ďťż
Lemur zaprasza
"F" Faversham, czarownice z Faversham. Zeznania Joan Williford, Joan Cariden i Jane Holt, straconych 29 września 1645 roku w Faversham w hrabstwie Kent, stanowią znakomity katalog zbrodni, jakie najczęściej zarzucano oskarżonym w procesach o czary. W krajach Europy kontynentalnej wymuszone przyznanie się do winy, którego czarownica dokonywała publicznie tuż przed egzekucją, służyło przede wszystkim kształtowaniu powszechnej opinii na temat czarów; w siedemnastowiecznej Anglii podobną rolę odgrywały publikowane drukiem broszury zawierające teksty analogicznych wyznań. Przeciętni obywatele nie mieli z reguły dostępu do oryginalnych stenogramów zeznań przechowywanych w archiwach sądowych; ich wiedza na temat czarów brała się przede wszystkim z tego rodzaju druków ulotnych. Przytoczone poniżej zeznania złożone zostały przez Joan Williford 24 września 1645 roku i stały się podstawą wydania na nią wyroku skazującego. Zeznała, że około siedmiu lat temu ukazał się jej diabeł w postaci małego psa i nakazał jej, by wyrzekła się Boga, a skłoniła ku niemu. Zeznała też, że przepełniało ją wówczas pragnienie wywarcia zemsty na Tomaszu Letherlandzie i Mary Woodruff, obecnie jego żonie. Powiedziała też, iż Diabeł obiecał jej, że nie zazna niedostatku i że potem od czasu do czasu pojawiały się u niej pieniądze -a skąd, tego ona nie wie - niekiedy szyling, w innych wypadkach ośmiopensów-ka; nigdy więcej za jednym razem. Swojego diabła nazywała imieniem Bunnie. Zeznała też, że jej przyboczny diabeł, Bunnie, wywlókł przez okno Thomasa Gardlera i wrzucił go do kloaki. Zeznała też, że minęło już prawie dwadzieścia lat, od kiedy przyrzekła swą duszę diabłu. Zeznała też dalej, że dała diabłu trochę swej krwi, którą spisał on z nią przymierze. Zeznała też, że diabeł przyrzekł zostać jej sługą na lat siedem, który to okres dobiega właśnie końca. Zeznała też, żeJane Holt, EHzabeth Harris i Joan Argoll były jej wspólniczkami. Zeznała też, że diabeł powiedział jej, iż jakieś sześć czy siedem lat temu Elizabeth Harris rzuciła klątwę na łódź Johna Woofcotta. Zeznała też, że diabeł zapewnił ją, że wrzucona do wody nie utonie. Zeznała też, że kuma Argoll przeklęła pana Majora, a także Johna Manningtona, i powiedziała, że nie będzie mu się już więcej dobrze powodziło. I tak się stało. Zeznała też, że diabeł ssał jej krew dwukrotnie od chwili, gdy dostała się do więzienia; nawiedzał ją tam pod postacią myszy. Fery Jeanne. Historia opętania siostry Jeanne Fery, zakonnicy klasztoru w Mons, przez osiem złych duchów, opętania, trwającego od 1573 do około 1585 roku, przypomina kliniczny opis przypadku histerii. Zapewne z tego właśnie powodu opublikowana w roku 1586 przez arcybiskupa Cambrai, Francois Buissere-ta, broszura opisująca całą tę sprawę wzbudziła zainteresowanie doktora Magloire Boume-ville'a, który doprowadził do ponownego jej wydania trzysta lat później. Symptomy opętania siostry Jeanne okazały się bowiem analogiczne do tych, z którymi zetknął się on lecząc chorych cierpiących na rozdwojenie jaźni. Jeanne utrzymywała, że diabeł uwiódł ją, gdy miała lat dwanaście; od tej chwili przez następne trzynaście lat, czyli do momentu kiedy została uleczona za pomocą egzorcy-zmów, cierpiała na drgawki histeryczno-epi-leptyczne, czy też, jak to ujęli współcześni świadkowie, gnębiły ją malings esprits, które przybrały stare, symboliczne imiona: Heresie, Traitre, Ań magique, Beleal, Vraye Liberie, Namon, Sanguinaire i Homlcide. Niepokojoną przez złe duchy zakonnicę męczyły na przemian konwulsje i napady gorączkowej nadpobudliwości. W celu uspokojenia konwulsji zaordynowano jej kąpiele w wodzie święconej, podczas których wyrzucała z siebie, ustami i nosem, "znaczne ilości nieczystości, przypominających kłębki koziej sierści, oraz jakieś zwierzątka kształtu włochatych gąsienic" o trudnej do zniesienia woni. Często też rzucała się z okna swej celi do rzeki. Stany gorączkowego podniecenia zdarzały się najczęściej w momentach półświadomości między jawą a snem. Miewała wizje piekła, które nie wykraczały jednak poza to, co słyszała o owym miejscu podczas regularnych kazań. Doznawała halucynacji wzrokowych, słuchowych i węchowych: "Był tam ogień, płonąca siarka, ciemności i dojmujący obrzydliwy smród". Dokuczały jej bóle żołądka, miała wrażenie, że jakiś wąż kąsa ją tak dotkliwie, że "gotowa była znów poddać się demonom po to tylko, by przerwać te niewyobrażalne cierpienia i zaznać nieco ulgi". Niekiedy przemawiała językiem plugawym (za co odpowiedzialność ponosiły oczywiście diabły). Jej zachowanie charakteryzowały nagłe przeskoki od douleurs continuelles do grand joye. Kiedy popadała w ekstazę, nie była w stanie ani mówić, ani przyjmować pokarmów, nie reagowała też na żadne bodźce l nie odczuwała bólu, jaki musiały jej sprawiać liczne samookaleczenia. Na pewien czas popadała w stan wtórnego infantylizmu, "zapominając wszystko, co wiedziała o Bogu, [...] będąc w stanie wymawiać jedynie najprostsze słowa, takie jak tata, Joan, słodka Maria, a otaczające ją przedmioty wskazując palcem". Zachowywała się jak nieznośne dziecko. Bawiła się posągiem św. Marii Magdaleny, tak jak mała dziewczynka bawi się lalką: "tak jakby chciała karmić ją piersią". Najwięcej symptomów charakterystycznych dla histerii pojawiło się w czasie egzor-cyzmów, które odprawiono 24 maja 1585 roku. Siostrę Jeanne wyprowadzono z izolatki na mszę. Po przyjęciu komunii chwyciły ją straszliwe męczarnie, w czasie których płakała i rozpaczliwie jęczała. Ksiądz zastał ją zastygłą w bezruchu na klęczkach. Ciało miała naprężone jak struna, cerę bladożółtą, mocno zmienioną, szeroko rozwarte oczy utkwiła nieruchomo w stojącym nad oharzem posągu Marii Magdaleny. [...] Po pewnym czasie dostrzegł on, że zakonnica, pozostając caly czas w stanie ekstazy, nachyla się i śmieje cichutko do siebie [...] ciało jej popadło w gwahowne drgawki połączone z silnym łomotaniem serca. Nie mogąc, z powodu skrajnego osłabienia, wymówić ni słowa, uczyniła słaby znak ręką t...] jedna z sióstr zaczęła głaskać ją po dłoniach, które były sztywne i suche jak drewno. Nieco później, całą drżącą, odprowadzono ją do celi, gdzie ogrzała się nieco przed ogniem, po czym wspomniana słabość zaczęła powolL-mijać. Figurki woskowe. Zgodnie z zasadami magii sympatycznej uszkodzenie woskowej figurki, lalki lub glinianej kukiełki w analogiczny sposób dotykało odpowiedniej części ciała osoby, którą miała ona wyobrażać. Skutkiem podobnego zabiegu mogła być "trwała niemoc" (tak uważał król Jakub I) właściwego organu, a nawet śmierć. Wierzenie to, wspólne wielu kulturom, ma prastary rodowód, przetrwało po dzień dzisiejszy wśród ludów prymitywnych, a od czasu do czasu zetknąć się z nim można także i w tak zwanych