ďťż
Lemur zaprasza
PIERWSZA OSOBA PROLOGU Boże! zeszlij na lud twój wyniszczony bojem Sen cichy, sen przespany, z pociech jasnym zdrojern; Niechaj widmo rozpaczy we śnie go nie dręczy. Rozwieś nad nim kotarę z rąbka niebios tęczy, Niech się we łzach nie budzi przed dniem zmartwych- A mnie daj łzy ogromne i męki niespania, [wstania. Po mękach wręcz mi trąbę sądnego anioła; A kogo przed tron Boga ta trąba zawoła, Niechaj stanie przed tobą. Daj mi siłę, Boże, A komu palec przekleństw na czoło położę, Niech nosi znak na czole... Pozwól, Panie, tuszyć, Że słowem zdołam cielce złote giąć i kruszyć... Z brązu wzniosę posągi, gdzie pokruszę gipsy. A kto ja jestem? - Jestem duch Apokalipsy- Obróćcie ku mnie oczu zamglonych i twarzy... Oto stoję wśród siedmiu złocistych lichtarzy Podobny do człowieka... szata w długość szczodra Spływa do stóp; pas złoty przewiązał mi biodra, Głowa kryje włos biały jak śniegi, jak wełna; Z oczu skra leci ogniów dyjamentu pełna, Nogi mam jak miedź świeżym ogniskiem czerwona, Głos huczy jako woda wezbraniem szalona, W ręku siedem gwiazd niosę, a z ust mi wytryska Miecz ostry obosieczny, a twarz moja błyska Jak słońce w całej mocy wyświecone kołem. A gdy przede mną na twarz upadniecie czołem, Powiem wam: "Jestem pierwszy... i ostatnim będę..." DRUGA OSOBA PROLOGU Ja wam zapał poety na nici rozprzędę, Wy śmiejcie się z zapału mego towarzysza... Kto on? - Do tureckiego podobny derwisza; Owe siedem lichtarzy jest to siedem gradów, Stoi wśród siedmiu złotem nalanych narodów, Wygnaniec. - A włos czarny w siwość mu zamienia Nie wiek, ale zgryzota... W oczach blask natchnienia, W ręku gwiazdy... to myśli, z których jasność dniowa Miecz w ustach obosieczny, jest to sztylet słowa, Którym zabija ludzi głupich... albo wrogów. TRZECIA OSOBA PROLOGU Zwaśnionych obu spędzam ze scenicznych progów. Dajcie mi proch zamknięty w narodowej urnie, Z prochu lud wskrzeszę, stawiam na mogił koturnie I mam aktorów wyższych o całe mogiły. Z przebudzonych rycerzy zerwę całun zgniły, Wszystkich obwieję nieba polskiego błękitem, Wszystkich oświecę duszy promieniem - i świtem Urodzonych nadziei - aż przyjdą przed wami Pozdrowieni uśmiechem, pożegnani łzami. |