ďťż

on

Lemur zaprasza

Spis treści
SPOTKANIA Z CIENIEM

Copyright Š 2000 Krzysztof Karnowski

Być może każdy z nas zadawał sobie pytanie: "Jaki jestem naprawdę?"
i nierzadko kiedy nie mógł znaleźć właściwej odpowiedzi. Oczywiście ta ostatnia
w dużej mierze zależy od kontekstu, w jakim to pytanie zostaje zadane. W sensie
ogólnym ono może nie mieć dla nas większego znaczenia. Lecz gdyby tak się
zastanowić głębiej na swoja osobą, tudzież ego i jego składnikami, relacjami,
jakie łączą nas z innymi ludźmi (a także z samym sobą!), możemy dojść do wniosków
tym ciekawszych i zaskakujących dla nas samych im dalej brniemy w głąb naszych
struktur wewnętrznych. Musimy bowiem przyznać, że świadomi jesteśmy tylko
pewnego ułamka rzeczywistości, cóż zazwyczaj bowiem funkcjonujemy tylko w
jednej pozycji percepcyjnej zwanej ogólnie "ja", lecz co by było
gdybyśmy zamienili się na jakiś czas schematem postrzegania osób, z którymi
jesteśmy w relacji i spojrzeli niejako ich "oczami" na nas samych?
Czy widzielibyśmy siebie takimi jak teraz czy też zupełnie innymi? Ponieważ
słowa znaczenie mają niewielkie względem doświadczenia, więc sam przekonałem
się na tym ostatnim, że tak naprawdę są we mnie cechy psychologiczne, z którymi
za nic w świecie nie chciałbym się utożsamiać, a jednak musze się przyznać
przed samym sobą, że niekiedy te cechy biorą nade mną górę, szczególnie w
komunikacji, powodując szereg następstw niekiedy przykrych w skutkach. Załóżmy
zatem, że każdy z nas jest taki, jaki myśli, że jest i taki, jaki się nawet
nie spodziewa, że jest. Brnąc dalej w przemyśleniach można dojść w końcu do
koncepcji modelu części osobowości, które się w danej sytuacji uzewnętrzniają
i które nierzadko kiedy są wobec siebie w konflikcie, jednakże chciałem się
bardziej zająć terminem jungowskiej postaci Cienia.




Jung, mistrz psychoanalizy i twórca takich teorii jak archetypy i nieświadomość
zbiorowa, poprzez terminologie Cienia rozumiał postać ze snu, tej samej płci,
co śniący, która reprezentowała zachowania i cechy, jakich dana osoba wcale
sobie nie uświadamiała – najczęściej były to cechy dość "mroczne"
(oczywiście w rozumieniu śniącego). W przypadku mężczyzny może to być włóczęga,
pijak, homoseksualista, starzec, klown, u kobiety Cieniem może być prostytutka,
bizneswoman, wiedźma itd. itp. Innymi słowy postać ta będzie reprezentować
cechy, do których śniący nie chce się przyznać. Prócz Cienia Jung również
rozróżnił postacie Animy (kobiecej strony mężczyzny) i Animusa (męskiej strony
kobiety), które odpowiednio reprezentują osoby (aczkolwiek nie tylko) płci
przeciwnej w naszych snach, lecz o tym wspomnę tylko pobieżnie. Tego, co rzeczywiście
symbolizują postacie z naszych snów, nigdy do końca się nie dowiemy, jednakże
hipoteza jungowskiego Cienia wydała mi się dość pociągająca w odniesieniu
do pewnych świadomych snów, jakie miałem, nazywając je spotkaniami z Cieniem.
Bo wystarczy sobie pomyśleć o czymś, o czym Carl Gustaw Jung nawet nie miał
pojęcia o bezpośrednim spotkaniu z Cieniem w świecie świadomego snu. Któż
wie, jak potoczyłyby się losy jungowskiej psychoanalizy, gdyby jej twórcy
było dostępne narzędzie jasnego śnienia.