społeczeństwach cywilizowanych; na przykład w roku 1946 pewna meksykańska wróżka w Colorado stosowała tego rodzaju zabiegi, z powodzeniem zastępując tradycyjne figurki z wosku fotografiami. Przesąd ten, który zrodził się być może w Egipcie, rozprzestrzenił się później na starożytną Grecję i Rzym - w Satyrach Horacego napotykamy wzmianki o figurkach woskowych stosowanych w magii miłosnej. Oskarżenia o sporządzanie i używanie podobizn ludzkich w celach magicznych częste są zwłaszcza w materiałach sądowych z procesów angielskich i szkockich, i to od czasów najwcześniejszych. George Sinclair wspomina o grupie czcicieli diabła, którzy, zamierzając spowodować śmierć króla Szkocji Duffusa (ok. roku 968), mieli spalić jego woskową podobiznę, podaje też znacznie bardziej wiarygodną informację o dwunastu czarownicach, które w roku 1479 w Edynburgu rzuciły w tych samych celach w płomienie konterfekt króla Jakuba III. Najpełniejszy opis sposobu sporządzania rozmaitych kukiełek i wykorzystywania ich do praktyk magicznych dała w czasie procesu czarownic z Lancashire, w roku l6l2, niejaka Mateczka Demdike. Zeznała ona, co następuje: Aby jak najprędzej pozbawić kogoś życia za pomocą czarów, należy sporządzić glinianą figurkę wiernie oddającą wygląd osoby, która ma umrzeć, i starannie ją wysuszyć. Jeżeli chcesz, by osoba taka cierpiała na dolegliwości w więcej niż jednej części ciała, powinieneś wbić cierń, igłę lub szpilkę w miejsca, które mają być dotknięte niemocą. Jeśli zaś chcesz pozbawić tego człowieka jednego z członków, oderwij odpowiednią część laleczki i spal ją. Po zastosowaniu takich środków człowiek ów umza JThe Wonderful Discow-ry of Witches in the County of Lancaster, 1613) W roku 1597, w Szkocji, niejaka Janet Leisk z Fortlefairde nadziała woskową figurkę na rożen i trzymała ją nad ogniem przez sześć godzin, "a w miarę, jak topniał wosk, ciało ofiary rozpływało się w potach". Jedna z wcześniejszych rozpraw o praktykach czarnoksięskich, La Yauderye, podaje, że w braku figurki woskowej podobny skutek odnosi wbijanie igieł w drzewo. W aktach oskarżenia, zarzucających male-ficia dokonywane przy użyciu laleczek, natknąć się można także na opisy zdarzeń autentycznych. Podczas procesu toczącego się w roku 1537 w Londynie jeden ze świadków zeznał, że na dziedzińcu kościelnym spostrzegł tłum ludzi przyglądających się czemuś, co na pierwszy rzut oka przypominało porzucone zwłoki niemowlęcia. "Sługa kościelny rozpruł całun i znalazł w nim woskowy posążek dziecka z wbitymi weń dwiema szpilkami". Wspomniany świadek zapytał jednego z gapiów, co to jest, a ów odparł, że podobizna, jaką sporządza się, by pozbawić kogoś życia, którą wszelako, aby stała się w pełni skuteczna, należy zagrzebać w końskim tajnie albo w kupie gnoju. Figurki mniejszych rozmiarów wyrabiano z wosku lub gliny (w Szkocji nazywano je corp chre). 26 lutego 1579 roku w Abingdon Mateczka Stiie wraz z trzema innymi niewiastami skazana została na śmierć za dokonanie morderstwa poprzez "sporządzenie laleczek z czerwonego wosku, długich na piędź i na trzy lub cztery palce szerokich", które następnie nakłuwała kolcami dzikiej róży. W roku 1590 podczas procesu Lady Foullis wyszło też na jaw, że niektóre czarownice w Szkocji strzelają do podobizn swych ofiar z łuku. Jeśli grot strzały dosięgnie posążku, ofiara będzie chorowała dopóty, dopóki przetrwa figurka, co oceniano na jakieś dwa lata. Figurki gliniane sporządzano z dodatkiem różnych obrzydliwych ingrediencji: ziemi z nowo usypanej mogiły, kości ludzi spalonych na stosie, czarnych pająków, miąższu z łodyg czarnego bzu, "a wszystko to mieszano z wodą, w której kąpały się ropuchy" -Examination ofJohn Walsh, 1566. Figurkę taką można było zanurzyć w bystrym strumieniu, aby stopniowo wypłukała ją woda, jeśli jednak przebiło się ją cierniem w miejscu, w którym powinno się znajdować serce, ofiara miała zemrzeć przed upływem dziewięciu dni. Figurki woskowe były częstym atrybutem procesów ludzi ze sfer wyższych oskarżonych o zdradę stanu. Eleanor Cobham, żonie księcia Gloucester, w roku 1442 zarzucono "czary i nekromancję" oraz współudział w zbrodni spisku na życie króla Henryka VI. Główni oskarżeni w tym procesie, wielebny Roger Bolingbroke i kanonik Thomas Southwell, zostali skazani; pierwszego powieszono, ścięto, a na koniec poćwiartowano, drugi zaś zmarł w więzieniu. Księżnej Gloucester zarzucono namawianie dwóch księży do postawienia horoskopu, określającego, jak długo jeszcze pożyje monarcha, oraz zlecenie niejakiej Margery Jourdemain - wiedźmie z Ey - "wykonanie figurki woskowej wyobrażającej władcę, którą miała ona za pomocą praktyk magicznych po kawałku niszczyć, aby nadszarpnąć zdrowie osoby królewskiej, a ostatecznie spowodować zgon monarchy". Margery Jourdemain spalono na stosie jako winną zdrady stanu, księżna zaś została skazana na odbycie publicznej pokuty i dożywotnie więzienie. 16 kwietnia 1594 roku zmarł po dwunastu dniach niemocy o nader podejrzanych objawach Perdinand Stanicy, eari Derby. W trakcie choroby wymiotował on pięćdziesiąt razy, a stolec oddawał dwadzieścia dziewięć razy. Na pięć dni przed śmiercią w sypialni Stanie-ya odkryto "laleczkę woskową, która miała włosy podobne do czupryny Jego Wysokości, a brzuch skręcony wokół na wysokości od pępka do genitaliów" -John Stów, Annales, 1631. Służący cisnął ją w ogień, sądząc, że dzięki temu zada śmierć czarownicy, "ale stało się dokładnie wbrew jego zamiarom i miłości, jaką żywił ku swemu panu, który, skoro tylko stopił się wosk, zaczął powoli dogorywać". Eari byt przekonany, że ktoś rzucił nań urok, ale wydaje się, że figurka miała służyć jedynie jako zasłona dymna, wszystkie bowiem oznaki choroby sugerowały otrucie, gdyż wymiociny Stanieya "zostawiały trwałe ślady na srebrze i żelazie". O zbrodnię podejrzewano majordoma, który zawczasu zbiegł. (Hutchinson, Historical Essay on Witchcraft, 1718) Inny głośny proces, w którym na ławie oskarżonych zasiedli przedstawiciele arystokracji, odbył się w roku 1609. Pani na Essex, Frances, wynajęła niejakiego doktora Forma-na, który miał z jednej strony spowodować impotencję jej męża, co pozwoliłoby na unieważnienie małżeństwa, z drugiej zaś przydać niezwykłych sił męskich Sir Robertowi Carr, którego Lady Essex zamierzała poślubić. Również i w tym wypadku użyto małych laleczek woskowych, z których jedna wyobrażała "nagą kobietę, układającą włosy przed lustrem", druga zaś "bogato przyodzianą w satynę i jedwabie" niewiastę. W roku l6l3 Lady Essex wyszła za mąż za Roberta - od tej chwili już earla Sommerset, ale wkrótce pewien dżentelmen wpadł na trop ich intrygi i oskarżył o popełnienie morderstwa. Proces prowadził głęboko wierzący w istnienie czarownic i czarów Sir Edmund Coke, przewodniczący sądu