ďťż

713

Lemur zaprasza

/
/






Rozdział 3
PRZEŁAMANIE IMPASU: WYJAŚNIENIE KONTROWERSJI WOKÓŁ ZJAWISK
PARANORMALNYCH
Większość ludzi jest usatysfakcjonowana tym, że wie, w jaki sposób
traktować zjawiska paranormalne. To znaczy, że są oni zadowoleni ze
stosowanych podczas dyskusji nad tego rodzaju fenomenami
standardowych procedur operacyjnych, które zostały wypracowane
jeszcze w starożytności. Ludzie akceptują zwykle pogląd, zgodnie z
którym należy wyznaczyć wyraźną linię demarkacyjną między
mówiącymi „tak” i mówiącymi „nie”,
między tymi, którzy wierzą, a tymi, którzy nastawieni
są sceptycznie. Zdają sobie sprawę, że przystępując do dyskusji
trzeba, zgodnie ze zwyczajem, opowiedzieć się za którąś ze
stron – być nastawionym pozytywnie lub negatywnie. Jest to
niepisane prawo argumentacji na temat zjawisk paranormalnych, które
pozwala ludziom trzymać w szachu nawet zajmujących się tą kwestią
„ekspertów”.
Prawie wszyscy zainteresowani zadowalają się ustalonymi z góry
zasadami debaty lub przynajmniej wyrażają na nie ciche przyzwolenie.
Zakładają, że ów tradycyjny schemat jest współmierny do
zadania polegającego na ustaleniu prawdy dotyczącej zjawisk
paranormalnych. Mimo wszystko był on przecież wypróbowywany
przez ponad dwadzieścia wieków przez wyrażających swoje za i
przeciw uczonych specjalistów. Swój wkład wnieśli także
zainteresowani tematem laicy. Schemat działa dzięki sile
przyzwyczajenia, a każde pokolenie entuzjastów zjawisk
paranormalnych przekazuje go w spadku następnemu.
Jako radosny badacz zjawisk paranormalnych podaję niniejszym do
wiadomości, że odrzucam cały ten „mistrzowski” plan
prowadzenia dysputy. Związany z nim stary system wytycznych stał się
bowiem zupełnie zaskorupiały; jest całkowicie bezużyteczny i
nieodpowiedni. Jego konstrukcja opiera się na błędnych założeniach,
których jedyną zaletą jest to, że są one bardzo stare. Całość
tworzy ociężały, wsteczny system biurokratyczny, który
skutecznie blokuje wszelki postęp na drodze do zrozumienia jednego z
najbardziej fascynujących aspektów ludzkiej świadomości.
Już czas, by przełamać ów impas. Powtarzam, że będzie to
wymagać wypracowania nowego, pełnego humoru podejścia do kwestii,
która sama jest głęboko zakorzeniona w zabawie i rozrywce.
Nadszedł czas na „radosny paranormalizm”.
Chcę jednak, by państwo wiedzieli, że nie chodzi tu o zajmowanie
wygodnej pozycji pośredniej czy też o przelewanie z pustego w próżne!
Nie mam zamiaru siadać okrakiem na płocie. Radosnego badacza zjawisk
paranormalnych nie należy błędnie utożsamiać z plotącym trzy po trzy
agnostycznym ugodowcem. Nie proklamuję radosnego paranormalizmu, by
tym sposobem wszystkich tych skłóconych ze sobą awanturników
umieścić pod jednym parasolem.
Radosny paranormalizm nie jest jeszcze jedną mierną, trzeciorzędną
próbą zadowolenia wszystkich oraz każdego z osobna. Nie
próbowałbym także przekształcać dawnej nieefektywnej
trójbiegunowej debaty w nową, efektywną czwórbiegunową.
Nie, radosny badacz zjawisk paranormalnych powinien być ponad to
wszystko; jestem zwolennikiem o wiele bardziej radykalnego punktu
widzenia.
Radośni badacze zjawisk paranormalnych stoją na stanowisku, że
jedynym zdrowym rozwiązaniem dla tych, którzy pragną czynić
postępy w badaniu zjawisk paranormalnych i przełamać w końcu panujący
wokół impas, jest opuszczenie całego tego starego, chwiejącego
się posadach gmachu, jakim jest stosowany dotąd system argumentacji,
określenie jego najsłabszych punktów, a następnie wysadzenie
go w powietrze.