Dla tych, którzy nie wiedzą, świadomy (jasny) sen jest zwyczajnym snem, jaki
przydarza nam się każdej nocy z tą różnicą, iż śniący wie, że śni. Zjawisko
to szczególnie ostatnio stało się bardziej popularne i rozpowszechnione przez
takich ludzi jak Paul Tholey, Ceelia Green, Gale Delaney, czy chociażby najbardziej
znanego badacza zjawiska świadomego snu – dr. Stephena LaBerge'a z Lucidity
Institiute w Stanach Zjednoczonych. W Polsce natomiast propagowaniem i nauczaniem
świadomego śnienia od dłuższego już czasu zajmuje się Adam Bytof – twórca
oneironautykiŽ zajmującej się właśnie snem świadomym, zjawiskiem OBE (wychodzenia
poza ciało) oraz medytacją.




Jak już wspomniałem Jung niestety nie zdawał sobie sprawy, iż możemy porozmawiać
ze swoim Cieniem tak, jak rozmawiamy z kimkolwiek w rzeczywistości, w samym
śnie. Przyjmował jedynie koncepcję komunikacji z dana postacią ze snu w wyobraźni,
którą także można zaliczyć do części naszej podświadomości. W ogólnym spojrzeniu
zaś jasny sen daje nam bezpośredni wgląd w jej struktury. W takim przypadku
bowiem nasza świadomość może w czasie rzeczywistym eksplorować krainę podświadomości.
Może natychmiast powziąć reakcje na dany jej element, zapytać się jakie ów
ma znaczenie i niejako rozbić maskę symboliki, która często bywa niejasna.
Tradycyjna psychoanaliza musi na bazie skojarzeń dociec, co dany symbol oznacza,
natomiast w świadomym śnie symbol sam może ulec transformacji w pierwotną,
ukrytą informację i to na nasze życzenie i tak też często się zdarza, że zagrażający
nam we śnie potwór zmienia się w kogoś, z kim nie jesteśmy w najlepszych relacjach
(takim typowym przykładem jest zagrażająca Tholeyowi postać tygrysa, który
zamienił się w jego ojca). Wróćmy jednak do osoby Cienia, gdyż nim głównie
chciałbym się zająć, oraz możliwości świadomego spotkania z nim.




Można by było powiedzieć, że de facto każdy sen, w którym występuje postać
tej samej płci, co śniący jest spotkaniem z jego Cieniem. Być może, jednakże
niekiedy jest tak, iż postać ta jest bardziej zarysowana i bardziej charakterystyczna.
Tak było właśnie w jasnych snach, jakie pragnę przytoczyć. Jak zatem może
wyglądać świadome spotkanie ze swoim drugim "ja", ze swoim mr. Hyde,
który uaktywnia się przecież nie tylko w czasie snu jako jego element, lecz
przede wszystkim w naszej powszechnej codzienności.






"Stałem się świadomy we śnie. Znalazłem się w niesamowitej krainie.
Widziałem wielką ludzką głowę w klatce. Pomyślałem, że to jakaś uwięziona
część mojej osobowości. Potem znalazłem się w koszmarnym pomieszczeniu z wieloma
istotami. Jedną z nich była postać podobna do człowieka z końskimi zębami.
Ów ktoś siedział milcząco przy oknie. Postraszyłem go nieco mówiąc mu, że
to ja jestem panem snu i mogę zrobić wszystko, na co odpowiedział mi: "Chyba
wiesz, że mogę zrobić tak, byś zjadł własne włosy!". Poczułem w tym momencie
strach i respekt i zwolniłem z tonu.


Po chwili wszystkie postacie zaczęły tańczyć wkoło. Zacząłem krzyczeć
by mi powiedziały czego ode mnie chcą. W końcu, przy ostatnich obrazach śnienia,
powiedziały mi, że jestem winny śmierci stu z nich. Pomyślałem, że to przecież
tylko śnione postacie..."