Anglii, niemniej w pewnym momencie sprawę przejął osobiście król Jakub I, któremu towarzyszył Sir Francis Ba-con. Księżnę Essex l earla Sommerset uznano za winnych i wtrącono do więzienia; ostatecznie jednak zostali ułaskawieni. Magię sympatyczną stosowano również na kontynencie europejskim. Król Filip Piękny, na przykład, oskarżył arcybiskupa Guichar-da o próbę uśmiercenia go za pomocą figurek woskowych, podobną zbrodnię zarzucił także Filip VI księciu Robertowi d'Artois. W roku 1347 za sporządzanie woskowych laleczek skazano na piętnaście lat więzienia w pojedyncze) celi ojca Etienne Peplna, proboszcza diecezji Clermont. Biskup Francis Hutchinson napomyka o zamachu na życie papieża Urbana VIII, którego dokonał w roku 1633 bratanek kardynała Centlni wraz z pewnym braciszkiem zakonnym, wbijając szpilki w woskową podobiznę Ojca Świętego, za co zresztą został stracony. Słynny demonolog francuski, Jean Bodin, komentując skuteczność tego rodzaju praktyk, stwierdzał, że jedynie w dwóch przypadkach na sto spełniają one swoje zadanie (Dćmonomanie, 1580). Jak wiadomo, znawcy przedmiotu twierdzili, że sama czarownica nie ma władzy wyrządzania szkód. Maleficium jest dokonywane przez niewidzialnego demona, utrzymywał około roku 1470 w traktacie Praecep-torium Nider, a i to za przyzwoleniem boskim. Przyjęcie tej teorii powodowało pewien dylemat; samo wbijanie szpilek w woskową figurkę nie musiało koniecznie być herezją, była to najczystsze) wody magia. Stawało się nią natomiast, jeśli towarzyszyła mu prośba skierowana do Diabła, była ona bowiem równoznaczna z uznaniem jego władzy przez czarownicę. Z drugie) strony, jeśli kazała ona Diabłu zaszkodzić komuś za pośrednictwem figurki woskowe), czyn ten nie wykraczał poza granice magii, ponieważ nakazanie czegoś Diabłu nie było jednoznaczne z postawieniem jego potęgi na równi z boską. Niemniej znany prawnik, Paulus Grillandus, był zdania, że wszelkie praktyki magiczne "jako noszące jawny posmak herezji" winny być karane tak jak sama herezja, a każda sztuczka magiczna dokonana przez czarownicę, która przyznała się otwarcie do zawarcia paktu z Diabłem, nosi "jawny posmak herezji". A jeśli nawet nie ona sama, to już na pewno jej wykonawczyni. A zatem czarownica nie miała żadnego wyjścia, magia była herezją, a herezję, zgodnie z zaleceniami sądów duchownych, karać należało śmiercią. Jeżeli nawet jakimś przypadkiem uznano wbijanie szpilek w woskową figurkę za magię niehere-tycką, wtedy czarownicy wymierzał karę sąd świecki, a ten jako znacznie sroższy od sądów duchownych w ocenie zwykłych praktyk magicznych orzekał zwykle karę śmierci. Była też inna odmiana figurek woskowych, o której warto wspomnieć, by unaocznić wpływ praktyk magicznych na chrześcijaństwo. W czasie egzorcyzmów ksiądz powinien sporządzić woskową podobiznę diabła, nazwać ją jego imieniem (o ile było mu znane) albo jakimś stosownym przezwiskiem, po czym wrzucić w ogień (Stampa, Fuga Satanae, 1597). Finlandia, czarnoksięstwo w Finlandii. Finlandia przyjęła wiarę chrześcijańską dopiero w roku 1157, a pogański kult sił Natury i wiara w praktyki magiczne przetrwały tam znacznie dłużej niż w jakimkolwiek innym zakątku Europy, stwarzając podatny grunt, na którym rozwinęły się później nowe koncepcje demonologów chrześcijańskich. Na początku siedemnastego stulecia wiarę w czary szerzyli tu szwedzcy włóczędzy, zarabiający na życie wróżbami i guślarstwem, niemieccy rzemieślnicy, którzy ją przynieśli ze swojej ojczyzny, młodzi Finowie powracający ze studiów na uniwersytetach niemieckich, weterani wojny trzydziestoletniej i zamieszkujący Finlandię Lapończycy, cieszący się opinią ludzi umiejących wywoływać burze i w ogóle pozostających w dobrych stosunkach z mocami tajemnymi. Najwcześniejsze wzmianki o czamoksię-stwie w Finlandii dotyczą uprawiania praktyk magicznych. Biskup Conrad Bitz (1460-1489) potępił jako grzechy śmiertelne rzucanie losów, objaśnianie snów, prorokowanie przyszłych zdarzeń i używanie zaklęć. Niemal sto lat później, w roku 1573, synod w Turku obłożył ekskomuniką wróżbiarzy i czarowników, zalecając przekazywanie ich w ręce władz świeckich w celu wymierzenia kary, a kiedy krok ten okazał się mało skuteczny, skazał ich na banicję. Jednak nawet w siedemnastym wieku nie upowszechnił się w Finlandii pogląd o istnieniu odrębnej herezji "czarowników". W roku 1640 biskup Fsak Rothovius w mowie wygłoszonej na uniwersytecie w Turku użala się nad zabobonem, w jaki popadły czarownice, nie wspomina jednak przy tym o herezji. "Kiedy ktoś zachoruje, szukają pomocy diabła, kładąc na ołtarzach figurki woskowe, świece, skórki wiewiórcze, a w pewne wybrane dni składają ofiary z owiec i pieniędzy". Równolegle z potępieniem przez Kościół luterański stało się guślarstwo obiektem prześladowań władz świeckich. Acta Ecciesiasti-ca, wydane w roku 1554 przez króla Gustawa Wazę, nakładały grzywnę w wysokości czterdziestu marek na każdego, kto przyjął pod swój dach czarownicę lub innego włóczęgę i nie doniósł o tym pastorowi albo wójtowi. W roku 1575, podczas podróży inspekcyjnej po Wielkim Księstwie Finlandzkim, król szwedzki Jan III polecił miejscowym urzędnikom, by mieli na oku wszystkich bałwochwalców i czarowników. Ci, których przyłapano podczas wykonywania zakazanych obrzędów po raz pierwszy lub drugi, mieli zostać wychiostani na dziedzińcu kościelnym, jeśli natomiast przewinienie podobne popełnili po raz trzeci, stawiano ich przed sądem. W roku 1618 król Gustaw Adolf polecił biskupowi Olafowi Elimaeusowi podjęcie podobnych kroków w diecezji Viipuri, gdzie najwyraźniej uprawianie praktyk czarnoksięskich było zjawiskiem masowym. W roku 1641 Trybunał Apelacyjny zalecił duchowieństwu prowincji Vehmaa i Satakunta rozpoczęcie powszechnych modłów w intencji wyplenienia czarów; zalecenie to osiem lat później powtórzył Per Brahe, gubernator generalny Finlandii. Po raz kolejny powszechne modły zarządzono w roku 1669 po gwałtownym wybuchu prześladowań w Szwecji w następstwie sprawy czarownic z Mora. Specjalne modły w intencji zapobiegania czarom (utożsamianym z niespodziewanymi klęskami żywiołowymi) odprawiano w kościołach w każdą niedzielę i we wszystkie święta. Aby pomóc duchowieństwu parafialnemu, biskupi Ericus Erici i Laurentius Petri opublikowali drukiem wygłoszone przez siebie homilie, w których zresztą wyrażali nader umiarkowane w tej materii poglądy. Zniszczenie sług Szatana ogniem i mieczem zalecał jedynie piszący po szwedzku Andreas Hasselqvist. Pomimo tych starań zakazane księgi magiczne, takie jak Kabbala Paletza, zbiór formuł magicznych Clwis Salomonis czy De Occulta Philosophia Comeliusa Agrippy, byty powszechnie czytane w kręgach uniwersyteckich i kościelnych. I podobnie jak w innych krajach uczeni, zwłaszcza