenczas dopiero odchodząc, kiedy od sług domowych został
upewnionym, że już jaśnie wielmożny tego dnia nigdzie z domu nie wynińdzie, albo
póki deputat, sprzykrzywszy sobie taką na kształt straży asystencją, politycznie albo
też i po prostu od siebie jej nie pozbył, mianowicie kiedy mu taka asystencja do jakiej
potajemnej wizyty przeszkodę czyniła. Możno i to przydać do honorów deputackich, iż
im z prawa należał tytuł "jaśnie wielmożnych". Gdy zaś w ogólności
wspominano trybunał, dawano mu tytuł "jaśnie oświecony". Przed
marszałkowską także i prezydencką stancją stały żołnierskie szyldwachy, po dwóch
przed każdym.




A gdy marszałek aktualny lub prezydent nie znajdował się przy
trybunale, to żołnierze odprawiali wartę przy tych, którzy miejsca pierwszych
zastępowali. Kiedy który z deputatów lub pacjentów na honor trybunału albo imieniny
deputata, tym bardziej marszałka i prezydenta, dawał solenny obiad lub kolacją,
zazwyczaj wzywał żołnierzy do dawania ognia z ręcznej strzelby, kiedy zdrowia
pryncypalniejszych osób kielichami wina byty spełniane; do którego ognia proch
szafował ten, kto żołnierzy wzywał, i na konsolacją dla nich za fatygę wyrzucał
kilka czerwonych złotych; oficjera zaś komenderującego regalizował jaką tabakierką
lub zegarkiem, lub innym jakim podarunkiem, a czasem też niczym, według hojności albo
oszczędności sprawującego bankiet.




Deputaci w wszystkich kompaniach publicznych czczeni byli pierwszymi
miejscami; największy pan nie podsiadł deputata z łatwością: wiele wprzód narobił
ceremonij, protestacji, ukłonów, nim wyższe, od deputata ustępowane sobie, zasiada
miejsce; zgoła wszystko się przed deputatami płaszczyło, chociaż drugi majątkiem i
talentami ledwo wyrównywał podstarościemu jakiego wielkiego pana.




A przecie gdy z jednej strony takie deputatom zewsząd oddawano
uszanowanie, z drugiej strony ostatnia czasem potykała ich hańba, kiedy deputat zadufany
w swoim charakterze albo zuchwale ludzi słusznych przez nogi przerzucał, albo z głowami
szalonymi, winem zapalonymi w zbytnią się konfidencją wdawał. Tak Bystry, plenipotent
Fleminga, podskarbiego wielkiego litewskiego, stanąwszy z damą do tańca, gdy od
deputata został odepchniony, wyciął mu policzek i uciekłszy z Piotrkowa, lubo na tym
trybunale kryminalnie został osądzony, na następującym jednak za pomocą swego
pryncypała został wolny od dekretu i umarł kasztelanem. Tak starosta kaniowski Potocki,
człowiek po trzeźwu, nie dopieroż po pijanu srogi, Garlickiego, deputata, w Lublinie
uderzył w gębę za maty żarcik w publicznej kompanii. Starosta kaniowski będąc sam
pod ten czas deputatem i mając wielki dwór tudzież żołnierzy nadwornych swoich
więcej, niż ich było w garnizonie asystującym trybunałowi, niczego się nie obawiał,
bo cały trybunał przez obawę jego potęgi tę obelgę, magistraturze swojej uczynioną,
winie Garlickiego przypisał, który nie mogąc znieść wstydu, wyniósł się z Lublina,
porzucił świat i został misjonarzem świętego Wincentego a Paulo. Więcej bywało
podobnych przypadków, lecz że ich okoliczności dobrze nie wiem, dlatego ich nie
opisuję. To tylko w ogólności powiem, że deputaci byli szanowani jak bożkowie, kiedy
się sami umieli szanować; kiedy zaś który nie umiał zachować miary powagi swojej,
nieraz ostatnia potykała go konfuzja.




Lubo zaś prawo polskie tak wysoko wyniosło powagę deputatów, iż za
zniewagę królewskiego majestatu poczytało obelgę uczynioną z nich któremu i gardłem
karać winowajców tego rodzaju kazało, nie zdarzyło się jednak i razu za mego wieku
widzieć komu za to zdjętą głowę. Albo wieżą górną siedział przestępca, albo w
cale był uwolnionym na drugim trybunale, albo przypadek takowy między czyniącymi
został cichaczem zatarty. Także i to prawda, że takowego występku nicht nie śmiał probować
z małej szlachty - tylko z wielkich panów lub ich ministrów w nadzieję swoich
pryncypałów, na których osoby nie masz prawa w Polszcze, tylko na ich szkatuły i
dobra. Bo choćby który z panów wielkich (jak ich nazywają: burzących) popełnił
największy występek, nie karzą ich śmiercią, tylko grzywnami, czasem też wieżą, a
w niedopełnieniu tego - zajazdem dóbr.





  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • teen-mushing.xlx.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Lemur zaprasza