Kiedy zacząłem później swobodnie przyglądać się owemu snowi, zauważyłem,
że postać siedząca przy oknie, która nastraszyła mnie swoimi dziwnymi słowami,
bardzo przypominała mnie samego i to nawet fizycznie! Później pamiętałem,
że nad ranem, po tym śnieniu (pod samym terminem śnienie również rozumiem
sen świadomy), już w zwykłym śnie, ścigałem jakiegoś mężczyznę i zabiłem go
strzałem z pistoletu! Czyżbym zabił kolejna część swojej osobowości? Oskarżenie
demonicznych postaci z mego śnienia niezwykle pasuje do istniejącego w psychologii
modelu części, który mówi, że psychika człowieka nie składa się z jednej,
spójnej całości, lecz z wielu części, które mają różne zadanie do spełnienia.
Przypuśćmy zatem, że w naszym wnętrzu są części, które odpowiadają również
za zachowania negatywne i dla nas niepożądane. Akurat, kiedy wystąpił ów sen,
byłem po bardzo silnych procesach transformacyjnych (oczywiście z myślą na
lepsze). Czy zatem zmiany, jakie w nas zachodzą powodują dezintegrację pewnych
części i tworzenie się nowych, które odpowiadają za nowy model zachowań?



Wracając do koszmarnego świadomego snu, do dziś czuję dreszczyk emocji ilekroć
go wspominam. Było nawet tak, że zacząłem tęsknić za tamtą kraina i moim Cieniem
– postacią przy oknie – która zaczynała mnie po prostu fascynować. Ciekawe
jest również to, że w samym śnieniu traktowałem ową postać jako kogoś znaczącego,
komu chciałem uświadomić, że tak naprawdę moja władza w krainie snu jest większa.
Jakiś czas później wszedłem w następujące sen świadomy.






"Będąc świadomy stałem niedaleko marketu. Spostrzegłem tam bardzo
wysokiego, na około 2,5 metra, mężczyznę. Szedłem za nim. Klepnąłem go w plecy
by się odwrócił. Gdy to zrobił spojrzałem w jego twarz – w jakiś sposób była
podobna do mojej. Pomyślałem, że to mój Cień. Powiedziałem mu, że chcę z nim
porozmawiać. On jednak zrobił groźną minę, podniósł mnie i rzucił mną całą
siłą. Podszedł do mnie i zaczął mną miotać na wszystkie strony. Złapał mnie
w końcu za nogi i podniósł do góry tak, że wisiałem głową w dół. Powiedziałem
mu, że mam dla niego prezent.


Złagodniał, lecz po chwili zaczął na nowo stawać się agresywny. Zacząłem
z nim walczyć. Śnienie jednak straciło na swojej mocy, obraz ściemniał i zszarzał.
W jakiś sposób go pokonałem..."



W tym śnie już wyraźnie pojawiła się myśl, że mam do czynienia ze swoim Cieniem
w momencie, kiedy spostrzegłem podobieństwo twarzy owej postaci do mojej własnej.
W obydwu świadomych snach mój domniemany Cień najwyraźniej chciał mnie przerazić,
jednakże pomimo tego sama jego postać przyciągała mnie i fascynowała. W tymże
jednak śnieniu Cień stał się bardziej agresywny. Wtedy był nieruchomą postacią
przy oknie, która tylko rzuciła groźne spojrzenie i słowa, tym razem zaś,
Cień nie odezwał się, lecz przeszedł do działania (możliwe, że go po prostu
wcześniej rozzłościłem). Poza tym koszmary zawsze były dla mnie fascynującą
treścią (kiedyś zostałem przez to posądzony o masochizm) a to, że mój Cień
dostosował się do tej fascynacji działało tylko na jego korzyść. Idźmy jednak
dalej w moich mrocznych spotkaniach z Cieniem.






"Szedłem w kierunku poczty. Podszedł do mnie przechodzień i zapytał:


– Ma pan papierosa?


– Nie, nie mam – powiedziałem i tym samym odzyskałem świadomość przechodząc
w świadomy sen.


