ďťż
Lemur zaprasza
/ / Rozdział 3 PRZEŁAMANIE IMPASU: WYJAŚNIENIE KONTROWERSJI WOKÓŁ ZJAWISK PARANORMALNYCH Większość ludzi jest usatysfakcjonowana tym, że wie, w jaki sposób traktować zjawiska paranormalne. To znaczy, że są oni zadowoleni ze stosowanych podczas dyskusji nad tego rodzaju fenomenami standardowych procedur operacyjnych, które zostały wypracowane jeszcze w starożytności. Ludzie akceptują zwykle pogląd, zgodnie z którym należy wyznaczyć wyraźną linię demarkacyjną między mówiącymi „tak” i mówiącymi „nie”, między tymi, którzy wierzą, a tymi, którzy nastawieni są sceptycznie. Zdają sobie sprawę, że przystępując do dyskusji trzeba, zgodnie ze zwyczajem, opowiedzieć się za którąś ze stron – być nastawionym pozytywnie lub negatywnie. Jest to niepisane prawo argumentacji na temat zjawisk paranormalnych, które pozwala ludziom trzymać w szachu nawet zajmujących się tą kwestią „ekspertów”. Prawie wszyscy zainteresowani zadowalają się ustalonymi z góry zasadami debaty lub przynajmniej wyrażają na nie ciche przyzwolenie. Zakładają, że ów tradycyjny schemat jest współmierny do zadania polegającego na ustaleniu prawdy dotyczącej zjawisk paranormalnych. Mimo wszystko był on przecież wypróbowywany przez ponad dwadzieścia wieków przez wyrażających swoje za i przeciw uczonych specjalistów. Swój wkład wnieśli także zainteresowani tematem laicy. Schemat działa dzięki sile przyzwyczajenia, a każde pokolenie entuzjastów zjawisk paranormalnych przekazuje go w spadku następnemu. Jako radosny badacz zjawisk paranormalnych podaję niniejszym do wiadomości, że odrzucam cały ten „mistrzowski” plan prowadzenia dysputy. Związany z nim stary system wytycznych stał się bowiem zupełnie zaskorupiały; jest całkowicie bezużyteczny i nieodpowiedni. Jego konstrukcja opiera się na błędnych założeniach, których jedyną zaletą jest to, że są one bardzo stare. Całość tworzy ociężały, wsteczny system biurokratyczny, który skutecznie blokuje wszelki postęp na drodze do zrozumienia jednego z najbardziej fascynujących aspektów ludzkiej świadomości. Już czas, by przełamać ów impas. Powtarzam, że będzie to wymagać wypracowania nowego, pełnego humoru podejścia do kwestii, która sama jest głęboko zakorzeniona w zabawie i rozrywce. Nadszedł czas na „radosny paranormalizm”. Chcę jednak, by państwo wiedzieli, że nie chodzi tu o zajmowanie wygodnej pozycji pośredniej czy też o przelewanie z pustego w próżne! Nie mam zamiaru siadać okrakiem na płocie. Radosnego badacza zjawisk paranormalnych nie należy błędnie utożsamiać z plotącym trzy po trzy agnostycznym ugodowcem. Nie proklamuję radosnego paranormalizmu, by tym sposobem wszystkich tych skłóconych ze sobą awanturników umieścić pod jednym parasolem. Radosny paranormalizm nie jest jeszcze jedną mierną, trzeciorzędną próbą zadowolenia wszystkich oraz każdego z osobna. Nie próbowałbym także przekształcać dawnej nieefektywnej trójbiegunowej debaty w nową, efektywną czwórbiegunową. Nie, radosny badacz zjawisk paranormalnych powinien być ponad to wszystko; jestem zwolennikiem o wiele bardziej radykalnego punktu widzenia. Radośni badacze zjawisk paranormalnych stoją na stanowisku, że jedynym zdrowym rozwiązaniem dla tych, którzy pragną czynić postępy w badaniu zjawisk paranormalnych i przełamać w końcu panujący wokół impas, jest opuszczenie całego tego starego, chwiejącego się posadach gmachu, jakim jest stosowany dotąd system argumentacji, określenie jego najsłabszych punktów, a następnie wysadzenie go w powietrze. Będzie to długotrwałe przedsięwzięcie. Powinni się w nie zaangażować jedynie „poważni adepci” „radosnego