Będzie to długotrwałe przedsięwzięcie. Powinni się w nie
zaangażować jedynie „poważni adepci” „radosnego
paranormalizmu”.
Zapoczątkowanie nowego dialogu: radosne spojrzenie na to, co
poważne
Zacznę od omówienia trzech na równi irracjonalnych
postaw, o których mówiłem już wcześniej – postawy
parapsychologa, sceptyka i fundamentalisty – w sposób,
który pokaże, iż każdą z nich da się wiarygodnie wyjaśnić,
biorąc pod uwagę główne założenie radosnego paranormalizmu,
zgodnie z którym między zjawiskami paranormalnymi a rozrywką
można postawić znak równości.
Większość jałowego sporu o słowa (logomachia) dotyczącego zjawisk
paranormalnych toczy się przy udziale ociężałych umysłowo,
beztroskich gadułów należących do trzech wymienionych przeze
mnie kategorii. Starają się oni na trzy różne sposoby
przekonać siebie nawzajem, iż znają prawdy na temat zjawisk
paranormalnych lub też, że znają właściwą drogę prowadzącą do owej
prawdy.
Kategoria 1. Parapsycholodzy
Parapsychologię (kategoria 1), szczególnie biorąc pod uwagę
jej skłonność do zajmowania się kwestią życia po śmierci, można uznać
za formę komedii, jako że stara się ona przekonać nas lub też umocnić
nas w przekonaniu, że życie ma szczęśliwe zakończenie. Co więcej,
ponieważ tragedia różni się od komedii tym, że tragedia kończy
się śmiercią, parapsychologia reprezentuje wyższy stopień ducha
komizmu, starając się dowieść, że nawet śmierć, stanowiąca kulminację
tragedii, ma także szczęśliwe zakończenie.
Kategoria 2. Sceptycy
Sceptycy (kategoria 2) odrzucają roszczenia parapsychologii
uznającej się za naukę; zresztą radosny paranormalizm wyraża podobne
wątpliwości dotyczące tego, czy nauka, jaką znamy, potrafiłaby
dowieść istnienia życia po śmierci, zjawiska prekognicji itd. Radosny
badacz zjawisk paranormalnych uważa za dziwne domniemanie, że jest
nauka, której głównym zadaniem i celem jest
udowodnienie istnienia zjawisk, którymi przecież rzekomo się
ona zajmuje. Sceptycy wciąż nie dostrzegają w pełni znaczenia tego
faktu, ponieważ ustawiają się oni w pozycji naukowych rywali
parapsychologów. Owi demaskatorzy odgrywają jednak odmienną
rolę w dyskusji na temat zjawisk paranormalnych. Jeśli
parapsychologia jest komedią, to sceptyczny demaskator zjawisk
paranormalnych jest tym, kto zakłóca występ komika i psuje
całą zabawę.
Radośni badacze zjawisk paranormalnych z szacunkiem uznają wkład,
jaki członkowie Committee for the Scientific Investigation of Claims
of the Paranormal wnoszą do tego, by dyskusja tocząca się wokół
zjawisk paranormalnych była uczciwa i rzetelna, nie możemy jednak
przejść do porządku dziennego nad faktem, iż podczas gdy oficjalna
nazwa ich organizacji kojarzy się z nauką i badaniami naukowymi, oni
sami mają w zwyczaju używać w stosunku do siebie akronimu CSICOPs
(rozumieją państwo?) [Ang. cops – policjanci, gliniarze;
csi można czytać jak sigh, czyli wzdychać (przyp.
tłum.).], który to przydomek zdradza ich złowrogie,
autorytarne skłonności. Aspirują oni do odgrywania roli „strażników
rzeczywistości” tworzących swojego rodzaju policję, mającą
prawo decydowania o ontologicznym statusie przeżyć innych ludzi.
W konsekwencji styl ich relacji interpersonalnych pozostawia wiele
do życzenia. Gdy czytam ich publikacje lub występuję wraz z nimi w
programach telewizyjnych, uderza mnie fakt, że podobnie jak
krytykowani przez nich „komicy z nocnych klubów”,
także sceptyczni krytykanci starają się za wszelką cenę zwrócić
na siebie jak największą uwagę. Narzekają, jęczą i stękają z powodu
tego, jak mało miejsca poświęca się im w prasie i jak rzadko zaprasza
na rozmowy do telewizji w stosunku do tego, na co, swoim zdaniem,
zasługują. Dlatego właśnie radośni badacze zjawisk paranormalnych
nazywają CSICOPs, sigh cops, „wzdychającymi
gliniarzami”.
