ďťż

2001

Lemur zaprasza

 




ROZDZIAŁ PIERWSZY




Mdłość najprzód, a potem sen, który narzekania moje przerwał, trwał długo. Nie pierwej otworzyłem oczy, aż
słońce blaskiem swoim przerażać je zaczęło. Obudziwszy się żałowałem, iżem ostatni raz
oczu nie zamknął. Wracały się nieznacznie osłabione siły; a gdy rozmyślać począłem nad moim teraźniejszym
stanem, rozpacz jedyną folgę znajdowała w dobrowolnej śmierci. Byłbym zapewne
wykonał samobójstwo, gdyby natychmiast wkorzenione z młodu sentymenta religii nie
wstrzymały rąk, już do wykonania dżieia tego gotowych. Przerażony zbytkiem
niegodziwej r wzniosłem oczy do nieba; wtem promyk słodkiej nstdziei wkradł się w
serce moje; wzniosłem ręce i począłem worać ratunku tej
Opatrzności, która i powszechnością
stworzonych rzeczy rozrządza, i w szczególności najnikczemniejszego stworzenia nie
opuszcza.




Wstałem z miejsca i gdy
od morza żadnego już wsparcia ani nadziei mieć nie było można, puściłem się wzgłąbsz tej ziemi, na
którą mnie nieprzewidziane wyroki zaniosły. Bałem się napaści drapieżnych
zwierząt. Widok coraz nowych osobliwości bawił mnie i dziwił. Drzewa albowiem, owoce i
zioła wszystkie prawie innego były rodzaju niż europejskie. Jużem był uszedł bardzo
gęstym lasem bez znaku namniejszej drogi lub ścieżki prawie pół mile, gdym postrzegł
z radością, iż się drzewa zaczynały przerzadzać. Wyszedłem na koniec w pole, a zobaczywszy pilnie uprawne i
zbożem już prawie doźrzałym okryte, bardziej jeszcze uradowałem się wnosząc sobie
stąd, iż ten kraj nie tylko miał mieszkańców, ale nawet mieszkańców niedzikich, bo
znających rolnictwo i w towarzystwie żyjących. Utwierdził te moje zdanie wkrótce
widok pożądany wsi czyli miasteczka; domy albowiem nie zdawały mi się być wspaniałe i wyniosłe, ale
obszerne i dobrą symetrią rozłożone.




Gdym się ku temu miejscu
z jak największą skwapliwością zbliżał, postrzegłem dość
wielką ludzi zgraję zapatrujących się na
jakoweś widowisko. Ci, skoro postrzegli z daleka strój mój, podobno w tamtych stronach
me widziany, ruszyli się wszyscy ku mnie i w oczemgnieniu otoczony zostałem ludźmi
przypatrującymi się ciekawie osobie mojej. Wzajemne zadziwienie trwało czas niejaki; w
tym przystąpił ku mnie poważny starzec i gdy mi na znak dobrego przyjęcia rękę
podał, ja padłem mu do nóg, rzewno płacząc. Podniósł mnie z skwapliwością i
mówić począł
łagodnie, jakem mógł z miny i gestów miarkować, ale językiem wcale mi niewiadomym.




Na hazard, że może co
zrozumie, zacząłem do niego mówić po polsku, po łacinie; po francusku, a gdy i on mnie nie rozumiał,
gestami opisywałem mu sytuacją moją teraźniejszą, reprezentując ile możności,
jakem płynął morzem z krajów bardzo dalekich, jak się mój okręt rozbił, jak
współtowarzysze potonęli, ja na deszce uszedłem śmierci. Zrozumieli, jakem z nich
poznał, iż przypłynąłem od morza: ale tego pojąć nie mogli,
gdym im nasz okręt opisywał i krainę
daleką, z której przyszedłem. Że zaś mi głód zaczynał bardzo dokuczać, prosiłem przez gesta o posiłek;
postrzegłszy to ów starzec wziął mnie za rękę i zaprowadził do domu swojego.