paranormalizmu”. Zapoczątkowanie nowego dialogu: radosne spojrzenie na to, co poważne Zacznę od omówienia trzech na równi irracjonalnych postaw, o których mówiłem już wcześniej – postawy parapsychologa, sceptyka i fundamentalisty – w sposób, który pokaże, iż każdą z nich da się wiarygodnie wyjaśnić, biorąc pod uwagę główne założenie radosnego paranormalizmu, zgodnie z którym między zjawiskami paranormalnymi a rozrywką można postawić znak równości. Większość jałowego sporu o słowa (logomachia) dotyczącego zjawisk paranormalnych toczy się przy udziale ociężałych umysłowo, beztroskich gadułów należących do trzech wymienionych przeze mnie kategorii. Starają się oni na trzy różne sposoby przekonać siebie nawzajem, iż znają prawdy na temat zjawisk paranormalnych lub też, że znają właściwą drogę prowadzącą do owej prawdy. Kategoria 1. Parapsycholodzy Parapsychologię (kategoria 1), szczególnie biorąc pod uwagę jej skłonność do zajmowania się kwestią życia po śmierci, można uznać za formę komedii, jako że stara się ona przekonać nas lub też umocnić nas w przekonaniu, że życie ma szczęśliwe zakończenie. Co więcej, ponieważ tragedia różni się od komedii tym, że tragedia kończy się śmiercią, parapsychologia reprezentuje wyższy stopień ducha komizmu, starając się dowieść, że nawet śmierć, stanowiąca kulminację tragedii, ma także szczęśliwe zakończenie. Kategoria 2. Sceptycy Sceptycy (kategoria 2) odrzucają roszczenia parapsychologii uznającej się za naukę; zresztą radosny paranormalizm wyraża podobne wątpliwości dotyczące tego, czy nauka, jaką znamy, potrafiłaby dowieść istnienia życia po śmierci, zjawiska prekognicji itd. Radosny badacz zjawisk paranormalnych uważa za dziwne domniemanie, że jest nauka, której głównym zadaniem i celem jest udowodnienie istnienia zjawisk, którymi przecież rzekomo się ona zajmuje. Sceptycy wciąż nie dostrzegają w pełni znaczenia tego faktu, ponieważ ustawiają się oni w pozycji naukowych rywali parapsychologów. Owi demaskatorzy odgrywają jednak odmienną rolę w dyskusji na temat zjawisk paranormalnych. Jeśli parapsychologia jest komedią, to sceptyczny demaskator zjawisk paranormalnych jest tym, kto zakłóca występ komika i psuje całą zabawę. Radośni badacze zjawisk paranormalnych z szacunkiem uznają wkład, jaki członkowie Committee for the Scientific Investigation of Claims of the Paranormal wnoszą do tego, by dyskusja tocząca się wokół zjawisk paranormalnych była uczciwa i rzetelna, nie możemy jednak przejść do porządku dziennego nad faktem, iż podczas gdy oficjalna nazwa ich organizacji kojarzy się z nauką i badaniami naukowymi, oni sami mają w zwyczaju używać w stosunku do siebie akronimu CSICOPs (rozumieją państwo?) [Ang. cops – policjanci, gliniarze; csi można czytać jak sigh, czyli wzdychać (przyp. tłum.).], który to przydomek zdradza ich złowrogie, autorytarne skłonności. Aspirują oni do odgrywania roli „strażników rzeczywistości” tworzących swojego rodzaju policję, mającą prawo decydowania o ontologicznym statusie przeżyć innych ludzi. W konsekwencji styl ich relacji interpersonalnych pozostawia wiele do życzenia. Gdy czytam ich publikacje lub występuję wraz z nimi w programach telewizyjnych, uderza mnie fakt, że podobnie jak krytykowani przez nich „komicy z nocnych klubów”, także sceptyczni krytykanci starają się za wszelką cenę zwrócić na siebie jak największą uwagę. Narzekają, jęczą i stękają z powodu tego, jak mało miejsca poświęca się im w prasie i jak rzadko zaprasza na rozmowy do telewizji w stosunku do tego, na co, swoim zdaniem, zasługują. Dlatego właśnie radośni badacze zjawisk paranormalnych