A co się stanie, gdy zostaniesz złapany przez wzdychającego
gliniarza? Czy istnieje coś takiego jak system wzdychającej
sprawiedliwości? Czy są tam także wzdychający sędziowie i wzdychający
przysięgli, czy też wzdychający gliniarze sami cię sądzą i wymierzają
ci wyrok? I w jaki sposób wzdychający gliniarze godzą zasady
nauki ze swoim wizerunkiem policjantów łapiących przestępców?
Samozwańczy sceptycy nie są dostatecznie sceptyczni. Gdyby tak
było, posunęliby swoje badania dalej i zajęli się głębszymi,
fundamentalnymi problemami natury filozoficznej. Cała kwestia zjawisk
paranormalnych (to znaczy pytanie o to, czy postrzeganie pozazmysłowe
[ESP], wiedza uprzednia lub życie po śmierci istnieją) opiera się na
niejasno sformułowanych, błędnych interpretacjach zagadnień, z
którymi od dwudziestu stuleci zmagają się filozofowie. Nie
można uzyskać odpowiedzi na pytanie, czy istnieje życie po śmierci,
nie rozwiązując najpierw filozoficznego dylematu dotyczącego relacji
ciało-umysł. Z kolei problemy związane z domniemanym istnieniem
telepatii i prekognicji wymagają rozważenia bardziej subtelnych i
złożonych kwestii epistemologicznych (dotyczących teorii poznania).
Prawda jest taka, że wzdychający gliniarze wcale nie są
sceptykami. W rzeczywistości są oni ideologami, którzy sądzą,
że znają na wszystko odpowiedź. Ideologia, którą wyznają,
nazywa się scjentyzmem i jest wiarą w to, że do zdobywania
wiedzy przydatne są jedynie metody i założenia nauk przyrodniczych.
Scjentyzm opiera się na sądzie wartościującym, zgodnie z
którym filozofia, nauki humanistyczne i społeczne mają
znaczenie jedynie o tyle, o ile dostosowują swoje techniki i metody
badawcze do tych stosowanych w naukach przyrodniczych, takich jak
fizyka czy biologia.
Nieporozumieniem jest zatem nazywanie organizacji owych sceptyków
Commmittee for the Scientific Investigation of Claims of the
Paranormal. W istocie bowiem w nazwie tej słowo scientific
(naukowy) należałoby zastąpić słowem scientistic
(scjentystyczny).
Wzdychającym gliniarzom bardzo zależy na tym, by dyskusja na temat
zjawisk paranormalnych miała jedynie charakter powierzchowny. Radosny
paranormalizm występuje z o wiele bardziej sceptycznych pozycji wobec
zjawisk paranormalnych niż wzdychający gliniaryzm (sigh copism).
Wzdychający gliniarze w swoim mniemaniu angażują się w działalność
naukową, gdy tymczasem w rzeczywistości prowadzą oni pewien rodzaj
społecznej krucjaty. Ci sceptycy najbardziej obawiają się (i do czego
zresztą się przyznają) tego, że jeśli ludziom w nowoczesnym
społeczeństwie pozwoli się traktować zjawiska paranormalne poważnie,
wówczas szybko znów zaczną wytaczać procesy czarownicom
i palić je na stosach. Biorąc pod uwagę obawy wzdychających
gliniarzy, wydaje się jednak, że – co paradoksalne –
marnują oni zbyt wiele amunicji w bitwach z parapsychologami.
Przecież dokonywania tego rodzaju zbrodni można by o wiele bardziej
spodziewać się po funda-chrześcijanach.
Kategoria 3. Fundamentaliści
To, o czym mówiliśmy powyżej, pozwoli nam zrozumieć,
dlaczego fundamentaliści (kategoria 3) czują tak wielką odrazę do
zjawisk paranormalnych – poczucie humoru nigdy nie było ich
mocną stroną. Mówimy tu o przedstawicielach tej samej grupy,
proszę pamiętać, którzy wielokrotnie w historii USA nakłaniali
do zakazania wielu innych popularnych form rozrywki: tańca, jazzu,
filmów erotycznych, filmów w niedziele, filmów w
ogóle, a także rock'n'rolla.
Fundamentaliści wszelakiej maści, bądź to ci, którzy
nazywają się chrześcijanami czy żydami, muzułmanami czy marksistami,
są w gruncie rzeczy wszyscy tacy sami (rozumieją państwo?).