przyrodnicy, często padali ofiarą podejrzeń o nadmierne zainteresowanie praktykami magicznymi. Jednym z najlepiej znanych szesnastowiecznych procesów w Finlandii byt proces profesora Maruna Stodiusa i jego dwóch uczniów, Eo-leniusa Gunnerusa i Johannesa Arwidi, który toczył się przed Senatem uniwersytetu w Turku. Inny głośny proces wytoczony został przez biskupa Gezeliusa Starszego żonie dziekana Alanusa. W Finlandii prawa wymierzone przeciwko czarom stanowiły wierną kopię analogicznego ustawodawstwa szwedzkiego. Ustawy prowincjonalne przewidywały karę śmierci za maleftcia i grzywny za inne zabobony (poświęcanie drzew, przepowiadanie przyszłości itp.) i stały się częścią zarówno prawa ziemskiego, jak i miejskiego. Na ich podstawie, a także na podstawie specjalnych statutów królewskich (zwłaszcza statutu z roku 1575) oraz "prawa bożego", czyli Starego Testamentu, formułowano akty oskarżenia w stosunku do osób podejrzanych o uprawianie czarów. Wprowadzone w roku 1683 artykuły wojenne stanowiły, że mężczyzna, który spowodował czyjąś śmierć za pomocą czarów, ma być powieszony. Kobietę winną tej samej zbrodni czekała śmierć na stosie. Jednak dopiero statut z roku 1687 wprowadzał karę śmierci zarówno za uprawianie czarów, jak i fakt zawarcia paktu z Diabłem, a "zabobony" karał, w zależności od rangi przestępstwa i statusu społecznego winowajcy, więzieniem o chlebie i wodzie lub chłostą. Czynnikiem decydującym o skazaniu była opinia, jaką cieszył się oskarżony, a także jego stan majątkowy; ci, których stać było na znalezienie świadków swojej niewinności, z reguły odzyskiwali wolność, natomiast ubodzy i samotni oraz wszelkiego rodzaju żebracy i włóczędzy rzadko kiedy unikali kary. U podstaw wszystkich praw wydanych przeciwko czamoksięstwu leżał nie tyle zamiar wywarcia, poprzez karę, odstraszającego efektu, co chęć uśmierzenia gniewu Bożego. Pierwszy udokumentowany źródłowo proces o czary w Finlandii odbył się l sierpnia 1595 roku w Pernaja. Skazano wtedy na śmierć kobietę oskarżoną o to, że jej pogróżki, iż ześle nieszczęście na współmieszkańców, sprawdziły się w pełni; sprowadziła też na wielu ciężkie choroby, a następnie udawała, że je leczy. Nie wiadomo, czy wyrok ten został wykonany. Do lat dwudziestych XVII wieku podobne procesy, najczęstsze zrftsztą w szwedzkojęzycznych prowincjach Pohjan-maa l Ałwenanmaa, zdarzały się raczej sporadycznie. Prześladowania w prowincji Pohjanmaa osiągnęły swój punkt szczytowy w latach pięćdziesiątych siedemnastego stulecia; sądy przysięgłych wydały wtedy wyroki aż w pięćdziesięciu przypadkach. W tym samym czasie w pozostałej części kraju odbyło się zaledwie jedenaście procesów o czary. Natomiast u schyłku stulecia, kiedy w prowincji Pohjanmaa fala procesów zaczęła stopniowo wygasać, nasiliły się wyraźnie prześladowania na pozostałym obszarze kraju. W całej Finlandii wydano jednak z tego powodu jedynie pięćdziesiąt do sześćdziesięciu wyroków śmierci (nie wszystkie zresztą zostały wykonane), z czego około trzydziestu w Pohjanmaa. Wśród skazanych było dziesięciu mężczyzn w większości noszących rdzennie fińskie imiona. Wśród skazanych kobiet przeważały imiona szwedzkie. W Finlandii nie doszło do utworzenia specjalnych trybunałów zajmujących się wyrokowaniem w sprawach o czary, trybunałów, które działałyby według innej niż w przypadku pozostałych przestępstw procedury sądowej. Procesy prowadzono uczciwie, a tortury były zakazane, chociaż niekiedy stosowano okaleczenie jako karę. Finlandia nie zaznała także systematycznie organizowanych prześladowań czarownic, a oskarżonych stawiano z reguły przed sądem za dokonane rzekomo konkretne maleficia, a nie na podstawie denuncjacji. Tylko w jednym przypadku procesy o czary w Finlandii doścignęły pod względem okrucieństwa i bezpardonowego łamania prawa praktyki stosowane przez inkwizytorów. W późnych latach sześćdziesiątych XVII wieku w szwedzkiej prowincji Dalecarlia zaczęły masowo krążyć opowieści o orgiach czarownic, które odbywały się w miejscowości Blockberg, zwanej także Blocula. Pogłoski te wkrótce dotarły do Sztokholmu, gdzie w roku 1675 wraz z innymi czarownicami spalono także na stosie Finkę, Magdalenę Mattsdot-ter; zaczęły szerzyć się także w fińskich prowincjach Pohjanmaa i Ahvenanmaa. Prześladowania czarownic w Ahvenanmaa ciągnęły się od roku 1666 do 1678, gdyż podsycali je nadgorliwi sędziowie i duchowni znajdujący się pod wyraźnymi wpływami niemieckimi. Sentencje wydawanych wyroków powołują się często na niemieckie autorytety demonologiczne (nie największego zresztą zazwyczaj kalibru) w rodzaju Michaela Freu-dinga, Mengeringa, Kestera i Ludwiga Dun-tego. W roku 1666 skazano na śmierć i spalenie dziesięć kobiet. Jako pierwsza ofiarą prześladowań padła Karin Persdotter, schorowana i niespełna rozumu żona żebraka Sig-frida Erikssona. Wyjawiła ona nazwiska trzynastu Innych kobiet, które również postawiono przed sądem jako czarownice. Karin została skazana na nadzwyczajnym posiedzeniu sądu w Finstróm w kwietniu 1666 roku; wyroki zapadały zresztą wyłącznie na podstawie "prawa bożego" (Ks. Wyjścia XXII, 18). Inkwizytorskie metody stosowane w prowincji Ahvenanmaa miały wszakże ograniczony zasięg i nie stosowano ich nigdzie indziej. W stuleciu osiemnastym w Finlandii, podobnie jak i w całej Europie, prześladowania czarownic dobiegły końca. Co prawda statut z roku 1734 ciągle jeszcze utrzymywał karę śmierci za uprawianie czarów, jego przepisy pozostawały jednak jedynie martwą literą prawa, aż wreszcie w roku 1779 zniesiono go ostatecznie. Flower Margaret i Philippa "Postawione w stan oskarżenia i skazane przez Sir Henry'ego Hobarta i Sir Edwarda Bromleya, sędziów pokoju, jako że przyznały się do tego, iż działały na zgubę Henry'ego, lorda Rosę, a także do potępienia godnych czynów wymierzonych między innymi w dzieci Wielce Czcigodnego Earla of Rutland". Wonderful Discovery, wydana drukiem w Londynie w roku l6l9 broszura, oprócz wyrażonego nader pretensjonalnym językiem przeglądu powszechnie panujących opinii na temat czamoksięstwa i przytoczonych na ich poparcie przykładów, zawiera szczegółowe sprawozdanie z procesu, który toczył się w marcu l6l8 roku w Lincoln i zakończył straceniem sióstr Flower. Joan Flower była "potworną i budzącą grozę kobietą" mającą reputację wiedźmy. Margaret i Philippa odziedziczyły najwyraźniej wszystkie odrażające cechy swej matki. Zwolnione ze służby na zamku, oddały się praktykom magicznym i rzuciły urok na rodzinę Earla of Rutland, w następstwie czego zmarł jego najstarszy syn. W swoich zeznaniach Philippa dokładnie odtwarza kolejne etapy przygotowań do dokonania owego maleflcium. Wyniosła ona z zamku prawą rękawiczkę lorda Hen-ry'ego Rosę, którą oddała matce, a ta potarła ją o grzbiet swojego demona