nazywają CSICOPs, sigh cops, „wzdychającymi gliniarzami”. A co się stanie, gdy zostaniesz złapany przez wzdychającego gliniarza? Czy istnieje coś takiego jak system wzdychającej sprawiedliwości? Czy są tam także wzdychający sędziowie i wzdychający przysięgli, czy też wzdychający gliniarze sami cię sądzą i wymierzają ci wyrok? I w jaki sposób wzdychający gliniarze godzą zasady nauki ze swoim wizerunkiem policjantów łapiących przestępców? Samozwańczy sceptycy nie są dostatecznie sceptyczni. Gdyby tak było, posunęliby swoje badania dalej i zajęli się głębszymi, fundamentalnymi problemami natury filozoficznej. Cała kwestia zjawisk paranormalnych (to znaczy pytanie o to, czy postrzeganie pozazmysłowe [ESP], wiedza uprzednia lub życie po śmierci istnieją) opiera się na niejasno sformułowanych, błędnych interpretacjach zagadnień, z którymi od dwudziestu stuleci zmagają się filozofowie. Nie można uzyskać odpowiedzi na pytanie, czy istnieje życie po śmierci, nie rozwiązując najpierw filozoficznego dylematu dotyczącego relacji ciało-umysł. Z kolei problemy związane z domniemanym istnieniem telepatii i prekognicji wymagają rozważenia bardziej subtelnych i złożonych kwestii epistemologicznych (dotyczących teorii poznania). Prawda jest taka, że wzdychający gliniarze wcale nie są sceptykami. W rzeczywistości są oni ideologami, którzy sądzą, że znają na wszystko odpowiedź. Ideologia, którą wyznają, nazywa się scjentyzmem i jest wiarą w to, że do zdobywania wiedzy przydatne są jedynie metody i założenia nauk przyrodniczych. Scjentyzm opiera się na sądzie wartościującym, zgodnie z którym filozofia, nauki humanistyczne i społeczne mają znaczenie jedynie o tyle, o ile dostosowują swoje techniki i metody badawcze do tych stosowanych w naukach przyrodniczych, takich jak fizyka czy biologia. Nieporozumieniem jest zatem nazywanie organizacji owych sceptyków Commmittee for the Scientific Investigation of Claims of the Paranormal. W istocie bowiem w nazwie tej słowo scientific (naukowy) należałoby zastąpić słowem scientistic (scjentystyczny). Wzdychającym gliniarzom bardzo zależy na tym, by dyskusja na temat zjawisk paranormalnych miała jedynie charakter powierzchowny. Radosny paranormalizm występuje z o wiele bardziej sceptycznych pozycji wobec zjawisk paranormalnych niż wzdychający gliniaryzm (sigh copism). Wzdychający gliniarze w swoim mniemaniu angażują się w działalność naukową, gdy tymczasem w rzeczywistości prowadzą oni pewien rodzaj społecznej krucjaty. Ci sceptycy najbardziej obawiają się (i do czego zresztą się przyznają) tego, że jeśli ludziom w nowoczesnym społeczeństwie pozwoli się traktować zjawiska paranormalne poważnie, wówczas szybko znów zaczną wytaczać procesy czarownicom i palić je na stosach. Biorąc pod uwagę obawy wzdychających gliniarzy, wydaje się jednak, że – co paradoksalne – marnują oni zbyt wiele amunicji w bitwach z parapsychologami. Przecież dokonywania tego rodzaju zbrodni można by o wiele bardziej spodziewać się po funda-chrześcijanach. Kategoria 3. Fundamentaliści To, o czym mówiliśmy powyżej, pozwoli nam zrozumieć, dlaczego fundamentaliści (kategoria 3) czują tak wielką odrazę do zjawisk paranormalnych – poczucie humoru nigdy nie było ich mocną stroną. Mówimy tu o przedstawicielach tej samej grupy, proszę pamiętać, którzy wielokrotnie w historii USA nakłaniali do zakazania wielu innych popularnych form rozrywki: tańca, jazzu, filmów erotycznych, filmów w niedziele, filmów w ogóle, a także rock'n'rolla. Fundamentaliści wszelakiej maści, bądź to ci, którzy nazywają się chrześcijanami czy żydami, muzułmanami czy marksistami, są