Nieznajomy zaczął iść razem ze mną dziwnie się na mnie patrząc. Po jakimś
czasie dołączyło do niego jeszcze dwóch. Zaczęli mnie popychać. Jeden z nich
wyglądał jak ohydny Quasimodo – krzywa twarz, niesymetryczne oczy, brak zębów
i garb. Zatrzymałem się i rozpocząłem konfrontację.


– Czego ode mnie chcecie?


– Żebyś pracował w spółce lub był sędzią – powiedział jeden z nich.


– Żebyś pracował tam, gdzie ja po śmierci – wtrącił Quasimodo.


– A co będziesz robił po śmierci? – zapytałem.


– Jak to co? Wejdę w twoje oczy!



Ostatnie zdanie zostało powiedziane w ułamku sekundy w dziwnym zagęszczeniu
i deformacji czasu. Wraz z nim, w tym krótkim czasie, zobaczyłem w wizji wiele
obrazów z jakimiś postaciami, a potem zezowate oczy wypowiadającego i dziurawe,
ohydne zęby. Cały wydźwięk słów był odrażający, a szczególnie sposób, w jaki
zostały wypowiedziane – błyskawicznie i dziwnie. Zbudziłem się z przyśpieszonym
oddechem."




Tu mój Cień, w towarzystwie dwóch postaci, dał mi niezłego łupnia. Tym razem
przeraził mnie na dobre, chociaż nie na długo, jednakże nadal przechodzi mnie
strach na samo wspomnienie tego dziwnego snu. Chociaż miałem w nim nadzieję
na przeprowadzenie procedury konfrontacji (dla tych, którzy jej nie znają
procedura ta opisana jest w książce "Jasość" A.Bytofa), jednakże
Cień nie dał mi żadnej szansy. Szczerze mówiąc zaczynałem nie do końca się
czuć panem swojego snu wraz z pojawieniem się świadomości. Zacząłem zdawać
sobie sprawę, że wkraczam do królestwa pewnego kogoś, kto prawi swoje rządy
od dawna i nawet moja świadomość w jego świecie, która przecież stwarza poczucie
bezpieczeństwa, nie stanowi dla niego większego problemu by straszyć, a przez
to pokazać, kto ma faktyczną władzę. Jednakże nie o samą władzę tu przecież
chodzi i udowodnienie, kto posiada więcej mocy. W każdym bądź razie stanowczość,
siła i pewność mojego Cienia zaczęły mi imponować. Oto kolejny sen świadomy.






"W towarzystwie R.P. w nocy, przed moim domem, przyszedł do nas człowiek,
drobnej postury, z kapeluszem na głowie w starym brązowym płaszczu. Byłem
już w jasnym śnieniu. Nieznajomy śmierdział alkoholem i stęchlizną. Unosił
się wręcz za nim odór. R.P. uciekł, ja także chciałem, ale mnie dogonił. Powiedziałem
mu, że postawię mu wino pod warunkiem, że nie będzie mnie dotykał. On przystał
na to i poszliśmy w kierunku sklepu monopolowego. Naraz spojrzałem na niego
i powiedziałem: "Jesteś moim Cieniem!". Po chwili dostałem zwierzęcego
głosu a on zmienił formę i stało ich się trzech. Mnie też było trzech. Ja
we trzech walczyliśmy z nimi. Po chwili zorientowałem się, że bijąc ich uderzam
samego siebie..."



Skąd wziął się u mnie impuls bym nazwał postać Cieniem? Nie mam pojęcia,
jednakże po czasie poczułem wręcz, że zadając ciosy jego trójcy czuję je w
pewien sposób na sobie. Cóż, Cień przecież jest mną samym tyle tylko, że reprezentuje
moje cechy nie uświadomione. Dlaczego w tym śnieniu, przecież świadomym, pojawiła
się nagle agresja co do mojego Cienia? Także nie wiem. Bądź co bądź postać
zaczęła być dla mnie coraz to bardziej tajemnicza. Cień z pierwszego i trzeciego
snu był odrażający, z drugiego silny, lecz opanowany zaś z ostatnio przedstawionego
odpychający. O cóż za wspaniałe cechy!