służebnego, Rutterkina, po czym wrzuciła do wrzątku. Następnie ponakłuwała ją [rękawiczkę] i zakopała na podwórzu, wyrażając przy tym życzenie, by lord Rosę nigdy już nie zaznał pomyślności. A jej siostra Margaret pomagała pilnie matce, ona zaś często widziała kota Rutterkina, który spoczywał na jej ramionach i wysysał krew z szyi. Podobnie wyglądały zeznania trzech innych czarownic, Annę Baker, Joan Willimot i Ellen Greene, najwyraźniej związanych w jakiś sposób z rodziną Flower. Poza standardowym opisem "służków" (białego psa, myszy tego samego koloru i kotki o imieniu Pusse) i dokonywanych przez nie malęflciów nie wnoszą one niczego szczególnie interesującego. Wspomnianą broszurę ilustruje jednak ciekawy drzeworyt, przedstawiający owe trzy oskarżone kobiety, mamy więc możliwość poznania, jak w siedemnastowiecznej Anglii wyobrażano sobie typową czarownicę. Fontaine Francoise. Szaleństwo, jakie dotknęło Francoise Fontaine, niewiele odbiegało pd innych przypadków opętania, które często przytrafiały się zakonnicom u schyłku szesnastego i w pierwszych latach siedemnastego stulecia. Cierpiała ona na takie same konwulsje jak większość opętanych, z których dla przykładu można wymienić chociażby Elizabeth Allier (1639), Jeanne Fery (1585), chłopca z Burton (1596) czy Margaret Rule (1693). Być może z tej właśnie przyczyny, pomimo iż o jej przypadku wspomina w swoich pamiętnikach Pierre-Victor Palma Cayet, oficjalna relacja z jej procesu, podyktowana w roku 1591 przez sędziego generalnego Normandii, Louisa Morela, doczekała się wydania drukiem dopiero w roku 1833. Jest ona w każdym calu drobiazgowa, rejestruje nawet zdarzenia tak mało ważne, jak polecenie, by przyniesiono świece i pochodnie "pour nous esciairer", co umożliwiło kontynuowanie przesłuchania po zapadnięciu zmroku. Wydawca rękopisu, z pewną przesadą, utrzymywał, że zawiera on dokładny opis klasycznych objawów histerii i epilepsji: drżączki, omdleń, zapaści, drgawek, analgezji, paraliżu, stężenia mięśni, nadpobudliwości ruchowej, katalepsji, zaników pamięci etc., etc. Z tego też względu dokument ten cenny jest niewątpliwie dla badacza dziejów chorób psychicznych, uwagę historyka procesów o czary przyciąga jednak z kilku innych powodów. Po pierwsze, zadziwiające jest to, że Francoise, mimo iż przyznała się do zawarcia przymierza z Szatanem i cielesnego z nim obcowania, została puszczona wolno przez sąd świecki. Po drugie, nie podjęto żadnych starań, by odszukać winnych rzuconego na nią rzekomo uroku, co zazwyczaj czyniono. Po trzecie, Francoise miewała zarówno konwulsje, jak i fantazje erotyczne, a w większości podobnych wypadków zdarzało się bądź jedno, bądź drugie. Po czwarte, nie zastosowano wobec niej żadnych (poza nakłuwaniem) tortur, co więcej, zarówno prewot, jak i lekarz oraz ksiądz, który odprawiał nad nią egzorcyzmy, okazywali jej wiele względów. Po piąte wreszcie, została wyleczona, wyszła za mąż i wiodła potem normalne życie. W kwietniu 1591 roku ogarnięte wojną domową Louviers spodziewało się rychłego wkroczenia wojsk wiernych królowi, jego mieszkańcy żyli więc w stanie napięcia i gorączkowego podniecenia. Toteż kiedy do powszechnego zamieszania dołączyła się jeszcze Francoise Fontaine, utrzymując, że diabeł wtargnął do jej domu przez komin, aby uprawiać z nią (i jeszcze jakąś inną dziewczyną) rozpustę, a na domiar wszystkiego w najbliższym otoczeniu Francoise zaczęły dziać się różne dziwne rzeczy, typowe dla sposobów, w jakie dawał znać o sobie pol-tergeist, wtrącono ją do więzienia. Po pewnym czasie inni więźniowie zaczęli się uskarżać, że od chwili jej aresztowania w więzieniu zaczęły występować jakieś nieprawdopodobne zjawiska. To przesądziło o uznaniu Francoise za czarownicę. W trakcie je) procesu dwóch księży próbowało ją wyegzorcy-zmować, a 2 września 1591 roku, w obecności 1200 zgromadzonych gapiów, została publicznie rozebrana do naga, po czym zgolono jej wszystkie włosy, w których mógłby szukać schronienia diabeł; utrudniały one ponadto przeprowadzenie próby nakłuwania. Sam proces rozpoczął się 17 sierpnia 1591 roku. Tuż po rozpoczęciu przesłuchania Francoise "upadła na wznak z rozpostartymi sztywno ramionami, zupełnie jak ktoś ukrzyżowany. [...l Zauważyliśmy, że spuchła jej szyja, oczy niemal wyszły z orbit, a twarz pokryła się gęstymi kroplami potu". Sędzia zauważył też, że zupełnie przestała oddychać, przy czym zarówno tętno, jak i temperatura ciała pozostały normalne. Kiedy próbowano zmienić położenie je) rąk, okazało się, że "nie dało się tego zrobić w żaden inny sposób, jak tylko przydeptując je nogą i przyciągając ku sobie ze wszystkich sił". Francoise, z wdziękiem właściwym młodym dziewczętom, złożyła zeznanie, stanowiące upiększoną może nieco wersję typowych opowieści czarownic o swoich piekielnych kochankach. Opis tych amorów, które, jak sama zeznała, trwały nawet w więzieniu, do tego stopnia poruszył sędziego, że wdrapał się na dach i poddał dokładnym oględzinom komin, by przekonać się, czy ktoś rzeczywiście tamtędy wchodził. Odkrył w nim liczne, drobne ślady, które mogły być, według niego, "zupełnie świeże". Diabeł nawiedzał Francoise w postaci odzianego w czerń grand homme o smolisto-czarnej brodzie i płomiennym wzroku. Oddała mu się chętnie, de bon coeur, jak sama wyznała; na sali sądowej obnażyła nawet piersi, by pokazać miejsca, w które diabeł kąsał ją miłośnie. W czasie swych pierwszych odwiedzin "kazał się jej rozebrać, a kiedy to uczyniła, przewrócił ją na łoże i spał z nią, leżąc na jej brzuchu, i poznał ją cieleśnie dwa razy - za każdym razem trwało to pół godziny". Dalsze zeznania Francoise również nie odbiegają raczej od panujących wówczas Jego czarny membre uirii był bardzo twardy i tak gruby, że współżyjąc z nim cieleśnie doznawała silnego bólu, tym bardziej że rzeczony membre byt twardy jak skała [durcomme un caillou] l nadzwyczaj zimny. (...) Wychodząc od niej rzeczony mężczyzna całował ją po wielokroć i pieścił jej piersi i miejsce wstydliwe. Poza niewątpliwie schematycznymi stwierdzeniami przytacza ona niekiedy szczegóły, jakich nie sposób doszukać się w innych tego rodzaju wyznaniach. Zeznała też, że pewnego razu, kiedy wspomniany wyżej grand hommesycH się jej wdziękami, miał on wielkie kłopoty z wyjęciem swego membre uirilz jej przyrodzenia, którego w żaden sposób nie mogła rozluźnić, tak że pozostali sczepie-ni ze sobą jak pies z suką, kiedy zwierzęta cieszą się wzajemnie swoimi względami. Podczas kolejnych odwiedzin diabeł zastosował nową technikę: Przyciągnął ją ku sobie, objął nogami, zaczął całować i odbył z nią stosunek, w ogóle jej nie rozbierając. Zdarzyło się to tylko jeden jedyny raz, ale trwało prawie pół godziny, a diabeł zakończył swe dzieło wtryskując coś bardzo zimnego w jej trzewia. Od