(Proszę posłuchać, ważne jest, żeby państwo podchodzili do tego
wszystkiego z humorem, jeśli mają się państwo stać pełnoprawnymi
radosnymi znawcami zjawisk paranormalnych).
Srodzy i ponurzy fundamentaliści są zagorzałymi obrońcami swojej
ideologii. Ponieważ jednak powszechna ideologiczna jedność pozostanie
zapewne na zawsze czymś niemożliwym do realizacji, fundamentalizm ze
swej natury potrzebuje wroga, grupy ludzi, z którymi może się
konfrontować. Sama ideologia zaś przepowiada tym, którzy nie
chcą się jej podporządkować, okrutny los; będą się oni smażyć w
piekle lub skończą na śmietniku historii!
Niektórzy chrześcijańscy fundamentaliści nie lubią być
nazywani fundamentalistami, dlatego ukrywają się pod różnymi
pseudonimami, które sami sobie wymyślają i zasłaniają się
różnego rodzaju szyldami. Słowo fundamentalista budzi w
nich niepokój, ponieważ zwraca uwagę na fakt, jak bardzo ich
impertynencka, skłonna do wydawania surowych sądów postawa
przypomina postawę przedstawicieli innych nietolerancyjnych
sekciarskich ugrupowań. Ograniczeni bigoci zasilający szeregi każdej
sekty muszą uważać się za kogoś wyjątkowego. Jak inaczej bowiem
mogliby oni zracjonalizować swoją nienawiść w stosunku do
wolnomyślicieli, innowierców, homoseksualistów,
politycznych i społecznych liberałów, heretyków, osób
interesujących się zjawiskami paranormalnymi, mormonów czy też
przedstawicieli jakiejkolwiek innej grupy, którą biorą sobie
za cel swoich ataków?
Aby zrozumieć funda-chrześcijan, ich skłonność do ideologizowania,
zaciekłą niechęć do wszelkiej beztroski i frywolności oraz ich
fascynację demonami, trzeba zidentyfikować leżące u podstaw ich
działań pobudki natury psychologicznej, poznać ich podświadome
obsesje.
Poglądy funda-chrześcijan na temat demonów są zbieżne z
twierdzeniami osób cierpiących na obsesje. Utrzymują oni, że
demony starają się omamić swoje ofiary, na przykład pojawiając się w
przebraniu. Dlatego charakterystyczną cechą ich nękanego obsesjami
umysłu jest natrętna, uporczywa nieufność. Ich zdaniem demony są
podle, odrażające i plugawe, wydzielają zazwyczaj wstrętną woń –
jak wiadomo osoby cierpiące na obsesje zwykle bardzo dbają o czystość
i porządek. Wiara w demony zawiera w sobie także komponent
dynamiczny, zgodnie z którym demonów należy unikać,
trzymać je na odległość i poddawać ezgorcyzmom, zwykle za pomocą
odpowiednich czynności rytualnych – obsesje mają tendencje do
manifestowania się w formie działań natrętnych (kompulsywnych),
swojego rodzaju rytuałów dokonywanych w celu uniknięcia czy
odegnania czegoś, a także oczyszczenia.
Tendencje obsesyjne mają związek z fiksacją analną. Jeśli oglądali
państwo kiedyś w telewizji błazeństwa funda-chrześcijan, czy nie
mieli państwo wrażenia, iż podczas modlitwy wyglądają oni tak, jakby
mieli kłopoty z oddaniem stolca? Z opuszczonymi głowami, zaciśniętymi
oczami i twarzami, na których maluje się wielki wysiłek,
postękują: „... JAY zus... uch... uch... JAY-zus... uch...uch”.
Styl życia, jaki prowadzą osoby nękane przez obsesje i natręctwa,
charakteryzuje się ponurą jednostajnością. Analiza treści wieczornych
reklam telewizyjnych pokazuje, jak bardzo lubią oni stałość i
porządek. Wszelkiego rodzaju innowacje są zawsze potencjalnym
zagrożeniem dla egzystencji fundamentalistów, ponieważ
stanowią one groźne wyzwanie dla ich ideologii. Dlatego właśnie tak
wiele nowatorskich idei i pomysłów uchodzi w ich oczach za
dzieło diabła.