w gruncie rzeczy wszyscy tacy sami (rozumieją państwo?). (Proszę posłuchać, ważne jest, żeby państwo podchodzili do tego wszystkiego z humorem, jeśli mają się państwo stać pełnoprawnymi radosnymi znawcami zjawisk paranormalnych). Srodzy i ponurzy fundamentaliści są zagorzałymi obrońcami swojej ideologii. Ponieważ jednak powszechna ideologiczna jedność pozostanie zapewne na zawsze czymś niemożliwym do realizacji, fundamentalizm ze swej natury potrzebuje wroga, grupy ludzi, z którymi może się konfrontować. Sama ideologia zaś przepowiada tym, którzy nie chcą się jej podporządkować, okrutny los; będą się oni smażyć w piekle lub skończą na śmietniku historii! Niektórzy chrześcijańscy fundamentaliści nie lubią być nazywani fundamentalistami, dlatego ukrywają się pod różnymi pseudonimami, które sami sobie wymyślają i zasłaniają się różnego rodzaju szyldami. Słowo fundamentalista budzi w nich niepokój, ponieważ zwraca uwagę na fakt, jak bardzo ich impertynencka, skłonna do wydawania surowych sądów postawa przypomina postawę przedstawicieli innych nietolerancyjnych sekciarskich ugrupowań. Ograniczeni bigoci zasilający szeregi każdej sekty muszą uważać się za kogoś wyjątkowego. Jak inaczej bowiem mogliby oni zracjonalizować swoją nienawiść w stosunku do wolnomyślicieli, innowierców, homoseksualistów, politycznych i społecznych liberałów, heretyków, osób interesujących się zjawiskami paranormalnymi, mormonów czy też przedstawicieli jakiejkolwiek innej grupy, którą biorą sobie za cel swoich ataków? Aby zrozumieć funda-chrześcijan, ich skłonność do ideologizowania, zaciekłą niechęć do wszelkiej beztroski i frywolności oraz ich fascynację demonami, trzeba zidentyfikować leżące u podstaw ich działań pobudki natury psychologicznej, poznać ich podświadome obsesje. Poglądy funda-chrześcijan na temat demonów są zbieżne z twierdzeniami osób cierpiących na obsesje. Utrzymują oni, że demony starają się omamić swoje ofiary, na przykład pojawiając się w przebraniu. Dlatego charakterystyczną cechą ich nękanego obsesjami umysłu jest natrętna, uporczywa nieufność. Ich zdaniem demony są podle, odrażające i plugawe, wydzielają zazwyczaj wstrętną woń – jak wiadomo osoby cierpiące na obsesje zwykle bardzo dbają o czystość i porządek. Wiara w demony zawiera w sobie także komponent dynamiczny, zgodnie z którym demonów należy unikać, trzymać je na odległość i poddawać ezgorcyzmom, zwykle za pomocą odpowiednich czynności rytualnych – obsesje mają tendencje do manifestowania się w formie działań natrętnych (kompulsywnych), swojego rodzaju rytuałów dokonywanych w celu uniknięcia czy odegnania czegoś, a także oczyszczenia. Tendencje obsesyjne mają związek z fiksacją analną. Jeśli oglądali państwo kiedyś w telewizji błazeństwa funda-chrześcijan, czy nie mieli państwo wrażenia, iż podczas modlitwy wyglądają oni tak, jakby mieli kłopoty z oddaniem stolca? Z opuszczonymi głowami, zaciśniętymi oczami i twarzami, na których maluje się wielki wysiłek, postękują: „... JAY zus... uch... uch... JAY-zus... uch...uch”. Styl życia, jaki prowadzą osoby nękane przez obsesje i natręctwa, charakteryzuje się ponurą jednostajnością. Analiza treści wieczornych reklam telewizyjnych pokazuje, jak bardzo lubią oni stałość i porządek. Wszelkiego rodzaju innowacje są zawsze potencjalnym zagrożeniem dla egzystencji fundamentalistów, ponieważ stanowią one groźne wyzwanie dla ich ideologii. Dlatego właśnie tak wiele nowatorskich idei i pomysłów uchodzi w ich oczach za dzieło diabła. Funda-chrześcijanie starający się poznać paranormalne wymiary ludzkiej świadomości są niczym średniowieczni