tej pory wspomniany grand homme odwiedzał ją regularnie każdej nocy, folgując z nią sobie do woli, ale za każdym razem tylko jednokrotnie. Wprost trudno uwierzyć, że po złożeniu, z własnej woli, tego rodzaju zeznań, Francoise nie powędrowała na stos. Godny uwagi jest również fakt, że uleczono ją z opętania i odtąd pędziła żywot spokojny i szczęśliwy. Francja, czarnoksięstwo we Francji. Podobnie jak w innych krajach także i we Francji zjawisko czarownictwa rozwijało się pod silnym wpływem rozmaitych uwarunkowań lokalnych, nadających mu własny, odrębny charakter. Sprawia to, że jego dzieje i złożoną strukturę wewnętrzną najwygodniej jest przedstawić, analizując zasadnicze etapy i, niekiedy równoległe, kierunki jego ewolucji, z których żaden nie znajduje swego wiernego odpowiednika ani w Anglii, ani w Niemczech. A oto one: I. Okres do momentu uznania przez inkwizycję czarownictwa za herezję i likwidacji zakonu templariuszy; II. Okres procesów o charakterze czysto politycznym, w których podstawą oskarżenia była herezja i uprawianie praktyk czarnoksięskich (do połowy XV wieku); III. Okres masowych polowań na czarownice rozpętany przez sądy świeckie [1450-16501, w czasie którego krystalizują się ostatecznie poglądy demonologów francuskich na temat istoty zjawiska czarów; IV. Gwałtowny wzrost liczby przypadków opętania przez złe duchy (pierwsza połowa XVII wieku), zwłaszcza wśród podatnych na obsceniczne fantazje seksualne zakonnic -zrodzone na tym de skandale prowadzą do narastania sceptycyzmu wobec samej teorii czamoksięstwa; V. Zjawisko postępującego rozkładu moralnego arystokracji francuskiej, pociągające za sobą plagę trucicielstwa, uciekanie się do czarnych mszy i inne tego rodzaju wypadki, które na światło dzienne wydobyło wszczęte w roku 1682 śledztwo związane z tzw. sprawą ChambreArdente, a w konsekwencji schyłek procesów o czary we Francji. I. Utożsamienie czarnoksięstwa z herezją Zanim jeszcze postawiono znak równości między czarami a herezją, zbiory praw obowiązujących na obszarach dzisiejszej Francji uznawały praktyki czarnoksięskie za przestępstwo. Mimo to prawo salickie (ok. 500 r.) na przykład zawsze wymagało udowodnienia konkretnego czynu, powiedzmy zadania komuś trucizny, a nawet jeśli czyn taki pociągnął za sobą śmierć ofiary, kara, jaką ponosił winowajca, mogła ograniczyć się jedynie do wypłacenia pewnej określonej prawem kwoty jako odszkodowania należnego rodzinie zamordowanego, czyli tzw. gtówszczyzny. , Dopiero jej niezapłacenie powodowało zastosowanie wobec winowajcy kary spalenia na stosie. W przypadku prób otrucia lub zadania ligatury, które nie przyniosły spodziewanych efektów, karę stanowiły tzw. nawiązki (również grzywny niewielkiej stosunkowo wysokości). Prawo salickie nie kwestionowało rozpowszechnionej wśród ludu wiary w nocne zgromadzenia czarowników, niemniej - i tym różniło się od późniejszych metod postępowania inkwizycyjnego - stanowiło, że jeśli ktoś podał w niesławę inną osobę, nazywając ją publicznie strzygą, łamią lub czarownicą, a nie był w stanie udowodnić tych zarzutów, powinien zostać skazany na zapłacenie zniesławionemu odszkodowania. Gdyby prawo salickie pozostało w mocy, zapewne nie spalono by tysięcy osób oskarżonych o udział w sabatach. Prawa ustanowione w VIII wieku przez Childeryka III zapewniały Kościołowi daleko idącą pomoc w tępieniu różnych przejawów pogaństwa, w tym także i praktyk magicznych. Jeden z edyktów wydanych w epoce karolińskiej zezwalał władzom kościelnym na wyłapywanie czarowników i sprzedaż ich w niewolę, przy czym cały zysk z tej operacji przypadał Kościołowi. Prześladowania były jednak raczej sporadyczne, a kary wymierzano przede wszyskim za trucicielstwo. Koncepcja czamoksięstwa traktowanego jako herezja narodziła się właśnie we Francji. Jej teologiczne przesłanki powstały w wyniku nie kończących się dysput prowadzonych przez tego typu uczonych, jak arcybiskup Paryża Guillaume d'Auvergne (1228-1249), Tomasz z Akwinu (zm. w 1274), Duns Szkot (zm. w 1308), Pierre de Palude (zm. w 1342) i Gabriel Biel (zm. w 1484). Na podstawie ich dzieł późniejsi teolodzy i prawnicy budowali swe własne teorie, których ukoronowaniem była koncepcja przymierza z Diabłem, stanowiąca główną przesłankę wszczęcia procesów o czary. Tego rodzaju podejście do sprawy, oficjalnie sformułowane przez uniwersytet paryski w roku 1398, spowodowało przesunięcie praktyk czarnoksięskich ze sfery magii stosowanej do obszaru problematyki religijnej - czamoksięstwo przekształciło się tym samym w herezję antychrześcijańską i weszło w orbitę kompetencji inkwizycji. Instytucja ta, uporawszy się z ruchami heretyckimi rozpowszechnionymi w południowej Francji (by wspomnieć choćby tylko waldensów i albigensów), znalazła się w sytuacji, w które) na dobrą sprawę nic już nie uzasadniało dalszego jej trwania. Dzieło, dla którego została powołana do życia, było zakończone. Chętnie zatem podjęła się zadania wprowadzenia do powszechnego obiegu pojęcia nowej herezji - czarownictwa, które nadawało sens jej dalszej egzystencji. Za punkt wyjścia przyjęła zgoła nieprawdopodobne zarzuty, jakie pojawiały się niekiedy w aktach toczonych wcześniej procesów. W wieku czternastym, zanim jeszcze koncepcja czar-noksięstwa wykrystalizowała się ostatecznie, w kilku procesach wszczętych na podstawie oskarżeń o herezję wysunięto zarzuty analogiczne do tych, jakie później stały się normą we wszystkich sprawach o czary. W roku 1275 Hugeus de Baniols, inkwizytor Tuluzy, doprowadził do skazania na śmierć przez spalenie na stosie niejaką Angćłe de la Bar-the, którą podejrzewano o konszachty z diabłem i pożeranie niemowląt. Kobietę tę można uznać za pierwszą osobę straconą za czamoksięstwo w jego nowym rozumieniu. Kolejne bulle papieskie, kierowane do inkwizytorów działających na południu Francji, przyczyniły się do popartego najwyższym autorytetem Kościoła zdefiniowania nowej heretyckiej sekty - czarowników; chodzi zwłaszcza o bullę wydaną w roku 1318 przeciwko adeptom czarnej magii, a także trzy inne z lat 1320, 1326 i 1330, wymierzone w kult Szatana w Tuluzie i Narbonne. Po roku 1331 także i Paryż uznano za obszar szczególnie zagrożony. Niebagatelną rolę odegrały także wydarzenia towarzyszące likwidacji zakonu templariuszy, zwłaszcza zaś charakter wysuniętych przeciwko nim oskarżeń (kult szatana w postaci kota, deptanie krzyża, współży- W latach 1500-1670 niemal każdego roku ginęło na stosie lub na szubienicy co najmniej kilka czarownic. Nie ulega wątpliwości, że niektóre z nich obarczono odpowiedzialnością za przypadki śmierci ludzi i zwierząt spowodowane ergotyzmem -chorobą nader częstą we Francjii XVI i XVII wieku, a wywołaną spożyciem zboża zatrutego sporyszem. Podana poniżej lista zawiera kilka