Tak więc w przedstawionych tu snach Cień był odpowiednio demoniczną postacią
przy oknie, brutalnym olbrzymem, ohydnym Quasimodo i w końcu śmierdzącym kloszardem.
Postacie zaiste z którymi nie bardzo człowiek chciałby się utożsamiać (na
szczęście ja nie mam tak wysokiego poczucia własnej ważnosci!). Teraz dobrze
byłoby dla mnie zastanowić się, kiedy owe postacie uzewnętrzniają się w komunikacji
i nie tylko, chociaż można by powiedzieć, że tak naprawdę wszystko jest pewnego
rodzaju sposobem komunikacji. Na (Wasze) szczęście nie będę się tutaj zagłębiać
w analizę mojego, domniemanego z resztą, Cienia, oraz treści, jakie od niego
otrzymałem. Jeśli ktoś ma na to ochotę, może dokonać takiej interpretacji
tylko i wyłącznie dla własnej satysfakcji i niepewności, gdyż każdą intepretację
śmiało można poddać w wątpliwość.



Ostatnio miałem bardzo długi sen świadomy który, w subiektywnym odczuciu,
trwał około 30 minut. W owym śnie, bardzo dynamicznym, znowu spotkałem Cienia
i jego kompanów. Robiliśmy wiele ciekawych, szalonych i przerażających rzeczy,
których nie będę tu opisywał. Niekiedy owe towarzystwo serwowało mi koszmarne
doświadczenia i stroiło sobie ze mnie żarty. Jednakże polubiłem je niezmiernie.
Wśród nich czułem się bardzo niezwykle i oryginalnie. Chociaż większość z
nich mnie przerażała to jednak do tej pory czuję z nimi ciekawą więź. W swojej
wyobraźni widzę mroczna krainę swojego Cienia i towarzyszących mu części mojej
psychiki. Cień ów panuje w swoim królestwie i czasami da znać o sobie w bardziej
szczególny, powiedziałbym żartem "drastyczny" sposób, w koszmarnych
wizjach, również w snach świadomych. Oczywiście gdybym przejrzał swoje sny,
te zwykłe i jasne, znalazłbym zapewne wiele ciekawych postaci, które mógłbym
uznać za swój Cień, jednakże w tych doświadczeniach, jakie przedstawiłem,
odczuwam pewien rodzaj pewności, że to był on, właśnie on (oczywiście przyjmując
jungowską hipotezę) – moje drugie "ja", które mieszka gdzieś w krainie
podświadomości i jak najbardziej zasługuje na uwagę.



Czym jest to owo drugie "ja" w nieświadomości? Któż to wie. Psychoanalitycy
proponują nam zacząć podróż w głąb swojej podświadomości by w końcu drugie "ja"
poznać i stać się przez to pełnią jaźni. Są różne drogi i sposoby podróżowania
po morzu nieświadomości a każdy z nich przynieść nam może różne korzyści lub
nie. Wszystko jest kwestią interpretacji. A cóż my możemy zrobić? Możemy poprosić
kogoś o pomoc w poznawaniu nas samych, pójść nawet do psychoanalityka, który
niestety ma to do siebie, że nie zawsze dba tylko o nasze interesy, lub też
sami spojrzeć w swoje sny, tudzież użyć snu świadomego i..... spotkać się z
Cieniem – Od tak pod wpływem pragnienia. Kto wie, kto stanie przed nami i jakie
treści zostaną nam przekazane? W każdym bądź razie ja już nie mogę doczekać
się kolejnego świadomego spotkania z moim Cieniem i jego wspaniałym towarzystwem.
Dziś także będę zasypiał i zamykając oczy będę już blisko jego królestwa.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • teen-mushing.xlx.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Lemur zaprasza