Nie był, tak jak i inne,
ani wyniosły, ani wspaniały; czystość, porządek i piękna symetria największą była jego ozdobą.
Domy wszystkie były drewniane, ale ściany zewnątrz i wewnątrz połyskiwały, jakby
napuszczane było drzewo osobliwym pokostem; nie można albowiem było rozumieć, iżby miały być takowe z przyrodzenia. W pierwszej izbie ławy były naokoło, niewiele od podłogi wzniesione; tam mnie gospodarz
posadził; przyszła za zawołaniem sędziwa niewiasta, jakom miarkował, żona jego. Ta
zadziwiwszy się z początku, gdy jej mąż o moim przyjściu powiedział, pozdrowiła
mnie położeniem ręki na sercu. Postawiono przede mną stolik; nie bawiąc przyniesiono
potrawy z samych jarzyn, nabiału i owoców, a w naczyniu podobnym do naszych farfurowych
wodę.




Choćby
mi był zbyteczny głód nie dokuczał, nie
mógłbym się był jednak odjeść jarzyn, i smaku, i zaprawy
przedziwne; owoce były nierównie lepsze od
naszych, chleb podobny do żytnego, ale smaczniejszy. Łyżkę tylko miałem do jedzenia;
chcąc chleba ukroić dobyłem noża z kieszeni. Zdziwiło bardzo gospodarza to zapewne w tamtym kraju nie
widziane narzędzie. Doglądał nań z ciekawością i zdało mi się, iż się go nie
śmiał dotknąć; gdy mu więc do rąk ofiarowałem, wziął za ostrze i obraził sobie palec. Postrzegłszy
krew rzucił nóż na ziemię, wołać zaczął; a gdy się domownicy zbiegli, opowiedał im, co się
stało. Chciałem zdjąć nóż z ziemi, ale mi nie dopuścili tego i ledwom się mógł od śmiechu
wstrzymać, gdy po małej
chwili przyniósłszy jakiś instrument na kształt grabi, z daleka mój nóż popychali
ku drzwiom; wyrzuciwszy go za drzwi, przypatrowali mu się z daleka, podobno chcąc
widzieć, czy się nie
rusza; wykopali za tym dołek dość głęboki i tam go pochowawszy przysypali ziemią.




Przyszedł za tym do mnie
gospodarz i poznałem z gestów, iż mi wymawiał, żem go wdał w tak wielkie
niebezpieczeństwo. Pytał, jeżeli drugiego takiego nie mam przy sobie; odpowiedziałem,
że nie; dopiero prosił, żebym zakopanego noża nie ruszał. Obiecałem chętnie, a on
mnie, za rękę na znak przyjaźni, wyprowadził za dom do swego ogrodu albo raczej sadu.
Drzewa zasadzone byłe w linie; uginały się gałęzie pod rozmaitego rodzaju owocani.
Zamiast parkanu lub płotu rowek niewielki dla ścieku bardziej wody niźli warunku
odgradzał od sąsiedzkiego. W środku. sadu była sadzawka, przez którą przechodził
strumyk, ten w sąsiedzkim sadzie napełniał także sadzawkę; i jakem się potem
dowiedział, szły wciąż ogrody z podobną dla wszystkich mieszkańców tek osady
wygodą.




Gdy się już zabierało
ku zmroku, zapalono lampę wiszącą na środku izby; siedliśmy do wieczerzy, mniej już
obfitej niż obiad. Oprócz gospodarza i żony było synów dorosłych trzech i wnucząt
podobno dwoje. Gdy wstali od stołu, obrócili się wszyscy ku wschodowi, a gospodarz,
wzniósłszy oczy ku niebu, wyraźnym głosem mówił modlitwę dziękczynienia; dopiero,
porządkiem ucałowawszy dziatki, wziął mnie za rękę i zaprowadził do izby osobnej;
znalazłem tam siennik na kształt materaca, poduszkę i kołdrę obszerną, z nieznajomej
mi wszystko materii.



 

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • teen-mushing.xlx.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Lemur zaprasza