ważniejszych procesów o czary mieszczących się w tej kategorii. cię płciowe z sukkubami i obsceniczne praktyki inicjacyjne) oraz sposób, w jaki przeprowadzone zostały procesy najwybitniejszych Jego członków. II. Procesy arystokratów francuskich, w których oskarżenia o czary stanowią metodę walki z opozycją polityczną Podobnie jak w Anglii, także i we Francji oskarżenia o uprawianie czarów często wysuwano wobec przeciwników politycznych, co dawało niemal całkowitą pewność ich skazania. Na przykład w roku 1278 o użycie czarów przeciwko królowi Filipowi III oskarżono biskupa Petera de Bayeaux i jego kuzyna; sąd uniewinnił co prawda biskupa, ale jego krewny skazany został na śmierć. Podobnie w roku 1308 biskupowi Troyes Guichardo-wi zarzucono uprawianie praktyk magicznych, od czego ucierpieć miała żona króla Filipa Pięknego, a także inne osoby. W roku 1314 król Ludwik X oskarżył Alips de Mons, żonę d'Enguerranda de Marigny i jej siostrę o to, że przy użyciu figurek woskowych usiłowały spowodować jego śmierć. Złożone przez nie zeznania wplątały w tę sprawę czarownika Jacquesa Dulota oraz jego żonę. Panią Dulot spalono żywcem, jej mąż dokonał żywota w więzieniu, zaś d nguerrandów ścięto. Kilka lat później hrabia Robert d'Artois, pragnąc spowodować śmierć Jeana, syna króla Filipa, sporządził jego woskową figurkę i, aby zastosowane przez niego czary nabrały większej mocy, nakazał księżom, żeby figurkę tę ochrzcili. Skazano go na wygnanie w roku 1331. W roku 1340 doszło do rzekomego rzucenia uroku na Philipa de Valois; w sprawę tę zamieszanych było dwóch mnichów. W roku 1398 oskarżenia o zawarcie paktu z Diabłem pojawiły się w związku z przedłużającym się skandalem, którego bohaterami byli chory umysłowo monarcha francuski (teść Henryka V, króla Anglii) i książę Orleanu. By uleczyć chorego króla, odwołano się najpierw do pomocy czarowników, następnie zaś do dwóch mnichów z zakonu augustianów, którzy głosili swą biegłość w praktykach magicznych. Stan zdrowia króla uległ gwałtownemu pogorszeniu, a zatem rzekomych specjalistów skazano na ścięcie. Przykłady podobnych procesów można by przytaczać jeszcze długo. Co prawda ograniczały się one jedynie do kręgów arystokracji i szlachty, niemniej odegrały niezaprzeczalną rolę w upowszechnieniu się samej koncepcji czamoksięstwa we wszystkich niemal prowincjach francuskich. III. Typowe francuskie procesy o czary Procesy o czary trwały, z przerwami, w ciągu całego piętnastego i szesnastego wieku. Z biegiem czasu kompetencje trybunałów inkwizycyjnych zaczęły przejmować świeckie organa wymiaru sprawiedliwości, mimo to Jednak inkwizycja próbowała prowadzić niektóre sprawy na własną rękę (np. proces Gillesa Garniera w roku 1592), co więcej, chciała zapewnić sobie wyłączność w wypadkach dotyczących odchyleń od wiary wśród księży i zakonnic (np. sprawa zakonnic z Aix-en-Provence w roku l6ll ). Instytucja ta wywarła ponadto nader silny wpływ na sposób myślenia i postępowania sędziów świeckich, którzy wzorowali się na tak wybitnych Jej przedstawicielach, jak Jean Vine-tus, inkwizytor Carcasonne (1450 ), Nicholas Jacquier, inkwizytor Francji (1458 ), Petrus Mamor (1462) czy Jean Yincent z La Vendee (1475). Gwiazdka umieszczona przy dacie oznacza odsyłacz do odrębnego hasła tej encyklopedii. Przypadki opętania przez diabla nie zostały tu uwzględnione, gdyż omówiono je w innym miejscu [patrz: Opętanie]. 1275-1500. Pierwsze procesy o czary; wiara w czamoksięstwo nie wszędzie zyskuje pełną akceptację *1390 - Pierwszy proces o czary przed sądem świeckim w Paryżu [patrz: Paryż, proces o czary w Paryżu]; w przeciwieństwie do podobnych spraw prowadzonych przez inkwizycję odbywa się przy zachowaniu obowiązujących norm prawnych. 1428 - W ciągu dwudziestu dwóch lat, poczynając od tej daty, w Briancon, w Delfi-nacie, z oskarżenia o uprawianie czarów spalono żywcem na stosie 110 kobiet i 57 mężczyzn. 1453 - Trybunał inkwizycyjny w Evreux skazał na dożywotnie więzienie Guillaume'a Edeline'a, przeora klasztoru w Saint-Ger-main-en-Laye, oskarżonego o utrzymywanie stosunków płciowych z sukkubami, loty na miotle na sabat i całowanie pod ogon kozła. 1456 - W Falaise zostaje spalony na stosie Robert Olive oskarżony o loty na sabat. *l459 - Inkwizycja wpada na trop masowej uauderie w Arras, w następstwie czego na stos skazano cztery staruszki i jednego mężczyznę. Oburzenie, jakie wywołał ten proces, spowodowało interwencję parlamentu paryskiego i trzech biskupów, a w konsekwencji uwolnienie pozostałych oskarżonych. W roku 1491 parlament paryski orzekł pełną rehabilitację skazanych. 1479 - Niejaki ksiądz Macon zostaje skazany na śmierć za herezję, uprawianie czarów i sztuki diabelskiej. 1490 - Król Karol VIII wydaje edykt przeciwko wróźbiarzom, czarownikom i nekromantom; ich majątki mają podlegać konfiskacie. 1500-1575. Nasilanie się procesów o czary 1508 - Masowe procesy w Beam. *1521- Proces wilkołaków z Poligny przeprowadzony przez inkwizycję. 1529 - Proces przed trybunałem inkwizycyjnym w Luxeuil. 1556 - W Biewes, opodal Laonu, pewna czarownica przez pomyłkę zostaje spalona żywcem; Bodin wyjaśnia, że rzekoma pomyłka (tzn. fakt, że nie uduszono jej przed spaleniem) była w rzeczywistości tajemnym wyrokiem bożym. 1557 - W Tuluzie spalono czterdzieści czarownic. 1564 - W Poitfers spalono czworo czarowników (trzy kobiety i mężczyznę) oskarżonych o całowanie kozła i taniec plecami do siebie. 1571 - W Paryżu stracono maga Trois-Echellesa, który utrzymywał, że we Francji jest sto tysięcy czarownic. *1574 - 18 stycznia zostaje spalony żywcem Gilles Gamier oskarżony o wilkołactwo. 1575 - 1625. Okres kulminacji procesów o czary we Francji 1579 - Synod kościelny w Melun orzeka: "Wszyscy szarlatani i wróżę, a także ci, którzy parają się nekromancją, piroman-cją, chiromancją i hydromancją, mają być skazani na śmierć". 1581 - Synod kościelny w Rouen zakazuje posiadania ksiąg magicznych pod karą ekskomuniki. *1582 - Trybunat inkwizycyjny w Awinionie skazuje na śmierć osiemnaście czarownic [patrz: Wyroku orzeczenie]. 1583 - Proces o wilkołactwo w Orleanie. 1584 - Synod kościelny w Bourges rozciąga postanowienia poprzednich synodów na tych, którzy zadają llgaturę, postuluje także, by karać śmiercią osoby zasięgające porad u les devins. Ogólnie jednak synody kościelne (i w tym różnią się zasadniczo od inkwizycji) występują przeciwko wróżbiarstwu i praktykom magicznym, nie wspominając prawie w ogóle o herezji czamoksięstwa. 1588 - Wilkołactwo w górach Owemii; pewien myśliwy zranił wilka, który okazał się następnie żoną miejscowego szlachcica. Kobietę tę spalono w Riom. 1589 - Czternaście oskarżonych z Tours odwołuje się do króla Henryka III; lekarz królewski nie znajduje na ich ciałach rzekomych śladów piętna diabelskiego i stwierdza, że wszyscy oskarżeni są "biednymi, głupimi kmiotkami". "Poradziliśmy przeto, by zamiast wymierzać im karę, dano im coś na przeczyszczenię, a parlament paryski uwolnił ich wedle naszego zalecenia". W następstwie tej decyzji króla oskarżano o to, że staje w obronie czarownic. 