Funda-chrześcijanie starający się poznać paranormalne wymiary
ludzkiej świadomości są niczym średniowieczni kartografowie, którzy
po dotarciu do granic znanego im świata zatrzymują się i stwierdzają:
„Dalej leży kraina smoków”. Nawet niewinny widelec
został wkrótce po swoim wynalezieniu wyszydzony jako dzieło
Szatana, a wszystkowiedzący księża przekonywali Galileusza, że
pozostaje on pod wpływem oszukańczych demonicznych wizji, gdy po raz
pierwszy odważył się spojrzeć na gwiazdy przez teleskop. Tak więc
radosny paranormalista cieszy się, gdy do jego uszu dochodzą dobrze
znane, ponure narzekania pochodzące od wiadomo kogo, iż to, czym jest
on akurat zajęty, to diabelskie sprawki, ponieważ może on być wówczas
pewien, że znajdzie w tym coś zabawnego i interesującego.
Słuchając od czasu do czasu proroczych wypowiedzi
funda-chrześcijan łatwo można dać się zwieść iluzji, jakoby ich
sposób myślenia i mówienia był ścisły i precyzyjny.
Wyjaśniają nam oni bowiem dokładnie to, co Bóg miał na myśli
dokładnie w tym, a nie innym wersecie Biblii według dokładnie tego, a
nie innego jej tłumaczenia i twierdzą, że jest to dokładnie to, w co
każdy wierzący powinien wierzyć. Po bardziej uważnym przysłuchaniu
się ich wypowiedziom okazuje się jednak, że owa ścisłość myśli i
wypowiedzi funda-chrześcijan jest tylko pozorna, i że tak naprawdę
nie chodzi tu o bycie dokładnym, ale raczej bycie nachalnym [Autor
zastosował tu grę słów: being exact – being
exacting.]. A nachalny sposób mówienia i myślenia
jest dokładnie tym, co charakteryzuje gburowatych obsesjonatów.
Osoby nękane przez obsesje koncentrują się na abstrakcjach,
wskutek czego odizolowują się od uczuć i emocji. Fakt ten tłumaczy,
dlaczego w religii funda-chrześcijan kluczową rolę odgrywa ideologia.
Wyjaśnia także brak poczucia humoru u funda-chrześcijan oraz surową
postawę, jaką, od dawien dawna, przyjmują oni w stosunku do rozrywki.
Jest rzeczą powszechnie znaną, że osoby nękane przez obsesje i
natręctwa są stosunkowo silnie uodpornione na działanie humoru. Jeśli
słyszą jakąś zabawną historię lub dowcip, często błędnie je
interpretują; biorą je za poważne stwierdzenia i nie zgadzają się z
ich dosłownym znaczeniem. Z kolei to, co tego rodzaju osoby uznają za
wyraz humoru, często przybiera formę zjadliwych i nieprzyjaznych
dowcipów lub sarkastycznych i złośliwych wypowiedzi. Ponieważ
serdeczny śmiech zakłada chwilową utratę kontroli nad sobą, jest on
szczególnie niebezpieczny dla fundamentalistów, jako że
opanowanie i sztywność stanowią główne elementy ich systemu
obrony.
Powyższe ustalenia umożliwią nam identyfikację tych, którzy
udając łagodnych chrześcijan, w rzeczywistości straszy innych, grożąc
im piekielnymi mękami. Ponieważ demonologię definiuje się jako wiarę
w demony, funda-chrześcijanie są, mówiąc bardziej precyzyjnie,
demonologami. A największy kłopot z demonologami polega na tym, że są
oni tak dobrzy w tropieniu demonów i dostrzeganiu ich w
duszach innych ludzi, że nie starcza im już czasu na zajmowanie się
swoimi własnymi demonami. Właśnie dlatego prywatne demony demonologów
tak często zrywają się z łańcucha i atakują ludzi o odmiennych
poglądach.
Nasza analiza ukazuje w przekonujący i rzetelny sposób trzy
oficjalne teorie, charakteryzując ich role w toczącej się od lat
dyskusji wokół zjawisk paranormalnych i umieszczając każdą z
nich w kontekście humorystycznym. Dzięki temu znacznie zwiększyła się
liczba przykładów świadczących o związkach zjawisk
paranormalnych z rozrywką. Można jednak bardziej bezpośrednio
wykazać, że u podstaw zjawisk paranormalnych leży element humoru. Aby
się o tym przekonać, wystarczy posłuchać, w jaki sposób
wypowiadają się na ten temat zwykli ludzie.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • teen-mushing.xlx.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Lemur zaprasza