kartografowie, którzy po dotarciu do granic znanego im świata zatrzymują się i stwierdzają: „Dalej leży kraina smoków”. Nawet niewinny widelec został wkrótce po swoim wynalezieniu wyszydzony jako dzieło Szatana, a wszystkowiedzący księża przekonywali Galileusza, że pozostaje on pod wpływem oszukańczych demonicznych wizji, gdy po raz pierwszy odważył się spojrzeć na gwiazdy przez teleskop. Tak więc radosny paranormalista cieszy się, gdy do jego uszu dochodzą dobrze znane, ponure narzekania pochodzące od wiadomo kogo, iż to, czym jest on akurat zajęty, to diabelskie sprawki, ponieważ może on być wówczas pewien, że znajdzie w tym coś zabawnego i interesującego. Słuchając od czasu do czasu proroczych wypowiedzi funda-chrześcijan łatwo można dać się zwieść iluzji, jakoby ich sposób myślenia i mówienia był ścisły i precyzyjny. Wyjaśniają nam oni bowiem dokładnie to, co Bóg miał na myśli dokładnie w tym, a nie innym wersecie Biblii według dokładnie tego, a nie innego jej tłumaczenia i twierdzą, że jest to dokładnie to, w co każdy wierzący powinien wierzyć. Po bardziej uważnym przysłuchaniu się ich wypowiedziom okazuje się jednak, że owa ścisłość myśli i wypowiedzi funda-chrześcijan jest tylko pozorna, i że tak naprawdę nie chodzi tu o bycie dokładnym, ale raczej bycie nachalnym [Autor zastosował tu grę słów: being exact – being exacting.]. A nachalny sposób mówienia i myślenia jest dokładnie tym, co charakteryzuje gburowatych obsesjonatów. Osoby nękane przez obsesje koncentrują się na abstrakcjach, wskutek czego odizolowują się od uczuć i emocji. Fakt ten tłumaczy, dlaczego w religii funda-chrześcijan kluczową rolę odgrywa ideologia. Wyjaśnia także brak poczucia humoru u funda-chrześcijan oraz surową postawę, jaką, od dawien dawna, przyjmują oni w stosunku do rozrywki. Jest rzeczą powszechnie znaną, że osoby nękane przez obsesje i natręctwa są stosunkowo silnie uodpornione na działanie humoru. Jeśli słyszą jakąś zabawną historię lub dowcip, często błędnie je interpretują; biorą je za poważne stwierdzenia i nie zgadzają się z ich dosłownym znaczeniem. Z kolei to, co tego rodzaju osoby uznają za wyraz humoru, często przybiera formę zjadliwych i nieprzyjaznych dowcipów lub sarkastycznych i złośliwych wypowiedzi. Ponieważ serdeczny śmiech zakłada chwilową utratę kontroli nad sobą, jest on szczególnie niebezpieczny dla fundamentalistów, jako że opanowanie i sztywność stanowią główne elementy ich systemu obrony. Powyższe ustalenia umożliwią nam identyfikację tych, którzy udając łagodnych chrześcijan, w rzeczywistości straszy innych, grożąc im piekielnymi mękami. Ponieważ demonologię definiuje się jako wiarę w demony, funda-chrześcijanie są, mówiąc bardziej precyzyjnie, demonologami. A największy kłopot z demonologami polega na tym, że są oni tak dobrzy w tropieniu demonów i dostrzeganiu ich w duszach innych ludzi, że nie starcza im już czasu na zajmowanie się swoimi własnymi demonami. Właśnie dlatego prywatne demony demonologów tak często zrywają się z łańcucha i atakują ludzi o odmiennych poglądach. Nasza analiza ukazuje w przekonujący i rzetelny sposób trzy oficjalne teorie, charakteryzując ich role w toczącej się od lat dyskusji wokół zjawisk paranormalnych i umieszczając każdą z nich w kontekście humorystycznym. Dzięki temu znacznie zwiększyła się liczba przykładów świadczących o związkach zjawisk paranormalnych z rozrywką. Można jednak bardziej bezpośrednio wykazać, że u podstaw zjawisk paranormalnych leży element humoru. Aby się o tym przekonać, wystarczy posłuchać, w jaki sposób wypowiadają się na ten temat zwykli ludzie. |