1597 - W Riom spalono dwóch mężczyzn oskarżonych o zadawanie ligatury nie tylko innym mężczyznom, ale także psom i kotom. *1598 - W Paryżu Jacques Roulet zostaje spalony na stosie jako wilkołak. 1598 -Jacques d'Autun, wilkołak, spalony na stosie w Rennes. *1598 - Wilkołactwo w St.-Claude. *l603 - Sprawa Jeana Greniera, wilkołaka z Les Landes. 1625 - 1682. Zmierzch epoki wiary w czarownice i ich procesów 1631 - Ojciec Dominik Gordel torturowany przed trybunałem inkwizycyjnym Lotaryngii. 1659 - Thomas Looten umiera podczas tortur w czasie procesu przed sądem świeckim. 1670 - Proces czarownic w Rouen. Jednym z efektów masowych prześladowań czarownic przez świecki wymiar sprawiedliwości w szczytowym okresie nasilenia procesów o czary, czyli w latach 1580-1620, było powstanie dzieł czołowych demonologów francuskich, m.in. Bodina (1580), Remy'ego (1595), Bogueta (1602) i de Lancre'a (l6l2). Alzacja, w omawianym okresie w przeważającej mierze wchodząca w skład Cesarstwa. Po roku 1575 doszło tam do licznych przypadków karania śmiercią na stosie w małych wioskach: np. w Thann, w południowe) Alzacji, w latach 1572-1620 spalono 102 czarownice (jeśli uwzględni się osoby pochodzące z sąsiednich gmin, liczba ta rośnie do 152). W St. Amarin poczynając od roku 1596 spalono ponad 200 czarownic. Liczbę ofiar procesów o czary w całe) te) prowincji szacuje się na kilka tysięcy. Lotaryngia. Sam tylko Nicholas Remy, naczelny prokurator Lotaryngii, w latach 1581-1591 skazał na śmierć 900 czarownic. Normandia. Doszło tam do dwóch potężnych fal polowań na czarownice, w latach 1589-1594 oraz 1600-1645, w czasie których ogromną liczbę oskarżonych o uprawianie czarów stracono na stosach w Rouen. Burgundia. W prowincji tej procesy o czary zdominowane były przez inkwizycję, aczkolwiek przewodniczącym trybunału był zawsze prawnik świecki. Rozpętana przez Henry'ego Bogueta, naczelnego sędziego St.-Claude (osobiście skazał na śmierć około 600 czarownic), kampania prześladowań, sprawiła, że procesy o czary w Burgundii trwały znacznie dłużej niż w innych prowincjach francuskich. W roku 1609 król Henryk IV polecił, by sędzia Pierre de Lancre i przewodniczący lokalnego parlamentu d'Espagnet wykorzenili praktyki czarnoksięskie w baskijskojęzycznym Pays de Labourd. De Lancre orzekł, że cała trzy-dziestotysięczna ludność tego kraju dotknięta jest wspomnianą zarazą, i przechwalał się, iż udało mu się spalić na stosie 600 czarownic w ciągu czterech miesięcy. Z Labourd prześladowania przeniosły się do Bordeaux. Środkowe prowincje Francji nie zaznały masowych prześladowań. Parlament paryski hamował polowania na czarownice; jeszcze w roku 1601 zabronił stosowania "pławienia" i aby zapobiec nadużyciom, jakich dopuszczali się nadgorliwi sędziowie, domagał się przekazania mu jurysdykcji we wszelkich sprawach o czary; w takich zaś wypadkach gdy jedynym oskarżeniem był zarzut uczestnictwa w sabacie, bez towarzyszących mu obwinień o maleficia, w ogóle odmawiał wszczęcia postępowania procesowego. Mimo to wszelkie czynności magiczne, którym towarzyszyły akty świętokradztwa, miały być karane śmiercią. W rezultacie wprowadzenia tego rodzaju ograniczeń uniewinniono czternaście osób skazanych na śmierć za uprawianie czarów przez sądy niższych instancji. Pomimo że zasięg jurysdykcji parlamentu pozostawał ograniczony, autorytet, jakim cieszyła się ta instytucja, a także jej wpływy były znaczne. Konsekwencją tego stanu rzeczy był fakt, że w ciągu siedemnastego stulecia we Francji nie doszło do masowej rzezi czarownic, a po ukazaniu się rozpraw wczesnych demonologów francuskich zagadnienie czar-noksięstwa nie stało się przedmiotem dalszych rozważań teoretycznych. IV. Czamoksięstwo a opętanie przez demony Aczkolwiek kary przewidziane dla czarownic, które rzekomo powodowały opętanie przez złe duchy, były bardzo surowe, w ciągu tych wszystkich lat zastosowano je jedynie wobec kilku osób. Najsłynniejsze francuskie procesy z zarzutu o spowodowanie opętania omówione zostały w tej pracy zarówno indywidualnie, jak i w haśle dotyczącym opętania w ogóle. V. Sprawa Chambre Ardente i koniec procesów o czary we Francji Ujawnione przez policję w toku sprawy Chambre Ardente niebywale praktyki, jakim oddawały się kręgi dworskie, stały się przyczyną wydania przez króla Ludwika XIV edyk-lu z roku 1682. Negował on istnienie czamo-księstwa, a za zbrodnię uznawał jedynie praktyki magiczne i wróżbiarskie, w których dopuszczano się świętokradztwa. Podobne stanowisko w tej kwestii zająć mieli później encyklopedyści francuscy, definiując czamo-księstwo jako "niegodziwe, a zarazem śmieszne praktyki magiczne, które ciemny zabobon przypisuje działaniu zaklęć i mocy diabelskiej". Gdzieniegdzie jednak wiara w czarownice przetrwała dłużej i jeszcze przez następne pięćdziesiąt lat spotykać będziemy rozproszone i rzadkie, co prawda, wzmianki o procesach czarownic; w Normandii w latach 1684, 1692, 1699 (w Rouen, gdzie decyzją parlamentu zmieniono wydany wyrok śmierci na karę wygnania) i 1730, w Paryżu w roku 1701, w Tuluzie w 1702 i w Vesoul w 1707. W roku 1691 w Brie skazano na śmierć przez spalenie trzech pasterzy oskarżonych o sprowadzenie zarazy na bydło; dwaj inni zostali wygnani, jeden zaś zmarł w więzieniu. Wszystkie te wyroki uzyskały aprobatę parlamentu paryskiego. W roku 1718 w Bordeaux stracono pewnego mężczyznę za zadanie ligatury; sprawa ta cytowana jest często jako ostatni przypadek wykonania wyroku śmierci z oskarżenia o czary we Francji, co mija się z prawdą, bowiem kilka egzekucji wykonano jeszcze znacznie później. W roku 1728 w Łorient kilka osób, w tym miejscowego księdza, skazano na galery za zawarcie paktu z Diabłem w celu odnalezienia ukrytego skarbu. Zamieszane w tę sprawę kobiety ukarano jedynie napomnieniem. Podobny proces z oskarżenia o stosowanie praktyk magicznych dla zdobycia ukrytych kosztowności, w efekcie którego spalono żywcem na stosie ojca Bertranda Guillaudota, miał miejsce w roku 1742 w Dijon. Na podstawie zeznań Guillaudota aresztowano dwudziestu dziewięciu jego rzekomych wspólników. Po przewlekłym procesie w Lyonie, który zakończył się dopiero w roku 1745, pięciu z nich skazano na śmierć, pozostałych zaś na galery lub banicję. Ojciec Louis Debaraz, któremu zarzucano odprawianie bluźnierczych mszy na intencję zlokalizowania wspomnianego skarbu, został żywcem spalony na stosie. Był to ostatni wyrok śmierci, jaki wykonano we Francji na osobie skazanej za czarnoksięstwo. |